Cała rodzina cieszyła się świetnymi wynikami Rona, jednak dla Harry'ego był to chyba najtrudniejszy wybór. Wiedział, że musi być sprawiedliwy, ale zarazem nie chciał zawieźć przyjaciela.
-A ty nadal tu siedzisz?-Zapytała Ginny?
-Mam teraz chyba z tysiąc podań a z nich muszę wybrać jedną osobę, która się nada zresztą to, że wśród kandydatów jest Ron wcale mi tego nie ułatwia.
-Tak, wiem Harry, ale może zrób sobie przerwę.
-Teraz nie mogę, zostało mi już niewiele.
-No dobrze, jak chcesz dobranoc.
Jak się okazało następnego dnia było tylko gorzej, ponieważ oprócz przeglądania papierów czekała go jeszcze rozmowa z kandydatami, a na dodatek musiał kontrolować pracę innych aurorów i trzymać rękę na pulsie.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Ty jesteś pewnie Cristian Cooper?-Dopytał Harry.
-Tak.
-Czy miałeś już wcześniej jakiś kontakt z aurorstwem?
-Tylko przez to, że mój brat był kiedyś aurorem i oczywiście na akademii.
-Rozumiem, widzę, że masz dosyć dobrą opinię z akademii i wyniki testów. Może coś zademonstruj. Rzeczywiście każde wykonane przez niego zaklęcie było bezbłędne.
-Bardzo dobrze.
-No jasne przecież jestem Cooper, a my się nigdy nie poddajemy.
Harry'emu już wydawało się, że znalazł całkiem w porządku aurora, ale w tym momencie zmienił swoje przekonanie i wręcz nie wiedział co mu odpowiedzieć, miał ochotę go utemperować, ale w końcu postanowił postąpić bardziej taktycznie.
-No wiesz widzę, że jesteś bardzo zdolnym aurorem, ale jesteś jeszcze młody i nie sądzę by ktoś chciał współpracować z kimś kto się chwali i za każdym razem wtrąca swoją rację, bo jednak każdy z nas powinien uczyć się od bardziej doświadczonych osób, nie chodzi mi o to, że ja jestem taką osobą chociaż chciałbym żebyś się nad tym zastanowił. Dziękuję to tyle.
-Następny!
-Dz..dz dzień dobry.
-Dzień dobry. Kevin McKlain?
-T...t tak.
-Spokojnie. Opowiedz coś o sobie.
-J...j..ja nie wierzę, że mmm mam zaszczyt rozmawiać z t..t..tobą Harry Potterze.
-Cieszę się, ale jestem zwyczajnym czarodziejem i raczej dziwnie się czuję jak inni mnie tak wyróżniają. Więc powiedz jak ci idzie z magią.
-J..j..ja nie wierzę, że b..b...będę cię ciągle s..s...spotykał w pracy. Lepiej o..o...opowiedz coś o sobie...chcę...cię p..p..poznać.
-Ale jesteś tutaj na rozmowie o pracę więc najpierw ja muszę poznać ciebie i twoje zdolności.
Tej rozmowy też miał już dość, w końcu stwierdził, że wcale nie jest tak łatwo znaleźć kogoś kto nada się do pracy. Szczególnie, że niektórzy chcieliby mówić non stop o sobie i swoich osiągnięciach, a inni w ogóle nie chcieliby nic o sobie mówić. Dlaczego cały czas trafia na jakichś dziwaków, mimo, że oni wszyscy byli inteligentni i zdolni nie nadawali się do pracy w grupie.
-Dobrze na razie dziękuję.
I tak cały dzień przeminął Harry'emu na bezsensowne rozmowy, bo było naprawdę niewielu , z którymi rozmawiał normalnie.
-O, cześć.-Przywitała go Ginny.-I co znalazłeś już kogoś kto by się nadawał?
-Wiele osób ma świetne świadectwa, opinie i wyniki testów, ale bardzo trudno jest się z nimi dogadać, chociaż było kilku, z którymi całkiem dobrze się rozmawiało w tym też Ron.-Bo gdyby nie te kilka osób, z którymi mogłem normalnie porozmawiać chyba bym zwariował.
-Naprawdę było aż tak źle myślałam, że na akademię aurorów trafiają sami porządni czarodzieje.
-Też mi się tak wydawało, ale jednak nie do końca...
-Ty to masz dopiero ciężką pracę...
-Nie no niektórzy mają się o wiele gorzej. A co to tak w ogóle?-Zapytał wskazując na bliznę, która wyglądała jakby wcześniej była całkiem głęboką raną.
-A to nic...-Powiedziała zakrywając ją rękawem.-To tylko mały wypadek na miotle, ale już wszystko w porządku opłaca się umieć zaklęcia lecznicze.
-Och, Ginny i kto tu ma ciężką pracę...
-Przestań, robię to co lubię jazda na miotle jest dla mnie czymś wyjątkowym...
-Tak jak ty dla mnie.-Powiedział i przytulił ją.
-Dziękuję, wiesz ostatnio masz dużo pracy i w domu jest tak pusto dlatego, cieszę się, gdy wracasz do domu i nie musisz wtedy uzupełniać tych papierów, tylko możemy szczerze porozmawiać.
-Wiem Ginny ja też za tobą tęsknię, ale robię to wszystko, żeby wreszcie kiedyś mogło być całkiem spokojnie, wiedziałem, że nawet po śmierci Voldemorta nie będzie całkowitego bezpieczeństwa, a jedynie cisza przed burzą.
-Dlaczego niektórzy wciąż nie widzą w tym nic złego, rozumiem jeśli niektórzy byli zastraszani, ale teraz Voldemort i tak już nie istnieje i nigdy już się nie odrodzi.
-Ja też tego nie rozumiem, ale wielu z nich jest także nadal zmuszanym do czci pana przez swoją rodzinę, tak jak było w przypadku Dracona i niestety, nie wszyscy potrafią się im postawić.
-Racja tylko co takiego musielibyśmy zrobić, żeby wreszcie przejrzeli na oczy.
-Nie wiem i nikt nie wie, zresztą, boją się z nimi rozmawiać i nie dziwię im się, bo ze śmierciożercami się tak nie da, są zbyt nieprzewidywalni i silni.
-Niestety, to prawda, ale i tak jest znacznie lepiej niż przed pokonaniem Voldemorta teraz może jesteśmy dorośli i mamy do tego inne podejście, ale wtedy byliśmy dziećmi i może dlatego to wszystko było takie straszne, każdy chyba błagał w głębi duszy, żeby z jego rodziną było wszystko w porządku i żeby miał gdzie wrócić.-A tak w ogóle wiesz może co z Dracon'em?
-Ostatnio widziałem go kilka miesięcy temu więc może dobrze byłoby, żeby nas odwiedził.
-Po tym co ostatnio przeżył na pewno dobrze byłoby z nim porozmawiać.
***************
Rano Ginny pomyślała, że i tak nie ma dzisiaj treningu, więc postanowiła za radą Harry'ego porozmawiać z Draconem na co Draco odpisał, że chętnie odwiedzi Dolinę Godryka.
-O, to ty Draco cieszę się, że przyszedłeś.
-No i tak nie mam nic do roboty dzisiaj mam wolne, bo chciałem odwiedzić mamę.
-Co u ciebie?-Zapytała zaczarowując kubki z herbatą, które następnie delikatnie opadły na stół.
-Pracuję w ministerstwie, opiekuję się matką i ogólnie mam dosyć nudne życie, ale i tak cieszę się, że przynajmniej ja i mama jesteśmy wreszcie wolni. On nigdy nie był dobrym człowiekiem i nigdy nie miał zamiaru być.
-Może nie wiem jak to jest być na twoim miejscu, ale podczas wojny zdarzyło się bardzo wiele rzeczy, których skutki widać do dzisiaj, ale nie potrafimy myśleć na zapas dlatego pozostaje nam tylko starać się, żeby było jak najlepiej.
-No tak, a co u ciebie, Harry'ego i w ogóle u reszty.
-No cóż, u mnie wszystko w porządku, kocham grać w quidditcha, chodzę na treningi, Harry awansował, Ron niedługo prawdopodobnie zostanie aurorem, a Hermiona pracuje trochę w ministerstwie i próbuje srworzyć wynalzek, który byłby bardzo przydatny i pomocny.
-To dobrze widzę, że u was wszystko się jakoś układa, Ginny ja...bardzo mi przykro, że kiedyś mówiłem takie rzeczy o waszej rodzinie, szkoda tylko, że dopiero od niedawna widzę, że źle postępowałem i chciałbym ciebie i całą twoją rodzinę za to przeprosić zresztą Harry'ego też, ale to zupełnie inna sprawa...
-Nie przejmuj się to nic takiego.
-Uwierz mi Ginny, że nie dla mnie, teraz źle się z tym czuję dlatego naprawdę pozdrów całą rodzinę.
-Dziękuję Draco przekażę wszystkim.
-Ja muszę jeszcze coś załatwić, dziękuję za gościnę i do zobaczenia.
-Cieszę się, że znalazłeś czas mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nas odwiedzisz.
-Na pewno.-Powiedział i wyszedł a następnie zniknął.
****************
Harry był już bardzo zmęczony wyborem nowego pracownika, ale teraz po wstępnych eliminacjach zostało tylko trzech a w wśród nich także Ron.
-Ministrze, mam już trzech wybranych kandydatów.
-To doskonale teraz tylko skonsultuję się jeszcze z radą, chociaż twoje zdanie liczy się tu najbardziej. A więc może do kogo ty się najbardziej przekonujesz?
-Sam nie wiem, muszę przyznać, że trochę głupio mi to mówić, ale wydaje mi się, że po ostatnich wydarzeniach Ron stał się o wiele odpowiedzialniejszy i myślę, że byłby przykładnym i rzetelnym pracownikiem tylko, że jest moim przyjacielem i nie wiem co pomyślą inni...
-Innymi nie musisz się przejmować Harry ja sam uważam, że Ronald dobrze się sprawdzi, a jeśli chodzi o media to nie mogą zaprzeczyć, że nia mam powodów, żeby go przyjąć.
-No może i masz racje, bo nie wiem dlaczego, ale wszyscy niezbyt dobrze wypadali na rozmowie.
-No cóż wcale nie jest tak łatwo znaleźć dobrego aurora, ja i Robards od razu wiedziałeliśmy, że się nadasz.
-Ja wiem, że Ron się na da.
-Czyli mamy podjętą decyzję...
-Tak.
-Dobra to ja zajmę się teraz formalnościami, a ty już skończyłeś prawda?-Dopytał patrząc na wielki zegar swoich pracowników.
-Tak właśnie wracam.
*****************
-Harry jesteś siadaj.
-Cześć co robicie?
-Ron zastanawia się czy go przyjęli i chciał razem otworzyć z nami list odrzucający kandydaturę lub przyjęcie.
W tym samym czasie do salonu wleciała sowa.
-To jedna z tych z ministerstwa!-Powiedziała Hermiona.
-Sprawdźmy co jest w środku...-Powiedział podenerwowany Ron.
Drogi Panie Weasley
Z przyjemnością oświadczam, iż został pan przyjęty na stanowisko aurora
na tygodniowy okres próbny oraz tymczasowo zapisaliśmy pana w księdze naszych pracowników.
Życzę dalszych sukcesów
Kingsley Shacklebolt
Oczywiście oprócz pięknego skośnego pisma ministra i jego podpisu pełnego zawijasów list zawierał jeszcze pieczątki z urzędu i ministerstwa, a po nim doszła paczka zawierająca instrukcje na najbliższe dni oraz wymagany strój.
-Harry dlaczego nic nie powiedziałeś ja tu myślałem już co by było gdybym się nie dostał.
-Na przyszłośc trochę więcej wiary w siebie, bo wiem, że włożyłeś bardzo dużo wysiłku w naukę i mam nadzieję, że w pracy też będziesz się tak starał.
-Harry ja naprawdę zrobię co tylko chcesz, wykonam każde polecenie dziękuję stary pomogłeś mi, gdy wszystko się zawaliło, jesteś prawdziwym przyjacielem.
-Ponoć sam Kingsley był pod wrażeniem.-Wtrąciła Ginny.
-A skąd wiesz?-Zapytał Ron.
-Stąd.-Wskazała na gazetę proroka wieczornego.
Ron przeczytał cały artykuł chyba nawet dwa razy, bo wciąż nie wierzył w to co widzi.j
-Widzicie to!? Jestem sławny!
-O, Ron wiedziałam, że tak będzie.-Powiedziała Hermiona z uśmiechem.
-Zasłużyłeś na to stary.-Dodał Harry.
-Dziękuję ci w ogóle, że mi pomogłeś, zapłaciłeś za akademię i to wszystko, że mnie wspierałeś.
-Nie ma za co od kiedy chcesz zacząć tydzień próbny?
-W zasadzie mogę już od jutra.-Zaproponował.
-To świetnie, bo teraz bardzo mi się przydasz.
-A właśnie czym się będę konkretnie zajmował?
-No widzisz na tym polega tajemnica aurorów.
-Pomyślałam, że wpadnę. Nie przeszkadzam?-Zapytała pani Weasley.
-Nie mamo, siadaj. Widzieliście artykuł? Jestem z ciebie taka dumna kochanie w dwa miesiące! DWA MIESIĄCE! niesamowite!-Powiedziała i pocałowała Rona w oba policzki.
-Mamo...-Mruknął niezadowolony.
-A tak w ogóle pomyślałam sobie, że jesteś drugim rodzinnym aurorem więc to jest dla ciebie.-Powiedziała mama podając Ronowi paczkę.
-Sweter taki sam jak u Harry'ego!-Powiedział po tym, gdy otworzył paczkę.-Dziękuję naprawdę cieszę się, że mam taką rodzinę jak wy.
Jako, że rozpoczęły się wakacje postaram się, żeby posty były wrzucane częściej niż zwykle. Poza tym dziękuję za obecność, wyświetlenia i w ogóle chęć czytania. Życzę też wszystkim miło spędzonych, udanych wakacji. Zapraszam do czytania i komentowania :)
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
sobota, 25 czerwca 2016
niedziela, 5 czerwca 2016
37.Kolejny auror w rodzinie
-Cześć mamo wiesz, że Ronowi został już tylko tydzień na akademii aurorów a do odrobienia ma jeszcze miesiąc wykładów i materiału do przerobienia.-Powiedziała Ginny.
-Nie wierzę, że udało mu się zaliczyć to wszystko w tak krótkim czasie. Jednak jak mu zależy to potrafi.
-Masz racje tak naprawdę Harry powiedział mu, że jego oceny są średnie, żeby go zmotywować, a on sam jest nieźle zdziwiony, bo ponoć szczególnie pierwszy okres jest trudny.
-No tak mam tylko nadzieję, że bycie aurorem nie uderzy mu do głowy, wszyscy wiemy jaki jest Ron, chociaż ostatnio bardzo się zmienił, już sam fakt, że chce zarabiać na swoją rodzinę i na siebie to potwierdza.
***********
Po tygodniu ciężkiej ale owocnej pracy Rona rok szkolny dobiegał już końca. Niektórzy w tym czasie imprezowali w akademiku i cieszyli się, że rozpoczną się wakacje, inni pakowali się i odpoczywali, a tylko jeden jedyny Ron uczył się do ostatniego testu jaki mu pozostał-testu z eliksirów.
-Stary ty jeszcze tu siedzisz! Nie cieszysz się?! Jest koniec roku!-Powiedział jego współlokator wpadając do pokoju.
-Nie, została mi jeszcze jedna ocena.
-Z czego będziesz zdawał?
-A jak myślisz?
-Nie mam pojęcia, jestem kiepski w zgadywaniu.Powiedział opadając na kanapę, ponieważ był lekko pijany i trudno było mu utrzymać równowagę.
-Eliksiry i ogólnej wiedzy.
-Nie martw się ja zdałem ten test na zadowalający. A wiesz, że nie jestem w tym jakiś bardzo dobry.
-Wiem, ale ja jestem słaby w eliksirach.
-Mówię ci dasz radę, a teraz chodź się trochę pobawić, mamy piwo kremowe i ognistą whisky.
-Mówię ci nie powinienem.
-Powinieneś się cieszyć z życia, a nie co chwile tak smęcisz, że nie da się tego słuchać. No ale jak nie, to nie ja idę.-Powiedział opierając się o drzwi i chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju.
Z samego rana Ron postanowił jeszcze coś powtórzyć, ponieważ większość osób jeszcze spała przez co panowała nieprzenikniona cisza i wreszcie mógł się skupić.
Gdy przyszła godzina egzaminu, zszedł na dół i jeszcze zanim wszedł do sali w której miał odbyć się egzamin, powtarzał formuły zaklęć, choć po przekroczeniu progu zrobiło mu się zimno i w jednej chwili zapomniał wszystkiego, czego się wcześniej nauczył.
Jednak po chwili odzyskał pamięć i może nie całkiem pewny siebie odpowiadał na zadawane pytania i rzucał zaklęcia. Po egzaminie sumującym cały rok nauki czekał go jeszcze tylko jeden sprawdzian-test z eliksirów. Mimo to, że wszyscy zapewniali go, że nie był wcale trudny i że egzaminy z innych przedmiotów były trudniejsze, wciąż był przekonany, że nie jest najlepszy z eliksirów i choćby niewiadomo ile poświęcił na naukę i tak nie będzie w tym doskonały.
**********
Ostatniego dnia akademii ukazały się już wyniki Rona, ku jego zdziwieniu, dostał same dobre oceny szczególnie z eliksirów, ponieważ dostał zadowalający. Tak samo z egzaminem podsumowującym okazało się, że otrzymał maksymalną ilość punktów za każde zaklęcie, wywar, odpowiedź na jakieś pytanie.
Po jego powrocie na peronie czekali na niego Harry, Ginny i reszta jego rodziny.
-Przyszliście specjalnie, żeby mnie przywitać?! Naprawdę nie macie nic innego do roboty?! Dziękuję wam.
-Znam już twoje wyniki.-Oświadczył Harry.
-Ale...skąd ty...
-Muszę znaleźć aurora dlatego jestem informowany o wszystkich wynikach. Muszę przyznać, że wyszło ci świetnie. Jesteś jednym z lepszych kandydatów.
-Ale mówiłeś, że zepsułem początkowe oceny.-Powiedział zdziwiony.
-Tylko tak powiedziałem, żeby cię zmotywować, tak naprawdę jeśli w pierwszym semestrze ma się takie oceny to jest się na bardzo dobrej drodze.
-Wiecie co?-Wtrąciła pani Weasley. Charlie napisał do mnie, żebyśmy wszyscy przyszli jutro do niego na taką kolację rodzinną, żeby uczcić dobre wyniki Rona, myślę, że to dobry pomysł.
-Ja chętnie.
-Ja też.
-My również.
-No to doskonale może wreszcie będzie rodzina w komplecie. Zresztą ciekawa jestem jak Charlie mieszka i czy daje sobie jakoś radę.
-Na pewno mamo.
**********
Wieczorem cała rodzina zebrała się u Charlie'ego.
-Wyśmienite te danie Charlie, nigdy się nie chwaliłeś, że jesteś tak dobrym kucharzem.
-Sam wymyśliłem tą recepturę, ale i tak twoje obiady są lepsze mamo. A jeszcze będzie deser.
-A może pochwal się Ron swoimi wynikami.-Zaproponował Charlie.
-Możliwe, że będę aurorem! Chyba to jest naprawdę coś dla mnie, bo bardzo cieszy mnie myśl, że mam jakieś szanse.
-I to całkiem spore szanse, jesteś w czołówce.
-No to gratuluje!-Powiedział uradowany Charlie.
-A tobie jak idzie?-Zapytał Ron.
-Wiesz zdążyłem się już tutaj zadomowić, dobrze mi tutaj, opieka nad smokami jest bardzo fajną pracą nawet myślałem, żeby odkąd jest to dozwolone mieć jakiegoś na własność i chyba tak właśnie zrobię.
-Czyli przy następnym obiedzie możemy się spodziewać ziejącego ogniem pupilka.-Powiedziała Ginny.
-Nie są takie złe Ginny, ja pracuję ze smokami już bardzo długo i po prostu trzeba je zrozumieć i je pokochać, a one wtedy pokochają ciebie, a w ogóle zamierzam wziąć smoka, który nie ma zdolności ziania ogniem.
-Skoro je kochasz to dobrze może będziesz miał jakieś towarzystwo.-Wtrąciła pani Weasley.
-Bez przesady Roxi czasami też mnie odwiedza, prawda?
-Tak, Charlie ma rację bywam tutaj nawet całkiem często.
Po chwili Charlie rzucił zaklęcie i talerze pełne ciasta spoczęły na stole.
-Smacznego!-Powiedział i wszyscy zaczęli jeść, dopóki dźwięku przeżuwania nie przerwał kaszel krztuszącej się Ginny. Na szczęście po rzuconym przez Harry'ego zaklęciu przestała się dusić, a wypluła coś co zupełnie ją zadziwiło.
-Pierścionek? Ale...ja mam już męża...
-Przepraszam, jak mi głupio to oczywiście nie miało być dla ciebie Ginny, pomyliłem talerze przepraszam cię on miał być... dla Roxi. Powiedział, a wszyscy prócz jego zachwyconej dziewczyny wybuchli śmiechem.
-No tego jeszcze nie było, żeby brat się oświadczał siostrze.
I tak cała rodzina Weasley i Potter spędziła miło czas.
-Nie wierzę, że udało mu się zaliczyć to wszystko w tak krótkim czasie. Jednak jak mu zależy to potrafi.
-Masz racje tak naprawdę Harry powiedział mu, że jego oceny są średnie, żeby go zmotywować, a on sam jest nieźle zdziwiony, bo ponoć szczególnie pierwszy okres jest trudny.
-No tak mam tylko nadzieję, że bycie aurorem nie uderzy mu do głowy, wszyscy wiemy jaki jest Ron, chociaż ostatnio bardzo się zmienił, już sam fakt, że chce zarabiać na swoją rodzinę i na siebie to potwierdza.
***********
Po tygodniu ciężkiej ale owocnej pracy Rona rok szkolny dobiegał już końca. Niektórzy w tym czasie imprezowali w akademiku i cieszyli się, że rozpoczną się wakacje, inni pakowali się i odpoczywali, a tylko jeden jedyny Ron uczył się do ostatniego testu jaki mu pozostał-testu z eliksirów.
-Stary ty jeszcze tu siedzisz! Nie cieszysz się?! Jest koniec roku!-Powiedział jego współlokator wpadając do pokoju.
-Nie, została mi jeszcze jedna ocena.
-Z czego będziesz zdawał?
-A jak myślisz?
-Nie mam pojęcia, jestem kiepski w zgadywaniu.Powiedział opadając na kanapę, ponieważ był lekko pijany i trudno było mu utrzymać równowagę.
-Eliksiry i ogólnej wiedzy.
-Nie martw się ja zdałem ten test na zadowalający. A wiesz, że nie jestem w tym jakiś bardzo dobry.
-Wiem, ale ja jestem słaby w eliksirach.
-Mówię ci dasz radę, a teraz chodź się trochę pobawić, mamy piwo kremowe i ognistą whisky.
-Mówię ci nie powinienem.
-Powinieneś się cieszyć z życia, a nie co chwile tak smęcisz, że nie da się tego słuchać. No ale jak nie, to nie ja idę.-Powiedział opierając się o drzwi i chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju.
Z samego rana Ron postanowił jeszcze coś powtórzyć, ponieważ większość osób jeszcze spała przez co panowała nieprzenikniona cisza i wreszcie mógł się skupić.
Gdy przyszła godzina egzaminu, zszedł na dół i jeszcze zanim wszedł do sali w której miał odbyć się egzamin, powtarzał formuły zaklęć, choć po przekroczeniu progu zrobiło mu się zimno i w jednej chwili zapomniał wszystkiego, czego się wcześniej nauczył.
Jednak po chwili odzyskał pamięć i może nie całkiem pewny siebie odpowiadał na zadawane pytania i rzucał zaklęcia. Po egzaminie sumującym cały rok nauki czekał go jeszcze tylko jeden sprawdzian-test z eliksirów. Mimo to, że wszyscy zapewniali go, że nie był wcale trudny i że egzaminy z innych przedmiotów były trudniejsze, wciąż był przekonany, że nie jest najlepszy z eliksirów i choćby niewiadomo ile poświęcił na naukę i tak nie będzie w tym doskonały.
**********
Ostatniego dnia akademii ukazały się już wyniki Rona, ku jego zdziwieniu, dostał same dobre oceny szczególnie z eliksirów, ponieważ dostał zadowalający. Tak samo z egzaminem podsumowującym okazało się, że otrzymał maksymalną ilość punktów za każde zaklęcie, wywar, odpowiedź na jakieś pytanie.
Po jego powrocie na peronie czekali na niego Harry, Ginny i reszta jego rodziny.
-Przyszliście specjalnie, żeby mnie przywitać?! Naprawdę nie macie nic innego do roboty?! Dziękuję wam.
-Znam już twoje wyniki.-Oświadczył Harry.
-Ale...skąd ty...
-Muszę znaleźć aurora dlatego jestem informowany o wszystkich wynikach. Muszę przyznać, że wyszło ci świetnie. Jesteś jednym z lepszych kandydatów.
-Ale mówiłeś, że zepsułem początkowe oceny.-Powiedział zdziwiony.
-Tylko tak powiedziałem, żeby cię zmotywować, tak naprawdę jeśli w pierwszym semestrze ma się takie oceny to jest się na bardzo dobrej drodze.
-Wiecie co?-Wtrąciła pani Weasley. Charlie napisał do mnie, żebyśmy wszyscy przyszli jutro do niego na taką kolację rodzinną, żeby uczcić dobre wyniki Rona, myślę, że to dobry pomysł.
-Ja chętnie.
-Ja też.
-My również.
-No to doskonale może wreszcie będzie rodzina w komplecie. Zresztą ciekawa jestem jak Charlie mieszka i czy daje sobie jakoś radę.
-Na pewno mamo.
**********
Wieczorem cała rodzina zebrała się u Charlie'ego.
-Wyśmienite te danie Charlie, nigdy się nie chwaliłeś, że jesteś tak dobrym kucharzem.
-Sam wymyśliłem tą recepturę, ale i tak twoje obiady są lepsze mamo. A jeszcze będzie deser.
-A może pochwal się Ron swoimi wynikami.-Zaproponował Charlie.
-Możliwe, że będę aurorem! Chyba to jest naprawdę coś dla mnie, bo bardzo cieszy mnie myśl, że mam jakieś szanse.
-I to całkiem spore szanse, jesteś w czołówce.
-No to gratuluje!-Powiedział uradowany Charlie.
-A tobie jak idzie?-Zapytał Ron.
-Wiesz zdążyłem się już tutaj zadomowić, dobrze mi tutaj, opieka nad smokami jest bardzo fajną pracą nawet myślałem, żeby odkąd jest to dozwolone mieć jakiegoś na własność i chyba tak właśnie zrobię.
-Czyli przy następnym obiedzie możemy się spodziewać ziejącego ogniem pupilka.-Powiedziała Ginny.
-Nie są takie złe Ginny, ja pracuję ze smokami już bardzo długo i po prostu trzeba je zrozumieć i je pokochać, a one wtedy pokochają ciebie, a w ogóle zamierzam wziąć smoka, który nie ma zdolności ziania ogniem.
-Skoro je kochasz to dobrze może będziesz miał jakieś towarzystwo.-Wtrąciła pani Weasley.
-Bez przesady Roxi czasami też mnie odwiedza, prawda?
-Tak, Charlie ma rację bywam tutaj nawet całkiem często.
Po chwili Charlie rzucił zaklęcie i talerze pełne ciasta spoczęły na stole.
-Smacznego!-Powiedział i wszyscy zaczęli jeść, dopóki dźwięku przeżuwania nie przerwał kaszel krztuszącej się Ginny. Na szczęście po rzuconym przez Harry'ego zaklęciu przestała się dusić, a wypluła coś co zupełnie ją zadziwiło.
-Pierścionek? Ale...ja mam już męża...
-Przepraszam, jak mi głupio to oczywiście nie miało być dla ciebie Ginny, pomyliłem talerze przepraszam cię on miał być... dla Roxi. Powiedział, a wszyscy prócz jego zachwyconej dziewczyny wybuchli śmiechem.
-No tego jeszcze nie było, żeby brat się oświadczał siostrze.
I tak cała rodzina Weasley i Potter spędziła miło czas.
Subskrybuj:
Posty (Atom)