Od przyjazdu w Dolinie Godryka znów wszystko wróciło do normy Pani Weasley bardzo ucieszyła się z ich przyjazdu, Ginny jak zwykle chodziła na treningi i za każdym razem, gdy przechodziła oglądała puchar swojej drużyny, a Harry miał wrócić do pracy, chociaż od jego wyjazdu na wakacje wiele miało się zmienić.
-Cześć mamo!-Przywitała się Ginny wchodząc do kuchni.
-O, jesteś już Ginny usiądź i jedz, póki ciepłe.
-Mamo! Jak zwykle już wiele razy mówiłam ci, że sami zrobimy sobie śniadanie.
-Ale dopiero co wczoraj wróciliście, na pewno jesteście zmęczeni.
-A przyszły już proroki?
-Tak, proszę.-Powiedziała podając jej gazetę. Zobacz drugą stronę Robards awansuje.
-Awansuje? Przecież on jest szefem biura aurorów tam gdzie pracuje Harry.
-No tak, pewnie będzie miał nowego szefa.
-Racja, muszę już iść, cześć mamo!
-Do zobaczenia kochanie.
**************
Harry jak zwykle wszedł do windy razem z innymi znanymi mu aurorami i wcisnął guzik, a żelazne kraty zasunęły się z łoskotem.
-Cześć Potter jak urlop?
-Dobrze, a co u was, mieliście dużo roboty?
-Nie, w zasadzie nie działo się prawie nic oprócz tego awansu.
-Kto awansował?
-Nie udawaj, że nie wiesz. Nie czytałeś dzisiaj proroka?
-Nie tak się składa, że jakoś zapomniałem, ale powiecie mi wreszcie kto awansował.
-No oczywiście, że Robards awansował.
-No, ale kto teraz będzie...
-Tak też nas to zastanawia, ale wiemy tylko tyle, że do końca tego tygodnia naszym szefem jest Robards, a potem ktoś, kto będzie się do tego nadawał.
-Ja myślę, że powinien być to jakiś młodszy auror.
-Nie, raczej powinien być doświadczony.
-Może być młody i doświadczony.-Dyskutowali między sobą Laughter i Dawlish.
-O, już jesteśmy.-Przerwał im Harry i wysiadł z windy.
-Ja jadę dalej mam coś do załatwienia. Powodzenia.
Po dwóch godzinach miała odbyć się konferencja przy której miał być aurorzy, sam minister i wszystkie wyróżnione przez niego osoby.
-Jak myślicie kogo wybiorą.
-Przecież dzisiaj jeszcze nikogo nie wybierają.
-Ale Kingsley chce kogoś wyróżnić.
Jak pewnie wszyscy już wiedzą będziemy potrzebowali nowej osoby na stanowisko szefa biura aurorów, ale chciałbym wam powiedzieć, że eliminacje nie odbędą się w taki sam sposób jak przez ubiegłe lata. Tak więc daję wam szansę jeżeli uważacie, że nadajecie się na to stanowisko możecie przyjść choćby wszyscy, tak więc przypominam, aby stawić się w ten piątek o siódmej rano.
Podczas reszty konferencji przedstawił jeszcze kilka ważnych osobistości, które miały ich oceniać w przyszły piątek i na tym cała konferencja się zakończyła.
-Potter czy mógłbym cię prosić na chwilę do mojego gabinetu?-Zaczepił go po zebraniu Kingsley.
-Tak, ale o co chodzi?
-Zaraz o wszystkim się dowiesz.-Powiedział i szeroko otworzył przed nim drzwi swojego gabinetu i gestem zaprosił go do środka.
-Chciałem ci coś zaproponować, ale to będzie bardzo ważna decyzja, więc chcę żebyś dobrze to przemyślał. To może przejdę do rzeczy uważam, że bardzo dużo wiesz na temat bycia aurorem i dużo wiesz o zwalczaniu zła mimo tego, że jesteś jeszcze bardzo młody. Dlatego moim zdaniem nadajesz się na szefa biura aurorów i wiem, że to jest trudna funkcja, ale wiem, że ty jej podołasz i intuicja podpowiada mi, że jesteś dobrym do tego kandydatem.
-Ale...ja nie dam rady to jest przecież poważna funkcja. Nie lepiej będzie wziąć kogoś...starszego i bardziej doświadczonego?
-Harry dobrze wiesz, że chyba nikt nie był przez całe życie tak zastraszany i doświadczyłeś wiele zła, a mimo tego poradziłeś sobie z tym wszystkim, uratowałeś wielu czarodziejów zresztą mugoli też, wiesz co robić w nagłej sytuacji nadal uważasz, że nie mam podstaw. Uwierz mi, że ja naprawdę bardzo długo nad tym myślałem. A jeśli tobie, by się coś nie udało to odpowiedzialność ponosiłbym po części ja, więc myślisz, że bezpodstawnie zaproponowałbym to stanowisko komukolwiek.
-Tak wiem, ale ja nie wiem czy jestem gotowy na to, żeby zarządzać całą kwaterą biura aurorów po prostu nie wiem czy to nie za wiele jak na mnie.
-Właśnie dlatego chcę żebyś to dobrze przemyślał, ale chcę żebyś wiedział, że taka okazja może się tak szybko nie powtórzyć, a ja naprawdę wierzę, że ci się uda i mam tu na myśli sprawy czysto zawodowe.
-Rozumiem dziękuję za tą propozycje, ale jeszcze nie jestem pewien.
-Dobrze, a więc to tyle możesz już wracać do swoich obowiązków. A po tych słowach Harry poszedł do swojego gabinetu i załatwiał jakieś papiery tak jak zwykle.
*************
-O, cześć Ron, ty dzisiaj tak wcześnie?
-No, niestety...bo widzisz mi tak naprawdę ta praca niezbyt wychodziła i cały czas wstawiał się za mną taki mój przyjaciel z pracy, ale dzisiaj nie pozwoliłem na to, żeby go wywalili, bo on naprawdę się na tym znał i opowiedziałem im o wszystkim, że to tak naprawdę moja wina i były to już ostatnie moje słowa w tej pracy.
-Ale na pewno nic nie dało się już zrobić?
-Niestety nie, ale teraz żałuję, że opowiedziałem im o tym, że mnie krył, bo Evan też może mieć przeze mnie kłopoty.
-A Hermiona o tym wie?
-No...wiem, że powinienem jej powiedzieć, ale... nie mogłem.
-Ron, ale ona będzie jeszcze bardziej zdenerwowana, że o niczym jej nie powiedziałeś a przecież ona na pewno się dowie.
-Tylko kiedy ja jej mam o tym powiedzieć?!
-Najlepiej jak najszybciej.
-No dobrze.
-Ale wciąż nie rozumiem jednego, dlaczego ty sam wcześniej nie zwolniłeś się z tej pracy skoro dobrze wiedziałeś, że sobie nie poradzisz.
-Nie, bo w sumie na początku dosyć dobrze mi szło, ale potem wszystko się popsuło tyle, że Hermiona była taka zadowolona, że pracuję w Gringocie, że po prostu nie umiałem. Zresztą nie wiem co ja teraz zrobię i tak na najniższym stanowisku nie zarabiałem wiele, a co teraz będzie tylko Hermiona będzie zarabiać...Co ze mnie za ojciec i mąż...-Powiedział i schował twarz w dłoniach.
-Nie martw się Ron ja i Harry wam pomożemy, zobaczysz jeszcze znajdziesz jakąś dobrą pracę, musisz tylko wiedzieć w czym jesteś dobry i ciężko pracować na swój sukces.
-Tak wiem Ginny, ale ja naprawdę nie mogę prosić ciebie i Harry'ego o pomoc muszę w końcu stać się samodzielny no i dziękuję za rady.
-Ja i Harry dajemy sobie świetnie radę zresztą za te mistrzostwa mamy jeszcze więcej pieniędzy więc jutro w swojej rodzinnej skrytce będziesz miał sto galeonów powinno jak narazie starczyć.
-Ginny kocham cię siostrzyczko, naprawdę oddam ci całą kwotę co do knuta. Dziękuję ci za wszystko.
-Od tego jest rodzina no i powodzenia.
-Jeszcze raz wielkie dzięki część.-Wyszedł i deportował się.
Gdy Harry skończył już pracę deportował się prosto do domu.
-Już jestem!-Krzyknął wgłąb domu, ale nic nie usłyszał. Dopiero po chwili ze swojego pokoju wyszła pani Weasley.
-No jesteś wreszcie! Jak tam w pracy?
-W porządku tylko, że mam dosyć trudną decyzję do podjęcia, no i jestem zmęczony.
-Ależ oczywiście kolacja już gotowa.
-Dziękuję, a tak a propos to odbudowa nory idzie bardzo dobrze i już niedługo znowu wszystko wróci do normy.
-Och, to wspaniale nie chce nadużywać waszej gościnności.
-Jak to ,,nadużywać" mama się mną opiekowała kiedy nie miałem nikogo wasza rodzina jest naprawdę wspaniała.
-No już dobrze lepiej jedz.
-A w ogóle gdzie Ginny?
-Wróciła zmęczona z treningu chyba śpi w salonie.
-Ja też się chyba położę.
-A o czym mówiłeś, że masz jakąś ważną decyzję do podjęcia.
-Och...nieważne.
-Rozumiem, jeśli nie chcesz mi o tym mówić, to nie mów. Dobrze pamiętam jak ja byłam może trochę młodsza od ciebie i miałam swoją najlepszą przyjaciółkę której zawsze ufałam.No, ale w zasadzie nie wiem po co ci to mówię i tak cię to pewnie nie interesuje.
-Nie, wręcz przeciwnie proszę opowiadać dalej.
-No więc ufałam zawsze tylko jej, ale potem wyjechałam i bardzo długo utrzymywałyśmy kontakt, ale ona...zaginęła w jednej z tych bitw parę lat temu. Od tamtej chwili nigdy już jej nie zobaczyłam. Nie wiem nawet czy żyje...
-Może warto byłoby zapytać w ministerstwie o tą kobietę, może wiedzą coś więcej.
-Jeśli by żyła to pewnie dałaby jakiś znak.
-Harry już jesteś.-Powiedziała Ginny trochę zaspanym głosem przytulając go.
-Muszę ci o czymś opowiedzieć.-Powiedział i poszli do sypialni.
-No więc opowiadaj.
-Kingsley zaproponował mi żebym to ja został szefem biura aurorów.
-To świetnie! Gratuluje!
-Tyle, że ja chyba się nie nadaję...
-Dlaczego? Wydaje mi się, że masz wszystkie predyspozycje do tego.
-Mówisz tak, bo mnie kochasz.
-No to prawda...kocham cię, ale naprawdę mówię całkiem szczerze. Dobrze zarządzasz grupą,jesteś szybki, wiesz co zrobić w danej sytuacji i ogólnie potrafisz myśleć wprzód i wiele przeżyłeś...niestety.
-Dokładnie to samo powiedział mi Kingsley.
-No widzisz, czyli jednak mam rację.
-Zresztą ja też ci muszę o czymś opowiedzieć. Dzisiaj był tu Ron zresztą bardzo prosił mnie o to żebym się z nim spotkała więc zgodziłam się i on mi o wszystkim opowiedział. Powiedział, że stracił pracę i tak naprawdę to wcale nie było zajęcie dla niego. I na dodatek nadal nie powiedział nic Hermionie, bo boi się jej reakcji. Wyobrażasz sobie.
-A mówił, że mu tak dobrze idzie. I co ma już pomysł gdzie chciałby pracować?
-Nic mi na ten temat nie mówił więc chyba jeszcze o tym nie myślał. Wydaje mi się, że oni znowu się pokłócą...przecież Hermiona na pewno się wkurzy, że Ron nic jej nie powiedział a to kłamstwo i tak ujrzy światło dzienne.
-No tak masz racje. Ale Ginny naprawdę myślisz, że nadaję się do tego, bo...wiem, że to głupie, ale coś podpowiada mi, że powinienem wziąć tę posadę.
-Naprawdę moim zdaniem świetnie się nadajesz, a jeśli się nie zgodzisz i nie spróbujesz to potem może będziesz żałował.
-Sam już nie wiem co o tym myśleć.
-To nie myśl.-Powiedziała i pocałowała go.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
poniedziałek, 21 marca 2016
niedziela, 6 marca 2016
31.Nietypowe spotkanie
W końcu, gdy Harry'emu udało się załatwić urlop Harry, Ginny, Ron i Hermiona żegnali się z panią Weasley i byli już o krok od wyjazdu do Grecji.
-Kiedy wrócicie?
-Za dwa tygodnie.
-Co ja będę tutaj robić...no w każdym razie dobrze, że przynajmniej mam Teddy'ego.
-No właśnie my z Ronem bardzo przepraszamy za kłopot...
-Och, nie wygłupiaj się Hermiono żaden kłopot w końcu to mój wnuk.
-No dobrze jeszcze raz dziękujemy
-Tylko błagam, uważajcie na siebie.-Przestrzegła ich Molly.
-Nie martw się mamo zresztą, co nam się może stać? Jedziemy z aurorem.-Powiedziała Ginny przytulając się do Harry'ego.
-Tak, obiecuję, że będę ich pilnował.
-Nie musisz mi tego obiecywać Harry, ty od zawsze pilnowałeś naszą rodzinę, gdyby nie ty, połowy z nas już by tutaj nie było, to ogromne szczęście, że Ron spotkał cię wtedy w przedziale.
-To ja miałem szczęście, że was wtedy spotkałem tyle dla mnie robicie...
-A no i jeszcze jedno Ron masz nie dotykać żadnych ostrych, mugolskich przedmiotów.
-A dlaczego akurat mi to mówisz?!
-Bo to zawsze tobie przydarzają się takie rzeczy, a do mugolskich przedmiotów nie można mieć zaufania.
-Nie jestem już dzieckiem mamo...Poczekam na zewnątrz.-Burknął obrażony i wyszedł.
-W takim razie...do zobaczenia kochani i dziękuję za książki Hermiono.
-Nie ma za co.
-Narazie mamo.
-Do widzenia pani Weasley.
Pożegnali się, wyszli i deportowali się na miejsce.
Po kilkudziesięciu minutach siedzieli już na plaży dziewczyny leżały na kocu i się opalały (Na dodatek Hermiona czytała książkę), a Harry uczył Rona grać w mugolską siatkówkę.
-Cieszę się, że wreszcie wyjechaliśmy i jesteśmy tutaj wszyscy razem.
-Ja też, ale naprawdę Harry mugole grają tylko jedną piłką no i nie ma pętli bez sensu.
-Tak, Ron gra się tylko jedną piłką, ale ja też o wiele bardziej wolę quidditcha.
-Ja też, ale zawsze mogę się czegoś nauczyć.-Powiedziała Ginny.
-Dołączysz do nas Hermiona?-Zapytał Ron.
-Tak, tylko skończę te stronę.-Powiedziała i po chwili do nich doszła.
Po ćwiczeniach i wytłumaczeniu przez Harry'ego i Hermionę zasad gry podzielili się. Po jednej stronie była Hermiona i Ginny, a po drugiej Harry i Ron.
Gdy już zmęczyła ich gra postanowili spakować wszystkie swoje rzeczy i wyjść na miasto.
-Ale jestem zmęczona a wy.
-No ja też, ale wciąż wolę książki.
-No tak Hermiona ty się nigdy nie zmienisz.-Powiedział Ron.-...I bardzo dobrze.
-Ciekawe co u Teddy'ego.
-Z mamą na pewno jest szczęśliwy.
-Harry wszystko w porządku?
-Tak, ale dlaczego pytasz?
-Bo jakoś się nie odzywasz, coś się stało?
-Nie nic tylko wydawało mi się, że...w zasadzie to chyba Dean Thomas.
-No racja Harry to on. Chodźmy z nim pogadać ciekawy jestem co u niego.
-Ron ma racje idziecie?-Zapytała Ginny.
-To dobry pomysł dawno go nie widziałam.-Wtrąciła Hermiona.
No to idziemy chodź z nami Harry będziesz tu tak stał?
-Cześć Dean co u ciebie.
-Nie wierzę Ron, Harry, Hermiona i Ginny wy tutaj?-Miło was widzieć, a ty świetnie wyglądasz Ginny
-Dzięki.
-Ale co wy tu robicie?
-Jesteśmy tu na wakacjach ty też tu przyjechałeś odpocząć?-Zapytał Ron.
-Nie, mieszkam tutaj, bo tu jest moja rodzina.
-To fajnie, a w zasadzie co tutaj robisz?
-Zajmuję się eskortą różnych magicznych roślin i zwierząt.
-To ciekawa praca. Zazdroszczę ci, że tu mieszkasz, tu jest tak ładnie.-Powiedziała Ginny.
-Zawsze możecie wpadać.
-Dzięki, ale jednak wolę zostać u siebie, idziecie już?-Wtrącił nerwowo Harry.
-Dlaczego tak ci się dzisiaj śpieszy Harry? Zostań z nami jeszcze chwilę.-Poprosiła Ginny.
-No dobra zostanę jeszcze z wami.-Ale reszty zdanie nie powiedział już na głos: ...Ale zostanę tu tylko dlatego, bo ty tak chcesz Ginny.
-A co u ciebie Harry?-Zapytał w końcu Dean.
-Bardzo dobrze pracuję w ministerstwie i mieszkam razem z Ginny w Dolinie Godryka.
-To naprawdę nieźle ja tam jestem sam, ale jakoś sobie radze no i rodzice mi pomagają.
-Dobra nie wiem jak wy, ale ja już idę.-Powiedział Harry już bardzo zdenerwowany.
Zaczekaj!-Zawołała Ginny.
-Ginny zostań, ja z nim pogadam.- Powiedział Ron.
-Stary o co ci chodzi?
-Nie widzisz naprawdę uważasz, że wszystko jest w porządku?!-Powiedział z wyrzutem, bo liczył na poparcie ze strony Rona.
-...Już chyba wiem co tu się kroi. Ty jesteś...zazdrosny nie wierzę. Nie myślałem, że kiedykolwiek dożyję dnia w którym ty będziesz się zachowywał tak głupio jak ja.
-Ja wcale nie jestem...-Nie skończył, bo Ron mu przerwał.
-Skoro ,,nie jesteś zazdrosny" to w takim razie co cię tak zdenerwowało? No przyznaj, że jesteś zazdrosny o Ginny i nie ma tematu.
-Wkurza mnie wszystko co on mówi jaki on to jest biedny, żyje na garnuszku rodziców...on się chce po prostu przypodobać! Albo widziałeś jak on ją długo przytulał to też mi się nie podoba.
-Czyli po prostu jesteś zazdrosny.-Powiedział Ron wzdychając.-Harry naprawdę zazdrość to nic dobrego, a Ginny by cię nigdy nie zdradziła, dowodem na to jest choćby to, że nie odeszła od ciebie, gdy byłeś w trudnej sytuacji.
-No tak, ale...
-Posłuchaj mnie Harry może i Ginny go lubi, ale na pewno go nie kocha, ona kocha ciebie i nie przejmuj się Dean'em. A teraz uspokoiłeś się już? Możemy wracać?
-Czy ja wiem mam go już dosyć...
-Ginny może ty z nim pogadaj.-Powiedział, gdy do niej podszedł.
-O co chodzi Harry? Nie poznaje cię!
-Sam już nie wiem...Ron ma chyba racje ja...chyba naprawdę jestem zazdrosny.
-O mnie?! Dlaczego, że niby ja i Dean?! W życiu no błagam cię z nim nawet nie mam o czym rozmawiać po prostu dawno go nie widziałem. Nie ufasz mi?
-Ja ci ufam po prostu nie ufam jemu.
-No proszę cię naprawdę uważasz, że mogłabym...Zresztą myślisz, że naprawdę masz powód do zazdrości?
-Cóż był twoim chłopakiem...
-Tak na serio, to chodziło mi tylko o to, żeby zabić samotność i wzbudzić właśnie twoją zazdrość to na TOBIE mi zależało i zależy. Zresztą z Dean'em już dawno mnie nic nie łączy, na dodatek zawsze był chyba tylko znajomym i lubię go, ale lubić a kochać to zupełnie co innego.
-W sumie masz racje przepraszam cię za tą całą scenę zrobiłem tylko z siebie...
-...Rona?-Dokończyła ze śmiechem.-A jeśli dalej potrzebujesz dowodów...to dowód jeden.-Musnęła jego wargi.-I dowód dwa-Pocałowała go namiętnie, a po tej dosyć długiej chwili dodała.-Teraz już nie masz wątpliwości?
-Absolutnie nie.-Szepnął.
-Kiedy wrócicie?
-Za dwa tygodnie.
-Co ja będę tutaj robić...no w każdym razie dobrze, że przynajmniej mam Teddy'ego.
-No właśnie my z Ronem bardzo przepraszamy za kłopot...
-Och, nie wygłupiaj się Hermiono żaden kłopot w końcu to mój wnuk.
-No dobrze jeszcze raz dziękujemy
-Tylko błagam, uważajcie na siebie.-Przestrzegła ich Molly.
-Nie martw się mamo zresztą, co nam się może stać? Jedziemy z aurorem.-Powiedziała Ginny przytulając się do Harry'ego.
-Tak, obiecuję, że będę ich pilnował.
-Nie musisz mi tego obiecywać Harry, ty od zawsze pilnowałeś naszą rodzinę, gdyby nie ty, połowy z nas już by tutaj nie było, to ogromne szczęście, że Ron spotkał cię wtedy w przedziale.
-To ja miałem szczęście, że was wtedy spotkałem tyle dla mnie robicie...
-A no i jeszcze jedno Ron masz nie dotykać żadnych ostrych, mugolskich przedmiotów.
-A dlaczego akurat mi to mówisz?!
-Bo to zawsze tobie przydarzają się takie rzeczy, a do mugolskich przedmiotów nie można mieć zaufania.
-Nie jestem już dzieckiem mamo...Poczekam na zewnątrz.-Burknął obrażony i wyszedł.
-W takim razie...do zobaczenia kochani i dziękuję za książki Hermiono.
-Nie ma za co.
-Narazie mamo.
-Do widzenia pani Weasley.
Pożegnali się, wyszli i deportowali się na miejsce.
Po kilkudziesięciu minutach siedzieli już na plaży dziewczyny leżały na kocu i się opalały (Na dodatek Hermiona czytała książkę), a Harry uczył Rona grać w mugolską siatkówkę.
-Cieszę się, że wreszcie wyjechaliśmy i jesteśmy tutaj wszyscy razem.
-Ja też, ale naprawdę Harry mugole grają tylko jedną piłką no i nie ma pętli bez sensu.
-Tak, Ron gra się tylko jedną piłką, ale ja też o wiele bardziej wolę quidditcha.
-Ja też, ale zawsze mogę się czegoś nauczyć.-Powiedziała Ginny.
-Dołączysz do nas Hermiona?-Zapytał Ron.
-Tak, tylko skończę te stronę.-Powiedziała i po chwili do nich doszła.
Po ćwiczeniach i wytłumaczeniu przez Harry'ego i Hermionę zasad gry podzielili się. Po jednej stronie była Hermiona i Ginny, a po drugiej Harry i Ron.
Gdy już zmęczyła ich gra postanowili spakować wszystkie swoje rzeczy i wyjść na miasto.
-Ale jestem zmęczona a wy.
-No ja też, ale wciąż wolę książki.
-No tak Hermiona ty się nigdy nie zmienisz.-Powiedział Ron.-...I bardzo dobrze.
-Ciekawe co u Teddy'ego.
-Z mamą na pewno jest szczęśliwy.
-Harry wszystko w porządku?
-Tak, ale dlaczego pytasz?
-Bo jakoś się nie odzywasz, coś się stało?
-Nie nic tylko wydawało mi się, że...w zasadzie to chyba Dean Thomas.
-No racja Harry to on. Chodźmy z nim pogadać ciekawy jestem co u niego.
-Ron ma racje idziecie?-Zapytała Ginny.
-To dobry pomysł dawno go nie widziałam.-Wtrąciła Hermiona.
No to idziemy chodź z nami Harry będziesz tu tak stał?
-Cześć Dean co u ciebie.
-Nie wierzę Ron, Harry, Hermiona i Ginny wy tutaj?-Miło was widzieć, a ty świetnie wyglądasz Ginny
-Dzięki.
-Ale co wy tu robicie?
-Jesteśmy tu na wakacjach ty też tu przyjechałeś odpocząć?-Zapytał Ron.
-Nie, mieszkam tutaj, bo tu jest moja rodzina.
-To fajnie, a w zasadzie co tutaj robisz?
-Zajmuję się eskortą różnych magicznych roślin i zwierząt.
-To ciekawa praca. Zazdroszczę ci, że tu mieszkasz, tu jest tak ładnie.-Powiedziała Ginny.
-Zawsze możecie wpadać.
-Dzięki, ale jednak wolę zostać u siebie, idziecie już?-Wtrącił nerwowo Harry.
-Dlaczego tak ci się dzisiaj śpieszy Harry? Zostań z nami jeszcze chwilę.-Poprosiła Ginny.
-No dobra zostanę jeszcze z wami.-Ale reszty zdanie nie powiedział już na głos: ...Ale zostanę tu tylko dlatego, bo ty tak chcesz Ginny.
-A co u ciebie Harry?-Zapytał w końcu Dean.
-Bardzo dobrze pracuję w ministerstwie i mieszkam razem z Ginny w Dolinie Godryka.
-To naprawdę nieźle ja tam jestem sam, ale jakoś sobie radze no i rodzice mi pomagają.
-Dobra nie wiem jak wy, ale ja już idę.-Powiedział Harry już bardzo zdenerwowany.
Zaczekaj!-Zawołała Ginny.
-Ginny zostań, ja z nim pogadam.- Powiedział Ron.
-Stary o co ci chodzi?
-Nie widzisz naprawdę uważasz, że wszystko jest w porządku?!-Powiedział z wyrzutem, bo liczył na poparcie ze strony Rona.
-...Już chyba wiem co tu się kroi. Ty jesteś...zazdrosny nie wierzę. Nie myślałem, że kiedykolwiek dożyję dnia w którym ty będziesz się zachowywał tak głupio jak ja.
-Ja wcale nie jestem...-Nie skończył, bo Ron mu przerwał.
-Skoro ,,nie jesteś zazdrosny" to w takim razie co cię tak zdenerwowało? No przyznaj, że jesteś zazdrosny o Ginny i nie ma tematu.
-Wkurza mnie wszystko co on mówi jaki on to jest biedny, żyje na garnuszku rodziców...on się chce po prostu przypodobać! Albo widziałeś jak on ją długo przytulał to też mi się nie podoba.
-Czyli po prostu jesteś zazdrosny.-Powiedział Ron wzdychając.-Harry naprawdę zazdrość to nic dobrego, a Ginny by cię nigdy nie zdradziła, dowodem na to jest choćby to, że nie odeszła od ciebie, gdy byłeś w trudnej sytuacji.
-No tak, ale...
-Posłuchaj mnie Harry może i Ginny go lubi, ale na pewno go nie kocha, ona kocha ciebie i nie przejmuj się Dean'em. A teraz uspokoiłeś się już? Możemy wracać?
-Czy ja wiem mam go już dosyć...
-Ginny może ty z nim pogadaj.-Powiedział, gdy do niej podszedł.
-O co chodzi Harry? Nie poznaje cię!
-Sam już nie wiem...Ron ma chyba racje ja...chyba naprawdę jestem zazdrosny.
-O mnie?! Dlaczego, że niby ja i Dean?! W życiu no błagam cię z nim nawet nie mam o czym rozmawiać po prostu dawno go nie widziałem. Nie ufasz mi?
-Ja ci ufam po prostu nie ufam jemu.
-No proszę cię naprawdę uważasz, że mogłabym...Zresztą myślisz, że naprawdę masz powód do zazdrości?
-Cóż był twoim chłopakiem...
-Tak na serio, to chodziło mi tylko o to, żeby zabić samotność i wzbudzić właśnie twoją zazdrość to na TOBIE mi zależało i zależy. Zresztą z Dean'em już dawno mnie nic nie łączy, na dodatek zawsze był chyba tylko znajomym i lubię go, ale lubić a kochać to zupełnie co innego.
-W sumie masz racje przepraszam cię za tą całą scenę zrobiłem tylko z siebie...
-...Rona?-Dokończyła ze śmiechem.-A jeśli dalej potrzebujesz dowodów...to dowód jeden.-Musnęła jego wargi.-I dowód dwa-Pocałowała go namiętnie, a po tej dosyć długiej chwili dodała.-Teraz już nie masz wątpliwości?
-Absolutnie nie.-Szepnął.
Subskrybuj:
Posty (Atom)