Translate

poniedziałek, 21 marca 2016

32.Pocieszenie i gratulacje

Od przyjazdu w Dolinie Godryka znów wszystko wróciło do normy Pani Weasley bardzo ucieszyła się z ich przyjazdu, Ginny jak zwykle chodziła na treningi i za każdym razem, gdy przechodziła oglądała puchar swojej drużyny, a Harry miał wrócić do pracy, chociaż od jego wyjazdu na wakacje wiele miało się zmienić.
-Cześć mamo!-Przywitała się Ginny wchodząc do kuchni.
-O, jesteś już Ginny usiądź i jedz, póki ciepłe.
-Mamo! Jak zwykle już wiele razy mówiłam ci, że sami zrobimy sobie śniadanie.
-Ale dopiero co wczoraj wróciliście, na pewno jesteście zmęczeni.
-A przyszły już proroki?
-Tak, proszę.-Powiedziała podając jej gazetę. Zobacz drugą stronę Robards awansuje.
-Awansuje? Przecież on jest szefem biura aurorów tam gdzie pracuje Harry.
-No tak, pewnie będzie miał nowego szefa.
-Racja, muszę już iść, cześć mamo!
-Do zobaczenia kochanie.
**************

Harry jak zwykle wszedł do windy razem z innymi znanymi mu aurorami i wcisnął guzik, a żelazne kraty zasunęły się z łoskotem.
-Cześć Potter jak urlop?
-Dobrze, a co u was, mieliście dużo roboty?
-Nie, w zasadzie nie działo się prawie nic oprócz tego awansu.
-Kto awansował?
-Nie udawaj, że nie wiesz. Nie czytałeś dzisiaj proroka?
-Nie tak się składa, że jakoś zapomniałem, ale powiecie mi wreszcie kto awansował.
-No oczywiście, że Robards awansował.
-No, ale kto teraz będzie...
-Tak też nas to zastanawia, ale wiemy tylko tyle, że do końca tego tygodnia naszym szefem jest Robards, a potem ktoś, kto będzie się do tego nadawał.
-Ja myślę, że powinien być to jakiś młodszy auror.
-Nie, raczej powinien być doświadczony.
-Może być młody i doświadczony.-Dyskutowali między sobą Laughter i Dawlish.
-O, już jesteśmy.-Przerwał im Harry i wysiadł z windy.
-Ja jadę dalej mam coś do załatwienia. Powodzenia.

Po dwóch godzinach miała odbyć się konferencja przy której miał być aurorzy, sam minister i wszystkie wyróżnione przez niego osoby.

-Jak myślicie kogo wybiorą.
-Przecież dzisiaj jeszcze nikogo nie wybierają.
-Ale Kingsley chce kogoś wyróżnić.

Jak pewnie wszyscy już wiedzą będziemy potrzebowali nowej osoby na stanowisko szefa biura aurorów, ale chciałbym wam powiedzieć, że eliminacje nie odbędą się w taki sam sposób jak przez ubiegłe lata. Tak więc daję wam szansę jeżeli uważacie, że nadajecie się na to stanowisko możecie przyjść choćby wszyscy, tak więc przypominam, aby stawić się w ten piątek o siódmej rano.

Podczas reszty konferencji przedstawił jeszcze kilka ważnych osobistości, które miały ich oceniać w przyszły piątek i na tym cała konferencja się zakończyła.

-Potter czy mógłbym cię prosić na chwilę do mojego gabinetu?-Zaczepił go po zebraniu Kingsley.
-Tak, ale o co chodzi?
-Zaraz o wszystkim się dowiesz.-Powiedział i szeroko otworzył przed nim drzwi swojego gabinetu i gestem zaprosił go do środka.
-Chciałem ci coś zaproponować, ale to będzie bardzo ważna decyzja, więc chcę żebyś dobrze to przemyślał. To może przejdę do rzeczy uważam, że bardzo dużo wiesz na temat bycia aurorem i dużo wiesz o zwalczaniu zła mimo tego, że jesteś jeszcze bardzo młody. Dlatego moim zdaniem nadajesz się na szefa biura aurorów i wiem, że to jest trudna funkcja, ale wiem, że ty jej podołasz i intuicja podpowiada mi, że jesteś dobrym do tego kandydatem.
-Ale...ja nie dam rady to jest przecież poważna funkcja. Nie lepiej będzie wziąć kogoś...starszego i bardziej doświadczonego?
-Harry dobrze wiesz, że chyba nikt nie był przez całe życie tak zastraszany i doświadczyłeś wiele zła, a mimo tego poradziłeś sobie z tym wszystkim, uratowałeś wielu czarodziejów zresztą mugoli też, wiesz co robić w nagłej sytuacji nadal uważasz, że nie mam podstaw. Uwierz mi, że ja naprawdę bardzo długo nad tym myślałem. A jeśli tobie, by się coś nie udało to odpowiedzialność ponosiłbym po części ja, więc myślisz, że bezpodstawnie zaproponowałbym to stanowisko komukolwiek.
-Tak wiem, ale ja nie wiem czy jestem gotowy na to, żeby zarządzać całą kwaterą biura aurorów po prostu nie wiem czy to nie za wiele jak na mnie.
-Właśnie dlatego chcę żebyś to dobrze przemyślał, ale chcę żebyś wiedział, że taka okazja może się tak szybko nie powtórzyć, a ja naprawdę wierzę, że ci się uda i mam tu na myśli sprawy czysto zawodowe.
-Rozumiem dziękuję za tą propozycje, ale jeszcze nie jestem pewien.
-Dobrze, a więc to tyle możesz już wracać do swoich obowiązków. A po tych słowach Harry poszedł do swojego gabinetu i załatwiał jakieś papiery tak jak zwykle.
*************
-O, cześć Ron, ty dzisiaj tak wcześnie?
-No, niestety...bo widzisz mi tak naprawdę ta praca niezbyt wychodziła i cały czas wstawiał się za mną taki mój przyjaciel z pracy, ale dzisiaj nie pozwoliłem na to, żeby go wywalili, bo on naprawdę się na tym znał i opowiedziałem im o wszystkim, że to tak naprawdę moja wina i były to już ostatnie moje słowa w tej pracy.
-Ale na pewno nic nie dało się już zrobić?
-Niestety nie, ale teraz żałuję, że opowiedziałem im o tym, że mnie krył, bo Evan też może mieć przeze mnie kłopoty.
-A Hermiona o tym wie?
-No...wiem, że powinienem jej powiedzieć, ale... nie mogłem.
-Ron, ale ona będzie jeszcze bardziej zdenerwowana, że o niczym jej nie powiedziałeś a przecież ona na pewno się dowie.
-Tylko kiedy ja jej mam o tym powiedzieć?!
-Najlepiej jak najszybciej.
-No dobrze.
-Ale wciąż nie rozumiem jednego, dlaczego ty sam wcześniej nie zwolniłeś się z tej pracy skoro dobrze wiedziałeś, że sobie nie poradzisz.
-Nie, bo w sumie na początku dosyć dobrze mi szło, ale potem wszystko się popsuło tyle, że Hermiona była taka zadowolona, że pracuję w Gringocie, że po prostu nie umiałem. Zresztą nie wiem co ja teraz zrobię i tak na najniższym stanowisku nie zarabiałem wiele, a co teraz będzie tylko Hermiona będzie zarabiać...Co ze mnie za ojciec i mąż...-Powiedział i schował twarz w dłoniach.
-Nie martw się Ron ja i Harry wam pomożemy, zobaczysz jeszcze znajdziesz jakąś dobrą pracę, musisz tylko wiedzieć w czym jesteś dobry i ciężko pracować na swój sukces.
-Tak wiem Ginny, ale ja naprawdę nie mogę prosić ciebie i Harry'ego o pomoc muszę w końcu stać się samodzielny no i dziękuję za rady.
-Ja i Harry dajemy sobie świetnie radę zresztą za te mistrzostwa mamy jeszcze więcej pieniędzy więc jutro w swojej rodzinnej skrytce będziesz miał sto galeonów powinno jak narazie starczyć.
-Ginny kocham cię siostrzyczko, naprawdę oddam ci całą kwotę co do knuta. Dziękuję ci za wszystko.
-Od tego jest rodzina no i powodzenia.
-Jeszcze raz wielkie dzięki część.-Wyszedł i deportował się.
Gdy Harry skończył już pracę deportował się prosto do domu.
-Już jestem!-Krzyknął wgłąb domu, ale nic nie usłyszał. Dopiero po chwili ze swojego pokoju wyszła pani Weasley.
-No jesteś wreszcie! Jak tam w pracy?
-W porządku tylko, że mam dosyć trudną decyzję do podjęcia, no i jestem zmęczony.
-Ależ oczywiście kolacja już gotowa.
-Dziękuję, a tak a propos to odbudowa nory idzie bardzo dobrze i już niedługo znowu wszystko wróci do normy.
-Och, to wspaniale nie chce nadużywać waszej gościnności.
-Jak to ,,nadużywać" mama się mną opiekowała kiedy nie miałem nikogo wasza rodzina jest naprawdę wspaniała.
-No już dobrze lepiej jedz.
-A w ogóle gdzie Ginny?
-Wróciła zmęczona z treningu chyba śpi w salonie.
-Ja też się chyba położę.
-A o czym mówiłeś, że masz jakąś ważną decyzję do podjęcia.
-Och...nieważne.
-Rozumiem, jeśli nie chcesz mi o tym mówić, to nie mów. Dobrze pamiętam jak ja byłam może trochę młodsza od ciebie i miałam swoją najlepszą przyjaciółkę której zawsze ufałam.No, ale w zasadzie nie wiem po co ci to mówię i tak cię to pewnie nie interesuje.
-Nie, wręcz przeciwnie proszę opowiadać dalej.
-No więc ufałam zawsze tylko jej, ale potem wyjechałam i bardzo długo utrzymywałyśmy kontakt, ale ona...zaginęła w jednej z tych bitw parę lat temu. Od tamtej chwili nigdy już jej nie zobaczyłam. Nie wiem nawet czy żyje...
-Może warto byłoby zapytać w ministerstwie o tą kobietę, może wiedzą coś więcej.
-Jeśli by żyła to pewnie dałaby jakiś znak.
-Harry już jesteś.-Powiedziała Ginny trochę zaspanym głosem przytulając go.
-Muszę ci o czymś opowiedzieć.-Powiedział i poszli do sypialni.
-No więc opowiadaj.
-Kingsley zaproponował mi żebym to ja został szefem biura aurorów.
-To świetnie! Gratuluje!
-Tyle, że ja chyba się nie nadaję...
-Dlaczego? Wydaje mi się, że masz wszystkie predyspozycje do tego.
-Mówisz tak, bo mnie kochasz.
-No to prawda...kocham cię, ale naprawdę mówię całkiem szczerze. Dobrze zarządzasz grupą,jesteś szybki, wiesz co zrobić w danej sytuacji i ogólnie potrafisz myśleć wprzód i wiele przeżyłeś...niestety.
-Dokładnie to samo powiedział mi Kingsley.
-No widzisz, czyli jednak mam rację.
-Zresztą ja też ci muszę o czymś opowiedzieć. Dzisiaj był tu Ron zresztą bardzo prosił mnie o to żebym się z nim spotkała więc zgodziłam się i on mi o wszystkim opowiedział. Powiedział, że stracił pracę i tak naprawdę to wcale nie było zajęcie dla niego. I na dodatek nadal nie powiedział nic Hermionie, bo boi się jej reakcji. Wyobrażasz sobie.
-A mówił, że mu tak dobrze idzie. I co ma już pomysł gdzie chciałby pracować?
-Nic mi na ten temat nie mówił więc chyba jeszcze o tym nie myślał. Wydaje mi się, że oni znowu się pokłócą...przecież Hermiona na pewno się wkurzy, że Ron nic jej nie powiedział a to kłamstwo i tak ujrzy światło dzienne.
-No tak masz racje. Ale Ginny naprawdę myślisz, że nadaję się do tego, bo...wiem, że to głupie, ale coś podpowiada mi, że powinienem wziąć tę posadę.
-Naprawdę moim zdaniem świetnie się nadajesz, a jeśli się nie zgodzisz i nie spróbujesz to potem może będziesz żałował.
-Sam już nie wiem co o tym myśleć.
-To nie myśl.-Powiedziała i pocałowała go.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz