Energia znów powróciła i samopoczucie czarodziejów również się polepszało, a ich moce magiczne wróciły do normy. Dzięki temu doświadczeniu osłabły wszelkie klątwy i złe moce a przynajmniej ich większość.
-Cześć dzisiaj tak późno?
-No wiesz...przepraszam mam dużo pracy.
-Nie no żartuje, wiem przecież. A właśnie pogodziliście się już z Ronem był na ciebie ostatnio nieźle wściekły.
-Tak to moja wina teraz chce mu pomóc. Tylko dlaczego nie powiedział mi o tym wcześniej...
-No wiesz to Ron on tak jakby...zawsze czuł się od innych gorszy, choć nie zawsze dał to po sobie poznać. Pewnie było mu wstyd to przyznać.
-Tak, ale jestem jego przyjacielem przecież dobrze wie, że bym go nie wyśmiał.
-No wiesz...on zawsze był najbardziej zazdrosny o to kim jesteś, o to, że wszyscy w Hogwarcie cię zawsze lubili, o to, że mama traktowała cię inaczej niż jego i że jesteś od niego zdolniejszy...
-Nie jestem wcale zdolny chyba, że do stwarzania problemów i z eliksirów zawsze miałem ,,o" i popełniłem wiele błędów od których mogło zależeć czyjeś życie ja nigdy nie zapomnę o Cedriku i ich wszystkich...jeszcze o mało co ty byś przeze mnie zginęła a tego bym już nie zniósł.
-Wiem Harry...ale ty uratowałeś wszystkich czarodziejów, nie masz się czym obwiniać na pewno nie ty.
-Liczy się to, że nigdy nie odmówiłeś pomocy nawet swoim wrogom. Podziwiam cię za to, to właśnie to jak dla mnie sprawia, że jesteś taki wyjątkowy, a nie twoja blizna.-Mówiąc to przejechała palcami po jego czole, a Harry ją przytulił.
-Dzięki Ginny. Kocham cię.
Następnego dnia z samego rana Harry jak zwykle poszedł na budowę sprawdzić jak idą prace i dowiedział się, że nora jest już w pełni ukończona. Rzeczywiście niczym nie różniła się od poprzedniej nory a w środku wyglądała jakby nic się nie stało. Harry, gdy to zobaczył od razu bardzo się ucieszył i od razu podzielił się tą wieścią z Ginny i panią Weasley.
-Nie wierzę wygląda dokładnie jak nora nic się tu nie zmieniło.-Powiedziała pani Weasley ze łzami w oczach.
-Teraz znowu będziecie mnie mogli odwiedzać nie wiecie jak bardzo brakowało mi nory. Przynajmniej już nie będę musiała mieszkać u was i będziecie mieć wreszcie spokój.
-Daj spokój mamo.
-Już dzisiaj się pakuję i wracam do siebie.-Oświadczyła zdecydowanym tonem.
-Już dzisiaj, tak szybko?
-Tak kochanie ale możecie mnie odwiedzać kiedy chcecie a ja zawsze chętnie z wami porozmawiam, doradzę, pomogę.
-Dzięki mamo.
-No nic ja już muszę iść do pracy, poradzicie sobie?
-Tak idź Harry my tutaj damy sobie radę.
Pani Weasley bardzo szybko się spakowała i wróciła do siebie w bardzo dobrym humorze.
Tymczasem u Harry'ego w pracy było mnóstwo rzeczy do zrobienia ale głównie zajmował się w tym dniu rozmowami kwalifikacyjnymi do wyboru aurora. Ron tego dnia był szczególnie roztrzepany i zestresowany tym, że będzie musiał szczerze porozmawiać o wszystkim z Harry'
-Proszę.-Powiedział Harry, gdy kolejny kandydat zapukał.
-Cześć.
-O, to ty Ron zostaw tu swoje papiery.
-Bez sensu przecież i tak wiesz o mnie wszystko.-Powiedział załamany.
-No trudno i tak ich potrzebuję. Przede wszystkim zaczniesz od swoich szkoleń Ron już ci to załatwiłem tylko nie rozgadaj temu wszystkim, bo ktoś mógłby uznać, że cię faworyzuję a ja tylko chcę ci pomóc.
-Wielkie dzięki stary jestem ci dłużny do końca życia.
-Ron nie przesadzaj może lepiej porozmawiajmy o twoich umiejętnościach.
-No więc tak eliksiry to jakaś porażka zresztą tak jak moje wszystkie oceny z Hogwartu i całe moje życie, które już dawno przegrałem i dziwię się, że Hermiona mnie jeszcze nie zostawiła, bo ona jest ambitna i nie zasługuje na takiego śmiecia.
-Ron proszę cię uspokój się, uwierz mi, że teraz będzie lepiej, jeszcze wyjdziesz z tego bagna tylko ty też musisz się postarać, bo muszę od ciebie wymagać pewnych umiejętności a jeśli się nie postarasz to nasza współpraca niestety się skończy.
-Wiem Harry ja zrobię wszystko o co mnie poprosisz i będę się starać, będę wkuwać nawet z eliksirów i już nic nie zawalę, muszę w końcu być mężczyzną, a nie być takim tchórzem.
-To, że chcesz się podjąć nauki bycia aurorem to dowód na to, że wcale nie jesteś tchórzem. Dobra to ja jeszcze przeglądnę twoje papiery a ty możesz już iść powodzenia Ron.-Powiedział a on pośpiesznie wyszedł deportował się odwiedzić Ginny.
-No i jak?-Zapytała.
-W porządku Harry bardzo mi pomaga jestem mu za to bardzo wdzięczny.
-A co z tobą kiedy się tego wszystkiego nauczysz?
-Jeszcze w tym miesiącu.
-Chcesz się tego wszystkiego nauczyć w jeden miesiąc?!
-Tak, wiem pewnie nie dam rady.
-Nie ale po prostu masz dużo do zrobienia to wcale nie jest łatwe Harry miał szczęście, że wtedy potrzebowano aurorów i go przyjęli. To bardzo trudna i niebezpieczna praca, jesteś pewien, że tego chcesz?
-Muszę w końcu wziąć się w garść żebym nie musiał już oszukiwać Hermiony.
-To ty jeszcze jej nie powiedziałeś! Ona się dowie i będzie wściekła!
-Wiem ale nie mam odwagi.
-Ron im szybciej to zrobisz tym lepiej, a jak jej o tym powiesz to będzie ci łatwiej i wszystko będzie prostsze.
-Masz racje boję się jej reakcji ale nie mogę tego dłużej ukrywać. Wiesz czy wróciła już z pracy?
-Tak, przed chwilą była u mamy ale mówiła, że wraca do siebie.
-Dzięki siostra idę jej o tym powiedzieć.-Podziękował i zniknął za drzwiami
Po pewnym czasie...
-No jesteś już Harry.
-Cześć coś się stało jak mnie nie było, wszystko w porządku?
-Tak tylko mama już się wyprowadziła, a tak to nic ciekawego.
-Czyli jesteśmy sami w domu...
-No...Powiedziała a Harry pogładził ją po policzku, ale w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kto to może być, zapraszałeś kogoś?
-Nie w ogóle kto miałby tak późno przychodzić.-Powiedział zdziwiony.-Lepiej wyciągnij różdżkę.
Gdy Ginny otworzyła drzwi zobaczyła twarz którą świetnie zna.
-Ron? Co się stało?
-Lepiej nie pytaj...
-Co napadli cię? Jesteś ranny?
-Nie chociaż tak się czuję. Jak powiedziałem o tym Hermionie to nieźle się wkurzyła.
-No to wejdź do środka, zrobię herbaty.-Oznajmiła i wyszła do kuchni.
-Dzięki.
-No to co się właściwie stało?
-Wyrzuciła mnie.
-Dobra ale zacznij może od początku.
-No więc tak rozmawiałem z Ginny po tym przesłuchaniu u ciebie, a ona doradziła mi, żebym powiedział w końcu Hermionie o całej tej sytuacji i stwierdziłem, że rzeczywiście ma rację, dlatego od razu deportowałem się do domu i jej wszystko wytłumaczyłem, że od dawna nie mam pracy i chcę się podjąć pracy aurora, ale ona powiedziała, że nie powinienem ukrywać tego przed nią i od razu powinienem jej o tym powiedzieć. Potem powiedziała jeszcze, że już nie ma do mnie zaufania i wtedy kazała mi wziąć rzeczy a ja deportowałem się do was.
-Aha, czyli dzisiaj nocujesz u nas.-Powiedziała Ginny.
-Nie, tylko chciałem z wami o tym teraz porozmawiać, nie mam zamiaru robić z waszego domu jakiejś noclegowni.
-To co masz zamiar niby zrobić?-Zapytał Harry.
-Nieważne.
-Ważne, nie będziesz się szlajać jasne, zostajesz tu i koniec.-Oświadczyła dobitnie Ginny.
-Co wy jeszcze dla mnie chcecie zrobić już jutro jadę na akademię aurorów.
-Już jutro chcesz zacząć, ale Ron...
-Poradzę sobie, Harry mógłbyś dać mi listę potrzebnych książek.
-No...dobrze jesteś pewien, że to wszystko nadgonisz?
-Tak, muszę i to zrobię, a potem pogodzę się z Hermioną i znowu wszystko będzie w porządku.
-Ron naprawdę cię nie poznaję. Ty i nauka a co dopiero jeśli chodzi o zaliczenie całego roku w miesiąc!
-Muszę w końcu zapewnić Teddy'emu dobrą przyszłość, nie chcę w przyszłości przynosić mu wstydu. Teraz to jest dla mnie najważniejsze, żebyśmy w końcu byli szczęśliwą rodziną.
-Ron nie myślałam, że to kiedyś powiem, ale jestem z ciebie dumna.
-Dzięki Ginny z samego rana kupię książki i jadę.
-Tylko jeden problem za co chcesz te książki kupić? Nie no oczywiście rano jedziemy razem do mojego skarbca.
-Harry jak ja ci dziękuję nigdy nie wygrzebię się z tych długów.
-I tak nie mam na co wydawać tych pieniędzy tobie teraz o wiele lepiej się przydadzą.
-To gdzie mam spać?
-Pierwszy pokój na lewo.-Powiedziała Ginny i siadła obok Harry'ego na kanapie.-Nie sądziłam, że on kiedyś podejmie takie kroki.
-Ja też, ale Ron chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz