-Hermiona muszę ci coś powiedzieć!-Oświadczyła Ginny.
-W takim razie słucham cię.
-Ja...ja jestem w ciąży.
-Nie wiem co powiedzieć.-Powiedziała ze zdziwioną miną ale zarazem pięknym uśmiechem.-To naprawdę świetnie, to co odwiedziny w norze?
-Z pewnością. Tylko, że...teraz co będzie z Hogwartem i z Quidditchem?
-Sama przecież mówiłaś, że nauka nie jest najważniejsza, mając dziecko nie będziesz już miała czasu na prace, naukę, ty i Harry też nie będziecie mieć już dla siebie czasu. No ale cóż, grunt to być szczęśliwą rodziną. Na pewno się wszyscy ucieszą musimy koniecznie wracać do Nory!-Powiedziała roześmiana Hermiona.
-Hermiona, uspokój się!-Powiedziała ze śmiechem.
-Naprawdę jest co świętować, Harry się na pewno ucieszy...a ja będę ciotką!
-No...a Ron wujem.
-Powiem ci, że wcale się tego nie spodziewałam!
-Tak...ja też nie.
-Och, nie martw się Ginny teraz wszyscy będą ci pomagać. Ciekawe czy to będzie chłopiec czy dziewczynka...
-Na razie nie wiadomo.
-Ginny wyglądasz jakbyś miała żałobę, nie cieszysz się?
-Trochę się boję zresztą, inaczej to sobie wyobrażałam, szkoda mi opuszczać szkołę, rzucać pracę, nie myślałam, że będę miała dzieci...
-Tak wcześnie?-Wpadła jej w słowo Hermiona.-Ja i Ron też długo zastanawialiśmy się nad przygarnięciem Teda, ale naprawdę kiedy już przyjdzie na świat wszystkie problemy znikną. A poza tym nie martw się, bo potem nie będzie ci się nudzić...jest wiele obowiązków chodzić na spacery, przewijać, karmić, układać do snu...No i małe dzieci są naprawdę urocze.
-Masz racje poza tym, zawsze jakiś pretekst, żeby zobaczyć Harry'ego i resztę rodziny.
-Jestem pewna, że będziecie świetnymi rodzicami.
-Dzięki, no to w drogę.
-Ginny! Ginny!
Po chwili obudziła się widząc nad sobą Hermionę.
-Przepraszam, że cię budzę, ale zauważyłam, że wskazówka na twoim zegarze jest już prawie na ,,śniadanie" więc...
-Dzięki, że mnie obudziłaś.
-Spałaś jak zabita.-Powiedziała Mallory susząc włosy różdżką jakby to była suszarka.-To ja już schodzę do Wielkiej Sali narazie.-Pożegnała się.
-Też już pójdę.-Oświadczyła Jackie i poszła za nią.
Ginny tylko się przebrała, wrzuciła swoje książki do plecaka i razem z Hermioną zeszły na śniadanie.
-Chyba serio byłaś wczoraj bardzo zmęczona, bo zasnęłaś od razu a ja jakoś nie umiałam i jeszcze rozmawiałyśmy z dziewczynami, znaczy Mallory jeszcze pisała wypracowanie, nie wiem jak można żyć tak ,,na ostatnią chwilę".-Zagadnęła Hermiona.
-Widzisz, Mallory już jest chyba przyzwyczajona do takiego pędu, pamiętam jak mi opowiadała przez jakie szkoły przeszła...Wiesz, że chcieli ją wcisnąć do Durmstrangu?
-Co!? Przecież Durmstrang to szkoła wyłącznie dla...
-Tak, wiem.
-Coś mi się wydaje, że to co mówi Mallory nie jest prawdą.
-Daj spokój Hermiona, to jest możliwe jeśli pogrzebałabyś trochę w historii to znalazłabyś kilka takich przypadków. Ja sama się na początku trochę zdziwiłam, no i z ciekawości sprawdziłam.
-Rzeczywiście ciekawe...O spójrz Proroki!-Powiedziała, gdy nad nimi śmignęło stado sów.
-Hmm...co nowego.-Otworzyła jeden z listów. To z ministerstwa, znowu jakieś przewinienia. Znowu będę musiała zarzucić Harry'ego papierami...O, a to pewnie odpowiedź od Rona!
-Skąd nagle dla mnie tyle listów. I jeszcze jakaś paczka.
-Dostałam taką samą paczkę.-Powiedziała Hermiona i wyciągnęła spod stołu pudełko zapakowane w szary papier z jej imieniem i nazwiskiem.
-Od Harry'ego.-Dodała Ginny, gdy rozerwała papier. To jest lustro. Tylko po co mi ono?
-Jak myślisz do czego może służyć lustro? Tyle, że magiczne lustro od Harry'rgo Pottera.
-Lustra dwukierunkowe!-Przypomniała sobie.
-Właśnie tak.
-Ale skąd wiesz?
-Sama zobaczysz, Harry chyba odpowie na twój list, a jeśli nie, to sam napisze.
-No dobrze. Ale na razie chyba nie mam czasu, bo idę na wywiad.
-A ja do ministerstwa, muszę się jeszcze przebrać.-Stwierdziła oglądając swoje ubranie. Po chwili Hermiona zabrała się za dokończenie śniadania a Ginny wzięła do ręki proroka.
-Rachel! Przecież ona chodzi do naszej szkoły! I też zdaje teraz owutemy! Pamiętasz ta ślizgonka!
-No tak, trudno byłoby o niej zapomnieć.-Powiedziała wzięła łyk kawy.-No więc...co z nią?
-Jest genialna. Jest w fazie testów ulepszonego eliksiru tojadowego i nowych zastosowań soku z Tykwobulw.-Hermiona, gdy to usłyszała omal się nie zakrztusiła.
-Że co!?
-No mówię ci, jest na pierwszej stronie.-Powiedziała i wskazała stronę główną. Ma już mnóstwo propozycji pracy od różnych alchemików, coś mi się wydaje, że czeka ją sukces.
-Z jej ocen jakoś nie wynika żaden ,,sukces"!
-O co ci znowu chodzi?
-O to, że ta dziewczyna to parszywa złodziejka!-Powiedziała zdenerwowanym, ale jednak ściszonym głosem. Masz jeszcze chwilę Ginny?
-Tak.
-To chodźmy muszę ci o czymś powiedzieć.-Obydwie wstały i poszły do wieży gryffindoru. W dormitorium akurat nikogo nie było, bo wszystkie dziewczyny poszły już na zajęcia.
-Wiem, że to zabrzmi absurdalnie, ale myślę, że ty mi uwierzysz. Pamiętasz jak wczoraj szukałam tej czarnej torby, takiej jakby teczki ze skóry?
-Tak i co, znalazła się?
-Właśnie w tym problem, że nie. Miałam wczoraj bardzo dużo rzeczy na głowie i nie wiem jak to się stało, że straciłam ją z oczu...-Mówiąc to była już bliska płaczu.
-Nie martw się Hermiona, nie płacz...Musisz mi powiedzieć jak to konkretnie było, inaczej nie jestem w stanie ci pomóc. Co było w tej teczce?
-Tam były właśnie te moje projekty, to było bardzo ważne, wszystko tam zapisywałam, te obserwacje kosztowały mnie wiele miesięcy, poza tym to była szansa na lepszą przyszłość! Bez tych zapisków nie jestem w stanie przeprowadzać tego projektu.
-Dobrze więc w sumie ktoś wykradł ci twoje dokumenty kiedy byłaś w bibliotece, już wiemy, że to musiała być Rachel i teraz rozgłasza wszędzie, że to jej.
-Nie wiem...co mam...z tym zrobić Ginny!-Powiedziała ocierając oczy od łez.
-Może wykradniemy te dokumenty z powrotem chociaż....to się nie uda.
-No właśnie! Ona na pewno ma już jakieś kopie!-Jej smutek zaczął przeradzać się w nienawiść i szał.
-Może zgłoś to do ministerstwa, bo same chyba na razie i tak nic nie zrobimy.
-Tylko, że kto mi w to uwierzy!? Nie mam żadnych dowodów!
-Rzeczywiście, ta sytuacja jest chyba bez wyjścia, niestety chyba pozostało nam tylko czekać.
-Czekać! CZEKAĆ! To jest właśnie twoja rada kiedy twojej najlepszej przyjaciółce, wredna ślizgonka ukradła ważne notatki!
-Przykro mi Hermiona, ale naprawdę nie mogę nic więcej dla ciebie zrobić.
-No tak masz racje, przepraszam. Jesteś wolna w czasie obiadu?
-Tak.
-Ja też więc spotkamy się w Wielkiej Sali.
-Dobra, ja już pójdę, bo zaraz się spóźnię, nie przejmuj się, pomyślimy nad tym.-Pocieszyła ją i wyszła.
Po kilku godzinach Ginny siedziała już w Wielkiej Sali przy stole gryffindoru.
-A Hermiony nie ma?-Zapytała Martha.
-Chyba powinna zaraz być.
-Właśnie co z Hermioną, bo wczoraj była jakaś taka zdenerwowana i chyba czegoś szukała.-Dodała Mallory.
-Długa historia...-Powiedziała Ginny.
-Widziałaś to Mallory?!-Siadła obok nich przy stole i wskazała jej artykuł w ,,Czarownicy".
-Wolę Żonglera.-Stwierdziła.
-Nie o to mi chodzi...Spójrz na nagłówek.
-To są jakieś żarty!?-Powiedziała po chwili, a Jackie pokręciła przecząco głową.
-I właśnie o to chodzi z Hermioną....
-O co chodzi?-Powiedziała Hermiona.
-No nieważne.
-Nie wierzę, że wymyśliła taki skomplikowany skład.-Powiedziała Mallory wyraźnie tego pewna.
-Też tak myślę, przecież ona nawet zwykłego eliksiru tojadowego nie potrafi prawidłowo uważyć, a co dopiero wymyślić jakiś ulepszony skład!
-Macie racje to nie jest jej wynalazek.-Oświadczyła Hermiona i wszystkie spojrzały się na nią.
-No więc...-Zaczęła Jackie, ale Hermiona nie pozwoliła jej dokończyć.
-Opowiem wam w dormitorium.-Ucięła, bo zauważyła, że kilka dodatkowych osób nachyliło uszu.
-No dobrze.
Kiedy po obiedzie wszystkie dotarły już do wieży gryffindoru, gdzie mogły mieć pewność, że nikt ich nie podsłuchuje Hermiona zaczęła im wszystko tłumaczyć, a one zadawały jej mnóstwo pytań. Hermiona jednak sądziła, że kiedy im o tym powie to zwyczajnie ją wyśmieją, natomiast one uwierzyły jej bez zbędnego przekonywania i innych argumentów.
-Czyli...wierzycie mi?
-Ja ci wierzę.
-Ja też.-Powiedziały chórem.
-Myślałam, że będziecie sobie ze mnie kpiły.
-No coś ty! Nie od dziś mieszkamy w jednym dormitorium, poza tym...
-...Mallory ma naprawdę zwierzęcy instynkt, który pozwala jej szybko poznawać ludzi.-Zaśmiała się Jackie.
-Właściwie to tak.-Przyznała blondynka.-Ale chodziło mi o to, że ty naprawdę jesteś osobą o wybitnej inteligencji i to rzeczywiście do ciebie podobne, zresztą jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciele sobie ufają.-Po tych słowach Ginny stwierdziła, że ta mała bariera pomiędzy Hermioną a Mallory została już chyba przełamana. Hermiona była osobą rozsądną, a Mallory szaloną i z zupełnie innym podejściem niż Hermiona, może dlatego własnie wcześniej zachowywały do siebie dystans.
-Dziękuję wam.
-Nie ma sprawy.-Powiedziała Jackie.
-A więc pora, żeby skopać komuś tyłek. Już mi się podoba...-Zażartowała Mallory.
-Taaa...akurat w to, że Mallory to specjalista w zemstach to prawda.
-To co robimy?-Zapytała Ginny.
-No więc tak,przemyślmy wszystkie opcje. Nie możemy tego nigdzie zgłosić, bo właściwie nie mamy dowodów, póki co nie mamy jak ich wykraść, zresztą Rachel może być na to przygotowana, a więc jedyne co nam pozostaje to czekać w jak najkreatywniejszy sposób.
-Boję się co to znaczy...-Zaśmiała się Hermiona.
-W języku Mallory to będzie tak długie męczenie i manipulacja Rachel aż sama się przyzna.-Objaśniła Martha.
-Ja się ciebie boję.-Powiedziała Hermiona.-Ale muszę przyznać, że to dosyć dobra strategia...
-A właściwie mogłybyśmy też wysłać kogoś komu Rachel ufa, porozmawiać z nią o tym, nagrać ja, a później ujawnić to i sama by sobie przeczyła, gdyby się później przy mediach do tego nie przyznała.
-Ty to masz łeb Mallory.-Przyznała Nickole.
-To jak Hermiona?
-Ja myślę, że to dobry pomysł.-Rzekła Ginny.
-No nie wiem...pomysł dobry, ale czy uda nam się to zrealizować...-Wahała się Hermiona.
-W czym jest problem?
-Skąd weźmiemy poufaną osobę Rachel?
-Jestem pewna, że żadna z nich nie obrazi się jak dostanie zadanie specjalne opłacone galeonami.
-Też tak myślę, ślizgoni są mega fałszywi.-Stwierdziła Nickole.
-Ale właściwie twój projekt był niedokończony prawda Hermiona?
-Tak.
-To świetnie. Spójrz wystarczy, że poczekamy i problem rozwiąże się sam.
-Nie rozumiem.-Powiedziała Hermiona.
-Myślisz, że dlaczego odmówiła wywiadu? Jest zwyczajnie za głupia, żeby zrozumieć o co w tym chodzi i chyba nie pomyślała, że to może być dla niej zbyt skomplikowane. Ona zwyczajnie nie ma pojęcia co to znaczy więc na pewno nie uda jej się tego dokończyć, nawet nie umie wytłumaczyć i ustalić tego co już ty zrobiłaś. Ja nie wierzę, że media nie będą jej w tej sprawie męczyć skoro to taki gorący temat.
-Już wiem o co chodzi. Ale przecież, w zasadzie tam jest wszystko podane i opisane więc skąd pewność, że ona nie wie o co chodzi.
-Znam Rachel i gdyby to rozumiała chętnie poszłaby na ten wywiad i miałaby już miliony. Zresztą nie ufasz mi? Osobie, która całą trzecią klasę za karę na wszystkich przedmiotach musiała siedzieć z Rachel?
-Jak myślicie ile to czekanie potrwa?-Zapytała Hermiona.
-Wydaje mi się, że nie więcej niż miesiąc.-Powiedziała Mallory.
-Też tak myślę.-Przytaknęła Jackie.
-Znając redakcje i cała resztę to pewnie tak.-Stwierdziła Ginny.
-A przy okazji nie uważasz, że jej ośmieszenie się gdzieś w gazecie czy w radiu nie byłoby dla niej dobrą nauczką. Chociaż....i tak pewnie odsiedzi swoje, ciekawe co na to powiedzą jej rodzice jak ich miss pójdzie do więzienia. Poza tym pracujesz w departamencie prawa więc sama doskonale znasz te wszystkie procedury.
-Masz rację Mallory ona sama się pogrąży, zaczekam i zobaczymy co z tego wyniknie.
-Cokolwiek by się nie stało zawsze możesz być pewna, że jesteśmy z tobą Hermiona...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
niedziela, 20 listopada 2016
sobota, 5 listopada 2016
60.Chciałabym wrócić...
Wcześnie rano od razu jak Ginny się obudziła przez okno wleciała ich sowa z listem w dziobie, który Ginny od razu wyrwała. Nie myliła się, był on od Harry'ego. Od razu rozerwała kopertę i zaczęła czytać skupiając się na każdym słowie.
Jak w szkole? Mam nadzieję, że dobrze. U nas wszystko w porządku. Ron rzeczywiście tak jak zapowiedział wziął się za siebie. Może też się do niego przyłączę. Chyba jemu tak samo jak mnie zaczęło się nudzić, bo ostatnio świetnie opanował zaklęcia gospodarcze i nauczył mnie kilku sztuczek. Poza tym nauczyłem się od niego robić znakomite posiłki, więc jak wrócisz to ja będę robić obiadki. A może lepiej nie...jak wolisz. Ted ma się świetnie, bardzo podoba mu się u babci, a Vicktoire jest już bardzo duża, rośnie jak po szkiele wzro. Ja czuję się dobrze, w pracy właściwie tak samo, jakieś małe przewinienia gdzie były potrzebne interwencje i standardowo sterta papierów. Niby wszystko po staremu, a jednak tak jak już wcześniej pisałem poznałem moją matkę chrzestną. Zawsze myślałem czy oprócz Dursley'ów mam kogoś takiego, a szczególnie zacząłem się nad tym zastanawiać po śmierci Syriusza. Kogoś bliskiego, mojego opiekuna, faktycznie mam do niej trochę żalu ale bardzo się cieszę. Oczywiście to nie zmienia faktu, że ty jesteś moją prawdziwą rodziną, bo byłaś ze mną od początku do końca. Bardzo tęsknię i kocham cię.
Harry
-Co to jakiś artykuł?-Zaśmiała się Hermiona.
-Tajne akta.-Powiedziała ze śmiechem.
-Taaak. Wypracowania to ja musiałam za niego kończyć do szkoły, a do ciebie to potrafi się rozpisać na trzy rolki.-Zażartowała. Ale to, że odnalazł swoją matkę chrzestną to normalnie jakiś hit. Wszystkie czasopisma gdzie byś nie spojrzała o tym piszą i błagają ją i Harry'ego o wywiady.
-W końcu jest ,,Wybrańcem" a poza tym ludzie kochają takie ploteczki. A kiedy idziesz dziś do ministerstwa?-Zapytała Ginny.
-Nie wiem, ale dostanę instrukcję około południa.
-Dlaczego mamy tak mało czasu...
-Nie tylko my mamy mało czasu Ginny.
-Tęsknię za mamą, za Ronem, Harry'm Teddy'm i w ogóle za braćmi i całą resztą rodziny, brakuje mi ich...
-Ginny nie wygłupiaj się dopiero co tydzień temu tam byłyśmy, poza tym oni też mają swoją pracę i tak samo mają mało czasu.-Odparła Hermiona.
-No tak...czasami mam wrażenie, że tylko po to żyjemy...
-Niestety Ginny, ale to nieodłączna część naszego życia.
-Mama ma rację, praca to chyba nie wszystko...nie chciałam tego przyznawać, ale nie panuję już nad tym wszystkim, próbuję się uczyć a cały czas myślę o tym co się dzieje w Dolinie Godryka i w Norze, na treningach też idzie mi już coraz gorzej, nie wiem co się ze mną dzieje...-Wyrzuciła to z siebie.
-Ginny, naprawdę każdemu zdarza się mieć gorszy dzień czy po prostu czasami coś się nie udaje, ale nie przejmuj się zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży.-Pocieszyła ją Hermiona układając swoje książki.
-Jakoś brakuje mi determinacji, chciałabym teraz rzucić to wszystko i wrócić do domu...
-Oszalałaś! Teraz kiedy jesteś już w połowie sukcesu! Nie możesz się teraz wycofać Ginny! Myślałam, że zależy ci na owutemach!
-Bo tak było, ale...właściwie po co mi teraz owutemy?
-Choćby dla własnej satysfakcji...poza tym wybacz ale sport to trudna dziedzina i dobrze wiesz, że taka kariera nie trwa długo, bo wciąż pojawiają się nowi i lepsi...nie mów mi, że potem będziesz chciała siedzieć w domu, bez owutemów jest trudno znaleźć dobrą pracę.-Powiedziała to tak szybko, że miało się wrażenie jakby mówiła to wszystko na jednym wydechu.
-Nie, nie chciałabym, ale naprawdę nie wiem czy owutemy cokolwiek tu pomogą, jestem już tym wszystkim zmęczona, poza tym nie mówię, że mam zamiar teraz opuścić Hogwart...
-Naprawdę? Bo właśnie tak to zabrzmiało...
-Nie, po prostu nie wiem już sama czy dobrze zrobiłam rzucając to wszystko.
-Z tego co pisze Ron, to radzą sobie świetnie...-Próbowała usprawiedliwić.
-Naprawdę myślisz, że napisaliby, że u nich okropnie i zupełnie sobie bez nas nie radzą!-Zauważyła trafnie Ginny.
-Masz rację, ale nie możesz teraz rzucić szkoły! Nauka jest najważniejsza!
-Oni nas potrzebują! Jak możesz myśleć tylko o nauce!
-Ach, a więc uważasz się za taką potrzebną?!-Powiedziała ironicznie.
-Pogadamy później.-Wzięła swoje rzeczy i trzasnęła drzwiami.
Ginny miała jeszcze trochę czasu do treningu więc poszła popatrzeć na dzielnie trenującą swoją drużynę Mallory.
-...To do zobaczenia w Hogsmeade.-Zakończyła rozmowę z Duke'em Mallory.-Cześć Ginny to jednak nie masz dziś treningu?-Powiedziała jak zwykle pełna entuzjazmu.
-Mam, ale jednak trochę później.
-A gdzie Hermiona? No dobra...niech zgadnę pewnie w bibliotece.-Wyprzedziła swoje pytanie.
-Przed chwilą jak ją widziałam to była w dormitorium, ale...-Zawahała się.
-Coś się stało? Pokłóciłyście się? Ron jej nie odpisuje?-Dopytywała Mallory, bo była dosyć ciekawska i zwykle wiedziała takie rzeczy, może wynikało to z tego, że zawsze chętnie pomagała i była osobą godną zaufania, której spokojnie można powierzyć tajemnicę.
-Tak...pokłóciłyśmy się.-Wyjaśniła niechętnie Ginny, bo nie chciała o tym rozmawiać, ale jednak po chwili stwierdziła, że może zrobi jej się lepiej gdy powie o wszystkim Mallory.
-Przykro mi.
-Wiesz chodzi o to, że zaczęłam myśleć nad tym czy powrót do Hogwartu był dobrą decyzją, ale denerwuje mnie to, że nawet nie obchodzi ją to wszystko, już ma jakąś obsesję na punkcie nauki...
-No tak...trochę trudno się z tym nie zgodzić, też myślę, że przesadza, ale i tak dziwię się, że tak w ogóle można funkcjonować.
-No tak...może do tego nie wracajmy.
-Rozumiem.
-Świetnie ci idzie latanie.-Pochwaliła Ginny.
-Naprawdę nie myślałam, że kiedyś mi to powie światowej sławy ścigająca.
-A czy trzeba to usłyszeć od światowej sławy ścigającej, żeby zobaczyć, że to prawda.
-No tak, ale moja rodzina raczej...uważa to za nieprzyszłościowe.
-Hermiona chyba twierdzi tak samo.
-Chociaż dla mnie latanie to jest nie tylko pasja, ale...to jest coś niezwykłego. Kiedy wsiadam na miotłę, mogę się poczuć sobą i zapomnieć o wszystkim innym...
-Mam dokładnie to samo, to wspaniałe uczucie.
-Rodzice chcieli, żebym zrezygnowała z bycia kapitanką i w ogóle z quidditcha.
-Quidditch jest dla ciebie ważny, to widać, jest twoją pasją, więc nie możesz się tak łatwo poddać!
-Wiem i tak jestem już dorosła i bardzo się z tego cieszę, mam już dosyć dyktatury rodziców, chcieli, żebym została uzdrowicielem!
-A ty chcesz być aurorem...
-No właśnie! Mój ojciec strasznie chciał mnie wcisnąć do tej branży i trochę głupio wyszło, bo oszukałam ich, że wybrałam inne owutemy. Zupełnie nie nadaję się na uzdrowiciela, jestem zbyt...jakby to powiedzieć...nieskupiona i zakręcona.-Powiedziała Mallory.-Myślę, że
aurorstwo to właśnie to co chciałabym robić.
-To świetnie, że masz swoje cele..
-Moi rodzice i tak twierdzą, że jestem nikim, robię wszystko, żeby im udowodnić, że jest inaczej...
-Naprawdę jest aż tak źle?
-Naprawdę. Chociaż niektórzy maja gorzej, np. Nicki biedna straciła wzrok w wyniku tej paskudnej klątwy...
-Jak to się w ogóle stało?
-No wiadomo, zemsta, nieczysty status krwi i tak to się skończyło.
-Jest w ogóle jakiś sposób, żeby ją odwrócić?
-Są różne klątwy, ale ja wiem, że próbowałyśmy już wszystkiego i nic nie zadziałało, to okropne, że będzie musiała z tym żyć...-Otarła oczy.-Ale wiem, że w niektórych klątwach jest coś takiego jak strażnik. Mianowicie chodzi o to, że im więcej osób chce nim zostać tym lepiej, bo wtedy klątwa słabnie, bo tak jakby przechodzi na strażników i dzięki temu osoba przeklęta ma mniejsze nieszczęście...Tak wiem jak głupio to brzmi, ale nie wiem jak inaczej to powiedzieć.
-Rozumiem. Próbowałaś zostać strażniczką Nickole prawda?
-Tak nieraz, my wszystkie próbowałyśmy, ale nic z tego.
-Od czego właściwie zależy siła tej klątwy?
-Od nienawiści z jaką była rzucona...najsłabsza klątwa występuje kiedy sprawca jeszcze czuje jakiekolwiek pozytywne uczucia do ofiary.
-Jak się zdejmuje takie klątwy? I jak zostać strażnikiem.
-Żeby zostać strażnikiem i zdjąć klątwę potrzeba niesamowitej miłości i zaufania, osoba, która chce zostać strażnikiem musi być też tego całkowicie pewna. To zdecydowanie trudny temat.
-Tak, chyba masz rację. Bardzo wiele wiesz o klątwach.
-Tak, jak już mówiłam, desperacko szukałam wybawienia dla Nickole wtedy w bardzo krótkim czasie przejrzałam chyba wszystkie książki, artykuły i wzmianki o klątwach.
-Jesteś naprawdę świetną przyjaciółką, czy twoje starania naprawdę nic nie pomogły?
-No wiesz, u Nickole jest to nieodwracalne, to jest pewne, ale to taka klątwa, że nie wiem jak mogłabym jej trochę pomóc, w końcu jak to kiedyś powiedziała Nickole "ślepy to ślepy i już" i tak przyjęła to dosyć dobrze, ja bym chyba oszalała gdybym stała się niewidoma.
-Niestety muszę już iść na trening, miłej soboty Mal!
-Dzięki Ginny, wzajemnie! A no i jeszcze mam jedno pytanie!-Przypomniała sobie blondynka, a Ginny odwróciła się w jej stronę.-Będziesz potem w Hogsmeade?
-Tak, będę.
-Dobrze, to będziemy czekać w Miodowym Królestwie tam gdzie zawsze, narazie!-Pożegnała się i poszła w stronę zamku a Ginny deportowała się na trening. Po południu tak jak obiecała, poszła do Miodowego Królestwa, ale jakoś nie było tam widać ani Mallory, ani Jackie czy Marthy i Nickole. Podeszła do tego stolika gdzie usiadły ostatnim razem i zobaczyła siedzącą tam Hermionę. Chyba zrozumiała już o co chodzi.
-Hermiona tak strasznie cię przepraszam!
-Ginny tak strasznie cię przepraszam!-Powiedziały chórem.-Więc nie gniewasz się na mnie?-Powiedziała zdziwiona Hermiona.-Wiem, że przesadziłam, mam chyba jakąś obsesję na punkcie nauki, ale nie chciałam, żebyś zostawiła to co zaczęłaś.
-Wiem Hermiona, poza tym masz rację chyba chciałabym być najpotrzebniejsza, a wcale tak nie jest.
-Nie, przesadziłam, zupełnie nie wiem co się ze mną wtedy stało ale, jesteś bardzo potrzebna Ginny. Poza tym wstąpiłam dziś na chwilę do Harry'ego i Rona. Rzeczywiście miałaś rację radzą sobie świetnie, szczególnie, że to była właściwie niespodziewana wizyta. A i miałam potwierdzić, że Harry się wysypia a Ron nie zrobił sobie żadnej krzywdy.
-To rzeczywiście progres.-Powiedziała i obie parsknęły śmiechem.
-No i Harry o ciebie pytał i przesyła całusy.-Zaśmiała się Hermiona.
-A co u ciebie w pracy.
-Och, w ministerstwie? Nudyyyy. Ron zaprzyjaźnił się ze smokiem Charlie'ego i nadali mu imię Bastan.
-Wspaniale.
-A restauracja mamy! Coś czuję, że dopiero się rozkręca! Masz rację Ginny dużo rzeczy nas omija.
-Ale warto.-Dodała Ginny.-W każdym razie warto z taką przyjaciółką jak ty.
Jak w szkole? Mam nadzieję, że dobrze. U nas wszystko w porządku. Ron rzeczywiście tak jak zapowiedział wziął się za siebie. Może też się do niego przyłączę. Chyba jemu tak samo jak mnie zaczęło się nudzić, bo ostatnio świetnie opanował zaklęcia gospodarcze i nauczył mnie kilku sztuczek. Poza tym nauczyłem się od niego robić znakomite posiłki, więc jak wrócisz to ja będę robić obiadki. A może lepiej nie...jak wolisz. Ted ma się świetnie, bardzo podoba mu się u babci, a Vicktoire jest już bardzo duża, rośnie jak po szkiele wzro. Ja czuję się dobrze, w pracy właściwie tak samo, jakieś małe przewinienia gdzie były potrzebne interwencje i standardowo sterta papierów. Niby wszystko po staremu, a jednak tak jak już wcześniej pisałem poznałem moją matkę chrzestną. Zawsze myślałem czy oprócz Dursley'ów mam kogoś takiego, a szczególnie zacząłem się nad tym zastanawiać po śmierci Syriusza. Kogoś bliskiego, mojego opiekuna, faktycznie mam do niej trochę żalu ale bardzo się cieszę. Oczywiście to nie zmienia faktu, że ty jesteś moją prawdziwą rodziną, bo byłaś ze mną od początku do końca. Bardzo tęsknię i kocham cię.
Harry
-Co to jakiś artykuł?-Zaśmiała się Hermiona.
-Tajne akta.-Powiedziała ze śmiechem.
-Taaak. Wypracowania to ja musiałam za niego kończyć do szkoły, a do ciebie to potrafi się rozpisać na trzy rolki.-Zażartowała. Ale to, że odnalazł swoją matkę chrzestną to normalnie jakiś hit. Wszystkie czasopisma gdzie byś nie spojrzała o tym piszą i błagają ją i Harry'ego o wywiady.
-W końcu jest ,,Wybrańcem" a poza tym ludzie kochają takie ploteczki. A kiedy idziesz dziś do ministerstwa?-Zapytała Ginny.
-Nie wiem, ale dostanę instrukcję około południa.
-Dlaczego mamy tak mało czasu...
-Nie tylko my mamy mało czasu Ginny.
-Tęsknię za mamą, za Ronem, Harry'm Teddy'm i w ogóle za braćmi i całą resztą rodziny, brakuje mi ich...
-Ginny nie wygłupiaj się dopiero co tydzień temu tam byłyśmy, poza tym oni też mają swoją pracę i tak samo mają mało czasu.-Odparła Hermiona.
-No tak...czasami mam wrażenie, że tylko po to żyjemy...
-Niestety Ginny, ale to nieodłączna część naszego życia.
-Mama ma rację, praca to chyba nie wszystko...nie chciałam tego przyznawać, ale nie panuję już nad tym wszystkim, próbuję się uczyć a cały czas myślę o tym co się dzieje w Dolinie Godryka i w Norze, na treningach też idzie mi już coraz gorzej, nie wiem co się ze mną dzieje...-Wyrzuciła to z siebie.
-Ginny, naprawdę każdemu zdarza się mieć gorszy dzień czy po prostu czasami coś się nie udaje, ale nie przejmuj się zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży.-Pocieszyła ją Hermiona układając swoje książki.
-Jakoś brakuje mi determinacji, chciałabym teraz rzucić to wszystko i wrócić do domu...
-Oszalałaś! Teraz kiedy jesteś już w połowie sukcesu! Nie możesz się teraz wycofać Ginny! Myślałam, że zależy ci na owutemach!
-Bo tak było, ale...właściwie po co mi teraz owutemy?
-Choćby dla własnej satysfakcji...poza tym wybacz ale sport to trudna dziedzina i dobrze wiesz, że taka kariera nie trwa długo, bo wciąż pojawiają się nowi i lepsi...nie mów mi, że potem będziesz chciała siedzieć w domu, bez owutemów jest trudno znaleźć dobrą pracę.-Powiedziała to tak szybko, że miało się wrażenie jakby mówiła to wszystko na jednym wydechu.
-Nie, nie chciałabym, ale naprawdę nie wiem czy owutemy cokolwiek tu pomogą, jestem już tym wszystkim zmęczona, poza tym nie mówię, że mam zamiar teraz opuścić Hogwart...
-Naprawdę? Bo właśnie tak to zabrzmiało...
-Nie, po prostu nie wiem już sama czy dobrze zrobiłam rzucając to wszystko.
-Z tego co pisze Ron, to radzą sobie świetnie...-Próbowała usprawiedliwić.
-Naprawdę myślisz, że napisaliby, że u nich okropnie i zupełnie sobie bez nas nie radzą!-Zauważyła trafnie Ginny.
-Masz rację, ale nie możesz teraz rzucić szkoły! Nauka jest najważniejsza!
-Oni nas potrzebują! Jak możesz myśleć tylko o nauce!
-Ach, a więc uważasz się za taką potrzebną?!-Powiedziała ironicznie.
-Pogadamy później.-Wzięła swoje rzeczy i trzasnęła drzwiami.
Ginny miała jeszcze trochę czasu do treningu więc poszła popatrzeć na dzielnie trenującą swoją drużynę Mallory.
-...To do zobaczenia w Hogsmeade.-Zakończyła rozmowę z Duke'em Mallory.-Cześć Ginny to jednak nie masz dziś treningu?-Powiedziała jak zwykle pełna entuzjazmu.
-Mam, ale jednak trochę później.
-A gdzie Hermiona? No dobra...niech zgadnę pewnie w bibliotece.-Wyprzedziła swoje pytanie.
-Przed chwilą jak ją widziałam to była w dormitorium, ale...-Zawahała się.
-Coś się stało? Pokłóciłyście się? Ron jej nie odpisuje?-Dopytywała Mallory, bo była dosyć ciekawska i zwykle wiedziała takie rzeczy, może wynikało to z tego, że zawsze chętnie pomagała i była osobą godną zaufania, której spokojnie można powierzyć tajemnicę.
-Tak...pokłóciłyśmy się.-Wyjaśniła niechętnie Ginny, bo nie chciała o tym rozmawiać, ale jednak po chwili stwierdziła, że może zrobi jej się lepiej gdy powie o wszystkim Mallory.
-Przykro mi.
-Wiesz chodzi o to, że zaczęłam myśleć nad tym czy powrót do Hogwartu był dobrą decyzją, ale denerwuje mnie to, że nawet nie obchodzi ją to wszystko, już ma jakąś obsesję na punkcie nauki...
-No tak...trochę trudno się z tym nie zgodzić, też myślę, że przesadza, ale i tak dziwię się, że tak w ogóle można funkcjonować.
-No tak...może do tego nie wracajmy.
-Rozumiem.
-Świetnie ci idzie latanie.-Pochwaliła Ginny.
-Naprawdę nie myślałam, że kiedyś mi to powie światowej sławy ścigająca.
-A czy trzeba to usłyszeć od światowej sławy ścigającej, żeby zobaczyć, że to prawda.
-No tak, ale moja rodzina raczej...uważa to za nieprzyszłościowe.
-Hermiona chyba twierdzi tak samo.
-Chociaż dla mnie latanie to jest nie tylko pasja, ale...to jest coś niezwykłego. Kiedy wsiadam na miotłę, mogę się poczuć sobą i zapomnieć o wszystkim innym...
-Mam dokładnie to samo, to wspaniałe uczucie.
-Rodzice chcieli, żebym zrezygnowała z bycia kapitanką i w ogóle z quidditcha.
-Quidditch jest dla ciebie ważny, to widać, jest twoją pasją, więc nie możesz się tak łatwo poddać!
-Wiem i tak jestem już dorosła i bardzo się z tego cieszę, mam już dosyć dyktatury rodziców, chcieli, żebym została uzdrowicielem!
-A ty chcesz być aurorem...
-No właśnie! Mój ojciec strasznie chciał mnie wcisnąć do tej branży i trochę głupio wyszło, bo oszukałam ich, że wybrałam inne owutemy. Zupełnie nie nadaję się na uzdrowiciela, jestem zbyt...jakby to powiedzieć...nieskupiona i zakręcona.-Powiedziała Mallory.-Myślę, że
aurorstwo to właśnie to co chciałabym robić.
-To świetnie, że masz swoje cele..
-Moi rodzice i tak twierdzą, że jestem nikim, robię wszystko, żeby im udowodnić, że jest inaczej...
-Naprawdę jest aż tak źle?
-Naprawdę. Chociaż niektórzy maja gorzej, np. Nicki biedna straciła wzrok w wyniku tej paskudnej klątwy...
-Jak to się w ogóle stało?
-No wiadomo, zemsta, nieczysty status krwi i tak to się skończyło.
-Jest w ogóle jakiś sposób, żeby ją odwrócić?
-Są różne klątwy, ale ja wiem, że próbowałyśmy już wszystkiego i nic nie zadziałało, to okropne, że będzie musiała z tym żyć...-Otarła oczy.-Ale wiem, że w niektórych klątwach jest coś takiego jak strażnik. Mianowicie chodzi o to, że im więcej osób chce nim zostać tym lepiej, bo wtedy klątwa słabnie, bo tak jakby przechodzi na strażników i dzięki temu osoba przeklęta ma mniejsze nieszczęście...Tak wiem jak głupio to brzmi, ale nie wiem jak inaczej to powiedzieć.
-Rozumiem. Próbowałaś zostać strażniczką Nickole prawda?
-Tak nieraz, my wszystkie próbowałyśmy, ale nic z tego.
-Od czego właściwie zależy siła tej klątwy?
-Od nienawiści z jaką była rzucona...najsłabsza klątwa występuje kiedy sprawca jeszcze czuje jakiekolwiek pozytywne uczucia do ofiary.
-Jak się zdejmuje takie klątwy? I jak zostać strażnikiem.
-Żeby zostać strażnikiem i zdjąć klątwę potrzeba niesamowitej miłości i zaufania, osoba, która chce zostać strażnikiem musi być też tego całkowicie pewna. To zdecydowanie trudny temat.
-Tak, chyba masz rację. Bardzo wiele wiesz o klątwach.
-Tak, jak już mówiłam, desperacko szukałam wybawienia dla Nickole wtedy w bardzo krótkim czasie przejrzałam chyba wszystkie książki, artykuły i wzmianki o klątwach.
-Jesteś naprawdę świetną przyjaciółką, czy twoje starania naprawdę nic nie pomogły?
-No wiesz, u Nickole jest to nieodwracalne, to jest pewne, ale to taka klątwa, że nie wiem jak mogłabym jej trochę pomóc, w końcu jak to kiedyś powiedziała Nickole "ślepy to ślepy i już" i tak przyjęła to dosyć dobrze, ja bym chyba oszalała gdybym stała się niewidoma.
-Niestety muszę już iść na trening, miłej soboty Mal!
-Dzięki Ginny, wzajemnie! A no i jeszcze mam jedno pytanie!-Przypomniała sobie blondynka, a Ginny odwróciła się w jej stronę.-Będziesz potem w Hogsmeade?
-Tak, będę.
-Dobrze, to będziemy czekać w Miodowym Królestwie tam gdzie zawsze, narazie!-Pożegnała się i poszła w stronę zamku a Ginny deportowała się na trening. Po południu tak jak obiecała, poszła do Miodowego Królestwa, ale jakoś nie było tam widać ani Mallory, ani Jackie czy Marthy i Nickole. Podeszła do tego stolika gdzie usiadły ostatnim razem i zobaczyła siedzącą tam Hermionę. Chyba zrozumiała już o co chodzi.
-Hermiona tak strasznie cię przepraszam!
-Ginny tak strasznie cię przepraszam!-Powiedziały chórem.-Więc nie gniewasz się na mnie?-Powiedziała zdziwiona Hermiona.-Wiem, że przesadziłam, mam chyba jakąś obsesję na punkcie nauki, ale nie chciałam, żebyś zostawiła to co zaczęłaś.
-Wiem Hermiona, poza tym masz rację chyba chciałabym być najpotrzebniejsza, a wcale tak nie jest.
-Nie, przesadziłam, zupełnie nie wiem co się ze mną wtedy stało ale, jesteś bardzo potrzebna Ginny. Poza tym wstąpiłam dziś na chwilę do Harry'ego i Rona. Rzeczywiście miałaś rację radzą sobie świetnie, szczególnie, że to była właściwie niespodziewana wizyta. A i miałam potwierdzić, że Harry się wysypia a Ron nie zrobił sobie żadnej krzywdy.
-To rzeczywiście progres.-Powiedziała i obie parsknęły śmiechem.
-No i Harry o ciebie pytał i przesyła całusy.-Zaśmiała się Hermiona.
-A co u ciebie w pracy.
-Och, w ministerstwie? Nudyyyy. Ron zaprzyjaźnił się ze smokiem Charlie'ego i nadali mu imię Bastan.
-Wspaniale.
-A restauracja mamy! Coś czuję, że dopiero się rozkręca! Masz rację Ginny dużo rzeczy nas omija.
-Ale warto.-Dodała Ginny.-W każdym razie warto z taką przyjaciółką jak ty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)