Przygotowania do świąt trwały, w centrach handlowych były teraz tłumy ludzi, wszyscy byli pochłonięci przygotowaniami, a tymczasem rodzina Weasley'ów zbierała się tam gdzie w każde święta w rodzinnym domu - norze.
-Już jesteśmy.-Wydyszał Fred.
-Mamo nie patrz tak, trudno nam się było przecisnąć przez te tłumy.-Wytłumaczył George widząc karcący wzrok matki.
-Rozumiem, ale czy wy nigdy nie możecie przyjść na czas! Dziś wigilia!
-No dobrze, przepraszamy, ale i tak jeszcze nie ma wszystkich.-Powiedzieli i usiedli na kanapie, a pani Weasley machnęła ręką i wróciła do kuchni. Ginny nerwowo czekała na Harry'ego, mijała kolejna godzina odkąd miał być w norze. W swojej głowie wymyślała coraz to nowsze usprawiedliwienia. Po paru minutach jednak w ogródku było słychać, że ktoś się deportował.
-Nareszcie.-Powiedziała wyglądając przez okno.
-Ginny, Harry przed chwilą się deportował!-Zawołała Molly, a Ginny zbiegła po schodach.
-Przepraszam, wiem, że miałem być wcześniej ale...
-Nie ma problemu i tak jeszcze wszystkich nie ma.-Powiedziała pani Weasley.
-A my to jak już się o parę minut spóźnimy to jest źle, tak?-Powiedzieli z oburzeniem bliźniacy.
-Gdzie byłeś? Coś się stało?
-Przepraszam, teraz mamy mnóstwo pracy od nowego roku będą egzaminy wstępne do naboru aurorów, zresztą w sylwester ma być jakieś wielkie rozdanie coś jakby podsumowanie roku.
-Tak, wiem. To masz na myśli?-Powiedziała podając mu zaproszenie a kiedy je przeczytał kiwnął głową.
-Tak, ale...nie mówiłaś, że my też jesteśmy zaproszeni.
-Dopiero dzisiaj przyleciała sowa chciałam to otworzyć razem z tobą, ale się trochę spózniłeś wiec otwarłam to sama w razie gdyby to było coś ważnego.
-To jest nie do wytrzymania...
-Co?-Zapytała zdziwiona.
-Ty mi zawsze robisz takie wyrzuty.
-Nie robię ci wyrzutów, nie jestem jak mama.
-I całe szczęście...-Zaśmiał się Fred.
Nagle usłyszeli dźwięk deportacji.
-Cześć, jesteśmy już.-Odpowiedzieli Ron z Hermioną.
-Świetnie, usiądźcie sobie.-Odparła Molly.
-No i jest gwóźdź dzisiejszej imprezy!
-Dzięki George.-Zaśmiał się Ron.
-No nie chce nic mówić...ale chodziło mi oczywiście o Hermionę.-Powiedział i wszyscy parsknęli śmiechem.
-Nie przejmuj się braciszku wiesz, że jesteś wyjątkowy.-Powiedział Fred.
-Co was tak długo nie było?
-Trzeba się było odpicować a co!-Zaśmiał się Ron.
-No nie wątpię...-Powiedział Harry, gdy na nich spojrzał.
-Hermiona tak się wypsikała lakierem, że jak siądzie przy kominku wylecimy w powietrze.
-Postanowienie noworoczne-kolejna rekonstrukcja nory.-Powiedzieli bliźniacy.
-Nie czepiaj się Hermiony, bo chyba nie zapomniałeś jak wyglądałeś na Balu Bożonarodzeniowym.-Rzekła Ginny.
-Chyba nikt tego nie zapomni.-Parsknęła Hermiona.
-Aż szkoda by było. Powiedzieli bliźniacy.
W przeciągu kilkunastu minut na miejscu pojawili się pozostali członkowie rodziny i brakowało już tylko Percy'ego, który miał ponoć przyjść razem ze swoją dziewczyną.
-Ted! Powiedziała Ginny.
-Cześć!-Powiedział i się do niej przytulił.
-Jak mikołajki?-Zapytał Harry.
-Super! To prawda, że będzie jeszcze więcej aurorów.
-Taak...ale skąd o tym wiesz?-Zapytał Ron.
-Mówili w telewizji.-Odpowiedział jakby to było zupełnie oczywiste.-Też kiedyś będę w tej wielkiej sali egzaminacyjnej.
-No to będzie trzeci auror w tej rodzinie!-Powiedziała Ginny.
-Wy to macie szczęście!-Stwierdził Ted.
-No masz racje.-Powiedział Ron.
-A gdzie babcia?-Zapytała Hermiona.
-Chyba parkuje samochód.
-Tęskniłem za wami wszystkimi!
-My też.
-Jak w szkole?
-Całkiem dobrze.-Odpowiedziała Ginny.
-Też już chciałbym iść do szkoły...
-To nie takie proste.-Powiedział Ron.
-Jestem już, mam nadzieję, że nic nie nabroiłeś Ted.-Odparła Andromeda.
-Andromeda!-Przywitała ją pani Weasley i wzięła jej torby.
-Dziękuję, Molly
-I jest Teddy. Jak tam skarbie?
-Ostatnio ulepiłem trzy bałwany!
-To super.
-Umyj ręce Ted.-Poinstruowała go Andromeda, a on pobiegł do łazienki.
-O są i spóźnialscy.-Powiedział Fred wyglądając przez okno.
-Cześć mamo!-Przywitał się Percy.
-Dobry wieczór.-Powiedziała Audrey ściągając kurtkę.
-Siadajcie! Siadajcie!
-A wy jak zwykle się tak spóźniacie! Jak tak można, już wszyscy czekają!-Udał oburzenie jeden z bliźników, bo chyba już wydorośleli z mówienia chórem.
-Ginny dziękuje ci bardzo, bardzo mocno.-Powiedział Percy.
-Serio nie ma sprawy.
-Nie, ty jesteś po prostu kochana, dziękuję w imieniu wszystkich, jesteś niesamowita.
-Dzięki, ale to serio nic takiego.
-O co chodzi?-Zapytał Ron.
-Za dużo byś chciał wiedzieć.-Odezwała się Ginny.
-Dokładnie.-Powiedział Percy.-Jestem już taki głodny!
-Zaraz będzie gotowe!-Odezwała się z kuchni pani Weasley i po chwili na stół wleciały półmiski z parującymi potrawami, a cała rodzina zasiadła do stołu.
-A po co jest ten pusty talerz?
-Żebyś się pytał młody.-Odpowiedział Fred.
-To taka tradycja, wzięła się od takiej jednej legendy o zbłądzonym wędrowcu, jest oznaką gościnności.-Wytłumaczyła Hermiona.
-Opowiesz mi później o tym?-Zapytał Ted błagalnym tonem, bo widocznie musiało go to bardzo interesować.
-Jasne, ale najpierw zjedz kolację.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-To ten zbłąkany wędrowca?-Zapytał Ted.
-Czyżbym jeszcze o kimś zapomniała?-Powiedziała jakby do siebie pani Weasley.
Kiedy otworzyła drzwi bardzo się zdziwiła, bo nigdy nie widziała tej kobiety.
-Dobry wieczór, nazywam się Aurora Sharewood, czy mogłabym porozmawiać z Harry'm?
-Ee...tak, oczywiście.-Powiedziała trochę zdezorientowana.Może niech pani wejdzie do środka.
-Aurora.-Powiedział Harry.
-Nie chciałam zepsuć tobie ani twojej rodzinie wigilii, ale chciałam ci złożyć życzenia osobiście, bo jednak wysyłanie listu czy patronusa byłoby bez sensu. Wiec życzę ci...wam również spokojnych i wspaniałych świąt i oczywiście mam nadzieje, że spędzisz je bardzo dobrze. Właściwie to wszystko co chciałam powiedzieć-Powiedziała i skierowała się do wyjścia.
-Proszę zaczekać, zatrzymała ja pani Weasley. Mamy dodatkowe miejsce przy stole. Pani jest matka chrzestna Harry'ego, prawda?
-Tak, ale ja naprawdęnie mogę.
-A masz jakas rodzinę, jak chcesz spedzic święta?
-Sama, to naprawdę nie jest dla mnie problem tymbardziej, że już i tak do tego przywykłam.
-Naprawdę nalegam.-Powiedziała pani Weasley.
-Wasza rodzina jest naprawdę wspaniała, ogromnie dziękuję.
Podczas kolacji wszyscy prowadzili otwarta konwersację i zdążyli zapoznać się dobrze z matka Harry'ego i cała rodizna bardzo ja polubiła. Podczas tej okazji Aurora bardziej sie otwarła, zazwyczaj wydawała sie byc przygnębiona i nie chciała za dużo mówic o sobie, ale okazała sie bardzo energiczną, uprzejmą i wesołą kobietą. Cała rodizna dobrze ja poznała i bardzo polubiła.
-Jeszcze raz bardzo dziękuję. To były moje najlepsze święta, cieszę sie, że mogłam was wszystkich poznać.
-My również.
-Następnym razem zapraszam do siebie.
Ginny kiwnęła do Harry'ego porozumiewawczo głową i po chwili Harry zwrócił sie do Aurory.
-Może odwiedzisz jutro Dolinę Godryka?-Zaproponował.
-Jesli to nie będzie kłopot.
-No jasne, że nie.
-W takim razie dziękuję bardzo za zaproszenie.-Powiedziała z uśmiechem.
-Dzięki, że przyszłaś, zależało mi na tym, żebys ich wszystkich poznała.
-Oczywiście, doskonale cię rozumiem.
-Widze, że wam to nie trzeba życzyć wesołych świąt, bo jesteście obok siebie, a to chyba najwiekszy skarb.
-Niewatpliwie.-Przytakneła pani Weasley.
-W takim razie do jutra Harry i dziękuję kochani.
-Jest w porządku, już rozumiem to jak mówiłes, że tak jej ufasz.
-To moja rodzina.
-Nasza rodzina.-Poprawiła i pocałowała go w policzek, a on objał ją ramieniem.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz