Translate

niedziela, 25 grudnia 2016

64.Nic tak nie łączy jak święta

Wreszcie wszystko zaczęło się układać. Ginny wróciła po niedzieli do szkoły, ale właściwie jedynie na te dwa tygodnie, które dzieliły ich od przerwy świątecznej. Ron teraz nie odstępował Hermiony na krok i dzielnie się nią opiekował, choć ona zarzekała się, że czuje się już coraz lepiej i że sama da sobie świetnie radę. Była bardzo wdzięczna lekarzom i o dziwo tego wszystkiego nadal się nie zmieniła i cieszyła się, że dzięki przerwie świątecznej nie ominie wielu lekcji. Harry natomiast ucieszył się z tego, że w końcu wszystko jakoś wychodzi na prostą, wiedział, że już za niedługo przerwa świąteczna, miał zamiar dobrze to wykorzystać, a przede wszystkim zrobić wszystko, żeby to były najlepsze święta.
-Cześć.-Przywitał się Harry, który już wrócił z dniówki.
-Praca! Przepraszam Harry, już zwijam manatki i zaraz zaczynam.-Powiedział Ron.
-Żartowałem tylko, no ale dobrze, że już idziesz, w święta jest wszędzie dużo ludzi a co za tym idzie-musi być dużo ochrony.
-No jasne, przecież wiem stary, a jeśli będzie się coś działo to dam ci znać.-Powiedział po czym pożegnał się z Hermioną i wyszedł.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Przynajmniej teraz już wszystko w porządku. Może kiedyś będzie inaczej.
-Na pewno. To zabawne, ale właściwie my zawsze wychodzimy ze wszystkiego cało.
-Trzeba przyznać, że mamy niesamowite szczęście.
-Parę lat temu też jeszcze nie wiedziałem co będzie, a teraz, nie wiem czy mogłoby być lepiej...
-Zawsze może być lepiej.
-Niby tak, a dla mnie jednak, wszystkim jest to co mam.
-Inni gdyby byli na twoim miejscu to pewnie puszyliby się tak, że dla nas brakłoby już powietrza.-Zaśmiała się.
-Wiem, że bez was i tak nic bym nie zrobił. No, ale może zmieńmy temat.
-Dobry pomysł.
-Więc wiesz już co i jak?
-Tak, jeśli będzie tak dobrze jak jest to dostanę wypis jeszcze przed wigilią!-Powiedziała rozentuzjazmowana jak mała dziewczynka i przytuliła przyjaciela.
-To świetnie.-Powiedział z uśmiechem.
-Wszystko się tak zmieniło, my się zmieniliśmy...Liczyłam, że w końcu ty i Ginny będziecie razem, ale...
-Ty zawsze wszystko wiedziałaś.-Wpadł jej w słowo i oboje się zaśmiali.
-No wiesz nigdy nie myślałam, że do końca życia, chociaż może to rzeczywiście było do przewidzenia...
-"W końcu nic nie dzieje się z przypadku".
-No tak. Poza tym czeka mnie jeszcze długa rehabilitacja i sporo badań kontrolnych, ale będzie dobrze.
-Nie boisz się po tym wszystkim wrócić do Hogwartu?
-Po tym co przeżyłam już chyba niczego się nie boję. Ale nie żałuję.
-Ja też nie. Żałuję tylko tych wszystkich osób...Może gdyby nie ja Cedrik i Syriusz by żyli...
-A właśnie co z twoją matką chrzestną rozmawiałeś z nią jeszcze raz?
-Nie, ale korespondujemy.
-A Ginny? Poznałeś je już?
-Nie, ale...
-Znowu to odkładasz. Wiem, że Ginny się nie obrazi, ale chyba im szybciej to zrobisz tym lepiej to w końcu twoja chrzestna Harry! Nie uważasz, że...
-Tak, tak właśnie uważam, wiem, ja tylko czekam na odpowiednią chwilę.
-No to chyba długo tak będziesz czekał. Moim zdaniem zbliżające się święta to dobra okazja...
-Właśnie taki mam zamiar.
-Świetnie.
-Zresztą chcę przedstawić was wszystkich.
-Będzie mi bardzo miło, ale póki co muszę czekać na wypis.
-Będzie dobrze. Ja już chyba pójdę, jestem trochę zmęczony.
-"Trochę" niezły z ciebie kłamczuch, co?
-Taaak...masz rację.-Zaśmiał się.
-Ginny ma z tobą naprawdę niełatwe życie.
-Dzięki Hermiona, że sądzisz, że życie ze mną to taki kłopot. To ja już cie zostawiam pod dobrą opieką. Zdrowiej szybko!
-Dziękuję i dzięki, że mnie odwiedziłeś.
-W porządku.
-Nie zapomnij napisać do twojej kochanej żony!-Przypomniała mu, gdy już stał w drzwiach.
-Oczywiście, że nie zapomniałbym, dobranoc.
-Dobranoc.
Dwa tygodnie później i Hermiona i Ginny pakowały swoje rzeczy. Ginny w końcu (wydawało jej się, że te tygodnie były takie długie a jeszcze tyle do zrobienia) miała wrócić do domu, a Hermiona dostała wypis razem z dietą i informacjami o rehabilitacji.
-Do zobaczenia kochana.-Pożegnała ją Mallory.
-Uważaj na siebie.-Dodała Jackie.
-Wesołych świąt!-Powiedziała Nickole.
-Wesołych świąt Ginny.-Powtórzyła Martha i pomogła Nickole wejść do pociągu.
-Dziękuję, ja też wam życzę wesołych świąt.
-No to widzimy się dopiero na nowy rok...-Westchnęła Jackie.
-Na to wygląda.
-Pisz do mnie czasem.-Dodała Mallory.
-Jasne.
-Dobra my już chyba musimy iść.
-Oj tam, najwyżej pociąg pojechałby bez nas, ale i tak nie musiałybyśmy wracać do domów na piechotę, bo mam miotłę.
-Świetnie Mallory, jednak ja preferuję pociąg.
-Pozdrów rodzinkę Ginny. No i przekaż bliźniakom, że odwiedzę ich niebawem, będą wiedzieć o kogo chodzi.
-Przekażę, ty też,pozdrów rodzinę...i Duke'a.-Dodała, a Mallory uśmiechnęła się i przewróciła oczami.
-Niech ci będzie, ale masz dla mnie zdobyć autograf Harry'ego Potter'a-Zażartowała.
-To nie będzie trudne.-Zaśmiała się Ginny.
-Mallory!-Ponagliła ją przyjaciółka.-Ja naprawdę nie chcę jechać z tobą na jednej miotle.
-Rozumiem, też bałabym się jechać ze sobą na jednej miotle.-To cześć Ginny!-Powiedziała i wskoczyła do pociągu, a Ginny, aby oszczędzić na czasie deportowała się na werandzie ich domu.
-Dzień dobry!-Usłyszała od drzwi.
-Myślałam, że będziesz w pracy.-Powiedziała lekko zaskoczona.
-Sami stwierdzili, że nie potrzebują szefa to się obraziłem.-Zaśmiał się.
-Całkiem w stylu Harry'ego Potter'a.
-Hmm...złośliwe całkiem w stylu Ginevry Potter.
-Ej! Kto tu jest złośliwy?!-Powiedziała i przybliżyła się, żeby go pocałować.
-No tak! Zaczekaj! Muszę ci o czymś powiedzieć!
-Już się boję.-Powiedziała i skrzyżowała ręce.
-Pamiętasz jak do ciebie pisałem, że mam matkę chrzestną?
-No tak, trudno byłoby o tym zapomnieć skoro to było we wszystkich gazetach.
-Myślę, że...powinnyście się poznać w końcu jesteś dla mnie ważna, a ona to moja jedyna krewna więc...
-Tak, wiem do czego zmierzasz. Myślę, że to dobry pomysł, wiem,że to głupio zabrzmi ale...jesteś pewien, że ona jest twoją matką chrzestną.
-No jasne, widziałem jej zdjęcia ze mną i moimi rodzicami, do tego jej list do mojej mamy i jestem pewien, że to było właśnie jej pismo, poza tym autentyczne dokumenty ministerstwa.
-Rozumiem, przepraszam, ale sam wiesz, Syriusz ani nikt inny o niej nigdy nie wspominał więc...moje głupie domysły...
-Tak, dlatego musiałem to sprawdzić, mimo tych wszystkich dowodów ja to po prostu odczuwam, wie bardzo dużo o rodzicach, a szczególnie o Syriuszu.
-Ciekawe. A tak zmieniając temat to naprawdę ładnie tu wszystko wystroiłeś.-Powiedziała oglądając dekoracje.
-Ron mi pomagał, zresztą to on mnie zmobilizował.
-Jeszcze tyle do zrobienia, zakupy i...
-Ja już kupiłem wszystko.
-Wszystko, wszystko?
-Szacując ciężkość tych wszystkich toreb to raczej tak.
-To świetnie! Obiecałam jeszcze mamie, że jej pomogę...
-Pójdę z tobą.
-Dzięki.
Kiedy Harry już ubrał kurtkę oboje deportowali się do nory.
-Dzień dobry kochani!-Wyściskała ich Molly.
-Cześć mamo.
-Niesamowicie tam zimno, prawda?
-No trochę i tak mugole mają się gorzej my przynajmniej możemy się deportować. To co mamy do roboty?
-Miałam nadzieję, że przyszliście na odwiedziny a wam tylko praca w głowie...
-To może zajmiemy się strychem?-Zaproponowała Ginny.
-Dobry pomysł dawno nikt tam nie sprzątał.
Ginny chwyciła Harry'ego za rękę i pociągnęła za sobą na schody.
Na piętrze najwyraźniej działali Ron i Hermiona wnioskując stąd, że Ton zawijał Hermionę w złoty łańcuch i śmiali się tak głośno, że było ich słychać aż na dole.
-O patrzcie Harry Potter!-Powiedział Ron.-A no i...moja siostra...
-Bardzo śmieszne Ron.-Powiedziała Ginny.
-Was mama też oddelegowała?-Zapytał Ron.
-Nie, sami chcieliśmy jej pomóc, bo o to chodzi w święta.
-Zgadzam się z tobą Ginny.-Stwierdził Ron.
-To my już pójdziemy na poddasze.-Powiedziała Ginny i wspinali się jeszcze kilka pięter wyżej, żeby dotrzeć na samą górę.
-Ach...pełno rzeczy taty...
-Rzeczywiście.
-Może dlatego chciała, żeby ktoś jej pomógł, bo nie potrafi dotykac tych rzeczy.
-To strasznie smutne...
-Ciekawe czy wie o tym wszystkim co się z nami dzieje.
-Może wie...
-To co się dzieje po śmierci chyba zawsze pozostanie tajemnicą.
-Mi udało się jej trochę uchylić...
-Tak, wiem, chyba wszystko o tobie wiem...chciałabym, żeby tata był przy mnie.
-Też chciałbym, żeby moi rodzice byli przy mnie...pomyśleć,że nigdy nie będą mieli okazji cie poznać albo mamy, Rona, Hermiony...ale czasami czuję jakby moje życie nie było takie obojętne i tak jakby ktoś jednak się mną opiekował, wierzę, że są przy mnie mimo, że nie żyją.
-To jest dopiero strasznie smutne, że ty będąc takim małym dzieckiem straciłeś rodziców, a na dodatek musiałeś wielkim kosztem naprawiać coś co ktoś inny zepsuł...Zobacz to zdjęcie moich rodziców jak byli młodzi.
-Wyglądają na bardzo szczęśliwych...
-Od dzieciństwa oglądam to zdjęcie, widziałam je już wiele razy i znam każdy szczegół tego obrazka chyba na pamięć i zawsze zastanawiało mnie to czy ja kiedyś będę taka jak moja mama na obrazku. Te wszystkie plotki o chłopakach z którymi chodziłam, nie wiem co oni we mnie widzieli i później zaczęło do mnie docierać, że ja też nic w nich nie widzę. Szkoda, że trochę późno zorientowałam się, że tego nie można tak ignorować...dziękuję.-Powiedziała i po jej policzku spłynęła łza, a Harry ją przytulił.
-Ja też czasami częściej widziałem w swojej głowie plany wybawienia świata i bardziej interesowali mnie śmierciożercy i następne kroki Voldemorta, wtedy kiedy jeszcze kpiłem sobie z tego, że miłość może być bronią, a chyba było tak tylko dlatego, bo nigdy wcześniej nie doświadczyłem tego prawdziwego uczucia. I ja też ci dziękuję...

          Mam nadzieję, że święta mijają wam bardzo dobrze i że byliście w tym roku grzeczni oraz, że cieszycie sie ze swoich prezentów, bo dla mnie pięknym prezentem były te 4000 wyświetleń, dziękuję. Nie zapomnijcie zostawić komentarza! WESOŁYCH ŚWIĄT!!!





1 komentarz:

  1. Bardzo fajny klimatyczny post , dziękuje i tobie również życzę wesołych świąt. :)

    OdpowiedzUsuń