Co prawda lekarze mówili, że stan Hermiony poprawił się odkąd zostały jej przepisane odpowiednie nieuczulające jej leki, ale nie potrafili powiedzieć czy kiedyś odzyska pełne zdrowie. Uzdrowiciele nie mogli też ustalić czy w przyszłości nie mogą wystąpić jakieś powikłania. Hermiona już zdecydowała.
-Ta operacja może pogorszyć twój stan zdrowia!-Upierał się Ron a przy tym cały czas płakał i ściskał rękę Hermiony, wyglądał jakby nie spał tydzień.
-Rozumiem, że się o mnie martwisz Ron, ale to jest szansa na lepsze jutro...
-Uzdrowiciele mówią, że twój organizm może zachować się w dwa sposoby, albo wszystko będzie dobrze i staniesz się całkowicie zdrowa albo twój stan będzie gorszy.
-Tak, ale są znacznie większe szanse na to, że się uda. Musimy być optymistami Ron, jeśli się uda będziemy mieć rodzinę.
-Oby się udało. Nie chcę cię stracić.-Powiedział i pogładził ją po głowie.
-A wy co o tym myślicie?-Zwróciła się do Ginny i Harry'ego.
-Twoi rodzice już wiedzą?
-Tak.
-Cóż Hermiono, nie mogę decydować za ciebie, ale jeśli wszystko się uda wreszcie będziesz szczęśliwa...
-A tylko na tym nam zależy.-Dodał Harry.
-Pani Weasley, a więc podejmie się pani tej operacji?-Zapytał lekarz z formularzami w ręku.-Mam nadzieję, że dobrze to pani sobie przemyślała, jeśli operacja się uda przepiszemy odpowiednie leki ale najważniejsza wtedy będzie rehabilitacja.
-Rozumiem. I tak, przemyślałam to, chcę tej operacji.
-W takim razie proszę wypełnić te formularze i nie może pani już nic jeść do końca dnia.-Poinformował ją uzdrowiciel, a Hermiona przytaknęła.
-Wszyscy się o ciebie martwimy.-Powiedziała Ginny.
-Wiem, to wielkie szczęście, że mam takich ludzi wokół siebie.Naprawdę nie musicie tu wiecznie siedzieć macie pracę, a ty Ginny-szkołę.
-Przecież jest sobota, mam jeszcze dużo czasu...
-Ja zwyczajnie chcę tu być, albo wyjdziemy stąd razem albo wcale.-Stwierdził Ron.
-Dziękuję Ron, wiem, że nigdy się nie poddajesz, ale czasami coś nie idzie po myśli...jeśli coś by mi się stało...
-Nie ma takiej opcji.-Zaprzeczył natychmiast.
-Proszę wysłuchaj mnie. Jeśli coś by mi się stał, proszę cię, abyś zaopiekował się moimi rodzicami.
-Nie możesz nam tego zrobić Hermiona...-Dodał Harry.
-,,Widocznie niektórym nie dane jest żyć długo i szczęśliwie" to twoje własne słowa...Harry Potterze. To niesamowite, że w życiu trafiłam akurat na was, widocznie to prawda, że nic nigdy nie dzieje się z przypadku...
-Przepraszam, ale musimy przygotować ją do tej operacji.-Powiedziała lekarka.
-Przepraszam, że zepsułam wam ten czas przygotowań do świąt i to wcale nie miało być tak, wiedziałam jak chcieliście się ze sobą spotkać.-Powiedziała mając na myśli Harry'ego i Ginny.-A szpital to chyba nie najlepsze do tego miejsce. Życzcie mi powodzenia.-Powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do nich.
-Może chcesz zostać dziś na noc u nas Ron?-Zaproponował Harry.
-Nie.
-Ron daj spokój, chyba nie chcesz tu cały czas siedzieć, musisz się w końcu wyspać.-Zaprotestowała Ginny.
-Muszę wiedzieć co z nią jest, bo inaczej i tak nie zmrużę oka.
-Ja chyba wrócę do domu, źle się czuję, muszę się napić herbaty.
Harry spojrzał porozumiewawczo na Rona a on rzucił mu spojrzenie, jakby chciał powiedzieć, że powinien się teraz zająć Ginny.
-Może chodźmy do domu Ginny.-Powiedział Harry i pomógł jej wstać.
-Zaraz wrócimy Ron.
-Nie musisz Ginny, skoro źle się czujesz lepiej bądź w domu, naprawdę poradzę sobie, ja tylko chcę być przy niej...
-Będzie dobrze Ron, zobaczysz.-Pocieszył go Harry i po chwili razem z Ginny wszedł do windy.
-Martwię się o Hermionę, a jeszcze bardziej o Rona...-Rzekła Ginny.
Sprzed szpitala deportowali się do domu.
-Strasznie rozbolała mnie głowa...-Powiedziała zataczając się.
-Zaraz będziemy w domu.-Powiedział Harry, który musiał ją prowadzić i podtrzymywać, żeby nie zemdlała. Kiedy wszedli do środka posadził ja na kanapie i okrył kocem, a sam poszedł do kuchni zrobić herbatę z dodatkiem eliksiru słodkiego snu.
-Dziękuję.
-Wypij to i się prześpij.-Zalecił Harry.
-Ale ja muszę wiedzieć co z Hermioną...to moja przyjaciółka!-Zerwała się, żeby wstać, ale Harry z powrotem posadził ją na kanapę.
-Nie możesz tam wrócić w takim stanie! Musimy poczekać aż poczujesz się lepiej, Hermiona na pewno nie będzie miała ci tego za złe.
-Zostaniesz tutaj?
-Tak.-Powiedział i chwycił ją za rękę.
Po paru godzinach kiedy Ginny się obudziła czuła się już dobrze.
Natychmiast zapytała.-Wiadomo co z Hermioną?
-Tak pisałem do Rona i jak na razie wszystko idzie po myśli lekarzy.
-To dobrze. Mi nic nie jest tylko się denerwuję, jak chyba cała nasza rodzina...
-Tak, masz racje, nie dziwię się, że Ron nie odstępuje stamtąd na krok. A ty jak się czujesz?
-Dzięki, już wszystko w porządku, to chyba było tylko chwilowe, możemy wrócić do Rona.
-Jesteś pewna?
-Nie wierzysz mi? Naprawdę ze mną już wszystko dobrze.
-Mam nadzieję...
-Możemy wracać, naprawdę.-Harry nie pierwszy raz uległ temu spojrzeniu.
-No dobrze weź kurtkę i deportujmy się.
Na miejscu Ron siedział z założonymi rękami jakby czekał na własny wyrok śmierci, tata Hermiony nerwowo chodził w kółko, a pani Weasley próbowała pocieszyć jej płaczącą matkę.
-Co z tobą Ginny?-Zapytał zatroskany Ron.
-Naprawdę już nieważne...-Machnęła ręką.
Ledwie Harry i Ginny zdążyli usiąść obok Rona z sali operacyjnej wyszedł lekarz a za nim kilka pielęgniarek przenosiło Hermionę na co Ron podskoczył jak oparzony a Harry i Ginny tak samo.
-Co z nią?-Zapytał Ron.
-Mieliśmy naprawdę ogromne szczęście i świetny zespół, wszystko jest tak jak miało być, stan zdrowia pani Weasley będzie się teraz już tylko polepszał...
Niby to tylko kilka słów, a jednak oni wszyscy, którzy tak martwili się o losy Hermiony nie wyglądali na bardziej szczęśliwych.
-Hermiona chyba miała rację. W życiu nic nie dzieje się przypadkiem.-Powiedział i jak jeszcze chwile temu wygladał okropnie teraz jego twarz rozpromienił uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz