Translate

niedziela, 4 grudnia 2016

62.Najgorsza prawda

Święta zaczęły zbliżać się wielkimi krokami.
Hermiona i Ginny w pośpiechu zbiegały po schodach prowadzących do wieży gryffindoru.
-Jackie? To ty nie idziesz? Słyszałam, że też dostałaś zaproszenie?-Dopytywała Hermiona, kiedy Jackie wbiegała po schodach w przeciwnym kierunku niż one.
-Muszę pilnie porozmawiać z Mallory powiedzcie Slughornowi, że ona nie przyjdzie, bo źle się czuje, a ja musiałam z nią zostać.
-No dobrze. A co się stało?
-Nie mam teraz czasu Hermiona, porozmawiamy później.-Powiedziała i pobiegła do dormitorium.
-Myślisz, że coś poważnego się stało?-Zapytała lekko zaniepokojona Ginny.
-No nie wiem...Jak widziałam ją rano była w świetnym nastroju.
-Może mogłyśmy w ogóle nie iść na to przyjęcie...-Stwierdziła Ginny.
-Daj spokój przecież on doskonale zna Gwenog i na pewno bez problemu uzyskałby informacje o twoim grafiku.
-Ale Hermiona my jesteśmy już dorosłe! Decydujemy same za siebie!
-No tak, ale właściwie...nie myślisz, że możemy się dowiedzieć wielu przydatnych informacji?
-No tak może masz racje, tylko czego możemy się dowiedzieć od Slughorna?
-Właśnie w tym tkwi zagadka. Nie zaprzeczysz chyba, że zna wielu wpływowych i naprawdę genialnych ludzi, a wiedza zawsze może się na, przydać.
-Mówisz jakby wciąż istniał Voldemort i jakby nadal istniały horkruksy, które trzeba zniszczyć, a żeby to zrobić trzeba to rozwiązać. Wiem, że masz dobre intencje, ale my nie żyjemy już w tamtych czasach, czasy ciemności i mroku są już za nami, od tamtego czasu nasze życie zupełnie się zmieniło!.
-Może masz rację, ale jest jednak coś co muszę wiedzieć...
-O co ci chodzi?-Na to Hermiona pokręciła przecząco głową, ale nie odezwała się ani słowem.-Hermiona mam już dosyć tych tajemnic! Możesz w końcu powiedzieć mi o co takiego chodzi!
-To naprawdę trudny temat, porozmawiamy później.
-Jak chcesz, ale nie próbuj mnie spławić, ja naprawdę się o ciebie martwię, ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz?
-Dobrze.-Powiedziała Hermiona.-Potem powiem ci wszystko, obiecuję.-Powiedziała i obydwie weszły do wielokrotnie zwiększonego gabinetu Slughorna gdzie siedziało już całe grono uczniów.
-Dobry wieczór.-Przywitały się.
-No i są nasze gwiazdy! Hermiona Weasley-nasz geniusz! I Ginevra Potter, tak...niewątpliwie twoja gra robi wrażenie, na dodatek inteligentna z ciebie bestia i żona Harry'ego Pottera!
W końcu kiedy Slughorn przesłuchał już prawie wszystkich zaczął wypytywać Ginny.
-Od razu wiedziałem, że będziesz zawodowo grać w quidditcha, to po prostu widać!-Ginny trochę denerwowało to jego łganie, ale też trochę śmieszyło.
-No tak, ja też wiedziałam, że Hermiona to geniusz.-Zażartowała, ale Slughorn najwyraźniej wziął to na poważnie.
-A więc jak do tego doszło, że jesteś żoną Harry'ego Pottera? Muszę przyznać, że nigdy nie spodziewałem się, że będziecie małżeństwem, choć macie równie duży talent.
-To bardzo długa historia.-Powiedziała i chcąc wybrnąć zjadła kawałek ciasta.
-Mamy naprawdę mnóstwo czasu nawet na te najdłuższe historie, poza tym, wszyscy chcą wiedzieć na ten temat coś więcej.-Powiedział Slughorn i uśmiechnął się zachęcająco.
Ginny to przemyślała i stwierdziła, że właściwie co się dziwić, że wszyscy chcą wiedzieć o tym coś więcej, w końcu jej mąż to bohater. Wzięła więc głęboki oddech, a wszyscy zgromadzeni nadstawili uszu.
-Pasowaliśmy do siebie, uratował mnie z Komnaty Tajemnic i nie zostawił mnie w potrzebie, był dobrym przyjacielem, ale żadne z nas nie mogłoby żyć jako przyjaciele.
-Dlaczego więc później z tobą zerwał?-Powiedziała dziewczyna z fioletowymi włosami.
-Martwił się o mnie.
-I tak po prostu dałaś mu odejść.-Zapytał przystojny chłopak, którego Ginny i Hermiona miały już okazję poznać.
-Nie dałam mu odejść. Codziennie powtarzałam sobie, że to tylko chwilowe, martwił się o mnie, wiedział co może mi grozić, chciał mnie w ten sposób uchronić, choć wiem, że było dużo plotek na ten temat.
-To takie urocze!-Westchnęła dziewczyna, która cały czas kleiła się do Duke'a, ale on cały czas ją odpychał i zupełnie nie był nią zainteresowany.
-Panie profesorze, a Mallory nie miała dzisiaj przyjść?-Zapytał.
-Faktycznie, miała, ktoś wie dlaczego nie przyszła?
-Źle się czuła panie profesorze.-Wytłumaczyła Hermiona.
-Szkoda, bo to zdolna dziewczyna i wiem, że ma poważne plany na przyszłość.
-Chce być aurorem.-Powiedziała Hermiona, ale jakimś dziwnym niecodziennym głosem, zupełnie jakby miała zasnąć, a przecież przyjęcie u Slughorna nie mogło być aż tak nudne.
-Wszystko w porządku Hermiona?-Zapytała ją półgębkiem Nickole, która siedziała obok niej i najwidoczniej też zauważyła jej dziwne zachowanie.
-Potrzebuję...potrzebuję...moich leków...-Powiedziała i spadła z krzesła.
-Hermiona!-Doskoczyła do niej Ginny.-Hermiona co z tobą? Słyszysz mnie? -Jest cała strasznie rozpalona panie profesorze!-Powiedziała przykładając rękę do jej czoła, a Slughorn zaczął panicznie przeszukiwać swój kufer.-Hermiona jakie leki!?-Prawie nie czuć tętna!
-Unieś jej brodę do góry Ginny! Jakby co rzuć zaklęcie udrażniające!-Poinstruowała ją Nickole.
-Co?!
-Albo ja to zrobię a ty biegnij do wieży gryffindoru i znajdź te leki. Profesorze Slughorn, Hermionę trzeba jak najszybciej przetransportować do Świętego Munga.-Powiedziała, a on natychmiast wziął Hermionę i posłużył się siecią Fiuu w swoim gabinecie.
-Jestem!-Powiedziała zdyszana Ginny.
-Profesor już zajął się Hermioną, teraz musimy iść porozmawiać z profesor Sener i McGonnagall, trzeba je powiadomić.
-Dobrze chodźmy, własnie i muszę jeszcze napisać do Rona!
-Nie musisz, szpital go pewnie powiadomi.
-No tak masz racje. A tak w ogóle skąd wiedziałaś co robić?
-Chciałam być uzdrowicielem, ale sama widzisz, jestem zdyskwalifikowana przez wzrok, a raczej jego brak.
-Tak mi przykro...
-Wszyscy tak mówią, że im przykro, bo są bezradni i nie mogą nic więcej zrobić.
-To strasznie smutne.
-No trudno i tak już dawno zrozumiałam, że użalanie się nad sobą nie ma sensu.
-Wiec co teraz chcesz robić?
-Wiesz plusem utraty wzroku jest to, że odkryłam w sobie nowy talent, chcę śpiewać.
-To naprawdę super, ja zawsze się stresowałam przed występami publicznymi.
-A teraz nie.
-Taaak, jednak strach da się przezwyciężyć. Boję się o Hermionę, mam nadzieję, że to nic poważnego.
-Nie chcę cię martwić i wiem, że to nie jest pocieszające, ale myślę, że to bardzo niepokojące.
-To niedobrze...
-Wiesz co Ginny, ja może już wrócę do dormitorium, dobranoc, chociaż nie wiem czy będzie taka dobra skoro Hermiona to twoja przyjaciółka, ale wierzę, że będzie dobrze.
-Dzięki Nickole.-Powiedziała Ginny i weszła do gabinetu profesor Sener, a Nickole poszła do dormitorium.
Profesor Sener akurat rozmawiała z McGonagall więc wytłumaczyła im co się stało z Hermioną i że nie wiadomo czy w najbliższych dniach będzie mogła chodzić na zajęcia.
-Och, straszne jeśli będziesz z nią w kontakcie życz jej szybkiego powrotu do zdrowia.
-Przekażę.-Powiedziała Ginny.
-Co chwile jakieś wypadki, oby szybko wyzdrowiała, niedługo święta, a ona biedna musiałaby zostać w szpitalu.-Ginny zupełnie nie spodziewała się tego po wojowniczce z czarną magią. Z tą czarną opaską na oko i czerwoną szminką na ustach wyglądała raczej na twardzielkę i wojowniczkę, a jednak miała wielkie serce.
-A więc Slughorn przeniósł ją do szpitala świętego Munga?
-Tak. Dobranoc.-Powiedziała Ginny ale jeszcze wróciła się do biurka, bo coś jej się przypomniało.-Dobrze, że Nickole była opanowana i spokojna.
-Istotnie, dziewczyna nie zmarnuje się w przyszłości, dobranoc Weas...przepraszam Potter.
-Pani profesor nie jest jedyna wielu nauczycieli mówi do mnie nadal panna Weasley, ale mi to nie przeszkadza. A teraz muszę odwiedzić Hermionę.
-Ginny, może skorzystasz z mojej sieci Fiuu, tak będzie znacznie szybciej, poza tym     nierozsądnym byłoby, aby młoda dziewczyna tłukła się po nocy.-Zaproponowała.
-Zupełnie zgadzam się z Salvią.-Skwitowała dyrektorka.
-Dziękuję.-Powiedziała Ginny po czym wzięła garść proszku, wrzuciła go do kominka i zniknęła w szmaragdowych płomieniach płomieniach.
-Przepraszam, na której sali leży Hermiona Weasley?-Zapytała recepcjonistki.
-Sala dwieście trzy, piętro trzecie.
-Dziękuję.-Powiedziała, wbiegła do windy i po chwili wysiadła na trzecim piętrze.
-Harry?-Powiedziała zdziwiona.
-Ginny!-Powiedział i ją objął.
-Wiadomo co z Hermioną?
-Jest w ciężkim stanie, wpuścili tylko Rona i rodziców Hermiony.
-O, nie, to moja wina, może gdybym...
-To nie twoja wina Ginny, właściwie niczyja, o swojej chorobie dowiedziała się przed ślubem z Ronem, pamiętasz? Jej stan znacznie się pogorszył, niewiadomo z jakich przyczyn.
-A jak ty się dowiedziałeś Harry?
-Ron wysłał mi patronusa, że dostał wiadomość ze szpitala i że z Hermioną jest bardzo źle. Biedny Ron, tak spanikował, że początkowo deportował się na jakąś inną ulicę.
Po chwili Ron, i rodzice Hermiony wyszli z sali, wszyscy równie zdołowani.
-I co?-Zapytała Ginny.
-Jest okropnie! Biorą ją na jakieś badania!-Powiedział płaczliwym głosem.
-Uspokój się Ron...-Powiedziała łagodnym głosem Ron.
-JAK MAM SIĘ USPOKOIĆ SKORO JEJ STAN MOŻE ZAGRAŻAĆ ŻYCIU!-Walnął pięścią w ścianę, opadł na krzesło i zaczął płakać. Ginny oparła głowę o ramię Harry'ego, nie wiedziała, że jest aż tak źle, by mogła ją stracić.
Po godzinie Hermiona była już po wszystkich badaniach i odzyskała już przytomność.
Jako pierwszy do sali wleciał Ron, a za nim Harry i Ginny, bo jej rodzice chyba stwierdzili, że powinna się zobaczyć z przyjaciółmi i chwilowo pozostali na korytarzu.
-Jakie leki?-Zapytała Ginny.
-Te leki nie były dla mnie dobre, przepisano mi nie te co trzeba, teraz albo będę całkowicie zdrowa i wreszcie będę mogła w pełni zaplanować moją przyszłość, albo odejdę i już nigdy nie wrócę.-Na to Ron zaczął jeszcze głośniej lamentować i cały czas nie puszczał jej ręki i gładził ją po włosach.
-Nie mów tak! Jeszcze wyzdrowiejesz, będziemy mieć dzieci, dom z ogrodem, a może nawet smoka, tylko proszę NIE ODCHODŹ!-Rozpaczał Ron, który siedział przy jej łóżku niczym wierny pies.
-Na pewno ci się uda Hermiona.-Powiedział Harry.
-Nie gdzie stąd nie odejdziesz! Jesteś na to po prostu zbyt silna! Wygrasz tą walkę, rozumie?! A my ci w tym pomożemy.
-Niewiadomo ile jeszcze tu będę, ale to dla mnie niesamowite, że marnujecie swój cenny czas, żeby ze mną tu siedzieć...


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz