Święta zaczęły zbliżać się wielkimi krokami.
Hermiona i Ginny w pośpiechu zbiegały po schodach prowadzących do wieży gryffindoru.
-Jackie? To ty nie idziesz? Słyszałam, że też dostałaś zaproszenie?-Dopytywała Hermiona, kiedy Jackie wbiegała po schodach w przeciwnym kierunku niż one.
-Muszę pilnie porozmawiać z Mallory powiedzcie Slughornowi, że ona nie przyjdzie, bo źle się czuje, a ja musiałam z nią zostać.
-No dobrze. A co się stało?
-Nie mam teraz czasu Hermiona, porozmawiamy później.-Powiedziała i pobiegła do dormitorium.
-Myślisz, że coś poważnego się stało?-Zapytała lekko zaniepokojona Ginny.
-No nie wiem...Jak widziałam ją rano była w świetnym nastroju.
-Może mogłyśmy w ogóle nie iść na to przyjęcie...-Stwierdziła Ginny.
-Daj spokój przecież on doskonale zna Gwenog i na pewno bez problemu uzyskałby informacje o twoim grafiku.
-Ale Hermiona my jesteśmy już dorosłe! Decydujemy same za siebie!
-No tak, ale właściwie...nie myślisz, że możemy się dowiedzieć wielu przydatnych informacji?
-No tak może masz racje, tylko czego możemy się dowiedzieć od Slughorna?
-Właśnie w tym tkwi zagadka. Nie zaprzeczysz chyba, że zna wielu wpływowych i naprawdę genialnych ludzi, a wiedza zawsze może się na, przydać.
-Mówisz jakby wciąż istniał Voldemort i jakby nadal istniały horkruksy, które trzeba zniszczyć, a żeby to zrobić trzeba to rozwiązać. Wiem, że masz dobre intencje, ale my nie żyjemy już w tamtych czasach, czasy ciemności i mroku są już za nami, od tamtego czasu nasze życie zupełnie się zmieniło!.
-Może masz rację, ale jest jednak coś co muszę wiedzieć...
-O co ci chodzi?-Na to Hermiona pokręciła przecząco głową, ale nie odezwała się ani słowem.-Hermiona mam już dosyć tych tajemnic! Możesz w końcu powiedzieć mi o co takiego chodzi!
-To naprawdę trudny temat, porozmawiamy później.
-Jak chcesz, ale nie próbuj mnie spławić, ja naprawdę się o ciebie martwię, ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz?
-Dobrze.-Powiedziała Hermiona.-Potem powiem ci wszystko, obiecuję.-Powiedziała i obydwie weszły do wielokrotnie zwiększonego gabinetu Slughorna gdzie siedziało już całe grono uczniów.
-Dobry wieczór.-Przywitały się.
-No i są nasze gwiazdy! Hermiona Weasley-nasz geniusz! I Ginevra Potter, tak...niewątpliwie twoja gra robi wrażenie, na dodatek inteligentna z ciebie bestia i żona Harry'ego Pottera!
W końcu kiedy Slughorn przesłuchał już prawie wszystkich zaczął wypytywać Ginny.
-Od razu wiedziałem, że będziesz zawodowo grać w quidditcha, to po prostu widać!-Ginny trochę denerwowało to jego łganie, ale też trochę śmieszyło.
-No tak, ja też wiedziałam, że Hermiona to geniusz.-Zażartowała, ale Slughorn najwyraźniej wziął to na poważnie.
-A więc jak do tego doszło, że jesteś żoną Harry'ego Pottera? Muszę przyznać, że nigdy nie spodziewałem się, że będziecie małżeństwem, choć macie równie duży talent.
-To bardzo długa historia.-Powiedziała i chcąc wybrnąć zjadła kawałek ciasta.
-Mamy naprawdę mnóstwo czasu nawet na te najdłuższe historie, poza tym, wszyscy chcą wiedzieć na ten temat coś więcej.-Powiedział Slughorn i uśmiechnął się zachęcająco.
Ginny to przemyślała i stwierdziła, że właściwie co się dziwić, że wszyscy chcą wiedzieć o tym coś więcej, w końcu jej mąż to bohater. Wzięła więc głęboki oddech, a wszyscy zgromadzeni nadstawili uszu.
-Pasowaliśmy do siebie, uratował mnie z Komnaty Tajemnic i nie zostawił mnie w potrzebie, był dobrym przyjacielem, ale żadne z nas nie mogłoby żyć jako przyjaciele.
-Dlaczego więc później z tobą zerwał?-Powiedziała dziewczyna z fioletowymi włosami.
-Martwił się o mnie.
-I tak po prostu dałaś mu odejść.-Zapytał przystojny chłopak, którego Ginny i Hermiona miały już okazję poznać.
-Nie dałam mu odejść. Codziennie powtarzałam sobie, że to tylko chwilowe, martwił się o mnie, wiedział co może mi grozić, chciał mnie w ten sposób uchronić, choć wiem, że było dużo plotek na ten temat.
-To takie urocze!-Westchnęła dziewczyna, która cały czas kleiła się do Duke'a, ale on cały czas ją odpychał i zupełnie nie był nią zainteresowany.
-Panie profesorze, a Mallory nie miała dzisiaj przyjść?-Zapytał.
-Faktycznie, miała, ktoś wie dlaczego nie przyszła?
-Źle się czuła panie profesorze.-Wytłumaczyła Hermiona.
-Szkoda, bo to zdolna dziewczyna i wiem, że ma poważne plany na przyszłość.
-Chce być aurorem.-Powiedziała Hermiona, ale jakimś dziwnym niecodziennym głosem, zupełnie jakby miała zasnąć, a przecież przyjęcie u Slughorna nie mogło być aż tak nudne.
-Wszystko w porządku Hermiona?-Zapytała ją półgębkiem Nickole, która siedziała obok niej i najwidoczniej też zauważyła jej dziwne zachowanie.
-Potrzebuję...potrzebuję...moich leków...-Powiedziała i spadła z krzesła.
-Hermiona!-Doskoczyła do niej Ginny.-Hermiona co z tobą? Słyszysz mnie? -Jest cała strasznie rozpalona panie profesorze!-Powiedziała przykładając rękę do jej czoła, a Slughorn zaczął panicznie przeszukiwać swój kufer.-Hermiona jakie leki!?-Prawie nie czuć tętna!
-Unieś jej brodę do góry Ginny! Jakby co rzuć zaklęcie udrażniające!-Poinstruowała ją Nickole.
-Co?!
-Albo ja to zrobię a ty biegnij do wieży gryffindoru i znajdź te leki. Profesorze Slughorn, Hermionę trzeba jak najszybciej przetransportować do Świętego Munga.-Powiedziała, a on natychmiast wziął Hermionę i posłużył się siecią Fiuu w swoim gabinecie.
-Jestem!-Powiedziała zdyszana Ginny.
-Profesor już zajął się Hermioną, teraz musimy iść porozmawiać z profesor Sener i McGonnagall, trzeba je powiadomić.
-Dobrze chodźmy, własnie i muszę jeszcze napisać do Rona!
-Nie musisz, szpital go pewnie powiadomi.
-No tak masz racje. A tak w ogóle skąd wiedziałaś co robić?
-Chciałam być uzdrowicielem, ale sama widzisz, jestem zdyskwalifikowana przez wzrok, a raczej jego brak.
-Tak mi przykro...
-Wszyscy tak mówią, że im przykro, bo są bezradni i nie mogą nic więcej zrobić.
-To strasznie smutne.
-No trudno i tak już dawno zrozumiałam, że użalanie się nad sobą nie ma sensu.
-Wiec co teraz chcesz robić?
-Wiesz plusem utraty wzroku jest to, że odkryłam w sobie nowy talent, chcę śpiewać.
-To naprawdę super, ja zawsze się stresowałam przed występami publicznymi.
-A teraz nie.
-Taaak, jednak strach da się przezwyciężyć. Boję się o Hermionę, mam nadzieję, że to nic poważnego.
-Nie chcę cię martwić i wiem, że to nie jest pocieszające, ale myślę, że to bardzo niepokojące.
-To niedobrze...
-Wiesz co Ginny, ja może już wrócę do dormitorium, dobranoc, chociaż nie wiem czy będzie taka dobra skoro Hermiona to twoja przyjaciółka, ale wierzę, że będzie dobrze.
-Dzięki Nickole.-Powiedziała Ginny i weszła do gabinetu profesor Sener, a Nickole poszła do dormitorium.
Profesor Sener akurat rozmawiała z McGonagall więc wytłumaczyła im co się stało z Hermioną i że nie wiadomo czy w najbliższych dniach będzie mogła chodzić na zajęcia.
-Och, straszne jeśli będziesz z nią w kontakcie życz jej szybkiego powrotu do zdrowia.
-Przekażę.-Powiedziała Ginny.
-Co chwile jakieś wypadki, oby szybko wyzdrowiała, niedługo święta, a ona biedna musiałaby zostać w szpitalu.-Ginny zupełnie nie spodziewała się tego po wojowniczce z czarną magią. Z tą czarną opaską na oko i czerwoną szminką na ustach wyglądała raczej na twardzielkę i wojowniczkę, a jednak miała wielkie serce.
-A więc Slughorn przeniósł ją do szpitala świętego Munga?
-Tak. Dobranoc.-Powiedziała Ginny ale jeszcze wróciła się do biurka, bo coś jej się przypomniało.-Dobrze, że Nickole była opanowana i spokojna.
-Istotnie, dziewczyna nie zmarnuje się w przyszłości, dobranoc Weas...przepraszam Potter.
-Pani profesor nie jest jedyna wielu nauczycieli mówi do mnie nadal panna Weasley, ale mi to nie przeszkadza. A teraz muszę odwiedzić Hermionę.
-Ginny, może skorzystasz z mojej sieci Fiuu, tak będzie znacznie szybciej, poza tym nierozsądnym byłoby, aby młoda dziewczyna tłukła się po nocy.-Zaproponowała.
-Zupełnie zgadzam się z Salvią.-Skwitowała dyrektorka.
-Dziękuję.-Powiedziała Ginny po czym wzięła garść proszku, wrzuciła go do kominka i zniknęła w szmaragdowych płomieniach płomieniach.
-Przepraszam, na której sali leży Hermiona Weasley?-Zapytała recepcjonistki.
-Sala dwieście trzy, piętro trzecie.
-Dziękuję.-Powiedziała, wbiegła do windy i po chwili wysiadła na trzecim piętrze.
-Harry?-Powiedziała zdziwiona.
-Ginny!-Powiedział i ją objął.
-Wiadomo co z Hermioną?
-Jest w ciężkim stanie, wpuścili tylko Rona i rodziców Hermiony.
-O, nie, to moja wina, może gdybym...
-To nie twoja wina Ginny, właściwie niczyja, o swojej chorobie dowiedziała się przed ślubem z Ronem, pamiętasz? Jej stan znacznie się pogorszył, niewiadomo z jakich przyczyn.
-A jak ty się dowiedziałeś Harry?
-Ron wysłał mi patronusa, że dostał wiadomość ze szpitala i że z Hermioną jest bardzo źle. Biedny Ron, tak spanikował, że początkowo deportował się na jakąś inną ulicę.
Po chwili Ron, i rodzice Hermiony wyszli z sali, wszyscy równie zdołowani.
-I co?-Zapytała Ginny.
-Jest okropnie! Biorą ją na jakieś badania!-Powiedział płaczliwym głosem.
-Uspokój się Ron...-Powiedziała łagodnym głosem Ron.
-JAK MAM SIĘ USPOKOIĆ SKORO JEJ STAN MOŻE ZAGRAŻAĆ ŻYCIU!-Walnął pięścią w ścianę, opadł na krzesło i zaczął płakać. Ginny oparła głowę o ramię Harry'ego, nie wiedziała, że jest aż tak źle, by mogła ją stracić.
Po godzinie Hermiona była już po wszystkich badaniach i odzyskała już przytomność.
Jako pierwszy do sali wleciał Ron, a za nim Harry i Ginny, bo jej rodzice chyba stwierdzili, że powinna się zobaczyć z przyjaciółmi i chwilowo pozostali na korytarzu.
-Jakie leki?-Zapytała Ginny.
-Te leki nie były dla mnie dobre, przepisano mi nie te co trzeba, teraz albo będę całkowicie zdrowa i wreszcie będę mogła w pełni zaplanować moją przyszłość, albo odejdę i już nigdy nie wrócę.-Na to Ron zaczął jeszcze głośniej lamentować i cały czas nie puszczał jej ręki i gładził ją po włosach.
-Nie mów tak! Jeszcze wyzdrowiejesz, będziemy mieć dzieci, dom z ogrodem, a może nawet smoka, tylko proszę NIE ODCHODŹ!-Rozpaczał Ron, który siedział przy jej łóżku niczym wierny pies.
-Na pewno ci się uda Hermiona.-Powiedział Harry.
-Nie gdzie stąd nie odejdziesz! Jesteś na to po prostu zbyt silna! Wygrasz tą walkę, rozumie?! A my ci w tym pomożemy.
-Niewiadomo ile jeszcze tu będę, ale to dla mnie niesamowite, że marnujecie swój cenny czas, żeby ze mną tu siedzieć...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz