Translate

niedziela, 4 czerwca 2017

71.Niepewne deklaracje

-Ginny.
-Co jest?-Zapytała przecierając oczy i ziewając.
-Wiem jak nazywa się ten facet, który teraz "rządzi".-Oznajmił Harry.-To David Smith i ta, która wtedy przyszła do naszego domu to jego żona Danielle Smith.
-Tak, tylko co to zmienia?
-No wiesz to zawsze coś, ale druga ważniejszą rzeczą jest to, że Draco przysłał nam odpowiedź na list.
-Nareszcie!-Zerwała się z łóżka.-No i co? Wie coś?
-Chce się z nami spotkać, wie coś czego my nie wiemy, ale nie chciał o tym pisać w liście w razie gdyby wpadł w niepowołane ręce.
-Kiedy mamy się spotkać?
-Właśnie problem w tym Ginny, że każdy kto jest teraz stamtąd wypuszczany zza granic jest sprawdzany i musi podac powód do wyjazdu tak samo z przyjazdem poza granice.
-Wiec jak chcecie się spotkać?
-Myślałem o pelerynie niewidce i...może iść tylko jedna osoba, to ja chcę tam isć.-Ginny nie odzywała się przez dłuższą chwilę i tylko wpatrywała się w niego smutnym i przerażonym wzrokiem.
-Rozumiem to Harry, ale proszę cię tylko o jedno pamiętaj o mnie kiedy będziesz chciał im się podłożyć albo w sytuacji kiedy już nie będzie wyjścia, po prostu o mnie nie zapomnij...
-Obiecuję, że tak właśnie będzie.-Powiedział i przytulił ją.-Mam jeden dzień, żeby wziąć się w garść i obmyślić sensowny plan.
-Pomogę ci.
-Dziękuję ci.
-Wiesz, że zrobię co w mojej mocy, żeby ci pomóc.
-Wiem, ale oni chcą mnie, pragną odwetu i to po nich widać.
-Nie chcesz chyba dać im się złapać, prawda?-Powiedziała z nadzieją w oczach i złapała go za nadgarstek.
-Nie wiem co się stanie, zawsze jest jakieś ryzyko, ale będę walczył do końca, nie chcę cię zostawiać Ginny. Już raz tak zrobiłem...
-Będzie dobrze...-Powiedziała choć sama nie do końca w to chyba wierzyła. I wiem o tym, że nie zostawiłbyś mnie tak po prostu, ale czasami trzeba odpuścić...
-Cieszę się, że to rozumiesz, uwierz, mi też jest trudno was tu zostawiać, ale gdybyśmy wszyscy mieli przejść przez granicę ten plan byłby bardziej skazany na niepowodzenie, a ja sam muszę porozmawiać z Draconem a potem zrobić to co konieczne...
-Na pewno samotne wkraczanie do chronionego ze wszystkich stron ministerstwa to dobry pomysł?
-Wiem, że to nie brzmi dobrze Ginny, ale to chyba jedyne wyjście, nie mamy tyle niewidek, pewnie by nas rozpoznali.
-No tak.
-Inni już wiedzą o twoich zamiarach?
-Tak, niezbyt chcą, żebym tam szedł sam, ale poradzę sobie, zresztą jeśli mnie złapią straty będą mniejsze.
-Nie mów tak, ja cię kocham!-Powiedziała i musnęła palcami jego policzek.-Nie wiem co bym zrobiła gdyby coś ci się stało...
-Ja też się o ciebie boję Ginny, mam nadzieję, że nic ci się nie stanie, proszę cie nie opuszczaj tej kryjówki...
-Będziemy szukać wskazówek, informacji, nie musisz się o nas martwić. A ty nie zwracaj na siebie uwagi i bądź ostrożny.
-Mam nadzieję, że Dracon coś wie i jakoś mi pomoże.
-Ja też mam taką nadzieję.

Późnym wieczorem po ciężkim dniu wspólnych debat wszyscy byli już wykończeni. Harry i Ginny też poszli już się położyć.

-Harry, weź to.-Powiedziała i wręczyła mu niewielki kamień, miej go cały czas przy sobie.-Kiwnął głową i zamknął dłoń z kamieniem.
-Jutro dopytaj Dracona o szczegóły i porozmawiaj z mamą, może ona też coś wie.
-Tak zrobię. Kiedy mnie nie będzie, nie mysl o tym Ginny, może nie mogę ci obiecać, że wrócę, ale będę robił wszystko co zdołam, żeby tylko pozbyć się tej nowej władzy.
-Wiem.
-Nie zostawię cię Ginny, nie zrobiłbym ci tego, wiesz prawda?
-Tak.
-Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć?
-Nie chcę się z tobą żegnać, bo wiem, że musisz wrócić. Nie ryzykuj swojego życia, pamiętaj, że to dar, który dostałeś od swoich rodziców, którzy poświęcili swoje życie dla ciebie, ty musisz ten dar pielęgnować tak dobrze jak tylko umiesz.-Powiedziała i nagle objęła jego szyję ramionami.
-Wiem Ginny, obiecuję, że będę, ale ty też jesteś jednym z takich darów, którym muszę się opiekować.
-I opiekujesz się, dziękuję. Może, już lepiej nie rozmawiajmy, jest już późno no a ty musisz mieć dużo siły...-Powiedziała, choc tak naprawdę była bliska płaczu i może dlatego chciała już iśc spać, żeby przestać o tym wszystkim myśleć, zapomnieć choć na chwilę...
-Masz rację, dobranoc. Nox.
Ginny objęła go w pasie i szybko zasnęła, Harry też starał się przestać o tym wszystkim myśleć, ale niezbyt mu się to udawało, dobrze, że był taki zmęczony, bo inaczej niewiadomo kiedy by zasnął.
-Harry!-Ktoś go wołał, on był na środku pola zboża w pobliżu nory. Biegnąc zaczął podążać za głosem, który go wołał, a zboże muskało go w twarz i ręce. W końcu wydostał się z tego labiryntu.
-Mamo?-Powiedział zdziwiony i nie wierzył własnym oczom.
-Wiem co cię czeka, nie poddawaj się synku my wszyscy zawsze jesteśmy przy tobie.
-Spójrz jak bardzo Ginny się o ciebie martwi, ale ona zawsze ci ufa, wie, co robisz.-Odezwał się tym razem jego ojciec.
-Wiecie jak ma na imię?
-Oczywiście, to kobieta którą kochasz, znamy ją świetnie, może kiedyś będzie matką twoich dzieci, rodzice wiedzą takie rzeczy.
-Co mam zrobić, boję się, że jeśli mnie złapią wytropia i ją i zrobią jej krzywdę.
-Ginny wie co robi, jest bardzo inteligentna i zdolna, potrafi radzić sobie w trudnych sytuacjach, możesz być pewny, że ona wie co robi, zawsze wiedziała.
-Nie chcę jej znowu zostawiać samej, ale..
-Wiemy, to zrozumiałe, że się o nią troszczysz, ale teraz musisz się skupić na tym co musisz zrobić, jeśli coś by ci się stało wyrządziłbyś jej największą krzywdę...-Powiedziała Lily.
-W takim razie jak mam działać, boję się, że coś pójdzie nie tak.
-Rób to co podpowiada ci serce, pomyśl o wszystkich, którzy ci doradzali i pomagali, pomyśl o tym jak oni by się zachowali i co oni by cie powiedzieli.
-Pamiętaj synku, nigdy nie wyrządzisz nikomu krzywdy wiedząc, że robisz dobrze, idź za ludźmi których kochasz a twoja ścieżka wytyczy się sama.
-Ale ja zupełnie nie wiem co zaplanowali sobie śmierciożercy! Nie mam żadnych informacji!
-Podążaj ścieżkami swojego serca.-Doradziła mu matka, uśmiechnęła się, po chwili James też się uśmiechnął i rozpłynęli się choc przed chwilą byli materii żywego człowieka.
-Błagam, pomóżcie mi!-Lamentował, ale nikt się nie pojawił, był zupełnie sam.

*************
Kiedy Harry się obudził Ginny jeszcze spała, jej usta były wykrzywione w uśmiechu choć wcale tak do śmiechu nie było. Pewnie śni jej się coś przyjemnego.-Pomyślał. Na dworze było jeszcze ciemno, słońce dopiero co przebijało się przez horyzont. Musiało być wczesnie rano. Po chwili rozmyślań wyswobodził się z uścisku Ginny i teraz jej ręka leżała bezwiednie na materacu. Odgarnął jej rude włosy. Kiedy się obudzi już go nie będzie...już nic więcej mu nie powie. Ale chyba już nic więcej nie miała mu do powiedzenia. Jeszcze raz dokładnie sprawdził plecak, który spakował dzień przed, wszystko było oprócz jednej ważnej rzeczy. Ostatnio położył ją na szafce nocnej. Wziął fioletowy kamień i wrzucił go do plecaka, to jedyne co będzie mu przypominało o Ginny, bo w końcu nieiwadomo kiedy wróci i czy w ogóle...
-Bądź dzielna Ginny.-Powiedział szeptem i wyszedł.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz