-Cześć Ginny
-Cześć Hermiona
-Dzisiaj czeka nas szczególnie dużo pracy ślub już jutro. Muszę przyznać, że bardzo się denerwuję.
-Nie przejmuj się ja też nie wierzę, że to już jutro!
-To lepiej uwierzcie.
-O, cześć Ron cieszę się, że znowu podsłuchiwałeś braciszku.
-Ja tylko przechodziłem i usłyszałem. Chciałem się tylko przywitać, bo mama znowu nas zagoni, więc wole tam przebywać jak najmniej.
-Ron powiemy jej-spojrzała na niego porozumiewawczo.
-Powiedzmy jej powinna o tym wiedzieć to moja siostra.
-No dobrze, więc my... nie, nie potrafię...-zalała się łzami
- Spokojnie Hermiono mi też jest z tym ciężko jeśli nie potrafisz to ja jej to powiem dobrze?-pokiwała głową
-Ona nie może mieć dzieci-odpowiedział szeptem
-O nie na pewno nie ma żadnego sposobu? Jesteśmy czarodziejami!
-Nie wiadomo u niektórych udaje się wyleczyć po kilku latach a u niektórych...
-Wiem o co ci chodzi nie musisz kończyć. Hermiono tak mi przykro to takie okropne...niektóre dzieci tracą rodziców, a niektórzy rodzice nie mogą mieć dzieci, a i dzieci i dorośli potrzebują siebie nawzajem.
-Ginny tylko proszę cie nikomu nie mów.
-Dobrze obiecuje, że nic nikomu nie powiem.
-I tak im powiemy ale dopiero później nie przed ślubem.
-Teraz lepiej chodźmy na śniadanie, bo mama się zdenerwuje. Harry wreszcie wróci dzisiaj wcześniej, a ja mam dzisiaj trening i później podróż poślubna.
-Eee... bardziej w lewo nie, nie, nie bardziej w prawo.
-Mamo to w lewo czy w prawo a poza tym ślub jest dopiero jutro!
-Chyba jednak w prawo, a ja muszę do jutra wszystko przygotować!
-O cześć Fred, cześć George macie już dziś wolne?
-Tak wcześniej zamknęliśmy nasz sklep. Już wieszasz napis mamo?
-Och tak wszystko musi być dopięte na ostatni guzik musi być idealnie.
-Jak ja nienawidzę jak ona to mówi- powiedział półgębkiem Ron, a Hermiona parsknęła śmiechem.
-No jedzcie musicie mieć dużo siły mnóstwo pracy dzisiaj przed nami! Trzeba jeszcze wszystko wyszorować, posprzątać, ustawić krzesła i stoły, powiesić lampiony, wieczorem trzeba odebrać tort i kwiaty...
-Spokojnie mamo to nie jest jakiś koniec świata tylko ślub-mruknął Ron.
-Trochę pracy ci się przyda Ron, a teraz jedz, bo wystygnie.
-Hej Ginny może byśmy zaprosiły tu Lunę i resztę druhen i przyjaciółek i zrobiły babski wieczór?
-W zasadzie to dobry pomysł Hermiono, Harry i tak na pewno wróci późno.
-To ja wyślę do nich sowy i wam pomogę.
~~~~~~~~~
Harry wcisnął guzik w windzie i gdy żelazne kraty zamknęły się z łoskotem winda ruszyła. Do windy dosiadł się drugi mężczyzna.
-Cześć Harry co u ciebie!
-O cześć Newton! Przecież wiesz jutro biorę ślub mam nadzieję, że przyjdziesz?
-W takim razie ty jeszcze tutaj lepiej gdybyś był teraz w domu!!! I tak przyjdę dzięki za zaproszenie mogę tam być również jako ochrona. Jest stres?
-Trochę...ale bardzo się cieszę nigdy nie byłem taki pewny swoich wyborów.
Nagle kraty windy się rozsunęły i Harry wyszedł
-To do zobaczenia jutro Newton.
-Mów mi Mark, nie jestem taki stary-uśmiechnął się pobłażliwie. Do jutra.
Harry szedł wąskim korytarzem witając się z innymi znajomymi aurorami.
Z tylnej kieszeni wyciągnął klucze i wszedł do swojego biura. Od razu wyciągnął z szuflady stos papierów i zaczął je przeglądać. Nagle ktoś zapukał, Harry mruknął proszę i do środka wszedł Kingsley.
-Dzień dobry ministrze o co chodzi?
-Po pierwsze chciałem ci pogratulować i powiedzieć, że na pewno będę na ślubie i dziękuję za zaproszenie, a po drugie mam dla ciebie radę chcę, żebyś nie poświęcał całego swojego życia pracy.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. burknął.
-A ja myślę, że rozumiesz tylko nie chcesz mnie posłuchać no, więc zadecydowałem, że za to pełne poświęcenie należą ci się wolne weekendy przynajmniej na razie.
-Dobrze dziękuje ministrze.
-I jeszcze jedno...mów do mnie po prostu Kingsley, a dzisiaj wróć do domu najpóźniej o 23-ciej dobrze? Od jutra będziesz mieć rodzinę Harry, nie zepsuj tego.
-Dobrze pa Kingsley
-Do jutra Harry.
**********
Gdy wszystkie dziewczyny już były impreza zaczęła się rozkręcać bawiły się świetnie rozmawiały, tańczyły i ogólnie robiły to co zwykle robią nastolatki na nocowaniach u koleżanek. Tylko pani Weasley i Ron byli jacyś nieobecni i w złych humorach.
-Ron, dlaczego jeszcze nie śpisz!?
-Mamo proszę cię jestem pełnoletni, a poza tym nie umiem zasnąć.
-Ale Ron ty jutro się żenisz, musisz się wyspać!
-Proszę cię daj mi święty spokój.
-Skoro tak to dobrze, nie będę się wtrącać tylko nie zaśnij podczas ceremonii. I napij się czegoś to pomaga.
***********
Było po 22-giej i Harry pomyślał o tym co mu powiedział Kingsley, może on ma racje może nie powinien tak strasznie przejmować się pracą i spędzać więcej czasu z Ginny. W końcu to ona od jutra będzie oficjalnie jego rodziną, drugą żyjącą osobą o nazwisku Potter, może matką jego dzieci? On sam nigdy nie miał, a przynajmniej nie pamiętał swojej prawdziwej rodziny. Otworzył szufladę przepełnioną papierami i wyjął z niej ich wspólne zdjęcie, przez chwilę na nie patrzył i schował je na miejsce, po czym wcisnął do szafy stertę papierów, zamknął biuro i deportował się sprzed ministerstwa. Gdy wszedł do środka poczuł piękny zapach gotujących się różnych potraw-to na pewno pani Weasley pomyślał.
-Ron co ty tu robisz?!
-A co bawisz się w mamę?! warknął.
-O Harry już jesteś kochaneczku tak naprawdę myślałam, że wrócisz później...
-No dzisiaj postanowiłem wrócić wcześniej mam nadzieje, że to nie problem?
-Och oczywiście, że nie Harry-mówiąc to machnęła lekko różdżką i obok niego na stole delikatnie opadła waza z zupą talerz i łyżka.
-Ale ja nie jestem głodny...
-Co ty mówisz przesiedziałeś cały dzień w ministerstwie powinieneś coś zjeść i odpocząć!
Harry wiedział, że Molly mu nie odpuści, więc nie chcąc zrobić jej przykrości zjadł trochę i zapytał:
-A gdzie dziewczyny?
-Są u siebie zrobiły sobie babski wieczór chwileczkę. Ginny, Harry już wrócił!
W tym czasie Ginny i Hermiona przymierzały sukienki ślubne, ale gdy tylko Ginny usłyszała,że Harry już wrócił od razu zdjęła szpilki, wzięła je do ręki i zbiegła na dół.
-Ginny zaczekaj to przynosi pecha!-Wołały za nią dziewczyny, ale ona ich nie słuchała.
-Tak się cieszę, że już jesteś powiedziała rzucając mu się na szyję i namiętnie całując.
-Też się cieszę, że cię widzę, ale teraz chyba pójdę spać w końcu jutro mój najważniejszy dzień w życiu.
-Po jego słowach Ginny się zarumieniła, ale powiedziała tylko:Dobranoc, pocałowała go w policzek i poszła do siebie.
Rano w Norze panował istny chaos każdy się ubierał, biegał albo czegoś szukał.
-Ginny widziałaś moją sukienkę nigdzie nie mogę jej znaleźć?!
-Jest na krześle pod innymi ciuchami.
W końcu gdy wszystkie były ubrane zeszły na śniadanie.
-O już wstałyście spokojnie śniadanie zaraz będzie.
Wszystkie dziewczyny przywitały się z braćmi zjadły w pośpiechu i deportowały się na pokątną.
-Chodźcie do kosmetyczki i do fryzjera. zaproponowała Lavender.
-A w ogóle to co z Teddy'm?-zapytała Hermiona
-Wszystko z nim w porządku i wszystko już gotowe do tego, żeby z nami mieszkał.
-Wiesz co Ginny ja i Ron przemyśleliśmy to co mi wczoraj powiedziałaś no wiesz ,,niektóre dzieci tracą rodziców, a niektórzy rodzice nie mogą mieć dzieci, a i dzieci i dorośli potrzebują siebie nawzajem" i pomyśleliśmy, że jesteś genialna.
-Ale o co ci teraz chodzi?
-No Teddy potrzebuje rodziców, a my nie możemy mieć dzieci już rozumiesz?
-Czyli chcecie adoptować Teddy'ego o ile dobrze rozumiem?
-Jeszcze się nad tym zastanawiamy.
-To rzeczywiście dobry pomysł! No, bo wiesz Teddy na razie będzie u nas ale jak nie znajdzie domu to będzie u nas albo trafi do jakiegoś ośrodka ale do tego nie dopuszczę!
I tak kilka godzin spędziły na kupowaniu ubrań, u kosmetyczki i u fryzjera. Gdy już były gotowe deportowały się do Nory. Była już 17-nasta i za jakąś godzinę o zachodzie słońca miał odbyć się ślub. Wbiegły na górę do swoich pokoi i zaczęły przygotowywać się do ślubu.
************
Harry w tym czasie obszedł cały dom i jeszcze raz dokładnie sprawdził wszystkie zabezpieczenia przy okazji pomógł pani Weasley w sprzątaniu, a później wrócił do swojego pokoju i przygotowywał się do ślubu. Chciał zajrzeć do dziewczyn ale one na pewno by powiedziały, że ,,to przecież przynosi pecha!". I tak nigdy nie wierzył w takie przesądy, a poza tym nic nie mogło im odebrać takiego szczęścia! Wszystko i wszyscy byli już gotowi i witali się z gośćmi niedługo przybył mistrz ceremonii i ślub się zaczął. Harry zobaczył jak Pan Weasley prowadzi Ginny do ołtarza wyglądała cudownie miała włosy spięte w wytworny kok i tylko niektóre cienkie kosmyki zakręcone w sprężynki się z niego wyślizgnęły. Powieki miała ciemno pomalowane co podkreślało jej czekoladowe oczy i dopiero teraz zauważył mały srebrny diadem błyszczący na jej głowie, a jej sukienka była poobszywana brylancikami z dekoltem w serce i szeroką spódnicą wyglądała jak księżniczka. Hermionę również prowadził do ołtarza pan Weasley, bo po tym jak jej rodzice stracili pamięć już dawno o niej zapomnieli, też wyglądała ładnie ale zdaniem Harry'ego Ginny wyglądała o wiele lepiej. Jej sukienka była skromniejsza, a jej włosy były zaplecione w ciasny warkocz. Harry w ogóle nie umiał się skupić na tym co mówił urzędnik wciąż ukradkiem spoglądał na Ginny i zapomniał o wszystkim. Dopiero gdy Ginny powiedziała ,,tak" wrócił do rzeczywistości. On też oczywiście odpowiedział ,,tak" i złączyli się w pocałunku teraz już oficjalnie są mężem i żoną. Ceremonia zakończyła się i wszyscy zaczęli składać im życzenia i w tym samym momencie rozległ się huk to Fred i George odpalili swoje nowe fajerwerki, które ułożyły się w napis ,, najlepsze życzenia dla naszych zakochanych gołąbeczków". Molly od razu ich za to skarciła ale nie chciała okazywać złości w takiej chwili. Gdy Harry i Ginny zobaczyli, że Kingsley płacze omal nie wybuchnęli śmiechem, bo dziwnie wyglądało gdy taki wielki ciemnoskóry facet płakał. Harry przytulił Ginny, Ron Hermionę i oglądali jak na ciemnym niebie rozbryzgują się różne kolorowe kształty. Nic nie zepsuje im takiej chwili. Rozpoczęło się wesele i wszyscy zaczęli się bawić.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
piątek, 30 października 2015
poniedziałek, 19 października 2015
3.Powrót do domu
-Przepraszam, że tu tak brudno, bo wcześniej zdążyłem tylko odnowić ten dom, ale nikt tutaj ostatnio nie sprzątał, bo musiałem się zająć horkruksami i w ogóle tym wszystkim, ale to wreszcie koniec, wreszcie wszystko będzie inaczej.Harry i Ginny stali teraz przed domem w Dolinie Godryka, to tutaj może spędzą resztę swojego życie, to tutaj zginęli kiedyś jego rodzice, to tu wszystko się zaczęło i kiedyś się skończy.Tyle dzieci od kilku dni jest sierotami.Teddy Lupin też został sam ma tylko ich-rodziców chrzestnych. Kiedyś to on był w podobnej sytuacji uświadomił sobie, że tak naprawdę to był jego dom od urodzenia, dlaczego w ogóle tego nie pamięta i nie pamięta swoich rodziców. Pamiętał tylko te paskudne kilka lat spędzonych z Dursleyami. Wszedł do kuchni i usiadł.
-Nie ma sprawy. Chłoszczyść!
-A w ogóle wszystko w porządku Ginny?
-Tak ale dostałam list, a w sumie my dostaliśmy list.
-Od kogo?
-Z ministerstwa.
Szanowni Państwo
Z uwagi, że są państwo rodzicami chrzestnymi osieroconego Teddy'ego Lupina powinni się państwo nim zaopiekować. Chłopiec na razie jest pod dobrą opieką w ministerstwie, jednak póki co potrzebuje on ludzi którzy się nim zajmą. Mamy nadzieje, że zaopiekujecie się nim dobrze i, że nie będzie to duży kłopot będzie on u was dopóki nie znajdzie innej rodziny.
Minister MagiKingsley Shacklebolt
kierownik Departamentu
Przestrzegania Prawa Czarodziejów
Amelia Bones
-Co o tym myślisz Harry?
-Przynajmniej będzie weselej.
-Ale ja nie umiem się zaopiekować kilku miesięcznym dzieckiem! Nie chce mu zrobić krzywdy. Zresztą my nawet nie mieszkamy razem! Po tym jak Ginny wypowiedziała te słowa Harry'emu przemknęła przez głowę pewna myśl...
-Poradzimy sobie Ginny.
-Zresztą nie wiem czy będę mogła na razie tu mieszkać no wiesz jaka jest mama...
-No tak.
-A jak się czujesz?-Zapytała.
-Ginny, czuję się naprawdę dobrze najważniejsze, że to już koniec tego wszystkiego.
-Może jednak jeszcze dzisiaj zostanę u ciebie.
-No jasne Ginny to też jakby twój dom.
-Wiesz co zapytam mamę.-Powiedziała pospiesznie pisząc list.
Po paru minutach przyszła odpowiedź mówiąca, że Harry'emu po tej wojnie przyda się jakieś wsparcie.
-I co?
-Zgodziła się.
-No dobra to jakby co śpisz na górze w sypialni.
-A co z tobą?
-Będę spać na kanapie wybacz jeśli cię rano obudzę, ale mam pracę. Zostałem aurorem!
-To naprawdę wspaniale Harry! A co do tego spania to twój dom nie lepiej żebym ja spała na dole?
-Ginny nikogo tutaj nie gościłem wcześniej ale wiem jak dobra gościnność wygląda.
-O matko zapomniałam grzanki zaraz się spalą!
-Lepsze to niż te szpitalne jedzenie.
-Czy ty twierdzisz, że ja źle gotuje!? udała obrażoną.
-Oczywiście, że nie po prostu mówię, że wole już spalone niż te szpitalne jedzenie.
-Nie narzekaj, bo czasem mama przynosiła ci jedzenie.
-Idę pod prysznic
-Dobranoc Ginny!
-Dobranoc!
Gdy wyszła spod prysznica odgarnęła włosy z czoła Harry'ego, położyła się i od razu zasnęła. Gdy obudziła się była ósma wstała, ubrała się i poszła do kuchni zrobić śniadanie.
Nie są jeszcze nawet po ślubie, a mają opiekować się 7 miesięcznym dzieckiem. Co jeśli jestem złą matką pomyślała.
- Cześć Ginny i pocałował ją w policzek.
-Wszystko w porządku?
-Tak, przepraszam zamyśliłam się.
-A o czym tak myślałaś?
-Myślałam o tym jaką będę matką, ja sobie nie poradzę!
-Spokojnie poradzisz sobie, pomogę ci.
-Ale przecież ja mam treningi drużynowe ty masz pracę...
-Nie martw się. zjadł pośpiesznie śniadanie. Zaraz się spóźnię. Do zobaczenia
-Do zobaczenia
Ginny postanowiła iść odwiedzić Norę. Wyszła na ganek i stamtąd deportowała się do Nory. Choć teraz zaczęła myśleć, że mama może być nadal na nią zła po tamtej ucieczce...
-Ginny kochanie cieszę się, że nas odwiedziłaś! I mocno ją przytuliła.
-Hermiona Ginny przyszła! to Ron wołał Hermionę.
-Cześć Ginny!
-Cześć Ron zaraz wam coś opowiem.
Po chwili po schodach zbiegła Hermiona i wszyscy usiedli tylko Pani Weasley kręciła się w kuchni. No więc ja i Harry dostaliśmy list. Wyjęła z kieszeni kawałek pergaminu i głośno przeczytała list.
-Zgodzicie się na to Ginny?
-Chyba nie mamy wyjścia, jesteśmy jego rodzicami chrzestnymi Hermiono. To znaczy Harry właściwie jest jego ojcem chrzestnym ale chcę mu pomóc...Cieszę się, że będziemy się nim opiekować tylko boję się, że sobie nie poradzimy!
-Ginny nie przejmuj się jak będziecie pracować to ja i Ron możemy się nim opiekować, a potem wszystko się jakoś ułoży.
-A od kiedy macie się nim opiekować?
-Za ponad miesiąc.
-To może chodźmy na zakupy w końcu musicie się wyposażyć-wtrąciła Molly
-Masz racje jeszcze tyle rzeczy do zrobienia w związku z tym!
Wyszli przed dom, a stamtąd deportowali się na pokątną
-O, popatrz Ginny uroczy ten sklepik. Po zakupach wrócili do Nory.
Wieczorem wszyscy spotkali się w norze.
-Harry!-Krzyknęła uradowana kiedy wrócił.
-Ginny!-Przedrzeźniał ją.
-Co tak długo cię nie było?
-Dużo teraz pracy...-Powiedział choć tak naprawdę był jeszcze w sklepie jubilerskim. Myślał nad tym już kiedy był w szpitalu ale teraz był już całkiem pewny, że chce to zrobić, a kolacja rodzinna wydała mu się najlepszą do tego okazją.
-Proszę o uwagę!-Powiedział Harry a wszyscy zamilkli i zaczęli mu się przyglądać z zaciekawieniem.-No więc chciałbym zapytać państwa-tu wskazał na pana i panią Weasley-i również zapytać o coś Ginny...-Powiedział po czym odsunął swoje krzesło i uklęknął przed Ginny z prierścionkiem na co Ron wybałuszył oczy (zresztą tak jak reszta rodziny) a Hermiona rozpłakała się ze wzruszenia.
-Więc Ginevro Weasley czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia w Dolinie Godryka i czy wyjdziesz za mnie?
-Harry...-Wyszeptała zdumiona.-Oczywiście, że tak! I po chwili zrobiła się wrzawa.
-Super Harry będziesz naszą rodziną!-Powiedział zadowolony Ron.
-No to robimy podwójny ślub co?-Zapytała pani Weasley-Myślę, że tak będzie lepiej.
-Tak, bo właściwie na co mamy czekać.-Powiedział Harry.
-No to ustalone bierzecie ślub za niecałe trzy miesiące! Razem z nami! Ale super.
-Gratuluję! Powiedziała wzruszona Hermiona.
Reszta wieczoru przebiegła w miłej atmosferze pełnej gratulacji i okrzykach radości( chodzi tu głównie o to, że Fred i George zaczęli się wydzierać kiedy wracali do domu).
niedziela, 18 października 2015
2.W świętym Mungu
Obudziła się w bardzo jasnym miejscu na pewno nie były to lochy ani salon w rezydencji Lestrange'ów. Widziała przez mgłę i kręciło jej się w głowie.Chyba jest w jakimś szpitalu teraz zobaczyła, że przed chwilą na sale weszła jej matka, po chwili podeszła do niej uzdrowicielka i kazała wypić jej jakiś eliksir,a po nim od razu jej się polepszyło.Już nie miała zawrotów głowy i nie patrzyła już przez mgłę.
-Ginny kochanie jak się czujesz?
-Kto jeszcze umarł mamo?
-Och, niestety wiele osób...
-A ktoś jeszcze z rodziny? Co z Ronem i Hermioną?
-Niestety Ron jest w śpiączce, a Hermiona jest przy nim - teraz zaczęła płakać.
-Wiedzą kiedy się wybudzi?
-Mówią, że może się w ogóle nie obudzić.-Szlochała coraz głośniej.
-Mamo czy Voldemort nadal żyje?
-Och na szczęście nie, śmierciożerców też już wyłapali.
Na sale weszła Hermiona
-Cześć Ginny dobrze się czujesz? Po tym co oni ci zrobili myślałam już, że...
-Nic mi nie jest, czuję się już świetnie chociaż, wolałabym umrzeć nie mam po co żyć...
-Ginny co ty pleciesz! Ciesz się, że przeżyłaś to co się stało jest nieprawdopodobne!
-Ale co się stało? Nie rozumiem o co ci chodzi, pamiętam tylko jak tam leżał, a potem zemdlałam.
-Ginny ty dostałaś potrójnym Cruciatusem i dostałabyś Avadą w serce gdyby nie pani Weasley-W tym miejscu spojrzała na nią z uśmiechem-Stoczyła niezłą walkę z Bellatriks no i ją zabiła...-Dobrze, że tobie i Harry'emu nic się nie stało.
-Jak to Harry'emu nic się nie stało? PRZECIEŻ TRZYMAŁAM NA RAMIONACH JEGO MARTWE CIAŁO!!!
-Ginny o czym ty mówisz? Co oni ci wmówili pokonał ok.tuzina śmierciożerców, zabił sama-wiesz-kogo i jeszcze odbił ciebie z łap reszty śmierciożerców,a w ogóle on i Ron uratowali wiele osób! Dzisiaj wszystko się zmieniło. Czytaj. Podała jej ,,proroka codziennego", a ona zaczęła czytać na głos:
HARRY POTTER ŻYWY, CZY MARTWY
Choć wiele pism dowodzi, że słynny Chłopiec Który Przeżył nie żyje! Ale tak naprawdę mamy nie zbite dowody na to, że żyje.Starsi aurorzy opowiadają, że kiedy było już po wszystkim chcieli się przekonać o co chodzi z tym wszystkim, bo przecież przed chwilą widzieli go żywego gdy brali go do świętego Munga po tym wszystkim okazuje się, że był to tylko bogin, który miał zmylić jego przyjaciółkę Ginewrę Weasley.
więcej s5
-Hermiono wiesz gdzie on jest?-Podniosła się z pozycji leżącej i usiadła.
-Jest na sali nr 206 tuż pod nami.
-Idziesz ze mną Hermiono?
-Dobrze ale czy nie powinnaś odpoczywać?
-Hermiona błagam cię, czuję się wyśmienicie i poczuję się jeszcze lepiej, gdy go zobaczę, a potem możemy odwiedzić Rona...
-Kiedy on się wybudzi-Hermiona zaczęła płakać. Mam tego dosyć, chcę, żeby się wreszcie obudził.
-Cii...Hermiono na pewno się wybudzi jest pod świetną opieką.-Pocieszyła ją Ginny.
-A co jak się wybudzi i całkiem o nas zapomni albo nie będzie umiał myśleć?!
-On i tak nigdy nie umiał myśleć.
Chyba poprawiło jej to humor, bo uśmiechnęła się przez łzy.
-Dobrze chodźmy już.
-To ja pójdę do Rona i zostawię was samych.-Powiedziała Hermiona i wyszła.
-Harry nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę już myślałam, że nie żyjesz! Powiedziała i przez chwilę zawahała się ale w końcu rzuciła się w jego ramiona.
-Wiem czytałem proroka, nie zostawiłbym cię samej na tym świecie Ginny. Zresztą dowiedziałem się jeszcze, że podszyli się pode mnie, żebym powiedział ci, że walka przeniesie się tam co miało być chyba tylko częścią mojego cierpienia. No ale już po wszystkim.
-Harry wiem, że to trudne pytanie ale...Czy my będziemy teraz razem?
-Ginny jeśli mam zostać najszczęśliwszym człowiekiem to tak, oczywiście.
-A jak się czujesz? Zmieniła temat, żeby ukryć swój entuzjazm.
-Mówisz jak twoja mama. Oczywiście, że dobrze się czuję, bo ty jesteś przy mnie.
Ginny zarumieniła się
-Mi też jest od razu lepiej gdy widzę cię żywego.
-Spokojnie Ginny to był tylko bogin i nic więcej, jestem przy tobie.
-Tylko skąd oni wiedzieli, że najbardziej boję się samotności, twojej śmierci...
-Może to poznali po twoim zachowaniu? Albo legilimencja.
-Szkoda mi Rona po raz pierwszy wykazał się taką odwagą, obronił wielu czarodziejów, nie poznaję tego dawnego Rona, a teraz jest w śpiączce i nie wiadomo co z nim będzie...
-Ron jest silny na pewno się wybudzi, może go odwiedzimy?
-Dobrze no to chodź za mną już dziś u niego byłem jest 2 piętra wyżej.
-A kiedy stąd wychodzisz?
-Jak wszystko będzie w porządku to za 4 dni
-Dziękuję ci, że mnie wtedy osłoniłeś.
-Wiesz co dobrze,że mam ciebie, bo też bardzo boję się samotności. Pocałował ją w czubek głowy i objął ramieniem
-O tutaj leży Ron.
-O matko wygląda okropnie!
Hermiona cały czas coś do niego szeptała.
-O, to wy przepraszam was za to, ale ja nie umiem, uratował życie tak wielu osobom, a sam może je stracić. Ściskała jego rękę.
2 dni później
Jestem z ciebie dumna jak nigdy dotąd Ron. Powiedziała a jej łza spłynęła na jego policzek.
-Hej czy on rozchylił oczy!? RON!
-Co się stało Voldemort zabity? Wybełkotał.
-Proszę pani Ron się już wybudził!!!
-Ron!Ron wybudziłeś się! Myślałam, że się już nie wybudzisz. Płakała łzami szczęścia.
-Znowu udało mi się przemknąć obok śmierci hehe.
-O, Ron. Hermiona uściskała go bardzo mocno.
-A co z tobą Harry?
-Wszystko w porządku dziękuję ci, że uratowałeś życie mojej siostrze. Jednak się myliłem, jesteście świetną parą.
-Ja sam nie przeżyłbym bez niej, kocham ją.
-Długo leżałem w tej śpiączce?
-2 dni i trochę.
-Chwileczkę czy możecie wyjść, zawołam was później muszę zrobić badanie.
-Trzymaj się Ron.
-Jeszcze raz ci dziękuję Harry, jesteś najlepszym kumplem jakiego można mieć.
HARRY POTTER ŻYWY, CZY MARTWY
Choć wiele pism dowodzi, że słynny Chłopiec Który Przeżył nie żyje! Ale tak naprawdę mamy nie zbite dowody na to, że żyje.Starsi aurorzy opowiadają, że kiedy było już po wszystkim chcieli się przekonać o co chodzi z tym wszystkim, bo przecież przed chwilą widzieli go żywego gdy brali go do świętego Munga po tym wszystkim okazuje się, że był to tylko bogin, który miał zmylić jego przyjaciółkę Ginewrę Weasley.
więcej s5
-Hermiono wiesz gdzie on jest?-Podniosła się z pozycji leżącej i usiadła.
-Jest na sali nr 206 tuż pod nami.
-Idziesz ze mną Hermiono?
-Dobrze ale czy nie powinnaś odpoczywać?
-Hermiona błagam cię, czuję się wyśmienicie i poczuję się jeszcze lepiej, gdy go zobaczę, a potem możemy odwiedzić Rona...
-Kiedy on się wybudzi-Hermiona zaczęła płakać. Mam tego dosyć, chcę, żeby się wreszcie obudził.
-Cii...Hermiono na pewno się wybudzi jest pod świetną opieką.-Pocieszyła ją Ginny.
-A co jak się wybudzi i całkiem o nas zapomni albo nie będzie umiał myśleć?!
-On i tak nigdy nie umiał myśleć.
Chyba poprawiło jej to humor, bo uśmiechnęła się przez łzy.
-Dobrze chodźmy już.
-To ja pójdę do Rona i zostawię was samych.-Powiedziała Hermiona i wyszła.
-Harry nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę już myślałam, że nie żyjesz! Powiedziała i przez chwilę zawahała się ale w końcu rzuciła się w jego ramiona.
-Wiem czytałem proroka, nie zostawiłbym cię samej na tym świecie Ginny. Zresztą dowiedziałem się jeszcze, że podszyli się pode mnie, żebym powiedział ci, że walka przeniesie się tam co miało być chyba tylko częścią mojego cierpienia. No ale już po wszystkim.
-Harry wiem, że to trudne pytanie ale...Czy my będziemy teraz razem?
-Ginny jeśli mam zostać najszczęśliwszym człowiekiem to tak, oczywiście.
-A jak się czujesz? Zmieniła temat, żeby ukryć swój entuzjazm.
-Mówisz jak twoja mama. Oczywiście, że dobrze się czuję, bo ty jesteś przy mnie.
Ginny zarumieniła się
-Mi też jest od razu lepiej gdy widzę cię żywego.
-Spokojnie Ginny to był tylko bogin i nic więcej, jestem przy tobie.
-Tylko skąd oni wiedzieli, że najbardziej boję się samotności, twojej śmierci...
-Może to poznali po twoim zachowaniu? Albo legilimencja.
-Szkoda mi Rona po raz pierwszy wykazał się taką odwagą, obronił wielu czarodziejów, nie poznaję tego dawnego Rona, a teraz jest w śpiączce i nie wiadomo co z nim będzie...
-Ron jest silny na pewno się wybudzi, może go odwiedzimy?
-Dobrze no to chodź za mną już dziś u niego byłem jest 2 piętra wyżej.
-A kiedy stąd wychodzisz?
-Jak wszystko będzie w porządku to za 4 dni
-Dziękuję ci, że mnie wtedy osłoniłeś.
-Wiesz co dobrze,że mam ciebie, bo też bardzo boję się samotności. Pocałował ją w czubek głowy i objął ramieniem
-O tutaj leży Ron.
-O matko wygląda okropnie!
Hermiona cały czas coś do niego szeptała.
-O, to wy przepraszam was za to, ale ja nie umiem, uratował życie tak wielu osobom, a sam może je stracić. Ściskała jego rękę.
2 dni później
Jestem z ciebie dumna jak nigdy dotąd Ron. Powiedziała a jej łza spłynęła na jego policzek.
-Hej czy on rozchylił oczy!? RON!
-Co się stało Voldemort zabity? Wybełkotał.
-Proszę pani Ron się już wybudził!!!
-Ron!Ron wybudziłeś się! Myślałam, że się już nie wybudzisz. Płakała łzami szczęścia.
-Znowu udało mi się przemknąć obok śmierci hehe.
-O, Ron. Hermiona uściskała go bardzo mocno.
-A co z tobą Harry?
-Wszystko w porządku dziękuję ci, że uratowałeś życie mojej siostrze. Jednak się myliłem, jesteście świetną parą.
-Ja sam nie przeżyłbym bez niej, kocham ją.
-Długo leżałem w tej śpiączce?
-2 dni i trochę.
-Chwileczkę czy możecie wyjść, zawołam was później muszę zrobić badanie.
-Trzymaj się Ron.
-Jeszcze raz ci dziękuję Harry, jesteś najlepszym kumplem jakiego można mieć.
1.To nie może być prawda...
Bardzo za nim tęskniła - niegdyś była jego dziewczyną co prawda musiała udawać koleżankę ale ona wciąż coś do niego czuła, a teraz kiedy rozpętało się istne piekło miał stanąć twarzą w twarz z Voldemortem. Miała co do tego bardzo złe przeczucia. Gdyby zginął pewnie sama odebrałaby sobie życie. Gdyby nie to wszystko pewnie nadal byliby razem, a to chyba najbardziej na niej ciążyło, że właśnie przed chwilą była jeszcze w Hogwarcie zanim straciła przytomność, i że wiedziała co dokładnie musi teraz czuć Harry, i że może właśnie teraz jest przez kogoś torturowany. O nie, ona nie będzie tak bezczynnie czekać. Ginny już zdecydowała do tej pory to ona zawsze czekała na jego pomoc - teraz to on potrzebuje pomocy. Mimo wcześniejszych obrażeń, mimo głębokiej rany na policzku i mimo tego, że okropnie kręciło jej się w głowie postanowiła walczyć. Zeszła przez okno tak, żeby nikt jej nie zauważył i później deportowała się w jakieś losowe miejsce, które pierwsze wpadło jej do głowy. Zaczęła zastanawiać się nad tym co jeszcze niedawno od niego usłyszała:
-Ta bitwa w końcu przeniesie się do rezydencji Lestrenge'ów ale nie mogę ci powiedzieć dlaczego, bo to tajemnica, przyrzekłem Dumbledore'owi...
Skoro Rezydencja Malfoy'ów jest sprawdzana to na pewno walka toczy się tam. Nie czekała na nic wzięła tylko różdżkę nie miała na nic czasu. Zdeportowała się tuż przed bramą, która od razu otworzyła się przed nią na oścież. To było bardzo dziwne brama po prostu tak się przed nią otwarła, a ona nawet się nie trudziła. A co jeśli to pułapka? Na pewno na nią czekali, wiedzieli, że przyjdzie go ratować. Nie, nie ma teraz czasu na rozmyślania, jest dorosła zna wiele zaklęć poradzi sobie nawet bez tłumu aurorów. Powolnym krokiem weszła do środka nagle bramy się za nią zamknęły, a ona gwałtownym ruchem wyciągnęła różdżkę.Przed sobą zobaczyła Bellatriks ze swoim szyderczym uśmiechem i w tej samej chwili od tyłu złapało ją dwóch wysokich mężczyzn.
-No wejdźmy do środka panowie. I znowu się zaśmiała. Opuścili ją na środku sali zdziwiła się, że była tam tylko ona i Bellatriks i nie toczyła się tam żadna walka. Może to naprawdę była jakaś pułapka.
-No, no, no kogo my tu mamy? Przyszłaś go ratować tak? Och, to tak urocze i ty go uratujesz i wszystko dobrze się skończy prawda MIŁOŚĆ JEST ŻAŁOSNA!!! Muszę cię poinformować, że już go nie ma wśród nas Czarny Pan się z nim zabawił i o to koniec SŁYNNEGO HARRY'EGO POTTERA HAHAHA!!! Zaśmiała się śmiechem wariatki
-TY KŁAMIESZ!!! Krzyknęła tak głośno jak umiała i zalała się łzami.
-Ach tak? Machnęła różdżką a przed nią pojawił się Harry. NO TO PROSZĘ ŻYJE?!!!TAK CZY NIE?HAH HAHA
-Ginny rzuciła się do niego i przyłożyła ucho do jego piersi
-NO DO CZEGO ZAPROWADZIŁO GO DOBRO I MIŁOŚĆ!!!!
-NIE ZOSTAWIĘ TEGO TAK!! ZEMSZCZĘ SIĘ!!! WSZYSTKICH WAS ZABIJE!!! Krzyczała na całe gardło
-Chyba zapominasz kim jest Czarny Pan! Chyba zapominasz kim ja jestem!!! CRUCIO!!!
-Skręciła się wpół nie umiała wytrzymać tego bólu ale mimo wszystko starała się nie krzyczeć, nie da jej tej satysfakcji.
-Co dalej masz zamiar preferować dobro i miłość? Może chcesz skończyć jak ten staruch DOBRO I MIŁOŚĆ!!! Albo jak ten śmieć wskazała na Harry'ego. Chciał ratować wszystkich ludzi, uwielbiał te paskudne szlamy i zdrajców krwi!!! Znowu szyderczo się zaśmiała.
-NIE MAM JUŻ NIC DO STRACENIA! NIGDY NIE PRZEJDĘ NA WASZĄ STRONĘ! ZAWSZE BĘDĘ PREFEROWAĆ DOBRO I MIŁOŚĆ, BO TO NAJPOTĘŻNIEJSZA RZECZ NA ŚWIECIE, A SKORO TEGO NIE ROZUMIECIE JESTEŚCIE BANDĄ GŁUPCÓW!!!!!! Nie zważała już na to co mówiła, chciała wykrzyczeć jej co o nich myśli prosto w twarz.
Bellatriks podeszła do niej i wymierzyła jej policzek była bardzo wściekła.
-TAKA ZDRAJCZYNI KRWI NIE BĘDZIE NAZYWAĆ ARMII CZARNEGO PANA BANDĄ GŁUPCÓW!!! TERAZ JESTEŚ NA MOJEJ ŁASCE, WIĘC LEPIEJ BĄDŹ GRZECZNA, BO TO ODE MNIE ZALEŻY CZY PRZEŻYJESZ!!!!!CRUCIO!!
Mimo tego ogromnego bólu nadal miała ochotę krzyczeć jej w twarz
-NIE ZALEŻY MI NA PRZEŻYCIU PROSZĘ MOŻESZ MNIE ZABIĆ, ZADAĆ MI BÓL NO PROSZĘ ZRÓB TO TY TCHÓRZU!!!!
Te słowa ją zamurowały.
-NO PROSZĘ!!! Zdzierała sobie gardło.
-NIKT NIE BĘDZIE MNIE NAZYWAŁ TCHÓRZEM, A SZCZEGÓLNIE TAKA WSTRĘTNA ZDRAJCZYNI KRWI CRUCIO!!!
-Tym razem nie miała już nawet siły krzyczeć tylko wciąż trzymała jego ciało w ramionach,wciąż nie mogła w to uwierzyć, to nie może być prawda... Szczerze teraz wolałaby umrzeć, bo i tak nie ma już po co żyć. Wszystko ją bolało, straciła przyjaciół, Harry'ego...Nie miała już po co żyć woli umrzeć niż żyć bez sensu. Miała dość po raz kolejny straciła przytomność.
-Ta bitwa w końcu przeniesie się do rezydencji Lestrenge'ów ale nie mogę ci powiedzieć dlaczego, bo to tajemnica, przyrzekłem Dumbledore'owi...
Skoro Rezydencja Malfoy'ów jest sprawdzana to na pewno walka toczy się tam. Nie czekała na nic wzięła tylko różdżkę nie miała na nic czasu. Zdeportowała się tuż przed bramą, która od razu otworzyła się przed nią na oścież. To było bardzo dziwne brama po prostu tak się przed nią otwarła, a ona nawet się nie trudziła. A co jeśli to pułapka? Na pewno na nią czekali, wiedzieli, że przyjdzie go ratować. Nie, nie ma teraz czasu na rozmyślania, jest dorosła zna wiele zaklęć poradzi sobie nawet bez tłumu aurorów. Powolnym krokiem weszła do środka nagle bramy się za nią zamknęły, a ona gwałtownym ruchem wyciągnęła różdżkę.Przed sobą zobaczyła Bellatriks ze swoim szyderczym uśmiechem i w tej samej chwili od tyłu złapało ją dwóch wysokich mężczyzn.
-No wejdźmy do środka panowie. I znowu się zaśmiała. Opuścili ją na środku sali zdziwiła się, że była tam tylko ona i Bellatriks i nie toczyła się tam żadna walka. Może to naprawdę była jakaś pułapka.
-No, no, no kogo my tu mamy? Przyszłaś go ratować tak? Och, to tak urocze i ty go uratujesz i wszystko dobrze się skończy prawda MIŁOŚĆ JEST ŻAŁOSNA!!! Muszę cię poinformować, że już go nie ma wśród nas Czarny Pan się z nim zabawił i o to koniec SŁYNNEGO HARRY'EGO POTTERA HAHAHA!!! Zaśmiała się śmiechem wariatki
-TY KŁAMIESZ!!! Krzyknęła tak głośno jak umiała i zalała się łzami.
-Ach tak? Machnęła różdżką a przed nią pojawił się Harry. NO TO PROSZĘ ŻYJE?!!!TAK CZY NIE?HAH HAHA
-Ginny rzuciła się do niego i przyłożyła ucho do jego piersi
-NO DO CZEGO ZAPROWADZIŁO GO DOBRO I MIŁOŚĆ!!!!
-NIE ZOSTAWIĘ TEGO TAK!! ZEMSZCZĘ SIĘ!!! WSZYSTKICH WAS ZABIJE!!! Krzyczała na całe gardło
-Chyba zapominasz kim jest Czarny Pan! Chyba zapominasz kim ja jestem!!! CRUCIO!!!
-Skręciła się wpół nie umiała wytrzymać tego bólu ale mimo wszystko starała się nie krzyczeć, nie da jej tej satysfakcji.
-Co dalej masz zamiar preferować dobro i miłość? Może chcesz skończyć jak ten staruch DOBRO I MIŁOŚĆ!!! Albo jak ten śmieć wskazała na Harry'ego. Chciał ratować wszystkich ludzi, uwielbiał te paskudne szlamy i zdrajców krwi!!! Znowu szyderczo się zaśmiała.
-NIE MAM JUŻ NIC DO STRACENIA! NIGDY NIE PRZEJDĘ NA WASZĄ STRONĘ! ZAWSZE BĘDĘ PREFEROWAĆ DOBRO I MIŁOŚĆ, BO TO NAJPOTĘŻNIEJSZA RZECZ NA ŚWIECIE, A SKORO TEGO NIE ROZUMIECIE JESTEŚCIE BANDĄ GŁUPCÓW!!!!!! Nie zważała już na to co mówiła, chciała wykrzyczeć jej co o nich myśli prosto w twarz.
Bellatriks podeszła do niej i wymierzyła jej policzek była bardzo wściekła.
-TAKA ZDRAJCZYNI KRWI NIE BĘDZIE NAZYWAĆ ARMII CZARNEGO PANA BANDĄ GŁUPCÓW!!! TERAZ JESTEŚ NA MOJEJ ŁASCE, WIĘC LEPIEJ BĄDŹ GRZECZNA, BO TO ODE MNIE ZALEŻY CZY PRZEŻYJESZ!!!!!CRUCIO!!
Mimo tego ogromnego bólu nadal miała ochotę krzyczeć jej w twarz
-NIE ZALEŻY MI NA PRZEŻYCIU PROSZĘ MOŻESZ MNIE ZABIĆ, ZADAĆ MI BÓL NO PROSZĘ ZRÓB TO TY TCHÓRZU!!!!
Te słowa ją zamurowały.
-NO PROSZĘ!!! Zdzierała sobie gardło.
-NIKT NIE BĘDZIE MNIE NAZYWAŁ TCHÓRZEM, A SZCZEGÓLNIE TAKA WSTRĘTNA ZDRAJCZYNI KRWI CRUCIO!!!
-Tym razem nie miała już nawet siły krzyczeć tylko wciąż trzymała jego ciało w ramionach,wciąż nie mogła w to uwierzyć, to nie może być prawda... Szczerze teraz wolałaby umrzeć, bo i tak nie ma już po co żyć. Wszystko ją bolało, straciła przyjaciół, Harry'ego...Nie miała już po co żyć woli umrzeć niż żyć bez sensu. Miała dość po raz kolejny straciła przytomność.
Subskrybuj:
Posty (Atom)