Translate

piątek, 30 października 2015

4. Podwójny ślub

-Cześć Ginny
-Cześć Hermiona
-Dzisiaj czeka nas szczególnie dużo pracy ślub już jutro. Muszę przyznać, że bardzo się denerwuję.
-Nie przejmuj się ja też nie wierzę, że to już jutro!
-To lepiej uwierzcie.
-O, cześć Ron cieszę się, że znowu podsłuchiwałeś braciszku.
-Ja tylko przechodziłem i usłyszałem. Chciałem się tylko przywitać, bo mama znowu nas zagoni, więc wole tam przebywać jak najmniej.
-Ron powiemy jej-spojrzała na niego porozumiewawczo.
-Powiedzmy jej powinna o tym wiedzieć to moja siostra.
-No dobrze, więc my... nie, nie potrafię...-zalała się łzami
- Spokojnie Hermiono mi też jest z tym ciężko jeśli nie potrafisz to ja jej to powiem dobrze?-pokiwała głową
-Ona nie może mieć dzieci-odpowiedział szeptem
-O nie na pewno nie ma żadnego sposobu? Jesteśmy czarodziejami!
-Nie wiadomo u niektórych udaje się wyleczyć po kilku latach a u niektórych...
-Wiem o co ci chodzi nie musisz kończyć. Hermiono tak mi przykro to takie okropne...niektóre dzieci tracą rodziców, a niektórzy rodzice nie mogą mieć dzieci, a i dzieci i dorośli potrzebują siebie nawzajem.
-Ginny tylko proszę cie nikomu nie mów.
-Dobrze obiecuje, że nic nikomu nie powiem.
-I tak im powiemy ale dopiero później nie przed ślubem.
-Teraz lepiej chodźmy na śniadanie, bo mama się zdenerwuje. Harry wreszcie wróci dzisiaj wcześniej, a ja mam dzisiaj trening i później podróż poślubna.
-Eee... bardziej w lewo nie, nie, nie bardziej w prawo.
-Mamo to w lewo czy w prawo a poza tym ślub jest dopiero jutro!
-Chyba jednak w prawo, a ja muszę do jutra wszystko przygotować!
-O cześć Fred, cześć George macie już dziś wolne?
-Tak wcześniej zamknęliśmy nasz sklep. Już wieszasz napis mamo?
-Och tak wszystko musi być dopięte na ostatni guzik musi być idealnie.
-Jak ja nienawidzę jak ona to mówi- powiedział półgębkiem Ron, a Hermiona parsknęła śmiechem.
-No jedzcie musicie mieć dużo siły mnóstwo pracy dzisiaj przed nami! Trzeba jeszcze wszystko wyszorować, posprzątać, ustawić krzesła i stoły, powiesić lampiony, wieczorem trzeba odebrać tort i kwiaty...
-Spokojnie mamo to nie jest jakiś koniec świata tylko ślub-mruknął Ron.
-Trochę pracy ci się przyda Ron, a teraz jedz, bo wystygnie.
-Hej Ginny może byśmy zaprosiły tu Lunę i resztę druhen i przyjaciółek i zrobiły babski wieczór?
-W zasadzie to dobry pomysł Hermiono, Harry i tak na pewno wróci późno.
-To ja wyślę do nich sowy i wam pomogę.
~~~~~~~~~

Harry wcisnął guzik w windzie i gdy żelazne kraty zamknęły się z łoskotem winda ruszyła. Do windy dosiadł się drugi mężczyzna.
-Cześć Harry co u ciebie!
-O cześć Newton! Przecież wiesz jutro biorę ślub mam nadzieję, że przyjdziesz?
-W takim razie ty jeszcze tutaj lepiej gdybyś był teraz w domu!!! I tak przyjdę dzięki za zaproszenie mogę tam być również jako ochrona. Jest stres?
-Trochę...ale bardzo się cieszę nigdy nie byłem taki pewny swoich wyborów.
Nagle kraty windy się rozsunęły i Harry wyszedł
-To do zobaczenia jutro Newton.
-Mów mi Mark, nie jestem taki stary-uśmiechnął się pobłażliwie. Do jutra.
Harry szedł wąskim korytarzem witając się z innymi znajomymi aurorami.
Z tylnej kieszeni wyciągnął klucze i wszedł do swojego biura. Od razu wyciągnął z szuflady stos papierów i zaczął je przeglądać. Nagle ktoś zapukał, Harry mruknął proszę i do środka wszedł Kingsley.
-Dzień dobry ministrze o co chodzi?
-Po pierwsze chciałem ci pogratulować i powiedzieć, że na pewno będę na ślubie i dziękuję za zaproszenie, a po drugie mam dla ciebie radę chcę, żebyś nie poświęcał całego swojego życia pracy.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. burknął.
-A ja myślę, że rozumiesz tylko nie chcesz mnie posłuchać no, więc zadecydowałem, że za to pełne poświęcenie należą ci się wolne weekendy przynajmniej na razie.
-Dobrze dziękuje ministrze.
-I jeszcze jedno...mów do mnie po prostu Kingsley, a dzisiaj wróć do domu najpóźniej o 23-ciej dobrze? Od jutra będziesz mieć rodzinę Harry, nie zepsuj tego.
-Dobrze pa Kingsley
-Do jutra Harry.

**********

Gdy wszystkie dziewczyny już były impreza zaczęła się rozkręcać bawiły się świetnie rozmawiały, tańczyły i ogólnie robiły to co zwykle robią nastolatki na nocowaniach u koleżanek. Tylko pani Weasley i Ron byli jacyś nieobecni i w złych humorach.
-Ron, dlaczego jeszcze nie śpisz!?
-Mamo proszę cię jestem pełnoletni, a poza tym nie umiem zasnąć.
-Ale Ron ty jutro się żenisz, musisz się wyspać!
-Proszę cię daj mi święty spokój.
-Skoro tak to dobrze, nie będę się wtrącać tylko nie zaśnij podczas ceremonii. I napij się czegoś to pomaga.

***********

Było po 22-giej i Harry pomyślał o tym co mu powiedział Kingsley, może on ma racje może nie powinien tak strasznie przejmować się pracą i spędzać więcej czasu z Ginny. W końcu to ona od jutra będzie oficjalnie jego rodziną, drugą żyjącą osobą o nazwisku Potter, może matką jego dzieci? On sam nigdy nie miał, a przynajmniej nie pamiętał swojej prawdziwej rodziny. Otworzył szufladę przepełnioną papierami i wyjął z niej ich wspólne zdjęcie, przez chwilę na nie patrzył i schował je na miejsce, po czym wcisnął do szafy stertę papierów, zamknął biuro i deportował się sprzed ministerstwa. Gdy wszedł do środka poczuł piękny zapach gotujących się różnych potraw-to na pewno pani Weasley pomyślał.
-Ron co ty tu robisz?!
-A co bawisz się w mamę?! warknął.
-O Harry już jesteś kochaneczku tak naprawdę myślałam, że wrócisz później...
-No dzisiaj postanowiłem wrócić wcześniej mam nadzieje, że to nie problem?
-Och oczywiście, że nie Harry-mówiąc to machnęła lekko różdżką i obok niego na stole delikatnie opadła waza z zupą talerz i łyżka.
-Ale ja nie jestem głodny...
-Co ty mówisz przesiedziałeś cały dzień w ministerstwie powinieneś coś zjeść i odpocząć!
Harry wiedział, że Molly mu nie odpuści, więc nie chcąc zrobić jej przykrości zjadł trochę i zapytał:
-A gdzie dziewczyny?
-Są u siebie zrobiły sobie babski wieczór chwileczkę. Ginny, Harry już wrócił!
W tym czasie Ginny i Hermiona przymierzały sukienki ślubne, ale gdy tylko Ginny usłyszała,że Harry już wrócił od razu zdjęła szpilki, wzięła je do ręki i zbiegła na dół.
-Ginny zaczekaj to przynosi pecha!-Wołały za nią dziewczyny, ale ona ich nie słuchała.
-Tak się cieszę, że już jesteś powiedziała rzucając mu się na szyję i namiętnie całując.
-Też się cieszę, że cię widzę, ale teraz chyba pójdę spać w końcu jutro mój najważniejszy dzień w życiu.
-Po jego słowach Ginny się zarumieniła, ale powiedziała tylko:Dobranoc, pocałowała go w policzek i poszła do siebie.
Rano w Norze panował istny chaos każdy się ubierał, biegał albo czegoś szukał.
-Ginny widziałaś moją sukienkę nigdzie nie mogę jej znaleźć?!
-Jest na krześle pod innymi ciuchami.
W końcu gdy wszystkie były ubrane zeszły na śniadanie.
-O już wstałyście spokojnie śniadanie zaraz będzie.
Wszystkie dziewczyny przywitały się z braćmi zjadły w pośpiechu i deportowały się na pokątną.
-Chodźcie do kosmetyczki i do fryzjera. zaproponowała Lavender.
-A w ogóle to co z Teddy'm?-zapytała Hermiona
-Wszystko z nim w porządku i wszystko już gotowe do tego, żeby z nami mieszkał.
-Wiesz co Ginny ja i Ron przemyśleliśmy to co mi wczoraj powiedziałaś no wiesz ,,niektóre dzieci tracą rodziców, a niektórzy rodzice nie mogą mieć dzieci, a i dzieci i dorośli potrzebują siebie nawzajem" i pomyśleliśmy, że jesteś genialna.
-Ale o co ci teraz chodzi?
-No Teddy potrzebuje rodziców, a my nie możemy mieć dzieci już rozumiesz?
-Czyli chcecie adoptować Teddy'ego o ile dobrze rozumiem?
-Jeszcze się nad tym zastanawiamy.
-To rzeczywiście dobry pomysł! No, bo wiesz Teddy na razie będzie u nas ale jak nie znajdzie domu to będzie u nas albo trafi do jakiegoś ośrodka ale do tego nie dopuszczę!
I tak kilka godzin spędziły na kupowaniu ubrań, u kosmetyczki i u fryzjera. Gdy już były gotowe deportowały się do Nory. Była już 17-nasta i za jakąś godzinę o zachodzie słońca miał odbyć się ślub. Wbiegły na górę do swoich pokoi i zaczęły przygotowywać się do ślubu.

************

Harry w tym czasie obszedł cały dom i jeszcze raz dokładnie sprawdził wszystkie zabezpieczenia przy okazji pomógł pani Weasley w sprzątaniu, a później wrócił do swojego pokoju i przygotowywał się do ślubu. Chciał zajrzeć do dziewczyn ale one na pewno by powiedziały, że ,,to przecież przynosi pecha!". I tak nigdy nie wierzył w takie przesądy, a poza tym nic nie mogło im odebrać takiego szczęścia! Wszystko i wszyscy byli już gotowi i witali się z gośćmi niedługo przybył mistrz ceremonii i ślub się zaczął. Harry zobaczył jak Pan Weasley prowadzi Ginny do ołtarza wyglądała cudownie miała włosy spięte w wytworny kok i tylko niektóre cienkie kosmyki zakręcone w sprężynki się z niego wyślizgnęły. Powieki miała ciemno pomalowane co podkreślało jej czekoladowe oczy i dopiero teraz zauważył mały srebrny diadem błyszczący na jej głowie, a jej sukienka była poobszywana brylancikami z dekoltem w serce i szeroką spódnicą wyglądała jak księżniczka. Hermionę również prowadził do ołtarza pan Weasley, bo po tym jak jej rodzice stracili pamięć już dawno o niej zapomnieli, też wyglądała ładnie ale zdaniem Harry'ego Ginny wyglądała o wiele lepiej. Jej sukienka była skromniejsza, a jej włosy były zaplecione w ciasny warkocz. Harry w ogóle nie umiał się skupić na tym co mówił urzędnik wciąż ukradkiem spoglądał na Ginny i zapomniał o wszystkim. Dopiero gdy Ginny powiedziała ,,tak" wrócił do rzeczywistości. On też oczywiście odpowiedział ,,tak" i złączyli się w pocałunku teraz już oficjalnie są mężem i żoną. Ceremonia zakończyła się i wszyscy zaczęli składać im życzenia i w tym samym momencie rozległ się huk to Fred i George odpalili swoje nowe fajerwerki, które ułożyły się w napis ,, najlepsze życzenia dla naszych zakochanych gołąbeczków". Molly od razu ich za to skarciła ale nie chciała okazywać złości w takiej chwili. Gdy Harry i Ginny zobaczyli, że Kingsley płacze omal nie wybuchnęli śmiechem, bo dziwnie wyglądało gdy taki wielki ciemnoskóry facet płakał. Harry przytulił Ginny, Ron Hermionę i oglądali jak na ciemnym niebie rozbryzgują się różne kolorowe kształty. Nic nie zepsuje im takiej chwili. Rozpoczęło się wesele i wszyscy zaczęli się bawić.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz