Translate

poniedziałek, 19 października 2015

3.Powrót do domu

 Harry i Ginny stali teraz przed domem w Dolinie Godryka, to tutaj może spędzą resztę swojego życie, to tutaj zginęli kiedyś jego rodzice, to tu wszystko się zaczęło i kiedyś się skończy.Tyle dzieci od kilku dni jest sierotami.Teddy Lupin też został sam ma tylko ich-rodziców chrzestnych. Kiedyś to on był w podobnej sytuacji uświadomił sobie, że tak naprawdę to był jego dom od urodzenia, dlaczego w ogóle tego nie pamięta i nie pamięta swoich rodziców. Pamiętał tylko te paskudne kilka lat spędzonych z Dursleyami. Wszedł do kuchni i usiadł.
  -Przepraszam, że tu tak brudno, bo wcześniej zdążyłem tylko odnowić ten dom, ale nikt tutaj ostatnio nie sprzątał, bo musiałem się zająć horkruksami i w ogóle tym wszystkim, ale to wreszcie koniec, wreszcie wszystko będzie inaczej.
-Nie ma sprawy. Chłoszczyść!
-A w ogóle wszystko w porządku Ginny?
-Tak ale dostałam list, a w sumie my dostaliśmy list.
-Od kogo?
-Z ministerstwa.
                                                                 Szanowni Państwo
Z uwagi, że są państwo rodzicami chrzestnymi osieroconego Teddy'ego Lupina powinni się państwo nim zaopiekować. Chłopiec na razie jest pod dobrą opieką w ministerstwie, jednak póki co potrzebuje on ludzi którzy się nim zajmą. Mamy nadzieje, że zaopiekujecie się nim dobrze i, że nie będzie to duży kłopot będzie on u was dopóki nie znajdzie innej rodziny.
                                                                                                                              Minister Magi
                                                                                                                         Kingsley Shacklebolt
                                                                                                                    kierownik Departamentu  
                                                                                                   Przestrzegania Prawa Czarodziejów
                                                                                                                              Amelia Bones
-Co o tym myślisz Harry?
-Przynajmniej będzie weselej.
-Ale ja nie umiem się zaopiekować kilku miesięcznym dzieckiem! Nie chce mu zrobić krzywdy. Zresztą my nawet nie mieszkamy razem! Po tym jak Ginny wypowiedziała te słowa Harry'emu przemknęła przez głowę pewna myśl...
-Poradzimy sobie Ginny.
-Zresztą nie wiem czy będę mogła na razie tu mieszkać no wiesz jaka jest mama...
-No tak.
-A jak się czujesz?-Zapytała.
-Ginny, czuję się naprawdę dobrze najważniejsze, że to już koniec tego wszystkiego.
-Może jednak jeszcze dzisiaj zostanę u ciebie.
-No jasne Ginny to też jakby twój dom.
-Wiesz co zapytam mamę.-Powiedziała pospiesznie pisząc list.
Po paru minutach przyszła odpowiedź mówiąca, że Harry'emu po tej wojnie przyda się jakieś wsparcie.
-I co?
-Zgodziła się.
-No dobra to jakby co śpisz na górze w sypialni.
-A co z tobą?
-Będę spać na kanapie wybacz jeśli cię rano obudzę, ale mam pracę. Zostałem aurorem!
-To naprawdę wspaniale Harry! A co do tego spania to twój dom nie lepiej żebym ja spała na dole?
-Ginny nikogo tutaj nie gościłem wcześniej ale wiem jak dobra gościnność wygląda.
-O matko zapomniałam grzanki zaraz się spalą!
-Lepsze to niż te szpitalne jedzenie.
-Czy ty twierdzisz, że ja źle gotuje!? udała obrażoną.
-Oczywiście, że nie po prostu mówię, że wole już spalone niż te szpitalne jedzenie.
-Nie narzekaj, bo czasem mama przynosiła ci jedzenie.
-Idę pod prysznic
-Dobranoc Ginny!
-Dobranoc!
Gdy wyszła spod prysznica odgarnęła włosy z czoła Harry'ego, położyła się i od razu zasnęła. Gdy obudziła się była ósma wstała, ubrała się i poszła do kuchni zrobić śniadanie.
Nie są jeszcze nawet po ślubie, a mają opiekować się 7 miesięcznym dzieckiem. Co jeśli jestem złą matką pomyślała.
- Cześć Ginny i pocałował ją w policzek.
-Wszystko w porządku?
-Tak, przepraszam zamyśliłam się.
-A o czym tak myślałaś?
-Myślałam o tym jaką będę matką, ja sobie nie poradzę!
-Spokojnie poradzisz sobie, pomogę ci.
-Ale przecież ja mam treningi drużynowe ty masz pracę...
-Nie martw się. zjadł pośpiesznie śniadanie. Zaraz się spóźnię. Do zobaczenia
-Do zobaczenia
Ginny postanowiła iść odwiedzić Norę. Wyszła na ganek i stamtąd deportowała się do Nory. Choć teraz zaczęła myśleć, że mama może być nadal na nią zła po tamtej ucieczce...
-Ginny kochanie cieszę się, że nas odwiedziłaś! I mocno ją przytuliła.
-Hermiona Ginny przyszła! to Ron wołał Hermionę.
-Cześć Ginny!
-Cześć Ron zaraz wam coś opowiem.
Po chwili po schodach zbiegła Hermiona i wszyscy usiedli tylko Pani Weasley kręciła się w kuchni. No więc ja i Harry dostaliśmy list. Wyjęła z kieszeni kawałek pergaminu i głośno przeczytała list.
-Zgodzicie się na to Ginny?
-Chyba nie mamy wyjścia, jesteśmy jego rodzicami chrzestnymi Hermiono. To znaczy Harry właściwie jest jego ojcem chrzestnym ale chcę mu pomóc...Cieszę się, że będziemy się nim opiekować tylko boję się, że sobie nie poradzimy!
-Ginny nie przejmuj się jak będziecie pracować to ja i Ron możemy się nim opiekować, a potem wszystko się jakoś ułoży.
-A od kiedy macie się nim opiekować?
-Za ponad miesiąc.
-To może chodźmy na zakupy w końcu musicie się wyposażyć-wtrąciła Molly
-Masz racje jeszcze tyle rzeczy do zrobienia w związku z tym!
Wyszli przed dom, a stamtąd deportowali się na pokątną
-O, popatrz Ginny uroczy ten sklepik. Po zakupach wrócili do Nory.
Wieczorem wszyscy spotkali się w norze.
-Harry!-Krzyknęła uradowana kiedy wrócił.
-Ginny!-Przedrzeźniał ją.
-Co tak długo cię nie było?
-Dużo teraz pracy...-Powiedział choć tak naprawdę był jeszcze w sklepie jubilerskim. Myślał nad tym już kiedy był w szpitalu ale teraz był już całkiem pewny, że chce to zrobić, a kolacja rodzinna wydała mu się najlepszą do tego okazją.
-Proszę o uwagę!-Powiedział Harry a wszyscy zamilkli i zaczęli mu się przyglądać z zaciekawieniem.-No więc chciałbym zapytać państwa-tu wskazał na pana i panią Weasley-i również zapytać o coś Ginny...-Powiedział po czym odsunął swoje krzesło i uklęknął przed Ginny z prierścionkiem na co Ron wybałuszył oczy (zresztą tak jak reszta rodziny) a Hermiona rozpłakała się ze wzruszenia.
-Więc Ginevro Weasley czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia w Dolinie Godryka i czy wyjdziesz za mnie?
-Harry...-Wyszeptała zdumiona.-Oczywiście, że tak! I po chwili zrobiła się wrzawa.
-Super Harry będziesz naszą rodziną!-Powiedział zadowolony Ron.
-No to robimy podwójny ślub co?-Zapytała pani Weasley-Myślę, że tak będzie lepiej.
-Tak, bo właściwie na co mamy czekać.-Powiedział Harry.
-No to ustalone bierzecie ślub za niecałe trzy miesiące! Razem z nami! Ale super.
-Gratuluję! Powiedziała wzruszona Hermiona.
Reszta wieczoru przebiegła w miłej atmosferze pełnej gratulacji i okrzykach radości( chodzi tu głównie o to, że Fred i George zaczęli się wydzierać kiedy wracali do domu).









               
                                                           
                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz