Wiosna zbliżała się wielkimi krokami i dawała o sobie znać. Choć każdy był zajęty pracą to wszyscy próbowali cieszyć się coraz wyższą temperaturą i pojawianiem się liści i pierwszych kwiatów. Ale właśnie w tym czasie niedługo miał przyjechać niespodziewany, a może nawet niechciany gość.
Ginny przyszedł list do ciebie!
Już idę! Krzyknęła z góry i zbiegła po schodach.
Może to tabela od Gwenog. Powiedziała i zaczęła czytać list.
Ginny jakbyś mogła proszę żebyś dzisiaj o siódmej przyszła na kolację Harry oczywiście też jest zaproszony. Przyjeżdża do nas moja siostra Berta wiesz o kogo chodzi i na pewno chciałaby zobaczyć także ciebie. Ma teraz trudną sytuację i potrzebuje naszej pomocy, a w końcu jesteśmy jej rodziną, a Weasley'owie pomagają sobie nawzajem szczególnie w trudnych chwilach.
Pozdrawiam Molly
Nie wierzę jak ona mogła się na to zgodzić!
-Co się stało?-Zapytał Harry.
-Dzisiaj ma przyjechać siostra mojej matki i mama prosiła żebyśmy też tam byli.
-No więc o co chodzi?
Kiedyś moja ciotka mieszkała razem z mamą i razem z nami. Po jakimś czasie jednak zamarzyło jej się mnóstwo pieniędzy, piękny duży dom i bycie sławną. Niestety w naszej rodzinie nie było wtedy pieniędzy i nie mogła spełnić swoich marzeń, dlatego poszła szukać szczęścia gdzie indziej. Poznała więc bogatego i zdolnego mężczyznę, który bardzo ją kochał, choć ona wcale tego nie odwzajemniała, bo dla niej liczyły się tylko jego pieniądze. Stawała się coraz bardziej chciwa i w końcu wyszła za niego za mąż i wyjechała z nim daleko stąd. Przez całe te 12 lat nie mieliśmy z nią kontaktu, choć próbowaliśmy wielokrotnie nie przysłała ani jednego listu. Teraz chce nas odwiedzić tylko,dlatego, bo ma jakieś kłopoty zresztą założę się, że finansowe. Dopiero teraz przypomniało jej się, że istniejemy, dopiero teraz przyleciała do nas z podkulonym ogonem. Dlaczego mama się na to zgodziła na jej miejscu powiedziałabym jej co o tym myślę to jest żałosne.
-Może zmieniła się?
-Są minimalne szanse, żeby ktoś taki jak ona, mógł się zmienić.
-No tak ale w końcu może przemyślała to i postanowiła wrócić. Po Draconie też bym się tego nie spodziewał, a jednak jest całkiem inny niż kiedyś.
-Może masz racje ale mama pisze, że ona ma jakieś kłopoty może przyjeżdża tylko po to, a potem znowu wróci do Włoszech. A obecnie to nic o niej nie wiemy, a gdyby się zmieniła odezwałaby się.
-No teraz to już sam nie wiem ale muszę iść do pracy pa kocham cię.
Pa. Odpowiedziała i pocałowała go w policzek.
Po chwili zobaczyła głowę Hermiony w kominku.
-O cześć Hermiona.
-Cześć dostałaś ten list?
-Tak dostałam pewnie wydaje ci się, że to normalna rzecz odwiedziny siostry i ciotki ale uwierz mi, że nie.
-Tak wiem Ron mi już wszystko opowiedział jaki trzeba mieć tupet, żeby móc tak się zachować!
-Zgadzam się z tobą nagle z dnia na dzień przypomniało jej się to, że istniejemy.
I co z tym zrobicie?
-Nie wiem mama zwyczajnie dała się jej omotać i nie chcę wiedzieć jakie będą tego skutki.
-Ja nie mogę się wtrącać, bo to raczej mnie nie dotyczy ale Ron już obiecywał sobie, że zrobi z tym porządek.
-Jestem ciekawa o co chodzi z tymi jej kłopotami no, a jeśli chodzi o mamę wydaje mi się, że ona ma poczucie winy, że nie było jej przez te 12 lat poza tym wiesz jaka jest mama zawsze wszystkim pomaga a już w szczególności rodzinie. A ja bym jej nie nazwała swoją ciotką ze wstydu do Weasley'ów nawet przefarbowała włosy! To się naprawdę źle skończy niewiadomo do czego ona jest zdolna.
-Masz racje ale co mamy zrobić?
-Przekonać mamę choć to nie będzie łatwe ale musimy coś zrobić.
No tak racja.
-Ale może zmieńmy temat na jakiś weselszy. Może...o właśnie czytałaś proroka?
-Nie ostatnio nie czytałam, a co pisali ostatnio jakieś bzdety?
-Nie wręcz przeciwnie przeczytaj ten artykuł. Powiedziała podając jej gazetę.
NOWY ZAWODNIK W STAREJ DRUŻYNIE
Jak wiemy z ostatniego meczu do światowej drużyny Harpii z Hollyhead dołączył nowy zawodnik. Osoba, która niedawno dołączyła do drużyny zaszokowała fanów słynnej drużyny oczywiście chodzi tutaj o Hermionę Weasley znaną wynalażczynię i niezwykle inteligentną kobietę jak się okazuje równierz dość wysportowaną.
Nie wiem nawet jak to się stało, że nie udało mi się na czas znaleźć nowego zawodnika ale jak na kobietę nie trenującą quidditcha jest całkiem dobra. Przyznaje Gwenog Jones Kapitan drużyny Harpii z Hollyhead.
-Że niby ja? Oh Gwenog chciała być tylko miła.
-Uwierz mi ona zawsze mówi to co myśli.
-I tak przegapiłam 5 bramek nie jestem w tym dobra.
-No ale za to jesteś dobra w wielu innych rzeczach.
-No może i tak...
-Dobra niestety, zaraz mam trening.
-Rozumiem to ja już wracam do siebie no to do kolacji.
Pa do kolacji.
Trening przebiegł tak jak zwykle, a po nim Ginny od razu deportowała się do nory.
-Ginny kochanie fajnie, że jesteś usiądź zaraz będzie obiad.
-Mamo dlaczego zgodziłaś się, żeby ona nas odwiedzała?!
-Wiedziałam, że będziesz zła ale wierzę, że ona się zmieniła myślę, że warto dawać ludziom drugą szansę.
-Mamo ale ona ponoć ma kłopoty tylko dlatego przyjeżdża dostanie co chce i znowu odejdzie! Czy ty naprawdę nie widzisz w tym nic złego?!
-Ginny posłuchaj mnie to moja siostra jestem jej rodziną i powinnam jej pomóc. Szczególnie, że ja jestem jej starszą siostrą.
-Ale mamo ona może być niebezpieczna! Na pewno cię oszuka i znowu wróci tam skąd przyszła, nie zaprosiła cię nawet na swój ślub chyba to o czymś świadczy!
-Ja naprawdę długo nad tym myślałam i wiem jaka kiedyś była ale mam nadzieje, że to się zmieniło. To jest jedyny, ale najważniejszy argument, aby ją tu zapraszać.
-Ja mam naprawdę złe przeczucia co do tego...
-Też tak czasem mam ale może przyjechała tylko nas odwiedzić i tyle.
-Rób jak wolisz mamo ale to się może źle skończyć...
-Wiem Ginny ale całe życie jest takie i pewnych rzeczy nie da się zapobiec.
-No...możliwe, że może akurat za ostro ją oceniam ale...
-No właśnie.
Wieczorem każdy denerwował się przyjazdem ciotki, bo nikt nie miał z nią dobrych wspomnień i nikt nie chciał jej w norze może jedynie oprócz pani Weasley, która mimo wszystko kochała swoją siostrę. Nagle z ogrodu usłyszeli pyknięcie i wszyscy oniemieli.
Do środka weszła starsza, czarnowłosa, wysoka kobieta ubrana w ciemne, błyszczące futro.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór. Odpowiedziała.
-Może opowiecie mi coś o sobie?
-Może najpierw rozbierz te rękawiczki? Zapytała uprzejmie Molly.
-Nie, nie, nie ma takiej potrzeby.
-A więc...czym się zajmujesz? Zapytała pani Weasley.
-No wiesz obecnie nigdzie nie pracuję, a wcześniej pracowałam w redakcji. A ty czym się zajmujesz Molly?
-No wiesz od początku zajmuję się dziećmi i domem.
No a tak propos dzieci czy to wszystko są twoje dzieci?
-Oh nie tylko siódemka z nich.
-Tylko? Chyba nieczęsto zdarza się mieć siódemkę dzieci.
-No tak racja.
-A gdzie jest ta mała taka rudowłosa?
-Pewnie masz na myśli Ginny dokładnie tutaj. Powiedziała i wskazała na Ginny.
-Hmm...całkiem ładna jesteś ale te włosy i piegi to nie to. Może opowiedz mi coś o sobie? Mówiła obchodząc Ginny dookoła i bacznie jej się przyglądając.
-Tak po pierwsze lubię moje włosy takie jakie są. No więc mieszkam w Dolinie Godryka, zawodowo gram w quidditcha i jestem żoną Harry'ego Pottera wystarczy?
-Cóż to za głupstwa opowiadasz jak mogłabyś być żoną wybrańca i jeszcze niby jesteś gwiazdą w quidditcha ciekawe.
-To sama prawda!
-A więc gdzie jest ten Harry Potter? I co miałby robić w takiej rodzinie?
W tej chwili Harry wyszedł z tłumu. Ja jestem Harry Potter.
-A blizna?
Odsłonił włosy i pokazał bliznę w kształcie błyskawicy.
-Jestem tu dlatego, bo kocham tą rodzinę i kocham Ginny jesteśmy od półtorej roku małżeństwem i to jest najlepsze półtorej roku w całym moim życiu. No i jestem dumny, że wstąpiłem prawnie do rodziny Weasley'ów, bo tak naprawdę od początku przebywałem tutaj i od początku dbali o mnie jak rodzina choć mieli wiele swoich zmartwień.
-Nie wierzę Harry Potter mężem mojej siostrzenicy to rzeczywiście jakiś epizod.
-Miłość właśnie taka jest jeśli pani wierzy w miłość to uwierzy też w to, że jestem członkiem pani rodziny.
-Mogliście mi chociaż powiedzieć, że do naszej rodziny wstąpił wybraniec. A co do ciebie nieźle się usadowiłaś mała spryciulo.
-Co masz na myśli? Powiedziała zdenerwowana.
-No w końcu usadowiłaś się u boku ,,wybrańca" muszę przyznać , że naprawdę jesteś bardzo przebiegła
Teraz Ginny była już bardzo zdenerwowana, dlatego wybiegła na dwór i deportowała się do domu.
Po chwili Harry też postanowił pobiec za Ginny i też deportował się do Doliny.
-Ginny jesteś tutaj? Ginny...Nie zdążył skończyć gdy zobaczył ją siedzącą w salonie.
-Nienawidzę jej wiedziałam, że ona się nie zmieniła jak ona może porównywać mnie do niej.- Powiedziała i strzelała różnymi zaklęciami gdzie popadnie.
-Ginny dobrze wiem, że taka nie jesteś ty sama pracujesz na swój sukces i myślę, że jesteś naprawdę świetną osobą.
-Kocham cię Harry to nie jest tak, że związałam się z tobą dla sławy czy pieniędzy. Poprostu cię kocham.
-Ja ciebie też uspokój się pewnie już nigdy więcej jej nie zobaczysz.
-Mam taką nadzieję, bo bardzo bym chciała nie ujżeć jej już nigdy więcej.
-Nie martw się pani Weasley...to znaczy mama nieźle ją pogoniła po tym jak wybiegłaś z domu.
-Wiem co sobie o mnie teraz myślisz ale ja nie mogłabym wytrzymać z nią pod jednym dachem ani chwili dłużej.
-Myślę, że cię kocham, a nie wiesz jak ona się zdenerwowała jak mama odmówiła jej "pożyczki".
-Niby to tylko wredna ciotka ale takie słowa bardzo ranią...
-Nie martw się to się już nigdy nie powtórzy nie pozwolę by ktoś cię ranił albo obrażał. Powiedział i objął ją.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
środa, 30 grudnia 2015
środa, 23 grudnia 2015
20. Post Świąteczny
Jeśli chodzi o tego i najbliższe posty to postanowiłam, że na święta stworzę serię dotyczącą przeszłości i czasów z hogwartu, bo w sumie, nie było postów w których wcześniej by to było jakby co to piszcie w komentarzach czy wam się podoba czy był to dobry pomysł czy nie i przede wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!
PRZED POSZUKIWANIEM HORKRUKSÓW 6 ROK NAUKI W HOGWARCIE
Dla piątych klas był to trudny czas przygotowań na cały rok zakuwania, aby z powodzeniem zdać SUM-y zaś dla siódmoklasistów zdawanie owutemów. Ale i tak nie zależnie od wieku chyba każdy miał coś na głowie.
Ginny! Ginny! Słyszysz mnie? Mówił Harry, który od razu zeskoczył z miotły gdy tylko zobaczył, że Ginny spada.
Ginny! Co się stało. Powiedziała Hermiona.
Hagrid podszedł i wziął Ginny na ręce idąc z nią w stronę hogwartu.
-Hagrid.. jak myślisz...wszystko z nim w porządku? Zapytał zasapany Harry próbujący dogonić olbrzyma.
-Myślę, że tak ale w skrzydle na pewno długo poleży ten upadek naprawdę wyglądał bardzo nieciekawie.
-To wyglądało masakrycznie zresztą widziałeś jak jej miotła wariowała!
-No tak to prawda w ogóle jej miotła jest teraz całkiem zmasakrowana.
-Cóż ważne, że ona jeszcze żyje miotłę można kupić, a Ginny jest tylko jedna.
-No tak oczywiście ale nie martw się skołuję dla niej jakąś fajną miotłę tylko jej tego nie mów dobra. A ty nie powinieneś już wracać do dormitorium Harry? Robi się późno a wiesz jaki jest Filch...
-No...ale jestem w końcu...z nauczycielem, a w ogóle nie jest jeszcze tak późno mam jeszcze godzinę.
-Och ty to każdego umiesz przegadać. Powiedział Hagrid ze śmiechem.
Następnego dnia
-Cześć Harry co u ciebie?
-Idę odwiedzić Ginny no wiesz i tak wczoraj była nieprzytomna i było już późno.
-Mogę iść z tobą zrobiłam już całe zadanie chociaż chyba powinnam się jeszcze pouczyć eliksirów...
-Hermiona nie przesadzaj masz świetną pamięć i na pewno wystarczą ci tylko informacje z lekcji.
-No tak może masz rację zdrowie Ginny jest teraz ważniejsze.
-Zastanawiam się kto rzucił zaklęcie na tą miotłę.
-Nie wiem wszyscy chyba lubią Ginny...
-Hmm..ciekawe jak się czuje mam nadzieję, że wszystko w porządku...
-No ale pewnie nie będzie zadowolona z tego, że z jej miotły zostały strzępy ale gdyby tak dobrze nie latała to z niej by zostały strzępy...
-No tak masz racje, a co z Ronem?
-A, on był ją odwiedzić rano ale mówił, że przyjdzie jeszcze po południu.
-Ponoć pani Weasley bardzo się tym przejęła myślisz, że tu jest?
-Bardzo możliwe wiesz jaka jest pani Weasley...
-No tak masz racje.
-O cześć Ginny jak się czujesz? Przywitał się Harry.
-Tak szczerze to nie za dobrze mam połamane kości i jestem obita. Powiedziała wskazując na obwiązaną bandażem głowę. Ale grunt, że żyję a co z miotłą?
-Mhhmm... no tak chyba nie za dobrze, ta miotła latała jak szalona nawet jak już z niej spadłaś no i zostały z niej tylko drzazgi...
-No nie a to była taka dobra miotła na czym będę teraz latać...
-Ginny dziecko ledwo przeżyłaś! A jakaś miotła na pewno się znajdzie. Powiedziała przejęta pani Weasley.
-Mamo możesz już wracać jeśli chcesz, siedzisz tu od rana, a ja umiem o siebie zadbać.
-No dobrze to ja wracam napisz gdyby coś się działo albo gdybyś czegoś potrzebowała.
-Tak mamo na pewno dam znać dziękuje ci za to, że tu jesteś ale ja naprawdę dam radę.
-Och Ginny ty to zawsze taka samodzielna i uparta dałabyś sobie czasem pomóc. Powiedział Ron, który chwilę temu przyszedł do skrzydła.
-Ron to, że jestem od ciebie o rok młodsza to jeszcze nic nie znaczy.
-Kiedy się obudziłaś. Wtrącił Harry.
-Obudziłam się dzisiaj jeszcze o szóstej rano ale wcześniej gdy wszyscy tu byli po tym wypadku to byłam jakby półprzytomna.
-A co z tą nogą? Zapytała Hermiona wskazując na usztywnioną nogę.
-Zregenerowała się w ciągu godziny ale wciąż strasznie mnie boli i nie będę mogła narazie chodzić.
-A kiedy wrócisz do normy?
-Jeszcze nie do końca wiem ale chyba za ok.tygodnia wiem to strasznie długo no i opuszczę tyle treningów, a poza tym i tak nie mam miotły...
-Nie przejmuj się Ginny jakoś to będzie, a w ogóle widziałam jak latasz nie potrzebujesz treningów!
-Dzięki Hermiona ale każdy potrzebuje treningów ty też jesteś bardzo mądra ale cały czas się uczysz.
-No może i masz racje, a w ogóle to mam dla ciebie jeszcze książki, żeby ci się nie nudziło.
-Dziękuję naprawdę mi się tu nudzi.
-Przykro mi ale ja muszę już wracać idziesz też Harry?
-Nie ja jeszcze chwilę zostanę i tak dostanę T niezależnie czy zrobię te wypracowanie od Snape'a czy nie, więc wolę tutaj zostać.
-No dobrze Harry tylko, żeby później Filch cię nie złapał.
-Spokojnie mam pelerynę dam radę.
-Jak wolisz narazie i zdrowiej szybko Ginny.
-Dziękuje Hermiona do zobaczenia.
-A zagrasz w następnym meczu? Zapytał Harry
-Nie wiem.
-Szkoda by było takiego dobrego gracza...
-Dzięki ale teraz nawet miotły nie mam, a wiesz, że nas nie stać na nową...
-Może uda mi się jakoś pomóc?
-Nie no co ty nie martw się mną jakąś sobie znajdę...I tak najgorsza była regeneracja nogi najgorsza godzina w moim życiu.
-Wiem jak to jest tyle, że ja wcale nie miałem kości ale może pomińmy ten temat masz może jakieś zadanie do odpisania czy coś w czym mógłbym pomóc?
-Nie, mam tu tylko książki od Hermiony niestety, nie ma tutaj co robić ale czuję się już lepiej więc jeśli chcesz to możesz już wracać pewnie masz dużo roboty a ja tylko zajmuję ci czas.
-Wyganiasz mnie? Powiedział ze śmiechem.
-Nie no co ty jeśli chcesz to zostań ale i tak chyba pójdę zaraz spać.
-Jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciele sobie pomagają.
-Dziękuje ci, że tu jesteś.
-Nie ma za co.
Przez resztę tygodnia i Harry i Hermiona i Ron opiekowali się Ginny na zmianę i ją odwiedzali z dnia na dzień czuła się już coraz lepiej aż w końcu przyszedł dzień opuszczenia skrzydła szpitalnego i powrotu do nauki.
~~~~~~~~~~
-Cześć Harry! Przywitała się Ginny
-Cześć! Jak się czujesz?
-Już lepiej, dzięki a co u ciebie?
-No wiesz nic ciekawego tylko jeden szlaban u Snape'a no i mamy robić jakieś doświadczenie w parach to znaczy tylko klasy 5,6, 7.
-A ty już kogoś masz? A w sumie po co cię o to pytam chyba wszyscy już kogoś mają tyle mnie ominęło...
-Nie Mcgonagall postanowiła, że będziemy losować jestem ciekawy co Snape wymyślił no i każdy dom ma inny temat. Nasz dom ma temat pt. ,,uczuć człowieka nie da się zastąpić czarami". Ciekawy jestem kogo wylosuję a losowanie będzie za godzinę po tym nudnym wróżbiarstwie, które zaraz mamy.
-No i przepraszam, że tak o wszystko wypytuję...
-Nie no co ty nie mogłem patrzeć jak spadasz z tej miotły ja przez to też prawie spadłem.
Lekcja się rozpoczęła.
Dobrze dzisiaj kontynuujemy wróżenie z kuli. Mówiła profesor Trelawney.
-Co w niej widzisz? Wskazała na Rona.
-Ee...jakaś różdżka. Powiedział niepewnym głosem.
-Ja widzę tutaj książkę na stole to chyba w bibliotece. Lepiej jeszcze poćwicz.
-A ty co widzisz? Wskazała na Harry'ego.
-Hm chyba patronus. Strzelił Harry.
-Och nie hmm...to bardzo ciekawe jakaś dziewczyna siedzi koło ciebie w bibliotece ta dziewczyna jest przy tobie nieśmiała, bo boi się, że popełni przy tobie jakiś błąd a to dlatego, że niewątpliwie bardzo cię lubi chyba wręcz kocha. A ty czujesz to samo co ona ale jeszcze tego nie wiesz.
-Pani profesor jak ona wygląda?
-Nie wiem cały obraz jest rozmazany ale wszystkie uczucia widać jak na dłoni.
-A czy ja ją dobrze znam.
-Z tego co widzę znasz ją bardzo dobrze.
-A ona jest z Gryffindoru?
-Niewiadomo i...nie już więcej nie widać bardzo ciekawe wiele tu było informacji do wyczytania.
Po tej przepowiedni w szkole zaczęły się szepty i każdy zastanawiał się kim może być ta dziewczyna.
Na transmutacji wszyscy zastanawiali się kogo wylosują.
Dzień dobry jak wiecie zaraz każdy z was wylosuje osobę, z którą będzie robił prezentację tak więc na początek Weasley...
I tak wywoływała każdego aż doszła do nazwiska Potter.
Dobrze została już tylko jedna osoba Potter.
Po wszystkich lekcjach uczniowie wrócili do dormitoriów.
-Hej Harry kogo wylosowałeś? Zapytał Dean gdy Harry wszedł do dormitorium.
Ginny a wy kogo macie?
-Ja mam Seamus'a a Seamus ma mnie.
-A ja mam Rona. Powiedział Neville.
-Ja się cieszę, że nie mam nikogo młodszego.
-Dlaczego Seamus ja bym mógł mieć kogoś młodszego.
-No ja mam ale lubię Ginny to moja przyjaciółka.
-A tak w ogóle jak myślisz, która to dziewczyna ta o której mówiła Trelawney.
-Nie wiem.
-Przecież ktoś ci się musi podobać Harry! No weź powiedz jesteśmy w jednym dormitorium od sześciu lat nam możesz powiedzieć.
-Ale ja mówię serio aktualnie nie ma kogoś kto zawróciłby mi w głowie.
-Ale jak ci się wydaje kto to może być kojarząc fakty, że jest to osoba, którą dobrze znasz, którą kochasz choć o tym nie wiesz i jest przy tobie nieśmiała.
-No wiecie to trochę dziwne, że ktoś mi się podoba a ja jeszcze o tym nie wiem.
-Jak dla mnie to normalne. Wtrącił Ron. Czasem tak się zdarza no nie?
-A zrobiliście już zadanie z zielarstwa i zaklęć? Zapytał Neville.
-Ja już zrobiłem. Powiedział Seamus.
-A ja nie ale nieźle nas wymęczyli na dzisiejszym treningu więc chyba pójdę spać i zrobię to rano przed lekcjami. Powiedział Ron.
-Ja też jeszcze dokończę te wypracowanie i pójdę spać.
-No to co Harry kto twoim zdaniem pasuje do tego opisu? Mi się wydaje, że to może być Cho co o tym myślisz Harry?
-No tak szczerze to kiedyś mi się podobała ale teraz jest tylko przyjaciółką a poza tym nie znam jej za dobrze.
-To może Romilda ona się na ciebie kiedyś gapiła. Powiedział Ron ze śmiechem.
-A ty nie miałeś już spać? Zapytał ironicznie Harry.
-No tak...
-A może Parvati? Zapytał Dean.
-Nie z Parvati się prawie wcale nie widuję.
-To może ktoś z kim jesteś w bardzo dobrych relacjach i z kim teoretycznie mógłbyś być.
-No to już naprawdę nie mam pomysłu...
-Dobranoc Harry.
Następnego dnia...
-O cześć Ginny dobrze, że cię widzę kiedy masz czas?
-Ee...no nie wiem dzisiaj.
-To możesz przyjść o czwartej do biblioteki?
-Dobra to widzimy się o czwartej w bibliotece.
-Tak no to pa.
-pa
Po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę.
Kilka godzin później...
-To co idziemy na błonia? Zapytał Ron.
-Nie umówiłem się z Ginny.
-Szkoda taka ładna pogoda...
-Naprawdę to świetnie Harry! Powiedziała Hermiona myśląc zupełnie o czymś innym.
-No tak w końcu kiedyś trzeba zrobić ten projekt.
-A no tak oczywiście. Powiedziała zgaszona.
-No to lecę narazie!
-Pa
-No już jestem. Powiedział wchodząc do biblioteki.
-O cześć Harry! Znalazłam już kilka książek na temat eliksiru wielosokowego i imperiusa niektóre informacje stąd mogą się przydać do tego projektu.
-Dobra to ja napiszę coś o imperiusie a ty o wielosokowym ok?
-Dobra i później je przeczytamy i zobaczymy jak wyszło.
Po godzinie obydwoje zdążyli napisać i przeczytać to co udało im się naskrobać.
-Hmm...co myślisz?
-W porządku tylko co dalej jakieś pomysły?
-No może po prostu porównamy ze sobą prawdziwe zachowania i te, które są wymuszone no i jak poznać te wymuszone?
-Dobry pomysł.
Po kilku godzinach znowu przeczytali swoje prace.
-Wiesz Ginny cieszę się, że się przyjaźnimy.
-No...ja też się cieszę i cieszę się, że już skończyliśmy ten projekt. Powiedziała z uśmiechem.
-No tak wiadomo. A jak się w ogóle czujesz po tym jak spadłaś z miotły już lepiej?
-Dzięki w porządku.
-To dobrze, bo to wyglądało masakrycznie...
-Hmmm... te kule mnie denerwują ale nic się nie da zrobić choć kośc odrosła to musi się jeszcze dobrze przyjąć.
-W ogóle tak szczerze to nie wiedziałem, że tyle wiesz o uczuciach wiesz wydajesz się być raczej...
-Kimś innnym twardym graczem quidditcha to masz na myśli? No tak pewnie większość tak o mnie myśli no ale każdy ma jakieś uczucia choć może nawet o nich nie wie.
-Wiesz właśnie o tym wczoraj myślałem znasz jakąś dziewczynę z gryffindoru, która możliwe, że się we mnie kocha znam ją dość dobrze wiem, że to głupie pytanie ale mam wrażenie, że się na tym znasz.
-Hmm..Nie ja nikogo takiego nie znam poza tym muszę już wracać. Powiedziała panicznie wrzucając swoje rzeczy do torby.
-Ginny jeśli coś wiesz to mi powiedz. Powiedział łapiąc ją za rękę, żeby jeszcze nie odchodziła.
-Chyba sam powinieneś wiedzieć czy ktoś ci się podoba ale chyba jesteś zbyt zaaferowany tymi ciągłymi bitwami, żeby cokolwiek dostrzec do zobaczenia. Powiedziała i wyszła, a Harry w końcu też pozbierał swoje rzeczy i wrócił do dormitorium.
-O jesteś wreszcie Harry już myślałem, że znowu będziesz się włóczył po nocy.
-Jaki ja jestem głupi! Powiedział Harry Siadając na łóżku i ukrywając twarz w dłoniach nie wierzę jak mogłem tego nie zauważyć! Mówił sam do siebie.
-Harry ty się dobrze czujesz? Zapytał Ron.
-Świetnie jak nigdy dotąd. Powiedział kładąc się na łóżko.
-No ale co takiego zrozumiałeś?
-Zrozumiałem to o czym dawno już powinienem wiedzieć Ginny ma racje ja to nie mam na nic czasu...
-A co ma do tego moja siostra możesz mi to wreszcie wytłumaczyć?!
Chyba podoba mi się Ginny.
-Żartujesz sobie ze mnie!
-No zdaje się, że nie.
-Serio ty i Ginny nie wierzę!
-Ron ja mówię, że ona mi się podoba a nie, że ze sobą chodzimy.
-Co ci się w niej podoba?! Przecież ona umie tylko na wszystkich wrzeszczeć i denerwować no i jest strasznie uparta nigdy nie daje sobie nic powiedzieć , dlatego nie da się z nią dogadać.
-Jak dla mnie jest ładna, miła, wysportowana, pomocna i ja się umiem z nią dogadać Ron.
-Sugerujesz, że ja źle znam swoją siostrę! W ogóle to będzie głupie w końcu to moja siostra!
-Dlaczego?! Gdybym był na twoim miejscu cieszyłbym się ze szczęścia swojej siostry i swojego przyjaciela w jednym!
-Ty ją raz dwa zranisz a ona naprawdę cię kocha nie chcę, żeby przez ciebie cierpiała całe życie!
-Twierdzisz, że ją zranię!?
-No a jakbyś opisał tych wszystkich martwych i rannych ludzi!
-Ron jak możesz myślisz, że narażam wszystkich na niebezpieczeństwo specjalnie!, że nigdy nie mam wyrzutów sumienia!? Jesteś okropny myślałem, że się ucieszysz, a co ty tam wiesz o byciu mną! Powiedział i zasłonił zasłony wokół swojego łóżka.
Następnego dnia...
-O cześć Harry co masz taką minę? Zapytała zdziwiona Hermiona.
-Nieważne nic się nie stało.
-To czemu Ron siedzi tam, pokłóciliście się?
-Tak pokłóciliśmy się.
-O co poszło? Zapytała wzdychając.
-To skomplikowane...
-Rozumiem jeśli nie chcesz to nie mów.
-Mogę ci powiedzieć ale nie tutaj byłoby okropnie gdyby prorok się o tym dowiedział.
-Dobrze to gdzie się spotkamy?
-Może po lekcjach w bibliotece albo na błoniach?
-No dobra mogę w bibliotece.
Po kilku godzinach
-No wreszcie jesteś Hermiona!
-Przepraszam ale czegoś szukałam to co chciałeś mi powiedzieć?
-Najpierw obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz i że się nie wkurzysz.
-Tak obiecuję, że...chwila a będę miała powód do wkurzania?
-No nieważne no dobra podoba mi się Ginny.
-Ginny? Ginny Weasley? Siostra Rona?
-Tak a znasz jakąś inną Ginny?
-No nie ale to świetnie wreszcie!
-Wreszcie?
-No dobra ty też jej się podobasz.
-Serio? No i co ja mam teraz zrobić twoim zdaniem?
-Najlepiej by było gdybyś jej to powiedział nie wiesz jak ona już długo czeka na jakiś znak od ciebie!
-Znak? Ode mnie?
-Tak Harry czy do ciebie nie dociera co mówię!? Ty jej się podobasz i to bardzo i widzę, że ona tobie też więc zrób ten pierwszy krok, bo ona się na to nigdy nie odważy. Już rozumiesz?
-Rozumiem ale co powie prorok i w ogóle ślizgoni...
-Naprawdę w tym żebyś był szczęśliwy przeszkadza ci prorok i ślizgoni?
-No mi nie już się do nich przyzwyczaiłem no ale Ginny?
-Dlatego właśnie powinieneś z nią porozmawiać, bo inaczej to nic się między wami nie zmieni.
-Żeby to tylko było takie proste...no dobra trudno idę.
-Idź mówię ci wszystko będzie dobrze tylko spokojnie.
-Łatwo ci mówić Hermiona a ty i Ron?
-Cicho...-Syknęła Hermiona-To jest o wiele bardziej skomplikowane Harry no i trzymam kciuki powodzenia.
-Dzięki niewątpliwie się przyda.
Wyszedł na błonia i tam ją zauważył.
Idzie tu dawaj. Powiedziała grupa dziewczyn i wypchnęła ją naprzód przez co wyleciały jej książki z rąk.
-Możemy porozmawiać? Zapytał Harry pomagając jej zbierać książki.
-Tak no to o co chodzi?
-A możemy pójść gdzieś indziej?
-Tak chodźmy.
-No, bo...to nie jest takie łatwe do wytłumaczenia. Powiedział siadając pod drzewem.
-Coś się stało, bo ja już nic z tego nie rozumiem.
-No uwierz mi, że ja też nie ale rzecz w tym, że jesteśmy przyjaciółmi ale jednak uważam, że...że to nie jest przyjaźń.
-Rozumiem wolisz zerwać kontakt z Weasley'ami, bo przed tobą wielka kariera.
-Niech zgadnę Ron ci to naopowiadał ale pokłóciłem się z nim dlatego, że jemu nie pasuje to, że...ty mi się podobasz.
-Ale..ja?
-Tak Ginny i to nie jest coś przelotnego ja naprawdę czuje, że bardzo cię...kocham.
-Mi jest ciężko cokolwiek powiedzieć Harry ale ty też mi się podobasz zresztą już od dosyć dawna.
-Cięszę się, że mnie rozumiesz więc chyba już wszystko jasne prawda?
-Oczywiście.
-No więc będziemy razem?
-Tak. Powiedziała i rzuciła mu się na szyję.
-Nie wiesz jak długo czekałam na ten dzień, gdy wreszcie coś zrozumiesz choć myślałam, że w końcu jesteś Harry'm Potterem więc nie zdziwiłabym się gdybyś odepchnął Weasley'a.
-No co ty ja nigdy bym tego nie zrobił, bo to właśnie Weasley'owie są dla mnie najważniejsi. Powiedział i pocałował ją.
-Do zobaczenia.
Ginny pobiegła do wieży gryffindoru z wielką radością. Wreszcie spełniło się to na co tak długo czekała no i to stało się w rzeczywistości wciąż nie mogła w to uwierzyć.
-Cześć dziewczyny zrobiłyście już zadanie?
-Prawie.
-Jak chcecie mogę pomóc mam już zrobione.
-Nie lepiej nie, wiesz, że u Snape'a to nie przejdzie. A co ty taka wesoła coś się stało?
-Tak ale to nieważne dobranoc. Powiedziała, zasłoniła zasłony wokół łóżka i otworzyła list, który przed chwilą do niej przyszedł.
Mogłabyś przyjść jutro na błonia o 16-stej tam gdzie dzisiaj? Jeśli jeszcze nie śpisz to odpisz jak najszybciej. Już tęsknie kocham cię.
Harry
-Ginny możesz już zgasić te światło? Chcemy iść spać.
-Dacie mi jeszcze chwilkę muszę jeszcze coś napisać.
-Mówiłaś, że już zrobiłaś zadanie?
-No tak...ale jeszcze coś poprawiam. Improwizowała.
Jeszcze nie śpię i jutro mogę. Do jutra.
Ginny
-Dobranoc Nox.
-Dobranoc Ginny.
Następnego dnia po południu...
-O cześć Ginny idziemy do biblioteki? Zapytała Hermiona.
-Nie, nie mogę idę na błonia.
-No dobra w sumie błonia to też dobre miejsce do nauki a dzisiaj taka ładna pogoda.
-A właśnie udało się wczoraj no wiesz o co chodzi.
-No właśnie o tym mówię.
-A dobra już rozumiem no i gratuluję.
-Dzięki pa Hermiona. Powiedziała, wyszła na błonia i usiadła w miejscu gdzie mieli się spotkać.
-Zgadnij kto. Powiedział Harry zakrywając Ginny oczy.
-Hmm normalnie kto to może być może Harry?
-Brawo zgadłaś cześć.
-Cześć i co pogodziłeś się już z Ronem?
-Nie, wiesz jaki jest Ron chyba wolę to przeczekać.
-No i chyba słusznie z nim teraz normalnie nie pogadasz.
-Dlaczego on tak źle zareagował, nie rozumiem go ja to bym się chyba cieszył na jego miejscu, a nie wykłócał.
-No masz racje on odkąd się pokłóciliście, zaczął mi opowiadać jakieś głupoty, że mnie zranisz i coś w tym stylu to nasza decyzja, a on się zwyczajnie wtrąca.
-No może ale tak szczerze to trochę mi go teraz brakuje...
-Nie ma się co nim przejmować niedługo mu przejdzie, znam go za dobrze, żeby było inaczej.
-No tak ale może zmieńmy temat co u ciebie?
-Od wczoraj lepiej niż kiedykolwiek. Powiedziała, a Harry objął ją ramieniem. Nie wiesz jak długo czekałam, jak dużo marzyłam, a teraz zwyczajnie nie wierzę.
-W zasadzie zawsze bardzo cię lubiłem ale takich zdarzeń się nie spodziewałem.
-Zostałabym jeszcze z tobą ale muszę już wracać kocham cię.
-Ja ciebie też.
PRZED POSZUKIWANIEM HORKRUKSÓW 6 ROK NAUKI W HOGWARCIE
Dla piątych klas był to trudny czas przygotowań na cały rok zakuwania, aby z powodzeniem zdać SUM-y zaś dla siódmoklasistów zdawanie owutemów. Ale i tak nie zależnie od wieku chyba każdy miał coś na głowie.
Ginny! Ginny! Słyszysz mnie? Mówił Harry, który od razu zeskoczył z miotły gdy tylko zobaczył, że Ginny spada.
Ginny! Co się stało. Powiedziała Hermiona.
Hagrid podszedł i wziął Ginny na ręce idąc z nią w stronę hogwartu.
-Hagrid.. jak myślisz...wszystko z nim w porządku? Zapytał zasapany Harry próbujący dogonić olbrzyma.
-Myślę, że tak ale w skrzydle na pewno długo poleży ten upadek naprawdę wyglądał bardzo nieciekawie.
-To wyglądało masakrycznie zresztą widziałeś jak jej miotła wariowała!
-No tak to prawda w ogóle jej miotła jest teraz całkiem zmasakrowana.
-Cóż ważne, że ona jeszcze żyje miotłę można kupić, a Ginny jest tylko jedna.
-No tak oczywiście ale nie martw się skołuję dla niej jakąś fajną miotłę tylko jej tego nie mów dobra. A ty nie powinieneś już wracać do dormitorium Harry? Robi się późno a wiesz jaki jest Filch...
-No...ale jestem w końcu...z nauczycielem, a w ogóle nie jest jeszcze tak późno mam jeszcze godzinę.
-Och ty to każdego umiesz przegadać. Powiedział Hagrid ze śmiechem.
Następnego dnia
-Cześć Harry co u ciebie?
-Idę odwiedzić Ginny no wiesz i tak wczoraj była nieprzytomna i było już późno.
-Mogę iść z tobą zrobiłam już całe zadanie chociaż chyba powinnam się jeszcze pouczyć eliksirów...
-Hermiona nie przesadzaj masz świetną pamięć i na pewno wystarczą ci tylko informacje z lekcji.
-No tak może masz rację zdrowie Ginny jest teraz ważniejsze.
-Zastanawiam się kto rzucił zaklęcie na tą miotłę.
-Nie wiem wszyscy chyba lubią Ginny...
-Hmm..ciekawe jak się czuje mam nadzieję, że wszystko w porządku...
-No ale pewnie nie będzie zadowolona z tego, że z jej miotły zostały strzępy ale gdyby tak dobrze nie latała to z niej by zostały strzępy...
-No tak masz racje, a co z Ronem?
-A, on był ją odwiedzić rano ale mówił, że przyjdzie jeszcze po południu.
-Ponoć pani Weasley bardzo się tym przejęła myślisz, że tu jest?
-Bardzo możliwe wiesz jaka jest pani Weasley...
-No tak masz racje.
-O cześć Ginny jak się czujesz? Przywitał się Harry.
-Tak szczerze to nie za dobrze mam połamane kości i jestem obita. Powiedziała wskazując na obwiązaną bandażem głowę. Ale grunt, że żyję a co z miotłą?
-Mhhmm... no tak chyba nie za dobrze, ta miotła latała jak szalona nawet jak już z niej spadłaś no i zostały z niej tylko drzazgi...
-No nie a to była taka dobra miotła na czym będę teraz latać...
-Ginny dziecko ledwo przeżyłaś! A jakaś miotła na pewno się znajdzie. Powiedziała przejęta pani Weasley.
-Mamo możesz już wracać jeśli chcesz, siedzisz tu od rana, a ja umiem o siebie zadbać.
-No dobrze to ja wracam napisz gdyby coś się działo albo gdybyś czegoś potrzebowała.
-Tak mamo na pewno dam znać dziękuje ci za to, że tu jesteś ale ja naprawdę dam radę.
-Och Ginny ty to zawsze taka samodzielna i uparta dałabyś sobie czasem pomóc. Powiedział Ron, który chwilę temu przyszedł do skrzydła.
-Ron to, że jestem od ciebie o rok młodsza to jeszcze nic nie znaczy.
-Kiedy się obudziłaś. Wtrącił Harry.
-Obudziłam się dzisiaj jeszcze o szóstej rano ale wcześniej gdy wszyscy tu byli po tym wypadku to byłam jakby półprzytomna.
-A co z tą nogą? Zapytała Hermiona wskazując na usztywnioną nogę.
-Zregenerowała się w ciągu godziny ale wciąż strasznie mnie boli i nie będę mogła narazie chodzić.
-A kiedy wrócisz do normy?
-Jeszcze nie do końca wiem ale chyba za ok.tygodnia wiem to strasznie długo no i opuszczę tyle treningów, a poza tym i tak nie mam miotły...
-Nie przejmuj się Ginny jakoś to będzie, a w ogóle widziałam jak latasz nie potrzebujesz treningów!
-Dzięki Hermiona ale każdy potrzebuje treningów ty też jesteś bardzo mądra ale cały czas się uczysz.
-No może i masz racje, a w ogóle to mam dla ciebie jeszcze książki, żeby ci się nie nudziło.
-Dziękuję naprawdę mi się tu nudzi.
-Przykro mi ale ja muszę już wracać idziesz też Harry?
-Nie ja jeszcze chwilę zostanę i tak dostanę T niezależnie czy zrobię te wypracowanie od Snape'a czy nie, więc wolę tutaj zostać.
-No dobrze Harry tylko, żeby później Filch cię nie złapał.
-Spokojnie mam pelerynę dam radę.
-Jak wolisz narazie i zdrowiej szybko Ginny.
-Dziękuje Hermiona do zobaczenia.
-A zagrasz w następnym meczu? Zapytał Harry
-Nie wiem.
-Szkoda by było takiego dobrego gracza...
-Dzięki ale teraz nawet miotły nie mam, a wiesz, że nas nie stać na nową...
-Może uda mi się jakoś pomóc?
-Nie no co ty nie martw się mną jakąś sobie znajdę...I tak najgorsza była regeneracja nogi najgorsza godzina w moim życiu.
-Wiem jak to jest tyle, że ja wcale nie miałem kości ale może pomińmy ten temat masz może jakieś zadanie do odpisania czy coś w czym mógłbym pomóc?
-Nie, mam tu tylko książki od Hermiony niestety, nie ma tutaj co robić ale czuję się już lepiej więc jeśli chcesz to możesz już wracać pewnie masz dużo roboty a ja tylko zajmuję ci czas.
-Wyganiasz mnie? Powiedział ze śmiechem.
-Nie no co ty jeśli chcesz to zostań ale i tak chyba pójdę zaraz spać.
-Jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciele sobie pomagają.
-Dziękuje ci, że tu jesteś.
-Nie ma za co.
Przez resztę tygodnia i Harry i Hermiona i Ron opiekowali się Ginny na zmianę i ją odwiedzali z dnia na dzień czuła się już coraz lepiej aż w końcu przyszedł dzień opuszczenia skrzydła szpitalnego i powrotu do nauki.
~~~~~~~~~~
-Cześć Harry! Przywitała się Ginny
-Cześć! Jak się czujesz?
-Już lepiej, dzięki a co u ciebie?
-No wiesz nic ciekawego tylko jeden szlaban u Snape'a no i mamy robić jakieś doświadczenie w parach to znaczy tylko klasy 5,6, 7.
-A ty już kogoś masz? A w sumie po co cię o to pytam chyba wszyscy już kogoś mają tyle mnie ominęło...
-Nie Mcgonagall postanowiła, że będziemy losować jestem ciekawy co Snape wymyślił no i każdy dom ma inny temat. Nasz dom ma temat pt. ,,uczuć człowieka nie da się zastąpić czarami". Ciekawy jestem kogo wylosuję a losowanie będzie za godzinę po tym nudnym wróżbiarstwie, które zaraz mamy.
-No i przepraszam, że tak o wszystko wypytuję...
-Nie no co ty nie mogłem patrzeć jak spadasz z tej miotły ja przez to też prawie spadłem.
Lekcja się rozpoczęła.
Dobrze dzisiaj kontynuujemy wróżenie z kuli. Mówiła profesor Trelawney.
-Co w niej widzisz? Wskazała na Rona.
-Ee...jakaś różdżka. Powiedział niepewnym głosem.
-Ja widzę tutaj książkę na stole to chyba w bibliotece. Lepiej jeszcze poćwicz.
-A ty co widzisz? Wskazała na Harry'ego.
-Hm chyba patronus. Strzelił Harry.
-Och nie hmm...to bardzo ciekawe jakaś dziewczyna siedzi koło ciebie w bibliotece ta dziewczyna jest przy tobie nieśmiała, bo boi się, że popełni przy tobie jakiś błąd a to dlatego, że niewątpliwie bardzo cię lubi chyba wręcz kocha. A ty czujesz to samo co ona ale jeszcze tego nie wiesz.
-Pani profesor jak ona wygląda?
-Nie wiem cały obraz jest rozmazany ale wszystkie uczucia widać jak na dłoni.
-A czy ja ją dobrze znam.
-Z tego co widzę znasz ją bardzo dobrze.
-A ona jest z Gryffindoru?
-Niewiadomo i...nie już więcej nie widać bardzo ciekawe wiele tu było informacji do wyczytania.
Po tej przepowiedni w szkole zaczęły się szepty i każdy zastanawiał się kim może być ta dziewczyna.
Na transmutacji wszyscy zastanawiali się kogo wylosują.
Dzień dobry jak wiecie zaraz każdy z was wylosuje osobę, z którą będzie robił prezentację tak więc na początek Weasley...
I tak wywoływała każdego aż doszła do nazwiska Potter.
Dobrze została już tylko jedna osoba Potter.
Po wszystkich lekcjach uczniowie wrócili do dormitoriów.
-Hej Harry kogo wylosowałeś? Zapytał Dean gdy Harry wszedł do dormitorium.
Ginny a wy kogo macie?
-Ja mam Seamus'a a Seamus ma mnie.
-A ja mam Rona. Powiedział Neville.
-Ja się cieszę, że nie mam nikogo młodszego.
-Dlaczego Seamus ja bym mógł mieć kogoś młodszego.
-No ja mam ale lubię Ginny to moja przyjaciółka.
-A tak w ogóle jak myślisz, która to dziewczyna ta o której mówiła Trelawney.
-Nie wiem.
-Przecież ktoś ci się musi podobać Harry! No weź powiedz jesteśmy w jednym dormitorium od sześciu lat nam możesz powiedzieć.
-Ale ja mówię serio aktualnie nie ma kogoś kto zawróciłby mi w głowie.
-Ale jak ci się wydaje kto to może być kojarząc fakty, że jest to osoba, którą dobrze znasz, którą kochasz choć o tym nie wiesz i jest przy tobie nieśmiała.
-No wiecie to trochę dziwne, że ktoś mi się podoba a ja jeszcze o tym nie wiem.
-Jak dla mnie to normalne. Wtrącił Ron. Czasem tak się zdarza no nie?
-A zrobiliście już zadanie z zielarstwa i zaklęć? Zapytał Neville.
-Ja już zrobiłem. Powiedział Seamus.
-A ja nie ale nieźle nas wymęczyli na dzisiejszym treningu więc chyba pójdę spać i zrobię to rano przed lekcjami. Powiedział Ron.
-Ja też jeszcze dokończę te wypracowanie i pójdę spać.
-No to co Harry kto twoim zdaniem pasuje do tego opisu? Mi się wydaje, że to może być Cho co o tym myślisz Harry?
-No tak szczerze to kiedyś mi się podobała ale teraz jest tylko przyjaciółką a poza tym nie znam jej za dobrze.
-To może Romilda ona się na ciebie kiedyś gapiła. Powiedział Ron ze śmiechem.
-A ty nie miałeś już spać? Zapytał ironicznie Harry.
-No tak...
-A może Parvati? Zapytał Dean.
-Nie z Parvati się prawie wcale nie widuję.
-To może ktoś z kim jesteś w bardzo dobrych relacjach i z kim teoretycznie mógłbyś być.
-No to już naprawdę nie mam pomysłu...
-Dobranoc Harry.
Następnego dnia...
-O cześć Ginny dobrze, że cię widzę kiedy masz czas?
-Ee...no nie wiem dzisiaj.
-To możesz przyjść o czwartej do biblioteki?
-Dobra to widzimy się o czwartej w bibliotece.
-Tak no to pa.
-pa
Po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę.
Kilka godzin później...
-To co idziemy na błonia? Zapytał Ron.
-Nie umówiłem się z Ginny.
-Szkoda taka ładna pogoda...
-Naprawdę to świetnie Harry! Powiedziała Hermiona myśląc zupełnie o czymś innym.
-No tak w końcu kiedyś trzeba zrobić ten projekt.
-A no tak oczywiście. Powiedziała zgaszona.
-No to lecę narazie!
-Pa
-No już jestem. Powiedział wchodząc do biblioteki.
-O cześć Harry! Znalazłam już kilka książek na temat eliksiru wielosokowego i imperiusa niektóre informacje stąd mogą się przydać do tego projektu.
-Dobra to ja napiszę coś o imperiusie a ty o wielosokowym ok?
-Dobra i później je przeczytamy i zobaczymy jak wyszło.
Po godzinie obydwoje zdążyli napisać i przeczytać to co udało im się naskrobać.
-Hmm...co myślisz?
-W porządku tylko co dalej jakieś pomysły?
-No może po prostu porównamy ze sobą prawdziwe zachowania i te, które są wymuszone no i jak poznać te wymuszone?
-Dobry pomysł.
Po kilku godzinach znowu przeczytali swoje prace.
-Wiesz Ginny cieszę się, że się przyjaźnimy.
-No...ja też się cieszę i cieszę się, że już skończyliśmy ten projekt. Powiedziała z uśmiechem.
-No tak wiadomo. A jak się w ogóle czujesz po tym jak spadłaś z miotły już lepiej?
-Dzięki w porządku.
-To dobrze, bo to wyglądało masakrycznie...
-Hmmm... te kule mnie denerwują ale nic się nie da zrobić choć kośc odrosła to musi się jeszcze dobrze przyjąć.
-W ogóle tak szczerze to nie wiedziałem, że tyle wiesz o uczuciach wiesz wydajesz się być raczej...
-Kimś innnym twardym graczem quidditcha to masz na myśli? No tak pewnie większość tak o mnie myśli no ale każdy ma jakieś uczucia choć może nawet o nich nie wie.
-Wiesz właśnie o tym wczoraj myślałem znasz jakąś dziewczynę z gryffindoru, która możliwe, że się we mnie kocha znam ją dość dobrze wiem, że to głupie pytanie ale mam wrażenie, że się na tym znasz.
-Hmm..Nie ja nikogo takiego nie znam poza tym muszę już wracać. Powiedziała panicznie wrzucając swoje rzeczy do torby.
-Ginny jeśli coś wiesz to mi powiedz. Powiedział łapiąc ją za rękę, żeby jeszcze nie odchodziła.
-Chyba sam powinieneś wiedzieć czy ktoś ci się podoba ale chyba jesteś zbyt zaaferowany tymi ciągłymi bitwami, żeby cokolwiek dostrzec do zobaczenia. Powiedziała i wyszła, a Harry w końcu też pozbierał swoje rzeczy i wrócił do dormitorium.
-O jesteś wreszcie Harry już myślałem, że znowu będziesz się włóczył po nocy.
-Jaki ja jestem głupi! Powiedział Harry Siadając na łóżku i ukrywając twarz w dłoniach nie wierzę jak mogłem tego nie zauważyć! Mówił sam do siebie.
-Harry ty się dobrze czujesz? Zapytał Ron.
-Świetnie jak nigdy dotąd. Powiedział kładąc się na łóżko.
-No ale co takiego zrozumiałeś?
-Zrozumiałem to o czym dawno już powinienem wiedzieć Ginny ma racje ja to nie mam na nic czasu...
-A co ma do tego moja siostra możesz mi to wreszcie wytłumaczyć?!
Chyba podoba mi się Ginny.
-Żartujesz sobie ze mnie!
-No zdaje się, że nie.
-Serio ty i Ginny nie wierzę!
-Ron ja mówię, że ona mi się podoba a nie, że ze sobą chodzimy.
-Co ci się w niej podoba?! Przecież ona umie tylko na wszystkich wrzeszczeć i denerwować no i jest strasznie uparta nigdy nie daje sobie nic powiedzieć , dlatego nie da się z nią dogadać.
-Jak dla mnie jest ładna, miła, wysportowana, pomocna i ja się umiem z nią dogadać Ron.
-Sugerujesz, że ja źle znam swoją siostrę! W ogóle to będzie głupie w końcu to moja siostra!
-Dlaczego?! Gdybym był na twoim miejscu cieszyłbym się ze szczęścia swojej siostry i swojego przyjaciela w jednym!
-Ty ją raz dwa zranisz a ona naprawdę cię kocha nie chcę, żeby przez ciebie cierpiała całe życie!
-Twierdzisz, że ją zranię!?
-No a jakbyś opisał tych wszystkich martwych i rannych ludzi!
-Ron jak możesz myślisz, że narażam wszystkich na niebezpieczeństwo specjalnie!, że nigdy nie mam wyrzutów sumienia!? Jesteś okropny myślałem, że się ucieszysz, a co ty tam wiesz o byciu mną! Powiedział i zasłonił zasłony wokół swojego łóżka.
Następnego dnia...
-O cześć Harry co masz taką minę? Zapytała zdziwiona Hermiona.
-Nieważne nic się nie stało.
-To czemu Ron siedzi tam, pokłóciliście się?
-Tak pokłóciliśmy się.
-O co poszło? Zapytała wzdychając.
-To skomplikowane...
-Rozumiem jeśli nie chcesz to nie mów.
-Mogę ci powiedzieć ale nie tutaj byłoby okropnie gdyby prorok się o tym dowiedział.
-Dobrze to gdzie się spotkamy?
-Może po lekcjach w bibliotece albo na błoniach?
-No dobra mogę w bibliotece.
Po kilku godzinach
-No wreszcie jesteś Hermiona!
-Przepraszam ale czegoś szukałam to co chciałeś mi powiedzieć?
-Najpierw obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz i że się nie wkurzysz.
-Tak obiecuję, że...chwila a będę miała powód do wkurzania?
-No nieważne no dobra podoba mi się Ginny.
-Ginny? Ginny Weasley? Siostra Rona?
-Tak a znasz jakąś inną Ginny?
-No nie ale to świetnie wreszcie!
-Wreszcie?
-No dobra ty też jej się podobasz.
-Serio? No i co ja mam teraz zrobić twoim zdaniem?
-Najlepiej by było gdybyś jej to powiedział nie wiesz jak ona już długo czeka na jakiś znak od ciebie!
-Znak? Ode mnie?
-Tak Harry czy do ciebie nie dociera co mówię!? Ty jej się podobasz i to bardzo i widzę, że ona tobie też więc zrób ten pierwszy krok, bo ona się na to nigdy nie odważy. Już rozumiesz?
-Rozumiem ale co powie prorok i w ogóle ślizgoni...
-Naprawdę w tym żebyś był szczęśliwy przeszkadza ci prorok i ślizgoni?
-No mi nie już się do nich przyzwyczaiłem no ale Ginny?
-Dlatego właśnie powinieneś z nią porozmawiać, bo inaczej to nic się między wami nie zmieni.
-Żeby to tylko było takie proste...no dobra trudno idę.
-Idź mówię ci wszystko będzie dobrze tylko spokojnie.
-Łatwo ci mówić Hermiona a ty i Ron?
-Cicho...-Syknęła Hermiona-To jest o wiele bardziej skomplikowane Harry no i trzymam kciuki powodzenia.
-Dzięki niewątpliwie się przyda.
Wyszedł na błonia i tam ją zauważył.
Idzie tu dawaj. Powiedziała grupa dziewczyn i wypchnęła ją naprzód przez co wyleciały jej książki z rąk.
-Możemy porozmawiać? Zapytał Harry pomagając jej zbierać książki.
-Tak no to o co chodzi?
-A możemy pójść gdzieś indziej?
-Tak chodźmy.
-No, bo...to nie jest takie łatwe do wytłumaczenia. Powiedział siadając pod drzewem.
-Coś się stało, bo ja już nic z tego nie rozumiem.
-No uwierz mi, że ja też nie ale rzecz w tym, że jesteśmy przyjaciółmi ale jednak uważam, że...że to nie jest przyjaźń.
-Rozumiem wolisz zerwać kontakt z Weasley'ami, bo przed tobą wielka kariera.
-Niech zgadnę Ron ci to naopowiadał ale pokłóciłem się z nim dlatego, że jemu nie pasuje to, że...ty mi się podobasz.
-Ale..ja?
-Tak Ginny i to nie jest coś przelotnego ja naprawdę czuje, że bardzo cię...kocham.
-Mi jest ciężko cokolwiek powiedzieć Harry ale ty też mi się podobasz zresztą już od dosyć dawna.
-Cięszę się, że mnie rozumiesz więc chyba już wszystko jasne prawda?
-Oczywiście.
-No więc będziemy razem?
-Tak. Powiedziała i rzuciła mu się na szyję.
-Nie wiesz jak długo czekałam na ten dzień, gdy wreszcie coś zrozumiesz choć myślałam, że w końcu jesteś Harry'm Potterem więc nie zdziwiłabym się gdybyś odepchnął Weasley'a.
-No co ty ja nigdy bym tego nie zrobił, bo to właśnie Weasley'owie są dla mnie najważniejsi. Powiedział i pocałował ją.
-Do zobaczenia.
Ginny pobiegła do wieży gryffindoru z wielką radością. Wreszcie spełniło się to na co tak długo czekała no i to stało się w rzeczywistości wciąż nie mogła w to uwierzyć.
-Cześć dziewczyny zrobiłyście już zadanie?
-Prawie.
-Jak chcecie mogę pomóc mam już zrobione.
-Nie lepiej nie, wiesz, że u Snape'a to nie przejdzie. A co ty taka wesoła coś się stało?
-Tak ale to nieważne dobranoc. Powiedziała, zasłoniła zasłony wokół łóżka i otworzyła list, który przed chwilą do niej przyszedł.
Mogłabyś przyjść jutro na błonia o 16-stej tam gdzie dzisiaj? Jeśli jeszcze nie śpisz to odpisz jak najszybciej. Już tęsknie kocham cię.
Harry
-Ginny możesz już zgasić te światło? Chcemy iść spać.
-Dacie mi jeszcze chwilkę muszę jeszcze coś napisać.
-Mówiłaś, że już zrobiłaś zadanie?
-No tak...ale jeszcze coś poprawiam. Improwizowała.
Jeszcze nie śpię i jutro mogę. Do jutra.
Ginny
-Dobranoc Nox.
-Dobranoc Ginny.
Następnego dnia po południu...
-O cześć Ginny idziemy do biblioteki? Zapytała Hermiona.
-Nie, nie mogę idę na błonia.
-No dobra w sumie błonia to też dobre miejsce do nauki a dzisiaj taka ładna pogoda.
-A właśnie udało się wczoraj no wiesz o co chodzi.
-No właśnie o tym mówię.
-A dobra już rozumiem no i gratuluję.
-Dzięki pa Hermiona. Powiedziała, wyszła na błonia i usiadła w miejscu gdzie mieli się spotkać.
-Zgadnij kto. Powiedział Harry zakrywając Ginny oczy.
-Hmm normalnie kto to może być może Harry?
-Brawo zgadłaś cześć.
-Cześć i co pogodziłeś się już z Ronem?
-Nie, wiesz jaki jest Ron chyba wolę to przeczekać.
-No i chyba słusznie z nim teraz normalnie nie pogadasz.
-Dlaczego on tak źle zareagował, nie rozumiem go ja to bym się chyba cieszył na jego miejscu, a nie wykłócał.
-No masz racje on odkąd się pokłóciliście, zaczął mi opowiadać jakieś głupoty, że mnie zranisz i coś w tym stylu to nasza decyzja, a on się zwyczajnie wtrąca.
-No może ale tak szczerze to trochę mi go teraz brakuje...
-Nie ma się co nim przejmować niedługo mu przejdzie, znam go za dobrze, żeby było inaczej.
-No tak ale może zmieńmy temat co u ciebie?
-Od wczoraj lepiej niż kiedykolwiek. Powiedziała, a Harry objął ją ramieniem. Nie wiesz jak długo czekałam, jak dużo marzyłam, a teraz zwyczajnie nie wierzę.
-W zasadzie zawsze bardzo cię lubiłem ale takich zdarzeń się nie spodziewałem.
-Zostałabym jeszcze z tobą ale muszę już wracać kocham cię.
-Ja ciebie też.
poniedziałek, 7 grudnia 2015
19.Wizyta u przyjaciół
Pewnej niedzieli gdy tylko Harry i Ginny się obudzili i jak zwykle robili sobie poranną kawę przyszedł do nich pewien list.
Harry to coś do nas.
Drodzy państwo Potter'owie!
Jeśli macie czas to bylibyśmy bardzo wdzięczni gdybyście dzisiaj nas odwiedzili to dosyć ważna sprawa i chyba powinniśmy powiedzieć wam o tym osobiście. Ale nie musicie się martwić nic się nie stało, a wręcz przeciwnie to wesoła wiadomość. Mamy jednak nadzieje, że znajdziecie czas, żeby nas dzisiaj odwiedzić.
Luna Lovegood i Nevile Longbottom
Na merlina jak ja ich dawno nie widziałam! Ciekawe co u nich.
To co idziemy dzisiaj do nich?
No chodźmy czemu nie i tak nie ma nic do roboty.
Teraz?
Jeśli się zgodzą to teraz tylko im odpiszę.
Dziękujemy za zaproszenie na pewno przyjdziemy was odwiedzić
swoją drogą jesteśmy ciekawi o co chodzi. No i o której konkretnie mamy do was wstąpić?
Pozdrawiamy Potter'owie
Od wysłania listu minęło już kilkanaście minut i uzyskali odpowiedź, że mogą oni przyjść w zasadzie kiedy chcą nawet od razu.
Jak myślisz Ginny jeśli chodzi o jakąś ,,wesołą nowinę" to powinienem ubrać szatę wyjściową?
Usłyszała jego głos z łazienki. Raczej tak ja chyba też ubiorę sukienkę.
Przez następne kilkanaście minut ubierali się i przygotowywali do spotkania z przyjaciółmi.
Ginny jesteś już gotowa?! Krzyknął, bo Ginny przygotowywała się u góry.
Zaraz muszę znaleźć moje buty jestem pewna, że były w tej szafie nie działa nawet zaklęcie przywołujące!
Westchnął i usiadł w przedpokoju.
Dobra już znalazłam! Powiedziała i powoli zeszła na dół.
To dobrze ileż można było cze...nie skończył, bo wlepił wzrok w Ginny.
Przepraszam, że musiałeś czekać ale te pasują najlepiej choć nie są zbyt wygodne i wolę raczej pospolite buty...To co możemy już iść?
To pytanie spowodowało, że Harry otrząsnął się i oderwał od niej wzrok. Tak chyba możemy już iść. Po chwili wyszli i deportowali się. Deportowali się w dosyć ładnym miejscu przed domem skrzywionym i trochę podobnym do nory tylko, że był nieco mniejszy.
Ten dom wygląda prawie jak nora. Powiedział Harry.
Może trochę przypomina norę ale to zupełnie nie to samo...
No masz rację. Powiedział i zapukał do ładnych, ciemnych drewnianych drzwi, które po chwili się otworzyły.
Oo już jesteście wejdźcie. Powiedziała Luna, która otwarła drzwi. Nevile już są zejdź tu! Zanim Nevile zbiegł po schodach dziewczyny zdążyły przytulić się na pożegnanie i cała trójka usiadła w salonie. Po chwili Nevile zszedł na dół i także przywitał się z gośćmi i usiadł obok nich.
Ładnie wyglądasz Ginny. Po chwili milczenia odezwała się Luna.
Dziękuję choć to nie bardzo w moim stylu i ty też ładnie wyglądasz.
Dawno was nie widzieliśmy. powiedział Harry
No tak to prawda. Musimy wam o czymś powiedzieć i to jest dla nas bardzo ważne.
No więc my chcemy wziąć ślub ja długo z tym zwlekałem no ale niedawno się oświadczyłem i... i ja przyjęłam oświadczyny. Dokończyła Luna.
GRATULUJĘ WAM! Powiedziała Ginny i uściskała przyjaciółkę.
TO ŚWIETNIE. Powiedział Harry ściskając Nevile'owi rękę.
Kiedy macie zamiar się pobrać? Zapytała Ginny.
W wakacje szczególnie, że Nevile pracuje w Hogwarcie więc wcześniej nie byłoby tak prosto.
Uczysz zielarstwa zgadłam?
Tak masz racje Ginny miło jest tam co roku wracać tylko, że tym razem jako dorosły i w dodatku nauczyciel.
Ja też czasem bardzo chciałbym tam wrócić tak na prawdę to moim pierwszym prawdziwym domem był Hogwart.
A ty Luna pracujesz gdzieś?
O tak widziałem kiedyś Lunę w ministerstwie...
Tak Harry ma rację jestem od jakiegoś czasu reporterką.
A ty Ginny jesteś gwiazdą quidditcha, a ty aurorem Harry nietrudno to było zauważyć.
Niestety, tak przed niektórymi reporterami ciężko jest mieć jakieś tajemnice oczywiście nie mam na myśli ciebie Luna.
Ja tak nie robię chcę tylko mówić ludziom prawdę ale nie wścibiać wszędzie nosa. Żal mi was tak szczerze to nie jest takie fajne być znanym.
Może coś zjecie? Wtrąciła Luna.
Nie dzięki niedawno jedliśmy śniadanie.
To może się chociarz czegoś napijecie?
To ja proszę herbaty.
Dobrze a ty Harry?
Też herbaty.
Po czym Luna wstała i wyszła do kuchni.
Ginny a co z tą waszą szukającą, bo ponoć jest w śpiączce.
Tak to prawda jestem ciekawa kogo Gwenog przyjęła zamiast niej ale Violett jest świetną szukającą i nie wiem jaka dziewczyna mogłaby jej dorównać nie mogę się już doczekać dzisiejszego meczu.
Wiem byłem kilka razy na waszym meczu Violett chyba zawsze łapie znicza w wielkim stylu a ty świetnie strzelasz Ginny zresztą już w Hogwarcie byłaś świetna w quidditchu to było chyba do przewidzenia.
Dziękuję Nevile ty też na pewno jesteś świetnym nauczycielem.
Cóż zawsze lubiłem zielarstwo i to jest chyba jedyna rzecz, która zawsze mi wychodziła.
Nie przesadzaj Nevile zawsze robiłeś coś źle, bo zawsze byłeś pewny, że ci nie wyjdzie, a zielarstwie widocznie zawsze czułeś się pewnie, bo ten talent sam się ujawnił.
No nie wiem choć nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi Harry.
Już jestem. Powiedziała Luna wychodząc z tacą filiżanek.
Chyba niedługo będziemy się zbierać musimy jeszcze odwiedzić chrześniaka i może wstąpimy do nory a później jeszcze ten mecz.
Rozumiem chyba przyjdę na ten dzisiejszy mecz. Powiedziała Luna. Jesteście moją ulubioną drużyną zresztą zobacz Accio plakat! Krzyknęła i pojawił się bardzo duży plakat, na którym były wszystkie zawodniczki łącznie z Violett.
Oo cieszę się bardzo Luna kiedy go kupiłaś?
Chyba tak rok temu, a dlaczego pytasz?
A nieważne no cóż może już wracajmy co Harry.
Tak masz rację dzisiaj zabiegany dzień cieszymy się z tych oświadczyn i że mogliśmy was odwiedzić no to do zobaczenia!
Do zobaczenia też się cieszymy, że nas odwiedziliście.
Po tych słowach pożegnali się i deportowali się przed domem Rona i Hermiony.
No jesteście wreszcie! Przywitała się Hermiona
Tak przepraszamy byliśmy odwiedzić Lunę i Nevile'a.
A rozumiem my też niedawno byliśmy ich odwiedzić. Też was zaprosili na ślub mam rację?
Tak rzeczywiście a teraz odwiedzamy naszego chrześniaka. Gdzie jest Teddy?
W salonie Ron się z nim bawi więc ciężko powiedzieć czy jeszcze żyje. Powiedziała Hermiona ze śmiechem. Nie no żartuję on się nawet umie dobrze opiekować dziećmi.
Cześć maluszku! Zaszczebiotała Ginny.
Zobacz Ginny uśmiechnął się gdy tylko cię zobaczył. Choć chwilę temu ciężko go było uspokoić.
Mam kaszkę. Powiedziała Hermiona zakładając Teddy'emu śliniaczek.
Uważaj Hermiona on jest dzisiaj chyba w złym nastroju...
A zmieniłeś mu pieluchę?
Tak dopiero co zmieniałem jakieś 15 minut temu.
Może jest po prostu głodny.
Malec zjadł ładnie całe drugie śniadanie i nie był już grymaśny jak wcześniej.
Her-mio-na. Wybąkał Teddy śmiejąc się.
Hermiona słyszałaś umie wymówić twoje imię.
To jest Ron twój tata. Wskazała Hermiona na Rona. A to Harry i Ginny twoi rodzice chrzestni. Gdy to powiedziała łza pociekła jej po policzku.
O Hermiona.
Cieszę się, że mogę się tym malcem opiekować tak mi go szkoda, nie wiem co my mu powiemy jak będzie starszy. Mówiła Hermiona przez łzy.
Może, że jego rodzice to byli świetni ludzie, którzy chcieli go bronić tak jak przyjaciół i innych ludzi. Powiedział Ron przytulając ją.
Harry i Ginny jeszcze przez godzinę siedzieli u swojego chrześniaka z którym non stop bawili się chowiąc się za pelerynę niewidkę i wyskakując a gdy maluch zrobił się śpiący deportowali się na mecz.
Ginny potrzebuję twojej pomocy i to koniecznie!
Co się stało Gwenog?
Jest bardzo źle zawodniczka, którą wybrałam na dzisiejszy mecz połamała się i nie jest w stanie latać znasz kogoś kto w miarę dobrze lata?
Z kobiet raczej nie...
A ta twoja szwagrowa?
Tak średnio jej to idzie...
Proszę cię zapytaj jej najwyżej ona wejdzie na moje miejsce obrońcy a ja będę szukać znicza.
No dobra ale nie wiem czy ona się zgodzi, bo ma małe dziecko w domu.
Proszę cię zapytaj jej to nasz jedyny ratunek!
Dobra już się do niej deportuję.
********
Hermiona mam bardzo ważną sprawę do ciebie choć pewnie się nie zgodzisz...No więc zawodniczka, która miała zastępować Violett. Czy mogłabyś ją zastąpić?
Ale Ginny ja okropnie latam nie nadaję się nie poradzę sobie poza tym nie mam miotły ani stroju...a tak w ogóle jest zima jak gracie?
Gramy na zamkniętym boisku nieważne nie przejmuj się Gwenog ma zapasowe tylko zgódź się przecierz czytałaś niedawno książkę o quidditchu na pewno dasz radę.
No ale mam teraz się z tobą deportować i zagrać sobie w quidditcha. NIE MA MOWY!!! Ja się w ogóle na tym nie znam! I jeszcze prorok mnie wyśmieje.
Nie Hermiona spokojnie nie ma czasu proszę cię zgódź się możemy spaść na piąte miejsce w tabeli a z tobą na pewno wskoczymy na trzecie proszę cię w imieniu całej drużyny.
Ale Ginny ja zrobię tylko wstyd z siebie i całej waszej drużyny...
Proszę Hermiona zrób to dla mnie ten jeden raz może dobrze ci pójdzie nie ma czasu to co zgadzasz się?
Nie to jakieś szaleństwo!
W tym momencie Ginny przewierciła ją wzrokiem.
No...no dobrze ale zrobię to tylko dla dobra waszej drużyny. Ron pilnuj Teddy'ego.
A gdzie ty idziesz?
Ważna sytuacja muszę iść.
No dobrze a kiedy wrócisz?
Nie wiem.
Wyszły i deportowały się.
*********
Jestem Gwenog przekonałam ją.
Świetnie posłuchaj mnie eee...
Hermiona.
Dobrze Hermiona pójdziesz do mojego gabinetu w koncie stoi zapasowa miotła-nimbus i strój do quidditcha, przebierz się szybko i wróc tu za chwilę.
Kiwnęła potakująco głową.
Po jakimś czasie Hermiona wróciła przebrana i Gwenog przywołała wszystkie dziewczyny do siebie.
Posłuchajcie to jest Hermiona ona w tym meczu zagra jako obrońca a ja jako szukająca jednak słyszałam, że nie jest doskonała w quidditchu dlatego najlepiej, żebyś cię dawały jej do obrony jak najmniej okazji na pewno się nam uda.
Cały mecz przeszedł dość gładko, bo każda z dziewczyn dała z siebie wszystko.
Harry to coś do nas.
Drodzy państwo Potter'owie!
Jeśli macie czas to bylibyśmy bardzo wdzięczni gdybyście dzisiaj nas odwiedzili to dosyć ważna sprawa i chyba powinniśmy powiedzieć wam o tym osobiście. Ale nie musicie się martwić nic się nie stało, a wręcz przeciwnie to wesoła wiadomość. Mamy jednak nadzieje, że znajdziecie czas, żeby nas dzisiaj odwiedzić.
Luna Lovegood i Nevile Longbottom
Na merlina jak ja ich dawno nie widziałam! Ciekawe co u nich.
To co idziemy dzisiaj do nich?
No chodźmy czemu nie i tak nie ma nic do roboty.
Teraz?
Jeśli się zgodzą to teraz tylko im odpiszę.
Dziękujemy za zaproszenie na pewno przyjdziemy was odwiedzić
swoją drogą jesteśmy ciekawi o co chodzi. No i o której konkretnie mamy do was wstąpić?
Pozdrawiamy Potter'owie
Od wysłania listu minęło już kilkanaście minut i uzyskali odpowiedź, że mogą oni przyjść w zasadzie kiedy chcą nawet od razu.
Jak myślisz Ginny jeśli chodzi o jakąś ,,wesołą nowinę" to powinienem ubrać szatę wyjściową?
Usłyszała jego głos z łazienki. Raczej tak ja chyba też ubiorę sukienkę.
Przez następne kilkanaście minut ubierali się i przygotowywali do spotkania z przyjaciółmi.
Ginny jesteś już gotowa?! Krzyknął, bo Ginny przygotowywała się u góry.
Zaraz muszę znaleźć moje buty jestem pewna, że były w tej szafie nie działa nawet zaklęcie przywołujące!
Westchnął i usiadł w przedpokoju.
Dobra już znalazłam! Powiedziała i powoli zeszła na dół.
To dobrze ileż można było cze...nie skończył, bo wlepił wzrok w Ginny.
Przepraszam, że musiałeś czekać ale te pasują najlepiej choć nie są zbyt wygodne i wolę raczej pospolite buty...To co możemy już iść?
To pytanie spowodowało, że Harry otrząsnął się i oderwał od niej wzrok. Tak chyba możemy już iść. Po chwili wyszli i deportowali się. Deportowali się w dosyć ładnym miejscu przed domem skrzywionym i trochę podobnym do nory tylko, że był nieco mniejszy.
Ten dom wygląda prawie jak nora. Powiedział Harry.
Może trochę przypomina norę ale to zupełnie nie to samo...
No masz rację. Powiedział i zapukał do ładnych, ciemnych drewnianych drzwi, które po chwili się otworzyły.
Oo już jesteście wejdźcie. Powiedziała Luna, która otwarła drzwi. Nevile już są zejdź tu! Zanim Nevile zbiegł po schodach dziewczyny zdążyły przytulić się na pożegnanie i cała trójka usiadła w salonie. Po chwili Nevile zszedł na dół i także przywitał się z gośćmi i usiadł obok nich.
Ładnie wyglądasz Ginny. Po chwili milczenia odezwała się Luna.
Dziękuję choć to nie bardzo w moim stylu i ty też ładnie wyglądasz.
Dawno was nie widzieliśmy. powiedział Harry
No tak to prawda. Musimy wam o czymś powiedzieć i to jest dla nas bardzo ważne.
No więc my chcemy wziąć ślub ja długo z tym zwlekałem no ale niedawno się oświadczyłem i... i ja przyjęłam oświadczyny. Dokończyła Luna.
GRATULUJĘ WAM! Powiedziała Ginny i uściskała przyjaciółkę.
TO ŚWIETNIE. Powiedział Harry ściskając Nevile'owi rękę.
Kiedy macie zamiar się pobrać? Zapytała Ginny.
W wakacje szczególnie, że Nevile pracuje w Hogwarcie więc wcześniej nie byłoby tak prosto.
Uczysz zielarstwa zgadłam?
Tak masz racje Ginny miło jest tam co roku wracać tylko, że tym razem jako dorosły i w dodatku nauczyciel.
Ja też czasem bardzo chciałbym tam wrócić tak na prawdę to moim pierwszym prawdziwym domem był Hogwart.
A ty Luna pracujesz gdzieś?
O tak widziałem kiedyś Lunę w ministerstwie...
Tak Harry ma rację jestem od jakiegoś czasu reporterką.
A ty Ginny jesteś gwiazdą quidditcha, a ty aurorem Harry nietrudno to było zauważyć.
Niestety, tak przed niektórymi reporterami ciężko jest mieć jakieś tajemnice oczywiście nie mam na myśli ciebie Luna.
Ja tak nie robię chcę tylko mówić ludziom prawdę ale nie wścibiać wszędzie nosa. Żal mi was tak szczerze to nie jest takie fajne być znanym.
Może coś zjecie? Wtrąciła Luna.
Nie dzięki niedawno jedliśmy śniadanie.
To może się chociarz czegoś napijecie?
To ja proszę herbaty.
Dobrze a ty Harry?
Też herbaty.
Po czym Luna wstała i wyszła do kuchni.
Ginny a co z tą waszą szukającą, bo ponoć jest w śpiączce.
Tak to prawda jestem ciekawa kogo Gwenog przyjęła zamiast niej ale Violett jest świetną szukającą i nie wiem jaka dziewczyna mogłaby jej dorównać nie mogę się już doczekać dzisiejszego meczu.
Wiem byłem kilka razy na waszym meczu Violett chyba zawsze łapie znicza w wielkim stylu a ty świetnie strzelasz Ginny zresztą już w Hogwarcie byłaś świetna w quidditchu to było chyba do przewidzenia.
Dziękuję Nevile ty też na pewno jesteś świetnym nauczycielem.
Cóż zawsze lubiłem zielarstwo i to jest chyba jedyna rzecz, która zawsze mi wychodziła.
Nie przesadzaj Nevile zawsze robiłeś coś źle, bo zawsze byłeś pewny, że ci nie wyjdzie, a zielarstwie widocznie zawsze czułeś się pewnie, bo ten talent sam się ujawnił.
No nie wiem choć nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi Harry.
Już jestem. Powiedziała Luna wychodząc z tacą filiżanek.
Chyba niedługo będziemy się zbierać musimy jeszcze odwiedzić chrześniaka i może wstąpimy do nory a później jeszcze ten mecz.
Rozumiem chyba przyjdę na ten dzisiejszy mecz. Powiedziała Luna. Jesteście moją ulubioną drużyną zresztą zobacz Accio plakat! Krzyknęła i pojawił się bardzo duży plakat, na którym były wszystkie zawodniczki łącznie z Violett.
Oo cieszę się bardzo Luna kiedy go kupiłaś?
Chyba tak rok temu, a dlaczego pytasz?
A nieważne no cóż może już wracajmy co Harry.
Tak masz rację dzisiaj zabiegany dzień cieszymy się z tych oświadczyn i że mogliśmy was odwiedzić no to do zobaczenia!
Do zobaczenia też się cieszymy, że nas odwiedziliście.
Po tych słowach pożegnali się i deportowali się przed domem Rona i Hermiony.
No jesteście wreszcie! Przywitała się Hermiona
Tak przepraszamy byliśmy odwiedzić Lunę i Nevile'a.
A rozumiem my też niedawno byliśmy ich odwiedzić. Też was zaprosili na ślub mam rację?
Tak rzeczywiście a teraz odwiedzamy naszego chrześniaka. Gdzie jest Teddy?
W salonie Ron się z nim bawi więc ciężko powiedzieć czy jeszcze żyje. Powiedziała Hermiona ze śmiechem. Nie no żartuję on się nawet umie dobrze opiekować dziećmi.
Cześć maluszku! Zaszczebiotała Ginny.
Zobacz Ginny uśmiechnął się gdy tylko cię zobaczył. Choć chwilę temu ciężko go było uspokoić.
Mam kaszkę. Powiedziała Hermiona zakładając Teddy'emu śliniaczek.
Uważaj Hermiona on jest dzisiaj chyba w złym nastroju...
A zmieniłeś mu pieluchę?
Tak dopiero co zmieniałem jakieś 15 minut temu.
Może jest po prostu głodny.
Malec zjadł ładnie całe drugie śniadanie i nie był już grymaśny jak wcześniej.
Her-mio-na. Wybąkał Teddy śmiejąc się.
Hermiona słyszałaś umie wymówić twoje imię.
To jest Ron twój tata. Wskazała Hermiona na Rona. A to Harry i Ginny twoi rodzice chrzestni. Gdy to powiedziała łza pociekła jej po policzku.
O Hermiona.
Cieszę się, że mogę się tym malcem opiekować tak mi go szkoda, nie wiem co my mu powiemy jak będzie starszy. Mówiła Hermiona przez łzy.
Może, że jego rodzice to byli świetni ludzie, którzy chcieli go bronić tak jak przyjaciół i innych ludzi. Powiedział Ron przytulając ją.
Harry i Ginny jeszcze przez godzinę siedzieli u swojego chrześniaka z którym non stop bawili się chowiąc się za pelerynę niewidkę i wyskakując a gdy maluch zrobił się śpiący deportowali się na mecz.
Ginny potrzebuję twojej pomocy i to koniecznie!
Co się stało Gwenog?
Jest bardzo źle zawodniczka, którą wybrałam na dzisiejszy mecz połamała się i nie jest w stanie latać znasz kogoś kto w miarę dobrze lata?
Z kobiet raczej nie...
A ta twoja szwagrowa?
Tak średnio jej to idzie...
Proszę cię zapytaj jej najwyżej ona wejdzie na moje miejsce obrońcy a ja będę szukać znicza.
No dobra ale nie wiem czy ona się zgodzi, bo ma małe dziecko w domu.
Proszę cię zapytaj jej to nasz jedyny ratunek!
Dobra już się do niej deportuję.
********
Hermiona mam bardzo ważną sprawę do ciebie choć pewnie się nie zgodzisz...No więc zawodniczka, która miała zastępować Violett. Czy mogłabyś ją zastąpić?
Ale Ginny ja okropnie latam nie nadaję się nie poradzę sobie poza tym nie mam miotły ani stroju...a tak w ogóle jest zima jak gracie?
Gramy na zamkniętym boisku nieważne nie przejmuj się Gwenog ma zapasowe tylko zgódź się przecierz czytałaś niedawno książkę o quidditchu na pewno dasz radę.
No ale mam teraz się z tobą deportować i zagrać sobie w quidditcha. NIE MA MOWY!!! Ja się w ogóle na tym nie znam! I jeszcze prorok mnie wyśmieje.
Nie Hermiona spokojnie nie ma czasu proszę cię zgódź się możemy spaść na piąte miejsce w tabeli a z tobą na pewno wskoczymy na trzecie proszę cię w imieniu całej drużyny.
Ale Ginny ja zrobię tylko wstyd z siebie i całej waszej drużyny...
Proszę Hermiona zrób to dla mnie ten jeden raz może dobrze ci pójdzie nie ma czasu to co zgadzasz się?
Nie to jakieś szaleństwo!
W tym momencie Ginny przewierciła ją wzrokiem.
No...no dobrze ale zrobię to tylko dla dobra waszej drużyny. Ron pilnuj Teddy'ego.
A gdzie ty idziesz?
Ważna sytuacja muszę iść.
No dobrze a kiedy wrócisz?
Nie wiem.
Wyszły i deportowały się.
*********
Jestem Gwenog przekonałam ją.
Świetnie posłuchaj mnie eee...
Hermiona.
Dobrze Hermiona pójdziesz do mojego gabinetu w koncie stoi zapasowa miotła-nimbus i strój do quidditcha, przebierz się szybko i wróc tu za chwilę.
Kiwnęła potakująco głową.
Po jakimś czasie Hermiona wróciła przebrana i Gwenog przywołała wszystkie dziewczyny do siebie.
Posłuchajcie to jest Hermiona ona w tym meczu zagra jako obrońca a ja jako szukająca jednak słyszałam, że nie jest doskonała w quidditchu dlatego najlepiej, żebyś cię dawały jej do obrony jak najmniej okazji na pewno się nam uda.
Cały mecz przeszedł dość gładko, bo każda z dziewczyn dała z siebie wszystko.
wtorek, 1 grudnia 2015
18.Nieporozumienie i przygotowania do świąt
Proszę was o wyrażanie swojego zdania w komentarzach, ponieważ nie wiem czy wam się podoba ten blog czy nie jeśli nie to co powinnam zmienić i poprawić. Miłego czytania :)
Z samego rana zanim Ginny zdążyła wyjść na trening przyleciała sowa z prorokiem wrzuciła do woreczka pieniądze i zaczęła czytać:
HARRY POTTER WINNY?
Dowiedzieliśmy się, że słynny ,,Chłopiec, który przeżył"
przeszedł na ciemną stronę. Jeszcze kilka lat temu
uwolnił nas z niewoli sami-wiecie-kogo, a dziś został
podejrzany o współpracę ze śmierciożercami. Czy to
w ogóle możliwe, aby tak szybko przeszedł na złą stronę?
A może to w ogóle nie on tylko ktoś kto się pod niego
podszywał? To wszystko postaramy się wyjaśnić w
następnym numerze ,,proroka codziennego''
To nie on! Od razu pomyślała. Za dobrze go zna oni chyba w to nie uwierzą.
Po tych rozmyślaniach musiała już wyjść na trening.
***********
Gdy wracała z treningu chciała po drodze iść do ministerstwa, aby wytłumaczyć tę niedorzeczną sytuację. Zanim jednak zdążyła dojść do środka oblężyli ją cała grupa reporterów:
Czy coś się ostatnio zmieniło?
Czy jest on pani zdaniem winny?
Jak ostatnio się zachowywał pan Potter. Zasypywali ją pytaniami.
Przepraszam ale to nasze życie osobiste i powiem tylko tyle, że znam Harry'ego bardzo dobrze i on nie byłby do czegoś takiego zdolny.
To jak pani wytłumaczy, że dzisiaj rano został widziany w kilku podejrzanych miejscach?
To na pewno nie porozumienie jestem pewna, że ktoś się pod niego podszywa, a teraz przepraszam śpieszę się.
Dobrze do widzenia pani Potter.
Do widzenia. Odpowiedziała niezbyt uprzejmie.
Gdy była już przed drzwiami zapukała i drzwi się otworzyły.
O cześć Ginny to ty nie w pracy?
Już wróciłam.
Usiądź. Powiedział wskazując krzesło na przeciwko niego.
Co z tą aferą wszystko w porządku?
Tak wszystko się już wyjaśniło to Pansy Parkinson potrzywała się pode mnie dzięki eliksirowi wielosokowemu współpracowała ze śmierciożercami ale już jest zatrzymana.
To dobrze martwię się ta praca jest bardzo niebezpieczna.
Twoja też swoją drogą jest niebezpieczna Ginny: możesz spaść z miotły, dostać tłuczkiem..
No nic to ja już chyba pójdę powinnam jeszcze posprzątać.
A pożegnanie?
A zasłużyłeś?
Chyba tak...
No dobrze. Powiedziała i pocałowała go w oba policzki. Zobaczymy się wieczorem. Powiedziała zamykając drzwi.
Witaj Potter. To była twoja żona? Zapytał minister wskazując na drzwi.
Tak dzisiaj mnie odwiedziła, bo chciała sprawdzić co z tą poranną akcją.
Rozumiem może wrócisz dzisiaj wcześniej, bo jeszcze będzie miała mi za złe, że cię tu tak długo trzymam, a dzisiaj chyba nie będziesz miał nic do roboty, a przynajmniej na to się nie zapowiada, a jak będziesz potrzebny to dam ci znać. Wiesz czasem wydaję mi się, że ożeniłeś się z pracą, a nie z panią Ginevrą.
Dobrze już dobrze wrócę dziś wcześniej, a raport zostawię na twoim biurku.
Dobrze spokojnie Harry i tak jesteś świetnym pracownikiem nie musisz brać nadgodzin. To ja wracam już do roboty, bo ja mam jej na prawdę masę i nie zapomnij o dzisiejszej konferencji. To tyle do zobaczenia.
Do zobaczenia Kingsley.
***********
Po skończonej pracy wszyscy spotkali się w norze pomagając w przygotowaniach do świąt.
Nie za wcześnie na ozdoby świąteczne święta dopiero za niecałe 3 tygodnie.
Mamo gdzie to powiesić? Zapytała Ginny.
Ten wieniec powieś na drzwi. Ginny wyszła na zewnątrz i tam zobaczyła Harry'ego, który jej się przyglądał.
Harry już wróciłeś?! Krzyknęła rzucając mu się na szyję.
Pomóc ci w czymś?
Nie, poradzę sobie sama zapytaj mamy ona na pewno ma jakieś zadanie dużo roboty ale fajnie, że już jesteś zdążyłeś na ubieranie choinki. Powiedziała siadając na schodkach werandy.
A ty nie idziesz do środka? Zapytał Harry siadając obok niej. Coś się stało?
Nie w porządku po prostu fajnie posiedzieć tutaj tak i popatrzeć na niebo no wiesz nigdy nie mam czasu na to, żeby przyglądać się rzeczom, które mam pod nosem. A niektóre są na prawdę piękne i warto je zauważyć.
Masz rację ale jest już zimno więc może wróćmy do środka. Powiedział Harry dając jej swoją kurtkę.
Dzięki wiesz ty też znaczysz dla mnie więcej niż wszystko choć i tak słowami nie da się tego opisać no i to ty pomogłeś mi się dostać do drużyny quidditcha.
Pomogłem co! To ty jesteś świetna w quidditchu i nie potrzebowałaś mojej pomocy, bo jesteś zupełnie wyjątkowa.
Zarumieniła się choć on chyba tego nie zauważył, bo było już dość ciemno.
Po chwili rozmyślań wrócili do środka.
No wreszcie jesteście! Powiedziała pani Weasley. Jest już zimno!
Mogę w czymś pomóc pani Weasley?
Oh Harry nie wygłupiaj się jesteście już pół roku po ślubie mów mi po prostu Molly albo Mamo w końcu jesteśmy rodziną Harry.
No dobrze mamo. Powiedział Harry.
A jeśli chodzi o pracę to możecie ustroić tą malutką choinkę na górze w holu, a jak nie chcecie to możecie odpocząć i zostać tu na noc.
Nie ja chętnie pomogę. Powiedzieli Harry i Ginny równocześnie. Po czym obydwoje się zaśmiali, wzięli ozdoby i pobiegli na górę.
Ale tu jest dużo ozdób święta są takie magiczne chyba nawet dla mugoli.
No masz rację wiem jak to jest być mugolem choć wiem, że nigdy nim nie byłem. Ta cała moja historia czasem wydaje mi się, że to jakiś mój wymysł no, bo to było trochę dziwne żyć sobie z mugolami w mugolskiej dzielnicy, a tu nagle w środku nocy przychodzi po ciebie jakiś olbrzym i opowiada ci całą prawdę.
No gdybym była na twoim miejscu nieźle bym się przestraszyła.
Ale nigdy nie żałowałem, że jestem czarodziejem u Dursley'ów zawsze strasznie mi się nudziło, a tutaj w norze nabrałem przekonania co tak naprawdę znaczy ,,rodzina" i ,,radość"i... ,,miłość". Dodał po dłuższej chwili. Choć jesteście rodzinom i wszyscy jesteście rudzi i w ogóle to i tak każdy z was jest zupełnie inny ale mimo to potraficie się dogadać. Czasem zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice żyli.
Harry tak mi przykro! Powiedziała cicho Ginny. Jednak nie zapominaj, że my też jesteśmy twoją rodziną Harry, a rodzina jest po to, żeby sobie pomagać.
Tak wiem ale każdy ma swoje problemy na głowie i każdy musi je jakoś rozwiązać.
Ale nie musi tego robić sam, a proszenie o pomoc to normalna rzecz w rodzinie ty też wiele razy nam pomogłeś.
Wiesz, że zrobiłbym dla was wszystko.
No właśnie! To działa w obie strony.
No może masz rację i lepiej nie będę już rozpatrywał ,,co by było gdyby moi rodzice żyli"a to tylko sprawia, że bardziej za nimi tęsknie zresztą gdy jeszcze nie miałem ich zdjęć mogłem sobie ich tylko wyobrazić.
No cóż Harry każdy z nas kogoś stracił choć wiem jak bardzo musi boleć strata rodziców ale nie myśl teraz o tym święta mają być szczęśliwe prawda?
To lepiej się zajmijmy ubieraniem choinki, bo mimo, że użyjemy magii do jutra to potrwa.
Masz rację.
Po chwili zniknął zły nastrój i zaczęli się obrzucać różnymi ozdobami świątecznymi i głośno się śmiali.
Popatrz. Powiedział Harry wskazując na swoją rękę uniesioną nad ich głowami, w której trzymał jemiołę.
Osz ty. Powiedziała i pocałowała go
**********
Ron idź zobacz co się tam dzieje i powiedz, że zaraz będzie kolacja.
No dobrze mamo. Odburknął Ron i poszedł na górę.
Gdy tylko wszedł po schodach i ich zobaczył odruchowo zawrócił.
I co skończyli już? Zapytała Molly.
...Co?!
No czy skończyli już ubierać choinkę? kontynuowała
No...TAK zaraz tu przyjdą...chyba. Powiedział Ron niezbyt przekonującym tonem.
Dobrze to lepiej niech się pośpieszą zaraz im wystygnie.
Po chwili Harry i Ginny zbiegli na dół.
Masz coś tu. Powiedział cicho Ron i w tym samym czasie Ginny parsknęła śmiechem, a Hermiona nadepnęła Rona dając mu do zrozumienia, że zachował się jak głupek zwracając na to uwagę.
Auuu!
Po czym Hermiona rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, a Harry i Ginny jeszcze bardziej się zaśmiali.
A co wy dzisiaj tak...
...w humorku. Dokończył George
Nieważne. Powiedziała Ginny z trudem opanowując śmiech.
Ciekawy jestem...
...jak on ją tak rozbawił?
Ale chyba powinniśmy...
...brać u niego korepetycje.
Nie sądzę. Powiedział Harry również tłumiąc śmiech.
Do końca tego dnia wszyscy razem siedzieli w norze i miło spędzali razem czas słuchając żartów Freda i George'a i opowiadając sobie nawzajem różne śmieszne historie, bo z rodziną czas mijał im 2 razy szybciej i 2 razy przyjemniej.
Z samego rana zanim Ginny zdążyła wyjść na trening przyleciała sowa z prorokiem wrzuciła do woreczka pieniądze i zaczęła czytać:
HARRY POTTER WINNY?
Dowiedzieliśmy się, że słynny ,,Chłopiec, który przeżył"
przeszedł na ciemną stronę. Jeszcze kilka lat temu
uwolnił nas z niewoli sami-wiecie-kogo, a dziś został
podejrzany o współpracę ze śmierciożercami. Czy to
w ogóle możliwe, aby tak szybko przeszedł na złą stronę?
A może to w ogóle nie on tylko ktoś kto się pod niego
podszywał? To wszystko postaramy się wyjaśnić w
następnym numerze ,,proroka codziennego''
To nie on! Od razu pomyślała. Za dobrze go zna oni chyba w to nie uwierzą.
Po tych rozmyślaniach musiała już wyjść na trening.
***********
Gdy wracała z treningu chciała po drodze iść do ministerstwa, aby wytłumaczyć tę niedorzeczną sytuację. Zanim jednak zdążyła dojść do środka oblężyli ją cała grupa reporterów:
Czy coś się ostatnio zmieniło?
Czy jest on pani zdaniem winny?
Jak ostatnio się zachowywał pan Potter. Zasypywali ją pytaniami.
Przepraszam ale to nasze życie osobiste i powiem tylko tyle, że znam Harry'ego bardzo dobrze i on nie byłby do czegoś takiego zdolny.
To jak pani wytłumaczy, że dzisiaj rano został widziany w kilku podejrzanych miejscach?
To na pewno nie porozumienie jestem pewna, że ktoś się pod niego podszywa, a teraz przepraszam śpieszę się.
Dobrze do widzenia pani Potter.
Do widzenia. Odpowiedziała niezbyt uprzejmie.
Gdy była już przed drzwiami zapukała i drzwi się otworzyły.
O cześć Ginny to ty nie w pracy?
Już wróciłam.
Usiądź. Powiedział wskazując krzesło na przeciwko niego.
Co z tą aferą wszystko w porządku?
Tak wszystko się już wyjaśniło to Pansy Parkinson potrzywała się pode mnie dzięki eliksirowi wielosokowemu współpracowała ze śmierciożercami ale już jest zatrzymana.
To dobrze martwię się ta praca jest bardzo niebezpieczna.
Twoja też swoją drogą jest niebezpieczna Ginny: możesz spaść z miotły, dostać tłuczkiem..
No nic to ja już chyba pójdę powinnam jeszcze posprzątać.
A pożegnanie?
A zasłużyłeś?
Chyba tak...
No dobrze. Powiedziała i pocałowała go w oba policzki. Zobaczymy się wieczorem. Powiedziała zamykając drzwi.
Witaj Potter. To była twoja żona? Zapytał minister wskazując na drzwi.
Tak dzisiaj mnie odwiedziła, bo chciała sprawdzić co z tą poranną akcją.
Rozumiem może wrócisz dzisiaj wcześniej, bo jeszcze będzie miała mi za złe, że cię tu tak długo trzymam, a dzisiaj chyba nie będziesz miał nic do roboty, a przynajmniej na to się nie zapowiada, a jak będziesz potrzebny to dam ci znać. Wiesz czasem wydaję mi się, że ożeniłeś się z pracą, a nie z panią Ginevrą.
Dobrze już dobrze wrócę dziś wcześniej, a raport zostawię na twoim biurku.
Dobrze spokojnie Harry i tak jesteś świetnym pracownikiem nie musisz brać nadgodzin. To ja wracam już do roboty, bo ja mam jej na prawdę masę i nie zapomnij o dzisiejszej konferencji. To tyle do zobaczenia.
Do zobaczenia Kingsley.
***********
Po skończonej pracy wszyscy spotkali się w norze pomagając w przygotowaniach do świąt.
Nie za wcześnie na ozdoby świąteczne święta dopiero za niecałe 3 tygodnie.
Mamo gdzie to powiesić? Zapytała Ginny.
Ten wieniec powieś na drzwi. Ginny wyszła na zewnątrz i tam zobaczyła Harry'ego, który jej się przyglądał.
Harry już wróciłeś?! Krzyknęła rzucając mu się na szyję.
Pomóc ci w czymś?
Nie, poradzę sobie sama zapytaj mamy ona na pewno ma jakieś zadanie dużo roboty ale fajnie, że już jesteś zdążyłeś na ubieranie choinki. Powiedziała siadając na schodkach werandy.
A ty nie idziesz do środka? Zapytał Harry siadając obok niej. Coś się stało?
Nie w porządku po prostu fajnie posiedzieć tutaj tak i popatrzeć na niebo no wiesz nigdy nie mam czasu na to, żeby przyglądać się rzeczom, które mam pod nosem. A niektóre są na prawdę piękne i warto je zauważyć.
Masz rację ale jest już zimno więc może wróćmy do środka. Powiedział Harry dając jej swoją kurtkę.
Dzięki wiesz ty też znaczysz dla mnie więcej niż wszystko choć i tak słowami nie da się tego opisać no i to ty pomogłeś mi się dostać do drużyny quidditcha.
Pomogłem co! To ty jesteś świetna w quidditchu i nie potrzebowałaś mojej pomocy, bo jesteś zupełnie wyjątkowa.
Zarumieniła się choć on chyba tego nie zauważył, bo było już dość ciemno.
Po chwili rozmyślań wrócili do środka.
No wreszcie jesteście! Powiedziała pani Weasley. Jest już zimno!
Mogę w czymś pomóc pani Weasley?
Oh Harry nie wygłupiaj się jesteście już pół roku po ślubie mów mi po prostu Molly albo Mamo w końcu jesteśmy rodziną Harry.
No dobrze mamo. Powiedział Harry.
A jeśli chodzi o pracę to możecie ustroić tą malutką choinkę na górze w holu, a jak nie chcecie to możecie odpocząć i zostać tu na noc.
Nie ja chętnie pomogę. Powiedzieli Harry i Ginny równocześnie. Po czym obydwoje się zaśmiali, wzięli ozdoby i pobiegli na górę.
Ale tu jest dużo ozdób święta są takie magiczne chyba nawet dla mugoli.
No masz rację wiem jak to jest być mugolem choć wiem, że nigdy nim nie byłem. Ta cała moja historia czasem wydaje mi się, że to jakiś mój wymysł no, bo to było trochę dziwne żyć sobie z mugolami w mugolskiej dzielnicy, a tu nagle w środku nocy przychodzi po ciebie jakiś olbrzym i opowiada ci całą prawdę.
No gdybym była na twoim miejscu nieźle bym się przestraszyła.
Ale nigdy nie żałowałem, że jestem czarodziejem u Dursley'ów zawsze strasznie mi się nudziło, a tutaj w norze nabrałem przekonania co tak naprawdę znaczy ,,rodzina" i ,,radość"i... ,,miłość". Dodał po dłuższej chwili. Choć jesteście rodzinom i wszyscy jesteście rudzi i w ogóle to i tak każdy z was jest zupełnie inny ale mimo to potraficie się dogadać. Czasem zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice żyli.
Harry tak mi przykro! Powiedziała cicho Ginny. Jednak nie zapominaj, że my też jesteśmy twoją rodziną Harry, a rodzina jest po to, żeby sobie pomagać.
Tak wiem ale każdy ma swoje problemy na głowie i każdy musi je jakoś rozwiązać.
Ale nie musi tego robić sam, a proszenie o pomoc to normalna rzecz w rodzinie ty też wiele razy nam pomogłeś.
Wiesz, że zrobiłbym dla was wszystko.
No właśnie! To działa w obie strony.
No może masz rację i lepiej nie będę już rozpatrywał ,,co by było gdyby moi rodzice żyli"a to tylko sprawia, że bardziej za nimi tęsknie zresztą gdy jeszcze nie miałem ich zdjęć mogłem sobie ich tylko wyobrazić.
No cóż Harry każdy z nas kogoś stracił choć wiem jak bardzo musi boleć strata rodziców ale nie myśl teraz o tym święta mają być szczęśliwe prawda?
To lepiej się zajmijmy ubieraniem choinki, bo mimo, że użyjemy magii do jutra to potrwa.
Masz rację.
Po chwili zniknął zły nastrój i zaczęli się obrzucać różnymi ozdobami świątecznymi i głośno się śmiali.
Popatrz. Powiedział Harry wskazując na swoją rękę uniesioną nad ich głowami, w której trzymał jemiołę.
Osz ty. Powiedziała i pocałowała go
**********
Ron idź zobacz co się tam dzieje i powiedz, że zaraz będzie kolacja.
No dobrze mamo. Odburknął Ron i poszedł na górę.
Gdy tylko wszedł po schodach i ich zobaczył odruchowo zawrócił.
I co skończyli już? Zapytała Molly.
...Co?!
No czy skończyli już ubierać choinkę? kontynuowała
No...TAK zaraz tu przyjdą...chyba. Powiedział Ron niezbyt przekonującym tonem.
Dobrze to lepiej niech się pośpieszą zaraz im wystygnie.
Po chwili Harry i Ginny zbiegli na dół.
Masz coś tu. Powiedział cicho Ron i w tym samym czasie Ginny parsknęła śmiechem, a Hermiona nadepnęła Rona dając mu do zrozumienia, że zachował się jak głupek zwracając na to uwagę.
Auuu!
Po czym Hermiona rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, a Harry i Ginny jeszcze bardziej się zaśmiali.
A co wy dzisiaj tak...
...w humorku. Dokończył George
Nieważne. Powiedziała Ginny z trudem opanowując śmiech.
Ciekawy jestem...
...jak on ją tak rozbawił?
Ale chyba powinniśmy...
...brać u niego korepetycje.
Nie sądzę. Powiedział Harry również tłumiąc śmiech.
Do końca tego dnia wszyscy razem siedzieli w norze i miło spędzali razem czas słuchając żartów Freda i George'a i opowiadając sobie nawzajem różne śmieszne historie, bo z rodziną czas mijał im 2 razy szybciej i 2 razy przyjemniej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)