Translate

niedziela, 28 lutego 2016

30.Oficjalne zaproszenie

Od kiedy wróciła Ginny w Dolinie Godryka powrócił nastrój szczególnie, że było kilka powodów do świętowania. Niestety, państwo Potter'owie i Weasley'owie przez wielkie osiągnięcie Ginny zapomnieli o tym kolejnym powodzie do radości, a przypomniało im się dopiero wtedy, gdy owego ranka znaleźli oficjalne zaproszenie o wszystkim sobie przypomnieli.
-Harry poczta do ciebie.-Odparła podając mu list.-A w sumie do nas.-Powiedziała lekko zdziwiona, bo raczej rzadko otrzymywali list zaadresowany do ich obojga.
-Może to coś z ministerstwa, albo znowu jakieś gratulacje.-Odpowiedział Harry.
-Nie, spójrz Harry ta koperta jest już otwarta. W środku był wielki, elegancki napis ,,zaproszenie''

                                              Luna Lovegood i Neville Longbottom
                          Mają zaszczyt zaprosić Państwa Ginewrę i Harry'ego Potter'ów
     na ślub, który odbędzie się dnia 30 maja o godzinie dwunastej w ,,Różanym Ogrodzie".

Harry i Ginny wymienili przerażone spojrzenia.
-Przecież to już za dwa tygodnie! To, te zaproszenie, które dostaliśmy na ten ich ślub!
-Jak mogliśmy zapomnieć.
-I co teraz zrobimy? Nie mamy nawet prezentu! I trzeba jeszcze załatwić jakiś ubiór.
-Spokojnie znajdziemy coś na pokątnej, ale na tę chwilę muszę iść do pracy.
-Albo raczej siedzieć tutaj w domu i uzupełniać jakieś papiery. Dokończyła za niego.
-No tak teraz to jest moja praca nic się nie dzieje, więc nie potrzeba zbyt wielu aurorów.
-Racja mogłam się domyślić...-Mruknęła pod nosem Ginny.-Ale przynajmniej jesteś w domu. A słyszałeś może co tam u Fleur?
-Nie, ale odkąd ty tak lubisz Fleur?-Powiedział ze śmiechem.
-Och, przesadzasz mimo wszystko to moja szwagrowa, żona mojego brata, która teraz nosi moją siostrzenicę, a jego dziecko.
-W porządku, rozmawiałam z nią przed twoim przyjazdem.-Wtrąciła pani Weasley.-Słyszałam, że zostaliście zaproszeni na ślub Neville'a i Luny, tak samo jak Ron i Hermiona.
-Tak, na śmierć zapomnieliśmy o tym ślubie tylko, że teraz nie mamy co na siebie włożyć i nie mamy prezentu, nic nie mamy!
-Spokojnie Ginny ja zdążę uszyć dla was stroje, a co do prezentu to jest mnóstwo rzeczy na Pokątnej i na pewno coś odpowiedniego się znajdzie.-Zapewniła ich z uśmiechem pani Weasley. Muszę tylko zebrać wymiary i biorę się do roboty.-Powiedziała dygając lekko różdżką, a metr krawiecki podskoczył i zaplątał ze sobą Harry'ego i Ginny.
-O, przepraszam zagapiłam się.-Powiedziała, gdy Harry i Ginny rozplątali się za pomocą czarów.
-Równie dobrze mogłaś użyć incarcerous'a mamo.-Zażartowała Ginny.
-O, jak wy urośliście przez ostatnie dwa lata, gdy zbierałam wasze wymiary.-A w jej oku zakręciła się łza.
-Och, mamo, a ty znowu o tym.-Powiedziała Ginny znudzonym głosem.
-Przepraszam kochanie, ale przypomniało mi się jak byliście mali i Artur...
-Ciii...-Uspokajała ją Ginny.-Wszyscy tęsknimy za tatą.-Mówiła cicho.
-Dziękuję wam.
-Za co?-Zapytał Harry.
-Jak to ,,Za co?" Przygarnęliście mnie, pomogliście mi żebym nie miała kłopotów przez to wszystko i teraz pomagacie mi w odbudowie nory, to dla mnie bardzo wiele znaczy.
-Może połóż się mamo.-Powiedziała spokojnie.
-Ginny ma racje my się wszystkim zajmiemy prosze odpocząć.
-Dziękuję wam, ale od razu biorę się do pracy.-Wyjaśniła i wróciła do swojego pokoju.

Przez te dwa tygodnie pani Weasley pracowała nad sukienką dla Ginny z kolei Harry kupił nową szatę na Pokątnej, gdzie zdążyli już kupić prezent dla Luny i Neville'a. Aż w końcu tego słonecznego dnia Ron i Hermiona którzy także byli zaproszeni przyszli zobaczyć jak idą im przygotowania.

-Cześć!-Powiedziała dziwnie zadowolona Hermiona.-Jesteście już gotowi?
-Nie, Harry się jeszcze ubiera.-Co tam u was i u Teddy'ego dawno go nie widziałam.
-U nas wszystko w porządku, a jeśli chodzi o Teddy'ego, to bardzo urósł i nauczył się już chodzić i mówić.
-A gdzie jest Ron?
-Zaraz będzie on jak zwykle się spóźnia, a żeby znowu się z nim nie kłócić postanowiłam przyjść tu sama.
-No tak, to Ron on czasem zachowuje się strasznie dziecinnie i jest strasznie uparty.
-O, jesteś już Hermiona, a gdzie Ron?-Gdy Harry o to zapytał nagle usłyszeli pyknięcie i Ron wszedł do środka.
-Cześć, już jestem.-Powiedział i wszyscy parsknęli śmiechem.
-No co? Co was tak śmieszy?-Zapytał zdziwiony.
-Ron jak ty wyglądasz?!!-Zbeształa go pani Weasley, gdy zobaczyła szatę ubraną tył na przód i od razu poprawiła to za pomocą różdżki.-I nie garb się tak!
-Och, mamo...-Jęknął-Nie jestem już małym dzieckiem!
-Ale tak właśnie się zachowujesz. Nawet ubrać się nie potrafisz. Spójrz na Harry'ego on przynajmniej wygląda jak przyzwoity czarodziej. No, ale idźcie już, bo zaraz się spóźnicie.
Deportowali się w miejscu przypominającym ogród pełen kwiatów, a w szczególności róż gdzie były ułożone rzędy białych krzeseł i unosił się cudowny kwiatowy zapach.
-Ale tu pachnie no nie.-Odezwał się Harry.
-Na nie szczęście...tak.-Mówił Ron, który cały czas kichał.
-Wszystko w porządku Ron kichasz odkąd tu wszedłeś dobrze się czujesz?-Zapytała Ginny.
-Chy...ba mam alergię.
-Zaczekaj.-Powiedziała i zaczęła grzebać w swojej torebce.-O, mam trzymaj to powinno ci pomóc.-Powiedziała podając mu małą niebieską fiolkę.
-Dzięki.-Powiedział i jednym haustem wypił jej zawartość, a katar od razu ustał.
Gdy wszyscy już zajęli miejsca ceremonia się rozpoczęła, a po niej wszyscy składali życzenia i wręczali prezenty państwom młodym.
-Tak się cieszę, że mogliście przyjść Ginny.-Powiedziała uradowana Luna, gdy zajmowali już miejsca przy stole.Pod czas wesela Harry, Ginny, Ron i Hermiona zdążyli poznać całą rodzinę Luny i Neville'a, a przy okazji dużo rozmawiali i tańczyli.
-Fred i George tutaj?-Zapytał zdziwiony Ron, gdy pojawili się na weselu (przez co Ginny prawie zachłysnęła się ze śmiechu).
-Oni zabawiają gości.-Wytłumaczył im Neville.
-A jak tam w Hogwarcie Neville?-Zagadnął Harry.
-W porządku, cieszę się, że McGonagall przyjęła mnie na to miejsce.
-Auu Ginny moje stopy.-Powiedział Ron, gdy on i Ginny wrócili do stolika.
-Przepraszam Ron, ja chyba nigdy się nie nauczę.-Powiedziała ze śmiechem.
-Jeszcze raz dziękujemy wam, że przyszliście i dzięki Ron, że zgodziłeś się wygłosić ten toast.
A no tak...ee...nie ma sprawy, dla was wszystko.-Powiedział.
-Wreszcie zrobisz coś pożytecznego.-Pochwaliła go Hermiona.-Mogę zobaczyć co napisałeś?
-Nie! To znaczy...to jest niespodzianka, tak to jest niespodzianka i dowiecie się za chwilę, a teraz mogę cię na chwilę prosić Harry?
-Harry tak naprawdę ja zapomniałem o tym toaście błagam cię pomóż mi ja im obiecałem!
-Nie, stary żartujesz sobie prawda?
-Nie, ja nie żartuję zostało mi mało czasu zaraz północ! Hermiona się tak ucieszyła...
-No dobra to napisz coś, co ich wszystkich wzruszy, coś od serca spróbuj.
Po nabazgraniu jakichś kilku słów Harry sprawdził to co napisał Ron.
-Nie jest tak źle...-Powiedział, żeby go pocieszyć.
-Masz racje nie jest tak źle, bo jest okropnie!
-Uspokój się Ron zaraz...-Nie dokończył, bo przerwała mu Ginny.
-Ron, Harry chodźcie już, zaraz Ron musi wygłosić toast.-Powiedziała i zaciągnęła ich z powrotem do stołu.
No więc...ja chciałem powiedzieć...ee...-Ron nie mógł znieść presji całej tej sytuacji wszyscy na niego liczyli, a on zawiódł...lecz nagle przypomniał sobie słowa Harry'ego: ,,...Napisz coś, co ich wszystkich wzruszy, coś od serca..." tak więc według rady Harry'ego improwizował i mówił prosto z serca. Neville i Luna to dwoje wspaniałych ludzi, dwoje doskonałych przyjaciół i jestem pewien, że będą też kochającym się małżeństwem, wspierającym się na każdym kroku i pomagającym sobie w trudnych sytuacjach. Połączyła ich nie tylko wspólna pasja, ale i wspólne uczucie. Chcę, żeby ten toast był właśnie za to, by zawsze pozostali wspaniałymi ludźmi, doskonałymi przyjaciółmi i kochającym się małżeństwem. Dziękuję.-Powiedział po czym wszyscy podziękowali za jego piękny toast i wypili szampana.
-Nie wiedziałam, że jesteś takim dobrym mówcą.-Powiedziała Luna.
-O takich przyjaciołach jak wy można powiedzieć tylko tyle, a to chyba i tak za mało.



niedziela, 21 lutego 2016

29.Prosto do celu...

Pogoda była coraz ładniejsza, robiło się coraz cieplej i wielu czarodziejów w tym okresie postanowiło wziąć wolne i wykorzystać piękną, słoneczną pogodę. Lecz wielu pozostało lub wyjeżdżało tylko po to, by móc zobaczyć finał rozgrywek quidditcha lub jak niektórzy mówili ,,pojedynek drużyn". W ,,proroku" prawie wszystko skupiało się tylko na tym, a ludzie plotkowali o swoich ulubionych drużynach którym będą kibicować. Harry też ostatnio skupiał na tym swoją uwagę i wyobrażał sobie co by było gdyby nie wyjeżdżała, gdyby nie była taka dobra w quidditchu i została w domu. Już teraz tyle o tym wszystkim mówili, a co dopiero gdyby ich drużyna wygrała z pewnością byłoby co świętować, chociaż dla Harry'ego sam przyjazd Ginny był powodem do świętowania. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Dzień dobry Harry! Proszę przyniosłam ci śniadanie. Hermiona pisała, że przyjdzie dzisiaj wieczorem z Teddy'm biedna teraz jest taka zapracowana...
-Dziękuję pani Weasley, ale nie trzeba było, sam właśnie miałem...-Nie zdążył dokończyć, bo pani Weasley mu przerwała.
-Przyszło kilka listów do ciebie Harry.-Powiedziała przeglądając różne listy.
Harry od razu zaczął odrzucać te, na których nie zauważył adresata którego imię i nazwisko tak bardzo chciał zobaczyć.
-Chyba szukałeś tego prawda? Powiedziała podając mu list.
-Eee...tak.-Przyznał Harry lekko zażenowany tą sytuacją.
-No cóż wychodzę na pokątną jakbyś czegoś potrzebował to wyślij mi patronusa kochaneczku.-Powiedziała uprzejmie i wyszła, a Harry rozerwał kopertę.

                                                                    Drogi Harry!
Nie wierzę, że to już finał. Zaczynam się trochę martwić, że coś zepsuję, ale na treningach szło nam dosyć dobrze. Mam nadzieję, że będziesz podczas finału, bo sama twoja obecność dodaje mi sił do dążenia do celu i na pewno dodałaby odwagi, ale nawet jeśli nie masz czasu, to po prostu trzymaj kciuki, a jeśli nam się nie uda to trudno wrócę do domu, ale przynajmniej znowu zobaczę rodzinę, przyjaciół, ciebie...

Do tego listu dołączyła kilka wejściówek dla niego i jej rodziny. Harry'emu nikt nie musiał bardziej tłumaczyć tych słów, bo doskonale znał ich znaczenie. Postanowił, że od razu jej odpisze.

                                                                    Droga Ginny!
Chyba nie muszę się znowu jakoś bardziej rozpisywać, bo sama wiesz co czuję szczególnie od dwóch miesięcy...No i tak oczywiście będę wam kibicował i trzymał kciuki choć wolałbym tam być niż tylko was ,,dopingować"ale ostatnio Robards nie jest w najlepszym humorze i nie sądzę, żeby dał mi wolne w końcu przez to wszystko będzie duży ubytek w aurorach, dlatego chyba nie pozostaje mi nic innego jak zostać tutaj.
                                                                                                                   Kocham cię i powodzenia
                                                                                                                                  Harry
Po przeczytaniu tego co sam napisał wpadł na pewien pomysł. Może Robards potrzebuje jeszcze jakichś aurorów do patrolowania finału a przy okazji mógłby tam być i widzieć wszystko co dzieje się na boisku. Tak więc wyszedł i deportował się do ministerstwa.
Zapukał a gdy usłyszał ,,proszę"wszedł do jego gabinetu.
-Dzień dobry! Eee...pomóc ci w czymś?
-A to ty Potter nie, nic takiego, ale przez te zawody mam tyle na głowie...a prawie wszyscy powyjeżdżali. No, ale o co chodzi Potter?
-Bo ja...przyszedłem cię zapytać czy mógłbym pomóc w patrolowaniu albo sprawdzaniu porządku na tych zawodach?
-No...wiesz teoretycznie mam już wytypowanych aurorów do tego, ale chyba będę musiał zmienić wszystko co wczoraj ustaliłem, bo jednak Kingsley wymaga od nas maksymalnego wkładu w bezpieczeństwo.
-Czyli...będę mógł...?
-Tego nie mogę ci jeszcze obiecać Potter, ale o wszystkim dowiesz się na konferencji za pół godziny. A teraz zrób porządek w tych papierach. Do widzenia Potter.
Tak jak powiedział Robards Harry przyszedł za pół godziny do sali konferencji gdzie czekali już inni aurorzy.
No więc dzisiaj wieczorem równo o osiemnastej zaczynają się rozgrywki świata w quidditchu. Potrzebuję jednak aurorów pilnujących tamtego wydarzenia oraz kilku których pozostanie tutaj w razie potrzeby. Ja także będę musiał patrolować rozgrywki quidditcha więc na ten czas ktoś zastąpi mnie tutaj i postanowiłem, że to będzie...Potter.
-Ja?-Harry był tym zdumiony dlaczego ON miał zastąpić Robardsa?
-Tak, owszem ty Potter myślę, że potrafisz sobie poradzić w trudnej sytuacji i rozdać zadania. Tak naprawdę nic nie powinno się tu dziać, ale na wypadek gdyby tak się stało powiadom mnie i zastosuj instrukcje, które ci zostawię.
Po tym jak Robards rozdał już wszystkim zadania i zostawił Harry'emu instrukcje każdy zajął się swoimi zadaniami.

***********
Gdy zbliżył się wieczór wszystkie dziewczyny były już gotowe i teraz były już tylko przeszukiwane przez aurorów, a ich miotły zostały poddane kontroli bezpieczeństwa.
-Kochanie jestem z ciebie taka dumna nawet jeśli teraz przegracie to i tak dla mnie jesteście najlepsze.-Pocieszała ją mama przed wejściem na boisko.
-Mamo a wiesz może czy Harry też tu będzie?
-Nie wiem kochanie, ale wiem, że zrobiłby wszystko, żeby tu być.
-Dzięki mamo.-Powiedziała i z resztą drużyny wyszła na to ogromne boisko gdzie powitały ich głośne oklaski z widowni i oświetliło wiele jasnych reflektorów.
Szło im bardzo dobrze chociaż po jakimś czasie drużyna przeciwna szybko nadgoniła straty i teraz obydwie drużyny szły łeb w łeb co jeszcze bardziej podniecało widownię.
Podania były tak szybkie, że ludzkiemu oku trudno było to uchwycić. Ogólnie cała akcja była pełna prędkości i zawirowań, że chyba już od samego patrzenia na te wyczyny mogłoby się zakręcić w głowie. Ginny także ogromnie przyczyniała się do tak wysokiej punktacji strzelając raz po raz gole tak celne, że przechodziły idealnie przez sam środek jednej z pętli. To co dodawało jej takiej siły to były oczywiście myśli i wspomnienia o Harry'm zresztą Harry też wtedy wiele o niej myślał, bo zastępował w tym czasie Robards'a na konferencji, która dłużyła się tak niemiłosiernie, że miał ochotę już zobaczyć się z Ginny. O dziwo jego prośby wkrótce zostały wysłuchane i po tak nużącej prezentacji jednego z czarodziejów Wizengamotu otrzymał wiadomość od Robards'a, aby już skończył tę konferencję, bo potrzebują go w zupełnie innym miejscu. Harry z ochotą zamknął całą tą naradę i jak najszybciej deportował się na miejsce.
Wkrótce dziewczyny otrzymały rzut karny do którego zdecydowały się wytypować Ginny. Zresztą była to chwila dużego napięcia jeśli teraz trafią i Caroline pierwsza znajdzie znicza, będą na pierwszym miejscu w skali światowej. Tak więc Ginny zatrzymała miotłę, pewnie złapała kafla i próbowała skupić się na pętlach, kątach Hermiony i triku który niedawno sama wymyśliła. Ale tej siły nie dodały jej te myśli tylko to co zobaczyła. Jednak udało mu się wyrwać z ministerstwa swoją drogą najciekawsze było to, że jej wzrok padł właśnie tam, właśnie tam gdzie on stał i mimo to, że otaczało go miliony ludzi z całego świata. W końcu po długiej chwili napięcia...udało jej się strzelić co połowa widowni skomentowała gromkimi brawami, piskami i głośnymi gwizdami zachwytu. Gwenog także była niesamowicie szczęśliwa choć nie bardzo chciała to teraz okazywać. Były już tak blisko wygranej...gdyby tylko Caroline złapała teraz znicza stałyby się najlepszą drużyną quidditcha na świecie. Po jakimś czasie krążenia nad boiskiem zobaczyła ten złoty błysk, który tak doskonale znała po czym przyśpieszyła i za wszelką cenę chciała przeszkodzić jej przeciwnikowi w jego schwytaniu choć Caroline też była osłaniana i potrącana. Jednak mimo to złapała znicza i uniosła rękę w górę w geście wygranej. Po tym widownia oszalała a przy szatniach fani i fanki tak ciasno otoczyły ich drużynę, że ciężko było im się stamtąd wydostać. Ale Ginny jakby była wyłączona przy tym podpisywaniu plakatów i zdjęć chciała zobaczyć się tylko z jedną osobą-z Harry'm. Po podpisaniu wszystkich plakatów i zdjęć cała ich drużyna przedarła się do swoich rodzin a Gwenog dumnie niosła piękny złoty puchar na ramieniu.
-Byłaś świetna kochanie!-Krzyknęła pani Weasley.
-To jest wasz puchar?-Zapytał podekscytowany Ron rodziawiając usta z wrażenia.
-Ginny ten twój rzut jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam! Sama to wymyśliłaś?-Zapytała zdumiona Hermiona.
-Tak, dosyć długo nad tym pracowałam ale chyba się opłaciło.
-Cześć ominęło mnie coś?-Zapytał Harry z uśmiechem.
-Harry!-Krzyknęła i przytuliła go-Nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś!
-Ja też choć początek meczu przegapiłem ale całą resztę widziałem i widać, że wasza drużyna jest najlepsza na świecie.
-Ginny organizuję u siebie imprezę z okazji naszego sukcesu przyjdziesz?
-No wiesz...chyba wolę wrócić do domu i zostać z rodziną no wiesz jestem trochę zmęczona.
-Rozumiem i gratuluję świetnego rzutu! Koniecznie musisz pokazać tą sztuczkę reszcie drużyny.
Przez drogę którą musieli przejść na nogach rozmawiali o meczu, kilku wybitnych, wyżej punktowanych rzutach i o pucharze który będzie należał do ich drużyny przez następne 10 lat. A po powrocie do domu pani Weasley zrobiła im wszystkim ciepłą herbatę, a Ginny zasnęła u Harry'ego na kolanach.
-Łau ta nasza Ginny to jest niesamowita w tym co robi.
-Masz racje ona jest naprawdę niesamowita.-Powiedział Harry i odgarnął jej rude włosy.
-Pewnie jest zmęczona zresztą nie dziwię jej się.-Powiedziała Hermiona.-Po takim meczu...
-A ty Harry powiedz coś.-Powiedział Ron.
-Tęskniłeś prawda?
-Tak, cieszę się, że wreszcie jest w domu. Może wezmę wolne i wyjedziemy gdzieś na wakacje, zresztą i tak nieważne gdzie i kiedy, ważne, że razem.











niedziela, 14 lutego 2016

28.Ważne rozgrywki quidditcha

Cała drużyna była właśnie po ostatnim przed jutrzejszym dniem treningu i wszyscy byli już w swoich pokojach i Gwenog jeszcze przechadzała się po korytarzach i rozmawiała z innymi dziewczynami. Nagle Ginny usłyszała pukanie więc powiedziała ,,proszę" i w progu stanęła Gwenog.
-Cześć, nie śpisz jeszcze?
-Nie, zastanawiam się czy nam się uda.
-Oczywiście, w końcu cała drużyna ciężko pracowała nie jesteśmy tu przecież przez przypadek prawda.
-No tak, ale trochę się martwię, że będę dokładnie obserwowana o wiele dokładniej niż zwykle.
-Nie martw się po prostu rób to co zawsze jesteś świetnym graczem i jestem bardzo z ciebie dumna, tak naprawdę, już jak zobaczyłam sposób w jaki wbijasz gole..., już wtedy wiedziałam, że to ty będziesz tą ścigającą, obserwując graczy w innych szkołach nikt nie był tak dobry jak ty. Widać było wtedy, że quidditch jest dla ciebie pasją i wkładasz w to wiele serca. No dobrze trochę się rozgadałam lepiej odpoczywaj w końcu jutro ważny dzień.
-Gwenog czy mogłabym cię o coś zapytać?
-Tak, o co chodzi?
-Jak ty sobie radzisz ze stresem, z tym, że wiesz, że jesteś obserwowana przez tak wiele osób i że to może zależeć od twojej przyszłości? W końcu jesteś kapitanem jeśli ktoś by zawiódł to cała odpowiedzialność jest na tobie.
-No cóż to bardzo trudne i nawet mi ciężko jest sobie z tym poradzić, ale jestem, dumna, że jestem kapitanem właśnie tej drużyny i że zaszłyśmy aż tak daleko. A jeśli chodzi o stres to skupiam się tylko na grze i nie myślę o tym, że tysiące oczu obserwują każdy mój ruch.No i staram się myśleć o czymś lub o kimś co mnie wspomaga i dodaje mi siły. To naprawdę bardzo pomaga zresztą nie tylko ze stresem w grze także.
-Dzięki Gwenog.
-Pamiętaj jutro o szóstej jest śniadanie, a po śniadaniu idziemy na trochę do pokoi odpocząć. A najważniejsze, o pół do ósmej zaczynamy grę. Dobranoc.
-Dobranoc.-Odpowiedziała i zgasiła różdżkę. Potem jeszcze trochę myślała nad tym wszystkim i nad tym, że niestety, ale Harry'ego nie będzie w tym ważnym dla niej dniu.
                                                            W dzień eliminacji...
Drużyna właśnie przebierała się w szaty gry do quidditcha, rozciągały się, inne myślały i zamartwiały się, a reszta pocieszała je chociaż też czasem myślały sprzecznie z tym co mówiły. Gdy wyszły na ten ogromny stadion Ginny poczuła jakąś dziwną falę gorąca na trybunach było około kilkudziesięciu tysięcy fanów z całego świata. To przeżycie było niesamowite. Zanim jeszcze wsiadły na miotły Ginny jeszcze z nadzieją rozglądała się po trybunach, ale pomyślała, że i tak nawet jeśli tam jest to nie ma szans, żeby wypatrzyła go w takim tłumie. Po chwili wszystkie odbiły się od mioteł i gra się zaczęła. Fiona i Jane zręcznie odbijały tłuczki, ścigające wirowały i odbierały kafla, Gwenog była czujna przy pętlach i raz po raz broniła je przed wbiciem gola a szukająca krążyła w górze wypatrując małej, uskrzydlonej piłeczki. Ginny w końcu też ruszyła w stronę kafla i zręcznie go przechwyciła. W ten sposób ścigające podawały sobie kafla przez całe boisko aż doszły do pętli tam kafel znowu został im odebrany, ale wtedy został odgwizdany rzut karny. Tak więc Ginny ustawiła się przed pętlami i udało jej się trafić dokładnie przez środek jednej z nich.
Tak, gra toczyła się i walka była bardzo wyrównana do czasu gdy była przerwa i czas na naradę.
-Słuchajcie mamy 100 punktów przewagi, jeśli teraz damy z siebie wszystko to wygramy ten mecz pamiętajcie to praca grupowa.
Po chwili rozpoczęła się druga połowa i chyba wszystkie bardzo wzięły sobie do serca słowa kapitana. Pałkarze uderzali celniej i mocniej, ścigające trafiały lepiej i lepiej przechwycały, a Caroline chyba już coś zauważyła (choć trudno było jej wypatrzeć tak małej rzeczy na tak dużej powierzchni. Dzięki temu, że ścigające wbiły już mnóstwo goli-i że drużyna przeciwna miała jakichś słabych pałkarzy) Harpie prowadziły 300 punktami, ale mimo wszystko mecz jeszcze się nie skończył. Wreszcie Caroline wypatrzyła znicza, ale teraz musiała go jeszcze złapać, a druga szukająca też już chyba coś zauważyła. Teraz obydwie mknęły pod wiatr i w ostatniej chwili Caroline złapała małą piłeczkę i tym sposobem wygrały mecz 450 punktami co dawało im 2000-punktów do 1550 co było naprawdę bardzo wysokim wynikiem i Gwenog była z niego bardzo zadowolona.
-Miałyśmy bardzo zdolnych zawodników, nie myślałam, że pójdzie nam aż tak dobrze wszystkie byłyście niesamowite.-Mówiła podczas kolacji.
-A to twoje przechwycenie kafla Ginny genialne...
-Dzięki Fiona, rzeczywiście było ciężko odebrać im kafla, a jednak udało się.
-A ja jeszcze coś dla was przygotowałam...Powiedziała Gwenog gdy schodziły na dół, a na dole czekały ich rodziny z którymi mogły spędzić resztę dnia wszystkie rzuciły się w ramiona swoich rodziców, mężów, dzieci, sióstr i braci wszyscy oprócz Ginny zdaje się, że nikt nie mógł jej odwiedzić tak więc z braku innych zajęć miała zamiar iść do pokoju, ale gdy tylko się odwróciła usłyszała znajomy głos.
-Mnie też nikt nie przyszedł odwiedzić chodźmy Ginny nie wiesz ile fanów na ciebie czeka!
-Zmęczona jestem...
-No co ty nie możesz ich zawieść! Czekają na ciebie!
Resztę wieczoru dziewczyny spędziły na rozmawianiu, robieniu sobie zdjęć z fanami i podpisywaniu autografów oraz spędzaniu czasu ze swoimi rodzinami (o ile ich odwiedziły).
Kolejny tydzień minął bardzo szybko i miały zostać ogłoszone 10 najlepszych drużyn, które potem miały ze sobą walczyć o puchar ligi światowej co zdecydowanie nie było już tymi rozgrywkami krajowymi. Wszystkie schodząc na dół były bardzo zdenerwowane, nie wiedziały czego się spodziewać, a chyba najbardziej, było to widać po Gwenog, która schodziła ze schodów szybkim krokiem i cały czas zmieniała temat ich rozmów. Aż wreszcie schody się skończyły (choć wielom wydawało się, że schodzą po nich bez końca) i zobaczyły tłum ludzi otaczających tablice ogłoszeń wielu z nich miało zawiedzione miny, a inni wręcz przeciwnie ogromnie szczęśliwe i dumne. Ich drużyna z trudem przepchała się przez ten tłum aż wreszcie z góry na dół, nerwowym wzrokiem, dokładnie przejrzały kartkę a nazwa ich drużyny widniała przy liczbie siedem. Gwenog od razu się zmieniła, wyglądała jakby ktoś przed chwilą trafił w nią drętwotą, chyba nie dotarło do niej jeszcze, że to właśnie JEJ drużyna jest siódma w lidze światowej. Do Ginny i reszty drużyny też chyba to jeszcze nie dotarło aż nagle Gwenog przywróciła swój dawny szyk i nie wyglądała już jakby miała ochotę piszczeć z radości jak mała dziewczynka. No więc tak jesteśmy siódme w quidditchu na świecie więc mam nadzieję, że uda nam się dostać do półfinału ,a następnie do finału. Rzecz jasna to nie będzie proste i wiązać się z tym będzie wkład pracy całej tej drużyny. Oczywiście nie ukrywam, że na tę chwilę już jest to dla nas ogromny sukces, ale skoro doszłyśmy już tak daleko mamy szanse dojść jeszcze dalej. Przyznam, że nigdy jeszcze nie miałam takiej drużyny i nigdy jeszcze nie doszłam tak daleko. Jestem z was bardzo, bardzo dumna jesteście wytrwałą i wspaniałą drużyną i to, że jesteśmy w czołowej dziesiątce to wyłącznie wasza zasługa. Tak więc trening już jutro o szóstej a dzisiejszy dzień macie wolny i...możecie go spędzić na przykład z rodziną. No to do jutra jakby co, wiecie gdzie mnie szukać. Ginny wpadła na świetny pomysł no tak skoro oni nie odwiedzają jej, to ona zrobi im niespodziankę i przyjedzie do nich.
****************

Harry jak to zwykle rano właśnie przygotowywał się do wyjścia do pracy, ale nagle ktoś zapukał do drzwi okazało się, że to był...tylko Kingsley (choć Harry wiedział, że Ginny ma dzisiaj dzień wolny i miał wielką nadzieję, że to właśnie ona rzuci mu się na szyję).
-Witaj, Harry.-Powiedział jak zwykle grubym głosem.-Dzisiaj masz wolne w ministerstwie zupełnie nic się dzisiaj nie dzieje zresztą Robards mi mówił, że ostatnio to najchętniej nocowałbyś w ministerstwie. Już kiedyś o tym rozmawialiśmy prawda?
-No tak...ale nie mam co robić i praca to jedyne co mi pozostaje odkąd Ginny...
-A więc tu leży problem wiesz nie wiem jak to jest mieć drugą połówkę osobiście mi samotność pasuje, ale skoro już tak tęsknisz to ten urlop ci się przyda.
-No tak wielkie dzięki Kingsley. Odwiedzę ją.
-To z pewnością świetny pomysł. No, ale teraz muszę już iść no wiesz ministerstwo.
-Rozumiem wielkie dzięki Kingsley, daj znać jakbyś mnie jednak potrzebował.
-Nie ma mowy po to jest wolne. Do widzenia pani Weasley, do widzenia Harry.-Pozdrowił ich i deportował się do ministerstwa.
Harry wziął tylko różdżkę z blatu stołu i deportował się na pokątną i kupił kwiaty a dopiero potem deportował się kilkaset metrów przed tym wielkim ośrodkiem sportowym. Aż w końcu doszedł do ogrodzenia gdzie zatrzymała i przeszukała go grupa aurorów których on akurat nie znał. Nie musicie go przeszukiwać znam go on też jest aurorem zresztą to Harry Potter.-Wytłumaczył im Dawlish i obydwaj przeszli przez bramę. Harry gdy był już w środku przed drzwiami wskazanego mu pokoju zajętego przez Ginny zapukał, ale nie usłyszał odpowiedzi. Aż w końcu na korytarzu zaczepiła go Fiona.
-O to ty Harry co u ciebie?-Zagadnęła.
-Nic szczególnego, a wiesz może gdzie jest Ginny?
-A tak, rzeczywiście mówiła, że chce ci zrobić niespodziankę i że chce cię odwiedzić. Te kwiaty to na pewno dla niej? Jestem pewna, że się ucieszy jest co świętować.
-Wiesz to zabawne chyba się minęliśmy.
-Tak masz rację no to ja już idę Do zobaczenia!
-Do zobaczenia!
******************
-Harry niespodzianka!-Krzyknęła wgłąb domu, ale nie usłyszała jego odzewu.
-Ginny to ty kochanie!-Powiedziała pani Weasley przytulając ją.-Co u ciebie? Dostałyście się?
-Tak, ale gdzie jest Harry?
-Harry wyszedł jakiś czas temu pojechał cię odwiedzić...A no tak już rozumiem dlaczego krzyczałaś ,,niespodzianka".
-Tak, to ja może wrócę...
-Nie, kochanie no co ty zostań Harry na pewno zaraz wróci. Przez te treningi bardzo schudłaś zjedz coś.
-Przed chwilą jadłam śniadanie...Powiedziała po cichu, ale i tak na darmo, bo krzesło przysunęło się pod jej nogi i gdy usiadła wsunęło do stołu.
-Zaraz powinna przyjść Hermiona z Ronem i możliwe, że Fred i George też wpadną.
-Dzień dobry.- zabrzmiał głos Hermiony gdy weszła do domu z Ronem.-Ginny! Co u ciebie? Jak tam na wyjeździe?
-Bardzo dobrze jesteśmy siódme!
-Naprawdę! To niesamowite!-Powiedział podekscytowany Ron.-Opowiadaj ile do ilu i jak wam poszło każdy szczegół!
-No więc...Przerwała w pół zdania, bo usłyszała pyknięcie w ogrodzie.
-A właśnie gdzie Harry?-Zapytała Hermiona i wtedy drzwi się otworzył i w progu stanął właśnie on. Ginny zerwała się z krzesła, rzuciła mu się w ramiona i pocałowała go (przy czym Ron wymownie spojrzał w sufit a gdy ta ,,chwila" zaczynała się przeciągać zaczął chrząkać na co Hermiona kopnęła go w kostkę pod stołem).
-Och taki kaszel braciszku może jakiegoś eliksiru?-Wyśmiali chrząkanie Rona Fred i George
-Myślałam, że będziesz zajęty.-Powiedziała do Harry'ego jakby nikt inny teraz nie istniał.
Aż w końcu Ron nie wytrzymał.
-Ja też tu jestem!
-Ron nie zachowuj się tak nie widzieli się przez miesiąc!-Skarciła go pani Weasley na co on odpowiedział jakimś burknięciem pod nosem.
Resztę wieczoru Ginny miło spędziła z rodziną na rozmowach i śmiechach przez co jeszcze trudniej było jej się z nimi rozstać. Ale dotarło do niej, że ten dzień mimo, że były siódme na świecie był najwspanialszym. W końcu to jednak rodzina jest zawsze najważniejsza...




niedziela, 7 lutego 2016

27.Wyjazd na pojedynek drużyn

Tydzień powoli zaczął dobiegać końca i z każdym dniem Ginny i jej drużyna przybliżali się do dnia wyjazdu. Ginny z jednej strony była podekscytowana, ale z drugiej niechętnie myślała o rozstaniu z Harry'm i resztą rodziny. Aż w końcu nadszedł dzień wyjazdu i Ginny czekała już tylko na resztę drużyny. Ubrana była w mugolskie ubrania, ponieważ musiały przejść przez kawałek mugolskiej drogi, bo już wiele metrów przed zamkiem działały zabezpieczenia antydeportacyjne.
-Ginny kochanie będę tęsknić, bądź ostrożna, a jak dla mnie i tak jesteś najlepsza.
-Dzięki mamo.
-Trzymaj się siostra.-Pożegnali się równocześnie Fred i George.
-Pamiętaj Ginny o tym co ci mówiłam, gdy obliczysz średnią tych dwóch kątów jest 68%szans, że obrońca przepuści.
-Dzięki Hermiona co ja bym bez ciebie zrobiła.
-Uwierz w siebie na pewno wam się uda.-Zapewnił ją Ron.
Teraz Ginny miała wrażenie jakby o czymś zapomniała. No tak Harry!-Pomyślała gdzie on jest.
-Już jestem Ginny. To wypadło z twojej walizki.-Powiedział podając jej ich zdjęcie ślubne, a Ron parsknął śmiechem.
-Bawi cię to? A ja to co widziałam parę lat temu w twoim pokoju.
Harry znowu się uśmiechnął i powiedział.
-Nie zapomnij miotły!-Powiedział ze śmiechem.
-Nie martw się o miotle bym nie zapomniała.
-A o mnie?
-O tobie też nie.-Powiedziała całując go w policzek.-Tylko nie przepracuj się dobrze zresztą jak będziesz za długo przesiadywać to będę wiedziała.-Wskazała z uśmiechem na pokój mamy-No i przynajmniej nie muszę się martwić, że będziesz chodził niedożywiony.-Powiedziała parskając śmiechem.
-A ty też się nie przemęczaj mówię wam dostaniecie się Gwenog już pewnie oto zadba. Będę do ciebie pisał.
Harry stał jeszcze chwilę przed domem i patrzył jak cała drużyna wzbiła się w górę na miotłach, a tuż przed i za nimi kilku znanych mu aurorów.
Harry'emu nie pozostało teraz nic innego jak wrócić do pracy więc właśnie tak zrobił.
Ginny i cała drużyna po niecałej godzinie byli już na miejscu i z zachwytem spoglądały na ogromne kilka stadionów i ogromnych otaczających je widowni.
-Łau tu jest niesamowicie!
-Zgadzam się.
Yhym no więc tak, macie dwie godziny, żeby pozwiedzać i przygotować się do treningu za dwie godziny widzimy się na stadionie. A jeśli coś by się działo to obok mnie pokój 333 jest zajmowany przez aurorów.-Powiedziała Gwenog i odeszła.
-Chyba pójdę się rozpakować.-Powiedziała Ginny i odeszła do swojego pokoju.
Dwa tygodnie po przyjeździe dziewczyny zdążyły już poznać wszystkie zakamarki i nawet miały okazję porozmawiać ze swoimi przeciwnikami. Choć Gwenog trenowała je od świtu do nocy to były zadowolone i cieszyły się z tego wyjazdu wierząc, że uda im się przejść eliminacje.
Z treningu wróciły późno w nocy Ginny była wykończona, ale postanowiła napisać do Harry'ego list.
                                                                      Drogi Harry!
Co u ciebie? U mnie dużo się zmieniło w tym tygodniu Gwenog wymyśliła też nową taktykę i właśnie przed chwilą wróciłam z treningu. Mamy całe wielkie boisko dla siebie i już nie mogę doczekać się eliminacji i trochę ciężko mi uwierzyć, że to już za tydzień.
W każdym razie Gwenog robi wszystko, żeby nam się udało. A jak u Weasley'ów? Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Jeśli nie masz czasu nie musisz odpisywać dzisiaj. Odpisz po prostu jak będziesz miał czas. A no i koniecznie przekaż Ronowi ode mnie najlepsze życzenia, mam nadzieję, że impreza u was się udała? Opowiesz mi jaką miał minę, gdy otworzył prezent ode mnie.
                                                                                              Kocham cię pozdrów wszystkich Ginny

Harry nie miał nic do roboty, bo w ministerstwie teraz prawie nic się nie działo, dlatego ucieszył się, gdy przyszedł list od Ginny i od razu na niego odpisał.

                                                                       Droga Ginny!
U mnie wszystko w porządku odkąd zakończyła się cała ta sprawa nie ma jakichś bardziej niebezpiecznych wydarzeń, więc jest dosyć spokojnie. Dzisiaj odwiedziła mnie Hermiona z Teddy'm szybko rośnie i nawet potrafi już mówić zdaniami. Wydaje mi się też, że z wiekiem coraz bardziej panuje nad swoimi metamorfozami. Jeśli chodzi o imprezę to rzeczywiście się udała, ale jakoś nie siedziałem tam za długo. Nudno tu bez ciebie chciałbym cię już zobaczyć, a nawet nie będę miał szansy być na eliminacjach. Trzymam za was kciuki Gwenog na pewno zadba o to, żeby wam się udało, jakby co zgłaszam się na ochotnika do polerowania waszego pucharu. Życzę wam powodzenia.
                                                                                                                                      Całuję Harry

Harry rozpisał się trochę bardziej niż to sobie wyobrażał, ale po pracy zwykle rozmawiał o wszystkim z Ginny, a choć rozmawiał wcześniej z Ronem i Hermioną to i tak nie opowiedział im o wszystkim tak, jakby rozmawiał z Ginny. Sam nie umiałby opisać jak się czuje był zmęczony czy też bardziej znudzony, zresztą w domu nie było nikogo poza nim, bo wszyscy byli na imprezie u Rona i Hermiony. On też najpierw tam był złożył Ronowi życzenia i wręczył prezent, ale szybko wrócił  jakoś ten cały hałas (albo raczej otaczająca go radość) dziwnie go męczyły i nie chciał dłużej tam być. Nie miał z kim pogadać, więc postanowił, zacząć wypełniać papiery, ale po uzupełnieniu zaledwie kilku zasnął.
W tym śnie był upalny dzień odziwo Harry nie był w pracy tylko był przed swoim domem w Dolinie Godryka gdzie leżał w cieniu konarów jednego z drzew. Mimo tego, że było tak upalnie, to czuł, że jego włosy szarpie delikatny, orzeźwiający wiatr. Po chwili zjawiła się Ginny niosąca dzbanek pełen chłodnego soku dyniowego.
-Już jestem-powiedziała i położyła się obok niego-Przepraszam, że tak długo, ale Teddy mnie trochę zatrzymał.
-Rozumiem on zawsze zadaje tyle pytań...
-To normalne jest jeszcze mały i ciekawski.
-No tak masz racje. Dzisiaj jest piękna pogoda prawda ani jednej chmury.
-Lepiej chyba być nie może...
-Napijesz się?-Zapytała wskazując na sok.
-Tak, chętnie dziękuję.
-Drobiazg. Wiesz chciałabym, żeby ta chwila trwała już zawsze...
-Ja też wreszcie możemy być razem i nic ani nikt nam nie przeszkadza.-Powiedział i pochylił się, by ją pocałować i nagle się obudził.
Teraz powrócił do swojej sypialni i szara rzeczywistość znowu powróciła i stos papierów nadal się przed nim piętrzył. Na dodatek okazało się, że pogoda jest okropna i leje jak z cebra a czarne chmury spowiły niebo. To było okropne i gdzie ta wolność? Ta piękna pogoda? Gdzie ten zapach kwiatów a może to były słodkie perfumy Ginny? Gdzie Ginny...bardzo daleko od niego. No tak, czego mógł się spodziewać takie sceny zdarzają się tylko w bajkach lub snach. Była godzina piąta rano i choć miał jeszcze trochę czasu postanowił zejść i zrobić sobie śniadanie. Ale zanim wstał usłyszał pukanie do drzwi więc tylko mruknął ,,proszę"i w progu stanęła Molly ze śniadaniem.
-Dzień dobry pani Weasley. Pani już na nogach?
-Och tak to już przyzwyczajenie.
-Nie trzeba było sobie robić problemu.
-To naprawdę żaden problem.
-No dobrze dziękuję bardzo.
-A tak szczerze, znowu siedziałeś przy tych papierach całą noc tak?-Teraz uświadomił sobie jak duże jest podobieństwo Ginny do Pani Weasley.
-Nie, tym razem naprawdę trochę spałem.
-No dobrze, ale mimo wszystko nie wyglądasz dobrze kochaneczku. O co tak naprawdę chodzi? Coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku.-Powiedział, ale po chwili zobaczył to samo podejrzliwe spojrzenie, które stosuje kiedy nie do końca mówi prawdę.
-Widzę, że coś jest na rzeczy czyżby to miało jakiś związek z wyjazdem Ginny?
-Cieszę się, że jest w tej drużynie zawsze wiedziałem, że jest świetna w quidditchu i jej drużyna zasługuje na wygraną, ale...
-No więc o co takiego chodzi?-Wtrąciła.
-Ja...chyba po prostu tęsknię.-Przyznał Harry.
-Wiedziałam.
-Możliwe, że Ginny wróci dopiero w maju na razie nie ma jej dopiero 2 tygodnie a ja już tęsknię.
-No tak Ginny też za tobą tęskni pisała do mnie. Ale na pewno zdążysz się jeszcze z nią zobaczyć.
-No tak jasne to jest dobry pomysł dziękuję mamo.
-Ale co masz na myśli?
-Mógłbym ją niedługo odwiedzić tylko musiałbym załatwić dzień wolny.
-Jestem pewna, że by się ucieszyła.
-Tylko, że z tego co wiem ona też ma dużo treningów w końcu nie dziwię się, że Gwenog tak się stara.
-No tak jestem z niej taka dumna. Może uda wam się spotkać w dzień eliminacji Ginny opowiadała, że wtedy będą miały dzień wolny chyba, że nie przejdą wtedy wrócą.
-Mam nadzieję, że im się uda a ja zrobię wszystko, żeby się z nią zobaczyć tylko proszę jej tego nie mówić to ma być niespodzianka. Oby im się udało kocham ją.