Pogoda była coraz ładniejsza, robiło się coraz cieplej i wielu czarodziejów w tym okresie postanowiło wziąć wolne i wykorzystać piękną, słoneczną pogodę. Lecz wielu pozostało lub wyjeżdżało tylko po to, by móc zobaczyć finał rozgrywek quidditcha lub jak niektórzy mówili ,,pojedynek drużyn". W ,,proroku" prawie wszystko skupiało się tylko na tym, a ludzie plotkowali o swoich ulubionych drużynach którym będą kibicować. Harry też ostatnio skupiał na tym swoją uwagę i wyobrażał sobie co by było gdyby nie wyjeżdżała, gdyby nie była taka dobra w quidditchu i została w domu. Już teraz tyle o tym wszystkim mówili, a co dopiero gdyby ich drużyna wygrała z pewnością byłoby co świętować, chociaż dla Harry'ego sam przyjazd Ginny był powodem do świętowania. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Dzień dobry Harry! Proszę przyniosłam ci śniadanie. Hermiona pisała, że przyjdzie dzisiaj wieczorem z Teddy'm biedna teraz jest taka zapracowana...
-Dziękuję pani Weasley, ale nie trzeba było, sam właśnie miałem...-Nie zdążył dokończyć, bo pani Weasley mu przerwała.
-Przyszło kilka listów do ciebie Harry.-Powiedziała przeglądając różne listy.
Harry od razu zaczął odrzucać te, na których nie zauważył adresata którego imię i nazwisko tak bardzo chciał zobaczyć.
-Chyba szukałeś tego prawda? Powiedziała podając mu list.
-Eee...tak.-Przyznał Harry lekko zażenowany tą sytuacją.
-No cóż wychodzę na pokątną jakbyś czegoś potrzebował to wyślij mi patronusa kochaneczku.-Powiedziała uprzejmie i wyszła, a Harry rozerwał kopertę.
Drogi Harry!
Nie wierzę, że to już finał. Zaczynam się trochę martwić, że coś zepsuję, ale na treningach szło nam dosyć dobrze. Mam nadzieję, że będziesz podczas finału, bo sama twoja obecność dodaje mi sił do dążenia do celu i na pewno dodałaby odwagi, ale nawet jeśli nie masz czasu, to po prostu trzymaj kciuki, a jeśli nam się nie uda to trudno wrócę do domu, ale przynajmniej znowu zobaczę rodzinę, przyjaciół, ciebie...
Do tego listu dołączyła kilka wejściówek dla niego i jej rodziny. Harry'emu nikt nie musiał bardziej tłumaczyć tych słów, bo doskonale znał ich znaczenie. Postanowił, że od razu jej odpisze.
Droga Ginny!
Chyba nie muszę się znowu jakoś bardziej rozpisywać, bo sama wiesz co czuję szczególnie od dwóch miesięcy...No i tak oczywiście będę wam kibicował i trzymał kciuki choć wolałbym tam być niż tylko was ,,dopingować"ale ostatnio Robards nie jest w najlepszym humorze i nie sądzę, żeby dał mi wolne w końcu przez to wszystko będzie duży ubytek w aurorach, dlatego chyba nie pozostaje mi nic innego jak zostać tutaj.
Kocham cię i powodzenia
Harry
Po przeczytaniu tego co sam napisał wpadł na pewien pomysł. Może Robards potrzebuje jeszcze jakichś aurorów do patrolowania finału a przy okazji mógłby tam być i widzieć wszystko co dzieje się na boisku. Tak więc wyszedł i deportował się do ministerstwa.
Zapukał a gdy usłyszał ,,proszę"wszedł do jego gabinetu.
-Dzień dobry! Eee...pomóc ci w czymś?
-A to ty Potter nie, nic takiego, ale przez te zawody mam tyle na głowie...a prawie wszyscy powyjeżdżali. No, ale o co chodzi Potter?
-Bo ja...przyszedłem cię zapytać czy mógłbym pomóc w patrolowaniu albo sprawdzaniu porządku na tych zawodach?
-No...wiesz teoretycznie mam już wytypowanych aurorów do tego, ale chyba będę musiał zmienić wszystko co wczoraj ustaliłem, bo jednak Kingsley wymaga od nas maksymalnego wkładu w bezpieczeństwo.
-Czyli...będę mógł...?
-Tego nie mogę ci jeszcze obiecać Potter, ale o wszystkim dowiesz się na konferencji za pół godziny. A teraz zrób porządek w tych papierach. Do widzenia Potter.
Tak jak powiedział Robards Harry przyszedł za pół godziny do sali konferencji gdzie czekali już inni aurorzy.
No więc dzisiaj wieczorem równo o osiemnastej zaczynają się rozgrywki świata w quidditchu. Potrzebuję jednak aurorów pilnujących tamtego wydarzenia oraz kilku których pozostanie tutaj w razie potrzeby. Ja także będę musiał patrolować rozgrywki quidditcha więc na ten czas ktoś zastąpi mnie tutaj i postanowiłem, że to będzie...Potter.
-Ja?-Harry był tym zdumiony dlaczego ON miał zastąpić Robardsa?
-Tak, owszem ty Potter myślę, że potrafisz sobie poradzić w trudnej sytuacji i rozdać zadania. Tak naprawdę nic nie powinno się tu dziać, ale na wypadek gdyby tak się stało powiadom mnie i zastosuj instrukcje, które ci zostawię.
Po tym jak Robards rozdał już wszystkim zadania i zostawił Harry'emu instrukcje każdy zajął się swoimi zadaniami.
***********
Gdy zbliżył się wieczór wszystkie dziewczyny były już gotowe i teraz były już tylko przeszukiwane przez aurorów, a ich miotły zostały poddane kontroli bezpieczeństwa.
-Kochanie jestem z ciebie taka dumna nawet jeśli teraz przegracie to i tak dla mnie jesteście najlepsze.-Pocieszała ją mama przed wejściem na boisko.
-Mamo a wiesz może czy Harry też tu będzie?
-Nie wiem kochanie, ale wiem, że zrobiłby wszystko, żeby tu być.
-Dzięki mamo.-Powiedziała i z resztą drużyny wyszła na to ogromne boisko gdzie powitały ich głośne oklaski z widowni i oświetliło wiele jasnych reflektorów.
Szło im bardzo dobrze chociaż po jakimś czasie drużyna przeciwna szybko nadgoniła straty i teraz obydwie drużyny szły łeb w łeb co jeszcze bardziej podniecało widownię.
Podania były tak szybkie, że ludzkiemu oku trudno było to uchwycić. Ogólnie cała akcja była pełna prędkości i zawirowań, że chyba już od samego patrzenia na te wyczyny mogłoby się zakręcić w głowie. Ginny także ogromnie przyczyniała się do tak wysokiej punktacji strzelając raz po raz gole tak celne, że przechodziły idealnie przez sam środek jednej z pętli. To co dodawało jej takiej siły to były oczywiście myśli i wspomnienia o Harry'm zresztą Harry też wtedy wiele o niej myślał, bo zastępował w tym czasie Robards'a na konferencji, która dłużyła się tak niemiłosiernie, że miał ochotę już zobaczyć się z Ginny. O dziwo jego prośby wkrótce zostały wysłuchane i po tak nużącej prezentacji jednego z czarodziejów Wizengamotu otrzymał wiadomość od Robards'a, aby już skończył tę konferencję, bo potrzebują go w zupełnie innym miejscu. Harry z ochotą zamknął całą tą naradę i jak najszybciej deportował się na miejsce.
Wkrótce dziewczyny otrzymały rzut karny do którego zdecydowały się wytypować Ginny. Zresztą była to chwila dużego napięcia jeśli teraz trafią i Caroline pierwsza znajdzie znicza, będą na pierwszym miejscu w skali światowej. Tak więc Ginny zatrzymała miotłę, pewnie złapała kafla i próbowała skupić się na pętlach, kątach Hermiony i triku który niedawno sama wymyśliła. Ale tej siły nie dodały jej te myśli tylko to co zobaczyła. Jednak udało mu się wyrwać z ministerstwa swoją drogą najciekawsze było to, że jej wzrok padł właśnie tam, właśnie tam gdzie on stał i mimo to, że otaczało go miliony ludzi z całego świata. W końcu po długiej chwili napięcia...udało jej się strzelić co połowa widowni skomentowała gromkimi brawami, piskami i głośnymi gwizdami zachwytu. Gwenog także była niesamowicie szczęśliwa choć nie bardzo chciała to teraz okazywać. Były już tak blisko wygranej...gdyby tylko Caroline złapała teraz znicza stałyby się najlepszą drużyną quidditcha na świecie. Po jakimś czasie krążenia nad boiskiem zobaczyła ten złoty błysk, który tak doskonale znała po czym przyśpieszyła i za wszelką cenę chciała przeszkodzić jej przeciwnikowi w jego schwytaniu choć Caroline też była osłaniana i potrącana. Jednak mimo to złapała znicza i uniosła rękę w górę w geście wygranej. Po tym widownia oszalała a przy szatniach fani i fanki tak ciasno otoczyły ich drużynę, że ciężko było im się stamtąd wydostać. Ale Ginny jakby była wyłączona przy tym podpisywaniu plakatów i zdjęć chciała zobaczyć się tylko z jedną osobą-z Harry'm. Po podpisaniu wszystkich plakatów i zdjęć cała ich drużyna przedarła się do swoich rodzin a Gwenog dumnie niosła piękny złoty puchar na ramieniu.
-Byłaś świetna kochanie!-Krzyknęła pani Weasley.
-To jest wasz puchar?-Zapytał podekscytowany Ron rodziawiając usta z wrażenia.
-Ginny ten twój rzut jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam! Sama to wymyśliłaś?-Zapytała zdumiona Hermiona.
-Tak, dosyć długo nad tym pracowałam ale chyba się opłaciło.
-Cześć ominęło mnie coś?-Zapytał Harry z uśmiechem.
-Harry!-Krzyknęła i przytuliła go-Nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś!
-Ja też choć początek meczu przegapiłem ale całą resztę widziałem i widać, że wasza drużyna jest najlepsza na świecie.
-Ginny organizuję u siebie imprezę z okazji naszego sukcesu przyjdziesz?
-No wiesz...chyba wolę wrócić do domu i zostać z rodziną no wiesz jestem trochę zmęczona.
-Rozumiem i gratuluję świetnego rzutu! Koniecznie musisz pokazać tą sztuczkę reszcie drużyny.
Przez drogę którą musieli przejść na nogach rozmawiali o meczu, kilku wybitnych, wyżej punktowanych rzutach i o pucharze który będzie należał do ich drużyny przez następne 10 lat. A po powrocie do domu pani Weasley zrobiła im wszystkim ciepłą herbatę, a Ginny zasnęła u Harry'ego na kolanach.
-Łau ta nasza Ginny to jest niesamowita w tym co robi.
-Masz racje ona jest naprawdę niesamowita.-Powiedział Harry i odgarnął jej rude włosy.
-Pewnie jest zmęczona zresztą nie dziwię jej się.-Powiedziała Hermiona.-Po takim meczu...
-A ty Harry powiedz coś.-Powiedział Ron.
-Tęskniłeś prawda?
-Tak, cieszę się, że wreszcie jest w domu. Może wezmę wolne i wyjedziemy gdzieś na wakacje, zresztą i tak nieważne gdzie i kiedy, ważne, że razem.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz