Translate

niedziela, 1 listopada 2015

5.Wakacje i nowy członek w rodzinie

               Proszę was o jakieś komentarze przepraszam was za wszystkie błędy i w ogóle staram się z góry przepraszam i cieszę się, że ktoś to czyta ale nie znam waszej opinii, więc proszę o komenty.

-Harry zupełnie zapomniałam zaraz będziemy musieli odebrać Teddy'ego i opiekować się nim dopóki Hermiona i Ron nie załatwią tych wszystkich papierów! Mamy w ogóle dla niego jakiś pokój?
-Ginny spokojnie oczywiście, że mamy jest na przeciwko naszej sypialni żebyśmy mieli do niego blisko.
-Kiedy to zrobiłeś i czemu mi nic nie powiedziałeś?! Ja tu się martwię, że się nie mamy gdzie podziać, a ty mi nic nie mówisz, że wszystko w porządku.
-Przecież wiesz, że mamy się gdzie podziać nie przesadzaj.
-Tak naprawdę to martwi mnie teraz głównie to, że mam dopiero 17 lat i nie umiem się opiekować takim małym dzieckiem...
-Nie masz się czym przejmować przecież ci pomogę.
-Ale ty już i tak masz dużo na głowie i nie wiem co będzie gdy ty będziesz w pracy, a ja na treningu. Ktoś będzie musiał się nim zaopiekować, a wszyscy są teraz zajęci!
-Spokojnie Kingsley mi już kiedyś mówił o moich nadgodzinach i...
-Nadgodzinach?! Jakich nadgodzinach przecież mówiłeś, że...
-No dobra masz racje ja sam chciałem zostać czasem dłużej, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o śmierciożercach no i zrozumiem jeśli masz mi to za złe...
-Oczywiście, że mam, dlaczego tak długo tam siedziałeś?! 
-Przepraszam cię Ginny ale ja chciałem już mieć ich z głowy, żeby wszyscy wreszcie byli bezpieczni wiesz, że okrutna przeszłość nie daje mi spokoju i wszystko wraca, a ja nie chcę nikogo stracić. I masz racje szczerze na twoim miejscu też byłbym zły.
-Przepraszam cię Harry ale ja nie wytrzymuje ty wracasz nad ranem kiedy ja muszę iść na trening i cały czas się mijamy...
-Nie myśl teraz o tym przed nami cały miesiąc wakacji.
-I co jak tylko ministerstwo cię wezwie to od razu się do nich deportujesz jak zwykle.
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Zgaduję.
-No ale masz rację zapomnijmy o tym.
-Niedługo powinniśmy być na miejscu.
-A w ogóle skąd pomysł, żeby jechać karetą?
-No wiesz jak byłem mały zawsze mi się podobały bryczki i jakoś tak  chciałem, żebyśmy się przejechali.
-To był dobry pomysł, dziękuję.
-No i wyglądasz pięknie jak księżniczka, więc ładnie pasuje.
Ginny poczuła, że się rumieni, więc postanowiła zmienić temat. Opowiedz mi jeszcze coś o tym miejscu.
-Dlaczego zmienisz temat lubię jak to robisz.
-Eee co!?- teraz była już całkiem czerwona
-Wiesz przecież o co mi chodzi. A te miejsce jest bardzo ładne, jest tam dużo okazów zwierząt i jest tam cicho i z dala od mugoli. O właśnie jesteśmy na miejscu.
-Harry tu jest cudownie!- mocno go przytuliła.
-To co idziemy na plażę.
-Teraz?
-No, a kiedy.
-Ale w tych ciuchach i walizki...
-Wolisz spędzać czas ze mną czy z walizkami?
-Hmm z walizkami.
-Dziękuje ci Ginewro jesteś przemiła.
-Żartowałam pewnie, że z tobą zazdrośniku!
-A walizki nam przeniosą bezpośrednio na miejsce.
-Harry ludzie się na nas gapią to nie najlepszy strój na plażę...
-Ach tak- wziął ją na ręce no to idziemy do morza jak prawdziwi plażowicze.
-Harry postaw mnie nie do wody!!! Powiedziała ze śmiechem.
Doszedł do wody i ją upuścił.
-Aaa jaka zimna ja ci pokażę. Zaczęli się chlapać aż byli całkiem mokrzy.
-Gdy już byli zmęczeni Harry wyczarował koc i kosz piknikowy po czym razem na nim usiedli.
-Chyba będziemy musieli częściej robić sobie wakacje.
-Fajnie by było Harry.
-Dobra robi się ciemno deportujmy się już do hotelu.
Deportowali się pod wysokim dostojnym budynkiem.
-Chodź do środka.
Harry załatwiał coś z recepcjonistką, a Ginny rozglądała się po dużym pomieszczeniu Harry naprawdę się postarał pomyślała.
-No chodź mamy pokój numer osiemnaście na pierwszym piętrze, a Ron i Hermiona mają szóstkę prawie na drugim końcu korytarza.
Weszli do środka i usiedli na miękkim łóżku.
-Harry nie musiałeś od razu takiego miejsca no wiesz wystarczy mi, że jesteśmy razem.
-Musiałem Ginny tu jest tak cudownie, że od razu pomyślałem o tobie. A to jeszcze nie koniec niespodzianek.
-Już się cieszę, bo niestety, zawsze psuje sobie niespodzianki.
-Tych nie zepsujesz nie zdradzę ci nic!
-A jak ładnie bym poprosiła?
Pokręcił przecząco głową.-Nie ma mowy! A no i są tu nasze prezenty mamy teraz czas, żeby je pootwierać.
-O, jakiś list. To od Hagrida. Myślisz, że już wytrzeźwiał? Oboje parsknęli śmiechem.
-Mam nadzieję.
W liście były napisane koślawe ale jednak widać było, że starannie napisane litery:
                   Przepraszam was, że wcześniej  nie dostarczyłem wam prezentu
ale zabrakło mi czasu a chciałem znaleźć coś fajnego no i ten tego trochę wczoraj przesadziłem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. I życzę wam, żebyście po prostu byli szczęśliwi i... no miłych wakacji cholibka nie za dobrze mi idzie składanie życzeń. Już za wami tęsknie i może kiedyś was odwiedzę o ile macie dużą chałupę.
            
                                                                                                                                                 Hagrid
Paczka była średniej wielkości ładnie spakowana w ozdobny papier.
-Ciekawe co jest w środku?
-Zobaczmy.
-Ale ładne to nasz portret Harry.
-No bardzo ładny ciekawe kto go malował?
-To na prawdę ładny prezent.
-Powiesimy go w sypialni.
-Otwórzmy następne prezenty.
-O to od Freda i George'a
-Śpiochy serio? I eliksir miłości.
-Ale patrz  zmieniają kolory!
-Trochę dziwne te prezenty. No, ale w końcu to Fred i George...
-O to od Rona i Hermiony sukienka i szata wyjściowa.
-Ale ładne!
-Dobra idę pod prysznic.
-Harry jeszcze raz pooglądał wszystkie prezenty każdy był inny ale wszystkie były wyjątkowe i wspaniałe ciężko uwierzyć, że teraz ma tak liczną rodzinę.
-No jestem! Wyglądała bardzo ładnie założyła jakąś nową sukienkę.
-To nowa sukienka?
-Tak...na specjalne okazje, a dzisiaj jest bardzo specjalna okazja usiadła obok niego i od tego zaczęła się ich pierwsza wspólna noc...
Przez całe wakacje bawili się świetnie niestety, miło spędzony czas szybko uciekał i coraz bardziej zbliżał się dzień ich wyjazdu. Ich rzeczy były już spakowane i spędzali ostatnie chwile na plaży przytuleni do siebie.
-Szkoda, że musimy już wracać już wczoraj dostałam grafik z treningami i meczami quidditcha.
-No wiesz też bym tu chętnie został ale nic na to nie poradzę.
-Ale z drugiej strony tęsknie też za rodziną...
-Accio walizki.
-Już wracamy?
-No tak tutaj robi się ciemno, a w domu będzie dzień.
-Okręcili się i po chwili byli już w Norze.
-Harry Ginny już jesteście! Ej słuchajcie już wrócili!
-Ginny!
-Cześć Hermiona jak było?
-Super szkoda, że zaczynam już pracę...
-Już dzisiaj idziesz do ministerstwa?
-No tak muszę mam coś do załatwienia w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów. No to lecę pa.
-Pa Hermiona!
-Ty też musisz iść Harry, prawda? Powiedziała zrezygnowana.
-Lepiej pójdę ale najpierw odprowadzę cię do doliny. To my już pójdziemy.
-Już idziecie może zostań Ginny.
-No dobrze i tak nie będę miała co tam robić to pa Harry. Pocałowała go w policzek i wkrótce wszyscy się już rozeszli do swojej pracy i została tylko Pani Weasley i Ginny.
-Zaraz coś ugotuję Ginny.
-Mogę ci pomóc?
-Może...obierzesz warzywa?
-Dobrze.
-Co jesteś taka smutna?
-Dopiero co wróciliśmy, a on już musi pędzić do ministerstwa.
-Przykro mi Ginny, ale tak już jest ja też musiałam sobie sama poradzić z waszą siódemką kiedy ojciec był w pracy.
-No tak ale niedawno dowiedziałam się, że on jeszcze bierze nadgodziny, a to tak jakby chciał mnie unikać.
-Nie mów tak Ginny, po prostu macie pecha i się mijacie, a on bierze nadgodziny, bo chce się dowiedzieć więcej o śmierciożercach, żebyście wreszcie byli bezpieczni!
-Wolę już być w niebezpieczeństwie i mieć go przy sobie poza tym zawsze jest jakieś niebezpieczeństwo nie da się tego uniknąć...
-Masz trochę racji Ginny niebezpieczeństwo zawsze było, jest i będzie ale każdy stara się je ograniczyć przemyśl to Ginny.
-Och cieszę się, że nie będę musiała brać odpowiedzialności za takiego malucha ale z drugiej strony chciałabym mieć kogoś do towarzystwa takiego maluszka.
-Wiesz o tym musisz pogadać z Harry'm ale może kiedyś będziecie mieć dzieci?
-Ale to dobrze, że Ron i Hermiona zaadoptują Teddy'ego on potrzebuje rodziców no, a oni...
-No tak zostały im jeszcze tylko formalności.
-Tak szybko?
-No wiesz załatwiają to już od dawna. W sumie miałam tego nie mówić ale dziś wieczorem wrócą już z Teddy'm. Może wybierzmy się na zakupy i kupimy już jakieś prezenty dla dziecka i przyszłych rodziców.
-To dobry pomysł mamo.
Ubrały się wyszły na werandę i stamtąd deportowały się na pokątną od czasu śmierci Voldemorta to miejsce jakby odżyło znów było tam kolorowo i wesoło. Weszły do jednego ze sklepów i oglądały w nim mnóstwo ciuszków i akcesoriów dla maluchów. Spędziły tam mnóstwo czasu wybierając najładniejsze i najbardziej przykuwające uwagę. Ani się obejrzały, a była już 13-nasta i musiały wracać na obiad.
-Ginny mam pomysł zorganizujmy dla nich imprezę powitalną.
-Dobrze no to do roboty.
-To ja upiekę ciasto, a ty posprzątaj i później powiesimy dekoracje.
Kilka godzin zajęło im przygotowanie tej imprezy i wieczór zbliżał się coraz bardziej.
Na imprezę powitalną schodziło się coraz więcej członków rodziny brakowało już tylko Hermiony, Rona i Harry'ego chociaż wysłały do niego informację, żeby postarał się wrócić wcześniej. Chwilę później usłyszeli ciche pyknięcie, więc wszyscy szybko zgasili światło i się schowali.Najpierw wszedł Harry, a za nimi Ron i Hermiona z Teddy'm w ramionach.
Spał, więc nie chcieli krzyczeć ,,NIESPODZIANKA", żeby go nie obudzić.
Nagle wszyscy ich otoczyli i z troskliwością i zachwytem przyglądali się nowemu członkowi rodziny.
-Cześć Harry widziałeś jaki słodki.
-No masz racje myślisz, że kiedyś też będziemy mieć dzieci? Chwycił ją za rękę.
-Jestem tego pewna Harry...

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz