Translate

niedziela, 24 stycznia 2016

25.Kłótnia u Potter'ów

Po całym tym zdarzeniu na szczęście wśród rodziny Weasley'ów nic nikomu się nie stało (nie licząc jakichś drobniejszych urazów), a w proroku aż huczało od ostatnich wydarzeń. Tymczasem Harry miał mieszane uczucia, ponieważ z jednej strony cieszył się, że nikomu z rodziny nic się nie stało, lecz z drugiej strony, wciąż był wściekły na Ginny za to, że wtedy zniknęła bez śladu. Więc, gdy wrócili do domu po bitwie, nie mogło obejść się bez trudnej rozmowy.
-Dlaczego tak odeszłaś! Nawet nie powiedziałaś mi wcześniej o tym co chcesz zrobić!
-Harry dobrze wiesz, że potrafię sama sobie poradzić, a nie mówiłam o tym tobie, bo zareagowałbyś dokładnie tak, jak teraz.
-No, bo to było głupie, okropnie niebezpieczne nie mówiąc już o innych skutkach tej całej twojej ,,wyprawy".
-Ty, wciąż traktujesz mnie jak dziecko! Może jeszcze niedługo będę musiała pytać cię o pozwolenie, żeby móc wyjść!-To, że Harry za wszelką cenę chciał ją chronić, wciąż ją denerwowało, ponieważ była dość drażliwa na tym punkcie.
-Martwiłem się o ciebie! Nie wiedziałem gdzie jesteś!
-Przecierz nic nikomu się nie stało!
-A niektórzy aurorzy!
-Mam na myśli naszą rodzinę, a ty,wciąż myślisz o pracy!
-Nie spałem całą noc nie przeżyłbym gdyby coś ci się stało, a ty tymczasem szukałaś na własną rękę tej psychopatki!
-Ja nie prosiłam się o niczyją pomoc! A ty kiedy nie spałeś w nocy,przynajmniej miałeś okazję poczuć jak to jest być mną!-Krzyknęła i trzasnęła drzwiami. Po chwili podleciała do niej sowa Hermiony z listem, w którym proponowała jej spotkanie, na co Ginny chętnie przystała i od razu jej odpisała. Po jakimś czasie była już na pokątnej i rozglądała się za Hermioną w pobliskiej kawiarni.
-Cześć Ginny już jestem przepraszam, że trochę się spóźniłam, ale musiałam jeszcze wziąć Teddy'ego.-Oznajmiła i wskazała na śpiącego malca.-No to co u ciebie?
-Oh wszyscy są na mnie wściekli Gwenog, że przepuściłam treningi, Harry, że odeszłam, gdy chciałam pomścić ojca.
-Pokłóciłaś się z Harry'm!?-Nie wierzę! Przecierz wy się prawie wcale nie kłócicie!
-No właśnie ,,prawie wcale".
-No, to opowiadaj co i jak.
-No, bo on traktuje mnie jakbym była jego córką, a nie żoną tak jakbym była jakaś w ogóle niesamodzielna!
-No, tak...ale nie sądzisz, że to miłe mieć kogoś, kto się tak o ciebie troszczy?
-To znaczy...cieszę się, że tak się o mnie martwi, ale on już chyba trochę przesadza.
-A może to ty się mylisz? Może oboje się mylicie? Chyba powinniście o tym szczerze i spokojnie porozmawiać. Taka jest moja rada.
-Tylko, że on znowu zacznie mi to wszystko wypominać, fakt może to nie było zbyt rozsądne, ale on nie wie jak to jest nagle stracić ojca, bo własna ciotka go zabiła.
-Rozumiem, ale może właśnie powinnaś mu to powtórzyć. Spokojnie Harry nie będzie długo zły, choć wtedy przysporzyłaś mu niezłego strachu. Zastanów się to szczęście mieć taką osobę.
-No tak może rzeczywiście ta kłótnia była nie potrzebna...No dobra, ale już dosyć o mnie co z mamą?
-Na razie mieszka u Percy'ego, ale chyba długo tam nie zostanie. No wiesz jak mama się uprze to nic nie da się zrobić...
-No, tak jak zwykle. Szkoda, że nory już nie ma tyle się tam wydarzyło...
-Ale niedługo zaczniemy odbudowę i wtedy znów będzie jak dawniej.
-Tak naprawdę już nic nigdy nie będzie tak jak dawniej...Nie bez taty...
-No, tak...-Przyznała Hermiona.-Ale może nie rozmawiajmy teraz o tym. Co u ciebie poza tą kłótnią rzecz jasna?
-Gwenog jest na mnie strasznie wkurzona.
-Rozmawiałaś z nią?
-Nie, ale napisała do mnie list prosząc w nim o spotkanie, i nawet po stylu jej pisma można było poznać, że jest niesamowicie wściekła.
-Nie martw się z pewnością jej to przejdzie. A słyszałaś o pojedynku drużyn?
-Nie, a to coś o czym powinnam wiedzieć?
-W sumie tak, chodzi o to, że w tym miesiącu zostanie wybrana trójka najlepszych drużyn, w sensie pod względem: popularności no i przede wszystkim gry.
-Po co w zasadzie mam o tym wiedzieć?
-No co ty ma być pojedynek drużyn, który odbywa się raz na dziesięć lat!
-A skąd ty o tym wiesz?
-No czytałam w takiej jednej książce i obliczyłam, że odbędzie się to w najbliższym czasie.
-Wciąż nie bardzo rozumiem...
-Na pewno Gwenog jeszcze ci to wszystko wytłumaczy. A teraz muszę już iść, bo niedługo wracam do pracy no i mam masę rzeczy do załatwienia no i lepiej żebyś też się nie spóźniła, bo Gwenog może zdenerwować się jeszcze bardziej.
-No tak masz rację może wpadnę do ciebie po południu do zobaczenia-Pożegnała się z Hermioną i deportowała się tuż przed gabinetem (A może raczej kanciapą) Gwenog Jones po czym zapukała, a gdy usłyszała "proszę" weszła do środka.
-O, to ty Ginny usiądź.-Powiedziała, jakby była z czegoś zadowolona, wskazując jedno z krzeseł.
Tak więc Ginny, usiadła obok reszty drużyny (co było dosyć dziwne, bo Gwenog zwykle nie rozmawiała z całą drużyną w gabinecie).
-Może domyślacie się, dlaczego tu jesteście, i może któraś z was już o tym gdzieś słyszała, ale nie przedłużając chodzi tu oczywiście o pojedynek drużyn grających w quidditcha. Jeśli dostaniemy się do najlepszej dziesiątki będziemy musiały wyjechać, ale spokojnie tym razem będziemy bardzo dobrze strzeżone przez wielu aurorów. Jeśli chodzi o zasady gry i inne instrukcje wyślę je wam przez sowy. Czy są jakieś pytania?
-Kiedy dokładnie mają być te eliminacje?-Zapytała Ginny.
Eliminacje odbędą się równo za miesiąc, więc nie mamy zbyt wiele czasu by się do nich przygotować, dlatego jestem zmuszona wyciskać z was na treningach co się da. Myślę, że to tyle możecie iść do szatni się przebrać i przygotować się do treningu.
Ginny też już miała odejść razem z tłumem z ulgą, że nie chodziło o nią, jednak po chwili usłyszała jak Gwenog ją do siebie woła.
-Ginny, a ty jeszcze zaczekaj!
-Tak, o co chodzi?-Zapytała udając, że nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
-Wydaje mi się, że ty dobrze wiesz co mam na myśli. Przepuściłaś dwa treningi cała drużyna i jestem pewna, że cała twoja rodzina i wszyscy fani martwili się o ciebie.
-Tak wiem ogromnie przepraszam, ale ta drużyna wiele dla mnie znaczy nie możesz mnie z niej wyrzucić!-Mówiła spodziewając się już najgorszego.
-Oh, Ginny jesteś zabawna oczywiście, że cię nie wyrzucam chciałam ci tylko powiedzieć, że jesteś ogromnie odważna by wyruszać tak całkiem sama z domu podczas, gdy na wolności jest jakaś morderczyni. Podziwiam cię za to, choć byłam na początku zdenerwowana, ale teraz trochę cię rozumiem.
-Tak, to też było dla mnie dosyć trudne, i chyba przez to nawet kogoś uraziłam...-Uświadomiła sobie, że to naprawdę miłe, że Harry tak się o nią troszczy i uświadomiła sobie, że niepotrzebnie się z nim pokłóciła.
-Dobrze, a teraz możesz już iść się przebrać zaraz zaczynamy trening.
Po treningu Ginny szybko się przebrała i poszła do Hermiony, aby pobawić się z Teddy'm, a potem odwiedziła mamę w domu Percy'ego. Pod koniec dnia wróciła zmęczona i lekko zdenerwowana do domu. Martwiła się, że Harry, wciąż jest na nią zły, gdy machnęła różdżką i drzwi się otworzyły, weszła do środka, ale nikogo jeszcze nie było. Poszła, więc pod prysznic, kazała Stworkowi przygotować kolację, a Zgredkowi, aby poszukał Harry'ego i    przekazał mu, że chce się z nim widzieć. Harry akurat był z Ronem w dziurawym kotle rozmawiając w zasadzie o wszystkim, choć najwięcej wspominał o kłótni z Ginny. On, bowiem też żałował tej kłótni i chciał się z nią pogodzić. W końcu obok nich deportował się Zgredek.
-Pani Ginevra bardzo za panem tęskni i koniecznie chce się z panem widzieć sir.-Powiedział swoim jak zwykle piszczącym głosikiem kłaniając się tak nisko, że nosem dotykał podłogi. Gdy Harry usłyszał to co powiedział mu Zgredek, pożegnał się z Ronem, natychmiast pobiegł do pierwszej lepszej kwiaciarni na pokątnej, kupił najładniejsze jak dla niego kwiaty i deportował się do domu.
-O, jesteś już Harry! Przepraszam cię za to co dzisiaj powiedziałam, ale ja zawsze chciałam być całkiem samodzielna i odpowiedzialna, zresztą chyba właśnie tak to jest, gdy dorasta się wśród sześciu braci. Cieszę się, że ktoś martwi się o mnie tak bardzo jak ty.
-Ja też przesadziłem chyba mam już na punkcie bezpieczeństwa jakąś obsesję czy coś. A to dla ciebie.-Powiedział podając jej kwiaty.
-O, matko! Dziękuję ci są przepiękne i pięknie pachną.-Po czym za pomocą czarów włożyła je do wazonu.
-Kocham cię ta kłótnia była bez sensu, ale martwię się tak o ciebie tylko, dlatego, bo nie chcę stracić kogoś takiego jak ty.
-Ja też cię kocham i nie chcę cię stracić Harry. Lepiej nie kłóćmy się już więcej.-Powiedziała i przytuliła się do niego.
-Lepiej nie.-Szepnął jej do ucha.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz