Po całym tym zdarzeniu na szczęście wśród rodziny Weasley'ów nic nikomu się nie stało (nie licząc jakichś drobniejszych urazów), a w proroku aż huczało od ostatnich wydarzeń. Tymczasem Harry miał mieszane uczucia, ponieważ z jednej strony cieszył się, że nikomu z rodziny nic się nie stało, lecz z drugiej strony, wciąż był wściekły na Ginny za to, że wtedy zniknęła bez śladu. Więc, gdy wrócili do domu po bitwie, nie mogło obejść się bez trudnej rozmowy.
-Dlaczego tak odeszłaś! Nawet nie powiedziałaś mi wcześniej o tym co chcesz zrobić!
-Harry dobrze wiesz, że potrafię sama sobie poradzić, a nie mówiłam o tym tobie, bo zareagowałbyś dokładnie tak, jak teraz.
-No, bo to było głupie, okropnie niebezpieczne nie mówiąc już o innych skutkach tej całej twojej ,,wyprawy".
-Ty, wciąż traktujesz mnie jak dziecko! Może jeszcze niedługo będę musiała pytać cię o pozwolenie, żeby móc wyjść!-To, że Harry za wszelką cenę chciał ją chronić, wciąż ją denerwowało, ponieważ była dość drażliwa na tym punkcie.
-Martwiłem się o ciebie! Nie wiedziałem gdzie jesteś!
-Przecierz nic nikomu się nie stało!
-A niektórzy aurorzy!
-Mam na myśli naszą rodzinę, a ty,wciąż myślisz o pracy!
-Nie spałem całą noc nie przeżyłbym gdyby coś ci się stało, a ty tymczasem szukałaś na własną rękę tej psychopatki!
-Ja nie prosiłam się o niczyją pomoc! A ty kiedy nie spałeś w nocy,przynajmniej miałeś okazję poczuć jak to jest być mną!-Krzyknęła i trzasnęła drzwiami. Po chwili podleciała do niej sowa Hermiony z listem, w którym proponowała jej spotkanie, na co Ginny chętnie przystała i od razu jej odpisała. Po jakimś czasie była już na pokątnej i rozglądała się za Hermioną w pobliskiej kawiarni.
-Cześć Ginny już jestem przepraszam, że trochę się spóźniłam, ale musiałam jeszcze wziąć Teddy'ego.-Oznajmiła i wskazała na śpiącego malca.-No to co u ciebie?
-Oh wszyscy są na mnie wściekli Gwenog, że przepuściłam treningi, Harry, że odeszłam, gdy chciałam pomścić ojca.
-Pokłóciłaś się z Harry'm!?-Nie wierzę! Przecierz wy się prawie wcale nie kłócicie!
-No właśnie ,,prawie wcale".
-No, to opowiadaj co i jak.
-No, bo on traktuje mnie jakbym była jego córką, a nie żoną tak jakbym była jakaś w ogóle niesamodzielna!
-No, tak...ale nie sądzisz, że to miłe mieć kogoś, kto się tak o ciebie troszczy?
-To znaczy...cieszę się, że tak się o mnie martwi, ale on już chyba trochę przesadza.
-A może to ty się mylisz? Może oboje się mylicie? Chyba powinniście o tym szczerze i spokojnie porozmawiać. Taka jest moja rada.
-Tylko, że on znowu zacznie mi to wszystko wypominać, fakt może to nie było zbyt rozsądne, ale on nie wie jak to jest nagle stracić ojca, bo własna ciotka go zabiła.
-Rozumiem, ale może właśnie powinnaś mu to powtórzyć. Spokojnie Harry nie będzie długo zły, choć wtedy przysporzyłaś mu niezłego strachu. Zastanów się to szczęście mieć taką osobę.
-No tak może rzeczywiście ta kłótnia była nie potrzebna...No dobra, ale już dosyć o mnie co z mamą?
-Na razie mieszka u Percy'ego, ale chyba długo tam nie zostanie. No wiesz jak mama się uprze to nic nie da się zrobić...
-No, tak jak zwykle. Szkoda, że nory już nie ma tyle się tam wydarzyło...
-Ale niedługo zaczniemy odbudowę i wtedy znów będzie jak dawniej.
-Tak naprawdę już nic nigdy nie będzie tak jak dawniej...Nie bez taty...
-No, tak...-Przyznała Hermiona.-Ale może nie rozmawiajmy teraz o tym. Co u ciebie poza tą kłótnią rzecz jasna?
-Gwenog jest na mnie strasznie wkurzona.
-Rozmawiałaś z nią?
-Nie, ale napisała do mnie list prosząc w nim o spotkanie, i nawet po stylu jej pisma można było poznać, że jest niesamowicie wściekła.
-Nie martw się z pewnością jej to przejdzie. A słyszałaś o pojedynku drużyn?
-Nie, a to coś o czym powinnam wiedzieć?
-W sumie tak, chodzi o to, że w tym miesiącu zostanie wybrana trójka najlepszych drużyn, w sensie pod względem: popularności no i przede wszystkim gry.
-Po co w zasadzie mam o tym wiedzieć?
-No co ty ma być pojedynek drużyn, który odbywa się raz na dziesięć lat!
-A skąd ty o tym wiesz?
-No czytałam w takiej jednej książce i obliczyłam, że odbędzie się to w najbliższym czasie.
-Wciąż nie bardzo rozumiem...
-Na pewno Gwenog jeszcze ci to wszystko wytłumaczy. A teraz muszę już iść, bo niedługo wracam do pracy no i mam masę rzeczy do załatwienia no i lepiej żebyś też się nie spóźniła, bo Gwenog może zdenerwować się jeszcze bardziej.
-No tak masz rację może wpadnę do ciebie po południu do zobaczenia-Pożegnała się z Hermioną i deportowała się tuż przed gabinetem (A może raczej kanciapą) Gwenog Jones po czym zapukała, a gdy usłyszała "proszę" weszła do środka.
-O, to ty Ginny usiądź.-Powiedziała, jakby była z czegoś zadowolona, wskazując jedno z krzeseł.
Tak więc Ginny, usiadła obok reszty drużyny (co było dosyć dziwne, bo Gwenog zwykle nie rozmawiała z całą drużyną w gabinecie).
-Może domyślacie się, dlaczego tu jesteście, i może któraś z was już o tym gdzieś słyszała, ale nie przedłużając chodzi tu oczywiście o pojedynek drużyn grających w quidditcha. Jeśli dostaniemy się do najlepszej dziesiątki będziemy musiały wyjechać, ale spokojnie tym razem będziemy bardzo dobrze strzeżone przez wielu aurorów. Jeśli chodzi o zasady gry i inne instrukcje wyślę je wam przez sowy. Czy są jakieś pytania?
-Kiedy dokładnie mają być te eliminacje?-Zapytała Ginny.
Eliminacje odbędą się równo za miesiąc, więc nie mamy zbyt wiele czasu by się do nich przygotować, dlatego jestem zmuszona wyciskać z was na treningach co się da. Myślę, że to tyle możecie iść do szatni się przebrać i przygotować się do treningu.
Ginny też już miała odejść razem z tłumem z ulgą, że nie chodziło o nią, jednak po chwili usłyszała jak Gwenog ją do siebie woła.
-Ginny, a ty jeszcze zaczekaj!
-Tak, o co chodzi?-Zapytała udając, że nie ma pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
-Wydaje mi się, że ty dobrze wiesz co mam na myśli. Przepuściłaś dwa treningi cała drużyna i jestem pewna, że cała twoja rodzina i wszyscy fani martwili się o ciebie.
-Tak wiem ogromnie przepraszam, ale ta drużyna wiele dla mnie znaczy nie możesz mnie z niej wyrzucić!-Mówiła spodziewając się już najgorszego.
-Oh, Ginny jesteś zabawna oczywiście, że cię nie wyrzucam chciałam ci tylko powiedzieć, że jesteś ogromnie odważna by wyruszać tak całkiem sama z domu podczas, gdy na wolności jest jakaś morderczyni. Podziwiam cię za to, choć byłam na początku zdenerwowana, ale teraz trochę cię rozumiem.
-Tak, to też było dla mnie dosyć trudne, i chyba przez to nawet kogoś uraziłam...-Uświadomiła sobie, że to naprawdę miłe, że Harry tak się o nią troszczy i uświadomiła sobie, że niepotrzebnie się z nim pokłóciła.
-Dobrze, a teraz możesz już iść się przebrać zaraz zaczynamy trening.
Po treningu Ginny szybko się przebrała i poszła do Hermiony, aby pobawić się z Teddy'm, a potem odwiedziła mamę w domu Percy'ego. Pod koniec dnia wróciła zmęczona i lekko zdenerwowana do domu. Martwiła się, że Harry, wciąż jest na nią zły, gdy machnęła różdżką i drzwi się otworzyły, weszła do środka, ale nikogo jeszcze nie było. Poszła, więc pod prysznic, kazała Stworkowi przygotować kolację, a Zgredkowi, aby poszukał Harry'ego i przekazał mu, że chce się z nim widzieć. Harry akurat był z Ronem w dziurawym kotle rozmawiając w zasadzie o wszystkim, choć najwięcej wspominał o kłótni z Ginny. On, bowiem też żałował tej kłótni i chciał się z nią pogodzić. W końcu obok nich deportował się Zgredek.
-Pani Ginevra bardzo za panem tęskni i koniecznie chce się z panem widzieć sir.-Powiedział swoim jak zwykle piszczącym głosikiem kłaniając się tak nisko, że nosem dotykał podłogi. Gdy Harry usłyszał to co powiedział mu Zgredek, pożegnał się z Ronem, natychmiast pobiegł do pierwszej lepszej kwiaciarni na pokątnej, kupił najładniejsze jak dla niego kwiaty i deportował się do domu.
-O, jesteś już Harry! Przepraszam cię za to co dzisiaj powiedziałam, ale ja zawsze chciałam być całkiem samodzielna i odpowiedzialna, zresztą chyba właśnie tak to jest, gdy dorasta się wśród sześciu braci. Cieszę się, że ktoś martwi się o mnie tak bardzo jak ty.
-Ja też przesadziłem chyba mam już na punkcie bezpieczeństwa jakąś obsesję czy coś. A to dla ciebie.-Powiedział podając jej kwiaty.
-O, matko! Dziękuję ci są przepiękne i pięknie pachną.-Po czym za pomocą czarów włożyła je do wazonu.
-Kocham cię ta kłótnia była bez sensu, ale martwię się tak o ciebie tylko, dlatego, bo nie chcę stracić kogoś takiego jak ty.
-Ja też cię kocham i nie chcę cię stracić Harry. Lepiej nie kłóćmy się już więcej.-Powiedziała i przytuliła się do niego.
-Lepiej nie.-Szepnął jej do ucha.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz