Harry jak zwykle wstał rano, ubrał się i zszedł na dół do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Choć wydawałoby się, że to zwyczajny dzień jak co dzień, ale właśnie ten dzień był poświęcony wielu poszukiwaniom, ciężkiej pracy i poświęcenia. W końcu okazało się, że Ginny nie ma w domu, ale Harry pomyślał, że może jest u Hermiony lub też po prostu wyszła wcześniej na trening. I tu się mylił. Po paru minutach w kominku pojawiła się głowa Hermiony.
-O to ty Hermiona nieźle mnie przestraszyłaś.
-Przepraszam, ale Ginny miała dzisiaj nas odwiedzić, a nawet nie odpisała wczoraj na mój list, więc przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku.
-No właśnie chyba nie za bardzo w porządku...ostatnio widziałem ją wczoraj, a dzisiaj nie ma po niej nawet śladu!-Powiedział zaniepokojony całą tą sytuacją.
-Tylko co ona znowu wymyśliła. Zaczynam się o nią martwić, zresztą Ginny jest gotowa zrobić wszystko...
-Chwila...-Powiedział, bo zauważył kawałek pergaminu w salonie, który na pewno nie należał do niego.
-Harry co się stało?-Zapytała po jakimś czasie przerażona Hermiona, gdy on nie odpowiadał.-Harry proszę powiedz co się stało!
-Muszę szybko iść jej szukać.
-Harry, ale wiesz gdzie ona jest?
-Nie zresztą nie obchodzi mnie to nie mogę tak siedzieć i nic nie robić!
-Ale co takiego się stało?
-Ona zwariowała! Poszła szukać tej psychopatki na własną rękę nie wierzę!
-Harry, zaczekaj!-Krzyknęła, gdy on wybiegł do ogrodu.
-Hermiona nie ma na nic czasu!
-No właśnie, a my nie wiemy gdzie jej szukać więc stracimy tylko na czasie to i tak nic nie da!
-No dobrze masz rację.-No to co proponujesz?-Powiedział z powrotem wracając do domu.
-Zastanówmy się gdzie mogłaby być?
-No nie wiem nic mi nie powiedział, gdy się obudziłem już jej nie było.
-No więc ode mnie ostatnio pożyczała kilka książek dotyczące głównie lasów więc pewnie jest w jakimś lesie, bo nie wierzę, że od tak zainteresowała się lasem.
-No chyba tak zresztą i tak nie mamy żadnych innych podejrzeń gdzie mogłaby być.
-No to co idziemy?
-Chyba nie mamy innego wyjścia chodźmy!
Po chwili deportowali się w najbliższym lesie od domu Harry'ego i Ginny, a tam Harry zaczął ,,biegać w kółko" nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
-Harry to bez sensu!-Krzyczała Hermiona, a jej głos odbijał się echem.
-NO WIĘC CO PROPONUJESZ!? NIE WIESZ JAK TO JEST! NIE MAM JUŻ SIŁY!
-HARRY USPOKÓJ SIĘ DOBRZE!-Po tym gdy Hermiona krzyknęła zamilczał.-Yhym może lepiej odpocznijmy, bo bieganie w kółko po lesie to chyba nie jest dobre rozwiązanie.-Powiedziała już cichym i spokojnym głosem.
-Masz racje przepraszam ja po prostu nie wiem co mam robić dalej martwię się o nią tak naprawdę to najbliższa mi osoba.
-Rozumiem Harry, ale nie martw się znajdziemy ją poza tym ona jest bardzo zaradna zresztą podjęcie takiej decyzji to bardzo odważna rzecz prawda?
-No i strasznie głupia w końcu z dnia na dzień wyszła i poszła szukać jakiejś morderczyni, żeby się na niej zemścić.
-No tak ty też masz rację, a teraz przykro mi, ale no wiesz mam małe dziecko w domu muszę wracać, jeśli chcesz możesz nocować u nas.-Zaproponowała Hermiona.
-Nie, dzięki, ale zostaję tutaj.
-Ale Harry, tu nocą może być niebezpiecznie!
-Proszę cię wracaj, nie przejmuj się mną.
Po chwili deportowała się z cichym pyknięciem, a Harry został sam. Przez całą noc siedział przy wcześniej rozpalonym przez niego ognisku i zastanawiał się gdzie może teraz być i czy wszystko z nią w porządku.
Z samego rana, gdy tylko się obudził zobaczył Rona i Hermionę.
-Ron, Hermiona co wy tu robicie?-Zapytał zdziwiony.
-Przyszliśmy ci pomóc i znaleźć Ginny, bo to chyba najważniejsze.
-Hermiona prosiłem cię zajmijcie się Teddy'm to moja wina ona wyszła podczas, gdy ja sobie spałem, nie zauważyłem tego, a jak jej coś się stanie nie wybaczę sobie tego już do końca życia!
-Harry, a poza tym nie wiesz jaki Robards jest wkurzony, że cię nie ma akurat byłem dzisiaj w ministerstwie no i spotkałem go. A w ogóle mama strasznie się martwi nawet zabraniała nam iść poza tym Hermiona twierdzi, że coś jej się przypomniało.
-No więc zanim ta cała ciotka tu przypałętała to mama opowiadała nam o nich historie ona była niesamowicie zazdrosna, że mama kogoś ma, a ona nie. No, ale do rzeczy mówiła też o miejscu spotkań gdzie często bywali w trójkę myślę, że to właśnie tam może być Ginny i ta jędza.
-Gdzie to jest?
-Dolina brzóz tam jest taki brzozowy las to niedaleko.
-No tak, wiem gdzie to jest.
-Chodźmy już lepiej.
Po chwili byli już w tym miejscu i po jakimś czasie wreszcie znaleźli coś, co mogło naprowadzić ich na jakiś trop.
-Spójrzcie na to!-Powiedział Harry, gdy znalazł naszyjnik, który dał jej na urodziny.
-To należy do niej Harry?
-Tak, to na pewno jej w środku jest nasze zdjęcie...
-Tylko gdzie teraz może być?-Zapytał zamyślony Ron.
-Zaraz-Powiedział Harry i wyciągnął różdżkę.-Pokaż swój sekret!-Nie działa możliwe, że stosuje jakieś mocniejsze zaklęcia ochronne.
-Harry, a co jeśli tak naprawdę jej tutaj nie ma?-Zapytał Ron.
-Jeśli to nie zadziała idziemy dalej.-Po chwili zaczął mruczeć pod nosem jakąś długą formułkę, a gdy skończył zabezpieczenia opadły i pojawił się namiot i wypalające się ognisko.
-A jednak co to było za zaklęcie Harry nigdy o tym nie czytałam?
-Cóż to sekret znają je tylko aurorzy.
-Zaczekajcie tu pójdę pierwszy.-Powiedział i podszedł bliżej pewnie trzymając różdżkę w dłoni.
-Po chwili okazało się jednak, że nikogo tam nie ma.
-Nie ma tam nikogo, ale jestem pewny, że to rzeczy Ginny!
-O nie to nie jest dobry znak...-Powiedział zmartwiony Ron.
-Harry co ty robisz nie ma czasu!
-No tak, masz racje już idę.-Powiedział i zacisnął dłoń z naszyjnikiem.
-Ale co my mamy teraz zrobić?!
Pójdziemy przed siebie.
Po chwili przed ich oczami ukazał się patronus z wiadomością należący do pani Weasley.
Bądźcie ostrożni ona jest nieprzewidywalna i to wszystko jest niesamowicie niebezpieczne wszyscy teraz już wszyscy szukamy Ginny i każdy już o tym wie wiele osób nam pomaga, ale ona może być tylko w jednym miejscu...Dolina Brzóz mam nadzieję, że wszystko z wami w porządku i, że Ginny znajdzie się cała i zdrowa, choć i tak nie mamy już gdzie wrócić. Jesteśmy z wami.-A gdy skończył rozpłynął się.
-To znaczy, że oni muszą być gdzieś w tej okolicy!
-Pewnie tak o spójrzcie zdaje się, że zbliżamy się do końca tego lasu.
-Chwila, słyszeliście to?
-Tak to dobiega z...w zasadzie skąd to brzmi jak jakaś pułapka lub jakieś zaklęcia, które mają zmylić nas i aurorów.
-Nie ma czasu się zastanawiać chodźcie...w tę stronę.-Powiedział i pobiegli na skraj lasu.
-Wyciągnijcie różki.-Powiedział Harry rozglądając się w okolicy przepaści.
Gdy wyczuli, że ktoś jest za nimi bez zastanowienia krzyknęli: expelliarmus! Niestety, nie do końca się to udało, gdyż nie trafili i teraz mogli już tylko omijać zaklęć, a zarazem uważać, żeby nie wpaść do przepaści. W końcu, jednak było jeszcze trudniej szczególnie, że doszli nowi śmierciożercy akurat ta garstka, której aurorzy nie zdołali złapać. Jako pierwszą złapali Hermioną, ponieważ choć była ona dobra w zaklęciach i była inteligentna, to nie była aż tak dobra w pojedynkach. Po chwili Ron też został trafiony jakimś zaklęciem najdłużej utrzymywał się Harry, choć, gdy grupa śmierciożerców otoczyła go ze wszystkich stron mimo wszystkich starań nie udało mu się umknąć i także został trafiony jakimś zaklęciem. Cała trójka ocknęła się związana razem liną antydeportacyjną tak ciasno, że nie mogli się ruszyć. Po jakimś czasie stało się coś czego się nie spodziewali-przybyła cała rodzina Weasley'ów (łącznie z odnalezioną już Ginny).
-Co wy tu robicie?-Zapytał zdziwiony Ron.
-Nie zostawia się rodziny w potrzebie.-Odpowiedziała pewna siebie pani Weasley.
A po jakimś czasie, gdy przybyli aurorzy siły były już całkiem wyrównane i rozpoczęła się prawdziwa walka wielu aurorów zostało już oszołomionych, ale wielu z nich wciąż zadawali kolejne ciosy śmierciożercom. Walka była bardzo zacięta szczególnie, że uczestniczyła w niej cała rodzina Weasley'ów chcąca pomścić swojego ojca, męża lub teścia. Podczas, gdy każdy był zajęty swoim przeciwnikiem Ginny chciała skorzystać z tej okazji i rozplątać Harry'ego, Hermionę i Rona niestety, jej się to nie udało i przez chwilę nie uwagi została trafiona expelliarmusem, a kolejne zaklęcie wytrąciło ją z równowagi i gdyby nie to, że złapała się jakiegoś korzenia wpadła by w przepaść. Wciąż próbowała wrócić na grunt, ale jej ciotka była bezlitosna. Gdy tylko Harry to zobaczył, próbował się uwolnić, ale nic mu z tego nie przyszło.
-Jak śmiesz robić to własnej rodzinie!-Krzyknęła.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić, a teraz żegnam!-Mówiąc to zadała jeden ruch różdżką, a palce Ginny momentalnie się odczepiły.
-NIEEEEEEEEEEE!-Krzyczał Harry i wciąż wił się, żeby się uwolnić, a cała rodzina Weasley zaczęła walczyć jeszcze bardziej zacięcie niż przed chwilą.
-Jesteś moją siostrą, a zniszczyłaś mi życie przez swoją głupią zazdrość!-Krzyczała do swojej siostry Molly.-Avada Kedavra!
Za chwilę jednak usłyszeli coś jakby ktoś gwizdnął, a potem nie potrafili uwierzyć w to co widzą zobaczyli Ginny na miotle z góry rzucającą zaklęcia na śmierciożerców.
-Harry spójrz na to!-Krzyknęła do niego Hermiona, podczas, gdy on schował twarz w dłoniach.
-Czy to jest Ginny?
-Wygląda na to, że tak sprytnie przywołała swoją miotłę.
Za jakiś czas Robards uwolnił Harry'ego, Hermionę i Rona i oni także brali później udział w walce. Gdy wszyscy śmierciożercy zostali już pokonani Weasley'owie i Potter'owie deportowali się pod norę.
-Oto co zostało z nory.-Powiedziała przygnębiona Molly.
-Nie przejmuj się mamo odbudujemy ją.-Pocieszała ją Ginny.
-Dziękuję, mam nadzieję, że teraz będzie już bezpiecznie.
-Jestem tego pewien niech się mama nie przejmuje najgorsze już za nami, teraz może być już tylko lepiej.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz