Translate

niedziela, 17 stycznia 2016

24.,,...Teraz może być już tylko lepiej"

Harry jak zwykle wstał rano, ubrał się i zszedł na dół do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Choć wydawałoby się, że to zwyczajny dzień jak co dzień, ale właśnie ten dzień był poświęcony wielu poszukiwaniom, ciężkiej pracy i poświęcenia. W końcu okazało się, że Ginny nie ma w domu, ale Harry pomyślał, że może jest u Hermiony lub też po prostu wyszła wcześniej na trening. I tu się mylił. Po paru minutach w kominku pojawiła się głowa Hermiony.
-O to ty Hermiona nieźle mnie przestraszyłaś.
-Przepraszam, ale Ginny miała dzisiaj nas odwiedzić, a nawet nie odpisała wczoraj na mój list, więc przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku.
-No właśnie chyba nie za bardzo w porządku...ostatnio widziałem ją wczoraj, a dzisiaj nie ma po niej nawet śladu!-Powiedział zaniepokojony całą tą sytuacją.
-Tylko co ona znowu wymyśliła. Zaczynam się o nią martwić, zresztą Ginny jest gotowa zrobić wszystko...
-Chwila...-Powiedział, bo zauważył kawałek pergaminu w salonie, który na pewno nie należał do niego.
-Harry co się stało?-Zapytała po jakimś czasie przerażona Hermiona, gdy on nie odpowiadał.-Harry proszę powiedz co się stało!
-Muszę szybko iść jej szukać.
-Harry, ale wiesz gdzie ona jest?
-Nie zresztą nie obchodzi mnie to nie mogę tak siedzieć i nic nie robić!
-Ale co takiego się stało?
-Ona zwariowała! Poszła szukać tej psychopatki na własną rękę nie wierzę!
-Harry, zaczekaj!-Krzyknęła, gdy on wybiegł do ogrodu.
-Hermiona nie ma na nic czasu!
-No właśnie, a my nie wiemy gdzie jej szukać więc stracimy tylko na czasie to i tak nic nie da!
-No dobrze masz rację.-No to co proponujesz?-Powiedział z powrotem wracając do domu.
-Zastanówmy się gdzie mogłaby być?
-No nie wiem nic mi nie powiedział, gdy się obudziłem już jej nie było.
-No więc ode mnie ostatnio pożyczała kilka książek dotyczące głównie lasów więc pewnie jest w jakimś lesie, bo nie wierzę, że od tak zainteresowała się lasem.
-No chyba tak zresztą i tak nie mamy żadnych innych podejrzeń gdzie mogłaby być.
-No to co idziemy?
-Chyba nie mamy innego wyjścia chodźmy!
Po chwili deportowali się w najbliższym lesie od domu Harry'ego i Ginny, a tam Harry zaczął ,,biegać w kółko" nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
-Harry to bez sensu!-Krzyczała Hermiona, a jej głos odbijał się echem.
-NO WIĘC CO PROPONUJESZ!? NIE WIESZ JAK TO JEST! NIE MAM JUŻ SIŁY!
-HARRY USPOKÓJ SIĘ DOBRZE!-Po tym gdy Hermiona krzyknęła zamilczał.-Yhym może lepiej odpocznijmy, bo bieganie w kółko po lesie to chyba nie jest dobre rozwiązanie.-Powiedziała już cichym i spokojnym głosem.
-Masz racje przepraszam ja po prostu nie wiem co mam robić dalej martwię się o nią tak naprawdę to najbliższa mi osoba.
-Rozumiem Harry, ale nie martw się znajdziemy ją poza tym ona jest bardzo zaradna  zresztą podjęcie takiej decyzji to bardzo odważna rzecz prawda?
-No i strasznie głupia w końcu z dnia na dzień wyszła i poszła szukać jakiejś morderczyni, żeby się na niej zemścić.
-No tak ty też masz rację, a teraz przykro mi, ale no wiesz mam małe dziecko w domu muszę wracać, jeśli chcesz możesz nocować u nas.-Zaproponowała Hermiona.
-Nie, dzięki, ale zostaję tutaj.
-Ale Harry, tu nocą może być niebezpiecznie!
-Proszę cię wracaj, nie przejmuj się mną.
Po chwili deportowała się z cichym pyknięciem, a Harry został sam. Przez całą noc siedział przy wcześniej rozpalonym przez niego ognisku i zastanawiał się gdzie może teraz być i czy wszystko z nią w porządku.
Z samego rana, gdy tylko się obudził zobaczył Rona i Hermionę.
-Ron, Hermiona co wy tu robicie?-Zapytał zdziwiony.
-Przyszliśmy ci pomóc i znaleźć Ginny, bo to chyba najważniejsze.
-Hermiona prosiłem cię zajmijcie się Teddy'm to moja wina ona wyszła podczas, gdy ja sobie spałem, nie zauważyłem tego, a jak jej coś się stanie nie wybaczę sobie tego już do końca życia!
-Harry, a poza tym nie wiesz jaki Robards jest wkurzony, że cię nie ma akurat byłem dzisiaj w ministerstwie no i spotkałem go. A w ogóle mama strasznie się martwi nawet zabraniała nam iść poza tym Hermiona twierdzi, że coś jej się przypomniało.
-No więc zanim ta cała ciotka tu przypałętała to mama opowiadała nam o nich historie ona była niesamowicie zazdrosna, że mama kogoś ma, a ona nie. No, ale do rzeczy mówiła też o miejscu spotkań gdzie często bywali w trójkę myślę, że to właśnie tam może być Ginny i ta jędza.
-Gdzie to jest?
-Dolina brzóz tam jest taki brzozowy las to niedaleko.
-No tak, wiem gdzie to jest.
-Chodźmy już lepiej.
Po chwili byli już w tym miejscu i po jakimś czasie wreszcie znaleźli coś, co mogło naprowadzić ich na jakiś trop.
-Spójrzcie na to!-Powiedział Harry, gdy znalazł naszyjnik, który dał jej na urodziny.
-To należy do niej Harry?
-Tak, to na pewno jej w środku jest nasze zdjęcie...
-Tylko gdzie teraz może być?-Zapytał zamyślony Ron.
-Zaraz-Powiedział Harry i wyciągnął różdżkę.-Pokaż swój sekret!-Nie działa możliwe, że stosuje jakieś mocniejsze zaklęcia ochronne.
-Harry, a co jeśli tak naprawdę jej tutaj nie ma?-Zapytał Ron.
-Jeśli to nie zadziała idziemy dalej.-Po chwili zaczął mruczeć pod nosem jakąś długą formułkę, a gdy skończył zabezpieczenia opadły i pojawił się namiot i wypalające się ognisko.
-A jednak co to było za zaklęcie Harry nigdy o tym nie czytałam?
-Cóż to sekret znają je tylko aurorzy.
-Zaczekajcie tu pójdę pierwszy.-Powiedział i podszedł bliżej pewnie trzymając różdżkę w dłoni.
-Po chwili okazało się jednak, że nikogo tam nie ma.
-Nie ma tam nikogo, ale jestem pewny, że to rzeczy Ginny!
-O nie to nie jest dobry znak...-Powiedział zmartwiony Ron.
-Harry co ty robisz nie ma czasu!
-No tak, masz racje już idę.-Powiedział i zacisnął dłoń z naszyjnikiem.
-Ale co my mamy teraz zrobić?!
Pójdziemy przed siebie.
Po chwili przed ich oczami ukazał się patronus z wiadomością należący do pani Weasley.
Bądźcie ostrożni ona jest nieprzewidywalna i to wszystko jest niesamowicie niebezpieczne wszyscy teraz już wszyscy szukamy Ginny i każdy już o tym wie wiele osób nam pomaga, ale ona może być tylko w jednym miejscu...Dolina Brzóz mam nadzieję, że wszystko z wami w porządku i, że Ginny znajdzie się cała i zdrowa, choć i tak nie mamy już gdzie wrócić. Jesteśmy z wami.-A gdy skończył rozpłynął się.
-To znaczy, że oni muszą być gdzieś w tej okolicy!
-Pewnie tak o spójrzcie zdaje się, że zbliżamy się do końca tego lasu.
-Chwila, słyszeliście to?
-Tak to dobiega z...w zasadzie skąd to brzmi jak jakaś pułapka lub jakieś zaklęcia, które mają zmylić nas i aurorów.
-Nie ma czasu się zastanawiać chodźcie...w tę stronę.-Powiedział i pobiegli na skraj lasu.
-Wyciągnijcie różki.-Powiedział Harry rozglądając się w okolicy przepaści.
Gdy wyczuli, że ktoś jest za nimi bez zastanowienia krzyknęli: expelliarmus! Niestety, nie do końca się to udało, gdyż nie trafili i teraz mogli już tylko omijać zaklęć, a zarazem uważać, żeby nie wpaść do przepaści. W końcu, jednak było jeszcze trudniej szczególnie, że doszli nowi śmierciożercy akurat ta garstka, której aurorzy nie zdołali złapać. Jako pierwszą złapali Hermioną, ponieważ choć była ona dobra w zaklęciach i była inteligentna, to nie była aż tak dobra w pojedynkach. Po chwili Ron też został trafiony jakimś zaklęciem najdłużej utrzymywał się Harry, choć, gdy grupa śmierciożerców otoczyła go ze wszystkich stron mimo wszystkich starań nie udało mu się umknąć i także został trafiony jakimś zaklęciem. Cała trójka ocknęła się związana razem liną antydeportacyjną tak ciasno, że nie mogli się ruszyć. Po jakimś czasie stało się coś czego się nie spodziewali-przybyła cała rodzina Weasley'ów (łącznie z odnalezioną już Ginny).
-Co wy tu robicie?-Zapytał zdziwiony Ron.
-Nie zostawia się rodziny w potrzebie.-Odpowiedziała pewna siebie pani Weasley.
A po jakimś czasie, gdy przybyli aurorzy siły były już całkiem wyrównane i rozpoczęła się prawdziwa walka wielu aurorów zostało już oszołomionych, ale wielu z nich wciąż zadawali kolejne ciosy śmierciożercom. Walka była bardzo zacięta szczególnie, że uczestniczyła w niej cała rodzina Weasley'ów chcąca pomścić swojego ojca, męża lub teścia. Podczas, gdy każdy był zajęty swoim przeciwnikiem Ginny chciała skorzystać z tej okazji i rozplątać Harry'ego, Hermionę i Rona niestety, jej się to nie udało i przez chwilę nie uwagi została trafiona expelliarmusem, a kolejne zaklęcie wytrąciło ją z równowagi i gdyby nie to, że złapała się jakiegoś korzenia wpadła by w przepaść. Wciąż próbowała wrócić na grunt, ale jej ciotka była bezlitosna. Gdy tylko Harry to zobaczył, próbował się uwolnić, ale nic mu z tego nie przyszło.
-Jak śmiesz robić to własnej rodzinie!-Krzyknęła.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić, a teraz żegnam!-Mówiąc to zadała jeden ruch różdżką, a palce Ginny momentalnie się odczepiły.
-NIEEEEEEEEEEE!-Krzyczał Harry i wciąż wił się, żeby się uwolnić, a cała rodzina Weasley zaczęła walczyć jeszcze bardziej zacięcie niż przed chwilą.
-Jesteś moją siostrą, a zniszczyłaś mi życie przez swoją głupią zazdrość!-Krzyczała do swojej siostry Molly.-Avada Kedavra!
Za chwilę jednak usłyszeli coś jakby ktoś gwizdnął, a potem nie potrafili uwierzyć w to co widzą zobaczyli Ginny na miotle z góry rzucającą zaklęcia na śmierciożerców.
-Harry spójrz na to!-Krzyknęła do niego Hermiona, podczas, gdy on schował twarz w dłoniach.
-Czy to jest Ginny?
-Wygląda na to, że tak sprytnie przywołała swoją miotłę.
Za jakiś czas Robards uwolnił Harry'ego, Hermionę i Rona i oni także brali później udział w walce. Gdy wszyscy śmierciożercy zostali już pokonani Weasley'owie i Potter'owie deportowali się pod norę.
-Oto co zostało z nory.-Powiedziała przygnębiona Molly.
-Nie przejmuj się mamo odbudujemy ją.-Pocieszała ją Ginny.
-Dziękuję, mam nadzieję, że teraz będzie już bezpiecznie.
-Jestem tego pewien niech się mama nie przejmuje najgorsze już za nami, teraz może być już tylko lepiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz