Translate

niedziela, 7 sierpnia 2016

47.Historia pani Tonks

Kolejny tydzień sierpnia minął szybko chociaż był pełen pracy, spraw do rozwikłania i nowych informacji, które Harry i Ron znaleźli w ministerstwie.
...-Ja myślę, że ona jest porwana, a komuś innemu zależy na Tedzie i się pod nią podszywa.-Stwierdził Ron.
-Dziwna sprawa. Powiedział Harry.
-A kim ona właściwie jest?!-Wtrąciła Hermiona.
-Ona jest siostrą Andromedy.-Powiedział Ron. W tym akurat nie ma wątpliwości.
-Ale ona wcześniej siedziała w Azkabanie, prawda?-Dopytała Ginny.
-Tak, torturowała mugoli.
-Ale...dlaczego niby miałoby takiej osobie nagle zależeć na rodzinie? Myślała na głos Ginny
-To już chyba tajemnica.-Powiedział Ron.-Ale to nie ma najmniejszego sensu, bo wcześniej  według świadków w takiej jednej rozprawie, to niemożliwe, bo miała wielu przyjaciół mugoli i mugolaków i w ogóle była ponoć dobrą osobą i dostała nawet jakąś nagrodę za zasługi.
-No racja więc może wcale nie była winna, a to było w tym czasie, gdy ministerstwo niezbyt dbało o to kogo wsadza do Azkabanu. Dodała Hermiona.
-To jest najgorsze, że wciąż stoimy w miejscu i nie wiadomo co dalej robić.
-Ron, a ten list? Ona prosiła w nim nas o spotkanie dzisiaj. Wyjaśniła Hermiona.
-Może powinniście na nie iść. Powiedziała Ginny.
-To może być niebezpieczne.
-Jesteś aurorem, dla ciebie wszystko może być niebezpieczne! A w ten sposób niczego się nie dowiemy i będziemy tkwić w tej sprawie jak tkwimy i nic się nie zmieni. Może ona chce wam coś podczas tego spotkania wytłumaczyć.
-Ginny ma rację może jednak nie powinniśmy tego lekceważyć. Odezwał się Ron.
-Hermiona a ty co o tym myślisz?
-Nie wiem ja po prostu, nie chcę rozstawać się z Teddy'm. Czułam jakby, jakby on naprawdę był naszym synem.-Powiedziała Hermiona i ukryła twarz w dłoniach, a Ginny usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.
-Skoro była w Azkabanie to chyba nie dadzą jej dziecka!-Wrzasnął oburzony Ron.
-Możliwe, że wcale nie jest winna i zostanie oczyszczona z zarzutów. Powiedział Harry, a Hermiona zaczęła szlochać jeszcze głośniej, a Ron też miał smutny wyraz twarzy.-Ale to tylko przypuszczenia może Ted zostanie u was już na stałe.-Powiedział Harry próbując jakoś uspokoić sytuację, ale chyba niezbyt mu to wychodziło.
-Nie chcemy go stracić. Dodał Ron. Ale też czuję, że muszę wiedzieć kim jest i dlaczego dopiero teraz tak bardzo zależy jej na rodzinie. Macie jakieś pióro i atrament? Zapytał wyciągając zza pazuchy kawałek pergaminu. Po tym jak Harry dał mu pióro i atrament napisał list i wysłał go. -Masz rację Ginny tkwimy w miejscu, a  nie zasnę spokojnie jeśli nie rozwikłamy tej sprawy.
-Czemu płaczesz mamo? Zapytał w końcu Ted.
-Nieważne kochanie. Powiedziała, pocałowała go w czoło i przytuliła ze łzami w oczach.
-A mogę naleśniki? Zapytał.
-Tak już idę. Powiedziała Ginny, złapała go za rękę i poszła do kuchni.
-Ron wiem gdzie jeszcze nie szukaliśmy. Przypomniał sobie Harry.
-Gdzie?
-No wiesz...te najgorsze papiery są dobrze chronione w gabinecie sędzi i tylko za zgodą ministra i tych wszystkich stojących na straży prawa nikt nie ma prawda w nich grzebać, bo tam są.
-Co masz na myśli....mówiąc,,najgorsze papiery"? Zapytał zaniepokojony Ron.
-Tam znajdują się szczegółowe akta dotyczące torturowania, morderstw i ogólnie wszystkich którzy siedzieli w Azkabanie lub dopuścili się czegoś naprawdę złego.
Ron przełknął głośno ślinę.-Myślisz, że siostra Andromedy mogła być aż tak zła?
-Nie wiem, ale Andromeda ani Tonks nigdy nic o niej nie mówiły.
-A może powinniśmy rzeczywiście poprosić ich o tę zgodę, żeby się czegoś dowiedzieć.
-Na razie z nią porozmawiacie więc może ona wam wszystko wyjaśni.
-Harry ty i Ginny moglibyście też być przy tej rozmowie?-Zapytała Hermiona.
-Ja miałem nockę więc mogę, a Ginny kończy trening jakoś o dziewiętnastej więc chyba też.
-Bo wiesz ty i Ginny jesteście jego rodzicami chrzestnymi i dobrze byłoby jakbyście też wiedzieli co będzie z Teddy'm.
-Jasne. Powiedział Harry.
Wieczorem, gdy Ginny już skończyła trening wszyscy spotkali się w domu Rona i Hermiony przy Pokątnej i nerwowo czekali na jedyną krewną Teddy'ego.
W końcu usłyszeli dzwonek do drzwi i do środka weszła ona. Ku ich zdziwieniu wyglądała zupełnie jak Andromeda.
-Ee...Dzień dobry. Powiedziała Hermiona.
-Dzień dobry. Odpowiedziała, a jej głos był ciepły i uprzejmy w ogóle nie wyglądała na jakąś złą osobę, a wręcz przeciwnie na bardzo sympatyczną.-Bardzo się cieszę, że zgodziliście się na to spotkanie, bo jest dla mnie bardzo ważne, żeby w końcu coś wytłumaczyć. Bo nie jestem osobą za jaką mnie macie, jestem Andromedą.
Ginny wzięła cichy oddech, a Ron spojrzał na kobietę z niedowierzaniem, za to Harry i Hermiona po prostu wybałuszyli oczy a na język cisło im się-CO?!
-Tak wiem, że wydaje wam się, że Andromeda nie żyje już od dawna, ale to nieprawda. A ha no ale za nim cokolwiek powiem to proszę.-Powiedziała wręczając Harry'emu swoją różdżkę-Wiem, że zostałeś szefem aurorów.-Te słowa Harry'ego bardzo zdziwiły, bo on wcale nie znał żadnej Samiry, a ona mówiła jakby świetnie go znała. Na dodatek dała mu swoją różdżkę mimo, że nawet o to nie prosił, ale jednak sprawdził jej tożsamość i okazało się, że to Andromeda we własnej osobie i innej opcji nie było, bo pozwoliła mu się sprawdzić jeszcze innymi środkami.
-Mam nadzieję, że teraz już wierzycie, więc pewnie teraz zapytacie-Dlaczego utrzymywałam wersję, że nie żyję? Musiałam, ponieważ byłam trudno było odkręcić pewne wydarzenia.
-Ale...dlaczego pani podpisała się w tym liście jako Samira a nie Andromeda? Zapytała Hermiona biorąc Teddy'ego na kolana.
-Bo gdybym podpisała się jako ,,zmarła" Andromeda mielibyście mnie za wariatkę.
-Ale niech pani wie co się tak naprawdę stało?
-No więc jako Samira pewnie zauważyłeś, że mam nieczyste konto.-Zwróciła się do Harry'ego. To ja przez całe życie byłam wykorzystywana przez moją siostrę. Po śmierci naszej matki wiele się zmieniło i byłam zła na cały świat zadając sobie wciąż pytanie-Dlaczego akurat moja mama musiała zginąć? Potem moja siostra namawiała mnie do złego na prostą wyprowadził mnie Ted Tonks jak wiecie później został moim mężem i urodziła się Dora. Niestety nasze szczęście nie trwało długo, bo potem Ted został zabity przez śmierciożerców i sama musiałam się zając wychowaniem córki. Moja siostra bała się Teda, bo był aurorem ale po jego śmierci i po tym jak wyszła z Azkabanu znowu mnie torturowała kazała mi robić dziwne rzeczy jak udawanie tego, że to ja jestem nią, bo była moją siostrą bliźniaczką i polegało to wtedy na tym, żebym to ja siedziała za nią w więzieniu. Ale ja myślałam, że to wszystko dla dobra córki, że następnym razem jej się postawię, ale ona miała wsparcie a nie chciałam, żeby mnie zabili, nie chciałam zostawiać córki samej. Powiedziała i wybuchła płaczem.-Jaka ja byłam głupia...
-Spokojnie, pani po prostu bała się a wtedy ministerstwo nie było w stanie pani pomóc i w zasadzie nikt nie był w stanie.
-Po tym jak zaciągnęła długi zabili ją, ale ja wciąż byłam na celowniku i nadal musiałam ją udawać, bo inaczej wykończyliby mnie i moją rodzinę przez cały czas ukrywałam się, ale teraz mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, że tak późno ale po tym, gdy oni wszyscy zostali wyłapani do Azkabanu to i tak musiałam spędzić długi czas w Świętym Mungu. Wiem, że powinnam wcześniej dać znać, ale ja się po prostu bałam. Teraz będę walczyć o oczyszczenie mnie z zarzutów i chciałabym wychować Teddy'ego.
-Przeszła pani naprawdę bardzo wiele i to skomplikowana historia, ale niewiadomo czy my kiedykolwiek będziemy mogli mieć dzieci i Ted przywiązał się już do nas.
-Ja po prostu chciałam dowiedzieć się co z moim wnukiem, gdzie jest i bardzo zależy mi na tym, aby wychowywać go, jestem pewna, że chcecie dla niego tego samego co ja, czyli szczęścia, a u mnie będzie miał się dobrze. Zapewniła ich.
-Mimo tego, że Ted był przez ten czas jak nasz syn to...wydaje mi się, że lepiej jeśli będzie wychowany w swojej biologicznej rodzinie. Powiedział smutny Ron, ale już nie tak przybity jak wcześniej, tak jakby rzeczywiście był pewien, że Andromeda jest dobrą osobą i że nie pożałują tego.
-Widzę, że jednak jesteście w stanie rozstać się z Teddy'm, ale obiecuję, że Ted będzie szczęśliwy, będę was często odwiedzać żebyście mogli się z nim widywać i w swoim czasie w końcu wyjaśnię mu to wszystko.
Ron i Hermiona wyglądali już naprawdę na spokojniejszych, chyba już coraz bardziej oswajali się z myślą, że jednak nie dane jest im opiekować się nim w dalszym ciągu i że chyba lepiej będzie, gdy wychowa się wśród swoich.
-Wiem, że to będzie trudne więc jak na razie zostawiam was z tym wyborem. Powiedziała i odeszła.
-Co chcecie teraz zrobić? Zapytała Ginny.
-Nie wiem. Powiedział Ron.
-Myślę, że będzie szczęśliwszy, gdy wychowa się u babci, bo nawet jeśli byłby starszy i mieszkałby dlaej u nas to zawsze goniłby za swoją rodziną i nie dziwi mnie to. Przyznała posmutniała Hermiona.-My zawsze będziemy dla niego obcymi.
Harry też chciał coś powiedzieć, ale Ginny go wyprzedziła zanim zdążył się odezwać.
-Co ty mówisz Hermiona, wy byliście dla niego wspaniałymi rodzicami! Nawet jeśli tak jak mówisz pozostałby z wami i znalazłby i szukałby informacji o swoich prawdziwych rodzicach to na pewno nigdy by o was nie zapomniał!
-To chyba nie ma sensu, może tak miało być.-Powiedział Ron. Może my z Hermioną jeszcze będziemy mieć dziecko i może Ted rzeczywiście będzie szczęśliwszy.
-Mimo wszystko zawsze będziemy mogli odwiedzić Teda i z pewnością nie stracimy z nim kontaktu.
-Harry a twoim zdaniem co powinniśmy zrobić?
-No tak szczerze to wiem jak to jest być sierotą i zawsze też chciałem spotkać się z moją rodziną i gdy dowiedziałem się o Syriuszu to bardzo chciałem z nim zamieszkać no i może ale wiem też, że nie wiecie czy kiedykolwiek wam się uda ale wciąż będziecie pewnie jeszcze mieli okazje się nim opiekować.
-Harry ma rację może powinniśmy postawić wszystko na jedną kartę i nie powinniśmy go rozdzielać z jego prawdziwą rodziną szczególnie, że Andromeda jest bardzo dobrą osobą, która doświadczyła wiele zła i teraz z pewnością bardzo zależy jej na odbudowaniu więzów rodzinnych. Powiedziała Hermiona jakby sama siebie przekonywała do tego, że będzie dobrze.
Przez całą tę noc Weasley'owie nie zmrużyli oka, a Potter'owie odwiedzili Norę, żeby powiedzieć wszystkim o całej tej sytuacji.
-Harry. Powiedziała do niego Ginny.
-Tak?
-Jak myślisz co będzie z Teddy'm?
-Myślę, że obojętnie jaką decyzję podejmą Ron i Hermiona to Ted i tak będzie szczęwśliwy i u Andromedy i u Weasley'ów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz