Od rana Ginny pospiesznie wrzucała do swojego kufra wszystkie potrzebne rzeczy.
- Dzień dobry.-Szepnął jej do ucha Harry.
-Nie mam teraz czasu, jeszcze w pierwszy dzień się spóźnię...A w ogóle ty jeszcze nie w pracy?-Zapytała zdziwiona.
-No właśnie...zapomniałem ci powiedzieć, że Kingsley na chwilkę wpadnie...przepraszam, wyleciało mi z głowy.
-Rozumiem, w porządku. Więc czekasz na jakieś jego instrukcje?
-Tak, dokładnie.
Po chwili usłyszeli dźwięk deportacji.
-To pewnie on.-Powiedział Harry i podszedł do drzwi wejściowych.
-Dzień dobry, Harry. Przywitał go grubym głosem minister.
-Witaj, Kingsley.
-Widzisz mam już cały dokładny plan działania zaraz ci o wszystkim opowiem.
-Jasne wchodź.
-Dzień dobry Ginevro. Skinął głową.
-Dzień dobry, Kingsley.
-Widzę, że się pakujesz. Pewnie do Hogwartu, prawda? Słyszałem, że jedziesz na ostatni rok by zdać owutemy moim zdaniem to bardzo mądra decyzja, choć teraz kiedy masz już pracę może ci być z tym ciężko.
-Och, jakoś dam sobie radę.-Zapewniła go Ginny. Może usiądźcie tutaj, bo ja i tak zaraz się zmywam i nie będę wam już przeszkadzać.
-Och, nie skądże! W końcu to ja muszę odwiedzać wasz dom o tak wczesnej porze poza tym, myślę, że Potter bez problemu będzie mógł odprowadzić cię na peron i się z tobą pożegnać.
-Naprawdę Kingsley?
-A czy wyglądam jakbym żartował? Rzeczywiście, gdy spojrzało się wówczas na jego wyraz twarzy raczej łatwo możnaby stwierdzić, że nie.-Wiem jakie to dla was ważne.
-Dzięki. Powiedział Harry.
-No dobrze to może przejdźmy do konkretów. Po tych słowach zaczął tłumaczyć Harry'emu cały układ aurorów i kreślić coś na pergaminie.
-Już rozumiesz?-Zapytał po kilku minutach.
-Tak.
-Wystarczy abyś nadzorował to wszystko, bo nie sądzę, aby coś się mogło wydarzyć ale sam wiesz różne rzeczy się zdarzają.
-Może zupy? Zaproponowała Ginny.
-Och, nie bardzo dziękuję ale myślę, że nie będę już nadużywał waszej gościnności. No to nic idę tam gdzie moje miejsce.
-I jeszcze raz dzięki, że dasz mi pożegnać Ginny.
-Och, nie ma sprawy i tak teraz wszyscy wrócili z urlopów i aurorów to mi nie brakuje. Ale chcę cię widzieć w ministerstwie od razu po odjechaniu pociągu, jasne?-Powiedział szeroko się uśmiechając i choć był ministrem magii to nie był tak jak ci inni ważniacy.
-No to do widzenia i miłego pobytu w Hogwarcie. Uścisnął dłoń Harry'emu, skłonił się nisko przed Ginny i wyszedł.
-Lepiej już chodźmy. Ginny spojrzała na zegarek i napis mówiący o miejscu w jakim powinna się znaleźć zmienił się z ,,dom" na ,,Stacja King's Cross".
-No i jesteśmy. Powiedział Harry gdy deportowali się na miejscu.
-Właśnie tak zapamiętałam to miejsce. Harry też tak to zapamiętał. Wciąż było tam tłoczno, rodzice szli obok swoich pociech i pomagali im ciągnąć kufry, a potem przebiegali razem z nimi przez barierkę pomiędzy peronem dziewiątym a dziesiątym. Ginny i Harry próbowali odnaleźć gdzieś w tłumie Rona i Hermionę ale nigdzie nie było ich widać.
-Może już są na peronie 9 i 3/4. Harry uczynisz mi ten zaszczyt?-Powiedziała ze śmiechem wskazując na barierkę i Harry natychmiast zrozumiał o co jej chodzi.
-Z wielką chęcią. Powiedział po czym złapał ją za rękę, drugą ręką chwycił rączkę jej kufra i wspólnie pobiegli w stronę barierki. Po chwili byli już na peronie 9 i 3/4 a ich obecność wyraźnie zrobiła sensację na peronie.
-Spójrz, tam są! Powiedziała Ginny idąc w stronę Rona i Hermiony.
-Och, jesteście już! Przywitała się Hermiona.
-Cześć stary.-Powiedział Ron i poklepał go po plecach.
-Yhym...szefie! Powiedział Harry.
-Znaczy szefie.-Poprawił się szybko Ron.
-Żartowałem.-Powiedział Harry i wyszczerzył do niego zęby.
-Siostra! Ron zaczął tarmosić Ginny.
-Nie nawidzę cię Ron...Mruknęła Ginny ze śmiechem i po chwili dodała:-No dobra wystarczy już tej braterskiej miłości, bo mnie udusisz!
-Proszę to dla ciebie.-Odezwał się znowu Ron wręczając jej sakiewkę.
-Co to?
-No a co mogłabyś dostać od kochanego braciszka?
-No nie wiem...jakąś zarazę, pasożyta, truciznę albo coś siejącego spustoszenie.-Zażartowała i wszyscy parsknęli śmiechem.
-To tylko galeony.
-Nie prosiłam o jałmużnę. Sama zarabiam Ron, a to zatrzymaj dla siebie.
-Nie, to z twojego skarbca. Bill powiedział, żebym ci je dał, bo pewnie czytałaś o dodatkowych zabezpieczeniach zresztą niedawno miałem związaną z tym interwencję...
-Ach, dzięki Ron właściwie sama miałam tam się wybrać niedługo więc nawet dobrze się składa no a Kingsley na pewno zadbał o takie zabezpieczenia, że rzeczywiście mogłoby to trochę potrwać...
-No tak...-Powiedział Ron ale jakby był nieobecny i wciąż wpatrywał się w jeden punkt.
-Ron dobrze się czujesz?-Zapytała w końcu Hermiona szczerze zaniepokojona i cała ich trójka również spojrzała w stronę gdzie patrzył Ron.
-Lavender Brown!-Parsknęła śmiechem Ginny.
-Ron serio?!Powiedział Harry dusząc się ze śmiechu i Hermiona też się zaśmiała.
-Ale co ona tu robi?-Zapytał zdziwiony.
-Odprowadza młodszego brata na peron.-Wyjaśniła Ginny, gdy Lavender przytuliła chłopca.
-Patrz idą tutaj. Powiedział Ron i wyglądał jakby zbierało mu się na wymioty.
-Cześć!-Przywitała się Lavender trzymając młodszego brata za rękę. Słyszałam, że jesteś aurorem Ron.
-Ee...tak owszem dobrze słyszałaś. Wyprostował się z dumą a Harry'emu zachciało się śmiać.-I jestem po ślubie z Hermioną.-Dodał i chwycił Hermionę za rękę a ona się zarumieniła.
-Och, to wspaniale ja pracuję w Gringoćcie. A ty Ginevro grasz w quidditcha.
-Zgadza się. Powiedziała z uśmiechem.
-Mój braciszek jest twoim wielkim fanem.-Ciągnęła.
-Mogę autograf? Zapytał wysuwając do niej drżącą rękę z plakatem.
-Moment...-Po chwili wyciągnęła różdżkę machnęła nią i w jej ręce pojawiło się pióro, przykucnęła i podpisała plakat.
-Dziękuję. Powiedziała za niego Lavender a Ginny uśmiechnęła się do malca.
-Dzięki wielkie!-Powiedział podekscytowany.-Kiedyś też się ożenię z taką fajną dziewczyną.-Zwrócił się tym razem do Harry'ego, a Ginny się zaśmiała.
-No mam wielkie szczęście, że ją mam.-Przytaknął Harry.
-To cześć! Pożegnał się chłopiec i wszedł do pociągu a jego siostra po chwili od nich odeszła.
-My też już powinnyśmy zająć miejsca.-Powiedziała Hermiona.
-No to tak...-Podsumował Ron-Nie wychodzić po zmroku, nie zbierać szlabanów i minusowych punktów, uważać na siebie i nie roznieść Hogwartu.
-Och, daj spokój Ron ty stary zgredzie!-Powiedziała ze śmiechem Ginny.
-Jestem tylko o rok starszy.
-A ja tylko o rok młodsza!
Podczas, gdy Hermiona żegnała się z Ronem Ginny przytuliła Harry'ego co bardzo wzbudziło zainteresowanie.
-Będę tęsknić...-Wyszeptała.
-Ja też.
-No to...do zobaczenia.-Powiedziała i odwróciła się ciągnąc za sobą kufer ale po chwili znowu pobiegła w jego stronę i pocałowała go w policzek.
-Cześć Harry dbaj o dom! I o Rona.-Dodała po chwili ze śmiechem wskakując do pociągu.
Z czerwonej lokomotywy buchnęła para i ruszyła a Ron i Harry stali i machali dziewczynom.
-Będzie mi ich brakować.-Przyznał Ron, gdy pociąg zniknął.
-Mi też. I po chwili oboje deportowali się do ministerstwa tak jak Harry obiecał Kingsley'owi.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz