Translate

niedziela, 14 sierpnia 2016

49.Rocznica

                                                                      OGŁOSZENIE
To już jest prawdopodobnie ostatni post wrzucony przed moim wyjazdem, ponieważ nie będzie mnie od 16.08-29.08 w tym czasie nie będzie postów, bo chcę naprawdę wypocząć choć i tak nie zapomnę o blogu i na pewno będę myśleć nad nowymi postami. Jeśli chodzi o następny post to nie wiem tak naprawdę kiedy on się pojawi i nie chcę niczego obiecywać ale do 1.09 powinien już być. Poza tym mam nadzieję, że dobrze wykorzystacie te ostatnie chwile wakacji i dzięki, bo ostatnio liczba wyświetleń rośnie, nie zapomnijcie o zostawieniu komentarza i zapraszam do czytania.

-Harry jesteś spóźniony!-Powiedziała Ginny wchodząc do kuchni.
-Dzisiaj mam wolne.-Powiedział spokojnym głosem.-Ale dzięki, że tak dbasz, żebym się nie spóźnił.
-Aha to dobrze.
-No tak postanowiłem odpocząć jeden dzień, bo wielu aurorów właśnie wróciło z wakacji a póki co jest bardzo spokojnie więc Kingsley mi pozwolił. Właściwie to Harry miał zupełnie inne założenie co do tego urlopu.
-Cieszę się, że trochę odpoczniesz, przyda ci się szczególnie, że ostatnio miałeś chyba same nocki.
-No tak poza tym już niedługo wyjeżdżasz i chciałbym spędzić z tobą trochę czasu.
-Ja też ale...dzisiaj mam mecz a potem jeszcze konferencję...
-Rozumiem, no trudno.
-Ale...wrócę wieczorem.
-No to dobrze, a kiedy macie mecz?
-W tę sobotę.
-Wiesz co, będę tęsknić jak wyjadę.-Powiedziała i przytuliła go.
-Ja też ale będę pisał, dużo pisał.-Powiedział szeptem i już się do siebie zbliżyli, gdy usłyszeli szczęk zamka i skoczyli jak oparzeni, a do środka wszedł Ron.
-Ron ile ci mam mówić, żebyś tu sobie od tak nie wchodził!!-Nawrzeszczał na niego Harry.
-Przepraszam ale...ja przyszedłem po radę. Harry ja przecież jestem fatalnym poetą!
-Ron!-Warknął porozumiewawczo Harry, a Ginny z trudem powstrzymała wybuch śmiechu.
-A co myślisz, że niby my się na tym znamy! Powiedziała ze śmiechem.
-Ron nie o to mi chodziło, gdy o tym rozmawialiśmy.-Powiedział Harry.
-A o co w ogóle chodzi?-Zapytała Ginny.
-Nieważne. Powiedział szybko Ron.
-Co wy kombinujecie?-Zapytała z uśmiechem.
-Nic praca, nie zrozumiesz.
-No tak na pewno nie tego, że aurorzy w pracy piszą wiersze. No ale nieistotne ja jeszcze muszę iść na Pokątną kupić kilka rzeczy na razie. Powiedziała i wyszła.
-Ron nie o to chodzi, więc może tym razem powiem jaśniej zrób dla Hermiony po prostu coś miłego no nie wiem na przykład...
-Dać jej kwiatki.-Wtrącił Ron.
-Tak, właśnie świetny przykład.
-A ty co szykujesz.
-Niespodziankę. Powiedział Harry.
-Ale chyba nie dla mnie.-Zaśmiał się Ron.
-Nie, raczej nie.-Powiedział ze śmiechem Harry.
-A jak tam Ted?
-Świetnie chyba bardzo polubił Andromedę no i podoba mu się tam, chyba jest szczęśliwy...
-Nie przejmuj się Ron.-Pocieszył go.-Andromeda bardzo kocha swojego wnuka i dobrze się nim opiekuje.
-Tak wiem, wczoraj nas odwiedzili.
-To dobrze.
-No i mam już pewien pomysł, żeby zrobić coś dla Hermiony.
-Dobrze, że przynajmniej pamiętałeś. Powiedział Harry.
-No tak. Fajnie, że mogliśmy wziąć wolne, co nie?
-No przynajmniej mamy więcej czasu na jakieś przygotowania.
-Ja już muszę wracać-przydałoby się trochę zająć domem. Do zobaczenia.
-Ron!
-Tak?
-Wiem, że nie jesteś poetą ale...postaraj się.
-Wiem tylko, że ilekroć się staram tym zawsze zawalam.-Powiedział przygnębiony.
-Jednak rymować umiesz. Stwierdził ze śmiechem Harry.
-No...może trochę. To cześć stary.-Powiedział i wyszedł.
Harry miał już dokładny plan tego co dzisiaj przygotuje. Wieczorem, gdy wszystko było już gotowe deportował się do sali, gdzie odbywały się konferencje po meczach i czekał przed nią jeszcze parę minut aż w końcu konferencja się skończyła.
-I jak mecz?-Zapytał Harry.
-Dobrze wygrałyśmy 600-450 ale było ciężko, bo szliśmy łeb w łeb.
-To super. Szkoda, że zabrakło biletów.
-No trudno. Zaczekasz tu?
-Tak zaczekam.
-Dzięki, że dzisiaj przyszedłeś po mnie.
-Nie ma za co. Mam niespodziankę.-Powiedział z uśmiechem.
-Kocham niespodzianki. Zaraz wracam.
Po chwili znowu wróciła do miejsca gdzie czekał Harry.
-Jestem już.
-To świetnie, idziemy.
-A gdzie właściwie idziemy? Wracamy do domu?
-O nie, przygotowałem coś znacznie lepszego. Ale..żeby niespodzianka była niespodzianką, pozwolisz? Powiedział i zza pazuchy wyciągnął czarną opaskę.
-Hmm...no skoro poradziłam sobie z lataniem na miotle z zakrytymi oczami i kiepską nawigacją...-Harry strasznie się zdziwił, gdy to powiedziała, ale dodała tylko-długa historia.
-A w ogóle twierdzisz, że jestem kiepskim nawigatorem?!-Powiedział Harry udając oburzenie.
-Hmm...jeszcze się przekonamy.-Powiedziała z uśmiechem, a Harry machnął różdżką i przepaska sama się zawiązała.
-Nie podglądaj!
-Nawet nie próbuję! Powiedziała ze śmiechem.
-Chwyć się mojego ramienia. Będziemy się deportować.
Po deportacji łącznej Ginny nie wyglądała za dobrze.
-Deportowałaś się już z kimś?-Zapytał Harry.
-Nie...ale to okropne uczucie.
-Tak, wiem...-Przypomniał sobie swoją deportację łączną z Dumbledore'm.-Musimy się jeszcze kawałek przejść.-Powiedział i złapał ją za rękę.
-A w ogóle o co rano chodziło Ronowi?
-A ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?-Powiedział z ironią.
-Nie, po prostu Ron i...poetyzm? No wiesz jakoś tak...dziwnie się zachowywał...
-Ma problem życiowy...-Powiedział Harry prowadząc Ginny.
-On ma cały czas jakieś problemy życiowe...-Powiedziała z uśmiechem. Znowu się pokłócił z Hermioną?
-Nie, wręcz przeciwnie też chce dla niej coś przygotować.
-No, czyli Ron jednak nie zapomniał o Hermionie, a Fred i George już chcieli się ze mną o to zakładać...-Powiedziała ze śmiechem.-No tak! Już wiem o co rano chodziło Ronowi! Przecież oni też mają dzisiaj rocznicę więc Ron mówił o poetyzmie mając na myśli...
-Tak, napisać wiersz dla Hermiony. Dokończył. Uwaga! W prawo.-Ostrzegł ją odciągając na bok.
-Dzięki. Daleko jeszcze?
-Nie właściwie to...jesteśmy na miejscu. Powiedział a Ginny zdjęła opaskę zasłaniającą oczy.
-Dziękuję! Tu jest ślicznie! Powiedziała i rzuciła mu się na szyję. Byli niedaleko domu w Dolinie Godryka gdzie przebiegała rzeka. Na trawie był koc, na którym była przygotowana  kolacja a na wodzie stała mała łódka przewiązana kokardą.
-Smacznego! Powiedział Harry i gestem wskazał na koc po czym oboje usiedli.
-Łódka? A masz wiosła? Zapytała Ginny.
-A umiesz wiosłować? Zdziwił się Harry.
-Jasne. Jak tata miał wolne to jeździliśmy zawsze na biwaki. To było tak dawno a pamiętam każdy szczegół z naszych wyjazdów. W porównaniu do Ginny Harry miał bardzo złe skojarzenia z rozbijaniem namiotu, bo przypominało mu to czas kiedy razem z Ronem i Hermioną opuścili szkołę i poszli szukać horkruksów, czas wojny przez którą każdy był narażony na najgorsze.
-Harry wszystko w porządku?-Wyrwała go z zamyślenia.
-Tak. A wracając do tematu to wtedy nauczyłaś się wiosłować?
-Tak, tata nauczył mnie dużo rzeczy, które później mi się przydały. Głównie w kwestii przetrwania, bo w Hogwarcie podczas wojny nie było łatwo. Tata zawsze fascynował się mugolskimi przedmiotami i pokazywał nam ich sposoby. Dlatego wtedy kiedy zabierali nam różdżki w Hogwarcie podczas wojny wiedziałam co robić, żeby nas nie nakryli. Myślę, że spodziewał się, że kiedyś nastąpi taka wojna i że ta wiedza nam się przyda.
-Zabierali wam różdżki w Hogwarcie?-Zapytał Harry.
-Tak, w nocy nie mieliśmy prawa ich mieć, dlatego je nam konfiskowano, ale mimo wszystko ja, Luna i Neville dawaliśmy sobie radę, zwoływaliśmy potajemne zebrania. Mieliśmy nadzieję, że to się w końcu skończy, wiedzieliśmy, że wrócisz.
Teraz Harry zaczął się nad tym zastanawiać i pomyślał, że właściwie on uważał, że jest bardzo źle mieszkając w namiocie, ale mimo, że w Hogwarcie mieli dach nad głową to byli zmuszani i torturowani i pomyślał, że inni mieli się może nawet jeszcze gorzej niż on.
-Może teraz o tym nie rozmawiajmy. Powiedział po chwili.
-Pyszne. Sam robiłeś?-Zapytała Ginny.
-Pani Weasley mi trochę pomogła.
-Przepłyniemy się?-Zapytał po chwili.
-Jasne.-Powiedziała i wsiedli do łódki.-Spójrz spadająca gwiazda!-Powiedziała wskazując na niebo.
-To pomyśl życzenie.
-Chyba wyczerpałam już limit życzeń w swoim życiu.-Powiedziała i pocałowała go.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz