Od tygodnia wszystko znowu wracało do normy. Ginny w wolnym czasie ćwiczyła i spędzała czas przed domem dopóki się nie ściemniało, a Harry spędzał z nią więcej czasu, ale i zauważył wyraźne postępy w pracy Rona.
-Ron...
-Tak...-Powiedział spodziewając się kolejnego zawodu ze strony Harry'ego ale on po przyglądaniu się dokumentacji powiedział-Dobra robota Ron.
-Widzisz jednak odnalazłeś swoją życiową ścieżkę. Powiedziała Ginny, gdy wyszła do ogrodu.
-Odnalazłem co? Zapytał Ron.
-Och, no to w czym jesteś dobry.
-Dobrze, że moja praca nie polega wyłącznie na znajomości eliksirów. Powiedział i się zaśmiał.
-No tak pamiętam jak prawie wywaliłeś w powietrze całe piąte piętro w Norze.
-Och, te zadania domowe od Snape'a...Stęknął Ron. A zmieniając temat mam coś dla ciebie Ginny.
-Dla mnie?
-Nie udawaj, ja miałbym zapomnieć o twojej dziewiętnastce!
-Dziękuję Ron. Powiedziała i wzięła od niego paczkę. Gdy ją otworzyła okazało się, że w środku jest kafel z podpisami jej całej drużyny. Jest świetny Ron, dziękuję. To wszystko autentyczne podpisy?
-No jasne, miałyby odmówić mojemu urokowi osobistemu. Powiedział Ron i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-No tak zapomniałam jakiego mam słodkiego braciszka. Powiedziała Ginny. A Hermiona przyjdzie?
-Jeszcze w pracy. Powiedział Ron nalewając sobie soku dyniowego.
-Szkoda taka ładna pogoda. Dodała Ginny.
-Ale za niedługo powinna wrócić. Powiedział Ron spoglądając na zegarek, na którym wskazówka Hermiony była na ,,w podróży".
-Jestem, dzięki za zaproszenie. Powiedziała i uściskała Harry'ego i Ginny, a Rona pocałowała w policzek. Ginny to dla ciebie. Powiedziała i podała jej paczkę.
-Torebka. Dzięki jest śliczna.
-Uwaga zmienia kształt i kolor w zależności do stroju i jest jakby bez dna. Pamiętasz tę moją torebkę?
-Jejku zawsze o takiej marzyłam, bardzo mi się przyda, wielkie dzięki kochana. Wiecie co fajnie się tak obchodzi urodziny taka ładna pogoda, cisza i spokój.
-No i pomyśleć, że niedługo znów będziemy w Hogwarcie. Już tak dawno tam nie byłam. Dodała Hermiona.
-No tak i ciekawe kto teraz uczy obrony przed czarną magią. Powiedziała i nagle posypała się góra prezentów. O matko od kogo to wszystko! Powiedziała zdziwiona.
-No widzisz ludzie cię kochają.-Powiedział Ron.-Ja nigdy nawet w połowie nie będę tak sławny jak ty.
-No wiesz chyba nie czytałeś pewnego numeru proroka wieczornego. Powiedziała Ginny po czym machnęła różdżką i już trzymała gazetę. Trzymaj i czytaj.
W rogu gazety na stronie jedenastej można było dostrzec pewną wzmiankę.
Nikt jeszcze nigdy nas tak nie zaskoczył, a mianowicie Ron Weasley przeszedł przez
edukację akademii aurorów w zaskakująco krótkim czasie, a ponadto otrzymał bardzo wysokie wyniki na egzaminach zarówno pisemnych jak i ustnych. Prawdopodobnie nikt jeszcze nie ukończył tej szkoły w tak krótkim czasie. Wiele osób już widzi w nim potencjał do bycia aurorem i z pewnością zyska wiele głosów do tego stanowiska.
-Ale, ale...Prorok o mnie napisał! Wybałuszył oczy. To jest...nigdy nie sądziłem, że będą chcieli zrobić ze mną jakiś wywiad albo o mnie napisać!
-No widzisz a ja już raz zostałam zaczepiona przez dziewczynę, która chciała twój autograf.
-Ktoś...ktoś chciał autograf...ode mnie!?
-W rzeczy samej.
-Kocham być aurorem.
-Och, Ron wcale nie wiem czy to taka fajna praca.
-No w zasadzie to bardzo niebezpieczna, ale nie boję się już tak jak kiedyś, podczas tej wojny to zrozumiałem.
-No tak, lepiej późno niż wcale. Powiedziała Ginny z uśmiechem.
Nagle w ogrodzie tuż koło nich deportował się skrzat z ogromnym plecakiem.
-Zgredek? Powiedziała zdziwiona Ginny. Gdzie ty byłeś? Zapytała.
-Pan Potter wysłał Zgredka na długie wakacje, żeby Zgredek mógł nabrać sił.
-Aha to dobrze. Ale...to nie jest dla ciebie za ciężkie?
-Nie, Zgredek nosił już cięższe rzeczy.-W zasadzie to trudno było wyobrazić sobie jak mógłby nieść coś cięższego, bo chyba by go to przygniotło do ziemi.-Dziękuję, że pani Ginevra tak dba o Zgredka, bo dzięki temu Zgredek czuje się kochany i potrzebny w tej rodzinie.
-Bo tak jest. Powiedziała Ginny.
-Państwo Potter'owie to dobrzy czarodzieje i Zgredek powtarza to wszystkim, którzy w to wątpią. Zapiszczał skrzat.
-Nie musisz Zgredku. Powiedział Harry.
-Tak, ale Zgredek jest wolnym skrzatem i Zgredek od tamtego czasu robi to, co uważa za słuszne.
Po chwili nadleciała brązowa sowa należąca do Rona i Hermiony.
-To do nas Ron od Samiry Tonks. Znasz ją?
-Nie, ale przecież...Czy to możliwe, że to jakaś krewna Nimfadory albo Andromedy?
-Nimfadora nigdy o niej nie wspominała. Powiedziała Ginny.
-Hermiona i Ron czytając ten list wyglądali na przerażonych ale i strasznie zasmuconych.
-Co jest? Zapytał Harry. Ale Hermiona tylko się rozpłakała, a Ron przytulił ją i podał jemu i Ginny list.
W środku pisało, że kobieta ma prawo opiekowania się Teddy'm i że chce go krótko mówiąc odebrać od Rona i Hermiony, znajdował się tam również plik papierów.
-O nie....-Powiedziała cicho Ginny
-My...my właśnie...właśnie tego tak się baliśmy...-Powiedziała przełykając łzy.- Że któregoś dnia...ktoś nam go odbierze...że będziemy musieli mu wytłumaczyć...ale jeszcze nie teraz! Nie teraz, gdy jest jeszcze za mały by zrozumieć, że jego rodzice nie żyją! Chyba jednak zrezygnuję z kolejnego roku w Hogwarcie. Szlochała Hermiona.
-Ale dlaczego...dlaczego dopiero teraz przychodzi, żeby go od nas odebrać! Gdzie była przez ten czas, gdy to my zastępowaliśmy mu rodziców! Powiedział lekko zdenerwowany ale niesamowicie przybity Ron.
-Ale nie wiadomo nawet czy te papiery są aktualne albo po prostu czy nie są sfałszowane. Trzeba się przyjrzeć tej sprawie. Ron, jakby co wiesz co masz robić. Powiedział Harry.
-Jasne. Przytaknął.
-Ale...jak to możliwe przecież to Ron i Hermiona już dwa lata temu adoptowali Teddy'ego! Mina Ginny mówiła ,,to tak nie może być, prawda?".
-Nie Ginny, takie jest prawo...w przypadku, gdy znajdzie się ktoś z rodziny...tak właśnie może być. Odezwała się Hermiona, bo akurat pracowała w departamencie przestrzegania prawa i dobrze wiedziała jak to wszystko może się potoczyć.
-Tak mi przykro...-Szepnęła do nich Ginny.
Harry nie bardzo wiedział co ma powiedzieć, bo ,,Ej, nie ma się czym przejmować" albo ,,Będzie dobrze" wcale tu nie pasowało no i w końcu wszyscy chyba mieli nadzieję miło spędzić ten dzień Ginny ma urodziny i w ogóle ale taka wiadomość to może wszystko popsuć.
-Jesteśmy świadkami tego, że dobrze opiekujecie się Teddy'm i że jest u was szczęśliwy zresztą, dla tak małego dziecka jest to ciężka sytuacja więc może jednak zostanie u was i nie ma się czym przejmować na zapas.
-Może masz rację Harry, ale sam wiesz jak to zwykle wygląda, uważa się, że dziecko ma się lepiej, gdy jest ze swoją prawdziwą rodziną...
-A co jeśli ja i Ginny wystąpilibyśmy w tej sprawie w końcu jesteśmy jego chrzestnymi ,prawda? Zapytał Harry z nutą nadziei w głosie.
-Myślę, że to nie takie proste, bo...chodzi tu o najbliższą rodzinę, a jeśli jest ktoś bliższy od chrzestnych to trafi właśnie do tej osoby.
-W zasadzie chodźmy już po Teda, musimy wykorzystać możliwe, że ostatni już czas kiedy jesteśmy rodzicami.
-Ron nie mów tak, musi zostać z wami. Przybrana rodzina może kochać tak samo mocno jak ta biologiczna, a Lupinowie na pewno chcieliby szczęścia swojego syna, a z wami jest szczęśliwy. Pocieszała ich Ginny, a Harry wciąż przyglądał się ze smutkiem tej sytuacji.
-Do zobaczenia. Powiedzieli ale jakby martwym głosem Weasley'owie, a Harry i Ginny jeszcze przez chwilę zostali na werandzie przed domem.
-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że chyba wszyscy spodziewaliśmy się, że Teddy dowie się o tym, że jego rodzice odeszli, gdy będzie znacznie starszy.
-No tak, ale w zasadzie sam wiem, że lepiej jest wiedzieć znacznie wcześnie, bo ja sam długo nie wiedziałem o moim pochodzeniu i byłem przekonany, że po prostu zginęli w wypadku. Myślę, że im dłużej się takie coś ukrywa tym potem jest tylko gorzej. No a to jest dla ciebie. Powiedział wyciągając małe pudełko. Myślałem, że dam ci to w jakichś lepszych okolicznościach no, ale jak widać niezbyt wyszło...
-Dziękuję. To zawieszka do mojej bransoletki prawda. Powiedziała trzymając w ręce małą srebrną zawieszkę w kształcie czterolistnej koniczyny.
-Tak, ma symbolizować szczęście.
-Dzięki. Powiedziała i przytuliła go. Teraz już nie było takiej pięknej pogody jak wcześniej. Ciemne chmury spowiły całe niebo tak jakby smuciło się razem z Weasley'ami.
-Wiesz co? Zawsze to sobie tak wyobrażałam dom, ogród rodzina i właściwie to Ron i Hermiona mogą nigdy tego wszystkiego nie mieć. Możliwe, że nigdy już nie będą mieć dzieci no i co to za jedna ta Samira Tonks.
-Jutro sprawdzę te papiery i zajmę się dokumentacją tej Samiry Tonks. Spróbuję się dowiedzieć gdzie była przez ten cały czas, czym się zajmuje i kim tak właściwie jest dla Teda.
-Ale właściwie...skoro jednak zależy jej na Teddy'm to może jest dobrą osobą i po prostu chce odnaleźć swoich krewnych.
-Nigdy nic nie wiadomo szczególnie, że jej nie znamy i nie wiemy kim tak naprawdę jest i jaka jest, ale jedno jest pewne-teraz musimy trzymać się razem.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz