Translate

środa, 3 sierpnia 2016

46.Gdy już wszystko się układało...

Od tygodnia wszystko znowu wracało do normy. Ginny w wolnym czasie ćwiczyła i spędzała czas przed domem dopóki się nie ściemniało, a Harry spędzał z nią więcej czasu, ale i zauważył wyraźne postępy w pracy Rona.
-Ron...
-Tak...-Powiedział spodziewając się kolejnego zawodu ze strony Harry'ego ale on po przyglądaniu się dokumentacji powiedział-Dobra robota Ron.
-Widzisz jednak odnalazłeś swoją życiową ścieżkę. Powiedziała Ginny, gdy wyszła do ogrodu.
-Odnalazłem co? Zapytał Ron.
-Och, no to w czym jesteś dobry.
-Dobrze, że moja praca nie polega wyłącznie na znajomości eliksirów. Powiedział i się zaśmiał.
-No tak pamiętam jak prawie wywaliłeś w powietrze całe piąte piętro w Norze.
-Och, te zadania domowe od Snape'a...Stęknął Ron. A zmieniając temat mam coś dla ciebie Ginny.
-Dla mnie?
-Nie udawaj, ja miałbym zapomnieć o twojej dziewiętnastce!
-Dziękuję Ron. Powiedziała i wzięła od niego paczkę. Gdy ją otworzyła okazało się, że w środku jest kafel z podpisami jej całej drużyny. Jest świetny Ron, dziękuję. To wszystko autentyczne podpisy?
-No jasne, miałyby odmówić mojemu urokowi osobistemu. Powiedział Ron i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-No tak zapomniałam jakiego mam słodkiego braciszka. Powiedziała Ginny. A Hermiona przyjdzie?
-Jeszcze w pracy. Powiedział Ron nalewając sobie soku dyniowego.
-Szkoda taka ładna pogoda. Dodała Ginny.
-Ale za niedługo powinna wrócić. Powiedział Ron spoglądając na zegarek, na którym wskazówka Hermiony była na ,,w podróży".
-Jestem, dzięki za zaproszenie. Powiedziała i uściskała Harry'ego i Ginny, a Rona pocałowała w policzek. Ginny to dla ciebie. Powiedziała i podała jej paczkę.
-Torebka. Dzięki jest śliczna.
-Uwaga zmienia kształt i kolor w zależności do stroju i jest jakby bez dna. Pamiętasz tę moją torebkę?
-Jejku zawsze o takiej marzyłam, bardzo mi się przyda, wielkie dzięki kochana. Wiecie co fajnie się tak obchodzi urodziny taka ładna pogoda, cisza i spokój.
-No i pomyśleć, że niedługo znów będziemy w Hogwarcie. Już tak dawno tam nie byłam. Dodała Hermiona.
-No tak i ciekawe kto teraz uczy obrony przed czarną magią. Powiedziała i nagle posypała się góra prezentów. O matko od kogo to wszystko! Powiedziała zdziwiona.
-No widzisz ludzie cię kochają.-Powiedział Ron.-Ja nigdy nawet w połowie nie będę tak sławny jak ty.
-No wiesz chyba nie czytałeś pewnego numeru proroka wieczornego. Powiedziała Ginny po czym machnęła różdżką i już trzymała gazetę. Trzymaj i czytaj.
W rogu gazety na stronie jedenastej można było dostrzec pewną wzmiankę.

             Nikt jeszcze nigdy nas tak nie zaskoczył, a mianowicie Ron Weasley przeszedł przez 
edukację akademii aurorów w zaskakująco krótkim czasie, a ponadto otrzymał bardzo wysokie wyniki na egzaminach zarówno pisemnych jak i ustnych. Prawdopodobnie nikt jeszcze nie ukończył tej szkoły w tak krótkim czasie. Wiele osób już widzi w nim potencjał do bycia aurorem i z pewnością zyska wiele głosów do tego stanowiska.

-Ale, ale...Prorok o mnie napisał! Wybałuszył oczy. To jest...nigdy nie sądziłem, że będą chcieli zrobić ze mną jakiś wywiad albo o mnie napisać!
-No widzisz a ja już raz zostałam zaczepiona przez dziewczynę, która chciała twój autograf.
-Ktoś...ktoś chciał autograf...ode mnie!?
-W rzeczy samej.
-Kocham być aurorem.
-Och, Ron wcale nie wiem czy to taka fajna praca.
-No w zasadzie to bardzo niebezpieczna, ale nie boję się już tak jak kiedyś, podczas tej wojny to zrozumiałem.
-No tak, lepiej późno niż wcale. Powiedziała Ginny z uśmiechem.
Nagle w ogrodzie tuż koło nich deportował się skrzat z ogromnym plecakiem.
-Zgredek? Powiedziała zdziwiona Ginny. Gdzie ty byłeś? Zapytała.
-Pan Potter wysłał Zgredka na długie wakacje, żeby Zgredek mógł nabrać sił.
-Aha to dobrze. Ale...to nie jest dla ciebie za ciężkie?
-Nie, Zgredek nosił już cięższe rzeczy.-W zasadzie to trudno było wyobrazić sobie jak mógłby nieść coś cięższego, bo chyba by go to przygniotło do ziemi.-Dziękuję, że pani Ginevra tak dba o Zgredka, bo dzięki temu Zgredek czuje się kochany i potrzebny w tej rodzinie.
-Bo tak jest. Powiedziała Ginny.
-Państwo Potter'owie to dobrzy czarodzieje i Zgredek powtarza to wszystkim, którzy w to wątpią. Zapiszczał skrzat.
-Nie musisz Zgredku. Powiedział Harry.
-Tak, ale Zgredek jest wolnym skrzatem i Zgredek od tamtego czasu robi to, co uważa za słuszne.
Po chwili nadleciała brązowa sowa należąca do Rona i Hermiony.
-To do nas Ron od Samiry Tonks. Znasz ją?
-Nie, ale przecież...Czy to możliwe, że to jakaś krewna Nimfadory albo Andromedy?
-Nimfadora nigdy o niej nie wspominała. Powiedziała Ginny.
-Hermiona i Ron czytając ten list wyglądali na przerażonych ale i strasznie zasmuconych.
-Co jest? Zapytał Harry. Ale Hermiona tylko się rozpłakała, a Ron przytulił ją i podał jemu i Ginny list.
W środku pisało, że kobieta ma prawo opiekowania się Teddy'm i że chce go krótko mówiąc odebrać od Rona i Hermiony, znajdował się tam również plik papierów.
-O nie....-Powiedziała cicho Ginny
-My...my właśnie...właśnie tego tak się baliśmy...-Powiedziała przełykając łzy.- Że któregoś dnia...ktoś nam go odbierze...że będziemy musieli mu wytłumaczyć...ale jeszcze nie teraz! Nie teraz, gdy jest jeszcze za mały by zrozumieć, że jego rodzice nie żyją! Chyba jednak zrezygnuję z kolejnego roku w Hogwarcie. Szlochała Hermiona.
-Ale dlaczego...dlaczego dopiero teraz przychodzi, żeby go od nas odebrać! Gdzie była przez ten czas, gdy to my zastępowaliśmy mu rodziców! Powiedział lekko zdenerwowany ale niesamowicie przybity Ron.
-Ale nie wiadomo nawet czy te papiery są aktualne albo po prostu czy nie są sfałszowane. Trzeba się przyjrzeć tej sprawie. Ron, jakby co wiesz co masz robić. Powiedział Harry.
-Jasne. Przytaknął.
-Ale...jak to możliwe przecież to Ron i Hermiona już dwa lata temu adoptowali Teddy'ego! Mina Ginny mówiła ,,to tak nie może być, prawda?".
-Nie Ginny, takie jest prawo...w przypadku, gdy znajdzie się ktoś z rodziny...tak właśnie może być. Odezwała się Hermiona, bo akurat pracowała w departamencie przestrzegania prawa i dobrze wiedziała jak to wszystko może się potoczyć.
-Tak mi przykro...-Szepnęła do nich Ginny.
Harry nie bardzo wiedział co ma powiedzieć, bo ,,Ej, nie ma się czym przejmować" albo ,,Będzie dobrze" wcale tu nie pasowało no i w końcu wszyscy chyba mieli nadzieję miło spędzić ten dzień Ginny ma urodziny i w ogóle ale taka wiadomość to może wszystko popsuć.
-Jesteśmy świadkami tego, że dobrze opiekujecie się Teddy'm i że jest u was szczęśliwy zresztą, dla tak małego dziecka jest to ciężka sytuacja więc może jednak zostanie u was i nie ma się czym przejmować na zapas.
-Może masz rację Harry, ale sam wiesz jak to zwykle wygląda, uważa się, że dziecko ma się lepiej, gdy jest ze swoją prawdziwą rodziną...
-A co jeśli ja i Ginny wystąpilibyśmy w tej sprawie w końcu jesteśmy jego chrzestnymi ,prawda? Zapytał Harry z nutą nadziei w głosie.
-Myślę, że to nie takie proste, bo...chodzi tu o najbliższą rodzinę, a jeśli jest ktoś bliższy od chrzestnych to trafi właśnie do tej osoby.
-W zasadzie chodźmy już po Teda, musimy wykorzystać możliwe, że ostatni już czas kiedy jesteśmy rodzicami.
-Ron nie mów tak, musi zostać z wami. Przybrana rodzina może kochać tak samo mocno jak ta biologiczna, a Lupinowie na pewno chcieliby szczęścia swojego syna, a z wami jest szczęśliwy. Pocieszała ich Ginny, a Harry wciąż przyglądał się ze smutkiem tej sytuacji.
-Do zobaczenia. Powiedzieli ale jakby martwym głosem Weasley'owie, a Harry i Ginny jeszcze przez chwilę zostali na werandzie przed domem.
-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że chyba wszyscy spodziewaliśmy się, że Teddy dowie się o tym, że jego rodzice odeszli, gdy będzie znacznie starszy.
-No tak, ale w zasadzie sam wiem, że lepiej jest wiedzieć znacznie wcześnie, bo ja sam długo nie wiedziałem o moim pochodzeniu i byłem przekonany, że po prostu zginęli w wypadku. Myślę, że im dłużej się takie coś ukrywa tym potem jest tylko gorzej. No a to jest dla ciebie. Powiedział wyciągając małe pudełko. Myślałem, że dam ci to w jakichś lepszych okolicznościach no, ale jak widać niezbyt wyszło...
-Dziękuję. To zawieszka do mojej bransoletki prawda. Powiedziała trzymając w ręce małą srebrną zawieszkę w kształcie czterolistnej koniczyny.
-Tak, ma symbolizować szczęście.
-Dzięki. Powiedziała i przytuliła go. Teraz już nie było takiej pięknej pogody jak wcześniej. Ciemne chmury spowiły całe niebo tak jakby smuciło się razem z Weasley'ami.
-Wiesz co? Zawsze to sobie tak wyobrażałam dom, ogród rodzina i właściwie to Ron i Hermiona mogą nigdy tego wszystkiego nie mieć. Możliwe, że nigdy już nie będą mieć dzieci no i co to za jedna ta Samira Tonks.
-Jutro sprawdzę te papiery i zajmę się dokumentacją tej Samiry Tonks. Spróbuję się dowiedzieć gdzie była przez ten cały czas, czym się zajmuje i kim tak właściwie jest dla Teda.
-Ale właściwie...skoro jednak zależy jej na Teddy'm to może jest dobrą osobą i po prostu chce odnaleźć swoich krewnych.
-Nigdy nic nie wiadomo szczególnie, że jej nie znamy i nie wiemy kim tak naprawdę jest i jaka jest, ale jedno jest pewne-teraz musimy trzymać się razem.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz