Translate

sobota, 24 września 2016

54.Historia mojego życia cz.1

Kolejne tygodnie w Hogwarcie szybko mijały, wakacje się już skończyły i każdy odczuł to nie tylko przez nawał wypracowań, ale i stało się chłodniej i już nikt nie wychodził popołudniami na błonia. Harry'emu każdy dzień wydawał się taki sam wstawał rano, wracał wieczorem, czasem odwiedził go Ron, kiedy już też nie mógł tego znieść.

Harry nie miał co robić więc po obejrzeniu całego albumu, zmienieniu kolejności ich zdjęć na kominku wziął się za sprzątanie w całym domu (chociaż i tak nie było tam bałaganu). Postanowił, że wyciągnie wszystkie rzeczy z szaf i szuflad i poprzegląda wszystko co tam jest. Robiąc te porządki znalazł woreczek, który dostał od Hagrida na siedemnaste urodziny, a w środku znicz przypisany mu w testamencie Dumbledore'a i szczątki lusterka dwukierunkowego od Syriusza. Wcześniej nie miał czasu się nad tym zastanawiać więc pewnie dlatego ta myśl nasunęła mu się dopiero teraz. Czy dałoby się naprawić te lusterka i dzięki nim mógłby kontaktować się z Ginny? Zamknął woreczek i włożył go z powrotem do jednej z szuflad. W kolejnej szufladzie znalazł małe ozdobione pudełko, a w środku fiolkę z przedziwną, doskonale znaną mu zawartością. Nie wierzył, że właśnie trzyma w dłoniach całe jej życie...Zanim jednak otworzył flakonik spojrzał na kartkę do niego doczepioną.

                                                                    Drogi Harry!
Skoro to czytasz to w końcu ciekawość wzięła nad tobą górę (albo po prostu przez przypadek się na to natknąłeś). Wiem, że to dosyć nietypowe jak na prezent, ale akurat pomyślałam, że są takie rzeczy, o które zawsze chciałeś mnie zapytać, ale jednak nigdy tego nie zrobiłeś. Pewnie niektóre z nich cię zaskoczą, zresztą sam zobaczysz co mam na myśli...Ogólnie będziesz miał okazję zobaczyć jak wyglądało moje życie od dzieciństwa, uśmiejesz się zresztą niektóre z tych wspomnień możesz nawet pokazać Ronowi. Wiesz, niektóre są dla mnie trudne i...wolałabym, żebyś zostawił te dla siebie. To wiele wyjaśni ja znam całą twoją historię teraz ty, masz okazję poznać moją szczególnie wtedy kiedy nie mogłeś być przy mnie...No i jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
                                                                                                                       Kocham cię, Ginny!
W końcu znalazł płaskie naczynie i wlał do niego zawartość buteleczki, zanurzył się i czekał aż teren i ludzie obok niego się zmaterializują. Po chwili dostrzegł pana Weasley'a i panią Weasley. Pani Weasley krzątała się jak zawsze w kuchni, a pan Weasley siedział na kanapie przy kominku, a jego dzieci otaczały go z obu stron.
-Opowiesz nam jakąś historię tato!-Poprosił mały Ron.
-Dobrze więc opowiem wam o pewnym czarodzieju jaki nazywany jest niezwykle potężnym i niepokonanym.-Wszyscy wytrzeszczyli oczy i nadstawili uszu z ciekawości.
-Więc jak w każdej historii występuję tutaj zły czarnoksiężnik siejący niepokój i reprezentujący zło.-Harry już domyślał się o czym albo raczej o kim jest ta historia, ale przyglądał się dalej.
-Było sobie kiedyś kochające się małżeństwo aż w końcu urodził im się syn niestety, nie danym było im patrzeć jak dorasta i uczy się nowych rzeczy. Ów czarnoksiężnik o którym już wcześniej wspominałem, najsilniejszy spośród wszystkich odebrał im życie.
Jednak kiedy chciał dokonać tego samego na ich synu, zrobił dokładnie to samo, ponownie uniósł różdżkę i wypowiedział złowieszcze zaklęcie.-Harry poczuł, że atmosfera bardzo zgęstniała i nie było słychać nawet najmniejszego szmeru, bo każdy przysłuchiwał się w napięciu.-I wtedy właśnie błysnęło zielone światło, nikt jeszcze nie rozwikłał zagadki jak to się stało, ale zaklęcie nie wyrządziło tego, co wyrządzić miało.
-Więc on żyje!?-Powiedzieli chórem podekscytowani bliźniacy.
-Tak. Ale mówią, że po morderczym zaklęciu pozostało mu blizna na czole w kształcie błyskawicy.
-Co się stało z tym drugim?-Zapytał Ron.
-Również przeżył, ale po tym co się wtedy wydarzyło utracił swoją moc, ale mówią, że powróci. Wierzą, że to właśnie ten chłopak będzie tym, który go zgładzi. Zwykle opierają to na tym, że chodzą plotki, iż są przepowiednie mówiące o chłopcu urodzonym pod koniec lipca.
-Ale przecież to niemożliwe, żeby przeżył!-Zaprzeczył Percy, który jak zwykle musiał mieć twarde argumenty i logiczne wyjaśnienie, żeby w coś uwierzyć.
-To wszystko jest prawdą Percy. Warto czasami zaufać pewnym źródłom ten chłopiec żyje.
-Ale co z nim?-Zapytała rudowłosa.
-Mówią, że przemienił się w zwierzę i się ukrywa. Ja osobiście nie wierzę w te brednie, a skłaniam się u wersji, że zamieszkał u swoich krewnych.
-Oni też są czarodziejami?
-Nie wiem Ron, ale pewnym jest, że  Harry Potter powróci...No a teraz już do łóżek!
Harry myślał, że wszystko się teraz rozmyje ale był ciąg dalszy tego wspomnienia. Ron siedział u Ginny w pokoju gdzie oczywiście wisiał plakat Gwenog Jones i Fatalnych Jędz.
-Chciałbym być chociaż w połowie taki jak Harry Potter...-Wzdychał Ron.-Harry widząc to miał ochotę parsknąć śmiechem. Ron z pewnością nie byłby szczęśliwy gdyby był taki jak on.-Chciałbym kiedyś coś osiągnąć...On miał zaledwie rok i pogrążył Sama-wiesz-kogo...ja w życiu nie zrobię nic i w końcu pewnie umrę w samotności i wszyscy o mnie zapomną...
-Nie przejmuj się Ron, ja będę o tobie pamiętała.-Powiedziała i przytuliła go.-Harry'emu bardzo to przypominało teraźniejsze rodzeństwo.
-Dzięki Ginny, ale rozumiesz ja chciałbym być rozpoznawany, np. Jak ona!-Wskazał na plakat Gwenog Jones.
-Jeszcze wszystko przed tobą, musi być coś w czym jesteś dobry i ty sam zdecydujesz kim chcesz być.
-No tak. Ale i tak nigdy nie będę wyjątkowy i niesamowity jak ten Harry Potter...
-Sam w sobie każdy jest wyjątkowy, nie ma drugiego Rona i powinieneś być dumny z tego kim jesteś a nad resztą można popracować...-Mimo, że Ginny była wtedy jeszcze mała to mówiła bardzo mądrze i chyba udało jej się przekonać Rona.
-Masz racje, może da się zrobić coś, co będzie warte zapamiętania. Dobranoc.
-Dobranoc. Wszystko się rozmyło i Harry ponownie stał w norze tylko, że przy samym wejściu.
-Hermiona!-Krzyknęła Ginny.
-Cześć Ginny co słychać?
-Świetnie, dzięki. Wiesz może co z Harry'm?
-Jest jeszcze u tych mugoli, oni są dla niego naprawdę okropni...
-Starałam się jakoś podsunąć Ronowi, Fredowi i George'owi pomysł jak go stamtąd wyciągnąć i chyba się udało.
-No co ty! To świetnie! Inteligencja jest najbardziej ceniona!
-Chciałabym go jeszcze razem z nimi zrealizować, ale nie chcą, żebym jechała z nimi...
-Nie mogę w to uwierzyć, że kolejny raz cię dyskryminują! Ale ja uważam, że jesteś od nich dziesięć razy mądrzejsza i sprytniejsza.-Stwierdziła Hermiona swoim wyniosłym tonem i Harry pomyślał, że w ogóle się nie zmieniła. Kolejne wspomnienie było z jakichś wspólnych wakacji. Wszyscy Weasley'owie siedzieli dookoła ogniska. Było już ciemno Ron już chrapał i tylko Fred, George, Ginny i pan Weasley jeszcze nie spali. Ginny akurat przeglądała jakąś gazetę i na kolejnej stronie widniał nagłówek ,,Świat jest zimny".
-Świat jest zimny po to właśnie jesteśmy my-ludzie, żeby go ogrzać.-Uśmiechnął się pan Weasley.
-Jak jest w Hogwarcie?-Zapytała Ginny a w jej oczach odbijały się płomienie.
-Bardzo zabawnie!-Powiedzieli zgodnym chórem Fred i George.
-Szczególnie jeśli Filch się wkurzy.-Zaśmiał się Fred.
-Najlepsza jest profesor McGonagall.-Stwierdził George.
-Chciałabym być w Gryffindorze tak jak wy...
-Zwykle to rodzinne.-Powiedział pan Weasley-Tylko siostra waszej matki była w Slytherinie.
-Ty na pewno będziesz w Gryffindorze Ginny, bo jesteś zabawna, mądra i odważna.
-Nie wierzę, że już za parę dni jadę tam razem z wami.
-Nie bój się Ginny.-Dodał jej otuchy ojciec.
-Tato tylko jest jeden problem...
-Ginny się niczego nie boi.
-Patrz spadająca gwiazda! Krzyknął Ron, który przed chwilą wyszedł z namiotu. Wszyscy obrócili się i spojrzeli na niebo. Ron korzystając z chwili, gdy Ginny się odwróciła rzucił w nią kaflem, ale ona błyskawicznie go złapała.
-Ale...Jak?-Powiedział rozczarowany Ron.
-Masz dobry refleks Ginny.
-Będzie z ciebie kapitalny obrońca.
-Chyba jednak wolałabym być ścigającą.
-Kiedy ty się tego wszystkiego nauczyłaś?!-Pytał zdziwiony Ron na co Ginny tylko wzruszyła ramionami.
-Ron zakład, że nigdy nie trafisz w Ginny?-Zapytał George.
-Powiesz nam coś ciekawego, tato?-Zmienił temat.
-Jak myślicie ile jest gwiazd?
-Dużo.-Powiedział Ron i wszyscy parsknęli śmiechem.
-Chodziło mi o konkretniejszą odpowiedź.
-Nieskończoność.-Powiedział Fred.
-Gwiazd jest tyle ile jest ludzi na świecie. Każdy jest właścicielem jednej gwiazdy. A wiecie skąd biorą się spadające gwiazdy?-Zapytał, ale nie widząc chętnych do odpowiedzi sam odpowiedział na swoje pytanie.-Są znakiem, że ktoś właśnie umarł, bo kiedy znika jej właściciel razem z nim znika jego gwiazda. Gwiazdy mogą łączyć się w gwiazdozbiory tak jak ludzie mogą się ze sobą łączyć. Myślicie, że ludzie z tamtego wzgórza widzą je tak samo jak my?
-Tak.-Powiedział trochę niepewnie Ron.
-Właśnie. Dlatego nawet jeśli nie ma przy was osoby na której wam zależy, to w pewnym sensie patrząc w gwiazdy jesteście przy niej i wiecie, że ona widzi to samo rozgwieżdżone niebo gdziekolwiek jest...Obraz znowu się zmienił. Tym razem Ginny siedziała na trybunach i widać było, że jest podenerwowana. Harry przez chwilę zastanawiał się dlaczego, ale domyślił się dlaczego. To było drugie zadanie Turnieju Trójmagicznego.
-Ginny wszystko w porządku?-Zapytała Katie Bell, która przysiadła się koło niej.
-Nic nie jest w porządku...-Powiedziała ukrywając twarz w dłoniach.
-Boisz się o nich? Jak każdy. Zresztą ty jesteś przyjaciółką Harry'ego, prawda?
-Taak...niestety.-Dodała po cichu, ale Katie tego nie usłyszała. Za dwie minuty mija godzina a ich wciąż nie ma...
-Ale Dumbledore nie pozwoliłby, żeby coś się komuś stało...Proszę Ginny. To cię powinno trochę uspokoić-Podała jej szklankę z granatowym płynem.
-Dziękuję.-Powiedziała i wzięła szklankę drżącymi rękami. Ale nie wiem czy to pomoże...
-Ginny spójrz! To Ron!
-Ale co z Harry'm?
-Skoro z Ronem wszystko w porządku, to z Harry'm pewnie też.
-Ale dlaczego wciąż go nie ma...
-Jest!-Wskazywała na Harry'ego razem z małą dziewczynką, którą przed chwilą wyciągnął z wody.-To on ją uratował, choć wcale nie musiał...-Powiedziała Katie.
-Dobrze, że wszystko z nim w porządku...znaczy z nimi.-Dodała pospiesznie.
Po chwili pojawiły się nowe postacie w nowym miejscu.
-A mogłam iść z nim!-Mówiła Ginny.
-Mogłaś.-Przytaknęła Hermiona.
-Dzięki za pocieszenie!
-Ja za to chciałam iść z Ronem, ale ten baran nawet nie pomyślał, że może ktoś chce, żeby zwrócił na niego uwagę! Traktuje mnie jak kółko ratunkowe! Czekał aż ktoś mnie zaprosi i dopiero wtedy przypomniał sobie, że w ogóle istnieje!
-Ja mam podobnie, ale nie mam żalu do Harry'ego. Wiem, że chciał zaprosić Cho, zresztą szczerze mówiąc to nigdy tak naprawdę nie dałam się mu poznać...Poza tym to co innego, bo on musiał kogoś znaleźć na ten bal. Może to i lepiej pewnie tylko bym się wygłupiła...
-Daj spokój Ginny...Zresztą na tym polega twój problem. Sama powiedziałaś, że nigdy nie dałaś się mu poznać. Powinnaś z nim kiedyś pogadać albo no nie wiem...Dobrze grasz w quidditcha! To jest to co was łączy.
-Naprawdę Hermiona? Powiedziała wątpliwym tonem.
-Albo...Powinnaś sobie kogoś znaleźć!
-Ja?-Parsknęła śmiechem.-Nie wiem kto by mnie chciał...
-To jest świetny pomysł! Wiesz jak Ron się wkurzył jak się dowiedział, że Krum mnie już zaprosił!
-Może dlatego, że to Ron...jego wszystko wkurza.-Zaśmiała się Ginny.
-Zresztą ja myślę, że dobrze zrobiłaś.
-Dlaczego?
-Neville zaprosił cię pierwszy, zgodziłaś się, a odmówiłaś Harry'emu dlatego, bo nie złamałabyś słowa danego przyjacielowi. Moim zdaniem to było bardzo...-Powiedziała i zaczęła szukać odpowiedniego słowa-szlachetne.
-To fajnie, że jestem szlachetna.-Uśmiechnęła się.-A Ronem się nie przejmuj, on już tak ma, ocknie się niedługo i zrozumie swój błąd.
Wszyscy byli w Pokoju Życzeń na jednym ze spotkań GD.
-Dzięki Harry, gdyby nie ty pewnie nigdy bym się tego nie nauczył!-Mówił podekscytowany Neville.
-Cieszę się, że ci się udało Neville.
Nagle wokół Ginny zbiegł się tłum i w końcu zobaczył tego galopującego konia. Harry doskonale pamiętał tę chwilę.
-Doskonale Ginny!-Pochwalił ją młodszy Harry.
-Niesamowite!-Dało się słyszeć w tłumie.
-Chyba na dzisiaj już wystarczy!-Powiedział, wszyscy wzięli swoje rzeczy i pospieszyli do wyjścia.
-Dzięki za lekcje Harry.-Powiedziała Ginny.
-Jasne. Ale możemy pogadać później?-Powiedział patrząc na Cho płaczącą z boku.
-No to cześć!-Pożegnała się, popatrzyła na niego chwilę i wyszła.
-Jak ty możesz sobie tak siedzieć i żreć podczas, gdy twój najlepszy przyjaciel gdzieś zaginął!-Nawrzeszczała na Rona Hermiona przy stole w Wielkiej Sali.
-Daj spokój...mówił, że musi coś załatwić, no nie? Zaraz wróci.-Powiedział przeżuwając kurczaka, a Hermiona i Ginny co chwilę nerwowo zerkały na wejście.-Poza tym co się tak na mnie uwzięłaś! Ginny jeszcze chwilę temu obściskiwała się z Deanem i jakoś też jej nie przeszkadzało, że jej przyjaciel zaginął!
-Bo jeszcze nawet o tym nie wiedziałam! Też się o niego boję!-Zaprotestowała Ginny.-Zresztą co ty możesz wiedzieć o...-Urwała.
-No dawaj! Wyrzuć to z siebie!-Wrzasnął Ron.
-O miłości!
-A co? Może Dean też ci się już znudził?!
-Nikt mi się nigdy nie znudził, tylko ten kogo naprawdę kocham nie potrafi tego zobaczyć i mnie zrozumieć! Ale ty nie masz o tym pojęcia Ron, bo dla ciebie nie istnieje coś takiego jak uczucia! Jesteś twardy jak kamień więc mnie nie pouczaj!-Ron milczał i wrócił do posiłku i w końcu pojawił się Harry prowadzony przez Snape'a.
-Harry!-Powiedziała Ginny, gdy usiadł koło niej.-Skąd ta krew?
-Długa historia.
-Co się stało?-Zapytała Hermiona.
-Później ci opowiem.
-Zaczekaj...-Powiedziała Ginny i po chwili wyczarowała zwilżoną gazę i przyłożyła mu ją do nosa.
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy...

          Jak widać w tytule podzieliłam to na dwie części, ponieważ w innym wypadku ten post byłby za długi, więc prawdopodobnie za tydzień będzie druga część wspomnień Ginny.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz