Ginny przechodziła jednym z korytarzy w Hogwarcie, ale ktoś wyraźnie nie dał jej odejść bez zaczepek.
-No proszę, Weasley, jak miło.-Zaczepił ją z szyderczym uśmiechem Draco Malfoy wychodząc z Pokoju Życzeń.-Co tutaj robisz?-Dodał z obrzydzeniem, mierząc ją wzrokiem.
-Mogę ci zadać to samo pytanie.
-Nie mieszaj się w nie swoje sprawy Weasley, bo jeszcze na tym ucierpisz.-Zagroził.
-Nie boję się ciebie Malfoy.
-Słucham?
-Nie boję się ciebie!-Powiedziała dobitnie a jej głos potoczył się echem po pustym korytarzu. Harry pomyślał, że naprawdę musiało to nieźle wystraszyć Malfoy'a, choć starał się tego nie okazywać. Dobrze wiedział, że Ginny uzyskała pożądany efekt i najwyraźniej ona też była tego pewna.-Myślisz, że jesteś taka odważna, umiesz zaprzeczać i w ogóle, ale nie wydaje mi się, żeby tak było.
-Wiem kim jesteś! Wiem, że jesteś jednym z nich! To Harry'ego bardzo zaskoczyło, a więc Ginny też była tego pewna...
-Spróbuj tylko pisnąć ty wstrętna zdrajczyni krwi!-Powiedział Malfoy z rozwścieczoną miną i różdżką wycelowaną w Ginny.
-Właśnie sam przyznałeś kim jesteś i potwierdziłeś to czego się domyślałam. Harry'ego strasznie to rozbawiło, że zdradził sam siebie i dał się tak łatwo zmanipulować. Zanim któreś z nich coś powiedziało Draco rzucił jakieś zaklęcie, ale Ginny schyliła się i dzięki temu przeleciało nad jej lewym ramieniem.
-Może jeszcze trochę poćwicz, bo na razie to słabo się sprawdzasz w zawodzie.-Powiedziała strzepując z ramion tynk, który osypał się ze ściany za nią.
-Nie dziwię się Potter'owi, że cię nie chce chyba jednak nie jest taki głupi na jakiego wygląda...
-Jeśli jeszcze raz obrazisz...
-I co mam teraz uciekać w podskokach!? To jest żałosne! Jesteś żałosna tak samo jak Potter, ta szlama-Granger, twój głupi braciszek i cała reszta!-Nagle coś świsnęło w powietrzu, Malfoya odrzuciło do ściany, a Ginny zręcznie złapała jego różdżkę.
-Na przyszłość polecam zaklęcia niewerbalne. Ginny musiała się całkiem nieźle bawić za to Malfoy stał z rozwścieczoną miną.
-JAK ŚMIESZ ODBIERAĆ MI RÓŻDŻKĘ! JESTEŚ GORSZA OD TYCH WSZYSTKICH PASKUDNYCH SZLAM! CHYBA NIE DOCIERA DO CIEBIE KIM JESTEM! NIE WIESZ NAWET KOGO MOGĘ SPROWADZIĆ! JEŚLI MÓJ OJCIEC SIĘ O TYM DOWIE...
-Chyba jednak jeszcze trochę posiedzi za to co zrobił.-Powiedziała opryskliwym tonem. To może jednak przyślesz matkę?-Malfoy był już cały czerwony ze złości, w końcu wstał i podszedł do niej bliżej.
-Myślisz, że przyjaźniąc się z Potter'em będziesz taka sławna, co? Myślisz, że ja się ciebie tak przestraszę? Nie wiem za kogo ty się uwarzasz i czego się spodziewałaś, ale jeszcze tego pożałujesz.
-Jakoś się o to nie martwię, jesteś zbyt tchórzliwy, żeby mi coś zrobić!
-A teraz grzecznie oddasz mi moją różdżkę i odejdziesz zapominając o tym co się tu stało, jasne?!
-Tylko jak to odszczekasz!
-Nigdy nie zmienię zdania, że Potter jest żałosny i próbuje z siebie zrobić ,,Wybrańca" a tak naprawdę jest zwykłym dupkiem!
-ZAMKNIJ SIĘ!-Przyłożyła koniec swojej różdżki do szyi Malfoy'a i patrzyła na niego ze wstrętem i złością. ODSZCZEKAJ TO JUŻ!-Przybliżyła różdżkę.
-Dobra! Odwołuję to!
-A to mi się już nie przyda.-Powiedziała i rzuciła mu różdżkę przez ramię.
Tym razem Ginny znalazła się w Norze razem z Hermioną w jej pokoju i mimo, że zwykle było tam jasno i przytulnie teraz to pomieszczenie jakoś utraciło swój urok. Po podłodze walały się gazety, na ścianie zamiast plakatów wisiały kawałki gazet i jedna urwana kartka. Harry podszedł trochę bliżej, żeby przyjrzeć się temu co jest na niej napisane.
To co wydaje się być oczywiste zawsze sprawia najwięcej kłopotów. Tylko to co prawdziwe...
Właśnie w tym miejscu kartka była przerwana i nie dało się odczytać dalszej treści.
-Pakuję się już od dłuższego czasu.-Przerwała w końcu cisze Hermiona.
-Wiedziałam, że to się w końcu stanie, a mama łudzi się, że jeszcze zdoła go powstrzymać, że zdoła was powstrzymać. To jest nieuniknione i wiem o tym, nie musisz mi się tłumaczyć.
-Tak masz rację...
-Tak długo trzeba coś budować, coś robić, żeby osiągnąć sukces a wszyscy mogą to w jedną chwilę zniszczyć.
-Ginny, uważaj na siebie w Hogwarcie.
-To już nie jest Hogwart, to już nie jest to samo miejsce...
-Wiem...Po prostu to wszystko jest teraz takie trudne, wszyscy musimy się teraz rozstawać, opuszczać rodzinne domy, ukrywać się, powinniśmy sobie ufać, pomagać i przestrzegać siebie nawzajem.-Powiedziała a jej oczy napęczniały od łez.
-Wiem Hermiona, ale ja chcę walczyć póki jeszcze jest o co i kogo! Nie chcę się ukrywać! Wiem, że to brzmi strasznie szczeniacko i pewnie uznasz mnie po tym za głupią i niedojrzała, ale ja się nie boję, nie mam zamiaru czekać na cud czy wybawienie, nie jestem taka...
-Wiem Ginny.
-Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy.-Hermiona uściskała ją z oczami pełnymi łez.
-Gdyby coś się działo udawaj moją daleką rodzinę będę mogła to potwierdzić. Będę za wami tęsknić, szczególnie, że nie wiem czy jeszcze kiedyś was zobaczę całych i zdrowych.
-A jak ty się czujesz Ginny?
-Pod jakim względem...
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Znam cię dobrze, ty się nigdy sama z siebie nie żalisz, ale może jeśli to wszystko powiesz to będzie ci lepiej.
-Spodziewałam się, że Harry odejdzie a wy z nim, ale dopiero teraz to do mnie dociera. Nie będę wiedziała gdzie jesteście, co robicie, czy jesteście bezpieczni, czy jeszcze wrócicie. Jeśli chodzi o Harry'ego, to stara się mnie unikać, nie mam mu tego za złe, bo czuję się podobnie, nie umiem mu już spojrzeć w oczy...Po raz pierwszy się tak czuję, po raz pierwszy czuję, że w jedną chwilę może już nie być niczego, może już nie być Harry'ego, ciebie, mojej rodziny, mnie...Ale nadal czuję, że będzie dobrze, chociaż większość ludzi już dawno zrezygnowała, uciekła, to mi nadal wydaje się, że my wszyscy musimy wyjść z tego cało...Ja nie chcę być jedną z nich, nie będę się ukrywać i nawet jeśli w Hogwarcie będą za to poważne konsekwencje to zrobię wszystko co będę mogła...
-Harry nie byłby z tego zadowolony...
-Kim właściwie dla niego jestem? Przez pół życia się nawet do siebie nie odzywaliśmy! No tak, niestety prawda boli...,,Nie byłby zadowolony" a czy ktoś MNIE pytał czy jestem zadowolona? Nie chcę czekać i patrzeć jak umieracie na moich oczach, a ja nie mogę zrobić nic...
-Harry zerwał z tobą tylko dla twojego bezpieczeństwa.
-Wiem. No właśnie zawsze to on robi coś dla mnie, a mnie nigdy przy nim nie było! Żałuję, że przez te wszystkie lata nie pomogłam mu w żaden sposób!
-Ja myślę, że nawet jeśli nie mogłaś pomóc Harry'emu to zawsze myślałaś co z nim, jak się czuje, to chyba właśnie jest dla Harry'ego najważniejsze, ty jesteś dla niego najważniejsza.
-Rozumiem, ale teraz już naprawdę będę walczyć i zrobię wszystko, żeby wam pomóc.
-Dziękuję.-Po jej policzku pociekła łza i wspomnienie znowu się rozmyło. Harry zaczął myśleć nad tym co zobaczył jeszcze chwilę temu. Hermiona miała rację, nie powinna się obwiniać, że niby nic nie robi, bo zawsze nawet jeśli tego nie wiedziała robiła dla niego bardzo dużo.
Kolejne wspomnienie to był ślub Billa i Fleur. Albo raczej to co po nim zostało. Stoły i krzesła były poprzewracane, a obrusy podarte na strzępy.
-Gadaj, był tu Harry Potter!?
-A co niby Harry Potter miałby robić na naszej rodzinnej uroczystości!-Widać było, że Ginny zaprzecza wszystkiemu jak może i Harry zastanawiał się nad tym czy wymyśliła jakiś plan czy mówiła wszystko spontanicznie.
-Zachowuj się! Chcemy konkretnej odpowiedzi!
-Oczywiście, że nie!
-Jesteś pewna, bo jeśli dowiemy się, że kłamiesz, a dowiemy się jaka jest prawda to gorzko pożałujesz! Chyba, że mamy siłą wycisnąć z ciebie prawdę!
-Nie, nie było tu żadnego Harry'ego Potter'a! Myślicie głąby, że przyszedłby sobie na ślub jak go szukacie!
-Zaraz się przekonamy! Dołohow veritaserum!
-Skąd mam ci wytrzasnąć veritaserum!?-Krzyknął w odpowiedzi śmierciożerca.
-No to może inaczej!
Bardzo dziwnie to wyglądało, bo nagle tysiące wspomnień zaczęło przelatywać przed oczami w bardzo szybkim tempie. Harry od razu rozpoznał w tym legilimencje. Nagle ten wir wspomnień zatrzymał się na jednym-tym, które chcieli wyciągnąć śmierciożercy. Jednak Harry zauważył, że nie było zgodne z tym wszystkim co się stało i z tym co wiedziała, było całkiem zdeformowane tak jakby naprawdę był jej kuzynem, którego wtedy udawał. Harry zastanawiał się od kogo i jak nauczyła się wtedy oklumencji i już wiedział o co następnym razem zapyta Ginny.
-Status krwi?!
-Czysta.
-Na pewno? No cóż później to sprawdzimy. Jesteś pewna, że nie było tu tego śmiecia, że go nie kryjesz?!-Warknął Greyback.-Travers daj mi znać jak skończysz.-Podłubał swoim żółtym paznokciem w zębach, a Ginny wyglądała jakby zaraz miała w niego czymś rzucić.
-Nienawidzę Harry'ego Potter'a więc po co miałabym go kryć! Nie obchodzi mnie co się z nim dzieje i szczerze to miałam nadzieję, że już dawno go wykończyliście!-Jej rola była bardzo przekonująca w tym wszystkim i śmierciożercy chyba też tak uznali, cały obraz znowu się rozmył.
-Co teraz Ginny?-Zapytał Neville.
-Nie martw się.-Powiedziała szeptem Ginny.
Wszyscy stali w Wielkiej Sali ustawieni w równych rzędach. Zamiast szkolnych mundurków mieli na sobie czarne peleryny z kapturem i nowym logo Ministerstwa Magii. Mała grupa uczniów miała na sobie te same peleryny tylko zamiast logo ministerstwa był na nich znaczek ryczącego lwa. Pewnie to gryfoni-Pomyślał Harry. Zaś inna część uczniów (Harry wśród nich rozpoznał wiele znajomych twarzy ze spotkań GD) miała na sobie tradycyjne mundurki w tym najodważniejsi mieli jeszcze przypinki z jego imieniem i nazwiskiem.
-Co to ma znaczyć! Czy ktoś może mi powiedzieć co to za fatałaszki!!?-Ryczała z wściekłości Alecto Carrow. Macie się tego pozbyć do wieczora! A teraz przejdźmy do rzeczy. Teraz my sprawujemy tu rządy zamiast Snape'a a to oznacza, że za nieposłuszeństwo będziemy was surowo karać i nie spodziewajcie się, że będziecie przed tym przestrzegani jakimkolwiek wcześniejszym napomnieniem. A teraz pozostaje jeszcze jedna kwestia. Luna Lovegood-niekarana, Neville Longbottom-karany raz, Cho Chang-niekarana...-Czytał po kolei nazwiska z listy jej brat bliźniak stojący obok- ...i Ginevra Weasley-karana raz.-Dla Harry'ego brzmiało to jakby byli w jakimś sądzie i nigdy nie spodziewałby się, że coś takiego mogło mieć miejsce w Hogwarcie.
-Kontynuuj.-Powiedziała Alecto.
-Odmówili ukarania nieposłusznych uczniów.
-Kazaliście nam rzucić na nich Cruciatus!-Oburzył się Neville i wszyscy zwrócili wzrok w jego stronę.
-RADZĘ CI SIĘ ZAMKNĄĆ PÓKI JESZCZE MOŻESZ CHŁOPCZE!-Ryknęła bliźniaczka.
-ZAPRASZAM WSZYSTKICH WYCZYTANYCH NA ŚRODEK!-Wrzasnął jej brat.
Wszyscy skierowali w stronę Ginny błagalne i pytające spojrzenia, jakby liczyli, że coś wymyśli i jakoś z tego wybrną.
-NIE!-Zaprzeczyła i tym skierowała w swoją stronę spojrzenia setek uczniów oraz opiekunów domów, którzy stali z boku gromad swoich podopiecznych.
-Nie? Może chcesz coś dodać?
-To wszystko moja wina! Ja ich do tego namówiłam i tylko ja jestem za to odpowiedzialna. Ukarzcie mnie zamiast ich.
-Skoro tak to odrobisz karę za nich wszystkich. Zapraszam!
-NIE, GINNY NIE RÓB TEGO!-Krzyknął Neville, ale Ginny go zignorowała i tak jak jej kazano wyszła na środek.
-Czy rozumiesz swoje wykroczenie?
-Ginny nie zrobiła nic złego!-Zaprzeczyła Luna.
-NIE TWOIM ZADANIEM JEST TO OCENIAĆ!
-Powtórzę czy rozumiesz swoje wykroczenie?
-Powiem tylko, że nie narzucicie nam swoich rządów! NIE PODDAMY SIĘ A HARRY POTTER WRÓCI!.-Powiedziała i natychmiast Alecto machnęła różdżką i Wielką Salę wypełnił krzyk, który poniósł się echem. Jedni ukryli twarz w dłoniach, inni zaczęli płakać, a jeszcze inni wyglądali jakby zaraz mieli cisnąć w rodzeństwo pierwszą rzeczą jaką znajdą pod ręką.
-Błedy bolą, prawda?
Harry po tym co zobaczył miał ochotę pędzić do Azkabanu, znaleźć Carrowów i zaaplikować im tyle zaklęć Cruciato ile się da, albo jeszcze lepiej rozszarpać ich gołymi rękami.
Padały kolejne nielegalne zaklęcia. Harry sam chętnie zakryłby teraz oczy dłońmi i padnął na ziemię tak jak większość osób, która to widziała. Mimo, że to tak naprawdę wydarzyło się tak dawno Harry nadal czuł wielką niechęć do samego siebie, że osoby, które tak kochał musiały przez niego tak cierpieć. Z każdym kolejnym krzykiem, który niósł się po ogromnym pomieszczeniu Harry czuł jakieś ukłucie w sercu. Ryzykowała wszystko dla niego i dla jej przyjaciół. Podziękowałby za to Ginny, gdyby nie to, że zwykłe ,,dziękuję" chyba nie byłoby tego godne. Harry poczuł ulgę, gdy to wspomnienie w końcu się skończyło chociaż następne też nie zapowiadało się najlepiej.
-To prawda, że ty i Harry Potter zerwaliście?-Zapytała ją Romilda, gdy tylko one dwie zostały w pokoju wspólnym Gryffindoru.
-Jeśli już musisz wiedzieć, tak.
-A macie zamiar do siebie wrócić?-Dopytywała.
-Ja nawet nie wiem czy on przeżyje, czy ja przeżyje! Zrozum, że rozstał się ze mną z przymusu!
-Z przymusu?-Mina Ginny mówiła sama za siebie, żałowała, że powiedziała za dużo.
-Nie twoja sprawa.-Zbyła ją.
-Co to znaczy ,,z przymusu"?-Nie dawała jej spokoju.
-To znaczy, że to wszystko przez to, co się teraz dzieje. To znaczy, że ja jestem tu, a on musi się gdzieś ukrywać, to znaczy, że gdybyśmy nadal byli razem to mogłabym posłużyć za przynętę.
-Dlatego zerwaliście? A to on z tobą czy...
-Tak to Harry ze mną zerwał, zadowolona? Chyba właśnie przed sekundą ci to wszystko wytłumaczyłam.
-Więc uwarzasz, że Harry Potter zerwał z tobą dla twojego dobra?
-Ufam Harry'emu i wiem, że to co mówi jest prawdą, więc jeśli mówi, że zrywa ze mną, bo się o mnie martwi to tak jest.
-A nie uwarzasz, że...on chciał od ciebie uciec...
-Wystarczy!-Powiedziała zdenerwowana. To nie twoja sprawa!
-Właśnie, że moja ja go kocham! O ile ty w ogóle wiesz co to znaczy, bo jak widzę jesteś bardzo zmienna...-Ginny była już zdenerwowana, ale Harry wiedział, że tą wypowiedzią wbiła jej nóż w plecy.
-Jak możesz tak mówić! Dla Harry'ego mogę zrobić wszystko, od zawsze go kochałam więc nie mów mi, że nie wiem co to znaczy! SKORO GO KOCHASZ TO ILE RAZY PRZEKONYWAŁAŚ INNYCH, ŻE WRÓCI!? ILE RAZY MÓWIŁAŚ SOBIE W DUCHU, ŻE BĘDĄC TUTAJ JAKOŚ MU POMOŻESZ!?-Jej złość szybko przerodziła się w smutek i rozpacz. Tym razem jednak nie starczyło jej już siły i jej oczy wypełniły się łzami, musiała już od dawna to w sobie tłumić. Ile razy zastanawiałaś się gdzie jest, czy jest bezpieczny, czy cierpi?-Teraz mówiła już spokojniejszym głosem ale mimo to jednak z wyrzutem. Ile razy miałaś koszmary, od których nie umiesz uciec? Ile razy walczyłaś i zaprzeczałaś wszystkiemu dla niego? Ile razy budziłaś się w środku nocy, żeby stwierdzić, że to już nie jest żaden koszmar tylko rzeczywistość. I w końcu, ile razy myślałaś, żeby zostawić dormitorium w Hogwarcie i pobiec za nim, cokolwiek miałoby się potem stać byle tylko móc znowu go zobaczyć i być w jego ramionach...-Romilda po tym wybuchu chyba sama nie wiedziała co ma zrobić i wciąż milczała.
-Więc nie próbuj mi mówić, że nie wiem co to jest miłość. W każdym razie jeśli tak bardzo go kochasz, to proszę idź go szukać, powodzenia i wszystkiego najlepszego.-Powiedziała i wspięła się po schodach do swojego dormitorium.
Harry znał skądś to miejsce, pełne manekinów, miarek i ubrań wystawionych na pokaz. No tak to musiał być sklep Madame Malkin. Na sofie siedzieli Hermiona, Ron, Molly, Artur, Fred i George.
-I jak?-Zapytała Ginny wychodząc w białej sukience.-Moim zdaniem okropna, za dużo ozdób no nie?
-Wyglądasz jak tort.-Zaśmiał się Ron za co dostał reprymendę od Hermiony.
-Tobie wszystko musi się kojarzyć z jedzeniem Ron?-Powiedział Fred.-Ale rzeczywiście nie dla ciebie.
Wróciła do przymierzalni i wróciła za chwilę.
-A ta? Mi się niezbyt podobają te pióra...
-Mi się podoba.
-Niee...Nie pasuje do ciebie Ginny.-Powiedziała pani Wealsey.
-Ja myślę, że we wszystkim ci ładnie.-Stwierdził pan Weasley.
-Chyba nie...-Wyraziła swoją opinię Hermiona.
-Trzeba szukać dalej.-Powiedziała i wyszła.-Ta mi się bardzo podoba jak wyglądam?-Zapytała przeglądając się w lustrze, a potem odwróciła się w stronę rodziny.
Ron wybałuszył oczy, Fred i George kiwali z podziwem głowami a państwo Weasley'owie wciąż dokładnie się przyglądali, ale nikt nie odezwał się słowem.
-O Merlinie!-Powiedział Ron.
-No, no nieźle siostra.-Powiedzieli bliźniacy mierząc ją wzrokiem.
-Cudnie Ginny.
-Pięknie skarbie.-Powiedział pan Weasley.
-Ginnyyy....-Popłakała się pani Weasley i podbiegła do niej, żeby ją uściskać.
-Mamo...
-No, nie i znowu się zaczyna...-Przewrócił oczami George.
-Zaraz ją udusisz mamo i z podwójnego ślubu będzie pojedynczy.-Powiedział Fred i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Pasuje ci idealnie, wygląda jak szyta na ciebie kochana!-Wyszła zza mnóstwa wieszaków Madame Malkin. To naprawdę niesamowite chyba nie potrzeba będzie żadnych poprawek jeśli wybierzesz tę suknię. Zaczekaj warto coś dodać.-Powiedziała i po chwili wróciła z welonem i wpięła go we włosy z tyłu.
-Jest śliczna, bardzo mi się podoba, to chyba właśnie ta sukienka, w niej chcę iść do ślubu.
-No to tańce z Wybrańcem mamy z głowy.-Zaśmiał się Fred.
-Harry'emu się spodoba.-Powiedziała Hermiona i uściskała ją.
-A ty co powiesz Ron?
-Łał. Wyglądasz super.
-Ginny mamy jeszcze coś.-Powiedział pan Weasley i otworzył płaskie wyłożone aksamitem pudełko z małym błyszczącym diademem i włożył jej na głowę.
-No i jak znalazł mamy księżniczkę!-Powiedział Fred.-A tak serio wyglądasz świetnie.
-Dzięki Fred.
-Fred ty lizusie! I tak zawsze byłem przystojniejszy! A tak szczerze to pięknie Ginny.
-Dziękuję George.
-To dla ciebie Ginny.-Powiedziała pani Weasley i wyciągnęła złotą zawieszkę w kształcie korony.-Odwiedzaj nas.
-Mimo, że zmieniasz nazwisko i miejsce zamieszkania, to nigdy nie zapominaj kim naprawdę jesteś Ginny.
-Moja mała córeczka wychodzi za mąż...-Ocierała łzy pani Wealsey.
-Molly, Ginny jest już dorosła.
-Ledwie co! Dopiero niedawno skończyła siedemnaście lat a już się wyprowadza, nadal myślę, że te oświadczyny to zbyt pochopna decyzja.
-Molly, wiedzą co robią zresztą, na co mają czekać skoro się kochają, nie przesadzaj też byliśmy młodzi i też szybko się pobraliśmy.
-Tak więc bierzemy tą?-Zapytała Molly.
-Tak. Kocham was, dziękuję, że zawsze ze mną jesteście.
-No to teraz już Ginevra Potter.-Westchnął Ron.
-Och, Ginny nie mów tak, bo zaraz się rozkleję.-Zaśmiał się George.
-Będę za wami tęsknić i zawsze będę z dumą mówić, że jestem Weasley...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz