Translate

niedziela, 16 października 2016

57.Ktoś nowy

-Musisz już iść?-Zapytała Ginny zaspanym głosem.
-Niestety, ale za to wrócę jakoś na obiad. A ty śpij dalej, bo jest dopiero piąta.-Powiedział zapinając guziki koszuli.
-Naprawdę już piąta?
-No widzisz tak to jest jak się nie śpi po nocach...
-Ty też nie spałeś! Co ty knujesz...
-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. Bycie huncwotem mam we krwi, no nie?
-W sumie wychowując się z sześciorgiem braci też można by tak o mnie powiedzieć.
-Nie zrzucaj winy na braci!-Zaśmiał się Harry.-Dobrze wiem kim jesteś.
-No to kim jestem?-Zaśmiała się.
-Klejem tej rodziny!
-O tak, zawsze marzyłam, żeby zostać klejem!
-No widzisz marzenia się spełniają.-Uśmiechnął się i wziął swoje rzeczy.
-Wiesz co, lepiej już idź szefuńciu, bo się jeszcze spóźnisz!-Powiedziała i cisnęła w niego poduszką.
-Jak dobrze jest mieć żonę, która skutecznie wygania do pracy...-Wyszczerzył do niej zęby i narzucił na siebie swój mundur.
-Dokładnie tak. I uczesz się jak na szefa przystało.-Ginny wstała z łóżka, poprawiła okulary na jego nosie i przeczesała włosy.
-Dobrze wiesz, że się nie da!
-Wiem. No to w drogę, wracaj szybko!
-Jak najszybciej się da.-Powiedział i zniknął za drzwiami.
Podczas, gdy nie było Harry'ego, Ginny kręciła się trochę po domu, odwiedziła Norę, napisała list do Percy'ego i zajęła się gotowaniem obiadu.
-O, jesteś już, siadaj i jedz.
-Dzięki.
-Widzę, że bardzo zgłodniałeś.
-No w sumie...dzisiaj było pełno zgłoszeń, ale w sumie nic konkretnego...
-To dobrze.
-Wiesz co dzisiaj taka ładna pogoda przejdziemy się gdzieś?
-Dobry pomysł, szkoda, że mamy tak mało okazji, żeby gdzieś razem wyjść...
-Wiem, ale ja chcę to zmienić. Jak tylko zdasz owutemy to gdzieś wyjedziemy.
-Mi się tutaj podoba, byleby tylko być z tobą.
-Też tak myślę Ginny. Kocham cię i chyba trochę zbyt rzadko ci to mówię.
-Dobrze wiesz, że ani ty, ani ja nie musimy nic mówić, żeby się zrozumieć.-Powiedziała a Harry objął ją.
-To chodźmy na spacer, chyba dobrze nam zrobi.-Po chwili ubrali się ciepło i wyszli z domu trzymając się za ręce.
-Nie pamiętam kiedy ostatnio mogliśmy tak spędzić czas...przepraszam.-Wyznał Harry kiedy spacerowali alejkami między domami.
-Wiesz przecież, że tak czasem się zdarza, to nie twoja wina, poza tym,dobrze wiedziałam jak to będzie jeśli pojadę do Hogwartu na ostatni rok.
-Może lepiej zmieńmy temat i cieszmy się, że w końcu możemy pogadać.
-Masz rację.
-Wiesz co, mam pytanie, bo przyznaję, że bardzo mnie to interesuje. Kiedy nauczyłaś się niewerbalnych i oklumencji?
-Niewerbalnych nauczyłam się w trzeciej klasie, a oklumencji właśnie wtedy.
-Nie rozumiem, mówisz o tym wspomnieniu?
-Tak, widzisz to było dziwne, zależało mi na tym, żeby nie zobaczyli nic, więc się na tym skupiłam i myślałam tylko o tym, żeby tego nie zobaczyli i się nie dowiedzieli. Tak właśnie nauczyłam się oklumencji. Chociaż dopiero później uświadomiłam sobie co zrobiłam.
-Więc to był twój pierwszy raz kiedy użyłaś oklumencję?-Zapytał niedowierzającym tonem.
-Tak.
-Niesamowite. Nie wiedziałem, że tak się w ogóle da.
-Wiem trochę to głupie, że zrobiłam to nieświadomie.
-Właściwie nie do końca nieświadomie. Oklumencja nie jest taka łatwa, wiem, głównie dlatego, że wymaga dużego skupienia i chęci zamknięcia umysłu. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że nauczyłaś się tego tak szybko.
-Teraz oklumencja mi się już raczej nie przydaje, ale wtedy ta umiejętność była na wagę złota.
-Niesamowite...
-Ej...to ty znalazłeś wszystkie horkruksy i zniszczyłeś go raz na zawsze. Niektórzy chyba mają rację, w porównaniu z tobą to do pięt nie dorastam.
-Daj spokój, gdyby nie wasza pomoc, pomoc Syriusza, Dumledore'a, Zakonu Feniksa to nic bym nie zrobił. A właśnie tak a propos Zakonu Feniksa dołączył do nas Draco.
-Naprawdę? Nie wiedziałam...
-No wszyscy byliśmy trochę zaskoczeni, ale wiem, że możemy mu zaufać. Poza tym to nie koniec nowin jeśli chodzi o Draco Malfoy'a.-Po chwili wyciągnął coś zza pazuchy. Była to konkretnie wyrwana strona z Żonglera, która zawierała wywiad z Draconem.
-Łał. Ginny była bardzo zdziwiona, gdy już przeczytała całą jego wypowiedź.
-Taak, ja i Ron też tak zareagowaliśmy.
-Nigdy nie mówił, że chce zostać uzdrowicielem.
-Nigdy też nie mówił, że przejdzie na naszą stronę.
-Właściwie masz rację. Dobrze, że już się z tego wszystkiego otrząsnął.
-Ponoć dzięki jego opiece Narcyza wyszła z tego wszystkiego cało i wyzdrowiała więc Draco ma się gdzieś przeprowadzić.
-Ja mu się nie dziwię skoro w tej rezydencji torturowano i zabijano wielu ludzi.-Kiedy Harry wspomniał o tej przeprowadzce Ginny pomyślała o tym co widziała wtedy kiedy się tu deportowała.
-Harry, wiesz może coś o tym kto się przeprowadza do tego domu, który jeszcze niedawno stał pusty?
-Chyba taki chłopak z dziewczyną ale nie wiem, nie znam ich.
-Może już wracajmy trochę zimno się robi.
-No to chodźmy.-Powiedział, objął ją ramieniem i po chwili stali już na werandzie domu.
-No to co, ciepłej herbaty?-Zaproponował Harry, gdy weszli do kuchni.
-Tak, dzięki.
-Szkoda, że nie możecie zostać dłużej, wszyscy strasznie tu za wami tęsknią.
-Na święta zostaniemy o wiele dłużej. I jednak nie umarliście z głodu.-Powiedziała Ginny, gdy otworzyła pełną lodówkę.
-Nie, Ron nawet wymyślił własny przepis?
-Na co? Idealnego męża?-Zaśmiała się.
-Raczej idealny obiad.
-No widzisz ja i Hermiona chyba będziemy musiały częściej wyjeżdżać skoro to tak dobrze wpływa na wasz rozwój.
-Ron stwierdził, że już chyba o nas zapomniałyście.
-Ron twierdzi różne rzeczy. Poza tym miałabym zapomnieć , że mam męża bliznowatego?
-Ej! Z tym to już przesadziłaś!-Zaśmiał się i zaczęli się namiętnie całować dopóki nie przeszkodziło im pukanie do drzwi.
-Ja otworzę.-Powiedziała Ginny.
Ku jej zdziwieniu przed drzwiami stał młody mężczyzna którego skądś już wcześniej znała. Po chwili palnęła bez zastanowienia:-Thomas?
-Ginny!-Uściskał ją. Był to wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Wyglądał jakby był męskim odpowiednikiem wili albo jak wycięty z okładki miesięcznika o modzie.
-
Nie poznałam cię!
-Ty też się bardzo zmieniłaś!-Dzień dobry.-Dodał po chwili, gdy do przedpokoju wszedł Harry.
-Dzień dobry.
-Ja nie mogę! Czy ty to...Harry Potter!?
-Tak, miło mi.-Rzekł Harry.
-Niesamowite! Tyle historii słyszałem...-Zresztą o tobie też Ginny. Ale co Harry Potter...-Nie dokończył i przyglądał się to Harry'emu to Ginny.
-Oczywiście, Harry to mój mąż.
-Twój...twój MĄŻ!? No to widzę, że przegapiłem więcej niż myślałem.
-No a Harry, Thomas to mój przyjaciel tyle, że nie widzieliśmy się już chyba...
-Dziewięć lat.-Dokończył za nią.
-To rzeczywiście całkiem sporo.-Przyznał.-Może wejdziesz do środka?-Zaproponował Harry.
-Tak, dzięki ale tylko na moment.
-Ale ty się zmieniłaś Ginny...Jesteś ładniejsza niż te wszystkie wile, które do mnie lgną, mam tego już dosyć chyba łatwiej byłoby pozostać brzydalem.-Wyszczerzył w uśmiechu komplet śnieżnobiałych zębów. W tym momencie gościu przestał mu się podobać, ale postanowił udawać, że niczego nie słyszał i zaczął czytać raporty.
-Dlaczego dopiero teraz wróciłeś?-Zapytała.
-Po mojej przeprowadzce do Europy zaczęły się tutaj dziać straszne rzeczy i przyznaję, że bałem się tego co się tutaj działo, ale nie było dnia, żebym nie myślał o waszej rodzinie. Tak, wiem jestem tchórzem, przepraszam.-Harry po tych słowach poczuł pewną satysfakcję, mimo tego, że chciał przestać o tym myśleć cały czas przyłapywał się, że porównuje siebie do tego faceta.
-Każdy popełnia błędy, chociaż ja akurat nie żałuję, że walczyłam. A co z twoją rodziną?
-Chloe...wykończyli ją! Ukrył twarz w dłoniach.
-Tak mi przykro...
-No wiesz ona tutaj została, walczyła i tak właśnie się to dla niej skończyło...Rodzice byli zdruzgotani, nie pozwolili przyjechać tutaj ani mnie ani moim siostrom. A co z twoją rodziną?
-Mój tata nie żyje...
-Nie wiedziałem...
-To się stało pół roku temu, przez zazdrość i chęć zemsty...
-Bardzo mi przykro, pan Weasley był wspaniałym człowiekiem...
-Chloe też nie tylko dla ciebie była jak starsza siostra której nigdy nie miałam.
-No tak, wiesz co ja już może pójdę, chciałbym tutaj wszystkich poznać i mam jeszcze dużo pracy z przeprowadzką.
-Rozumiem, do zobaczenia.-Uściskała go Ginny i po chwili wyszedł.
-Chwila...na czym skończyliśmy...a tak.-Odgarnęła włosy, ale Harry odsunął ją od siebie.
-Chodzi o Thomas'a tak? Myślałam, że nie jesteś taki zazdrosny! Thomas to mój przyjaciel od kołyski! Tak, wiem teraz jest trochę jak McLaggen ale co miałam go wygonić! A jeśli już musisz coś wiedzieć to chodź do ,,eksperta" w sprawach zazdrości.-Pociągnęła go za rękaw szaty, ale Harry nie opierał się, bo zastanawiał się o co właściwie jej chodzi.
-Proszę, jesteśmy na miejscu!-Zaśmiała się, gdy stanęli przed domem Rona i Hermiony.
Drzwi otworzył im Ron.
-A, to wy! A ja już myślałem, że to znowu jakieś reklamy! Wchodźcie.
-Ron mógłbyś wytłumaczyć Harry'emu kto to jest Thomas Lower.
-No tak Thomas! Kiedyś się kolegowaliśmy, ale potem kontakt się urwał, bo się przeprowadził i od dnia, w którym się z nami pożegnał to już go więcej nie widziałem. On i Ginny się zawsze dobrze rozumieli, bo obydwoje są najmłodsi w rodzinie tyle,że on ma cztery starsze siostry.
-I czy mogłoby chodzić o coś więcej niż o przyjaźń. Powiedziała do Rona Ginny.
-Nie...spędzali dużo czasu, ale czy ja wiem...poza tym to brzydal nosił aparat na zęby, był gruby i miał taką równą grzyweczkę.-Zachichotał.-Do dzisiaj to pamiętam.
-No widzisz Harry!
-A czy ja powiedziałem, że jestem o niego zazdrosny? Po prostu nie polubiłem go.
-Ja też uważam, że się zmienił i nie wiem czy jeszcze będziemy przyjaciółmi ale to nie zmienia faktu, że teraz będzie naszym sąsiadem.
-Wiem Ginny. Zresztą rozumiem, że to twój przyjaciel, ale mnie trochę wkurzył.
-,,Trochę".-Zaśmiał się Ron.
-No dobra...-Powiedział ze śmiechem. Przepraszam Ginny.
-A ja miałam nadzieję, że to będzie miły, spokojny weekend...Powiedziała i wszyscy parsknęli śmiechem.
-Nasze życie nie jest spokojne.-Zaśmiał się Ron.
-Mam pewien pomysł.
-Jaki?-Zapytało równocześnie rodzeństwo.
-A w sumie...jutro się dowiecie. Niespodzianka.
-Niech ci będzie.-Powiedział Ron.
-Tylko się spakujcie.
-Ale co mamy spakować?-Zapytała Ginny.
-Najpotrzebniejsze rzeczy. A ty Ron przekażesz Hermionie.
-Jasne jak tylko wróci z ministerstwa.
-To dobranoc Ron.
-Dobranoc, państwo Potter'owie!
Po chwili znowu byli u siebie.
-Mam nadzieję, że zrozumiałeś to, co powiedział ci Ron. Mnie też już trochę zaczęło denerwować to jakim stał się lizusem i w ogóle uważa się za jakiegoś mega przystojniaka...
-Którym jest.-Dokończył Harry.
-Och...daj spokój! To jeszcze o niczym nie świadczy, poza tym jakby to miało dla mnie jakieś znaczenie to chyba nie byłbyś moim mężem.-Oboje parsknęli śmiechem.
-Na czym skończyliśmy? A tak...






2 komentarze: