-Musisz już iść?-Zapytała Ginny zaspanym głosem.
-Niestety, ale za to wrócę jakoś na obiad. A ty śpij dalej, bo jest dopiero piąta.-Powiedział zapinając guziki koszuli.
-Naprawdę już piąta?
-No widzisz tak to jest jak się nie śpi po nocach...
-Ty też nie spałeś! Co ty knujesz...
-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. Bycie huncwotem mam we krwi, no nie?
-W sumie wychowując się z sześciorgiem braci też można by tak o mnie powiedzieć.
-Nie zrzucaj winy na braci!-Zaśmiał się Harry.-Dobrze wiem kim jesteś.
-No to kim jestem?-Zaśmiała się.
-Klejem tej rodziny!
-O tak, zawsze marzyłam, żeby zostać klejem!
-No widzisz marzenia się spełniają.-Uśmiechnął się i wziął swoje rzeczy.
-Wiesz co, lepiej już idź szefuńciu, bo się jeszcze spóźnisz!-Powiedziała i cisnęła w niego poduszką.
-Jak dobrze jest mieć żonę, która skutecznie wygania do pracy...-Wyszczerzył do niej zęby i narzucił na siebie swój mundur.
-Dokładnie tak. I uczesz się jak na szefa przystało.-Ginny wstała z łóżka, poprawiła okulary na jego nosie i przeczesała włosy.
-Dobrze wiesz, że się nie da!
-Wiem. No to w drogę, wracaj szybko!
-Jak najszybciej się da.-Powiedział i zniknął za drzwiami.
Podczas, gdy nie było Harry'ego, Ginny kręciła się trochę po domu, odwiedziła Norę, napisała list do Percy'ego i zajęła się gotowaniem obiadu.
-O, jesteś już, siadaj i jedz.
-Dzięki.
-Widzę, że bardzo zgłodniałeś.
-No w sumie...dzisiaj było pełno zgłoszeń, ale w sumie nic konkretnego...
-To dobrze.
-Wiesz co dzisiaj taka ładna pogoda przejdziemy się gdzieś?
-Dobry pomysł, szkoda, że mamy tak mało okazji, żeby gdzieś razem wyjść...
-Wiem, ale ja chcę to zmienić. Jak tylko zdasz owutemy to gdzieś wyjedziemy.
-Mi się tutaj podoba, byleby tylko być z tobą.
-Też tak myślę Ginny. Kocham cię i chyba trochę zbyt rzadko ci to mówię.
-Dobrze wiesz, że ani ty, ani ja nie musimy nic mówić, żeby się zrozumieć.-Powiedziała a Harry objął ją.
-To chodźmy na spacer, chyba dobrze nam zrobi.-Po chwili ubrali się ciepło i wyszli z domu trzymając się za ręce.
-Nie pamiętam kiedy ostatnio mogliśmy tak spędzić czas...przepraszam.-Wyznał Harry kiedy spacerowali alejkami między domami.
-Wiesz przecież, że tak czasem się zdarza, to nie twoja wina, poza tym,dobrze wiedziałam jak to będzie jeśli pojadę do Hogwartu na ostatni rok.
-Może lepiej zmieńmy temat i cieszmy się, że w końcu możemy pogadać.
-Masz rację.
-Wiesz co, mam pytanie, bo przyznaję, że bardzo mnie to interesuje. Kiedy nauczyłaś się niewerbalnych i oklumencji?
-Niewerbalnych nauczyłam się w trzeciej klasie, a oklumencji właśnie wtedy.
-Nie rozumiem, mówisz o tym wspomnieniu?
-Tak, widzisz to było dziwne, zależało mi na tym, żeby nie zobaczyli nic, więc się na tym skupiłam i myślałam tylko o tym, żeby tego nie zobaczyli i się nie dowiedzieli. Tak właśnie nauczyłam się oklumencji. Chociaż dopiero później uświadomiłam sobie co zrobiłam.
-Więc to był twój pierwszy raz kiedy użyłaś oklumencję?-Zapytał niedowierzającym tonem.
-Tak.
-Niesamowite. Nie wiedziałem, że tak się w ogóle da.
-Wiem trochę to głupie, że zrobiłam to nieświadomie.
-Właściwie nie do końca nieświadomie. Oklumencja nie jest taka łatwa, wiem, głównie dlatego, że wymaga dużego skupienia i chęci zamknięcia umysłu. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że nauczyłaś się tego tak szybko.
-Teraz oklumencja mi się już raczej nie przydaje, ale wtedy ta umiejętność była na wagę złota.
-Niesamowite...
-Ej...to ty znalazłeś wszystkie horkruksy i zniszczyłeś go raz na zawsze. Niektórzy chyba mają rację, w porównaniu z tobą to do pięt nie dorastam.
-Daj spokój, gdyby nie wasza pomoc, pomoc Syriusza, Dumledore'a, Zakonu Feniksa to nic bym nie zrobił. A właśnie tak a propos Zakonu Feniksa dołączył do nas Draco.
-Naprawdę? Nie wiedziałam...
-No wszyscy byliśmy trochę zaskoczeni, ale wiem, że możemy mu zaufać. Poza tym to nie koniec nowin jeśli chodzi o Draco Malfoy'a.-Po chwili wyciągnął coś zza pazuchy. Była to konkretnie wyrwana strona z Żonglera, która zawierała wywiad z Draconem.
-Łał. Ginny była bardzo zdziwiona, gdy już przeczytała całą jego wypowiedź.
-Taak, ja i Ron też tak zareagowaliśmy.
-Nigdy nie mówił, że chce zostać uzdrowicielem.
-Nigdy też nie mówił, że przejdzie na naszą stronę.
-Właściwie masz rację. Dobrze, że już się z tego wszystkiego otrząsnął.
-Ponoć dzięki jego opiece Narcyza wyszła z tego wszystkiego cało i wyzdrowiała więc Draco ma się gdzieś przeprowadzić.
-Ja mu się nie dziwię skoro w tej rezydencji torturowano i zabijano wielu ludzi.-Kiedy Harry wspomniał o tej przeprowadzce Ginny pomyślała o tym co widziała wtedy kiedy się tu deportowała.
-Harry, wiesz może coś o tym kto się przeprowadza do tego domu, który jeszcze niedawno stał pusty?
-Chyba taki chłopak z dziewczyną ale nie wiem, nie znam ich.
-Może już wracajmy trochę zimno się robi.
-No to chodźmy.-Powiedział, objął ją ramieniem i po chwili stali już na werandzie domu.
-No to co, ciepłej herbaty?-Zaproponował Harry, gdy weszli do kuchni.
-Tak, dzięki.
-Szkoda, że nie możecie zostać dłużej, wszyscy strasznie tu za wami tęsknią.
-Na święta zostaniemy o wiele dłużej. I jednak nie umarliście z głodu.-Powiedziała Ginny, gdy otworzyła pełną lodówkę.
-Nie, Ron nawet wymyślił własny przepis?
-Na co? Idealnego męża?-Zaśmiała się.
-Raczej idealny obiad.
-No widzisz ja i Hermiona chyba będziemy musiały częściej wyjeżdżać skoro to tak dobrze wpływa na wasz rozwój.
-Ron stwierdził, że już chyba o nas zapomniałyście.
-Ron twierdzi różne rzeczy. Poza tym miałabym zapomnieć , że mam męża bliznowatego?
-Ej! Z tym to już przesadziłaś!-Zaśmiał się i zaczęli się namiętnie całować dopóki nie przeszkodziło im pukanie do drzwi.
-Ja otworzę.-Powiedziała Ginny.
Ku jej zdziwieniu przed drzwiami stał młody mężczyzna którego skądś już wcześniej znała. Po chwili palnęła bez zastanowienia:-Thomas?
-Ginny!-Uściskał ją. Był to wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Wyglądał jakby był męskim odpowiednikiem wili albo jak wycięty z okładki miesięcznika o modzie.
-
Nie poznałam cię!
-Ty też się bardzo zmieniłaś!-Dzień dobry.-Dodał po chwili, gdy do przedpokoju wszedł Harry.
-Dzień dobry.
-Ja nie mogę! Czy ty to...Harry Potter!?
-Tak, miło mi.-Rzekł Harry.
-Niesamowite! Tyle historii słyszałem...-Zresztą o tobie też Ginny. Ale co Harry Potter...-Nie dokończył i przyglądał się to Harry'emu to Ginny.
-Oczywiście, Harry to mój mąż.
-Twój...twój MĄŻ!? No to widzę, że przegapiłem więcej niż myślałem.
-No a Harry, Thomas to mój przyjaciel tyle, że nie widzieliśmy się już chyba...
-Dziewięć lat.-Dokończył za nią.
-To rzeczywiście całkiem sporo.-Przyznał.-Może wejdziesz do środka?-Zaproponował Harry.
-Tak, dzięki ale tylko na moment.
-Ale ty się zmieniłaś Ginny...Jesteś ładniejsza niż te wszystkie wile, które do mnie lgną, mam tego już dosyć chyba łatwiej byłoby pozostać brzydalem.-Wyszczerzył w uśmiechu komplet śnieżnobiałych zębów. W tym momencie gościu przestał mu się podobać, ale postanowił udawać, że niczego nie słyszał i zaczął czytać raporty.
-Dlaczego dopiero teraz wróciłeś?-Zapytała.
-Po mojej przeprowadzce do Europy zaczęły się tutaj dziać straszne rzeczy i przyznaję, że bałem się tego co się tutaj działo, ale nie było dnia, żebym nie myślał o waszej rodzinie. Tak, wiem jestem tchórzem, przepraszam.-Harry po tych słowach poczuł pewną satysfakcję, mimo tego, że chciał przestać o tym myśleć cały czas przyłapywał się, że porównuje siebie do tego faceta.
-Każdy popełnia błędy, chociaż ja akurat nie żałuję, że walczyłam. A co z twoją rodziną?
-Chloe...wykończyli ją! Ukrył twarz w dłoniach.
-Tak mi przykro...
-No wiesz ona tutaj została, walczyła i tak właśnie się to dla niej skończyło...Rodzice byli zdruzgotani, nie pozwolili przyjechać tutaj ani mnie ani moim siostrom. A co z twoją rodziną?
-Mój tata nie żyje...
-Nie wiedziałem...
-To się stało pół roku temu, przez zazdrość i chęć zemsty...
-Bardzo mi przykro, pan Weasley był wspaniałym człowiekiem...
-Chloe też nie tylko dla ciebie była jak starsza siostra której nigdy nie miałam.
-No tak, wiesz co ja już może pójdę, chciałbym tutaj wszystkich poznać i mam jeszcze dużo pracy z przeprowadzką.
-Rozumiem, do zobaczenia.-Uściskała go Ginny i po chwili wyszedł.
-Chwila...na czym skończyliśmy...a tak.-Odgarnęła włosy, ale Harry odsunął ją od siebie.
-Chodzi o Thomas'a tak? Myślałam, że nie jesteś taki zazdrosny! Thomas to mój przyjaciel od kołyski! Tak, wiem teraz jest trochę jak McLaggen ale co miałam go wygonić! A jeśli już musisz coś wiedzieć to chodź do ,,eksperta" w sprawach zazdrości.-Pociągnęła go za rękaw szaty, ale Harry nie opierał się, bo zastanawiał się o co właściwie jej chodzi.
-Proszę, jesteśmy na miejscu!-Zaśmiała się, gdy stanęli przed domem Rona i Hermiony.
Drzwi otworzył im Ron.
-A, to wy! A ja już myślałem, że to znowu jakieś reklamy! Wchodźcie.
-Ron mógłbyś wytłumaczyć Harry'emu kto to jest Thomas Lower.
-No tak Thomas! Kiedyś się kolegowaliśmy, ale potem kontakt się urwał, bo się przeprowadził i od dnia, w którym się z nami pożegnał to już go więcej nie widziałem. On i Ginny się zawsze dobrze rozumieli, bo obydwoje są najmłodsi w rodzinie tyle,że on ma cztery starsze siostry.
-I czy mogłoby chodzić o coś więcej niż o przyjaźń. Powiedziała do Rona Ginny.
-Nie...spędzali dużo czasu, ale czy ja wiem...poza tym to brzydal nosił aparat na zęby, był gruby i miał taką równą grzyweczkę.-Zachichotał.-Do dzisiaj to pamiętam.
-No widzisz Harry!
-A czy ja powiedziałem, że jestem o niego zazdrosny? Po prostu nie polubiłem go.
-Ja też uważam, że się zmienił i nie wiem czy jeszcze będziemy przyjaciółmi ale to nie zmienia faktu, że teraz będzie naszym sąsiadem.
-Wiem Ginny. Zresztą rozumiem, że to twój przyjaciel, ale mnie trochę wkurzył.
-,,Trochę".-Zaśmiał się Ron.
-No dobra...-Powiedział ze śmiechem. Przepraszam Ginny.
-A ja miałam nadzieję, że to będzie miły, spokojny weekend...Powiedziała i wszyscy parsknęli śmiechem.
-Nasze życie nie jest spokojne.-Zaśmiał się Ron.
-Mam pewien pomysł.
-Jaki?-Zapytało równocześnie rodzeństwo.
-A w sumie...jutro się dowiecie. Niespodzianka.
-Niech ci będzie.-Powiedział Ron.
-Tylko się spakujcie.
-Ale co mamy spakować?-Zapytała Ginny.
-Najpotrzebniejsze rzeczy. A ty Ron przekażesz Hermionie.
-Jasne jak tylko wróci z ministerstwa.
-To dobranoc Ron.
-Dobranoc, państwo Potter'owie!
Po chwili znowu byli u siebie.
-Mam nadzieję, że zrozumiałeś to, co powiedział ci Ron. Mnie też już trochę zaczęło denerwować to jakim stał się lizusem i w ogóle uważa się za jakiegoś mega przystojniaka...
-Którym jest.-Dokończył Harry.
-Och...daj spokój! To jeszcze o niczym nie świadczy, poza tym jakby to miało dla mnie jakieś znaczenie to chyba nie byłbyś moim mężem.-Oboje parsknęli śmiechem.
-Na czym skończyliśmy? A tak...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Kolejny zarąbisty post.Świetnie piszesz czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! 😊
Usuń