Następnego dnia wieczorem, gdy wrócił Harry, Ginny zastanawiała się nad tym gdzie ma zamiar ich zabrać.
-Harry po co my się właściwie pakujemy?-Zapytała, gdy usiadł i zabrał się za kolację.
-Zobaczysz co ja i Ron wymyśliliśmy.
-Więc Ron razem z tobą organizował to...to coś? Mam się bać?-Zaśmiała się.
-Nie...chyba, że nie lubisz robaków.
-Aha. Ciekawe, ale cokolwiek by to nie było to i tak się cieszę, że możemy razem spędzić czas, bo jutro z samego rana wracam do Hogwartu i na stadion.
-Wiem, dlatego to dla mnie takie ważne, ale myślę, że ci się spodoba.
-Pewnie coś do ciebie.-Stwierdziła Ginny, gdy sowa śnieżna wleciała przez okno niosąc w dziobie list.-Dzięki.-Powiedziała Ginny kiedy wylądowała na jej ramieniu, wręczyła list, a po chwili z powrotem wyleciała zapewne na nocne łowy.
Ginny otwarła list i przeczytała na głos:
Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzać to, że zaprosiłem jeszcze kilka osób z naszej kochanej rodzinki.
Kochający brat i
Wspaniały przyjaciel
Ron
-Przegiął z tym kochającym bratem i wspaniałym przyjacielem.-Zaśmiała się Ginny.
-Czyli jednak wpadnie ktoś jeszcze...
-Przynajmniej będzie weselej.
-Tak, jak teraz o tym myślę to nawet i lepiej.
-Nie wiesz jak głupio się teraz czuję, że nie mam zielonego pojęcia o czym ty mówisz!-Harry odpowiedział jej tylko uśmiechem i powiedział:
-I jest jeszcze coś...
-Co znowu?
-No dobra o tym ci powiem...-Przewrócił oczami.-Mam na myśli imprezę w nowym lokalu mamy.
-Naprawdę? To super!
-Dzisiaj jest wielkie otwarcie i pomyślałem, że powinniśmy tam wstąpić, a potem...
-A potem co?
-Ginevro co ty taka niecierpliwa?!
-Choćby przez to ,,Ginevro" zresztą wiesz, że nie cierpię na nic czekać...-Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-No cześć!
-Chyba nie przeszkadzamy?-Przywitali się bliźniacy.
-Ee...moglibyśmy wejść mamy przesyłkę specjalną a nawet kilka dosyć ciężkich.
-Tak, jasne.-Powiedział Harry i wpuścił ich do środka.
-Mamy kilka prezencików.
-Harry jeśli nie masz nic przeciwko to też wbijemy na ta waszą imprezę.
-Jasne, super, że wpadniecie.
-No to świetnie, bo wiesz żadna impreza nie może nas ominąć szczególnie, że nawet Percy będzie.
-Więc on też będzie?-Zapytała Ginny.
-Jasne i ponoć jeszcze kogoś przyprowadzi.-Uśmiechnął się głupkowato George.
-Świetnie! Ktoś może mi wreszcie powiedzieć o co chodzi!?
-Harry mówił, że to niespodzianka skarbie.-Powiedział i poklepał ją po ramieniu, a że był od niej o pół głowy wyższy wyglądało to po prostu śmiesznie.
-Bo ci urwę tą rękę.-Powiedziała i wszyscy parsknęli śmiechem.
-Faktycznie George uważaj, bo nie dosyć, że już nie masz ucha to jeszcze bez reki będziesz chodził!-Parsknął śmiechem Fred.
-No nieważne, macie jabłka od mamusi, dżemiki od mamusi i jakieś ciasto, które się chyba troszeczkę zgniotło...-Powiedział George wypakowując wszystko z plecaka.
-No nie! A Ginny już jutro wyjeżdża i co ja z tym wszystkim zrobię.
-Może zjesz?
-No trudno później nad tym pomyślę.
-A przyjdzie ktoś jeszcze?-Zapytała Ginny.
-Tak ma być jeszcze Charlie.
-A Bill i Fleur?-Spytał Harry.
-Muszą się opiekować naszą śliczną bratanicą.
-Racja...
-Ale, żeby nie było za nudno Charlie obiecał, że weźmie ta swoją zwierzynę.
-Dlatego musieliśmy się w to wkręcić, nie można przegapić tej reakcji Rona...
-Taaak....-Zaśmiała się.-Rzeczywiście warte uwagi.
-To może już chodźmy za trzy minuty wielkie otwarcie.-Ponaglił Harry.
-A na miejsce deportujemy się od razu stamtąd?-Zapytał Fred.
-Myślę, że obejrzymy tę kawiarnię i zobaczymy jak tam całe otwarcie a potem zdeportujemy się bezpośrednio na miejsce.
-Świetnie no to chodźmy! Po chwili Harry i Ginny ubrali się ciepło i Harry wziął ze sobą wielki plecak.
-Po co ci to?-Powiedziała.
-Zobaczysz niedługo.
-No dobrze zobaczę niedługo...-Powiedziała i deportowali się po kolei.
Na samej górze nad wejściem wisiał duży, złoty, świecący napis z napisem ,,Felix Felicis".
-Fajna nazwa nie?-Powiedział Ron, który pojawił się znienacka.
-Chcesz, żebyśmy zawału dostali!-Nawrzeszczała na niego Ginny.
-Może wejdźmy.-Zaproponował jeden z braci.
W środku było mnóstwo ludzi, którzy śmiali się i gawędzili ze swoimi znajomymi popijając wino. Całe wnętrze było granatowe poza ciemnobrązowymi blatami stołów i złotymi zasłonami i krzesłami. Ogólnie całe wnętrze sprawiało, że polepszał się nastrój.
-O, spójrzcie jest Percy!-Powiedział Fred i obaj bliźniacy pospieszyli w jego stronę,
-Od kiedy oni tak lubią Percy'ego?-Zapytał Ron.
-W końcu są braćmi.-Prychnęła Ginny. Ale tutaj jest ładnie, mama się nieźle postarała.-Podziwiała.
-Masz rację, tu jest niesamowicie.-Przyznał Harry.
-Ależ my jesteśmy skromni, w końcu pomagaliśmy tu wszystko urządzać.
-No tak, pewnie dlatego tu jest tak wspaniale od razu wiedziałam, że to wszystko wasza zasługa.-Powiedziała i cała ich trójka wybuchła śmiechem.
-Och, jesteście już kochani!-Przywitała ich z uśmiechem Molly. No i jak wam się podoba.
-Niesamowicie mamo!
-Tak, mi też się podoba.-Dodał Harry.
-Zaraz, Hermiona gdzieś tutaj była...-Powiedział Ron rozglądając się.
-Widocznie zaginęła w tym tłumie.-Zażartowała Ginny.
-Cieszę się, że wam się podoba i rzeczywiście nie spodziewałam się, że przyjdzie tyle osób.
-Na każdym stoliku była świeca i kwiaty oraz menu.
-A no właśnie jedliście coś?-Zapytała mama z zatroskaną miną.
-Nie, mamo naprawdę nie jesteśmy głodni.-Powiedziała Ginny.
-Tak, poza tym mam już pomysł na kolację.-Powiedział Harry.
-W takim razie cieszę się, ale jakby co to wpadajcie wszystko na koszt firmy.
-Och, daj spokój mamo...-Powiedziała Ginny.
-W dzisiejszych czasach całe życie jest takie w biegu jak widzę ciebie Harry jak co chwilę latasz do ministerstwa i z powrotem albo ty Ginny, naprawdę uważasz, że połączenie rodziny, pracy i szkoły to był dobry pomysł?
-Jasne mamo, poza tym trzeba mieć jakieś wykształcenie, chcę się w przyszłości realizować a nie siedzieć w domu.
-Naprawdę jak będziesz miała dzieci to zrozumiesz to kochanie, że to nie praca jest najważniejsza.
-My z Harry'm na razie nie...
-Wiem, po prostu praca to nie wszystko można ją zmienić, można ją znaleźć a rodzina? Faktycznie Harry i Ron radzą sobie tutaj świetnie, ogromnie mi pomogli za co jestem im bardzo wdzięczna, ale bez was są jakby z nich uleciało powietrze, Harry cię potrzebuje tak jak Ron potrzebuje Hermiony.
-Co znowu zrobiłam?-Zapytała roześmiana Hermiona.
-Dobrze ja już może pójdę.-Powiedziała i odeszła.
-Znowu pewnie mówiła jacy to jesteście niedożywieni prawda? Powiedział Ron i się do nich dosiadł.
-Cześć Harry jak tam w Dolinie?-Przywitała się Hermiona.
-Przecież wiesz...-Powiedział Harry i złapał Ginny za rękę a Hermiona uśmiechnęła się triumfująco.
-To co idziemy już?-Zapytał Fred po tym jak chwile wcześniej pożegnał się z mamą.
-W sumie trochę szkoda, niezła impreza się tu rozkręca.-Przyznał George.-Percy może byś tak przedstawił twoją dziewczynę całej reszcie!-Przywołał go gestem.
-Jasne. To jest Audrey, a to Ginny-moja siostra, Harry-mąż mojej siostry, Ron-mój brat i Hermiona-żona mojego brata.
-Łał macie całkiem dużą rodziną.-Przyznała Audrey.
-Tak masz rację całkiem spora i cały czas się rozrasta no ale nieważne.
-A nas to już nie przestawisz tak!?-Oburzyli się bliźniacy.
-Jestem Fred Weasley ten najprzystojniejszy z braci!-Skłonił się.
-Jestem George i Fred ma rację, odkąd straciłem ucho powiedzmy, że to on jest ten przystojniejszy, ale zawsze mnie wszyscy o to pytają i ja jestem odważniejszy.
-Ja prawie umarłem.-Wtrącił Fred.
-To chyba mówi o tym, że jesteś słaby.-Powiedział i obaj się zaśmiali.
-Oni już tacy są.-Westchnęła Ginny i po chwili wyszli na zewnątrz skąd Harry i Ron deportowali wszystkich na miejsce.
-Harry...naprawdę nie mogę w to uwierzyć to...dziękuję nie wiesz ile to dla mnie znaczy.-Powiedziała i rzuciła mu się w ramiona. Byli dokładnie w tym samym miejscu gdzie kiedyś wszyscy Weasley'owie organizowali sobie biwak. Tam gdzie we wspomnieniu Ginny rozmawiali, śmiali się. Chyba jednak dobrym pomysłem było to zorganizować-Pomyślał Harry
-Och...jesteście przesłodcy.-Powiedziała Audrey.
-Trzeba było kuć żelazo póki gorące...-Powiedział Fred.
-Albo raczej brać Wybrańca póki był wolny.-Poprawił go George i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ja Harry'ego nikomu nie oddam!-Zaśmiała się Ginny.
-To ty jesteś! Wy jesteście...kurczę przecież...no tak ty to ten słynny Harry Potter, Hermiona Granger...
-Teraz już Weasley.-Wtrącił Ron
-...i Ron Weasley to wy szukaliście horkruksów! A ty to Ginevra Weasley ta, która...
-Potter.-Znowu przerwał Ron.
-...Ta, która pomogła zniszczyć Voldemorta i...
-Zniszczyła śmierciożerców psychicznie! Tak jest, to nasza księżniczka. Najmłodsza, ale najsilniejsza z nas wszystkich, niepozorna a tak groźna dla swojego przeciwnika-Ginevra Potter!-Rzekł Fred a brzmiało to jak przedstawienie zawodnika na ringu.
-Taaak, moja ścigająca.-Powiedział Harry.-Mogła mieć każdego a z tych wszystkich ludzi na świecie wybrała mnie-bliznowatego okularnika.-Powiedział i znowu wszyscy się zaśmiali.
-Jednak cuda się zdarzają.-Zażartował George.
-Charlie też ponoć miał być prawda?-Zapytała Hermiona.
-Tak, ale chyba się...-Nie dokończył Fred, bo właśnie w tym momencie deportował się Charlie, tak jak obiecał z małym zielonym smokiem.
-Poprawka, ja się nie spóźniłem to czas się pospieszył.-Powiedział Charles z uśmiechem na twarzy. Ciężko było to maleństwo wsadzić w szelki i zapiąć na smyczy, ale w końcu mi się udało.
-Maleństwo...-Powiedział Ron.-Wam też się robi tak ciemno...
-Ron ty kretynie, wstawaj z tej ziemi! Co ty znowu wyprawiasz, znowu zostawiłeś godność w domu!-Dostał reprymendę od Ginny.
-Dziękuję Ginny.-Rzekł Charlie.
-Jest całkiem miły.-Stwierdziła Ginny kiedy mały smok zaczął ocierać się o jej nogi a ona pogłaskała go po grzbiecie i po chwili wszyscy byli już przy nim i głaskali smoka. Wszyscy oprócz Rona, który stał z boku z założonymi rękami.
-Ron.-Kiwnął głową na zachętę Charlie ale on tylko pokręcił przecząco głową.
-One wyrastają na wielkie potwory! Kiedyś pożre nas wszystkich albo zdemoluje cały świat!
-Daj spokój, jak takie maleństwo mogłoby zdemolować świat! Nawet jeszcze nie ma dobrze wykształconych skrzydeł!
-To to coś jeszcze będzie latać!?
-A co myślałeś w końcu to smok Ron.-Zaśmiał się Fred-Chyba też sobie takiego sprawię.
-Mama nie będzie zadowolona...
-Już z nią o tym rozmawiałem.-Rzekł Charlie.
-To dlatego tak jej pomagałeś z tą restauracją...-Wytknął mu Ron.
-I tak bym pomógł.-Obruszył się.
-Przestańcie wreszcie...-Powiedziała znudzona Ginny.
-Właśnie może rozdzielmy zadania.-Zaproponował Percy.
-To ja pójdę po jakieś drewno.-Oświadczył Ron.
-Pójdę z tobą.-Dołączyła się Hermiona.
-To ja i Audrey rozstawimy namioty.-Rzekł Percy.
-Ja i Fred poukładamy nasze rzeczy i zajmiemy się atmosferą.
-Nie wiem co to znaczy ale brzmi dobrze.-Stwierdził Percy.
-Nie myślałem, że kiedyś to od ciebie usłyszę.
-To ja się zajmę zabezpieczeniami.-Powiedziała Ginny.
-Ja też.
-No tak, auror w swoim żywiole.-Uśmiechnął się do niego Fred.
Po niecałej godzinie wszystko było już uporządkowane, zaklęcia ochronne były już nałożone, namioty rozstawione a ognisko rozpalone. Wszyscy siedzieli w ciasnym kręgu otaczając ognisko. Opowiadali różne ciekawe historie i mówili o ostatnich wydarzeniach.
-Cieszę się, że mama w końcu się czymś zajmie.-Powiedział Fred.
-No była samotna i jakaś...przygaszona.-Dodał George.
-Ginny to w końcu ile miałaś tych chłopaków?-Gnębił wciąż ten sam temat Ron.
-A czy to takie ważne!? I nie Ron, nie było ich pięciu.
-No i nadal nie wiemy tak naprawdę co dokładnie stało się w Komnacie Tajemnic.-Powiedziała Hermiona.
-W końcu to Komnata Tajemnic, no nie?-Zaśmiał się Percy.
-To nasza tajemnica.-Zaśmiał się Harry.
-Tak, właściwie my nigdy nie będziemy wiedzieć co się tam naprawdę stało.
-W ogóle świetne pomysł, żeby robić biwak w środku października.
-Od czegoś są zaklęcia termalne.-Powiedział Harry.
-Patrzcie te gwiazdy wyglądają zupełnie jak hipogryf.-Powiedział Charlie i po chwili wszyscy się położyli i patrzyli w niebo.
-Rzeczywiście.-Powiedziała Hermiona.
-Ty już masz jakąś obsesję..-Stwierdził Ron.-Ja nie widzę żadnego hipogryfa.
-Przyjrzyj się dobrze! Nie widzisz, bo nie chcesz widzieć!-Powiedziała Ginny.
-A ty stary, nie mów mi, że też widzisz jakiegoś hipogryfa na niebie.
-Tak, tam jest.-Powiedział Harry i pokazał ręką.
-Wciąż nic nie widzę to tylko gwiazdy...
-Czy ty musisz być taki bez wyobraźni!-Powiedziała Hermiona.
-Ja myślę...że to bardziej jak skrzat domowy albo...jak ty Hermiona.
-Co przecież Hermiona nie ma takich wielkich ust.-Zaśmiał się George.
-To nie są usta tylko mięśnie.-Parsknął śmiechem Percy.
-No to bardziej jak Ginny.-Zaśmiał się Harry.
-Tak, a ci w kącie to Fred i George.-Powiedziała Ginny.
-Całkiem mądre stwierdzenie Ginny, w końcu my zawsze kombinujemy coś po kątach.-Powiedział Fred.
-Pamiętacie pożegnanie z tatą, miał rację, wszyscy patrzyliśmy wtedy w niebo i po jego ostatnich słowach naprawdę pojawiła się spadająca gwiazda.-Powiedział Ron.
-Pamiętacie, na trzecim wzgórzu jest nora.-Powiedziała Ginny.
-Tak, a na drugim mieszka Ksenofilius.
-Tak, teraz już sam, wszyscy się jakoś rozeszli a my wszyscy wciąż jesteśmy razem, a na dodatek jesteśmy rodziną.
-Ja mam wrażenie jakbyśmy zawsze nią byli. Czasem myślę, co by powiedzieli moi rodzice...-Powiedział Harry a Ginny wtuliła się w jego ramię. Chyba to prawda nigdy nie można mieć wszystkiego...
-Nawet człowiek mający wszystko nigdy nie byłby szczęśliwy.
-Była nawet taka legenda...-Zaczęła Hermiona.-A zresztą nieważne może innym razem wam opowiem.
-Jutro z samego rana wracam do Hogwartu...
-Nie męczy cię ta odległość?-Odezwała się Audrey.
-Odległość zawsze męczy, gdy ma się kogoś bardzo bliskiego.
-Percy też siedział w ministerstwie od rana do nocy i czasami w ogóle chyba nie wracał do domu.
-No tak, masz rację dlatego teraz to wszystko zmieniam.
-Niesamowita metamorfoza.-Powiedzieli chórem bliźniacy.
-Czego on chce!-Powiedział zdenerwowany Ron patrząc z obrzydzeniem na smoka, który się o niego ocierał.
-Polubił cię.-Uśmiechnął się Charlie.
-A daj mi spokój! Po lekcjach z Hagridem mam już dosyć tego ,,polubił cię".
-Są różne gatunki zwierząt i różnie się zachowują, masz rację Ron niektóre z nich to potwory stworzone wyłącznie po to by niszczyć i siać postrach, ale inne są naprawdę przyjazne i szukają towarzysza, którego są gotowe bronić.
-Możeeee..no niech ci będzie może nie jest taki zły.-Przyznał Ron, po czym wziął kawał mięsa rzucił w stronę zwierzęcia a on natychmiast go pochwycił.
-Widzisz Ron, zależy z jakiej strony na to spojrzysz, bo one naprawdę mogą być bardzo pożyteczne, gdy się je odpowiednio wychowa.
-Taaak...mam bardzo ciekawą rodzinę brata, który zajmuje się wychowaniem dzikich zwierzaków...
-Dwóch zwariowanych bliźniaków.-Dodała Ginny.
-Super inteligencje.-Powiedział o Hermionie Harry.
-Bliznowatego.-Powiedział Fred.
-Mądrale, który otworzył oczy.-Powiedział George a Percy się do niego uśmiechnął.
-I najmłodszą, ale chyba najmądrzejszą z nas wszystkich, światowej sławy szukającą.-Zakończył Charlie.
-Taak...ciekawe zestawienie.-Zaśmiała się Hermiona.-No i jeszcze jeden, wyjątkowy Ron.-Powiedziała i przytuliła go.-Będę za wami wszystkimi tęsknić.
-Ja też i to bardzoooooo. Ale macie mnie o wszystkim informować co się tutaj dzieje!-Zaśmiała się. Dziękuję wam, że to zorganizowaliście, fajnie było powspominać...Cokolwiek by się nie działo wiem jedno, że wrócę niebawem...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz