Ginny obudziła się na piersi Harry'ego, najlepiej by tak jeszcze została razem z innymi, ale musi wracać. Powtarzała sobie cały czas, że przecież to tylko kilka miesięcy, a na święta znowu wróci do domu, do nory i znowu ich wszystkich spotka, ale jednak ominie ją tyle wydarzeń...
-Dzień dobry.-Powiedział do niej Harry, który też już się obudził.
-Dzień dobry.-Uśmiechnęła się promiennie i przebrała się.
-Ginny, zaczekaj.Zatrzymał ją Harry kiedy chciała wyjść z namiotu, ale jednak usiadła na przeciwko jego, a Harry chwycił ją za ręce.
-Uważaj na siebie jak wyjedziesz.
-Harry, nie przesadzaj ile ja mam lat...-Powiedziała Ginny.-Dobrze będę na siebie uważać tyle, że to ty jesteś aurorem.
-Kiedy znowu wrócisz?
-Harry, jeszcze nawet nie wróciłam do Hogwartu a ty już pytasz kiedy wrócę.-Powiedziała ze śmiechem i przytuliła go.-Ale, że tak rzadko to mówię powiem, że to urocze.-Dodała i przeczesała jego włosy.
-Wciąż nie uzyskałem odpowiedzi.-Ciągnął z uśmiechem.
-Zależy na ile mój grafik mi pozwoli, ale chciałabym jeszcze raz tu wrócić przed świętami.
-Przecież święta dopiero za dwa miesiące...
-Wiem, ja też chyba tego nie wytrzymam, ale deportuję się do was jak tylko znajdę chwilę.
-To świetnie. Kocham cię...
-Wiem ja ciebie też. Powiedziała i oboje przybliżyli się do siebie, ale wrócili do pozycji wyjściowej kiedy usłyszeli zgrzyt zamka w namiocie.
-No nasza śliczność już nie śpi.-Zaśmiał się Fred.
Po chwili cała trójka wyszła z namiotu.
-Owszem, nie śpię już od pięciu minut.-Powiedziała Ginny.
-Ale ja mówiłem o Harry'm.-Powiedział George i wszyscy parsknęli ze śmiechu.
-A ty co robisz Ron?-Zapytała Ginny powstrzymując się, żeby nie wybuchnąć śmiechem i spojrzała po wszystkich pytająco.
-Jak to co pompki.-Wytłumaczył Ron.
-O, widzę, że na poważnie wziąłeś sobie słowa Kingsley'a, że trzeba mieć dobrą kondycję.-Powiedział Harry.
-Tak, teraz codziennie ćwiczę.-Powiedział z lekką zadyszką.
-Dobra to, żeby nie było nudno ja też się dołączę.-Powiedział Harry i po chwili obaj ćwiczyli.
-No proszę, jednak nie mamy słabeuszy w rodzinie.-Przyznał George.
-No to teraz, który lepszy.-Zaśmiał się George.
-Dawaj Ron!-Dopingowała Hermiona a Harry odjął jedną rękę, ale Ron szybko to naśladował.
-Mocni są.-Powiedziała Audrey.
-Dalej nie widać zwycięzcy...-Powiedział Fred.
-Ginny pomożesz?
-Co?! Zaśmiała się Ginny a Harry kiwnął głową i za chwilę obaj z dziewczynami na grzbiecie rywalizowali.
-To teraz jeszcze ja się dosiądę.-Zaśmiał się Charlie. Po chwili jednak obaj przestali.
-W sumie jesteście na równi.
-Dobrze wiedzieć.-Zaśmiał się Ron.-Dobra może już nie róbmy głupot gdzie mam dzisiaj patrol Harry?
-Z tego co wiem na Calm Street.
-To trochę ironia no nie...
-Tak, ale mogę cię zapewnić, że taka spokojna nie jest.
-Cóż będzie co robić. Teraz tylko my będziemy tymi głupkami bez owutemów Harry.
-Jakoś to przeżyję.
-Ty jesteś wybrańcem no a ja? No tak jak zawsze znowu mnie wyśmieją...
-Ron daj spokój, jesteś naprawdę kimś wyjątkowym, jesteś odważny i zdolny tylko brakuje ci trochę pewności...-Powiedziała Hermiona.
-Może inni mają rację...inteligentni ludzie powinni być z inteligentnymi a nie z takimi głupkami.
-Och, przestań już Ron wiesz jak wiele osób plotkuje na temat mnie i Harry'ego.
-Właśnie myślisz, że bycie ze ścigającą pierwszej ligi to taki święty spokój?!-Powiedział Harry.-Ludzie zawsze mówili i będą mówić takie rzeczy, może powinieneś bardziej posłuchać siebie a nie innych.
-Właśnie Ron, jak się skupisz to umiesz, a błędy się każdemu zdarzają i nie trzeba się od razu zrażać.Dodał George.
-George dobrze mówi, widzisz nie ma ucha a dalej podrywa.-Powiedział Fred i wszyscy się zaśmiali.
-No nic dzięki za śniadanie, ale my już chyba musimy wracać, prawda Hermiona?
-Taak...chociaż zostałabym jeszcze gdybym mogła, ale cóż mam jeszcze do napisania kilka referatów i muszę przestudiować kilka książek.
-To ty jeszcze nie przeczytałaś wszystkich książek na świecie!
-No wygląda na to, że nie.-Zaśmiała się Ginny. Dbajcie tu o siebie, o dom...-Mówiła Ginny i nagle przerwał jej dziwny dźwięk.
-O fuuj...Co to jest?!-Otrząsał się Ron z jakiejś mazi.
-Smocze gile.-Parsknęli śmiechem Fred i George.
-To normalne u smoków, jest trochę chory, bo przechodzi teraz dużo zmian.
Mimo tego, że ta sytuacja była dla niego nieprzyjemna Ron nabrał dystansu do siebie i śmiał się razem z resztą.
-Do zobaczenia Harry.-Powiedziała Ginny i go przytuliła.
-To do widzenia Ron, będzie mi ciebie brakować.-Powiedziała Hermiona.
-A mnie to już nie przytulisz tak?!-Udał oburzenie.-Bo co, bo jestem w smoczych gilach?!-Zaśmiał się.
-Myślę, że to wystarczający powód.-Powiedział Percy.
-No ktoś się wreszcie wyluzował.-Odezwał się do Percy'eho George i poklepał go po ramieniu.
-Cześć Ginny.-Pożegnał się Ron.
-Cześć braciszku.-Przytuliła go Ginny.
-Wiesz, wzorowa z ciebie siostra.
-Trudno najwyżej skończę jak ty.-Powiedziała i po chwili końcem różdżki wyczyściła Rona, siebie i Hermionę.
-Przepraszam cię za niego Ron, ale on nie wie jeszcze, że się nie kicha na innych.-Powiedział Charlie.
-Dobra nie gniewam się, grunt, że to nie ma jakichś substancji żrących.
-No właśnie Ron zapomniałem ci powiedzieć, że...-Powiedział a Ron wybałuszył oczy z przerażenia.-Żartuję nie masz się czym przejmować.-Uśmiechnął się Charlie.-No to cześć dziewczyny.-Pożegnał je.
-Bawcie się tam dobrze.-Powiedział Percy.
-A my to na końcu tak? No nic nar azie. A no i nie zapomnijcie do nas napisać!
-No jasne.-Powiedziała Hermiona.
Hermiona jeszcze coś chwilę tłumaczyła Ronowi, a Ginny po chwili mrugnęła do Harry'ego i deportowała się, a za nią Hermiona.
Harry niedługo potem pożegnał się ze wszystkimi i wrócił do domu. Tam spakował swoje rzeczy, przebrał się w swój służbowy mundur, a że nie miał nic do roboty w domu deportował się do ministerstwa godzinę wcześniej. Tuż przed gmachem ministerstwa wpadła na niego jakaś kobieta.
-Bardzo przepraszam, zamyśliłem się.
-To ja przepraszam.-Powiedziała wysoka starsza od Harry'ego brunetka w długiej granatowej szacie.-Harry Potter...-Powiedziała zdziwiona ale w jakiś dziwny sposób, nie tak jak inni.
-Tak...pani mnie zna?-Zapytał Harry.
-Tak szczerze...to nie przestrasz się, ale znam cię i to bardzo dobrze.
-Ale...-Zaczął, ale mu przerwała.
-Wiem, że to co ci powiem to dosyć szokujące, ale musisz coś wiedzieć. Masz może czas, żeby ze mną porozmawiać, bo naprawdę jest co opowiadać...
-No dobrze...-Zgodził się, bo zaczęło go to wszystko interesować, w końcu właśnie jakaś obca mu kobieta wpadła na niego i poprosiła o pilną rozmowę. Przeszli się kawałek w ciszy i usiedli na ławce.
-Ja nawet nie wiem od czego powinnam zacząć. No, ale cóż jakkolwiek bym tego nie ujęła i tak uznasz mnie za jakąś chorą na głowę...-To jaka była przypominało mu trochę Hermionę, bo mówiła bardzo szybko.
-Ja...zupełnie nie wiem o co chodzi...nawet nigdy pani nie widziałem...-Powiedział choć nie było to do końca prawdą, bo jak się nad tym zastanowił to chyba jednak skądś kojarzył tą brunetkę o kręconych, roztrzepanych włosach.
-Przez te wszystkie lata...wiem, że rodzina jest dla ciebie bardzo ważna, wiem też, że straciłeś rodziców dlatego tak bardzo brakowało ci kogoś bliskiego...-Przerwała na chwilę, jakby chciała zobaczyć jego reakcję i czy nie wkracza czasem na niepewny grunt, ale Harry pokiwał głową, aby kontynuowała.-Może i będziesz na mnie zły, może będzie ci przez to przykro, ale chyba lepiej będzie jeśli powiem ci to bez owijania w bawełnę, bo wiem jak bardzo skomplikowane jest twoje całe życie. Jestem..twoją matką chrzestną.-Oświadczyła, a Harry nie wiedział co ma powiedzieć, przed chwilą pierwszy raz w życiu spotkał tą kobietę, a ona mówi, że jest jego chrzestną...
-Przepraszam, ale ja...nie wiem co mam powiedzieć...-Wybąkał Harry.
-Tak bardzo cię przepraszam...no widzisz nawet nie wiem jak mam się do ciebie zwracać.-Westchnęła.
-Nie wierzę, że jest jeszcze ktoś, kto jest moją prawdziwą rodziną. Znałaś moich rodziców prawda?
-Tak, znałam Lily i Jamesa bardzo dobrze. A Syriusza jeszcze lepiej...
-Jak ich poznałaś?
-W Hogwarcie, Lily to była moja przyjaciółka a Syriusz...A no i jeśli mi jeszcze nie wierzysz to proszę, myślę, że rozpoznasz to pismo.-Powiedziała i podała mu kopertę, a on schował ją za pazuchę.
-Wierzę ci.-Harry jakoś długo nie zastanawiał się nad wypowiedzeniem tych słów, po prostu czuł, że ta kobieta jest mu bliska mimo, że nigdy wcześniej jej nie spotkał.
-Niestety, nie można ufać wszystkim ludziom, zresztą tobie nie muszę tego mówić...
-Dlaczego cię nie było, co się z tobą działo?
-Może zacznijmy od początku. Nazywam się Aurora Sharewood, choć przez najbliższy czas byłam pod innym nazwiskiem, a jeszcze wcześniej byłam zarejestrowana jako Black.
-To Syriusz...
-Jesteś bardzo bystry Harry...Jeśli w ogóle mam prawo się tak do ciebie zwracać.
-Jesteś moją rodziną, a wszyscy mówią do mnie po imieniu.
-Więc dobrze. Może to nie do końca tak jak myślisz, ale zaraz ci to wszystko wytłumaczę. Nie byłam tak silną i odważną osobą jakimi byli twoi rodzice i Syriusz. Ja i Syriusz byliśmy razem, pochodzę z mugolskiej rodziny, dlatego jego rodzice nie tolerowali wyboru swojego syna, to jeszcze bardziej przyczyniło się do jego ucieczki z rodzinnego domu. Kiedy zaczęła się wojna Syriusz chciał mnie chronić, więc wtedy mówił, że pochodzę z rodziny Black'ów. Oczywiście nie było to na dłuższą metę, bo to nie brzmiało zbyt wiarygodnie, ale jestem mu za to bardzo wdzięczna...
-Dlaczego ty i Syriusz się rozeszliście?
-Planowaliśmy ślub, i wtedy urodziłeś się ty, doskonale pamiętam ten dzień Potter'owie wyglądali na najszczęśliwszych na świecie. Niestety, szczęście nie trwało długo, bo niedługo potem ukazała się ta przepowiednia o chłopcu urodzonym pod koniec lipca. Wiedzieliśmy, że chodzi o ciebie, właściwie nie mieliśmy żadnych argumentów, ale rozumiesz...takie rzeczy się po prostu czuje, a my właśnie czuliśmy, że grozi nam ogromne niebezpieczeństwo. Twoi rodzice zabezpieczyli cię jak mogli...Jesteś taki lojalny wobec swoich przyjaciół i rodziny, jesteś taki sam jak oni...może do tej pory nie wiedziałeś o mnie nic, ale ja wiem o tobie wszystko. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale obserwuję cię od dłuższego czasu, kiedy tylko mogłam starałam się tobie pomagać i nawet jeśli o tym nie wiedziałeś czuwałam nad tobą...
-To naprawdę wspaniałe, ale...dlaczego nigdy nie dowiedziałem się, że w ogóle mam matkę chrzestną, zresztą Syriusz przecież nie miał żony...-Zasypywał ją wciąż nowymi pytaniami.
-Masz rację, bo nigdy się nią nie stałam.
-Dlaczego?
-Zrobiłam bardzo wielką głupotę i pewnie dlatego nikt nie chciał tobie o mnie wspominać, żeby oszczędzić mi mojego upokorzenia. Popełniłam największy błąd w moim życiu, przez własną głupotę straciłam moich przyjaciół, ciebie i miłość mojego życia...Wiem, że zupełnie mnie za to znienawidzisz, jesteś zbyt dobrym i wspaniałomyślnym człowiekiem, żeby to zrozumieć...Nie oczekuję, że po tym co ci zaraz powiem będziesz mnie nazywał swoją rodziną albo, że będziesz chciał utrzymywać jakikolwiek kontakt ze mną, ale w końcu zdecydowałam się wyznać ci całą prawdę. To już koniec kłamstw Harry. A więc spanikowałam, zrobiłam wielką głupotę, chciałam uciec daleko stąd, nigdy sobie tego nie wybaczę więc szczególnie nie spodziewam się, że zrobi to ktoś inny, zrobiłam tak jak pomyślałam, Syriusz próbował mnie zatrzymać, powiedział, że to nielojalne i że on będzie walczył do końca, poważnie się pokłóciliśmy, byłam na niego wściekła i zazdrosna, że nie chce mnie chronić, że bardziej zajął się wtedy Potter'ami i...i...-Zawahała się i zaczęła płakać.-...i postawiłam mu ultimatum albo ja albo wy, wtedy zerwaliśmy zaręczyny i jeszcze tego samego dnia spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyprowadziłam się do rodziny. Choć wiem, że dla ciebie to może nic nieznaczące słowa, w końcu zostawiłam ciebie, twoich rodziców i Syriusza mimo, że ślubowałam im dozgonną wierność, przyjaźń i miłość, wiem, że teraz nie chcesz mnie znać i nie zdziwię się jeśli zmieszasz mnie za to z błotem. Chcę jednak, żebyś wziął pod uwagę to, że byłam pod wielką presją, śmierciożercy grozili, że wymordują moją rodzinę, a potem mnie, poza tym byłam tylko głupią małolatą bardzo, bardzo głupią. Wstyd mi było ci nawet o tym powiedzieć, że zostawiłam twoich rodziców i Syriusza na lodzie kiedy oni najbardziej mnie potrzebowali. Nawet nie miałam odwagi przyjść na ich pogrzeb...-Mówiła a oczy miała nabrzmiałe od łez.-Wtedy zaczęły się te legendy o tobie, że jesteś niezwyciężony i masz niezwykłą moc, sytuacja na chwilę się uspokoiła, bardzo długo rozważałam przygarnięcie cie do siebie, ale stchórzyłam, uznałam, że po co sobie robić problemy, za argumenty stawiałam sobie słabą sytuację materialną, mój wiek, choć wiem, że gdyby naprawdę mi na tym zależało dałabym radę ciebie wychować, ale jak wiesz miałam obsesję na punkcie swojego życia i nie umiałam sobie wyobrazić tego jak mogłabym cie wychować. Zazdroszczę ci tego, że od początku do końca miałeś odwagę, że nigdy się nie poddałeś mimo, że całe życie miałeś pod górkę, naprawdę twoi przyjaciele mieli ogromne szczęście, że cię spotkali, wiem, że ta ckliwa historyjka nie robi na tobie wrażenia i że mimo wszystko to moja wina...Przynajmniej teraz już o wszystkim wiesz...Możesz mnie wyzwać od najgorszych tchórzy, bo rzeczywiście tak jest, zrozumiałam swój błąd za późno, byłam torturowana, a gdy udało mi się uwolnić...nie wiesz jak bardzo tego żałowałam, gdybym miała zmieniacz czasu...naprawdę kochałam Syriusza, chciałam do niego wrócić, ale nie miałam odwagi, żeby spojrzeć mu w oczy, straciłam kontakt z ludźmi, a po śmierci Syriusza robiłam wszystko, żeby być jak najbliżej ciebie, bo wiedziałam, że to jedyna dobra rzecz którą mogłam zrobić. Nie chcę od ciebie niczego Harry Potterze, bo wielkim zaszczytem było dla mnie rozmawiać z kimś takim jak ty i samo to, że poświęciłeś mi swój czas jest dla mnie najcenniejsze, teraz już wiesz wszystko...
-To naprawdę straszna historia, różni ludzie różnie reagują na takie zdarzenia, ja sam zrobiłem wiele głupot, które teraz chciałbym odkręcić, cieszę się, że mam ciebie, bo nie wiesz jak długo czułem się okropnie wiedząc, że nie mam już nikogo na świecie. Dziękuję ci.
-Naprawdę...naprawdę to wspaniałe co mówisz, tak bardzo przypominasz mi Lily i Jamesa...Chyba jednak lepiej będzie jeśli nie będę zakłócać twojego życia i zwyczajnie odejdę.
-Jesteś moją matką chrzestną, moją rodziną...nigdy nie chciałbym, żebyś odeszła.-Powiedział Harry i uściskał ją nawet się nad tym nie zastanawiając.
-Teraz zrobię wszystko, żeby być dobrą matką Harry...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz