-Stary co tu się stało? Zapytał Ron wchodząc do domu gdzie były porozrzucane jakieś papiery.
-Przepraszam, nie mam czasu.
-A czym jesteś tak zajęty? Rozumiem, że jest ci ciężko ale... może jednak byś się ogarnął.
-Daj mi spokój.
-Harry, ja wszystko jej opowiem, ona nie wie co się tak naprawdę stało.
-A co to zmienia skoro i tak jestem beznadziejny! Nie mogę na siebie patrzeć! Ronowi przez chwile nawet wydawało się, że po policzku pociekła mu mała łza.
-Ja się nie dziwię skoro wyglądasz jak wyglądasz. Jesteś cały blady, masz podkrążone oczy. Kiedy ty ostatnio spałeś?
-Jakbym mógł teraz spać to byłbym już zupełnym dupkiem.
-No widzisz, czyli jednak nie jesteś aż taki zły. Ale tak naprawdę ty nic nie zrobiłeś. Ja wcale nie jestem na ciebie zły a jak jej wszystko powiem to też zrozumie. Dobrze zrobiłeś biorąc różdżkę do ręki. Nie jestem już taki głupi jak kiedyś, nauczyłem się dużo na akademii aurorów i to nic złego, a Ginny tylko tak to odebrała, bo nie wie o co tak do końca w tym wszystkim chodziło, dlatego jest na nas taka zła.
-Jak jej nagadasz to na pewno ci uwierzy. Zresztą...nawet jeśli ci uwierzy to i tak pomyśli, że cię tam wysłałem, żebyś je przekonywał o mojej niewinności.
-Ona zna cię dobrze jak nikt inny i wie, że ty taki nie jesteś, żeby podnosić różdżkę na swojego przyjaciela i wysyłać pośredników. Zresztą zależy ci na niej czy nie! Podburzył go trochę Ron. Idziesz tam i pogadasz z nią czy wolisz tu siedzieć i czekać na cud? Zapytał go ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi więc sam po chwili deportował się do nory.
-Od kilku dni jest, ale jakby go nie było. Chyba się załamał. Powiedział Ron, bo zdążył już wytłumaczyć wszystko Hermionie.
-No tak widziałam go dzisiaj w ministerstwie. Rzeczywiście wygląda jakby był chory albo zmęczony. Dodała Hermiona, która razem z Ronem chciała dyskretnie wzbudzić w niej jakieś współczucie.
-Wygląda okropnie wcześniej zawsze w pracy był uśmiechnięty i pełen energii, a teraz...wygląda jakby był skazany na ścięcie. Ginny ty jesteś bez serca! Powiedział w końcu, gdy nie zobaczył żadnej reakcji i nie odezwała się ani słowem.
-Ron przestań wreszcie krytykować innych ludzi! Wiem, że jesteś jego przyjacielem i chcesz mu pomóc ale...zresztą nieważne. Wydaje ci się, że nie myślę o tej kłótni? Że ja się tym wcale nie przejmuję! Mówiąc to była już bliska płaczu. Że nie myślę co u niego? Że nie chcę się pogoić?
-Jakbyś chciała się pogodzić to już dawno byś to zrobiła! Wypomniał jej Ron.
-On też gdyby mu naprawdę zależało...A w ogóle ja nie jestem na niego zła tylko myślałam, że jest inny...
-Och...to wszystko nie tak...to wszystko wina Freda i George'a przez to, że dodali mi do jedzenia eliksiru rozjuszającego wszyscy zaczęli się kłócić. A ja zachowywałem się na tyle podejrzanie, że równie dobrze mógłbym być pod wpływem imperiusa a wtedy nie ma znaczenia czy taka osoba jest twoim przyjacielem czy wrogiem, bo ona nie jest wtedy sobą. To już jest taki odruch aurorów. Musisz to zrozumieć Ginny, że on mógłby być w niebezpieczeństwie gdyby był to jakiś silniejszy środek. Wytłumaczył Ron.
-Zaraz, czyli...to jakiś głupi żart Freda i George'a!? Już chciała wstać, ale Hermiona złapała ją za rękę i z powrotem posadziła na kanapę.
-Co to da Ginny?
-Kiedy oni wreszcie wyrosną z tych swoich dziecinnych żartów przecież to w ogóle nie było śmieszne! Mogło się coś stać!
-Co mogło się stać? Zapytała pani Weasley przechodząc obok nich po czym Ron po raz trzeci już opowiedział tę samą historię.
-CZY ONI JUŻ DO RESZTY POWARIOWALI, ŻEBY TAKIE ,,ŻARTY"ROBIĆ. MYŚLAŁAM, ŻE SĄ JUŻ POWAŻNYMI LUDŹMI! JA JUŻ IM TO WYBIJĘ Z GŁOWY!!Powiedziała zdenerwowana pani Weasley i deportowała się.
-Już rozumiesz Ginny?
-Czyli, jeśli dobrze rozumiem to Fred i George cię ,,poczęstowali" przez co zwariowałeś i pokłóciłeś się z Hermioną a potem z Harry'm, a on zauważył, że zachowujesz się podejrzanie i dlatego wyciągnął różdżkę?
-Dokładnie tak. Przytaknął Ron.
-No właśnie Harry chciał uratować też mnie. Dodała Hermiona.
-Zresztą, ja tam nie mam do niego żalu o to, że wyciągnął tą różdżkę, bo sam nie wiedziałem dokładnie co robię i co mówię, a Harry po prostu bał się o siebie i Hermionę.
-Strasznie to wszystko skomplikowane, ale tak naprawdę chyba macie rację, może tylko dla mnie to tak źle wyglądało, bo nie rozumiałam do końca całej tej sytuacji.
-No właśnie Ginny. A Harry...pewnie już dawno by cię przeprosił ale on po prostu nie ma odwagi, żeby tu przyjść, wstyd mu za to. Powiedział Ron.
-Muszę iść do Doliny! Powiedziała w końcu.
-Wreszcie! Powiedział uradowany Ron. Idź już, idź do tego swojego kochasia. Powiedział i porozumiewawczo uśmiechnął się do Hermiony.
Harry po chwili usłyszał trzask i zastanawiał się czy to znowu Ron przyszedł dawać mu dobre rady, Hermiona czy może już się pogodzili i przyszli oboje. Ginny postanowiła nie wchodzić tak po prostu więc zapukała, a gdy usłyszała ,,proszę" rzucone tonem mówiącym ,,dajcie mi już wreszcie spokój".
-To ja. Powiedziała cicho. A on wyglądał jakby spadł grom z jasnego nieba. Od razu wstał z krzesła i pospiesznie wepchnął jakieś papiery do torby i rzucił chłoszczyść wyglądał na zdziwionego ale chyba cieszył się, że przyszła.
-Mam nadzieję, że po tym jak na ciebie nawrzeszczałam masz jeszcze chęć, żeby ze mną porozmawiać. Powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
-Ginny nawet nie wiesz jak się cieszę, że chcesz ze mną porozmawiać, wiem, że cię zawiodłem, ale Ron się nigdy tak nie zachowuje ostatnio był w takim stanie kiedy nosił horkruksa no i przestraszyłem się, że może być pod wpływem imperiusa albo jeszcze czegoś gorszego, a Hermiona nie wiem czy mogłaby rzucić jakiekolwiek zaklęcie będąc tak roztrzęsiona.
-Och, Harry jednak znam cię dobrze dbasz o wszystkich tylko nie o siebie i już poznałam całą historię, wiem, że nie chciałeś zrobić nic Ronowi, zresztą nawet jeśli tak mi się wydawało to jakoś nie pozawalałam tej myśli pozostać w mojej głowie. Ale zrozum mnie, byłam naprawdę zdenerwowana na was obu i niezbyt zwarzałam na to co mówię no i nie wiedziałam tak do końca co było przyczyną tej całej kłótni. Przepraszam, że cię tak fałsztwie oskarżyłam chociaż szczerze mówiąc to i tak ciężko było mi uwierzyć, że mógłbyś komukolwiek zrobić krzywdę.
-To nie twoja wina, że nie wiedziałaś o co chodzi, ja też pewnie wkurzyłbym się gdybyś ty i Hermiona wyciągały na siebie różdźki, a roztrzęsiony Ron stałby w kącie. Powiedział z lekkim uśmiechem. Widać było, że ta wizyta ,,przywróciła go do życia" i nie był już gderliwy i
smutny.
-Niewątpliwie ciekawy widok. Dodała ze śmiechem. A Fredowi i George'owi to się dopiero dostanie wiem, że była tam już mama ale ja też się chyba powatyguję.
-...No to już są martwi. Wtrącił Ron, który właśnie wśliznął się do domu...O, jaka fajna książka. Powiedział zakłopotany.
-Naprawdę tak cię interesuje podręcznik do elisirów ze średniowiecza. Dodał i parsknęli śmiechem.
-Emm...no to chyba jednak lektura nie dla mnie. No sory za tą wizytę ale musiałem sprawdzić czy jeszcze nie wydrapaliście sobie oczu.
-My?! Powiedziała z wyrzutem Ginny. Nigdy w życiu! Patrz jacy już jesteśmy pogodzeni. Powiedziała i oparła się o ramię Harry'ego.
-Hmm...no niech ci będzie. Wybąkał Ron.
-Czyli wracasz? Zapytał Harry.
-No jasne. Powiedziała i przytuliła się do niego a Ron zrobił minę ,,Byleby szybko, bo już zgłodniałem"
-Ale mam za to pomysł zemsty na Fredzie i George'u. Ginny objaśniła im na czym będzie polegał cały plan i czego albo raczej kogo potrzebują do jego realizacji.
Chwilę później byli już na Pokątnej przed ich sklepem z jeszcze dwoma aurorami.
-Jesteście tymaczasowo aresztowani. Powiedział najwyższy auror.
-Co ale co my...Fred chodź tutaj.
-O co chodzi? Zapytał bliźniak.
Na mocy dekretu o przestrzegania prawa czarodziejów jesteście aresztowani za zaburzenie osobowości Ronalda Weasey'a na czas 2 godzin.
-Ale my...to były tylko takie żarty. Harry powiedz im, że my nic nie zrobiliśmy! Ich mina była naprawdę bezcenna. Dobra koniec sceny pierwszej już dziękuję panowie. Powiedziała Ginny i wyszła zza nich z uśmiechem wyrażającym satysfakcję.
-Co...Ginny co tu się dzieje! Powiedzieli jednocześnie podczas, gdy Ron ryczał ze śmiechu.
-Ale was wrobiła...dawno nie widziałem was...takich przerażonych. Dodał Ron.
-Zwariowałaś! O mało nie dostaliśmy zawału!
-To za te wasze głupie żarty, Ron ty się znasz na szachach więc może ty mnie w tym wyręczysz.
-Szach mat. Powiedział i przybił Ginny piątkę. Szkoda, że Hermiona tego nie widziała.
Ron akurat był w pobliżu swojego domu więc cała trójka przeszła się kawałek a potem opowiedziała całą historię Hermionie, a ona śmiała się jakby ktoś podał jej eliksir śmiechu.
Resztę wieczoru spędzili śmiejąc się i rozmawiając o powrocie Ginny i Hermiony na kolejny rok do szkoły.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz