Translate

wtorek, 19 lipca 2016

42.,,...Nadal są moją rodziną"

-Harry wszystko w porządku? Zapytała Ginny
-A co miałoby być nie w porządku?
-No właśnie o to cię pytam. Po prostu od kilku dni zachowujesz się jakoś inaczej, nie odzywasz się do mnie ani słowem, proszę powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi.
-Tutaj nie chodzi o ciebie Ginny ja od jakiegoś czasu zastanawiam się nad pewną kwestią. Uznałem, że ktoś zasługuje na wytłumaczenia.
-A kogo masz na myśli?
-Dursley'ów. Powiedział, a Ginny wręcz nie dowierzała.
-Harry jesteś pewien, w końcu, wyrządzili ci wiele krzywdy...
-Czy ty kiedykolwiek myślisz o sobie Ginny, bo mam wrażenie, że zawsze opiekujesz się tylko innymi.
-Chyba nie.
-Zresztą oni się zmienili, pamiętam jak mi dziękowali no i nadal są moją rodziną, myślę, że zasługują na wyjaśnienie pewnych spraw.
-Jeśli tak bardzo ci na tym zależy Harry to może masz racje, jednak chyba lepiej być w zgodzie z rodziną.
-Właśnie dlatego tak mi na tym zależy.Ale mam do ciebie jedną prośbę.
-No dobrze...O co chodzi? Zapytała Ginny.
-Chciałbym, żeby oni cię poznali, zależy mi na tym, zgadzasz się? Zapytał ale w tym samym momencie przeszkodziła im wchodząca tylnym wejściem pani Weasley.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale przyniosłam obiad, zresztą może odwiedzicie dzisiaj norę?
-Przepraszam mamo, ale dzisiaj miałem inne plany, chciałem się spotkać z moją rodziną.
-Z tymi którzy się tobą opiekowali?Zapytała Molly.
-Tak w końcu chyba lepiej będzie, żeby się dowiedzieli co się stało i dlaczego w ogóle musieli się wtedy wyprowadzić.
-Masz rację Harry w końcu rodzina to rodzina i lepiej będzie, jeżeli będziecie żyć w zgodzie. Zresztą mam propozycję, może ja wysprzątam norę i ugotuję coś pysznego, do tego zaproszę całą naszą rodzinę i zaprosimy ich do nory.
-Tak, tylko, że oni...są bardzo uprzedzeni do czarodziejów i czarownic.
-Tym bardziej powinni nas wszystkich poznać, a może będziemy mieli okazję zrobić dobre wrażenie i wtedy zmienią swoje przekonania co do nas.
Harry w końcu ustąpił, bo wiedział, że z mamą akurat nie ma sensu się wykłócać.
-A więc świetnie! Dobrze wyślij do mnie list czy się zgodzili. Jakby co przyjdźcie wieczorem o dziewiętnastej. Oświadczyła pani Weasley i wyszła.
-No i przepraszam cię Ginny jeśli się do ciebie nie odzywałem.
-Nieważne nie musisz mnie za to przepraszać. Powiedziała cichym głosem.
-To co przyjdziesz na tą kolację do nory?
-Myślę, że oni woleliby żebyś wyszedł za jakąś bogatą i zdolną dziewczynę, w końcu wiele o nich opowiadałeś i boję się, że oni się rozczarują.
-Ginny jeśli naprawdę im na mnie zależy to najważniejsze będzie dla nich to żebym był szczęśliwy. Powiedział Harry i złapał Ginny za rękę, a ona spojrzała najpierw na ich splecione ręce a potem podniosła wzrok na jego twarz.
-Chcę, żeby, mnie polubili...
-Na pewno tak będzie.-Zapewnił ją Harry, a ona przytuliła się do niego.
-No dobrze Harry pójdę na tą kolację.
-Dziękuję. Następnie Harry wziął do ręki pergamin i napisał zaproszenie do Dursley'ów.
                                                          Drodzy Dursley'owie!
               Mam nadzieję, że całkiem nie zapomnieliście o chłopcu zamieszkującym
waszą komórkę pod schodami. Myślę, że zasługujecie na moje wyjaśnienia, zresztą wiele się w moim życiu zmieniło i chciałbym żebyście poznali moją rodzinę. Wyślijcie mi odpowiedź moją sową (spokojnie ona jest łagodna). Spotkamy się w wiosce Catchpole
na najwyższym wzgórzu o godzinie dziewiętnastej.
                                                                                                                               Harry Potter
Po jakimś czasie przyszła odpowiedź od Dursley'ów z której można było wywnioskować, że również chętnie się spotkają. A już samo takie nastawienie było jak na nich dziwne i pokazywało, że w Dursley'ach zaszła całkiem duża zmiana.
Przed dziewiętnastą Harry wrócił już z ministerstwa i ubierał swoją szatę wyjściową Ginny w tym czasie miała jeszcze trening ale obiecała, że przyjdzie więc Harry postanowił, że jednak musi iść sam, bo jeśli się spóźni to tylko pogorszy sprawę.
Gdy Harry deportował się na miejsce spotkania trójka Dursley'ów już tam stała, tak znajome twarze ale wyglądające nieco inaczej niż kiedyś. Dudley był tego samego wzrostu co Harry nadal miał masywną budowę, ale z pewnością nie przypominał już prosiaka, bo był szczuplejszy. Vernon Dursley wyglądał za to tak jak go Harry zapamiętał , a Petunia była jedynie ubrana modniej i ładniej umalowana niż kiedyś.
-My...chcielibyśmy cię bardzo przeprosić za to wszystko, wiemy, że jesteś dobrym człowiekiem i zawsze niesłusznie cię karaliśmy.
-Dobra chodźcie za mną. Powiedział Harry po czym zdjął kilka zabezpieczeń z nory i Dursley'owie już mogli zobaczyć ten wysoki, koślawy dom Weasley'ów.
-Mieszkasz tu?-Zapytała Petunia.
-Nie, ale od dziecka często odwiedzam to miejsce, Weasley'owie zawsze mi pomagali.
-My naprawdę teraz tego bardzo żałujemy Harry, że to nie my wspieraliśmy cię kiedy nas potrzebowałeś.
-Każdy popełnia błędy.-Dodał tylko i zastukał w drzwi nory.
W progu stała uśmiechnięta elegancko ubrana pani Weasley.
-Już jesteście! Świetnie! Zapraszam do środka.-Powiedziała jak zwykle uprzejmym głosem.
Wszyscy zajęli swoje miejsca przy stole. Brakowało jeszcze tylko trzech osób: Rona, Ginny i Billa, ale Fleur już wcześniej wytłumaczyła, że go nie będzie, bo ma wyjątkowo dużo pracy.
Za to Hermiona siedziała jak na szpilkach, co chwilę patrzyła przez ramię na drzwi wejściowe lub nerwowo zerkała na zegarek. Harry też bardzo się martwił, myślał, że trening się przeciągnął, ale Ginny raczej by się nie spóźniła szczególnie, że wiedziała jakie to dla niego ważne. W końcu Ron wreszcie przyszedł, ale całą szatę miał jakoś dziwnie pozapinaną.
-Czekamy jeszcze na kogoś? Zapytała pani Dursley.
-Nie ma jeszcze tylko jednej osoby.-Powiedział Harry. Ale zdecydowanie jak dla mnie najważniejszej.
-Aha. A w ogóle jak to się stało, że jesteście rodziną?-Zapytała Petunia, bo wuj Vernon był wciąż zajęty rozglądaniem się wszędzie wokół.
-Jak już mówiłem Weasley'owie od początku się mną zajmowali i są dla mnie jak rodzina, a formalnie staliśmy się z rodziną odkąd poślubiłem Ginny.
-A właśnie kto to Ginny? Zapytała zaciekawiona ciotka, bo Vernon był najwyraźniej zbyt zajęty rozglądaniem się po pomieszczeniu i przyglądaniem się latającym półmiskom.
-Ach, no tak...zapomniałam, że nie są państwo przyzwyczajeni do oglądania latających przedmiotów. Powiedziała pani Weasley po czym wszystko z wdziękiem opadło na stole.
Nagle Harry poczuł jak powiało dobrze mu znanym kwiatowym zapachem dlatego zerknął przed ramię i nie mylił się- to była Ginny miała krótką czarną sukienkę, jej włosy były jak zwykle rozpuszczone, ale kręcone.
-Jest i moja jedyna córka! Powiedziała uradowana mama.
-Przepraszam, że musieliście na mnie czekać, ale dopiero co niedawno wróciłam z pracy. Wytłumaczyła się siadając przy stole, ale zanim usiadła Dursley'owie wstali, przedstawili się i uścisnęli jej rękę, a Dudley nawet odsunął jej krzesło! Harry'ego aż zatkało i zapomniał co chciał przed chwilą powiedzieć, bez wątpienia to już nie byli ci sami ludzie.
-To może czas, żeby wszystkich przedstawić!-Zaproponowała pani Weasley. No więc ja nazywam się Molly Weasley, najstarszy z moich synów to William którego dzisiaj niestety nie ma, ze względu na pracę, to mój drugi w kolejności starszeństwa syn Charlie, to Percy, bliźniacy-Fred i George, mój najmłodszy syn-Ronald i moja jedyna córeczka-Ginevra.-Powiedziała pokazując na każdego z osobna. A to Hermiona moja synowa. Roxi dziewczyna Charlie'ego. Fleur żona William'a. Nasi najmłodsi Teddy i Victoire. No i nie mogę zapomnieć o Harry'm, który też jest częścią naszej rodziny i traktuję go jak kolejnego syna. Dodała pani Weasley, a Harry poczuł gdzieś w głębi serca takie lekkie wzruszenie, że przez tyle lat była dla niego jak biologiczna matka.
Po słowach Molly i myślach Harry'ego ciotka Petunia wybuchnęła płaczem.
-Mi jest...mi jest tak przykro , że...że to nie my opiekowaliśmy się nim...przez te wszystkie lata! Szlochała ciotka.
- Ależ nie po to się dzisiaj zebraliśmy, żeby rozpatrywać błędy z przeszłości, może lepiej weźmy się za jedzenie, bo niedługo wystygnie.-Załagodziła sytuacje Molly.
-Wyśmienite!-Odezwał się wreszcie wuj
-Och, dziękuję państwu bardzo, mogę podać wam ten przepis.
-Jest rzeczywiście doskonale przyrządzone. Pochwaliła zwykle bardzo wybredna ciotka.
-Macie całkiem dużą rodziną.-Przyznał Dudley.
-A właściwie co z...ojcem...pani mężem?-Zadał niezbyt wygodne pytanie Vernon.
-No...więc zginął kilka miesięcy temu...trudno mi o tym mówić...-Wytłumaczyła pani Weasley a łzy napłynęły jej do oczu.
-Przykro mi, przepraszam, nie wiedziałem.Dodał po chwili.
-A może opowiesz nam coś o swoim życiu Harry?-Zaproponowała pani Dursley, aby zmienić temat.
-No więc...po szóstym roku mojej nauki w Hogwarcie wszystko się zmieniło. Zacząłem spotykać się z Ginny i postanowiłem nie iść na ostatni rok do szkoły tylko szukać horkuksów. W tym miescu wyjaśnił im co to horkruksy. Na początku miałem zamiar iść na te poszukiwania sam, żeby nikogo nie narażać, ale ostatecznie poszli ze mną moi przyjaciele-Ron i Hermiona. Ministerstwo zostało wtedy przejęte przez popleczników czarnoksiężnika. Po wygranej bitwie o Hogwart i po tym jak wyszliśmy już wszyscy ze szpitala ja i Ginny wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy razem w Dolinie Godryka-w mojej rodzinnej miejscowości. Po wojnie zostałem już oficjalnie aurorem mimo tego, że nie zakończyłem odpowiedniej szkoły.
-A właściwie kto to ci...aurorzy?
-To tak jak policja tylko, że my nie zajmujemy się wszystkimi wypadkami, bo od tego są poszczególne departamenty.-Wyjaśnił Harry.
-A czym ty się zajmujesz...Ginevro o ile dobrze pamiętam?
-Gram zawodowo w quidditcha. To jest taka gra czarodziejów są w niej cztery piłki-kafel, dwa tłuczki i złoty znicz. Wytłumaczyła im Ginny, a gdy zobaczyła, że wykazują szczególne zainteresowanie kontynuowała. Ja jestem ścigającą, czyli mnie interesuje jedynie kafel, ścigających jest kilku i naszym zadaniem jest podawanie sobie kafla i jeśli nikt nam go nie odbierze musimy przerzucić go przez jedną z trzech pętli, których broni obrońca. Obrońca po prostu broni trzech pętli przez przerzuceniem przez nie kafla. Tłuczki to dwie czarne, duże ciężkie piłki których zadaniem jest strącanie zawodników z mioteł, ale obroną przed nimi swojej drużyny zajmują się pałkarze którzy odbijają tłuczki od swoich zawodników. No i pozostaje jeszcze szukający którego zadaniem jest złapanie złotego znicza, czyli malutkiej złotej piłeczki ze skrzydełkami, gdy szukający złapie złotego znicza mecz się kończy. Zakończyła.
-To naprawdę fascynujące...
-Może dokładki?-Powiedziała uprzejmie pani Weasley widząc, że talerz pana Dursley'a jest pusty.
-Może to głupie pytanie ale...macie dzieci? Zapytała Petunia Harry'ego i Ginny co trochę rozbawiło Ginny.
-Nie.-Odpowiedział Harry.
-Na razie z Harry'm chcieliśmy zająć się swoim zawodem i ja wyjeżdżam w tym roku do szkoły, ponieważ przez wojnę nie zdążyłam zaliczyć końcowych egzaminów a jest to dla mnie ważne.
-Widać, że ambitna z ciebie dziewczyna.-Powiedziała pani Dursley.
-Dziękuję, zawsze staram się zrobić wszystko co mogę, żeby osiągnąć cel.
-My dziękujemy bardzo za kolację.-Powiedział Vernon Dursley.
-Ja również bardzo dziękuję za miłą wizytę.-Powiedziała pani Weasey i odprowadziła gości do drzwi.
-Miłego wieczoru! Powiedzieli i odeszli.
-Dziękuję, wzajemnie.-Dodała pani Weasley i zamknęła drzwi.
-O, kurcze jak ich ostatnio widziałem to...zastanawiam się czy ich coś poważnie nie uszkodziło.-Powiedział Ron a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ron...ale możesz mi wytłumaczyć...dlaczego tak dziwnie pozapinałeś całą szatę od stóp do głów.-Powiedziała Hermiona śmiejąc się.
-Sama zobacz!-Powiedział Ron zgryźliwie i czarami rozpiął wewnętrzną szatę.
-Ron kazałam ci tylko wyprać nasze ubrania wyjściowe!-Powiedziała Hermiona a wszyscy zaczęli ryczeć ze śmiech, gdy zobaczyli, że wewnętrzna część szaty jest jasno różowa.
-Próbowałem ją jakoś wybielić ale nic nie działało! Udało mi się jedynie trochę rozjaśnić.
-Uważaj Ron, bo się zaróżowisz dodali Fred i George.
-Chyba jednak nie znam się na zaklęciach gospodarczych.-Przyznał Ron.
-Chyba nie..Powiedziała Hermiona i rzuciła jedno wprawne zaklęcie a szata znów była bielusieńka i czysta.
-Twoja rodzina jest całkiem fajna Harry chyba bardzo się zmienili i mam nadzieję, że mnie polubili.
-A kto by cię miał nie polubić Ginny, skoro polubił cię wybraniec!-Powiedział Ron ze śmiechem.
I tak właśnie zakończył się wieczór u Weasley'ów podczas którego dwie całkiem różne rodziny wreszcie mogły się spotkać.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz