Z samego rana Potter'ów odwiedzili Ron i Hermiona.
-Cześć wejdźcie.-Zaprosiła ich do środka Ginny.
-Jest może Harry? Zapytała Hermiona.
-Jest na górze, odsypia nockę.
-Aha no to trudno porozmawiam z nim później. Dziękujemy ci bardzo Ginny, że zajmiesz się Teddy'm Ron ma dzisiaj dużo pracy, a ja pracuję nad nowym wynalazkiem no i jeszcze mam mnóstwo roboty w ministerstwie.
-Nie ma sprawy.
-No wiesz inni też pracują a z Fredem i George'm go nie zostawię no, bo wiesz...
-Rozumiem, nie przejmuj się ja się nim chętnie zaopiekuje, a trening mam dopiero po południu.
-Wszystko co potrzebne masz w torbie i jeszcze raz wielkie dzięki.
-Do zobaczenia. Powiedziała, a Hermiona po wyjściu na werandę zniknęła.
Włosy Teddy'ego miały wtedy granatowy kolor co według wskazówek Hermiony miało oznaczać, że jest spokojny i wszystko jest w porządku(chociaż tak naprawdę nie zawsze kolor jego włosów zależał od jego nastroju). Ginny świetnie opiekowała się malcem, uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-O zobacz wujek chyba już się obudził.-Powiedziała siedząc na dywanie i trzymając chłopca na kolanach.
-O, jest i Teddy nasz mały rozrabiaka. Powiedział i wziął go na ręce.
-Wujek! Wujek!-Zapiszczał wesoło.
-No proszę ktoś tu się nauczył mówić. I czym cię karmią ci rodzice, że już jesteś taki wielki i silny.
-Może teraz ja się nim zaopiekuje a ty trochę odpocznij.-Zaproponował Harry.
-Nie, tak naprawdę jest bardzo grzeczny i zobacz to.-Powiedziała wskazując na pierwsze zęby.
-Piękne ząbki.
-A na którą znowu idziesz do ministerstwa?
-Dopiero późnym popołudniem.
-A tak w ogóle Hermiona o ciebie pytała.
-Wiem, wiem już od kilku dni jej obiecuję, że jej pomogę, chodzi o rodzinę Hermiony.
-Ale przecież poza nami Hermiona nie ma żadnej...
-No właśnie po tym jak jej rodzice stracili pamięć nie wiadomo czy Hermiona nie ma np.młodszego rodzeństwa.
-No tak.
-A może to jakaś jej dalsza rodzina.
-Racja, ale nazwisko jeszcze nic nie znaczy może po prostu to zbieg okoliczności.
-Możliwe, ale ona też jest w gryffindorze, więc teoretycznie może jest to jakaś rodzina Hermiony.
-No to poważna sprawa. Ktoś tu już chyba musi iść spać.-Powiedziała widząc, że Teddy ziewa po czym włożyła go do łóżeczka, pocałowała w czoło i przykryła kocykiem.
-Ale pobawimy się potem?-Zapytał malec.
-Obiecuję, że jak się obudzisz to się pobawimy.-Powiedział Harry.
-A w ogóle jak w pracy?
-W porządku jak zwykle. Ron już pewnie na patrolu.
-No racja.
-Wolę mu na razie nie dawać nocek, bo lepiej, żeby się wysypiał. Dlaczego jesteś taka zamyślona?
-Cieszę się, że odwiedzę Hogwart tak dawno tam nie byłam, a jest jak mój drugi dom.
-No tak ja też cieszę się, gdy tam wracam w tym miejscu jest tyle wspomnień...i wesołych i tych złych. Ale mimo tego, że wtedy było tak niebezpiecznie to fajnie było w Hogwarcie.
-No to prawda byliśmy dziećmi i potrzebowaliśmy opieki, a teraz sami dajemy opiekę innym.-Powiedziała patrząc z uśmiechem na śpiącego Teddy'ego.
-Racja choć tak naprawdę my wszyscy mieliśmy przyspieszony kurs dojrzewania.
-A zwłaszcza ty.
-Nieprawda odkąd pamiętam pomagaliście mi i tak samo narażaliście się na niebezpieczeństwo.
-Ale co innego to pomoc a co innego bycie wybrańcem.
-To wszystko było kwestią przypadków i wielkiego poświęcenia bez tych dwóch rzeczy już dawno by mnie tutaj nie było.
-A wracając do Hogwartu Hermiona też idzie zaliczyć owutemy.
-Stąd ten pomysł prawda?
-No trochę tak, ale mi samej bardzo na tym zależy. Wiem, że niezbyt podoba ci się ten pomysł, ale mam nadzieję, że chociaż trochę cieszysz się, że będę mogła się uczyć.
-Cieszę się, gdy ty jesteś szczęśliwa, więc jeśli to sprawi, że będziesz zadowolona to ja też się cieszę.-Powiedział i pocałował ją, ale tą chwilę przerwał im piskliwy śmiech.
-Ted!
-A co cię tak śmieszy?-Powiedział Harry i wziął go na ręce, a on śmiał się jeszcze głośniej za to Ginny z uśmiechem na nich patrzyła.
-Chodź kochanie czas na obiadek.-Powiedziała i poszła z nim do kuchni.
-Leci mleko!-Powiedział Harry rzucając karton w stronę Ginny, a ona natychmiast się odwróciła i z łatwością je złapała.
-Nieźle.
-No...w końcu jestem ścigającą!-Żartowała zmieniając głos.
-O, jesteś w proroku.-Odezwał się Harry przerzucając strony gazety.
-Serio i co piszą?
-A jak myślisz?
-Hmm...najzdolniejsza, najpiękniejsza graczka w quidditcha?-Powiedziała i zaśmiała się.
-No blisko ale tak konkretnie to ktoś chce napisać twoją biografię.
-Co!?-Powiedziała zdziwiona.
-No tak. Chcą z tobą zrobić wywiad.
-Nigdy nie myślałam, że ktoś będzie chciał napisać o mnie książkę!
-Poprawka ktoś chce napisać o NAS biografię.
-Ale...Przecież...
-No czyli możemy się spodziewać co chwilę zatruwających życie wywiadów.
-No niby tak, ale czy nie fajnie, że napiszą o nas!
-Zależy co napiszą...
-Nie przesadzaj...ci dziennikarze, którzy obecnie wydają proroka i w ogóle zajmują się tym wszystkim nie są tacy jak np. Skitter.
-A w zasadzie i tak niezbyt mnie to obchodzi.
-No właśnie. O, nie Harry muszę już pędzić na trening mógłbyś się zająć Teddy'm przez jakieś dwie godzinki Hermiona go odbierze jak skończy pracę.
-No jasne będziemy się dobrze bawić prawda?-Powiedział do dziecka.
Po kilku godzinach...
-Już jestem Harry.
-O, dzisiaj tak szybko?
-No tak jakoś wyjątkowo dobrze nam szło i Gwenog stwierdziła, że nie ma sensu nas już dłużej trzymać.
-O, to chyba Hermiona.-Powiedział, gdy usłyszał pyknięcie przed domem.
-Mama!-Wybiegł od razu Teddy do Rona i Hermiony.
-Cześć kochanie.-Powiedziała Hermiona tuląc go jak najmocniej.
-No i jak służba Ron?
-Było wyjątkowo spokojnie no może poza tymi spięciami z mugolami, ale to nic takiego zresztą sam zobaczysz.
-A zostawiłeś raport na biurku?
-No jasne. A no i dzisiaj mija tydzień Ron.
-Naprawdę to już dziś!
-Tak i ja i Kingsley myślimy, że świetnie się sprawdziłeś i...jesteś przyjęty na stałe.-Powiedział z uśmiechem.
-Stary! Dziękuję!-Powiedział i go przytulił.
-No dobra, dobra już starczy tych czułości. Powiedział.
-A...sorry.
-A kto ci go pozwolił przytulać?-Powiedziała Ginny i pocałowała Harry'ego w policzek.
-Jasne, jasne. Powiedział ze śmiechem Ron. Tylko mnie nie pobij.
-No nic zostałbym ale te sierotki sobie beze mnie nie poradzą. Powiedział Harry.
-Masz racje Harry.
-Właśnie Hermiona chodź ze mną to sprawdzę dla ciebie te papiery.
-Dziękuję Harry.-Powiedziała i po chwili deportowała się razem z nim.
W ministerstwie...
Po tym jak Harry przejrzał już całą dokumentację nie miał już wątpliwości kim jest ta dziewczynka.
-I co Harry?
-Okazuje się, że to na pewno nie jest twoja rodzina. Poza tym przepraszam to błąd w zapisie tak naprawdę nazywa się Lisa Graner a nie Granger.
-Dziękuję ci Harry zmarnowałeś na mnie tyle czasu...a tu się okazuje, że to zwykły błąd.
-Nie ma za co w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
-Ale i tak mam coś dla ciebie za to, że mi pomogłeś i w ogóle może ci się przydać na przyszłość. Powiedziała i wręczyła mu fiolkę z żółto-zielonym eliksirem.
-Naprawdę nie musiałaś...A tak w ogóle, co to jest?
-Już tłumaczę, no więc to jest eliksir dający energię.
-Łał super, ale skąd ty takie coś właściwie masz? Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
-No, bo...to jest mój wynalazek.
-Wynalazek?!-Powiedział zdziwiony. Ale...nie chcesz mnie otruć?-Zapytał ze śmiechem.
-Nie, tego możesz być pewny.
-Ale to na pewno działa?
-Tak testowałam go już wiele razy i jestem pewna, że jest całkiem bezpieczny i działa.
-To świetnie! Hermiona powinnaś się tym podzielić z innymi może będą tego uczyć w szkołach i w ogóle!
-Wiem, ale jeszcze nie teraz na razie nie mam czasu na wywiady i takie tam. No nic to ja ci już nie przeszkadzam, jednak Harry nie nadużywaj go on jedynie dodaje sił i energii, ale mimo to lepiej żebyś wysypiał się niż go zażywał.
-No jasne, wielkie dzięki.
-To ja ci dziękuję do zobaczenia. Powiedziała i wyszła.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz