Translate

sobota, 9 lipca 2016

40.Nieznany członek rodziny

Z samego rana Potter'ów odwiedzili Ron i Hermiona.
-Cześć wejdźcie.-Zaprosiła ich do środka Ginny.
-Jest może Harry? Zapytała Hermiona.
-Jest na górze, odsypia nockę.
-Aha no to trudno porozmawiam z nim później. Dziękujemy ci bardzo Ginny, że zajmiesz się Teddy'm Ron ma dzisiaj dużo pracy, a ja pracuję nad nowym wynalazkiem no i jeszcze mam mnóstwo roboty w ministerstwie.
-Nie ma sprawy.
-No wiesz inni też pracują a z Fredem i George'm go nie zostawię no, bo wiesz...
-Rozumiem, nie przejmuj się ja się nim chętnie zaopiekuje, a trening mam dopiero po południu.
-Wszystko co potrzebne masz w torbie i jeszcze raz wielkie dzięki.
-Do zobaczenia. Powiedziała, a Hermiona po wyjściu na werandę zniknęła.
Włosy Teddy'ego miały wtedy granatowy kolor co według wskazówek Hermiony miało oznaczać, że jest spokojny i wszystko jest w porządku(chociaż tak naprawdę nie zawsze kolor jego włosów zależał od jego nastroju). Ginny świetnie opiekowała się malcem, uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-O zobacz wujek chyba już się obudził.-Powiedziała siedząc na dywanie i trzymając chłopca na kolanach.
-O, jest i Teddy nasz mały rozrabiaka. Powiedział i wziął go na ręce.
-Wujek! Wujek!-Zapiszczał wesoło.
-No proszę ktoś tu się nauczył mówić. I czym cię karmią ci rodzice, że już jesteś taki wielki i silny.
-Może teraz ja się nim zaopiekuje a ty trochę odpocznij.-Zaproponował Harry.
-Nie, tak naprawdę jest bardzo grzeczny i zobacz to.-Powiedziała wskazując na pierwsze zęby.
-Piękne ząbki.
-A na którą znowu idziesz do ministerstwa?
-Dopiero późnym popołudniem.
-A tak w ogóle Hermiona o ciebie pytała.
-Wiem, wiem już od kilku dni jej obiecuję, że jej pomogę, chodzi o rodzinę Hermiony.
-Ale przecież poza nami Hermiona nie ma żadnej...
-No właśnie po tym jak jej rodzice stracili pamięć nie wiadomo czy Hermiona nie ma np.młodszego rodzeństwa.
-No tak.
-A może to jakaś jej dalsza rodzina.
-Racja, ale nazwisko jeszcze nic nie znaczy może po prostu to zbieg okoliczności.
-Możliwe, ale ona też jest w gryffindorze, więc teoretycznie może jest to jakaś rodzina Hermiony.
-No to poważna sprawa. Ktoś tu już chyba musi iść spać.-Powiedziała widząc, że Teddy ziewa po czym włożyła go do łóżeczka, pocałowała w czoło i przykryła kocykiem.
-Ale pobawimy się potem?-Zapytał malec.
-Obiecuję, że jak się obudzisz to się pobawimy.-Powiedział Harry.
-A w ogóle jak w pracy?
-W porządku jak zwykle. Ron już pewnie na patrolu.
-No racja.
-Wolę mu na razie nie dawać nocek, bo lepiej, żeby się wysypiał. Dlaczego jesteś taka zamyślona?
-Cieszę się, że odwiedzę Hogwart tak dawno tam nie byłam, a jest jak mój drugi dom.
-No tak ja też cieszę się, gdy tam wracam w tym miejscu jest tyle wspomnień...i wesołych i tych złych. Ale mimo tego, że wtedy było tak niebezpiecznie to fajnie było w Hogwarcie.
-No to prawda byliśmy dziećmi i potrzebowaliśmy opieki, a teraz sami dajemy opiekę innym.-Powiedziała patrząc z uśmiechem na śpiącego Teddy'ego.
-Racja choć tak naprawdę my wszyscy mieliśmy przyspieszony kurs dojrzewania.
-A zwłaszcza ty.
-Nieprawda odkąd pamiętam pomagaliście mi i tak samo narażaliście się na niebezpieczeństwo.
-Ale co innego to pomoc a co innego bycie wybrańcem.
-To wszystko było kwestią przypadków i wielkiego poświęcenia bez tych dwóch rzeczy już dawno by mnie tutaj nie było.
-A wracając do Hogwartu Hermiona też idzie zaliczyć owutemy.
-Stąd ten pomysł prawda?
-No trochę tak, ale mi samej bardzo na tym zależy. Wiem, że niezbyt podoba ci się ten pomysł, ale mam nadzieję, że chociaż trochę cieszysz się, że będę mogła się uczyć.
-Cieszę się, gdy ty jesteś szczęśliwa, więc jeśli to sprawi, że będziesz zadowolona to ja też się cieszę.-Powiedział i pocałował ją, ale tą chwilę przerwał im piskliwy śmiech.
-Ted!
-A co cię tak śmieszy?-Powiedział Harry i wziął go na ręce, a on śmiał się jeszcze głośniej za to Ginny z uśmiechem na nich patrzyła.
-Chodź kochanie czas na obiadek.-Powiedziała i poszła z nim do kuchni.
-Leci mleko!-Powiedział Harry rzucając karton w stronę Ginny, a ona natychmiast się odwróciła i z łatwością je złapała.
-Nieźle.
-No...w końcu jestem ścigającą!-Żartowała zmieniając głos.
-O, jesteś w proroku.-Odezwał się Harry przerzucając strony gazety.
-Serio i co piszą?
-A jak myślisz?
-Hmm...najzdolniejsza, najpiękniejsza graczka w quidditcha?-Powiedziała i zaśmiała się.
-No blisko ale tak konkretnie to ktoś chce napisać twoją biografię.
-Co!?-Powiedziała zdziwiona.
-No tak. Chcą z tobą zrobić wywiad.
-Nigdy nie myślałam, że ktoś będzie chciał napisać o mnie książkę!
-Poprawka ktoś chce napisać o NAS biografię.
-Ale...Przecież...
-No czyli możemy się spodziewać co chwilę zatruwających życie wywiadów.
-No niby tak, ale czy nie fajnie, że napiszą o nas!
-Zależy co napiszą...
-Nie przesadzaj...ci dziennikarze, którzy obecnie wydają proroka i w ogóle zajmują się tym wszystkim nie są tacy jak np. Skitter.
-A w zasadzie i tak niezbyt mnie to obchodzi.
-No właśnie. O, nie Harry muszę już pędzić na trening mógłbyś się zająć Teddy'm przez jakieś dwie godzinki Hermiona go odbierze jak skończy pracę.
-No jasne będziemy się dobrze bawić prawda?-Powiedział do dziecka.

Po kilku godzinach...

-Już jestem Harry.
-O, dzisiaj tak szybko?
-No tak jakoś wyjątkowo dobrze nam szło i Gwenog stwierdziła, że nie ma sensu nas już dłużej trzymać.
-O, to chyba Hermiona.-Powiedział, gdy usłyszał pyknięcie przed domem.
-Mama!-Wybiegł od razu Teddy do Rona i Hermiony.
-Cześć kochanie.-Powiedziała Hermiona tuląc go jak najmocniej.
-No i jak służba Ron?
-Było wyjątkowo spokojnie no może poza tymi spięciami z mugolami, ale to nic takiego zresztą sam zobaczysz.
-A zostawiłeś raport na biurku?
-No jasne. A no i dzisiaj mija tydzień Ron.
-Naprawdę to już dziś!
-Tak i ja i Kingsley myślimy, że świetnie się sprawdziłeś i...jesteś przyjęty na stałe.-Powiedział z uśmiechem.
-Stary! Dziękuję!-Powiedział i go przytulił.
-No dobra, dobra już starczy tych czułości. Powiedział.
-A...sorry.
-A kto ci go pozwolił przytulać?-Powiedziała Ginny i pocałowała Harry'ego w policzek.
-Jasne, jasne. Powiedział ze śmiechem Ron. Tylko mnie nie pobij.
-No nic zostałbym ale te sierotki sobie beze mnie nie poradzą. Powiedział Harry.
-Masz racje Harry.
-Właśnie Hermiona chodź ze mną to sprawdzę dla ciebie te papiery.
-Dziękuję Harry.-Powiedziała i po chwili deportowała się razem z nim.

W ministerstwie...

Po tym jak Harry przejrzał już całą dokumentację nie miał już wątpliwości kim jest ta dziewczynka.
-I co Harry?
-Okazuje się, że to na pewno nie jest twoja rodzina. Poza tym przepraszam to błąd w zapisie tak naprawdę nazywa się Lisa Graner a nie Granger.
-Dziękuję ci Harry zmarnowałeś na mnie tyle czasu...a tu się okazuje, że to zwykły błąd.
-Nie ma za co w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
-Ale i tak mam coś dla ciebie za to, że mi pomogłeś i w ogóle może ci się przydać na przyszłość. Powiedziała i wręczyła mu fiolkę z żółto-zielonym eliksirem.
-Naprawdę nie musiałaś...A tak w ogóle, co to jest?
-Już tłumaczę, no więc to jest eliksir dający energię.
-Łał super, ale skąd ty takie coś właściwie masz? Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
-No, bo...to jest mój wynalazek.
-Wynalazek?!-Powiedział zdziwiony. Ale...nie chcesz mnie otruć?-Zapytał ze śmiechem.
-Nie, tego możesz być pewny.
-Ale to na pewno działa?
-Tak testowałam go już wiele razy i jestem pewna, że jest całkiem bezpieczny i działa.
-To świetnie! Hermiona powinnaś się tym podzielić z innymi może będą tego uczyć w szkołach i w ogóle!
-Wiem, ale jeszcze nie teraz na razie nie mam czasu na wywiady i takie tam. No nic to ja ci już nie przeszkadzam, jednak Harry nie nadużywaj go on jedynie dodaje sił i energii, ale mimo to lepiej żebyś wysypiał się niż go zażywał.
-No jasne, wielkie dzięki.
-To ja ci dziękuję do zobaczenia. Powiedziała i wyszła.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz