Translate

środa, 13 lipca 2016

41,,To ty jesteś moją rodziną"

-Harry mam naprawdę świetną wiadomość.-Zawołała Hermiona, gdy zobaczyła, że Harry wszedł do nory gdzie wszyscy już siedzieli.
-No co to za świetna wiadomość?
-Właśnie przed chwilą im to tłumaczyłam, to może być naprawdę wielka szansa.
-Jaka znowu szansa?
-Jej się chyba poprzewracało w głowie Harry. Powiedział Ron.
-Czy ktoś w końcu powie mi o co chodzi?
-Już tłumaczę. Wiesz co to?-Zapytała wyciągając złoty łańcuszek.
-Wisiorek?
-Nie do końca przyjrzyj się dobrze.
-Zmieniacz czasu? Ale przecież...po wojnie nie przetrwał ani jeden i ministerstwo zabrania cofania czasu.
-Mam specjalną zgodę Harry. Kingsley nam ufa, wie, że zrobimy wszystko, żeby było lepiej.
-Ale Hermiona wiesz jakie to może być niebezpieczne! To może mieć tragiczne skutki, nie możemy od tak zacząć grzebać w przeszłości.
-Harry a co powiesz o tych wszystkich sierotach, np. o Teddy'm? Kiedyś będzie nas wypytywał co stało się z jego rodzicami, oni wszyscy mogą odzyskać rodziców, zresztą, ty też jesteś jednym z nich. Możesz ich wszystkich odzyskać-swoich rodziców, przyjaciół, Syriusza.
Po tym co powiedziała Hermiona zupełnie się zamyślił i przypomniał sobie tą scenę, która męczyła go przez wiele lat w nie jednym koszmarze, w swojej głowie zobaczył kobietę, zielone oślepiające światło i krzyk. To jedyny fragment, który zapamiętał kiedy jego rodzice jeszcze żyli.
-Harry wszystko w porządku?-Zapytała Ginny.
-Nic nie jest w porządku, kiedy wiesz, że żyjesz dzięki czyjejś śmierci.
-Harry wiem, że tobie na tym zależy, nie wiesz jak to wpłynie na twoje życie, będziesz miał rodziców Harry!-Powiedziała Hermiona.
-Nie musimy tego robić Harry, ale wiem, że zawsze chciałeś, żeby byli przy tobie.-Dodała Ginny spokojnym głosem.
-Ja...zrobię to, chcę, żeby żyli, chcę, żeby wszystko było w porządku, mieć rodziców tak jak każdy, ale czy chcieć to nie za mało?
-Harry to jest możliwe, to oszczędzi cierpienia wielu osobą, teraz cała przeszłość i przez to przyszłość jest w naszych rękach.
-To jak Harry zgadzasz się?
-Tak.
-No więc dobrze chodźcie tu wszyscy.Powiedziała Hermiona i założyła na ich szyje duży łańcuszek po czym ustawiła nim datę i znaleźli się przed domem Dursley'ów.
-Hermiona co się z nami stało?-Zapytał przerażony Ron patrząc na znacznie za duże ubrania.
-A tak zapomniałam wam powiedzieć, jesteśmy w bardzo odległych czasach, dlatego jesteśmy znacznie młodsi.
-I co my tu robimy.
-Zaraz zobaczysz. Najważniejsze jest jednak to, abyśmy się pospieszyli, bo w innym przypadku znikniemy albo raczej staniemy się młodsi.
-To Dumbledore?-Zapytał szeptem Ron.
-Tak. Patrzcie uważnie.
-Czy to jest...
-Tak to Harry. Powiedziała przyglądając się jak Dumbledore kładzie go przed drzwiami razem z listem, dzwoni dzwonkiem do drzwi, a następnie deportuje się. Drzwi otworzyła pani Dursley i rozglądała się dookoła dopiero, gdy upewniła się, że nikogo nie ma,
podniosła dziecko, otworzyła list i zaczęła go czytać. Później zawołała swojego męża i dała mu przeczytać list.
-Dobra tutaj już chyba nic nie zdziałamy, może lepiej będzie jeśli powiesz nam z kim się kiedyś pokłóciłeś Harry.
-Z Malfoy'em i Seamus'em...
-Ale chodzi mi konkretniej o jakieś poważniejsze kłótnie z bliższymi osobami za czasów szkolnych.
-No więc...pamiętam jak kiedyś pokłóciłem się z Ronem.
-Kiedy to było?
-W szóstej klasie.
-To może mieć jakiś sens.-Powiedziała i znowu ustawiła datę, a następnie (mając już swoje normalne rozmiary) pojawili się w dormitorium.
-...Za kogo on się uważa.-Powiedział Ron.
-A ty znowu o tym...mógłbyś mu odpuścić po prostu czasem tak bywa Ron.
-Na pewno Ginny nie płakała bez sensu zresztą to nie pierwsza jego dziewczyna i pewnie nie ostatnia, biedna Ginny musi cierpieć przez jakiegoś pacana.
-W sumie dzisiaj na treningu wyglądała na wesołą zresztą już od tygodnia wygląda znacznie lepiej i jest weselsza.
-Bardzo dziwne, że tak szybko się pozbierała.
-Może dlatego, że zerwali równo miesiąc temu.
-Skąd wiesz, że równo miesiąc temu? I w ogóle ty ją śledzisz czy jak?-Powiedział ze śmiechem Ron, a Harry tylko spojrzał w sufit zastanawiając czy powiedzieć o tym Ronowi.
-A ostatnio jesteś jakiś dziwny wiesz co się z tobą dzieje Harry?
-Ja muszę ci o czymś powiedzieć Ron...
-Wal śmiało stary.
-No więc...Harry stojący obok dobrze pamiętał to wydarzenie. Może zacznę od tego, że coś niedawno zrozumiałem właściwie zauważyłem to na eliksirach.
-Na eliksirach?
-Tak pamiętasz amortencję?
-Ten taki eliksir.
-Tak dokładniej najsilniejszy eliksir miłosny.
-O widzę, że historia się rozwija no mów dalej.
-I pamiętasz jak ci mówiłem, że czuję kwiaty?
-No mówiłeś coś o kwiatach z nory ale co to ma do rzeczy?
-To nie kwiaty teraz już jestem pewien, że właśnie tak pachnie Ginny. Ja ją kocham i dlatego to wcale nie jest takie proste i zanim się na mnie wydrzesz tak jak na Dean'a to spróbuj mnie zrozumieć.
-Stary...niezłe naprawdę twoja mina jest tak przekonująca...-Powiedział ze śmiechem Ron. Ty to umiesz wkręcać ludzi. W tym momencie Ron z przyszłości patrzył nerwowo na podłogę lub na sufit, bo wiedział co zaraz się stanie i teraz było mu za to strasznie wstyd.
-Ron ja mówię do ciebie na poważnie proszę cię posłuchaj mnie ja kocham Ginny, chcę z nią być, chcę z nią rozmawiać jest dla mnie kimś ważnym.
-Nie wierzę...to moja siostra!
-Ale co to ma do rzeczy.
-To, że ty jesteś moim przyjacielem przepraszam...myślałem, że nim jesteś, a ty zwyczajnie chcesz ją skrzywdzić dlatego, bo jesteś ,,wybrańcem" i możesz pogrywać sobie z ludźmi jak chcesz wiesz co denerwuje mnie to, że masz taki tupet i uważasz się za niewiadomo kogo!
-Dobrze wiesz, że wcale taki nie jestem kocham Ginny i nie zrobiłbym jej krzywdy. Zresztą nie możemy normalnie porozmawiać czy musimy się tak na siebie drzeć!
-Nie denerwuj mnie.
-Dlaczego Ron wytłumacz mi to jesteś tylko kretynem i zupełnie nie obchodzą cię inni wiesz co np. Hermiona czuje, gdy widzi cię z Lavender, wiesz co ja czuję, gdy mówisz, że nie mogę być z Ginny to ty wszystkich ranisz dookoła i oskarżasz.
-Gdzie idziesz!-Ryknął do niego Ron.
-Daleko od ciebie!
-Dobra Harry zastanów się co byś zrobił gdyby Ron od razu za tobą pobiegł, przeprosiłby cię i powiedział, że cię rozumie.
-Jak to co? Cieszyłbym się, ale w zasadzie co to zmieni Hermiona.
-Hmm...dajcie mi chwilę. Powiedziała po czym zaczęła się nad czymś głęboko zastanawiać.
-I co? To coś da?
-Nie, ale już wiem gdzie musimy zacząć działać. Powiedziała i wylądowali w komnacie tajemnic.
-Hermiona co my tutaj robimy?-Zapytał przerażony Ron.
-Jesteśmy w czasach młodości Tom'a Riddle'a.
-Ale po co?
-Musimy go zabić.-Powiedziała wskazując bazyliszka.
-A to nie była czasem robota Harry'ego?
-Tak Ron ale teraz już nasza.
-Jak zamierzasz to zrobić? I dlaczego akurat teraz.
-Posłuchajcie uważnie. Jeśli zabijemy bazyliszka wiele lat wcześniej i weźmiemy jego kieł będziemy mogli iść po horkruksy.
-Wtedy zabijemy Voldemorta o wiele wcześniej i o wiele mniej osób zginie!-Stwierdził Ron.
-Właśnie tak.
-Ale jak ty chcesz niby pokonać bazyliszka?!
-O tak. Avada Kedavra!-Krzyknęła a z jej różdżki wyleciał zielony promień.
-Czy...ty...-Gapił się na nią Ron.
-No co... mamy pozwolenie na pokonanie Voldemorta i wszystkich istot czarno magicznych z nim związanych.
-Ron weźmy lepiej ten kieł i stąd uciekajmy.
-Myślicie, że Voldemort wie?-Zapytał Harry.
-Pewnie tak, więc lepiej chodźmy stąd jak najszybciej.-Powiedziała Hermiona i ustawiła kolejną datę i godzinę na zmieniaczu czasu.
Tym razem wylądowali na ulicy Pokątnej w księgarni.
-Hermiona nie! Powiedziała Ginny, gdy Hermiona chciała odebrać młodszej jej dziennik. W końcu to jestem ja więc wiem jak sobie coś odebrać żebym tego nie zauważyła.
-Ale to dziwnie brzmi jak się tak mówi o samym sobie.-Stwierdził Ron. A w ogóle nie łatwiej byłoby po prostu rzucić na nie Actio.
-Naprawdę Ron! Nie pomyślałam o tym! Powiedziała Hermiona z sarkazmem. Noe, tak się nie da i przypominam ci, że horkruksów się nie da przywołać.
-Harry masz niewidkę?-Zapytała Ginny.
-Tak, trzymaj.
Po czym zarzuciła ją na siebie zrzuciła torbę z ramienia i szybko niezauważenie wzięła dziennik Riddle'a.
-Ale sztuka samej sobie odebrać dziennik.
-Zamknij się Ron, bo ty to nawet samemu sobie nie umiałbyś nic odebrać.
-Ładnie to tak do starszych!-Oburzył się Ron.
-Znalazł się starszy w sumie zawsze byłam wyższa od ciebie. Powiedziała z satysfakcją, a Harry i Hermiona wybuchli śmiechem.
-Dobra już lepiej go zniszczmy powiedziała Hermiona po czym wzięła do ręki kieł i przebiła nim dziennik.
-Harry to urządzenie dzięki któremu możemy sprawdzić co będzie jeśli, i musimy to wszystko natychmiast przerwać, bo inaczej jedno z nas może przepłacić to życiem.
-Chodzi ci o mnie prawda Hermiona? Nie możemy się teraz wycofać moje życie nie jest warte tyle co moi rodzice i przyjaciele, musimy doprowadzić to wszystko do końca.-Powiedział Harry.
-Harry proszę cię nie mów tak!-Powiedziała Ginny a z jej oczu pociekły strumyki łez.
-Nie Harry, wcale nie mam na myśli ciebie...ale i tak musimy koniecznie wrócić grzebanie w przeszłości chyba jednak nie było najlepszym pomysłem.
-Wiem, że chodzi o mnie Hermiona. Powiedziała Ginny. To ma sens jeśli rodzice Harry'ego przeżyją Voldemort zwieje, a wtedy on nie będzie wybrańcem. Mówiąc to przejechała palcem po jego bliźnie. Więc wiem, że będę musiała zginąć w walce, bo Harry będzie bronił Hogwartu, a nie będzie powołany do walki ze śmierciożercami w rezydencji.
-Nie możesz rozumiesz! Nie możesz!
-Uspokój się Harry tak musi być, tylko dzięki temu będziesz miał rodzinę, rodzinę którą zawsze chciałeś mieć wiem o tym Harry, wiem, że oni ci się śnią, że nie brakuje ci nikogo bardziej niż James'a I Lily. To jedyny sposób
-Nie!
-Chyba jesteś głupia jeśli myślisz, że pozwolimy ci tak odejść!-Ryknął Ron.
-Nie, nie Harry zrobił dla mnie tak wiele teraz to ja wreszcie będę mogła zrobić coś dla niego, tak naprawdę,  nie jestem wam potrzebna, bo będziecie mieć swoje rodziny i zapomnicie o mnie.
-NIE POZWOLĘ. NIGDY SIĘ NA TO NIE ZGODZĘ!-Wrzeszczał Harry.
-Ginny to będzie dla nas ogromny ból spójrz na Harry'ego pomyśl o twojej mamie, zresztą i tak zginie wiele osób tego i tak nie unikniemy. Mówiła Hermiona.
-Nie, wiem, że chcesz mieć prawdziwą rodzinę Harry i pamiętam jak mi ostatnio powiedziałeś ,,Cieszę się, gdy ty jesteś szczęśliwa" ja też cieszę się, że będziesz szczęśliwy.
-Nie jestem takim egoistą, że tylko po to, żebym mógł mieć rodziców musi zginąć ktoś taki jak ty. A poza tym ja już przyzwyczaiłem się do bycia sierotą, ale to ty jesteś moją rodziną.
Nagle wrócili do swoich dorosłych postaci.
Po słowach Harry'ego Ginny rzuciła mu się na szyję i pocałowała go.
-Jedyne co mogę zrobić to was pożegnać.
-Nie zrobisz tego!-Ryknął Ron.
-Ron byłeś świetnym baratem zawsze się o mnie troszczyłeś.-Powiedziała i przytuliła go.
-Ty sobie chyba żartujesz!
-Hermiona, ty byłaś wspaniałą przyjaciółką i tak wiele mnie nauczyłaś...Powiedziała a Hermionie pociekły łzy i szepnęła- nie.
-Harry...ty uratowałeś mnie, chroniłeś mnie, byłeś dla mnie kimś wyjątkowym, kochałeś mnie i zasługujesz na to, żeby być szczęśliwym. Powiedziała, przytuliła go i deportowała się znienacka. Harry jeszcze próbował złapać ją za rękę ale nic z tego nie wyszło.
-NIEEEEEE!-Krzyknął klękając na ziemię i w tym momencie się obudził.
Przestraszony tym dziwnym snem podszedł do okna i zastanawiał się czy możliwe byłoby to, żeby nie był wybrańcem, jego rodzice żyli, a Ginny zginęłaby w bitwie.
-Wszystko w porządku? Zapytała Ginny stojąc za nim i obejmując go.
-To tylko sen, ale za mało doceniam to co mam a w zasadzie to kogo mam, że mam Rona, Hermionę, chrześniaka i ciebie i nigdy nie chciałbym, żeby cokolwiek wam się stało.-Powiedział i przytulił ją do piersi.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz