-Harry mam naprawdę świetną wiadomość.-Zawołała Hermiona, gdy zobaczyła, że Harry wszedł do nory gdzie wszyscy już siedzieli.
-No co to za świetna wiadomość?
-Właśnie przed chwilą im to tłumaczyłam, to może być naprawdę wielka szansa.
-Jaka znowu szansa?
-Jej się chyba poprzewracało w głowie Harry. Powiedział Ron.
-Czy ktoś w końcu powie mi o co chodzi?
-Już tłumaczę. Wiesz co to?-Zapytała wyciągając złoty łańcuszek.
-Wisiorek?
-Nie do końca przyjrzyj się dobrze.
-Zmieniacz czasu? Ale przecież...po wojnie nie przetrwał ani jeden i ministerstwo zabrania cofania czasu.
-Mam specjalną zgodę Harry. Kingsley nam ufa, wie, że zrobimy wszystko, żeby było lepiej.
-Ale Hermiona wiesz jakie to może być niebezpieczne! To może mieć tragiczne skutki, nie możemy od tak zacząć grzebać w przeszłości.
-Harry a co powiesz o tych wszystkich sierotach, np. o Teddy'm? Kiedyś będzie nas wypytywał co stało się z jego rodzicami, oni wszyscy mogą odzyskać rodziców, zresztą, ty też jesteś jednym z nich. Możesz ich wszystkich odzyskać-swoich rodziców, przyjaciół, Syriusza.
Po tym co powiedziała Hermiona zupełnie się zamyślił i przypomniał sobie tą scenę, która męczyła go przez wiele lat w nie jednym koszmarze, w swojej głowie zobaczył kobietę, zielone oślepiające światło i krzyk. To jedyny fragment, który zapamiętał kiedy jego rodzice jeszcze żyli.
-Harry wszystko w porządku?-Zapytała Ginny.
-Nic nie jest w porządku, kiedy wiesz, że żyjesz dzięki czyjejś śmierci.
-Harry wiem, że tobie na tym zależy, nie wiesz jak to wpłynie na twoje życie, będziesz miał rodziców Harry!-Powiedziała Hermiona.
-Nie musimy tego robić Harry, ale wiem, że zawsze chciałeś, żeby byli przy tobie.-Dodała Ginny spokojnym głosem.
-Ja...zrobię to, chcę, żeby żyli, chcę, żeby wszystko było w porządku, mieć rodziców tak jak każdy, ale czy chcieć to nie za mało?
-Harry to jest możliwe, to oszczędzi cierpienia wielu osobą, teraz cała przeszłość i przez to przyszłość jest w naszych rękach.
-To jak Harry zgadzasz się?
-Tak.
-No więc dobrze chodźcie tu wszyscy.Powiedziała Hermiona i założyła na ich szyje duży łańcuszek po czym ustawiła nim datę i znaleźli się przed domem Dursley'ów.
-Hermiona co się z nami stało?-Zapytał przerażony Ron patrząc na znacznie za duże ubrania.
-A tak zapomniałam wam powiedzieć, jesteśmy w bardzo odległych czasach, dlatego jesteśmy znacznie młodsi.
-I co my tu robimy.
-Zaraz zobaczysz. Najważniejsze jest jednak to, abyśmy się pospieszyli, bo w innym przypadku znikniemy albo raczej staniemy się młodsi.
-To Dumbledore?-Zapytał szeptem Ron.
-Tak. Patrzcie uważnie.
-Czy to jest...
-Tak to Harry. Powiedziała przyglądając się jak Dumbledore kładzie go przed drzwiami razem z listem, dzwoni dzwonkiem do drzwi, a następnie deportuje się. Drzwi otworzyła pani Dursley i rozglądała się dookoła dopiero, gdy upewniła się, że nikogo nie ma,
podniosła dziecko, otworzyła list i zaczęła go czytać. Później zawołała swojego męża i dała mu przeczytać list.
-Dobra tutaj już chyba nic nie zdziałamy, może lepiej będzie jeśli powiesz nam z kim się kiedyś pokłóciłeś Harry.
-Z Malfoy'em i Seamus'em...
-Ale chodzi mi konkretniej o jakieś poważniejsze kłótnie z bliższymi osobami za czasów szkolnych.
-No więc...pamiętam jak kiedyś pokłóciłem się z Ronem.
-Kiedy to było?
-W szóstej klasie.
-To może mieć jakiś sens.-Powiedziała i znowu ustawiła datę, a następnie (mając już swoje normalne rozmiary) pojawili się w dormitorium.
-...Za kogo on się uważa.-Powiedział Ron.
-A ty znowu o tym...mógłbyś mu odpuścić po prostu czasem tak bywa Ron.
-Na pewno Ginny nie płakała bez sensu zresztą to nie pierwsza jego dziewczyna i pewnie nie ostatnia, biedna Ginny musi cierpieć przez jakiegoś pacana.
-W sumie dzisiaj na treningu wyglądała na wesołą zresztą już od tygodnia wygląda znacznie lepiej i jest weselsza.
-Bardzo dziwne, że tak szybko się pozbierała.
-Może dlatego, że zerwali równo miesiąc temu.
-Skąd wiesz, że równo miesiąc temu? I w ogóle ty ją śledzisz czy jak?-Powiedział ze śmiechem Ron, a Harry tylko spojrzał w sufit zastanawiając czy powiedzieć o tym Ronowi.
-A ostatnio jesteś jakiś dziwny wiesz co się z tobą dzieje Harry?
-Ja muszę ci o czymś powiedzieć Ron...
-Wal śmiało stary.
-No więc...Harry stojący obok dobrze pamiętał to wydarzenie. Może zacznę od tego, że coś niedawno zrozumiałem właściwie zauważyłem to na eliksirach.
-Na eliksirach?
-Tak pamiętasz amortencję?
-Ten taki eliksir.
-Tak dokładniej najsilniejszy eliksir miłosny.
-O widzę, że historia się rozwija no mów dalej.
-I pamiętasz jak ci mówiłem, że czuję kwiaty?
-No mówiłeś coś o kwiatach z nory ale co to ma do rzeczy?
-To nie kwiaty teraz już jestem pewien, że właśnie tak pachnie Ginny. Ja ją kocham i dlatego to wcale nie jest takie proste i zanim się na mnie wydrzesz tak jak na Dean'a to spróbuj mnie zrozumieć.
-Stary...niezłe naprawdę twoja mina jest tak przekonująca...-Powiedział ze śmiechem Ron. Ty to umiesz wkręcać ludzi. W tym momencie Ron z przyszłości patrzył nerwowo na podłogę lub na sufit, bo wiedział co zaraz się stanie i teraz było mu za to strasznie wstyd.
-Ron ja mówię do ciebie na poważnie proszę cię posłuchaj mnie ja kocham Ginny, chcę z nią być, chcę z nią rozmawiać jest dla mnie kimś ważnym.
-Nie wierzę...to moja siostra!
-Ale co to ma do rzeczy.
-To, że ty jesteś moim przyjacielem przepraszam...myślałem, że nim jesteś, a ty zwyczajnie chcesz ją skrzywdzić dlatego, bo jesteś ,,wybrańcem" i możesz pogrywać sobie z ludźmi jak chcesz wiesz co denerwuje mnie to, że masz taki tupet i uważasz się za niewiadomo kogo!
-Dobrze wiesz, że wcale taki nie jestem kocham Ginny i nie zrobiłbym jej krzywdy. Zresztą nie możemy normalnie porozmawiać czy musimy się tak na siebie drzeć!
-Nie denerwuj mnie.
-Dlaczego Ron wytłumacz mi to jesteś tylko kretynem i zupełnie nie obchodzą cię inni wiesz co np. Hermiona czuje, gdy widzi cię z Lavender, wiesz co ja czuję, gdy mówisz, że nie mogę być z Ginny to ty wszystkich ranisz dookoła i oskarżasz.
-Gdzie idziesz!-Ryknął do niego Ron.
-Daleko od ciebie!
-Dobra Harry zastanów się co byś zrobił gdyby Ron od razu za tobą pobiegł, przeprosiłby cię i powiedział, że cię rozumie.
-Jak to co? Cieszyłbym się, ale w zasadzie co to zmieni Hermiona.
-Hmm...dajcie mi chwilę. Powiedziała po czym zaczęła się nad czymś głęboko zastanawiać.
-I co? To coś da?
-Nie, ale już wiem gdzie musimy zacząć działać. Powiedziała i wylądowali w komnacie tajemnic.
-Hermiona co my tutaj robimy?-Zapytał przerażony Ron.
-Jesteśmy w czasach młodości Tom'a Riddle'a.
-Ale po co?
-Musimy go zabić.-Powiedziała wskazując bazyliszka.
-A to nie była czasem robota Harry'ego?
-Tak Ron ale teraz już nasza.
-Jak zamierzasz to zrobić? I dlaczego akurat teraz.
-Posłuchajcie uważnie. Jeśli zabijemy bazyliszka wiele lat wcześniej i weźmiemy jego kieł będziemy mogli iść po horkruksy.
-Wtedy zabijemy Voldemorta o wiele wcześniej i o wiele mniej osób zginie!-Stwierdził Ron.
-Właśnie tak.
-Ale jak ty chcesz niby pokonać bazyliszka?!
-O tak. Avada Kedavra!-Krzyknęła a z jej różdżki wyleciał zielony promień.
-Czy...ty...-Gapił się na nią Ron.
-No co... mamy pozwolenie na pokonanie Voldemorta i wszystkich istot czarno magicznych z nim związanych.
-Ron weźmy lepiej ten kieł i stąd uciekajmy.
-Myślicie, że Voldemort wie?-Zapytał Harry.
-Pewnie tak, więc lepiej chodźmy stąd jak najszybciej.-Powiedziała Hermiona i ustawiła kolejną datę i godzinę na zmieniaczu czasu.
Tym razem wylądowali na ulicy Pokątnej w księgarni.
-Hermiona nie! Powiedziała Ginny, gdy Hermiona chciała odebrać młodszej jej dziennik. W końcu to jestem ja więc wiem jak sobie coś odebrać żebym tego nie zauważyła.
-Ale to dziwnie brzmi jak się tak mówi o samym sobie.-Stwierdził Ron. A w ogóle nie łatwiej byłoby po prostu rzucić na nie Actio.
-Naprawdę Ron! Nie pomyślałam o tym! Powiedziała Hermiona z sarkazmem. Noe, tak się nie da i przypominam ci, że horkruksów się nie da przywołać.
-Harry masz niewidkę?-Zapytała Ginny.
-Tak, trzymaj.
Po czym zarzuciła ją na siebie zrzuciła torbę z ramienia i szybko niezauważenie wzięła dziennik Riddle'a.
-Ale sztuka samej sobie odebrać dziennik.
-Zamknij się Ron, bo ty to nawet samemu sobie nie umiałbyś nic odebrać.
-Ładnie to tak do starszych!-Oburzył się Ron.
-Znalazł się starszy w sumie zawsze byłam wyższa od ciebie. Powiedziała z satysfakcją, a Harry i Hermiona wybuchli śmiechem.
-Dobra już lepiej go zniszczmy powiedziała Hermiona po czym wzięła do ręki kieł i przebiła nim dziennik.
-Harry to urządzenie dzięki któremu możemy sprawdzić co będzie jeśli, i musimy to wszystko natychmiast przerwać, bo inaczej jedno z nas może przepłacić to życiem.
-Chodzi ci o mnie prawda Hermiona? Nie możemy się teraz wycofać moje życie nie jest warte tyle co moi rodzice i przyjaciele, musimy doprowadzić to wszystko do końca.-Powiedział Harry.
-Harry proszę cię nie mów tak!-Powiedziała Ginny a z jej oczu pociekły strumyki łez.
-Nie Harry, wcale nie mam na myśli ciebie...ale i tak musimy koniecznie wrócić grzebanie w przeszłości chyba jednak nie było najlepszym pomysłem.
-Wiem, że chodzi o mnie Hermiona. Powiedziała Ginny. To ma sens jeśli rodzice Harry'ego przeżyją Voldemort zwieje, a wtedy on nie będzie wybrańcem. Mówiąc to przejechała palcem po jego bliźnie. Więc wiem, że będę musiała zginąć w walce, bo Harry będzie bronił Hogwartu, a nie będzie powołany do walki ze śmierciożercami w rezydencji.
-Nie możesz rozumiesz! Nie możesz!
-Uspokój się Harry tak musi być, tylko dzięki temu będziesz miał rodzinę, rodzinę którą zawsze chciałeś mieć wiem o tym Harry, wiem, że oni ci się śnią, że nie brakuje ci nikogo bardziej niż James'a I Lily. To jedyny sposób
-Nie!
-Chyba jesteś głupia jeśli myślisz, że pozwolimy ci tak odejść!-Ryknął Ron.
-Nie, nie Harry zrobił dla mnie tak wiele teraz to ja wreszcie będę mogła zrobić coś dla niego, tak naprawdę, nie jestem wam potrzebna, bo będziecie mieć swoje rodziny i zapomnicie o mnie.
-NIE POZWOLĘ. NIGDY SIĘ NA TO NIE ZGODZĘ!-Wrzeszczał Harry.
-Ginny to będzie dla nas ogromny ból spójrz na Harry'ego pomyśl o twojej mamie, zresztą i tak zginie wiele osób tego i tak nie unikniemy. Mówiła Hermiona.
-Nie, wiem, że chcesz mieć prawdziwą rodzinę Harry i pamiętam jak mi ostatnio powiedziałeś ,,Cieszę się, gdy ty jesteś szczęśliwa" ja też cieszę się, że będziesz szczęśliwy.
-Nie jestem takim egoistą, że tylko po to, żebym mógł mieć rodziców musi zginąć ktoś taki jak ty. A poza tym ja już przyzwyczaiłem się do bycia sierotą, ale to ty jesteś moją rodziną.
Nagle wrócili do swoich dorosłych postaci.
Po słowach Harry'ego Ginny rzuciła mu się na szyję i pocałowała go.
-Jedyne co mogę zrobić to was pożegnać.
-Nie zrobisz tego!-Ryknął Ron.
-Ron byłeś świetnym baratem zawsze się o mnie troszczyłeś.-Powiedziała i przytuliła go.
-Ty sobie chyba żartujesz!
-Hermiona, ty byłaś wspaniałą przyjaciółką i tak wiele mnie nauczyłaś...Powiedziała a Hermionie pociekły łzy i szepnęła- nie.
-Harry...ty uratowałeś mnie, chroniłeś mnie, byłeś dla mnie kimś wyjątkowym, kochałeś mnie i zasługujesz na to, żeby być szczęśliwym. Powiedziała, przytuliła go i deportowała się znienacka. Harry jeszcze próbował złapać ją za rękę ale nic z tego nie wyszło.
-NIEEEEEE!-Krzyknął klękając na ziemię i w tym momencie się obudził.
Przestraszony tym dziwnym snem podszedł do okna i zastanawiał się czy możliwe byłoby to, żeby nie był wybrańcem, jego rodzice żyli, a Ginny zginęłaby w bitwie.
-Wszystko w porządku? Zapytała Ginny stojąc za nim i obejmując go.
-To tylko sen, ale za mało doceniam to co mam a w zasadzie to kogo mam, że mam Rona, Hermionę, chrześniaka i ciebie i nigdy nie chciałbym, żeby cokolwiek wam się stało.-Powiedział i przytulił ją do piersi.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz