Translate

środa, 30 grudnia 2015

21.Niespodziewana wizyta

Wiosna zbliżała się wielkimi krokami i dawała o sobie znać. Choć każdy był zajęty pracą to wszyscy próbowali cieszyć się coraz wyższą temperaturą i pojawianiem się liści i pierwszych kwiatów. Ale właśnie w tym czasie niedługo miał przyjechać niespodziewany, a może nawet niechciany gość.
Ginny przyszedł list do ciebie!
Już idę! Krzyknęła z góry i zbiegła po schodach.
Może to tabela od Gwenog. Powiedziała i zaczęła czytać list.

              Ginny jakbyś mogła proszę żebyś dzisiaj o siódmej przyszła na kolację Harry oczywiście też jest zaproszony. Przyjeżdża do nas moja siostra Berta wiesz o kogo chodzi i na pewno chciałaby zobaczyć także ciebie. Ma teraz trudną sytuację i potrzebuje naszej pomocy, a w końcu jesteśmy jej rodziną, a Weasley'owie pomagają sobie nawzajem szczególnie w trudnych chwilach.
                                                                                                                                Pozdrawiam Molly
Nie wierzę jak ona mogła się na to zgodzić!
-Co się stało?-Zapytał Harry.
-Dzisiaj ma przyjechać siostra mojej matki i mama prosiła żebyśmy też tam byli.
-No więc o co chodzi?
Kiedyś moja ciotka mieszkała razem z mamą i razem z nami. Po jakimś czasie jednak zamarzyło jej się mnóstwo pieniędzy, piękny duży dom i bycie sławną. Niestety w naszej rodzinie nie było wtedy pieniędzy i nie mogła spełnić swoich marzeń, dlatego poszła szukać szczęścia gdzie indziej. Poznała więc bogatego i zdolnego mężczyznę, który bardzo ją kochał, choć ona wcale tego nie odwzajemniała, bo dla niej liczyły się tylko jego pieniądze. Stawała się coraz bardziej chciwa i w końcu wyszła za niego za mąż i wyjechała z nim daleko stąd. Przez całe te 12 lat nie mieliśmy z nią kontaktu, choć próbowaliśmy wielokrotnie nie przysłała ani jednego listu. Teraz chce nas odwiedzić tylko,dlatego, bo ma jakieś kłopoty zresztą założę się, że finansowe. Dopiero teraz przypomniało jej się, że istniejemy, dopiero teraz przyleciała do nas z podkulonym ogonem. Dlaczego mama się na to zgodziła na jej miejscu powiedziałabym jej co o tym myślę to jest żałosne.
-Może zmieniła się?
-Są minimalne szanse, żeby ktoś taki jak ona, mógł się zmienić.
-No tak ale w końcu może przemyślała to i postanowiła wrócić. Po Draconie też bym się tego nie spodziewał, a jednak jest całkiem inny niż kiedyś.
-Może masz racje ale mama pisze, że ona ma jakieś kłopoty może przyjeżdża tylko po to, a potem znowu wróci do Włoszech. A obecnie to nic o niej nie wiemy, a gdyby się zmieniła odezwałaby się.
-No teraz to już sam nie wiem ale muszę iść do pracy pa kocham cię.
Pa. Odpowiedziała i pocałowała go w policzek.
Po chwili zobaczyła głowę Hermiony w kominku.
-O cześć Hermiona.
-Cześć dostałaś ten list?
-Tak dostałam pewnie wydaje ci się, że to normalna rzecz odwiedziny siostry i ciotki ale uwierz mi, że nie.
-Tak wiem Ron mi już wszystko opowiedział jaki trzeba mieć tupet, żeby móc tak się zachować!
-Zgadzam się z tobą nagle z dnia na dzień przypomniało jej się to, że istniejemy.
I co z tym zrobicie?
-Nie wiem mama zwyczajnie dała się jej omotać i nie chcę wiedzieć jakie będą tego skutki.
-Ja nie mogę się wtrącać, bo to raczej mnie nie dotyczy ale Ron już obiecywał sobie, że zrobi z tym porządek.
-Jestem ciekawa o co chodzi z tymi jej kłopotami no, a jeśli chodzi o mamę wydaje mi się, że ona ma poczucie winy, że nie było jej przez te 12 lat poza tym wiesz jaka jest mama zawsze wszystkim pomaga a już w szczególności rodzinie. A ja bym jej nie nazwała swoją ciotką ze wstydu do Weasley'ów nawet przefarbowała włosy! To się naprawdę źle skończy niewiadomo do czego ona jest zdolna.
-Masz racje ale co mamy zrobić?
-Przekonać mamę choć to nie będzie łatwe ale musimy coś zrobić.
No tak racja.
-Ale może zmieńmy temat na jakiś weselszy. Może...o właśnie czytałaś proroka?
-Nie ostatnio nie czytałam, a co pisali ostatnio jakieś bzdety?
-Nie wręcz przeciwnie przeczytaj ten artykuł. Powiedziała podając jej gazetę.

                                          NOWY ZAWODNIK W STAREJ DRUŻYNIE
Jak wiemy z ostatniego meczu do światowej drużyny Harpii z Hollyhead  dołączył nowy zawodnik. Osoba, która niedawno dołączyła do drużyny zaszokowała fanów słynnej drużyny oczywiście chodzi tutaj o Hermionę Weasley znaną wynalażczynię i niezwykle inteligentną kobietę jak się okazuje równierz dość wysportowaną.
Nie wiem nawet jak to się stało, że nie udało mi się na czas znaleźć nowego zawodnika ale jak na kobietę nie trenującą quidditcha jest całkiem dobra. Przyznaje Gwenog Jones Kapitan drużyny Harpii z Hollyhead.

-Że niby ja? Oh Gwenog chciała być tylko miła.
-Uwierz mi ona zawsze mówi to co myśli.
-I tak przegapiłam 5 bramek nie jestem w tym dobra.
-No ale za to jesteś dobra w wielu innych rzeczach.
-No może i tak...
-Dobra niestety, zaraz mam trening.
-Rozumiem to ja już wracam do siebie no to do kolacji.
Pa do kolacji.
Trening przebiegł tak jak zwykle, a po nim Ginny od razu deportowała się do nory.
-Ginny kochanie fajnie, że jesteś usiądź zaraz będzie obiad.
-Mamo dlaczego zgodziłaś się, żeby ona nas odwiedzała?!
-Wiedziałam, że będziesz zła ale wierzę, że ona się zmieniła myślę, że warto dawać ludziom drugą szansę.
-Mamo ale ona ponoć ma kłopoty tylko dlatego przyjeżdża dostanie co chce i znowu odejdzie! Czy ty naprawdę nie widzisz w tym nic złego?!
-Ginny posłuchaj mnie to moja siostra jestem jej rodziną i powinnam jej pomóc. Szczególnie, że ja jestem jej starszą siostrą.
-Ale mamo ona może być niebezpieczna! Na pewno cię oszuka i znowu wróci tam skąd przyszła, nie zaprosiła cię nawet na swój ślub chyba to o czymś świadczy!
-Ja naprawdę długo nad tym myślałam i wiem jaka kiedyś była ale mam nadzieje, że to się zmieniło. To jest jedyny, ale najważniejszy argument, aby ją tu zapraszać.
-Ja mam naprawdę złe przeczucia co do tego...
-Też tak czasem mam ale może przyjechała tylko nas odwiedzić i tyle.
-Rób jak wolisz mamo ale to się może źle skończyć...
-Wiem Ginny ale całe życie jest takie i pewnych rzeczy nie da się zapobiec.
-No...możliwe, że może akurat za ostro ją oceniam ale...
-No właśnie.
Wieczorem każdy denerwował się przyjazdem ciotki, bo nikt nie miał z nią dobrych wspomnień i nikt nie chciał jej w norze może jedynie oprócz pani Weasley, która mimo wszystko kochała swoją siostrę. Nagle z ogrodu usłyszeli pyknięcie i wszyscy oniemieli.
Do środka weszła starsza, czarnowłosa, wysoka kobieta ubrana w ciemne, błyszczące futro.
-Dobry wieczór.
-Dobry wieczór. Odpowiedziała.
-Może opowiecie mi coś o sobie?
-Może najpierw rozbierz te rękawiczki? Zapytała uprzejmie Molly.
-Nie, nie, nie ma takiej potrzeby.
-A więc...czym się zajmujesz? Zapytała pani Weasley.
-No wiesz obecnie nigdzie nie pracuję, a wcześniej pracowałam w redakcji. A ty czym się zajmujesz Molly?
-No wiesz od początku zajmuję się dziećmi i domem.
No a tak propos dzieci czy to wszystko są twoje dzieci?
-Oh nie tylko siódemka z nich.
-Tylko? Chyba nieczęsto zdarza się mieć siódemkę dzieci.
-No tak racja.
-A gdzie jest ta mała taka rudowłosa?
-Pewnie masz na myśli Ginny dokładnie tutaj. Powiedziała i wskazała na Ginny.
-Hmm...całkiem ładna jesteś ale te włosy i piegi to nie to. Może opowiedz mi coś o sobie? Mówiła obchodząc Ginny dookoła i bacznie jej się przyglądając.
-Tak po pierwsze lubię moje włosy takie jakie są. No więc mieszkam w Dolinie Godryka, zawodowo gram w quidditcha i jestem żoną Harry'ego Pottera wystarczy?
-Cóż to za głupstwa opowiadasz jak mogłabyś być żoną wybrańca i jeszcze niby jesteś gwiazdą w quidditcha ciekawe.
-To sama prawda!
-A więc gdzie jest ten Harry Potter? I co miałby robić w takiej rodzinie?
W tej chwili Harry wyszedł z tłumu. Ja jestem Harry Potter.
-A blizna?
Odsłonił włosy i pokazał bliznę w kształcie błyskawicy.
 -Jestem tu dlatego, bo kocham tą rodzinę i kocham Ginny jesteśmy od półtorej roku małżeństwem i to jest najlepsze półtorej roku w całym moim życiu. No i jestem dumny, że wstąpiłem prawnie do rodziny Weasley'ów, bo tak naprawdę od początku przebywałem tutaj i od początku dbali o mnie jak rodzina choć mieli wiele swoich zmartwień.
-Nie wierzę Harry Potter mężem mojej siostrzenicy to rzeczywiście jakiś epizod.
-Miłość właśnie taka jest jeśli pani wierzy w miłość to uwierzy też w to, że jestem członkiem pani rodziny.
-Mogliście mi chociaż powiedzieć, że do naszej rodziny wstąpił wybraniec. A co do ciebie nieźle się usadowiłaś mała spryciulo.
-Co masz na myśli? Powiedziała zdenerwowana.
-No  w końcu usadowiłaś się u boku ,,wybrańca" muszę przyznać , że naprawdę jesteś bardzo przebiegła
Teraz Ginny była już bardzo zdenerwowana, dlatego wybiegła na dwór i deportowała się do domu.
Po chwili Harry też postanowił pobiec za Ginny i też deportował się do Doliny.
-Ginny jesteś tutaj? Ginny...Nie zdążył skończyć gdy zobaczył ją siedzącą w salonie.
-Nienawidzę jej wiedziałam, że ona się nie zmieniła jak ona może porównywać mnie do niej.- Powiedziała i strzelała różnymi zaklęciami gdzie popadnie.
-Ginny dobrze wiem, że taka nie jesteś ty sama pracujesz na swój sukces i myślę, że jesteś naprawdę świetną osobą.
-Kocham cię Harry to nie jest tak, że związałam się z tobą dla sławy czy pieniędzy. Poprostu cię kocham.
-Ja ciebie też uspokój się pewnie już nigdy więcej jej nie zobaczysz.
-Mam taką nadzieję, bo bardzo bym chciała nie ujżeć jej już nigdy więcej.
-Nie martw się pani Weasley...to znaczy mama nieźle ją pogoniła po tym jak wybiegłaś z domu.
-Wiem co sobie o mnie teraz myślisz ale ja nie mogłabym wytrzymać z nią pod jednym dachem ani chwili dłużej.
-Myślę, że cię kocham, a nie wiesz jak ona się zdenerwowała jak mama odmówiła jej "pożyczki".
-Niby to tylko wredna ciotka ale takie słowa bardzo ranią...
-Nie martw się to się już nigdy nie powtórzy nie pozwolę by ktoś cię ranił albo obrażał. Powiedział i objął ją.











                      

środa, 23 grudnia 2015

20. Post Świąteczny

          Jeśli chodzi o tego i najbliższe posty to postanowiłam, że na święta stworzę serię dotyczącą przeszłości i czasów z hogwartu, bo w sumie, nie było postów w których wcześniej by to było jakby co to piszcie w komentarzach czy wam się podoba czy był to dobry pomysł czy nie i przede wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!

                PRZED POSZUKIWANIEM HORKRUKSÓW 6 ROK NAUKI W HOGWARCIE
Dla piątych klas był to trudny czas przygotowań na cały rok zakuwania, aby z powodzeniem zdać SUM-y zaś dla siódmoklasistów zdawanie owutemów. Ale i tak nie zależnie od wieku chyba każdy miał coś na głowie.
Ginny! Ginny! Słyszysz mnie? Mówił Harry, który od razu zeskoczył z miotły gdy tylko zobaczył, że Ginny spada.
Ginny! Co się stało. Powiedziała Hermiona.
Hagrid podszedł i wziął Ginny na ręce idąc z nią w stronę hogwartu.
-Hagrid.. jak myślisz...wszystko z nim w porządku? Zapytał zasapany Harry próbujący  dogonić olbrzyma.
-Myślę, że tak ale w skrzydle na pewno długo poleży ten upadek naprawdę wyglądał bardzo nieciekawie.
-To wyglądało masakrycznie zresztą widziałeś jak jej miotła wariowała!
-No tak to prawda w ogóle jej miotła jest teraz całkiem zmasakrowana.
-Cóż ważne, że ona jeszcze żyje miotłę można kupić, a Ginny jest tylko jedna.
-No tak oczywiście ale nie martw się skołuję dla niej jakąś fajną miotłę tylko jej tego nie mów dobra. A ty nie powinieneś już wracać do dormitorium Harry? Robi się późno a wiesz jaki jest Filch...
-No...ale jestem w końcu...z nauczycielem, a w ogóle nie jest jeszcze tak późno mam jeszcze godzinę.
-Och ty to każdego umiesz przegadać. Powiedział Hagrid ze śmiechem.

Następnego dnia

-Cześć Harry co u ciebie?
-Idę odwiedzić Ginny no wiesz i tak wczoraj była nieprzytomna i było już późno.
-Mogę iść z tobą zrobiłam już całe zadanie chociaż chyba powinnam się jeszcze pouczyć eliksirów...
-Hermiona nie przesadzaj masz świetną pamięć i na pewno wystarczą ci tylko informacje z lekcji.
-No tak może masz rację zdrowie Ginny jest teraz ważniejsze.
-Zastanawiam się kto rzucił zaklęcie na tą miotłę.
-Nie wiem wszyscy chyba lubią Ginny...
-Hmm..ciekawe jak się czuje mam nadzieję, że wszystko w porządku...
-No ale pewnie nie będzie zadowolona z tego, że z jej miotły zostały strzępy ale gdyby tak dobrze nie latała to z niej by zostały strzępy...
-No tak masz racje, a co z Ronem?
-A, on był ją odwiedzić rano ale mówił, że przyjdzie jeszcze po południu.
-Ponoć pani Weasley bardzo się tym przejęła myślisz, że tu jest?
-Bardzo możliwe wiesz jaka jest pani Weasley...
-No tak masz racje.
-O cześć Ginny jak się czujesz? Przywitał się Harry.
-Tak szczerze to nie za dobrze mam połamane kości i jestem obita. Powiedziała wskazując na obwiązaną bandażem głowę. Ale grunt, że żyję a co z miotłą?
-Mhhmm... no tak chyba nie za dobrze, ta miotła latała jak szalona nawet jak już z niej spadłaś no i zostały z niej tylko drzazgi...
-No nie a to była taka dobra miotła na czym będę teraz latać...
-Ginny dziecko ledwo przeżyłaś! A jakaś miotła na pewno się znajdzie. Powiedziała przejęta pani Weasley.
-Mamo możesz już wracać jeśli chcesz, siedzisz tu od rana, a ja umiem o siebie zadbać.
-No dobrze to ja wracam napisz gdyby coś się działo albo gdybyś czegoś potrzebowała.
-Tak mamo na pewno dam znać dziękuje ci za to, że tu jesteś ale ja naprawdę dam radę.
-Och Ginny ty to zawsze taka samodzielna i uparta dałabyś sobie czasem pomóc. Powiedział Ron, który chwilę temu przyszedł do skrzydła.
-Ron to, że jestem od ciebie o rok młodsza to jeszcze nic nie znaczy.
-Kiedy się obudziłaś. Wtrącił Harry.
-Obudziłam się dzisiaj jeszcze o szóstej rano ale wcześniej gdy wszyscy tu byli po tym wypadku to byłam jakby półprzytomna.
-A co z tą nogą? Zapytała Hermiona wskazując na usztywnioną nogę.
-Zregenerowała się w ciągu godziny ale wciąż strasznie mnie boli i nie będę mogła narazie chodzić.
-A kiedy wrócisz do normy?
-Jeszcze nie do końca wiem ale chyba za ok.tygodnia wiem to strasznie długo no i opuszczę tyle treningów, a poza tym i tak nie mam miotły...
-Nie przejmuj się Ginny jakoś to będzie, a w ogóle widziałam jak latasz nie potrzebujesz treningów!
-Dzięki Hermiona ale każdy potrzebuje treningów ty też jesteś bardzo mądra ale cały czas się uczysz.
-No może i masz racje, a w ogóle to mam dla ciebie jeszcze książki, żeby ci się nie nudziło.
-Dziękuję naprawdę mi się tu nudzi.
 -Przykro mi ale ja muszę już wracać idziesz też Harry?
-Nie ja jeszcze chwilę zostanę i tak dostanę T niezależnie czy zrobię te wypracowanie od Snape'a czy nie, więc wolę tutaj zostać.
-No dobrze Harry tylko, żeby później Filch cię nie złapał.
-Spokojnie mam pelerynę dam radę.
-Jak wolisz narazie i zdrowiej szybko Ginny.
-Dziękuje Hermiona do zobaczenia.
-A zagrasz w następnym meczu? Zapytał Harry
-Nie wiem.
-Szkoda by było takiego dobrego gracza...
-Dzięki ale teraz nawet miotły nie mam, a wiesz, że nas nie stać na nową...
-Może uda mi się jakoś pomóc?
-Nie no co ty nie martw się mną jakąś sobie znajdę...I tak najgorsza była regeneracja nogi najgorsza godzina w moim życiu.
-Wiem jak to jest tyle, że ja wcale nie miałem kości ale może pomińmy ten temat masz może jakieś zadanie do odpisania czy coś w czym mógłbym pomóc?
-Nie, mam tu tylko książki od Hermiony niestety, nie ma tutaj co robić ale czuję się już lepiej więc jeśli chcesz to możesz już wracać pewnie masz dużo roboty a ja tylko zajmuję ci czas.
-Wyganiasz mnie? Powiedział ze śmiechem.
-Nie no co ty jeśli chcesz to zostań ale i tak chyba pójdę zaraz spać.
-Jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciele sobie pomagają.
-Dziękuje ci, że tu jesteś.
-Nie ma za co.
Przez resztę tygodnia i Harry i Hermiona i Ron opiekowali się Ginny na zmianę i ją odwiedzali z dnia na dzień czuła się już coraz lepiej aż w końcu przyszedł dzień opuszczenia skrzydła szpitalnego i powrotu do nauki.

~~~~~~~~~~
-Cześć Harry! Przywitała się Ginny
-Cześć! Jak się czujesz?
-Już lepiej, dzięki a co u ciebie?
-No wiesz nic ciekawego tylko jeden szlaban u Snape'a no i mamy robić jakieś doświadczenie w parach to znaczy tylko klasy 5,6, 7.
-A ty już kogoś masz? A w sumie po co cię o to pytam chyba wszyscy już kogoś mają tyle mnie ominęło...
-Nie Mcgonagall postanowiła, że będziemy losować jestem ciekawy co Snape wymyślił no i każdy dom ma inny temat. Nasz dom ma temat pt. ,,uczuć człowieka nie da się zastąpić czarami". Ciekawy jestem kogo wylosuję a losowanie będzie za godzinę po tym nudnym wróżbiarstwie, które zaraz mamy.
-No i przepraszam, że tak o wszystko wypytuję...
-Nie no co ty nie mogłem patrzeć jak spadasz z tej miotły ja przez to też prawie spadłem.
Lekcja się rozpoczęła.
Dobrze dzisiaj kontynuujemy wróżenie z kuli. Mówiła profesor Trelawney.
-Co w niej widzisz? Wskazała na Rona.
-Ee...jakaś różdżka. Powiedział niepewnym głosem.
-Ja widzę tutaj książkę na stole to chyba w bibliotece. Lepiej jeszcze poćwicz.
-A ty co widzisz? Wskazała na Harry'ego.
-Hm chyba patronus. Strzelił Harry.
-Och nie hmm...to bardzo ciekawe jakaś dziewczyna siedzi koło ciebie w bibliotece ta dziewczyna jest przy tobie nieśmiała, bo boi się, że popełni przy tobie jakiś błąd a to dlatego, że niewątpliwie bardzo cię lubi chyba wręcz kocha. A ty czujesz to samo co ona ale jeszcze tego nie wiesz.
-Pani profesor jak ona wygląda?
-Nie wiem cały obraz jest rozmazany ale wszystkie uczucia widać jak na dłoni.
-A czy ja ją dobrze znam.
-Z tego co widzę znasz ją bardzo dobrze.
-A ona jest z Gryffindoru?
-Niewiadomo i...nie już więcej nie widać bardzo ciekawe wiele tu było informacji do wyczytania.
Po tej przepowiedni w szkole zaczęły się szepty i każdy zastanawiał się kim może być ta dziewczyna.
Na transmutacji wszyscy zastanawiali się kogo wylosują.
Dzień dobry jak wiecie zaraz każdy z was wylosuje osobę, z którą będzie robił prezentację tak więc na początek Weasley...
I tak wywoływała każdego aż doszła do nazwiska Potter.
Dobrze została już tylko jedna osoba Potter.
Po wszystkich lekcjach uczniowie wrócili do dormitoriów.
-Hej Harry kogo wylosowałeś? Zapytał Dean gdy Harry wszedł do dormitorium.
Ginny a wy kogo macie?
-Ja mam Seamus'a a Seamus ma mnie.
-A ja mam Rona. Powiedział Neville.
-Ja się cieszę, że nie mam nikogo młodszego.
-Dlaczego Seamus ja bym mógł mieć kogoś młodszego.
-No ja mam ale lubię Ginny to moja przyjaciółka.
-A tak w ogóle jak myślisz, która to dziewczyna ta o której mówiła Trelawney.
-Nie wiem.
-Przecież ktoś ci się musi podobać Harry! No weź powiedz jesteśmy w jednym dormitorium od sześciu lat nam możesz powiedzieć.
-Ale ja mówię serio aktualnie nie ma kogoś kto zawróciłby mi w głowie.
-Ale jak ci się wydaje kto to może być kojarząc fakty, że jest to osoba, którą dobrze znasz, którą kochasz choć o tym nie wiesz i jest przy tobie nieśmiała.
-No wiecie to trochę dziwne, że ktoś mi się podoba a ja jeszcze o tym nie wiem.
-Jak dla mnie to normalne. Wtrącił Ron. Czasem tak się zdarza no nie?
-A zrobiliście już zadanie z zielarstwa i zaklęć? Zapytał Neville.
-Ja już zrobiłem. Powiedział Seamus.
-A ja nie ale nieźle nas wymęczyli na dzisiejszym treningu więc chyba pójdę spać i zrobię to rano przed lekcjami. Powiedział Ron.
-Ja też jeszcze dokończę te wypracowanie i pójdę spać.
-No to co Harry kto twoim zdaniem pasuje do tego opisu? Mi się wydaje, że to może być Cho co o tym myślisz Harry?
-No tak szczerze to kiedyś mi się podobała ale teraz jest tylko przyjaciółką a poza tym nie znam jej za dobrze.
-To może Romilda ona się na ciebie kiedyś gapiła. Powiedział Ron ze śmiechem.
-A ty nie miałeś już spać? Zapytał ironicznie Harry.
-No tak...
-A może Parvati? Zapytał Dean.
-Nie z Parvati się prawie wcale nie widuję.
-To może ktoś z kim jesteś w bardzo dobrych relacjach i z kim teoretycznie mógłbyś być.
-No to już naprawdę nie mam pomysłu...
-Dobranoc Harry.
Następnego dnia...
-O cześć Ginny dobrze, że cię widzę kiedy masz czas?
-Ee...no nie wiem dzisiaj.
-To możesz przyjść o czwartej do biblioteki?
-Dobra to widzimy się o czwartej w bibliotece.
-Tak no to pa.
-pa
Po tych słowach każdy poszedł w swoją stronę.

Kilka godzin później...

-To co idziemy na błonia? Zapytał Ron.
-Nie umówiłem się z Ginny.
-Szkoda taka ładna pogoda...
-Naprawdę to świetnie Harry! Powiedziała Hermiona myśląc zupełnie o czymś innym.
-No tak w końcu kiedyś trzeba zrobić ten projekt.
-A no tak oczywiście. Powiedziała zgaszona.
-No to lecę narazie!
-Pa
-No już jestem. Powiedział wchodząc do biblioteki.
-O cześć Harry! Znalazłam już kilka książek na temat eliksiru wielosokowego i imperiusa niektóre informacje stąd mogą się przydać do tego projektu.
-Dobra to ja napiszę coś o imperiusie a ty o wielosokowym ok?
-Dobra i później je przeczytamy i zobaczymy jak wyszło.
Po godzinie obydwoje zdążyli napisać i przeczytać to co udało im się naskrobać.
-Hmm...co myślisz?
-W porządku tylko co dalej jakieś pomysły?
-No może po prostu porównamy ze sobą prawdziwe zachowania i te, które są wymuszone no i jak poznać te wymuszone?
-Dobry pomysł.
Po kilku godzinach znowu przeczytali swoje prace.
-Wiesz Ginny cieszę się, że się przyjaźnimy.
-No...ja też się cieszę i cieszę się, że już skończyliśmy ten projekt. Powiedziała z uśmiechem.
-No tak wiadomo. A jak się w ogóle czujesz po tym jak spadłaś z miotły już lepiej?
-Dzięki w porządku.
-To dobrze, bo to wyglądało masakrycznie...
-Hmmm... te kule mnie denerwują ale nic się nie da zrobić choć kośc odrosła to musi się jeszcze dobrze przyjąć.
-W ogóle tak szczerze to nie wiedziałem, że tyle wiesz o uczuciach wiesz wydajesz się być raczej...
-Kimś innnym twardym graczem quidditcha to masz na myśli? No tak pewnie większość tak o mnie myśli no ale każdy ma jakieś uczucia choć może nawet o nich nie wie.
-Wiesz właśnie  o tym wczoraj myślałem znasz jakąś dziewczynę z gryffindoru, która możliwe, że się we mnie kocha znam ją dość dobrze wiem, że to głupie pytanie ale mam wrażenie, że się na tym znasz.
-Hmm..Nie ja nikogo takiego nie znam poza tym muszę już wracać. Powiedziała panicznie wrzucając swoje rzeczy do torby.
-Ginny jeśli coś wiesz to mi powiedz. Powiedział łapiąc ją za rękę, żeby jeszcze nie odchodziła.
-Chyba sam powinieneś wiedzieć czy ktoś ci się podoba ale chyba jesteś zbyt zaaferowany tymi ciągłymi bitwami, żeby cokolwiek dostrzec do zobaczenia. Powiedziała i wyszła, a Harry w końcu też pozbierał swoje rzeczy i wrócił do dormitorium.
-O jesteś wreszcie Harry już myślałem, że znowu będziesz się włóczył po nocy.
-Jaki ja jestem głupi! Powiedział Harry Siadając na łóżku i ukrywając twarz w dłoniach nie wierzę jak mogłem tego nie zauważyć! Mówił sam do siebie.
-Harry ty się dobrze czujesz? Zapytał Ron.
-Świetnie jak nigdy dotąd. Powiedział kładąc się na łóżko.
-No ale co takiego zrozumiałeś?
-Zrozumiałem to o czym dawno już powinienem wiedzieć Ginny ma racje ja to nie mam na nic czasu...
-A co ma do tego moja siostra możesz mi to wreszcie wytłumaczyć?!
Chyba podoba mi się Ginny.
-Żartujesz sobie ze mnie!
-No zdaje się, że nie.
-Serio ty i Ginny nie wierzę!
-Ron ja mówię, że ona mi się podoba a nie, że ze sobą chodzimy.
-Co ci się w niej podoba?! Przecież ona umie tylko na wszystkich wrzeszczeć i denerwować no i jest strasznie uparta nigdy nie daje sobie nic powiedzieć , dlatego nie da się z nią dogadać.
-Jak dla mnie jest ładna, miła, wysportowana, pomocna i ja się umiem z nią dogadać Ron.
-Sugerujesz, że ja źle znam swoją siostrę! W ogóle to będzie głupie w końcu to moja siostra!
-Dlaczego?! Gdybym był na twoim miejscu cieszyłbym się ze szczęścia swojej siostry i swojego przyjaciela w jednym!
-Ty ją raz dwa zranisz a ona naprawdę cię kocha nie chcę, żeby przez ciebie cierpiała całe życie!
-Twierdzisz, że ją zranię!?
-No a jakbyś opisał tych wszystkich martwych i rannych ludzi!
-Ron jak możesz myślisz, że narażam wszystkich na niebezpieczeństwo specjalnie!, że nigdy nie mam wyrzutów sumienia!? Jesteś okropny myślałem, że się ucieszysz, a co ty tam wiesz o byciu mną! Powiedział i zasłonił zasłony wokół swojego łóżka.

Następnego dnia...

-O cześć Harry co masz taką minę? Zapytała zdziwiona Hermiona.
-Nieważne nic się nie stało.
-To czemu Ron siedzi tam, pokłóciliście się?
-Tak pokłóciliśmy się.
-O co poszło? Zapytała wzdychając.
-To skomplikowane...
-Rozumiem jeśli nie chcesz to nie mów.
-Mogę ci powiedzieć ale nie tutaj byłoby okropnie gdyby prorok się o tym dowiedział.
-Dobrze to gdzie się spotkamy?
-Może po lekcjach w bibliotece albo na błoniach?
-No dobra mogę w bibliotece.

Po kilku godzinach

-No wreszcie jesteś Hermiona!
-Przepraszam ale czegoś szukałam to co chciałeś mi powiedzieć?
-Najpierw obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz i że się nie wkurzysz.
-Tak obiecuję, że...chwila a będę miała powód do wkurzania?
-No nieważne no dobra podoba mi się Ginny.
-Ginny? Ginny Weasley? Siostra Rona?
-Tak a znasz jakąś inną Ginny?
-No nie ale to świetnie wreszcie!
-Wreszcie?
-No dobra ty też jej się podobasz.
-Serio? No i co ja mam teraz zrobić twoim zdaniem?
-Najlepiej by było gdybyś jej to powiedział nie wiesz jak ona już długo czeka na jakiś znak od ciebie!
-Znak? Ode mnie?
-Tak Harry czy do ciebie nie dociera co mówię!? Ty jej się podobasz i to bardzo i widzę, że ona tobie też więc zrób ten pierwszy krok, bo ona się na to nigdy nie odważy. Już rozumiesz?
-Rozumiem ale co powie prorok i w ogóle ślizgoni...
-Naprawdę w tym żebyś był szczęśliwy przeszkadza ci prorok i ślizgoni?
-No mi nie już się do nich przyzwyczaiłem no ale Ginny?
-Dlatego właśnie powinieneś z nią porozmawiać, bo inaczej to nic się między wami nie zmieni.
-Żeby to tylko było takie proste...no dobra trudno idę.
-Idź mówię ci wszystko będzie dobrze tylko spokojnie.
-Łatwo ci mówić Hermiona a ty i Ron?
-Cicho...-Syknęła Hermiona-To jest o wiele bardziej skomplikowane Harry no i trzymam kciuki powodzenia.
-Dzięki niewątpliwie się przyda.
Wyszedł na błonia i tam ją zauważył.
Idzie tu dawaj. Powiedziała grupa dziewczyn i wypchnęła ją naprzód przez co wyleciały jej książki z rąk.
-Możemy porozmawiać? Zapytał Harry pomagając jej zbierać książki.
-Tak no to o co chodzi?
-A możemy pójść gdzieś indziej?
-Tak chodźmy.
-No, bo...to nie jest takie łatwe do wytłumaczenia. Powiedział siadając pod drzewem.
-Coś się stało, bo ja już nic z tego nie rozumiem.
-No uwierz mi, że ja też nie ale rzecz w tym, że jesteśmy przyjaciółmi ale jednak uważam, że...że to nie jest przyjaźń.
-Rozumiem wolisz zerwać kontakt z Weasley'ami, bo przed tobą wielka kariera.
-Niech zgadnę Ron ci to naopowiadał ale pokłóciłem się z nim dlatego, że jemu nie pasuje to, że...ty mi się podobasz.
-Ale..ja?
-Tak Ginny i to nie jest coś przelotnego ja naprawdę czuje, że bardzo cię...kocham.
-Mi jest ciężko cokolwiek powiedzieć Harry ale ty też mi się podobasz zresztą już od dosyć dawna.
-Cięszę się, że mnie rozumiesz więc chyba już wszystko jasne prawda?
-Oczywiście.
-No więc będziemy razem?
-Tak. Powiedziała i rzuciła mu się na szyję.
-Nie wiesz jak długo czekałam na ten dzień, gdy wreszcie coś zrozumiesz choć myślałam, że w końcu jesteś Harry'm Potterem więc nie zdziwiłabym się gdybyś odepchnął Weasley'a.
-No co ty ja nigdy bym tego nie zrobił, bo to właśnie Weasley'owie są dla mnie najważniejsi. Powiedział i pocałował ją.
-Do zobaczenia.
Ginny pobiegła do wieży gryffindoru z wielką radością. Wreszcie spełniło się to na co tak długo czekała no i to stało się w rzeczywistości wciąż nie mogła w to uwierzyć.
-Cześć dziewczyny zrobiłyście już zadanie?
-Prawie.
-Jak chcecie mogę pomóc mam już zrobione.
-Nie lepiej nie, wiesz, że u Snape'a to nie przejdzie. A co ty taka wesoła coś się stało?
-Tak ale to nieważne dobranoc. Powiedziała, zasłoniła zasłony wokół łóżka i otworzyła list, który przed chwilą do niej przyszedł.

          Mogłabyś przyjść jutro na błonia o 16-stej tam gdzie dzisiaj? Jeśli jeszcze nie śpisz to odpisz jak najszybciej. Już tęsknie kocham cię.
                                                                                                                                            Harry
-Ginny możesz już zgasić te światło? Chcemy iść spać.
-Dacie mi jeszcze chwilkę muszę jeszcze coś napisać.
-Mówiłaś, że już zrobiłaś zadanie?
-No tak...ale jeszcze coś poprawiam. Improwizowała.

           Jeszcze nie śpię i jutro mogę. Do jutra.
                                                                     Ginny
                               
-Dobranoc Nox.
-Dobranoc Ginny.

Następnego dnia po południu...


-O cześć Ginny idziemy do biblioteki? Zapytała Hermiona.
-Nie, nie mogę idę na błonia.
-No dobra w sumie błonia to też dobre miejsce do nauki a dzisiaj taka ładna pogoda.
-A właśnie udało się wczoraj no wiesz o co chodzi.
-No właśnie o tym mówię.
-A dobra już rozumiem no i gratuluję.
-Dzięki pa Hermiona. Powiedziała, wyszła na błonia i usiadła w miejscu gdzie mieli się spotkać.
-Zgadnij kto. Powiedział Harry zakrywając Ginny oczy.
-Hmm normalnie kto to może być może Harry?
-Brawo zgadłaś cześć.
-Cześć i co pogodziłeś się już z Ronem?
-Nie, wiesz jaki jest Ron chyba wolę to przeczekać.
-No i chyba słusznie z nim teraz normalnie nie pogadasz.
-Dlaczego on tak źle zareagował, nie rozumiem go ja to bym się chyba cieszył na jego miejscu, a nie wykłócał.
-No masz racje on odkąd się pokłóciliście, zaczął mi opowiadać jakieś głupoty, że mnie zranisz i coś w tym stylu to nasza decyzja, a on się zwyczajnie wtrąca.
-No może ale tak szczerze to trochę mi go teraz brakuje...
-Nie ma się co nim przejmować niedługo mu przejdzie, znam go za dobrze, żeby było inaczej.
-No tak ale może zmieńmy temat co u ciebie?
-Od wczoraj lepiej niż kiedykolwiek. Powiedziała, a Harry objął ją ramieniem. Nie wiesz jak długo czekałam, jak dużo marzyłam, a teraz zwyczajnie nie wierzę.
-W zasadzie zawsze bardzo cię lubiłem ale takich zdarzeń się nie spodziewałem.
-Zostałabym jeszcze z tobą ale muszę już wracać kocham cię.
-Ja ciebie też.


                                                                            


                                                                                                               














poniedziałek, 7 grudnia 2015

19.Wizyta u przyjaciół

Pewnej niedzieli gdy tylko Harry i Ginny się obudzili i jak zwykle robili sobie poranną kawę przyszedł do nich pewien list.
Harry to coś do nas.

                                                    Drodzy państwo Potter'owie!
Jeśli macie czas to bylibyśmy bardzo wdzięczni gdybyście dzisiaj nas odwiedzili to dosyć ważna sprawa i chyba powinniśmy powiedzieć wam o tym osobiście. Ale nie musicie się martwić nic się nie stało, a wręcz przeciwnie to wesoła wiadomość. Mamy jednak nadzieje, że znajdziecie czas, żeby nas dzisiaj odwiedzić.
                                                                                                   Luna Lovegood i Nevile Longbottom
Na merlina jak ja ich dawno nie widziałam! Ciekawe co u nich.
To co idziemy dzisiaj do nich?
No chodźmy czemu nie i tak nie ma nic do roboty.
Teraz?
Jeśli się zgodzą to teraz tylko im odpiszę.

                        Dziękujemy za zaproszenie na pewno przyjdziemy was odwiedzić
swoją drogą jesteśmy ciekawi o co chodzi. No i o której konkretnie mamy do was wstąpić?
                                                                                                                       Pozdrawiamy Potter'owie
Od wysłania listu minęło już kilkanaście minut i uzyskali odpowiedź, że mogą oni przyjść w zasadzie kiedy chcą nawet od razu.
Jak myślisz Ginny jeśli chodzi o jakąś ,,wesołą nowinę" to powinienem ubrać szatę wyjściową?
Usłyszała jego głos z łazienki. Raczej tak ja chyba też ubiorę sukienkę.
Przez następne kilkanaście minut ubierali się i przygotowywali do spotkania z przyjaciółmi.
Ginny jesteś już gotowa?! Krzyknął, bo Ginny przygotowywała się u góry.
Zaraz muszę znaleźć moje buty jestem pewna, że były w tej szafie nie działa nawet zaklęcie przywołujące!
Westchnął i usiadł w przedpokoju.
Dobra już znalazłam! Powiedziała i powoli zeszła na dół.
To dobrze ileż można było cze...nie skończył, bo wlepił wzrok w Ginny.
Przepraszam, że musiałeś czekać ale te pasują najlepiej choć nie są zbyt wygodne i wolę raczej pospolite buty...To co możemy już iść?
To pytanie spowodowało, że Harry otrząsnął się i oderwał od niej wzrok. Tak chyba możemy już iść. Po chwili wyszli i deportowali się. Deportowali się w dosyć ładnym miejscu przed domem skrzywionym i trochę podobnym do nory tylko, że był nieco mniejszy.
Ten dom wygląda prawie jak nora. Powiedział Harry.
Może trochę przypomina norę ale to zupełnie nie to samo...
No masz rację. Powiedział i zapukał do ładnych, ciemnych drewnianych drzwi, które po chwili się otworzyły.
Oo już jesteście wejdźcie. Powiedziała Luna, która otwarła drzwi. Nevile już są zejdź tu! Zanim Nevile zbiegł po schodach dziewczyny zdążyły przytulić się na pożegnanie i cała trójka usiadła w salonie. Po chwili Nevile zszedł na dół i także przywitał się z gośćmi i usiadł obok nich.
Ładnie wyglądasz Ginny. Po chwili milczenia odezwała się Luna.
Dziękuję choć to nie bardzo w moim stylu i ty też ładnie wyglądasz.
Dawno was nie widzieliśmy. powiedział Harry
No tak to prawda. Musimy wam o czymś powiedzieć i to jest dla nas bardzo ważne.
No więc my chcemy wziąć ślub ja długo z tym zwlekałem no ale niedawno się oświadczyłem i... i ja przyjęłam oświadczyny. Dokończyła Luna.
GRATULUJĘ WAM! Powiedziała Ginny i uściskała przyjaciółkę.
TO ŚWIETNIE. Powiedział Harry ściskając Nevile'owi rękę.
Kiedy macie zamiar się pobrać? Zapytała Ginny.
W wakacje szczególnie, że Nevile pracuje w Hogwarcie więc wcześniej nie byłoby tak prosto.
Uczysz zielarstwa zgadłam?
Tak masz racje Ginny miło jest tam co roku wracać tylko, że tym razem jako dorosły i w dodatku nauczyciel.
Ja też czasem bardzo chciałbym tam wrócić tak na prawdę to moim pierwszym prawdziwym domem był Hogwart.
A ty Luna pracujesz gdzieś?
O tak widziałem kiedyś Lunę w ministerstwie...
Tak Harry ma rację jestem od jakiegoś czasu reporterką.
A ty Ginny jesteś gwiazdą quidditcha, a ty aurorem Harry nietrudno to było zauważyć.
Niestety, tak przed niektórymi reporterami ciężko jest mieć jakieś tajemnice oczywiście nie mam na myśli ciebie Luna.
Ja tak nie robię chcę tylko mówić ludziom prawdę ale nie wścibiać wszędzie nosa. Żal mi was tak szczerze to nie jest takie fajne być znanym.
Może coś zjecie? Wtrąciła Luna.
Nie dzięki niedawno jedliśmy śniadanie.
To może się chociarz czegoś napijecie?
To ja proszę herbaty.
Dobrze a ty Harry?
Też herbaty.
Po czym Luna wstała i wyszła do kuchni.
Ginny a co z tą waszą szukającą, bo ponoć jest w śpiączce.
Tak to prawda jestem ciekawa kogo Gwenog przyjęła zamiast niej ale Violett jest świetną szukającą i nie wiem jaka dziewczyna mogłaby jej dorównać nie mogę się już doczekać dzisiejszego meczu.
Wiem byłem kilka razy na waszym meczu Violett chyba zawsze łapie znicza w wielkim stylu a ty świetnie strzelasz Ginny zresztą już w Hogwarcie byłaś świetna w quidditchu to było chyba do przewidzenia.
Dziękuję Nevile ty też na pewno jesteś świetnym nauczycielem.
Cóż zawsze lubiłem zielarstwo i to jest chyba jedyna rzecz, która zawsze mi wychodziła.
Nie przesadzaj Nevile zawsze robiłeś coś źle, bo zawsze byłeś pewny, że ci nie wyjdzie, a zielarstwie widocznie zawsze czułeś się pewnie, bo ten talent sam się ujawnił.
No nie wiem choć nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi Harry.
Już jestem. Powiedziała Luna wychodząc z tacą filiżanek.
Chyba niedługo będziemy się zbierać musimy jeszcze odwiedzić chrześniaka i może wstąpimy do nory a później jeszcze ten mecz.
Rozumiem chyba przyjdę na ten dzisiejszy mecz. Powiedziała Luna. Jesteście moją ulubioną drużyną zresztą zobacz Accio plakat! Krzyknęła i pojawił się bardzo duży plakat, na którym były wszystkie zawodniczki łącznie z Violett.
Oo cieszę się bardzo Luna kiedy go kupiłaś?
Chyba tak rok temu, a dlaczego pytasz?
A nieważne no cóż może już wracajmy co Harry.
Tak masz rację  dzisiaj zabiegany dzień cieszymy się z tych oświadczyn i że mogliśmy was odwiedzić no to do zobaczenia!
Do zobaczenia też się cieszymy, że nas odwiedziliście.
Po tych słowach pożegnali się i deportowali się przed domem Rona i Hermiony.
No jesteście wreszcie! Przywitała się Hermiona
Tak przepraszamy byliśmy odwiedzić Lunę i Nevile'a.
A rozumiem my też niedawno byliśmy ich odwiedzić. Też was zaprosili na ślub mam rację?
Tak rzeczywiście a teraz odwiedzamy naszego chrześniaka. Gdzie jest Teddy?
W salonie Ron się z nim bawi więc ciężko powiedzieć czy jeszcze żyje. Powiedziała Hermiona ze śmiechem. Nie no żartuję on się nawet umie dobrze opiekować dziećmi.
Cześć maluszku! Zaszczebiotała Ginny.
Zobacz Ginny uśmiechnął się gdy tylko cię zobaczył. Choć chwilę temu ciężko go było uspokoić.
Mam kaszkę. Powiedziała Hermiona zakładając Teddy'emu śliniaczek.
Uważaj Hermiona on jest dzisiaj chyba w złym nastroju...
A zmieniłeś mu pieluchę?
Tak dopiero co zmieniałem jakieś 15 minut temu.
Może jest po prostu głodny.
Malec zjadł ładnie całe drugie śniadanie i nie był już grymaśny jak wcześniej.
Her-mio-na. Wybąkał Teddy śmiejąc się.
Hermiona słyszałaś umie wymówić twoje imię.
To jest Ron twój tata. Wskazała Hermiona na Rona. A to Harry i Ginny twoi rodzice chrzestni. Gdy to powiedziała łza pociekła jej po policzku.
O Hermiona.
Cieszę się, że mogę się tym malcem opiekować tak mi go szkoda, nie wiem co my mu powiemy jak będzie starszy. Mówiła Hermiona przez łzy.
Może, że jego rodzice to byli świetni ludzie, którzy chcieli go bronić tak jak przyjaciół i innych ludzi. Powiedział Ron przytulając ją.
Harry i Ginny jeszcze przez godzinę siedzieli u swojego chrześniaka z którym non stop bawili się chowiąc się za pelerynę niewidkę i wyskakując a gdy maluch zrobił się śpiący deportowali się na mecz.
Ginny potrzebuję twojej pomocy i to koniecznie!
Co się stało Gwenog?
Jest bardzo źle zawodniczka, którą wybrałam na dzisiejszy mecz połamała się i nie jest w stanie latać znasz kogoś kto w miarę dobrze lata?
Z kobiet raczej nie...
A ta twoja szwagrowa?
Tak średnio jej to idzie...
Proszę cię zapytaj jej najwyżej ona wejdzie na moje miejsce obrońcy a ja będę szukać znicza.
No dobra ale nie wiem czy ona się zgodzi, bo ma małe dziecko w domu.
Proszę cię zapytaj jej to nasz jedyny ratunek!
Dobra już się do niej deportuję.

********
Hermiona mam bardzo ważną sprawę do ciebie choć pewnie się nie zgodzisz...No więc zawodniczka, która miała zastępować Violett. Czy mogłabyś ją zastąpić?
Ale Ginny ja okropnie latam nie nadaję się nie poradzę sobie poza tym nie mam miotły ani stroju...a tak w ogóle jest zima jak gracie?
Gramy na zamkniętym boisku nieważne nie przejmuj się Gwenog ma zapasowe tylko zgódź się przecierz czytałaś niedawno książkę o quidditchu na pewno dasz radę.
No ale mam teraz się z tobą deportować i zagrać sobie w quidditcha. NIE MA MOWY!!! Ja się w ogóle na tym nie znam! I jeszcze prorok mnie wyśmieje.
Nie Hermiona spokojnie nie ma czasu proszę cię zgódź się możemy spaść na piąte miejsce w tabeli a z tobą na pewno wskoczymy na trzecie proszę cię w imieniu całej drużyny.
Ale Ginny ja zrobię tylko wstyd z siebie i całej waszej drużyny...
Proszę Hermiona zrób to dla mnie ten jeden raz może dobrze ci pójdzie nie ma czasu to co zgadzasz się?
Nie to jakieś szaleństwo!
W tym momencie Ginny przewierciła ją wzrokiem.
No...no dobrze ale zrobię to tylko dla dobra waszej drużyny. Ron pilnuj Teddy'ego.
A gdzie ty idziesz?
Ważna sytuacja muszę iść.
No dobrze a kiedy wrócisz?
Nie wiem.
Wyszły i deportowały się.

*********
Jestem Gwenog przekonałam ją.
Świetnie posłuchaj mnie eee...
Hermiona.
Dobrze Hermiona pójdziesz do mojego gabinetu w koncie stoi zapasowa miotła-nimbus i strój do quidditcha, przebierz się szybko i wróc tu za chwilę.
Kiwnęła potakująco głową.
Po jakimś czasie Hermiona wróciła przebrana i Gwenog przywołała wszystkie dziewczyny do siebie.
Posłuchajcie to jest Hermiona ona w tym meczu zagra jako obrońca a ja jako szukająca jednak słyszałam, że nie jest doskonała w quidditchu dlatego najlepiej, żebyś cię dawały jej do obrony jak najmniej okazji na pewno się nam uda.
Cały mecz przeszedł dość gładko, bo każda z dziewczyn dała z siebie wszystko.




wtorek, 1 grudnia 2015

18.Nieporozumienie i przygotowania do świąt

Proszę was o wyrażanie swojego zdania w komentarzach, ponieważ nie wiem czy wam się podoba ten blog czy nie jeśli nie to co powinnam zmienić i poprawić. Miłego czytania :)

Z samego rana zanim Ginny zdążyła wyjść na trening przyleciała sowa z prorokiem wrzuciła do woreczka pieniądze i zaczęła czytać:

                       HARRY POTTER WINNY?
Dowiedzieliśmy się, że słynny ,,Chłopiec, który przeżył"
przeszedł na ciemną stronę. Jeszcze kilka lat temu
uwolnił nas z niewoli sami-wiecie-kogo, a dziś został
podejrzany o współpracę ze śmierciożercami. Czy to
w ogóle możliwe, aby tak szybko przeszedł na złą stronę?
A może to w ogóle nie on tylko ktoś kto się pod niego
podszywał? To wszystko postaramy się wyjaśnić w 
następnym numerze ,,proroka codziennego'' 

To nie on! Od razu pomyślała. Za dobrze go zna oni chyba w to nie uwierzą.
Po tych rozmyślaniach musiała już wyjść na trening.

***********
Gdy wracała z treningu chciała po drodze iść do ministerstwa, aby wytłumaczyć tę niedorzeczną sytuację. Zanim jednak zdążyła dojść do środka oblężyli ją cała grupa reporterów:
Czy coś się ostatnio zmieniło?
Czy jest on pani zdaniem winny?
Jak ostatnio się zachowywał pan Potter. Zasypywali ją pytaniami.
Przepraszam ale to nasze życie osobiste i powiem tylko tyle, że znam Harry'ego bardzo dobrze i on nie byłby do czegoś takiego zdolny.
To jak pani wytłumaczy, że dzisiaj rano został widziany w kilku podejrzanych miejscach?
To na pewno nie porozumienie jestem pewna, że ktoś się pod niego podszywa, a teraz przepraszam śpieszę się.
Dobrze do widzenia pani Potter.
Do widzenia. Odpowiedziała niezbyt uprzejmie.
Gdy była już przed drzwiami zapukała i drzwi się otworzyły.
O cześć Ginny to ty nie w pracy?
Już wróciłam.
Usiądź. Powiedział wskazując krzesło na przeciwko niego.
Co z tą aferą wszystko w porządku?
Tak wszystko się już wyjaśniło to Pansy Parkinson potrzywała się pode mnie dzięki eliksirowi wielosokowemu współpracowała ze śmierciożercami ale już jest zatrzymana.
To dobrze martwię się ta praca jest bardzo niebezpieczna.
Twoja też swoją drogą jest niebezpieczna Ginny: możesz spaść z miotły, dostać tłuczkiem..
No nic to ja już chyba pójdę powinnam jeszcze posprzątać.
A pożegnanie?
A zasłużyłeś?
Chyba tak...
No dobrze. Powiedziała i pocałowała go w oba policzki. Zobaczymy się wieczorem. Powiedziała zamykając drzwi.
Witaj Potter. To była twoja żona? Zapytał minister wskazując na drzwi.
Tak dzisiaj mnie odwiedziła, bo chciała sprawdzić co z tą poranną akcją.
Rozumiem może wrócisz dzisiaj wcześniej, bo jeszcze będzie miała mi za złe, że cię tu tak długo trzymam, a dzisiaj chyba nie będziesz miał nic do roboty, a przynajmniej na to się nie zapowiada, a jak będziesz potrzebny to dam ci znać. Wiesz czasem wydaję mi się, że ożeniłeś się z pracą, a nie z panią Ginevrą.
Dobrze już dobrze wrócę dziś wcześniej, a raport zostawię na twoim biurku.
Dobrze spokojnie Harry i tak jesteś świetnym pracownikiem nie musisz brać nadgodzin. To ja wracam już do roboty, bo ja mam jej na prawdę masę i nie zapomnij o dzisiejszej konferencji. To tyle do zobaczenia.
Do zobaczenia Kingsley.

***********
Po skończonej pracy wszyscy spotkali się w norze pomagając w przygotowaniach do świąt.
Nie za wcześnie na ozdoby świąteczne święta dopiero za niecałe 3 tygodnie.
Mamo gdzie to powiesić? Zapytała Ginny.
Ten wieniec powieś na drzwi. Ginny wyszła na zewnątrz i tam zobaczyła Harry'ego, który jej się przyglądał.
Harry już wróciłeś?! Krzyknęła rzucając mu się na szyję.
Pomóc ci w czymś?
Nie, poradzę sobie sama zapytaj mamy ona na pewno ma jakieś zadanie dużo roboty ale fajnie, że już jesteś zdążyłeś na ubieranie choinki. Powiedziała siadając na schodkach werandy.
A ty nie idziesz do środka? Zapytał Harry siadając obok niej. Coś się stało?
Nie w porządku po prostu fajnie posiedzieć tutaj tak i popatrzeć na niebo no wiesz nigdy nie mam czasu na to, żeby przyglądać się rzeczom, które mam pod nosem. A niektóre są na prawdę piękne i warto je zauważyć.
Masz rację ale jest już zimno więc może wróćmy do środka. Powiedział Harry dając jej swoją kurtkę.
Dzięki wiesz ty też znaczysz dla mnie więcej niż wszystko choć i tak słowami nie da się tego opisać no i to ty pomogłeś mi się dostać do drużyny quidditcha.
Pomogłem co! To ty jesteś świetna w quidditchu i nie potrzebowałaś mojej pomocy, bo jesteś zupełnie wyjątkowa.
Zarumieniła się choć on chyba tego nie zauważył, bo było już dość ciemno.
Po chwili rozmyślań wrócili do środka.
No wreszcie jesteście! Powiedziała pani Weasley. Jest już zimno!
Mogę w czymś pomóc pani Weasley?
Oh Harry nie wygłupiaj się jesteście już pół roku po ślubie mów mi po prostu Molly albo Mamo w końcu jesteśmy rodziną Harry.
No dobrze mamo. Powiedział Harry.
A jeśli chodzi o pracę to możecie ustroić tą malutką choinkę na górze w holu, a jak nie chcecie to możecie odpocząć i zostać tu na noc.
Nie ja chętnie pomogę. Powiedzieli Harry i Ginny równocześnie. Po czym obydwoje się zaśmiali, wzięli ozdoby i pobiegli na górę.
Ale tu jest dużo ozdób święta są takie magiczne chyba nawet dla mugoli.
No masz rację wiem jak to jest być mugolem choć wiem, że nigdy nim nie byłem. Ta cała moja historia czasem wydaje mi się, że to jakiś mój wymysł no, bo to było trochę dziwne żyć sobie z mugolami w mugolskiej dzielnicy, a tu nagle w środku nocy przychodzi po ciebie jakiś olbrzym i opowiada ci całą prawdę.
No gdybym była na twoim miejscu nieźle bym się przestraszyła.
Ale nigdy nie żałowałem, że jestem czarodziejem u Dursley'ów zawsze strasznie mi się nudziło, a tutaj w norze nabrałem przekonania co tak naprawdę znaczy ,,rodzina" i ,,radość"i... ,,miłość". Dodał po dłuższej chwili. Choć jesteście rodzinom i wszyscy jesteście rudzi i w ogóle to i tak każdy z was jest zupełnie inny ale mimo to potraficie się dogadać. Czasem zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice żyli.
Harry tak mi przykro! Powiedziała cicho Ginny. Jednak nie zapominaj, że my też jesteśmy twoją rodziną Harry, a rodzina jest po to, żeby sobie pomagać.
Tak wiem ale każdy ma swoje problemy na głowie i każdy musi je jakoś rozwiązać.
Ale nie musi tego robić sam, a proszenie o pomoc to normalna rzecz w rodzinie ty też wiele razy nam pomogłeś.
Wiesz, że zrobiłbym dla was wszystko.
No właśnie! To działa w obie strony.
No może masz rację i lepiej nie będę już rozpatrywał ,,co by było gdyby moi rodzice żyli"a to tylko sprawia, że bardziej za nimi tęsknie zresztą gdy jeszcze nie miałem ich zdjęć mogłem sobie ich tylko wyobrazić.
No cóż Harry każdy z nas kogoś stracił choć wiem jak bardzo musi boleć strata rodziców ale nie myśl teraz o tym święta mają być szczęśliwe prawda?
To lepiej się zajmijmy ubieraniem choinki, bo mimo, że użyjemy magii do jutra to potrwa.
Masz rację.
Po chwili zniknął zły nastrój i zaczęli się obrzucać różnymi ozdobami świątecznymi i głośno się śmiali.
Popatrz. Powiedział Harry wskazując na swoją rękę uniesioną nad ich głowami, w której trzymał jemiołę.
Osz ty. Powiedziała i pocałowała go

**********
Ron idź zobacz co się tam dzieje i powiedz, że zaraz będzie kolacja.
No dobrze mamo. Odburknął Ron i poszedł na górę.
Gdy tylko wszedł po schodach i ich zobaczył odruchowo zawrócił.
I co skończyli już? Zapytała Molly.
...Co?!
No czy skończyli już ubierać choinkę? kontynuowała
No...TAK zaraz tu przyjdą...chyba. Powiedział Ron niezbyt przekonującym tonem.
Dobrze to lepiej niech się pośpieszą zaraz im wystygnie.
Po chwili Harry i Ginny zbiegli na dół.
Masz coś tu. Powiedział cicho Ron i w tym samym czasie Ginny parsknęła śmiechem, a Hermiona nadepnęła Rona dając mu do zrozumienia, że zachował się jak głupek zwracając na to uwagę.
Auuu!
Po czym Hermiona rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, a Harry i Ginny jeszcze bardziej się zaśmiali.
A co wy dzisiaj tak...
...w humorku. Dokończył George
Nieważne. Powiedziała Ginny z trudem opanowując śmiech.
Ciekawy jestem...
...jak on ją tak rozbawił?
Ale chyba powinniśmy...
...brać u niego korepetycje.
Nie sądzę. Powiedział Harry również tłumiąc śmiech.
Do końca tego dnia wszyscy razem siedzieli w norze i miło spędzali razem czas słuchając żartów Freda i George'a i opowiadając sobie nawzajem różne śmieszne historie, bo z rodziną czas mijał im 2 razy szybciej i 2 razy przyjemniej.










sobota, 28 listopada 2015

17.Rocznica państwa Weasley'ów

Z samego rana państwa Potter'ów odwiedzili Ron i Hermiona.
Cześć Ron, cześć Hermiona.
Cześć Ginny, a gdzie Harry tylko nie mów, że on pracuje w niedziele.
Nie no co ty jeszcze śpi.
Rozebrali się i usiedli na kanapie w salonie.
Chcecie coś do picia?
Nie ja podziękuję wiesz co w sumie to jestem tutaj, żeby porozmawiać o rocznicy rodziców.
Jakiej rocznicy? Wtrącił Ron.
Ron jak możesz nie pamiętać o rocznicy rodziców! Skarciła go Ginny.
No to ciekawy jestem czy Harry pamięta? Powiedział Ron z wyrzutem.
Pamiętałem Ron ja umiem zapamiętać kilka rocznicowych dat o swojej rocznicy też zapomnisz?
No dobra, już dobra.
Rozmawialiśmy rano z Ginny i doszliśmy do wniosku, że można by zrobić to przyjęcie tutaj.
Ale jak wy chcecie ich tu sprowadzić.
Mamie mogę powiedzieć, że złamałam nogę i poprosić ją, żeby przyszła tutaj mi w czymś pomóc no wiecie jaka ona jest czasem przewrażliwiona i na pewno tu przyjdzie, a na tatę nie mam jeszcze pomysłu...
To może powiemy, że coś tu się zepsuło?
Dobry pomysł tata zawsze chce być pierwszy tam gdzie coś się zepsuło.
Może upieczemy jakieś ciasto co ty na to Ginny?
Dobra to nagrzej już piekarnik, a chłopcy w tym czasie ZAOPIEKUJĄ się Teddy'm.
Dobra wymyśliłam nową recepturę mama będzie zachwycona.
Ron pewnie też. Z kuchni było słychać rozbawione głosy dziewczyn.
Co je tak bawi nie rozumiem tych kobiet...Powiedział Ron.
A ty w ogóle coś rozumiesz Ron? Powiedział Harry parskając śmiechem.
Dobra zmieniam zdanie ciebie też nie rozumiem stary.
Harry trochę się zagapił tak miło było patrzeć na Ginny gdy była uśmiechnięta szczególnie, że dzięki niemu nie ma dużo powodów do śmiechu...
Eee...Harry wszystko w porządku?
Mówiłeś coś?
Owszem mówiłem co ty jesteś w innym wymiarze mieliśmy zabawiać Teddy'ego a ty się gapisz jak robią ciasto.
Nie przesadzaj wygląda na dobrą zabawę przy okazji może się czegoś nauczę. Powiedział ze śmiechem.
Jak chcesz masz okazję się nauczyć przewijania dzieci chyba dlatego jest taki grymaśny.
Szukałeś ze mną horkruksów, a boisz się przewinąć dziecko no nie ma co daj mi go.
Nieźle urósł prawda?
No masz rację mam całkiem fajnego chrześniaka. Czym wy go karmicie?
Mlekiem.
No i już gotowe może teraz przestanie grymasić, bo tatusiowie się starają.
Zaczynało się już ściemniać wszyscy razem spędzili czas dziewczyny zdążyły napisać zaproszenia do całej ich rodziny i zdążyły  upiec już dwa ciasta, a chłopcy bawili się z Teddy'm, położyli go spać i ozdobili cały dom. Później wszyscy zmęczeni usiedli razem w salonie, żeby chwilkę odpocząć.
Słuchajcie mam pomysł na prawdę założę sobie gips wtedy mama uwierzy, że złamałam nogę, a wy się pochowiecie i pokażecie się dopiero na mój znak.
Fajnie masz rację tylko ktoś zna zaklęcie zakładające gips?
Ja znam. Powiedział Harry. Na kursie uczyli.
Dobra to wracajmy do roboty.
Ginny poradzisz sobie sama na razie muszę nakarmić Teddy'ego. Powiedziała Hermiona.
Spokojnie dam sobie radę.
Mogę ci pomóc. Powiedział Harry idąc za nią do kuchni.
Jest coś do roboty co jestem w stanie zrobić? Gotowanie i pieczenie nie idzie mi najlepiej.
Może mógłbyś ugnieść ciasto? Powiedziała wskazując na miskę z ciastem.
Dobra chyba dam radę.
Harry zaczekaj nie tak z całej siły! Zdecydowanie lepiej idzie ci bijatyka ze śmierciożercami.Trochę delikatniej pokarzę ci. Powiedziała i delikatnie zaczęła je ugniatać. On stanął za nią i obejmując nią ugniatał razem z nią gdy to zauważyła odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy.
Teraz lepiej. Powiedziała i pocałowała go co on zdecydowanie odwzajemnił.
Dobra zaraz będą lepiej weźmy się do roboty.
Nagle do kuchni weszła Hermiona. Myślałam, że już skończyliście? Czemu tak wolno robiliście je po mugolsku?
No tak po mugolsku jest więcej zabawy. Powiedziała i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Harry'm po czym obaj parsknęli śmiechem.
Nie rozumiem was jeszcze dużo pracy trzeba nakryć stół, dokończyć to ciasto...a wszyscy niedługo będą!
Nie przejmuj się Hermiona to tylko rodzinne przyjęcie poradzimy sobie.
Dobra to ja już sama skończę to ciasto.
Ja się zajmę Teddy'm, a ty odpocznij.
Ale...
Bez żadnych ale Harry ma rację odpocznij i tak opiekujecie się Teddy'm dzień i noc.
No dobra, dobra idę ,,odpoczywać". Powiedziała z naciskiem Hermiona.
Wszyscy uporali się ze wszystkimi przygotowaniami i wszystko było już ,,dopięte na ostatni guzik".Gdy wszyscy goście już dotarli napisali listy do rodziców i się ukryli, a Harry założył Ginny prawdziwy gips.
Jesteś pewien, że umiesz go zdjąć?
Spokojnie umiem go zdjąć.
Ciii...Ukryjcie się. Powiedziała Ginny gdy usłyszała pyknięcie na werandzie.
Ginny kochanie jak się czujesz?
Jak widać chciałam tylko z tobą pogadać i przyszłabym do ciebie ale z gipsem trudno jest się nawet deportować.
Bardzo dobrze, że do mnie napisałaś Ginny i tak miałam was odwiedzić. A przy okazji gdzie jest Harry.
Eee...Wyszedł na zakupy tak ale...powiedział, że trochę mu to zajmie no i nie chciał mnie zostawiać samej z tym gipsem więc zaproponował, żebym do ciebie napisała. Zakończyła z ulgą, że jakoś z tego wybrnęła.
Szczerze myślałam, że Harry jest bardziej odpowiedzialny. To może ci coś ugotuję.
Ale i tak mamy pusto...Nie zdążyła skończyć gdy mama otworzyła lodówkę.
Ginny o co tutaj chodzi? Po co poszedł na zakupy skoro macie pełną lodówkę?!
Bo on...był tak miły, że deportował się specjalnie po moje ulubione jedzenie. Mówiła improwizując.
Czegoś tu nie rozumiem coś się stało? A w ogóle skąd ten gips.
Na szczęście nie musiała odpowiadać na tę masę pytań, bo usłyszały pyknięcie.
Oo ktoś jeszcze chce mnie odwiedzić. Powiedziała idąc do drzwi.
O dobrze, że jesteś tato.
Artur co ty tu robisz?
To co się zepsuło. Powiedział Pan Weasley nie zwracając uwagi na żonę.
Chodźcie do salonu to wszystko wam wytłumaczę...
Gdy tylko weszli usłyszeli:
NIESPODZIANKA!
Jaka niespodzianka. Powiedzieli państwo Weasley'owie w tym samym czasie.
Rocznica!
O matko jak mogłam zapomnieć!
Ja też zapomniałem. Po chwili obydwoje parsknęli śmiechem.
No to widzę, że dzieci zrobiły wszystko za nas.
Ginny a ten gips?
Machnęła różdżką i gips rozkruszył się na kawałki. To był mój pomysł przykrywka. Nie wierzę, że zapomnieliście o swojej rocznicy. Ja bym nigdy nie zapomniała. Powiedziała przytulając się do Harry'ego. No i mamy coś dla was z tej okazji.
Na prawdę wy wszyscy kupiliście nam prezenty? Dziękujemy ale to nie ślub!
Mamo nie przesadzaj i tak to nie są drogie prezenty.
Ale tu jest cała rodzina Weasley'ów!
I Potter'ów!
I jeden mały Lupin. Mówili naprzemiennie Fred i George.
Dziękujemy wam wszystkim na prawdę lepszej rocznicy nie można by sobie wymarzyć.
Przez resztę wieczoru wszyscy zapominali o kłopotach i dobrze się bawili.



czwartek, 26 listopada 2015

16.Ważna rozprawa

Dni mijały szybko i państwo Potter'owie codziennie odwiedzali Dracona w szpitalu aż w końcu mógł zostać wypisany ze szpitala i nadszedł dzień rozprawy w ministerstwie.
Wszyscy już tam byli oprócz kilku śmierciożerców, którzy mieli być przesłuchiwani. Harry już układał sobie w głowie wszystko  co ma powiedzieć podczas procesu. Chciał za wszelką cenę bronić Dracona choć i tak dobrze wie, że nigdy mu się nie odwdzięczy nie za to co za niego zrobił...
Wkrótce wszyscy śmierciożercy i Draco zostali wprowadzeni. Mimo, że Harry wiedział, że są unieszkodliwieni zaklęciami, nie posiadają różdżek i są pod działaniem veritaserum to i tak nie chciał przebywać z nimi w jednym pomieszczeniu.
Czy to prawda, że pan Dracon był przez was torturowany? Zapytała Umridge prowadząca tę rozprawę.
Tak to prawda musieliśmy to zrobić.
Dlaczego to zrobiliście?
ON NAS ZDRADZIŁ I JESZCZE ZABIŁ LUCJUSZA TO JEGO POWINNIŚCIE ZAMKNĄĆ!!!
Wyprowadźcie go i podajcie mu więcej eliksiru uspokajającego.
W jaki sposób was ,,zdradził"?
Nie wykonywał rozkazów, a wręcz robił wszystko na przekór 2 tygodnie temu też musiał ,,obronić Harry'ego Potter'a" Choć on miał już dawno zginąć niestety, nasz pan nie doczeka się już tego dnia ale jeszcze się na nim zemścimy na nim i na jego rodzince.
Po tych słowach Harry'emu zrobiło się wręcz słabo w głowie brzmiały mu te słowa wypowiedziane przed chwilą.
Kto dokładnie to zaplanował?
To był pomysł Lucjusza ale wszyscy pomogliśmy to realizować, a w szczególności Bellatriks.
Teraz mam na myśli ostatnie wydarzenia. Panie Malfoy proszę wszystko dokładnie opowiedzieć.
No, więc byłem tutaj w ministerstwie, a konkretniej w areszcie i...
Dlaczego był pan w areszcie? Wtrąciła.
Byłem podejrzewany o współpracę z nimi i czekało mnie kilka przesłuchań.
Rozumiem proszę kontynuować.
No i zacząłem składać wszystko w jedną całość i już wiedziałem gdzie jest to miejsce o którym słyszałem wcześniej gdy ich podsłuchiwałem no i postanowiłem z stamtąd uciec, bo wiedziałem, że ich jest o wielu więcej gdy udało mi się uciec wykradłem później moją różdżkę i deportowałem się. Później wszedłem do środka i żuciłem szybko zaklęcie na mojego ojca. Po chwili pojawili się śmierciożercy i aurorzy i ze sobą walczyli. Później dostałem oszałamiaczem w głowę i pamiętam, że gdy się obudziłem wziąłem niewidkę Harry'ego i, ponieważ wszyscy byli skupieni na nim i moim ojcu to zakradłem się i później żuciłem się przed Harry'ego rzucając protego, a to zaklęcie odbiło się od mojej tarczy i trafiło w niego...
Gdy to wypowiedział Harry zauważył, że spuścił bezwiednie głowę.
Rozumiem, że pański ojciec nie żyje?
Nie nie żyje.Powiedział szeptem.
Myślę, że to nie będzie trudna decyzja co do podjęcia decyzji związanej z wyrokiem.
Panie Potter czy to prawda, że zaklęcie się odbiło?
Tak to prawda poza tym wiem, że Draco nie jest zdolny zabić nawet winnego człowieka i chciał tylko nas bronić moim zdaniem nie powinien być zesłany do azkabanu, bo to nie jego zaklęcie zostało żucone lecz zostało ODBITE w celu ochrony.
Rozumiem dziękuję panie Potter. Czy ktoś chce coś dodać?
Ja...ja chciałbym prosić o łagodny wyrok robiłem wszystko to, żeby ich chronić...Wychrypiał.
Dobrze podjęłam decyzję śmierciożercy zostaną skazani na dożywotni areszt w azkabanie z dodatkową ochroną i zabezpieczeniami. A pan Malfoy muszę przyznać, że to była trudna decyzja ale czekają pana 2 miesiące aresztu i grzywna za ucieczkę w wysokości 1500 galeonów, a pan panie Potter otrzyma odszkodowanie w wysokości 5000 galeonów. Proszę ich wyprowadzić koniec rozprawy.
Gdy go zabierali mruknął tylko do Dracona: Zobaczymy się na najbliższych widzeniach. Powiedział i odszedł w milczeniu.
Na tym wszystkim rozprawa zakończyła się i Harry mógł opuścić ministerstwo.


sobota, 21 listopada 2015

15.Długo wyczekiwana wiadomość

Dzień jak co dzień Harry wstał, ubrał się i zszedł do kuchni gdzie czekała na niego Ginny robiąca mu śniadanie. Ten dzień zapowiadał się zupełnie jak każdy inny ale  od tego dnia wszystko na zawsze miało się zmienić...
-Cześć Harry, siadaj już gotowe.
-Dziękuje, że cały czas to dla mnie robisz.
-Chodzi ci o śniadanie?
-Nie tylko o śniadanie...Wspierasz mnie, pomagasz mi.
-No dziękuje, ale chyba nie robię nic takiego, co ma jakieś duże wpływy i coś, co zasługuje na podziękowania.
-Niedawno dowiedziałem się, że wszystko ma jakieś wpływy.
-Nie rozumiem, nie sądzę, żeby to czy zrobię ci śniadanie miało jakiś wpływ...
-Uwierz mi, że ma robisz dla mnie coś dobrego przez to musiałaś wcześniej wstać, zrobić śniadanie i gdybym się nie obudził, to obudziłabyś mnie żebym się nie spóźnił.
-No może masz racje, ale co takiego niedawno zrozumiałeś?
-Opowiem ci wszystko jak wrócę, a na pewno wrócę wcześniej to długa historia...
-Dobrze napisz jakbyś miał przyjść później.
-Jestem pewien, że nie będę musiał. Lecę. Powiedział całując ją w policzek.
-Dobrze pa.-Powiedziała i usłyszała ciche pyknięcie, gdy Harry się deportował.

*************
Gdy wszedł do swojego biura usłyszał, że sowa zapukała w okno. Podszedł do sowy, odwiązał list i zaczął czytać.

                                                              Drogi panie Potter
Wiemy, że bardzo zależy panu na stałym informowaniu o wszystkim co dzieje się z panem Draconem, dlatego uznałem, że powinien pan wiedzieć, że dzisiaj o godzinie 6.49 pan Malfoy się wybudził i chciał się z panem widzieć.
                                                                                      Ordynator oddziału urazów pozaklęciowych

Gdy Harry przeczytał list szybko naskrobał informacje do Ginny:

                Dowiedziałem się, że Draco się wybudził. Piszę to, bo pomyślałem, że może będziesz chciała wiedzieć.
                                                                                                                                          Harry
*************
Ginny usłyszała pukanie do drzwi więc wyciągnęła różdżkę i ostrożnie je otworzyła.
-Cześć Ginny przepraszam, że nie zapowiedzianie wpadam.
-Och nie, nic się nie stało wejdź.
-Swoją drogą  macie naprawdę bardzo silne te zabezpieczenia ledwo się przez nie przedarłam.
-Harry o to zadbał, mogłaś powiedzieć, to wszystko bym zdjęła.
-No a dzisiaj tak bez zapowiedzi, bo nie mogłam już wytrzymać z Ronem dlatego przyszłam do ciebie, bo czuję, że muszę się komuś wygadać.
-A o co znowu poszło? Powiedziała wzdychając.
-On pracuje non stop od rana do nocy jak tak można! Krzyknęła, a po jej policzku spłynęła łza.
-Czy mam z nim pogadać?
-Nie Ginny, chciałabym, żeby sam to zrozumiał.
-Tak wiem Hermiono, że Ron zachowuje się czasem jak kretyn ale on to zrozumie potrzebuje tylko czasu. Nie płacz już Hermiono. Lepiej powiedz co z Teddy'm.
-W porządku za miesiąc będzie mieć roczek.
-Jak on słodko wygląda kiedy śpi...
-Dobrze, że tak łatwo go uśpić...
-U mnie jest wręcz przeciwnie Harry zachowuje się, jakby go piorun poraził, pracuje o wiele mniej i podziękował dziś za śniadanie i powiedział, że ,,niedawno coś zrozumiał".
-Harry tak powiedział?-Może coś się ostatnio wydarzyło coś o czym nie wiesz.
-Powiedział, że to długa historia...
-A może...
-Czy ty coś wiesz?
-Nie, ale może to nie Harry...
-Masz rację co jak to nie on?
-Zadaj mu jakieś pytanie na, które umie odpowiedzieć tylko Harry.
-Dobry pomysł.- Powiedziała i podeszła do okna, bo zauważyła sowę, odwiązała list i zaczęła czytać.
-Coś się stało Ginny?- Nie powinnam już iść?
Ginny stała dalej ten list ją zamurował, ale wkrótce odpowiedziała. Draco się wybudził!-Powiedziała z uśmiechem.
-To świetnie!
-Ale pewnie nie pozwolą mi wejść na salę, więc po co mam tam iść.
-No może masz rację, lepiej zostańmy.

***********
Harry zamknął swoje biuro zapytał szefa o zgodę i gdy ją uzyskał deportował się do munga i czekał przed salą na lekarza.
-Może pan już wejść.
-Dziękuje.-Powiedział i wszedł do sali.
-Draco muszę ci zadać kilka pytań.
-Rób co musisz Harry.
-Czy wiesz kto był za to odpowiedzialny?
-Pamiętam, że to był głównie pomysł Yaxley'a.
-Czy pamiętasz wszystko co się wydarzyło?
-Pamiętam tylko do momentu, gdy zdenerwowani śmierciożercy się na mnie rzucili. Czy ja go zabiłem?
To pytanie go zamurowało.
- Tak on...nie żyje.
-Z jednej strony  to jego wina ale z drugiej zabiłem go...
-Rozumiem cię Draco, ale to nie do końca twoja wina, to on rzucił te zaklęcie, ty się tylko broniłeś.
-Muszę przyjść na jakieś przesłuchania?
-Czeka cię jedna rozprawa dotycząca tego, gdy cię torturowali.
-Kiedy mam stąd wyjść?
-Nie wiem, chyba za kilka dni jeśli wszystko będzie dobrze.
-Czy oni mnie za to zamkną?
-Nie, nie martw się o to, broniłeś się tylko, jestem świadkiem. Zresztą, to mnie osłoniłeś za to nie da się podziękować...
-Harry, ty też dla mnie wiele zrobiłeś, w przeszłości wyrządziłem ci tyle szkody, wreszcie mogłem spłacić ten dług.
-To nie żaden dług Draco gdyby nie ty, dawno by mnie tu nie było.
-A teraz mogę odpocząć?
-Tak, oczywiście daj znać, gdy coś ci się przypomni.-Powiedział i wyszedł.
Całą resztę dnia przepracował głównie na przesłuchiwaniach i rozmawianiu z innymi aurorami, a gdy było już później wrócił do domu.
-Harry powiedz co powiedziałeś mi przed wyjazdem w trasę?
-O co ci chodzi?
-Proszę cię powiedz.
-Znaczysz dla mnie więcej niż wszystko.
-Dobrze wejdź.
-Co cię ugryzło?
-No, bo dziwnie się rano zachowałeś...
-Dobrze opowiem ci o wszystkim, usiądź. No więc przedwczoraj w nocy byłem w zupełnie innym miejscu czułem, że spadam ale powietrze miało taki opór, że spadłem delikatnie i w tym miejscu widziałem moich krewnych i oni pokazali mi projekcję kilku filmów o mojej o naszej przyszłości. Mieliśmy trójkę dzieci i ja cały czas pracowałem i one chciały mnie zobaczyć i pytały się ciebie cały czas kiedy wrócę i to było takie smutne...Następne wspomnienie to była jakaś napaść śmierciożerców i pomogłaś naszym dzieciom uciec, ale...sama zginęłaś. Ale to da się zmienić, nie dopuszczę do tego, będę was chronić!
Rzuciła mu się na szyję.
-My będziemy mieć troje dzieci?
-Chyba tak.
-Jak będą miały na imię?
-To może się zmienić, ale w tym wspomnieniu nazywały się James, Albus i Lily. James będzie najstarszy, a Lily najmłodsza.
-Harry ja nie chcę zostawić naszych dzieci i ciebie.- Szeptała
-Ciii...nie dopuszczę do tego.-Powiedział przytulając ją do piersi i gładząc jej włosy.
-A co z Draconem?
-Wydaje mi się, że teraz ma trochę poczucia winy, ale on tylko mnie bronił, pierwszy raz postawił się ojcu...
-Przynajmniej on przeżył.
-On chyba wolałby umrzeć niż żyć z tym poczuciem.
-A czy nasze dzieci przeżyły?
-Tak i ty też przeżyjesz nie pozwolę ci odejść...Moi rodzice powiedzieli, że najważniejsze jest to co dzieje się teraz. No i powiedzieli, że bardzo się cieszą, że jesteś w naszej rodzinie.
-Poradzimy sobie z tym prawda?
-Na pewno. Ta rozmowa z nimi dała mi taką mobilizację i ogromną siłę wiem, że oni są blisko mnie i czasem mi pomagają i podpowiadają w niektórych sprawach. Nie stracę mojej rodziny obiecuję, że zawsze będę blisko was...




środa, 18 listopada 2015

14.Tajemniczy sen Harry'ego

Harry miał wrażenie, że spada ale nie było to gwałtowne spadanie raczej coś w rodzaju spadaniu ze spadochronem. To było bardzo dziwne doświadczenie. W końcu wylądował w bardzo jasnym miejscu nie był to jednak szpital ani żadne inne znane mu miejsce.  Próbował opuścić to miejsce ale póki co gdy zbliżał się do jedynych drzwi coś odciągało go z powrotem.W końcu jednak po wielu próbach dał sobie spokój i usiadł na ziemi czekając na kogoś lub na coś co pozwoliłoby mu się stamtąd wydostać. Po chwili jego oczekiwania się spełniły i wokół niego pojawiło się kilka rozmazanych postaci, których na razie nie mógł zobaczyć przez ostrość jasnego światła. Nagle jednak okazało się, że znalazł się w bardzo dziwnym ale pięknym miejscu wśród swoich bliskich. Teraz był już pewny, że otacza go wiele zmarłych pokoleń rodziny Potter'ów. W końcu jednak odważył się zapytać:
-Co ja tutaj robię?
Na to pytanie odpowiedział jego ojciec:
-Jesteś tu z nami w bardzo ważnym celu i musimy ci wszystko szybko powiedzieć, bo nie mamy na to za wiele czasu, a musimy ci wszystko wyjaśnić.
-No dobrze...
-Choć przejdziemy teraz do sali projekcji obok.- Powiedziała jego matka podając mu rękę.
Zdezorientowany wstał i poszedł za nimi.
-Może zanim przejdziemy do projekcji wszystko ci wytłumaczymy no więc chcieliśmy ci powiedzieć, że bardzo się cieszymy jak poślubiłeś Ginny ale chodzi o to, że za dużo czasu siedzisz w pracy zrobiłem ten sam błąd i dlatego, nie wykorzystałem nawet ostatnich chwil swojego życia.-Harry bardzo przypominasz mi nas i nie chcemy, żebyś popełniał te same błędy.
-Ale dlaczego akurat teraz tu jestem?
-No wiesz nawet w niebie są jakieś zasady Harry.
-Muszę wam zadać tyle pytań...
-Na razie projekcja Harry. Ta projekcja będzie co byłoby gdybyś bez reszty wciąż poświęcał się tylko pracy, to będzie projekcja dotycząca przyszłości. Teraz patrz uważnie.
Nagle na ekranie pojawiło się kilka postaci byli to: Ginny i jakaś trójka dzieci.
-Mamo, mamo on mi dokucza!
-James uspokój się masz nie dokuczać bratu!
Ale on...
-James, Albus spokój uwierzcie mi, że nie chcę tego słuchać, bo obaj dostaniecie karę.-Zagroziła Ginny.
-Lily pośpiesz się trzeba ich odprowadzić.
-Już jestem mamo!- Ze schodów zbiegła mała, ruda bardzo podobna do Ginny dziewczynka.
-No to idziemy!-Tylko trzymajcie się mnie na dworcu jest tłoczno!
Obraz się rozmył i na ekranie zregenerowało się nowe miejsce był to dworzec King's Cross.
-No to kto pierwszy?
-Ja!- Powiedział najstarszy chłopiec i przebiegł przez barierkę. Następnie przebiegł drugi chłopiec, a na końcu Ginny i Lily.
-Mamo, a co jeśli nikt nie będzie się ze mną przyjaźnił.-Zapytał Albus.
-Jesteś wspaniałym chłopcem, nie masz się czym przejmować na pewno znajdziesz sobie przyjaciół.-I przytuliła go do siebie.
-A będziecie do mnie pisać?
-Oczywiście kochanie!
-A tata będzie na święta?-Powiedział błagalnym tonem.
To pytanie ją zamurowało widać było, że nie potrafi na nie odpowiedzieć.
-Tak...na pewno skarbie.
Przytuliła ich wszystkich i po chwili nadjechał pociąg.
-James, Albus weźcie kufry! Kocham was! Biegła jeszcze wzdłuż pociągu, a później wróciła do Lily.
-Mamo dlaczego nie mogę jechać z nimi?-Ja też chcę jechać!
-Wiem o co ci chodzi ja też zawsze zostawałam z mamą i chciałam jechać z braćmi ale nie martw się odwiedzimy babcie, dziadka i wujków, polatamy na miotłach.
-A tata też z nami polata?
Jej reakcja była taka sama jak ostatnio.
-Może...
Obraz znowu się rozmył i pojawiły się w dolinie Godryka.
-Lily dlaczego jeszcze nie śpisz?
-Chce się widzieć z tatą i poczekać na niego z tobą.
-Lily jesteś mała i musisz się wyspać.
-I tak nie umiem zasnąć proszę zgódź się.-Mówiła błagalnym tonem.
-No...dobrze.- Powiedziała i usiadła na kanapie, a Lily położyła się kładąc głowę na jej kolanach i po jakimś czasie zasnęła. Nagle przyszedł list:

                   Przepraszam cię mamy problemy z mugolami to bardzo ważne nie wrócę dzisiaj w nocy. 
                                                                                                                                 Kocham was Harry
Ten list bardzo ją zdenerwował od razu po przeczytaniu pogniotła pergamin i rzuciła na ziemię. Po chwili jej złość przeszła w płacz.
-Myślę, że na razie tyle wystarczy. Powiedział jego ojciec i ekran zgasł.-Już wiesz o co nam chodzi?
-Tak, zaniedbywałem moją rodzinę...
-Niestety, taka jest prawda to była twoja decyzja, żeby siedzieć po nocach w pracy, nikt cię do tego nie zmuszał wręcz odwrotnie.
-A czy ten pamiętnik...
-Tak, Harry ten pamiętnik miał was zbliżyć do siebie ale mimo to musieliśmy cię tu sprowadzić.-Ona tęskni za tobą nosi twoje zdjęcie w wewnętrznej kieszeni.
-Już rozumiem o co chodziło mamo, ale ja tylko chce ich chronić.
-Będąc od nich daleko nie ochronisz ich Harry.
-Dobrze mamy jeszcze trochę czasu na jeszcze jedną, ostatnią i najważniejszą projekcję.
Ginny i trójka ich dzieci byli w dolinie Godryka był wieczór i padał deszcz.
Wszyscy spali wszyscy oprócz Ginny...Nagle ktoś deportował się w ich ogrodzie wiedziała, że to nie Harry, bo przysłał jej przed chwilą list, że nie wróci. Szybko pobiegła na górę i obudziła dzieci. Szybko schodźcie powiedziała otwierając klapę w podłodze wchodźcie szybko i idźcie na koniec tunelu to dojdziecie do Hermiony. James opiekuj się nimi. ----   Zamknęła klapę, zasłoniła ją dywanem i nałożyła na nią kilka zaklęć ochronnych i zwodzących. Po chwili bariera ochronna zakleć została przebita i wtargnęli do jej domu nie zdążyła uciec...Następnie została torturowana oczwiście próbowała się bronić ale było ich za dużo i otoczyli ją ciasnym kręgiem.
-Gdzie jest Potter i jego bachory?!!
-Nie wiem!
-Nie kłam, wiesz gdzie oni są!!!CRUCIO!
-Dajemy ci ostatnią szansę powiedz, albo umrzesz!!!
-Nigdy wam tego nie powiem!!!
-A więc nie, dosyć tego AVADA KEDAVRA!!!
-Padła martwa na ziemię, a oni odeszli przeszukując ich dom. Nagle projekcja się zatrzymała.
-Myślę, że już wystarczy.-Powiedział jego ojciec.- Jak widzisz nawet nie byłoby cię przy jej śmierci.
-Czy to na prawdę musi się sprawdzić?-Ja chcę to zmienić!-Znajdę ich wszystkich!!!
-Bardzo się cieszymy, że wreszcie to zrozumiałeś, gdybyś tam był razem z nimi wezwałbyś aurorów i walczyłbyś z nimi i nikomu nic by się nie stało.
-Czyli mam jeszcze szanse to zmienić?
-Tak Harry, ale najważniejsze jest to, co zrobisz w najbliższych dniach.
-A no i żebyś uwierzył, że to nie jest tylko sen, to Ginny ma dla ciebie prezent jest ukryty w jej szufladzie.-Powiedziała Lily.
-A teraz odprowadzimy cię z powrotem do domu...W tej samej chwili obudził się w swoim łóżku. Czy to była prawda? Będzie musiał to sprawdzić. Ginny była już na treningu więc sięgnął do jej szuflady i...była tam mała paczka z podpisem ,,Dla Harry'ego". Czyli to jednak była prawda...Tylko jak to się mogło stać? Szczerze nie wyglądało mu to na żaden ,,zbieg okoliczności".Wciąż nie mógł zapomnieć tych zawiedzionych i błagalnych min jego dzieci. Nie może do tego dopuścić! Kocha ją i będzie chronił swoją rodzinę. Po tych rozmyślaniach zjadł śniadanie, ubrał się i wyszedł do ministerstwa.
Po ciężkich dwóch godzinach treningu Ginny wróciła do domu i postanowiła iść do nory.
W norze siedziała kilka godzin aż przyleciała sowa z listem otworzyła go i przeczytała.

                   Przykro mi ale nie mogę wrócić dzisiaj w nocy muszę zostać w pracy to bardzo ważne przepraszam wynagrodzę ci to. ŻARTOWAŁEM! Tak na prawdę wrócę dzisiaj wcześniej kocham cię.
                                                                                                                                                    Harry
-Muszę już wracać do domu.
-Dobrze Ginny ale Harry pracuje do późna zostań jeszcze.
-Nie, on wróci dzisiaj wcześniej.
-No dobrze, rozumiem, to odwiedźcie nas niedługo.
-Dobrze, na pewno was odwiedzimy. Powiedziała i deportowała się do doliny.
-Gdy wszedła do domu, od razu poczuła zapach ,0jakby ktoś coś gotował. Wszedła do kuchni i obserwowała jak Harry coś gotował. Nie wierzyła własnym oczom, była ciekawa kiedy zauważy, że ona już wróciła.
-O, jesteś już Ginny usiądź zaraz będzie gotowe.
-Ale ja już wcześniej zrobiłam kolację, mieliśmy tylko odgrzać...
-Na prawdę?- Teraz mi to mówisz.
-Zaraz ci pokarzę co dla ciebie mam Accio prezent!-Odpakuj.
-Jakie ładne te zdjęcia ty je ozdabiałaś?
-Tak.
-Jest tu cała nasza rodzina oprócz moich rodziców...
-Harry nie przejmuj się, masz nas teraz to my jesteśmy twoją rodziną nic z tym nie zrobisz niestety...Ja też chciałabym, żeby tu byli, żeby mogli mnie poznać zanim wyszłam za ciebie za mąż, nie wiem nawet czy zgodziliby się na to, żebyśmy byli razem.
-Jestem pewien, że gdziekolwiek są, są z nas dumni i nas kochają, na pewno cieszą naszym szczęściem...




niedziela, 15 listopada 2015

13.Dawne wspomnienia

Harry niestety, musiał już iść do ministerstwa, więc ubrał się i deportował się do ministerstwa. Ginny po jakimś czasie też wstała, ubrała się i zrobiła śniadanie. W domu bardzo jej się nudził dlatego często przeglądała albumy i sprzątał. W tym dniu było tak samo ale wszystkie zdjęcia z albumów znała już na pamięć. Więc tym razem odkurzała półkę z książkami aż jedna z nich spadła za regał i Ginny przesunęła go jednym ruchem różki i wyciągnęła książkę. Okazało się, że był to jej stary pamiętnik w, którym często opisywała swoje uczucia i marzenia. Otworzyła go i zaczęła czytać.

                                                                                                                                       5 września 1991
Kilka dni temu cała nasza rodzina musiała się rozstać. Chłopcy wyjechali do szkoły, tata miał jakiś wyjazd z pracy i w domu zostałyśmy tylko ja i mama. Zobaczę się z nimi dopiero na święta  ale to jeszcze bardzo długo...Jestem ciekawa czy ten chłopiec to na prawdę był Harry Potter chciałabym go poznać. Będę musiała w listach zapytać o to Rona może wie coś o nim. Mam nadzieję, że szybko wrócą, bo bez nich jest trochę smutno...

To było nawet ciekawe zaczęła czytać następne strony.

                                                                                                                              31 października 1992      
Już jutro jadę do hogwartu  nie mogę się doczekać! I dwa miesiące temu przyjechał do nas Harry Potter jest zupełnie w porządku ale zawsze muszę się przy nim wygłupić, ostatnio gdy go zobaczyłam to upuściłam wszystkie książki, które miałam w rękach pomógł mi je zbierać ale to było niezręczne. Co się ze mną dzieje!? I poznałam. Przecierz go lubię, a czuję, że muszę od niego uciekać, bo zaraz coś głupiego zrobię.Nie wiem co z tym zrobić...

Zaczęła się śmiać. Czy ona na prawdę była kiedyś taka głupia? Dobrze pamięta jak zbierała z nim te książki i...spojrzeli sobie w oczy nigdy tego nie zapomni. Czytała dalej.

                                                                                                                                    1 września 1992
Ale się cieszę jestem w gryffindorze tak samo jak moi bracia i Harry. Przez to, że musiałam usiąść obok Harry'ego prawie nic nie zjadłam i musiałam udawać, że spadł mi widelec. W ogóle raczej starałam się rozmawiać z Hermioną może powinnam jej o tym powiedzieć zna lepiej Harry'ego może wie jak mi pomóc?

Nagle przestała czytać, bo usłyszała, że ktoś wszedł do środka i gwałtownie wyciągnęła różdżkę.
-Spokojnie Ginny to tylko ja chciałam ci zrobić niespodziankę i przyszłam z Teddy'm. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
-Och nie, no co ty pewnie, że nie. A jak tam ma się mój chrześniak?
-Świetnie zaczyna  chodzić i ma jednego ząbka.
-Słodki z niego maluszek.
-No teraz śpi, ale pewnie niedługo się obudzi na jedzenie. A jak się czujesz w porządku?
-No tak w porządku, a co u Rona?
-Pracuje u Gringotta rzeczywiście się na tym zna w tej kwestii nawet ja tyle nie wiem.
-To musi być w tym naprawdę dobry myślałam, że sobie nie poradzi, no wiesz to trudny zawód.
-Szkoda tylko, że nie ma czasu zajmować się Teddy'm...czasem zastanawiam się czy nie jesteśmy za młodzi, żeby zajmować się dzieckiem mamy dopiero 20 lat.
Tak, ale Teddy jest z wami szczęśliwy jesteście dobrymi rodzicami. Powiedziała i przytuliła Hermionę.
-Dziękuję Ginny.-Szepnęła.
-Nie masz za co, przyjaźnimy się.
-Zawsze mnie pocieszasz, jesteś świetną przyjaciółką.
-Chcesz może kawy albo herbaty?
-Tak, dziękuje herbaty. Czasem wydaje mi się jakbyś to ty była starsza i bardziej doświadczona Ginny.
-Ale tak nie jest i nie wiem dlaczego tak myślisz.
-Po prostu jesteś dla mnie jak siostra zawsze mnie pocieszasz i mówisz coś mądrego, a czasem się złościsz, ale słusznie.
-No co ty, to ty zawsze mówisz coś mądrego.-Uśmiechnęła się do niej i podała jej kubek herbaty.-Ja jak mam jakieś problemy to zawsze najpierw idę do ciebie i Harry'ego, a tak w ogóle to pokarzę ci co znalazłam.-Wszedła po schodach na górę, chwyciła pamiętnik, zbiegła na dół i podała go Hermionie.
-Co to jest?
-Mój pamiętnik czytaj.
-Przeczytała szybko kilka stron i zamknęła go uśmiechając się.- To naprawdę twój pamiętnik?
-Tak wiem, że to głupie i śmieszne.
No właśnie nie, to jest wspaniałe!-Nie wiedziałam, że to było już wcześniej...
-No wiesz chyba nie do końca, bo w zasadzie to na początku chciałam, żeby był tylko moim przyjacielem...
...A został twoim mężem.-Dokończyła z uśmiechem.
-No, masz rację.
Nagle dziecko zaczęło płakać i Hermiona wstała i wzięła go na ręce. Ciii już cichutko. Wzięła butelkę mleka i malec się uspokoił.
-No i widzisz, masz podejście do dzieci.
-Po prostu był głodny.
-Ale uspokoił się od razu jak wzięłaś go na ręce i usłyszał twój głos.
-Chyba będziemy się już zbierać, muszę jeszcze iść na zakupy.
-Zobaczymy się wieczorem u mamy pa.
Ubrała ciepło dziecko i deportowała się do domu.
Ginny skończyła sprzątać i zjadła obiad. Chyba powinna dowiedzieć się co z Draconem w końcu uratował Harry'emu życie, a niewiadomo czy sam nie umrze.
Ubrała ciepło podróżny płaszcz i deportowała się do szpitala. Wjechała windą na pierwsze piętro i czekała na korytarzu na lekarza.
-Przepraszam co z Draconem?
-Czy jest pani kimś z rodziny?
-Nie, ale...on uratował mojemu mężowi życie! Bardzo proszę...
-No dobrze jego stan nie zagraża już życiu ale możliwe, że wybudzi się dopiero za parę miesięcy.
-Dobrze dziękuje panu. Po czym wyciągnęła z torebki pióro i pergamin i napisała list do Harry'ego

                       Harry udało mi się dowiedzieć, że z Draconem jest już lepiej,
a przynajmniej jego stan nie zagraża życiu ale wciąż nie wiedzą kiedy dokładnie się obudzi wracaj szybko będę u mamy. 
                                                                                                                                    Kocham cię Ginny
**************
Robiło się już późno Harry był już po kilku przesłuchaniach przynajmniej dowiedzieli się kilku rzeczy i już niedługo kilku z nich na pewno będzie skazana na pocałunek dementorów.
Wciąż rozmyślał o tym liście od Ginny ulżyło mu gdy dowiedział się, że Draco jednak żyje ale i tak nigdy nie będzie jak miał mu się za to odwdzięczyć. Wziął swoje rzeczy zamknął biuro i deportował się do Nory.
-Harry już jesteś zjedz coś, na pewno jesteś zmęczony.
-Gdzie jest Ginny?
-Jest na górze w swoim pokoju.
Harry zjadł trochę zupy, bo nie umiał odpędzić się od pani Weasley i poszedł na górę.
Siedziała na łóżku odwrócona do niego plecami i rozmawiała z Hermioną.
-Harry już jesteś, tak szybko?!
-Tak, tym razem jestem wcześniej...
-To ja nie będę wam przeszkadzać.-Powiedziała i odeszła.
-Auu Hermiona! Jęknął Ron.
-No co, trzeba było nie podsłuchiwać.-Wracajmy już do domu.
-Harry myślisz, że Draco naprawdę będzie żył? Lekarze mogą się przecież mylić, a jego stan i tak jest ponoć nie najlepszy...
-Nie martw się jest pod dobrą opieką, na pewno niedługo się wybudzi.-Powiedział i objął ją ramieniem.
-W szkole zawsze był nieprzyjemny i nie myślałam, że kiedyś postawi się ojcu i uratuje komuś życie, szczególnie tobie...
-Też bym się tego po nim nie spodziewał, zdecydowanie udowodnił, że przeszedł na naszą stronę.
-Wracajmy już do domu muszę ci coś pokazać...
Ubrali się i deportowali się do domu.
-Accio pamiętnik!-Zobacz co znalazłam przeczytaj, a ja zrobię kolację.
Po paru minutach skończył czytać, a Ginny usiadła obok niego z kolacją. Pamiętasz, gdy upuściłam książki.
-No w zasadzie to nie upuściłaś ich, dosłownie wyleciały ci z rąk.
-No tak, masz racje.
-Teraz już wiem dlaczego cały czas ,,spadały" ci widelce.-Powiedział ze śmiechem.-Pamiętam to wszystko doskonale i niestety, to jak mieszkałem u Dursley'ów, a jak pytałem Hermionę co ci jest, to mówiła, że przejmujesz się ocenami...
-No tak, to rzeczywiście wiarygodna wymówka w stylu Hermiony.
-W tym dniu gdy Hagrid mnie zabrał to było dla mnie bardzo dziwne, bo nie myślałem, że czarodzieje na prawdę istnieją...A teraz jestem mężem, ojcem chrzestnym mam wielu przyjaciół.-Tak naprawdę to nigdy nie byłem szczęśliwszy i cieszę się, że cię mam. Objął ją i pocałował ją w czubek głowy
-Ja też jestem szczęśliwa, spełniły się wszystkie moje marzenia...




piątek, 13 listopada 2015

12.Różne wersje wydarzeń

Harry już kilka godzin siedział w szpitalu na korytarzu czekając na jakieś dalsze wieści. W końcu z sali wyszedł lekarz.
-Panie Potter Ginewra się już obudziła.
Ta wiadomość od razu wybiła go z transu. Wstał i podszedł do jej łóżka, a następnie wyczarował krzesło i na nim usiadł.
-Harry wszystko z tobą w porządku?!-Rzuciła mu się na szyję, a inni się na nich patrzyli.
-Ginny odpoczywaj!
-Już dosyć leżałam, a jak cię widzę to czuję się świetnie.-Mówiąc to usiadła po turecku.
-Mi też ulżyło jak się dowiedziałem, że się obudziłaś. Pamiętasz jak ci powiedziałem...
-,,Pamiętaj, że znaczysz dla mnie więcej niż wszystko"?-Powiedziała równocześnie z nim.-Oczywiście, że pamiętam to są piękne słowa Harry takie szczere.
-Opowiedz mi tyle ile pamiętasz z tej napaści.
-Miałyśmy trening i był bardzo silny wiatr zaczęłyśmy od mini meczu. Violett była z nas wszystkich najwyżej, bo wypatrywała znicza i powiedziała nam, że widzi jakieś czarne postacie. Na początku myślałam, że to dementorzy ale okazało się, że się myliłam chciałyśmy uciekać ale byli zbyt szybcy...Później pamiętam, że spadłam z miotły i jak mnie torturowali dalej już nic nie pamiętam...
-Spadłaś z miotły przecież ty jeszcze nigdy nie spadłaś!?
-To znaczy... chyba bardziej zostałam zepchnięta i spadłam.
-Po wyjściu ze szpitala musisz być na rozprawie w ministerstwie. Oświadczył.
-A już wiecie kto nas zdradził?
-Nie, ale musi to być ktoś z waszej drużyny, bo wasze boisko jest silnie chronione.
-Ale...ktoś od nas? To niemożliwe!
-Niestety, to musi być prawda trzeba się dowiedzieć kto to był, więc pewnie będą was przesłuchiwać...
-Kto to mógł zrobić? Wszystkie chodziłyśmy razem.
-Czy w waszej drużynie ktoś nowy niedawno się pojawił?
-Nie, a czemu pytasz?
-No, bo ktoś kto jest w waszej drużynie od dawna zrobiłby to wcześniej.
-Masz racje, a jest ktoś z rodziny Weasley'ów?
-A no tak idę im powiedzieć, że się wybudziłaś.
Po jakimś czasie wrócił razem z rodziną Weasley'ów.
-Ginny kochanie wyglądasz fatalnie jesteś taka blada, jak się czujesz?
-Och, mamo dobrze się czuję!
-Przyniosłam ci śniadanie odpoczywaj!
-No dobrze, dobrze. A ty idź do ministerstwa Harry wiem, że powinieneś, a ze mną wszystko w porządku.
-Nie chcę cie zostawiać samej powinienem tu zostać...
-Proszę cie rozwiąż tę sprawę zobaczymy się wieczorem kocham cię!
-Ja ciebie też.-Cmoknęła go w policzek i się położyła, a Harry poszedł do pracy.
Jak co dzień zjechał w dół windą i przeglądał papiery w swoim biurze. Po co mu teraz papiery? Cały czas myślał kręcąc się nerwowo w kółko kto to mógł być? No tak dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał, ten trener był dziwny i podejrzany możliwe, że to jego wina. Musi się tego koniecznie dowiedzieć. Dlatego poszedł do departamentu magicznych gier i sportów i zapukał do jednego z gabinetów.
-Przepraszam czy wie pan coś na temat Tim'a Marley'a? To dotyczy tej ostatniej ucieczki śmierciożerców.
-Tim Marley? Tak, wcześniej z nim pracowałem teraz został trenerem Harpii z Hollyhead, bo sam nie może latać kiedyś doznał urazu...
-A czy miał może jakieś rozprawy był w areszcie?
-Nie wiem, ale mam jego papiery możesz zobaczyć on był zawsze człowiekiem uprzejmym i uczciwym nie sądzę, żeby to była jego sprawa, ale mogę się mylić.
-Dobrze dziękuje sprawdzę te papiery.
Po kilkudziesięciu minutach przekonał się jednak, że nie był ani razu w areszcie i wydawałoby się, że to nie jego wina, ale zawsze mógł to być imperius lub eliksir wielosokowy...To też musi brać pod uwagę. Więc wrócił oddał papiery i zapytał szefa czy mógłby dostać jego adres po czym deportował się we wskazane miejsce, zapukał drzwi ale się nie otwierały. Miał tego dosyć wywarzył drzwi zaklęciem i wszedł do środka. Nagle usłyszał coś w ogrodzie to był on od razu wybiegł i puścił się za nim rzucał w niego zaklęciami aż w końcu udało mu się trafić go zaklęciem spowalniającym, a następnie drętwotą i incarcerousem. Wrócił z nim do domu i przywiązał go liną antydeportacyjną do krzesła.
-Auu o co chodzi?
-Przykro mi, ale to było konieczne jesteś podejrzany o pomaganie śmierciożercom.
-Ale ja...ja nic nie wiem?
-Nie udawaj niewinni chyba nie uciekają prawda?!-Wycedził przez zęby.
-Ja nie uciekałem, biegałem dla formy.
-Nie kłam! Wiem, że chciałeś się deportować!
-Nie kłamię! Puszczaj mnie! Kim w ogóle jesteś?!
-Jestem aurorem i lepiej mi to wytłumacz i oddaj mi różdżkę. Harry wziąłby mu ją już wcześniej ale chciał wiedzieć jak na to zareaguje. No ponoć nie masz nic do ukrycia więc mi ją oddaj.
-Ale ja...
W końcu rzucił expelliarmus i trzymał jego różdżkę w ręce.
-Na razie jesteś zatrzymany idziemy.- Rzucił zaklęcie, a liny opadły i deportowali się do ministerstwa.
-Teraz wezmę cię na przesłuchanie i testy, więc lepiej mów prawdę.
Zapukał do jednego z gabinetów, a drzwi się otworzyły.
-O co chodzi?
-Mam trenera Harpii, prawdopodobnie to jego wina.
-Dobrze sprawdzimy to Potter dziękuje jak będziemy coś wiedzieć to dam znać.
-Dobrze.- zamknął drzwi i odszedł.
Znowu deportował się do Munga nie mógł myśleć o pracy, kiedy ona leżała w szpitalu no i powinien się dowiedzieć co z Draconem.
-Ginny już jestem.
-O cześć Harry myślałam, że przyjdziesz dopiero jutro.
-Wydaje mi się, że ta napaść to może być wina waszego trenera on jest trochę dziwny teraz sprawdzają czy nie jest pod wpływem imperiusa i czy to w ogóle jest on.
-On nie jest dziwny może i go nie znasz ale jest miły.
-O, jakiś list.-Sięgnęła po niego i zaczęła czytać.
-To do ciebie Harry z ministerstwa.
                                                                Drogi panie Potter!
Cieszymy się, że udało ci się rozgryźć tego trenera. Tak na prawdę , to był on pod wpływem imperiusa rzuconego przez śmierciożerców niedawno zaklęcie przestało działać i powiedział nam całą prawdę na razie zatrzymamy go do czasu rozprawy.
                                                                                                                                       Gawain Robards
-I co, wiadomo coś?-Zapytała Ginny.
-Tak, to ten trener, ale pod wpływem imperiusa.
-No tak, rzeczywiście ostatnio zachowywał się dziwnie tak, jakby nie wiedział co ma robić na treningach. A teraz wróć już do domu i się wyśpij.
-Ale ja nie potrzebuję snu, potrzebuję ciebie i będę tu siedział. Mówiąc to chwycił jej dłoń.
-Ale jutro idziesz do pracy...
-Trudno i tak nie jestem zmęczony, a chcę być przy tobie.
-Dziękuję.
Przesiedział w szitalu całą noc obserwując jak Ginny spokojnie śpi aż w końcu nastał ranek i musiał już iść do ministerstwa. Nie chcąc jej budzić pocałował ją w czoło i deportował się do ministerstwa.
W ministerstwie nic się nie zmieniło Harry przeglądał różne papiery i przesłuchał kilka osób ten dzień minął mu szybko i chciał już wracać do Ginny dlatego zamknął swoje biuro i do niej poszedł.
-O, Harry jesteś, a co się stało Draconowi, bo słyszałam, że też tu leży?
-No tak uratował mi życie, rzucił się zakrywając nas zaklęciem tarczy no i dlatego Lucjusz nie żyje, a Draco tu leży nie chcę, żeby znowu ktoś przeze mnie umarł.
-Harry to wcale nie twoja wina.
-Już wiele osób chciało mnie chronić i wszyscy skończyli tak samo zawsze wciągam wszystkich w kłopoty ciebie też przepraszam...
-Nie masz za co Harry, ja zrobiłabym to samo na miejscu Dracona, a od tego jest rodzina i przyjaciele, wszyscy się o siebie boimy.
-No tak śpij już.
Kolejne dni mijały szybko, Ginny wracała do zdrowia i coraz bardziej zbliżał się dzień jej wypisu.
-Harry jeśli wszystko będzie w porządku to mnie wypiszą!
-To świetnie!
-Idę na ostatnie badania.
-To ja tu zaczekam i zacznę cię już pakować.
-Wszystko w porządku wracamy do domu!
-Cieszę się chodźmy.
Deportowali się przed domem tak dawno tu nie byli, w ogóle tak dawno nie byli razem...
-Harry, ale co będzie teraz z naszą trasą.
-Niestety, woleli ją zakończyć, te boisko nie jest już bezpieczne, ale za 3 dni macie trening no oprócz Violett nadal jest z nią źle tak samo jak z Draconem...
-Kiedy to się wreszcie skończy?
-Nie wiem, ale zakończę to raz na zawsze. No i zobacz co przygotowałem wcześniej. Machnął różdżką i na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia.
-Ja..bardzo dziękuję.-Rzuciła mu się na szyję.
Zjedli kolacje i rozmawiali o ostatnich wiadomościach z ministerstwa.
-Oby nic nie stało się Draconowi wiem, że chciał dobrze, on na prawdę się zmienił...
-Nie martw się tym. Powiedziała spokojnie odgarniając jego zmierzwione włosy z czoła.
-Pocałowali się gwałtownie i spontanicznie teraz stracili dla siebie głowę nie było lepszego sposobu na okazywanie sobie uczuć...