Harry już kilka godzin siedział w szpitalu na korytarzu czekając na jakieś dalsze wieści. W końcu z sali wyszedł lekarz.
-Panie Potter Ginewra się już obudziła.
Ta wiadomość od razu wybiła go z transu. Wstał i podszedł do jej łóżka, a następnie wyczarował krzesło i na nim usiadł.
-Harry wszystko z tobą w porządku?!-Rzuciła mu się na szyję, a inni się na nich patrzyli.
-Ginny odpoczywaj!
-Już dosyć leżałam, a jak cię widzę to czuję się świetnie.-Mówiąc to usiadła po turecku.
-Mi też ulżyło jak się dowiedziałem, że się obudziłaś. Pamiętasz jak ci powiedziałem...
-,,Pamiętaj, że znaczysz dla mnie więcej niż wszystko"?-Powiedziała równocześnie z nim.-Oczywiście, że pamiętam to są piękne słowa Harry takie szczere.
-Opowiedz mi tyle ile pamiętasz z tej napaści.
-Miałyśmy trening i był bardzo silny wiatr zaczęłyśmy od mini meczu. Violett była z nas wszystkich najwyżej, bo wypatrywała znicza i powiedziała nam, że widzi jakieś czarne postacie. Na początku myślałam, że to dementorzy ale okazało się, że się myliłam chciałyśmy uciekać ale byli zbyt szybcy...Później pamiętam, że spadłam z miotły i jak mnie torturowali dalej już nic nie pamiętam...
-Spadłaś z miotły przecież ty jeszcze nigdy nie spadłaś!?
-To znaczy... chyba bardziej zostałam zepchnięta i spadłam.
-Po wyjściu ze szpitala musisz być na rozprawie w ministerstwie. Oświadczył.
-A już wiecie kto nas zdradził?
-Nie, ale musi to być ktoś z waszej drużyny, bo wasze boisko jest silnie chronione.
-Ale...ktoś od nas? To niemożliwe!
-Niestety, to musi być prawda trzeba się dowiedzieć kto to był, więc pewnie będą was przesłuchiwać...
-Kto to mógł zrobić? Wszystkie chodziłyśmy razem.
-Czy w waszej drużynie ktoś nowy niedawno się pojawił?
-Nie, a czemu pytasz?
-No, bo ktoś kto jest w waszej drużynie od dawna zrobiłby to wcześniej.
-Masz racje, a jest ktoś z rodziny Weasley'ów?
-A no tak idę im powiedzieć, że się wybudziłaś.
Po jakimś czasie wrócił razem z rodziną Weasley'ów.
-Ginny kochanie wyglądasz fatalnie jesteś taka blada, jak się czujesz?
-Och, mamo dobrze się czuję!
-Przyniosłam ci śniadanie odpoczywaj!
-No dobrze, dobrze. A ty idź do ministerstwa Harry wiem, że powinieneś, a ze mną wszystko w porządku.
-Nie chcę cie zostawiać samej powinienem tu zostać...
-Proszę cie rozwiąż tę sprawę zobaczymy się wieczorem kocham cię!
-Ja ciebie też.-Cmoknęła go w policzek i się położyła, a Harry poszedł do pracy.
Jak co dzień zjechał w dół windą i przeglądał papiery w swoim biurze. Po co mu teraz papiery? Cały czas myślał kręcąc się nerwowo w kółko kto to mógł być? No tak dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał, ten trener był dziwny i podejrzany możliwe, że to jego wina. Musi się tego koniecznie dowiedzieć. Dlatego poszedł do departamentu magicznych gier i sportów i zapukał do jednego z gabinetów.
-Przepraszam czy wie pan coś na temat Tim'a Marley'a? To dotyczy tej ostatniej ucieczki śmierciożerców.
-Tim Marley? Tak, wcześniej z nim pracowałem teraz został trenerem Harpii z Hollyhead, bo sam nie może latać kiedyś doznał urazu...
-A czy miał może jakieś rozprawy był w areszcie?
-Nie wiem, ale mam jego papiery możesz zobaczyć on był zawsze człowiekiem uprzejmym i uczciwym nie sądzę, żeby to była jego sprawa, ale mogę się mylić.
-Dobrze dziękuje sprawdzę te papiery.
Po kilkudziesięciu minutach przekonał się jednak, że nie był ani razu w areszcie i wydawałoby się, że to nie jego wina, ale zawsze mógł to być imperius lub eliksir wielosokowy...To też musi brać pod uwagę. Więc wrócił oddał papiery i zapytał szefa czy mógłby dostać jego adres po czym deportował się we wskazane miejsce, zapukał drzwi ale się nie otwierały. Miał tego dosyć wywarzył drzwi zaklęciem i wszedł do środka. Nagle usłyszał coś w ogrodzie to był on od razu wybiegł i puścił się za nim rzucał w niego zaklęciami aż w końcu udało mu się trafić go zaklęciem spowalniającym, a następnie drętwotą i incarcerousem. Wrócił z nim do domu i przywiązał go liną antydeportacyjną do krzesła.
-Auu o co chodzi?
-Przykro mi, ale to było konieczne jesteś podejrzany o pomaganie śmierciożercom.
-Ale ja...ja nic nie wiem?
-Nie udawaj niewinni chyba nie uciekają prawda?!-Wycedził przez zęby.
-Ja nie uciekałem, biegałem dla formy.
-Nie kłam! Wiem, że chciałeś się deportować!
-Nie kłamię! Puszczaj mnie! Kim w ogóle jesteś?!
-Jestem aurorem i lepiej mi to wytłumacz i oddaj mi różdżkę. Harry wziąłby mu ją już wcześniej ale chciał wiedzieć jak na to zareaguje. No ponoć nie masz nic do ukrycia więc mi ją oddaj.
-Ale ja...
W końcu rzucił expelliarmus i trzymał jego różdżkę w ręce.
-Na razie jesteś zatrzymany idziemy.- Rzucił zaklęcie, a liny opadły i deportowali się do ministerstwa.
-Teraz wezmę cię na przesłuchanie i testy, więc lepiej mów prawdę.
Zapukał do jednego z gabinetów, a drzwi się otworzyły.
-O co chodzi?
-Mam trenera Harpii, prawdopodobnie to jego wina.
-Dobrze sprawdzimy to Potter dziękuje jak będziemy coś wiedzieć to dam znać.
-Dobrze.- zamknął drzwi i odszedł.
Znowu deportował się do Munga nie mógł myśleć o pracy, kiedy ona leżała w szpitalu no i powinien się dowiedzieć co z Draconem.
-Ginny już jestem.
-O cześć Harry myślałam, że przyjdziesz dopiero jutro.
-Wydaje mi się, że ta napaść to może być wina waszego trenera on jest trochę dziwny teraz sprawdzają czy nie jest pod wpływem imperiusa i czy to w ogóle jest on.
-On nie jest dziwny może i go nie znasz ale jest miły.
-O, jakiś list.-Sięgnęła po niego i zaczęła czytać.
-To do ciebie Harry z ministerstwa.
Drogi panie Potter!
Cieszymy się, że udało ci się rozgryźć tego trenera. Tak na prawdę , to był on pod wpływem imperiusa rzuconego przez śmierciożerców niedawno zaklęcie przestało działać i powiedział nam całą prawdę na razie zatrzymamy go do czasu rozprawy.
Gawain Robards
-I co, wiadomo coś?-Zapytała Ginny.
-Tak, to ten trener, ale pod wpływem imperiusa.
-No tak, rzeczywiście ostatnio zachowywał się dziwnie tak, jakby nie wiedział co ma robić na treningach. A teraz wróć już do domu i się wyśpij.
-Ale ja nie potrzebuję snu, potrzebuję ciebie i będę tu siedział. Mówiąc to chwycił jej dłoń.
-Ale jutro idziesz do pracy...
-Trudno i tak nie jestem zmęczony, a chcę być przy tobie.
-Dziękuję.
Przesiedział w szitalu całą noc obserwując jak Ginny spokojnie śpi aż w końcu nastał ranek i musiał już iść do ministerstwa. Nie chcąc jej budzić pocałował ją w czoło i deportował się do ministerstwa.
W ministerstwie nic się nie zmieniło Harry przeglądał różne papiery i przesłuchał kilka osób ten dzień minął mu szybko i chciał już wracać do Ginny dlatego zamknął swoje biuro i do niej poszedł.
-O, Harry jesteś, a co się stało Draconowi, bo słyszałam, że też tu leży?
-No tak uratował mi życie, rzucił się zakrywając nas zaklęciem tarczy no i dlatego Lucjusz nie żyje, a Draco tu leży nie chcę, żeby znowu ktoś przeze mnie umarł.
-Harry to wcale nie twoja wina.
-Już wiele osób chciało mnie chronić i wszyscy skończyli tak samo zawsze wciągam wszystkich w kłopoty ciebie też przepraszam...
-Nie masz za co Harry, ja zrobiłabym to samo na miejscu Dracona, a od tego jest rodzina i przyjaciele, wszyscy się o siebie boimy.
-No tak śpij już.
Kolejne dni mijały szybko, Ginny wracała do zdrowia i coraz bardziej zbliżał się dzień jej wypisu.
-Harry jeśli wszystko będzie w porządku to mnie wypiszą!
-To świetnie!
-Idę na ostatnie badania.
-To ja tu zaczekam i zacznę cię już pakować.
-Wszystko w porządku wracamy do domu!
-Cieszę się chodźmy.
Deportowali się przed domem tak dawno tu nie byli, w ogóle tak dawno nie byli razem...
-Harry, ale co będzie teraz z naszą trasą.
-Niestety, woleli ją zakończyć, te boisko nie jest już bezpieczne, ale za 3 dni macie trening no oprócz Violett nadal jest z nią źle tak samo jak z Draconem...
-Kiedy to się wreszcie skończy?
-Nie wiem, ale zakończę to raz na zawsze. No i zobacz co przygotowałem wcześniej. Machnął różdżką i na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia.
-Ja..bardzo dziękuję.-Rzuciła mu się na szyję.
Zjedli kolacje i rozmawiali o ostatnich wiadomościach z ministerstwa.
-Oby nic nie stało się Draconowi wiem, że chciał dobrze, on na prawdę się zmienił...
-Nie martw się tym. Powiedziała spokojnie odgarniając jego zmierzwione włosy z czoła.
-Pocałowali się gwałtownie i spontanicznie teraz stracili dla siebie głowę nie było lepszego sposobu na okazywanie sobie uczuć...
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz