Z samego rana państwa Potter'ów odwiedzili Ron i Hermiona.
Cześć Ron, cześć Hermiona.
Cześć Ginny, a gdzie Harry tylko nie mów, że on pracuje w niedziele.
Nie no co ty jeszcze śpi.
Rozebrali się i usiedli na kanapie w salonie.
Chcecie coś do picia?
Nie ja podziękuję wiesz co w sumie to jestem tutaj, żeby porozmawiać o rocznicy rodziców.
Jakiej rocznicy? Wtrącił Ron.
Ron jak możesz nie pamiętać o rocznicy rodziców! Skarciła go Ginny.
No to ciekawy jestem czy Harry pamięta? Powiedział Ron z wyrzutem.
Pamiętałem Ron ja umiem zapamiętać kilka rocznicowych dat o swojej rocznicy też zapomnisz?
No dobra, już dobra.
Rozmawialiśmy rano z Ginny i doszliśmy do wniosku, że można by zrobić to przyjęcie tutaj.
Ale jak wy chcecie ich tu sprowadzić.
Mamie mogę powiedzieć, że złamałam nogę i poprosić ją, żeby przyszła tutaj mi w czymś pomóc no wiecie jaka ona jest czasem przewrażliwiona i na pewno tu przyjdzie, a na tatę nie mam jeszcze pomysłu...
To może powiemy, że coś tu się zepsuło?
Dobry pomysł tata zawsze chce być pierwszy tam gdzie coś się zepsuło.
Może upieczemy jakieś ciasto co ty na to Ginny?
Dobra to nagrzej już piekarnik, a chłopcy w tym czasie ZAOPIEKUJĄ się Teddy'm.
Dobra wymyśliłam nową recepturę mama będzie zachwycona.
Ron pewnie też. Z kuchni było słychać rozbawione głosy dziewczyn.
Co je tak bawi nie rozumiem tych kobiet...Powiedział Ron.
A ty w ogóle coś rozumiesz Ron? Powiedział Harry parskając śmiechem.
Dobra zmieniam zdanie ciebie też nie rozumiem stary.
Harry trochę się zagapił tak miło było patrzeć na Ginny gdy była uśmiechnięta szczególnie, że dzięki niemu nie ma dużo powodów do śmiechu...
Eee...Harry wszystko w porządku?
Mówiłeś coś?
Owszem mówiłem co ty jesteś w innym wymiarze mieliśmy zabawiać Teddy'ego a ty się gapisz jak robią ciasto.
Nie przesadzaj wygląda na dobrą zabawę przy okazji może się czegoś nauczę. Powiedział ze śmiechem.
Jak chcesz masz okazję się nauczyć przewijania dzieci chyba dlatego jest taki grymaśny.
Szukałeś ze mną horkruksów, a boisz się przewinąć dziecko no nie ma co daj mi go.
Nieźle urósł prawda?
No masz rację mam całkiem fajnego chrześniaka. Czym wy go karmicie?
Mlekiem.
No i już gotowe może teraz przestanie grymasić, bo tatusiowie się starają.
Zaczynało się już ściemniać wszyscy razem spędzili czas dziewczyny zdążyły napisać zaproszenia do całej ich rodziny i zdążyły upiec już dwa ciasta, a chłopcy bawili się z Teddy'm, położyli go spać i ozdobili cały dom. Później wszyscy zmęczeni usiedli razem w salonie, żeby chwilkę odpocząć.
Słuchajcie mam pomysł na prawdę założę sobie gips wtedy mama uwierzy, że złamałam nogę, a wy się pochowiecie i pokażecie się dopiero na mój znak.
Fajnie masz rację tylko ktoś zna zaklęcie zakładające gips?
Ja znam. Powiedział Harry. Na kursie uczyli.
Dobra to wracajmy do roboty.
Ginny poradzisz sobie sama na razie muszę nakarmić Teddy'ego. Powiedziała Hermiona.
Spokojnie dam sobie radę.
Mogę ci pomóc. Powiedział Harry idąc za nią do kuchni.
Jest coś do roboty co jestem w stanie zrobić? Gotowanie i pieczenie nie idzie mi najlepiej.
Może mógłbyś ugnieść ciasto? Powiedziała wskazując na miskę z ciastem.
Dobra chyba dam radę.
Harry zaczekaj nie tak z całej siły! Zdecydowanie lepiej idzie ci bijatyka ze śmierciożercami.Trochę delikatniej pokarzę ci. Powiedziała i delikatnie zaczęła je ugniatać. On stanął za nią i obejmując nią ugniatał razem z nią gdy to zauważyła odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy.
Teraz lepiej. Powiedziała i pocałowała go co on zdecydowanie odwzajemnił.
Dobra zaraz będą lepiej weźmy się do roboty.
Nagle do kuchni weszła Hermiona. Myślałam, że już skończyliście? Czemu tak wolno robiliście je po mugolsku?
No tak po mugolsku jest więcej zabawy. Powiedziała i wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Harry'm po czym obaj parsknęli śmiechem.
Nie rozumiem was jeszcze dużo pracy trzeba nakryć stół, dokończyć to ciasto...a wszyscy niedługo będą!
Nie przejmuj się Hermiona to tylko rodzinne przyjęcie poradzimy sobie.
Dobra to ja już sama skończę to ciasto.
Ja się zajmę Teddy'm, a ty odpocznij.
Ale...
Bez żadnych ale Harry ma rację odpocznij i tak opiekujecie się Teddy'm dzień i noc.
No dobra, dobra idę ,,odpoczywać". Powiedziała z naciskiem Hermiona.
Wszyscy uporali się ze wszystkimi przygotowaniami i wszystko było już ,,dopięte na ostatni guzik".Gdy wszyscy goście już dotarli napisali listy do rodziców i się ukryli, a Harry założył Ginny prawdziwy gips.
Jesteś pewien, że umiesz go zdjąć?
Spokojnie umiem go zdjąć.
Ciii...Ukryjcie się. Powiedziała Ginny gdy usłyszała pyknięcie na werandzie.
Ginny kochanie jak się czujesz?
Jak widać chciałam tylko z tobą pogadać i przyszłabym do ciebie ale z gipsem trudno jest się nawet deportować.
Bardzo dobrze, że do mnie napisałaś Ginny i tak miałam was odwiedzić. A przy okazji gdzie jest Harry.
Eee...Wyszedł na zakupy tak ale...powiedział, że trochę mu to zajmie no i nie chciał mnie zostawiać samej z tym gipsem więc zaproponował, żebym do ciebie napisała. Zakończyła z ulgą, że jakoś z tego wybrnęła.
Szczerze myślałam, że Harry jest bardziej odpowiedzialny. To może ci coś ugotuję.
Ale i tak mamy pusto...Nie zdążyła skończyć gdy mama otworzyła lodówkę.
Ginny o co tutaj chodzi? Po co poszedł na zakupy skoro macie pełną lodówkę?!
Bo on...był tak miły, że deportował się specjalnie po moje ulubione jedzenie. Mówiła improwizując.
Czegoś tu nie rozumiem coś się stało? A w ogóle skąd ten gips.
Na szczęście nie musiała odpowiadać na tę masę pytań, bo usłyszały pyknięcie.
Oo ktoś jeszcze chce mnie odwiedzić. Powiedziała idąc do drzwi.
O dobrze, że jesteś tato.
Artur co ty tu robisz?
To co się zepsuło. Powiedział Pan Weasley nie zwracając uwagi na żonę.
Chodźcie do salonu to wszystko wam wytłumaczę...
Gdy tylko weszli usłyszeli:
NIESPODZIANKA!
Jaka niespodzianka. Powiedzieli państwo Weasley'owie w tym samym czasie.
Rocznica!
O matko jak mogłam zapomnieć!
Ja też zapomniałem. Po chwili obydwoje parsknęli śmiechem.
No to widzę, że dzieci zrobiły wszystko za nas.
Ginny a ten gips?
Machnęła różdżką i gips rozkruszył się na kawałki. To był mój pomysł przykrywka. Nie wierzę, że zapomnieliście o swojej rocznicy. Ja bym nigdy nie zapomniała. Powiedziała przytulając się do Harry'ego. No i mamy coś dla was z tej okazji.
Na prawdę wy wszyscy kupiliście nam prezenty? Dziękujemy ale to nie ślub!
Mamo nie przesadzaj i tak to nie są drogie prezenty.
Ale tu jest cała rodzina Weasley'ów!
I Potter'ów!
I jeden mały Lupin. Mówili naprzemiennie Fred i George.
Dziękujemy wam wszystkim na prawdę lepszej rocznicy nie można by sobie wymarzyć.
Przez resztę wieczoru wszyscy zapominali o kłopotach i dobrze się bawili.
W czasie bitwy o Hogwart dzieją się straszne rzeczy młody Harry Potter będzie musiał spełnić swoją przepowiednię, jednak, gdy bitwa dobiegnie końca jego życie nadal nie będzie takie spokojne mimo tego zwróci uwagę na to, czego wcześniej nie zauważył...Jak bardzo będzie starał się chronić osobę, na której tak bardzo mu zależy? Czy jego odwaga, która pozwoliła mu walczyć z Lordem Voldemortem okaże się zgubna w wyznaniu swoich uczuć? O tym wszystkim w postach hinnylosy.blogspot.com
Translate
sobota, 28 listopada 2015
czwartek, 26 listopada 2015
16.Ważna rozprawa
Dni mijały szybko i państwo Potter'owie codziennie odwiedzali Dracona w szpitalu aż w końcu mógł zostać wypisany ze szpitala i nadszedł dzień rozprawy w ministerstwie.
Wszyscy już tam byli oprócz kilku śmierciożerców, którzy mieli być przesłuchiwani. Harry już układał sobie w głowie wszystko co ma powiedzieć podczas procesu. Chciał za wszelką cenę bronić Dracona choć i tak dobrze wie, że nigdy mu się nie odwdzięczy nie za to co za niego zrobił...
Wkrótce wszyscy śmierciożercy i Draco zostali wprowadzeni. Mimo, że Harry wiedział, że są unieszkodliwieni zaklęciami, nie posiadają różdżek i są pod działaniem veritaserum to i tak nie chciał przebywać z nimi w jednym pomieszczeniu.
Czy to prawda, że pan Dracon był przez was torturowany? Zapytała Umridge prowadząca tę rozprawę.
Tak to prawda musieliśmy to zrobić.
Dlaczego to zrobiliście?
ON NAS ZDRADZIŁ I JESZCZE ZABIŁ LUCJUSZA TO JEGO POWINNIŚCIE ZAMKNĄĆ!!!
Wyprowadźcie go i podajcie mu więcej eliksiru uspokajającego.
W jaki sposób was ,,zdradził"?
Nie wykonywał rozkazów, a wręcz robił wszystko na przekór 2 tygodnie temu też musiał ,,obronić Harry'ego Potter'a" Choć on miał już dawno zginąć niestety, nasz pan nie doczeka się już tego dnia ale jeszcze się na nim zemścimy na nim i na jego rodzince.
Po tych słowach Harry'emu zrobiło się wręcz słabo w głowie brzmiały mu te słowa wypowiedziane przed chwilą.
Kto dokładnie to zaplanował?
To był pomysł Lucjusza ale wszyscy pomogliśmy to realizować, a w szczególności Bellatriks.
Teraz mam na myśli ostatnie wydarzenia. Panie Malfoy proszę wszystko dokładnie opowiedzieć.
No, więc byłem tutaj w ministerstwie, a konkretniej w areszcie i...
Dlaczego był pan w areszcie? Wtrąciła.
Byłem podejrzewany o współpracę z nimi i czekało mnie kilka przesłuchań.
Rozumiem proszę kontynuować.
No i zacząłem składać wszystko w jedną całość i już wiedziałem gdzie jest to miejsce o którym słyszałem wcześniej gdy ich podsłuchiwałem no i postanowiłem z stamtąd uciec, bo wiedziałem, że ich jest o wielu więcej gdy udało mi się uciec wykradłem później moją różdżkę i deportowałem się. Później wszedłem do środka i żuciłem szybko zaklęcie na mojego ojca. Po chwili pojawili się śmierciożercy i aurorzy i ze sobą walczyli. Później dostałem oszałamiaczem w głowę i pamiętam, że gdy się obudziłem wziąłem niewidkę Harry'ego i, ponieważ wszyscy byli skupieni na nim i moim ojcu to zakradłem się i później żuciłem się przed Harry'ego rzucając protego, a to zaklęcie odbiło się od mojej tarczy i trafiło w niego...
Gdy to wypowiedział Harry zauważył, że spuścił bezwiednie głowę.
Rozumiem, że pański ojciec nie żyje?
Nie nie żyje.Powiedział szeptem.
Myślę, że to nie będzie trudna decyzja co do podjęcia decyzji związanej z wyrokiem.
Panie Potter czy to prawda, że zaklęcie się odbiło?
Tak to prawda poza tym wiem, że Draco nie jest zdolny zabić nawet winnego człowieka i chciał tylko nas bronić moim zdaniem nie powinien być zesłany do azkabanu, bo to nie jego zaklęcie zostało żucone lecz zostało ODBITE w celu ochrony.
Rozumiem dziękuję panie Potter. Czy ktoś chce coś dodać?
Ja...ja chciałbym prosić o łagodny wyrok robiłem wszystko to, żeby ich chronić...Wychrypiał.
Dobrze podjęłam decyzję śmierciożercy zostaną skazani na dożywotni areszt w azkabanie z dodatkową ochroną i zabezpieczeniami. A pan Malfoy muszę przyznać, że to była trudna decyzja ale czekają pana 2 miesiące aresztu i grzywna za ucieczkę w wysokości 1500 galeonów, a pan panie Potter otrzyma odszkodowanie w wysokości 5000 galeonów. Proszę ich wyprowadzić koniec rozprawy.
Gdy go zabierali mruknął tylko do Dracona: Zobaczymy się na najbliższych widzeniach. Powiedział i odszedł w milczeniu.
Na tym wszystkim rozprawa zakończyła się i Harry mógł opuścić ministerstwo.
Wszyscy już tam byli oprócz kilku śmierciożerców, którzy mieli być przesłuchiwani. Harry już układał sobie w głowie wszystko co ma powiedzieć podczas procesu. Chciał za wszelką cenę bronić Dracona choć i tak dobrze wie, że nigdy mu się nie odwdzięczy nie za to co za niego zrobił...
Wkrótce wszyscy śmierciożercy i Draco zostali wprowadzeni. Mimo, że Harry wiedział, że są unieszkodliwieni zaklęciami, nie posiadają różdżek i są pod działaniem veritaserum to i tak nie chciał przebywać z nimi w jednym pomieszczeniu.
Czy to prawda, że pan Dracon był przez was torturowany? Zapytała Umridge prowadząca tę rozprawę.
Tak to prawda musieliśmy to zrobić.
Dlaczego to zrobiliście?
ON NAS ZDRADZIŁ I JESZCZE ZABIŁ LUCJUSZA TO JEGO POWINNIŚCIE ZAMKNĄĆ!!!
Wyprowadźcie go i podajcie mu więcej eliksiru uspokajającego.
W jaki sposób was ,,zdradził"?
Nie wykonywał rozkazów, a wręcz robił wszystko na przekór 2 tygodnie temu też musiał ,,obronić Harry'ego Potter'a" Choć on miał już dawno zginąć niestety, nasz pan nie doczeka się już tego dnia ale jeszcze się na nim zemścimy na nim i na jego rodzince.
Po tych słowach Harry'emu zrobiło się wręcz słabo w głowie brzmiały mu te słowa wypowiedziane przed chwilą.
Kto dokładnie to zaplanował?
To był pomysł Lucjusza ale wszyscy pomogliśmy to realizować, a w szczególności Bellatriks.
Teraz mam na myśli ostatnie wydarzenia. Panie Malfoy proszę wszystko dokładnie opowiedzieć.
No, więc byłem tutaj w ministerstwie, a konkretniej w areszcie i...
Dlaczego był pan w areszcie? Wtrąciła.
Byłem podejrzewany o współpracę z nimi i czekało mnie kilka przesłuchań.
Rozumiem proszę kontynuować.
No i zacząłem składać wszystko w jedną całość i już wiedziałem gdzie jest to miejsce o którym słyszałem wcześniej gdy ich podsłuchiwałem no i postanowiłem z stamtąd uciec, bo wiedziałem, że ich jest o wielu więcej gdy udało mi się uciec wykradłem później moją różdżkę i deportowałem się. Później wszedłem do środka i żuciłem szybko zaklęcie na mojego ojca. Po chwili pojawili się śmierciożercy i aurorzy i ze sobą walczyli. Później dostałem oszałamiaczem w głowę i pamiętam, że gdy się obudziłem wziąłem niewidkę Harry'ego i, ponieważ wszyscy byli skupieni na nim i moim ojcu to zakradłem się i później żuciłem się przed Harry'ego rzucając protego, a to zaklęcie odbiło się od mojej tarczy i trafiło w niego...
Gdy to wypowiedział Harry zauważył, że spuścił bezwiednie głowę.
Rozumiem, że pański ojciec nie żyje?
Nie nie żyje.Powiedział szeptem.
Myślę, że to nie będzie trudna decyzja co do podjęcia decyzji związanej z wyrokiem.
Panie Potter czy to prawda, że zaklęcie się odbiło?
Tak to prawda poza tym wiem, że Draco nie jest zdolny zabić nawet winnego człowieka i chciał tylko nas bronić moim zdaniem nie powinien być zesłany do azkabanu, bo to nie jego zaklęcie zostało żucone lecz zostało ODBITE w celu ochrony.
Rozumiem dziękuję panie Potter. Czy ktoś chce coś dodać?
Ja...ja chciałbym prosić o łagodny wyrok robiłem wszystko to, żeby ich chronić...Wychrypiał.
Dobrze podjęłam decyzję śmierciożercy zostaną skazani na dożywotni areszt w azkabanie z dodatkową ochroną i zabezpieczeniami. A pan Malfoy muszę przyznać, że to była trudna decyzja ale czekają pana 2 miesiące aresztu i grzywna za ucieczkę w wysokości 1500 galeonów, a pan panie Potter otrzyma odszkodowanie w wysokości 5000 galeonów. Proszę ich wyprowadzić koniec rozprawy.
Gdy go zabierali mruknął tylko do Dracona: Zobaczymy się na najbliższych widzeniach. Powiedział i odszedł w milczeniu.
Na tym wszystkim rozprawa zakończyła się i Harry mógł opuścić ministerstwo.
sobota, 21 listopada 2015
15.Długo wyczekiwana wiadomość
Dzień jak co dzień Harry wstał, ubrał się i zszedł do kuchni gdzie czekała na niego Ginny robiąca mu śniadanie. Ten dzień zapowiadał się zupełnie jak każdy inny ale od tego dnia wszystko na zawsze miało się zmienić...
-Cześć Harry, siadaj już gotowe.
-Dziękuje, że cały czas to dla mnie robisz.
-Chodzi ci o śniadanie?
-Nie tylko o śniadanie...Wspierasz mnie, pomagasz mi.
-No dziękuje, ale chyba nie robię nic takiego, co ma jakieś duże wpływy i coś, co zasługuje na podziękowania.
-Niedawno dowiedziałem się, że wszystko ma jakieś wpływy.
-Nie rozumiem, nie sądzę, żeby to czy zrobię ci śniadanie miało jakiś wpływ...
-Uwierz mi, że ma robisz dla mnie coś dobrego przez to musiałaś wcześniej wstać, zrobić śniadanie i gdybym się nie obudził, to obudziłabyś mnie żebym się nie spóźnił.
-No może masz racje, ale co takiego niedawno zrozumiałeś?
-Opowiem ci wszystko jak wrócę, a na pewno wrócę wcześniej to długa historia...
-Dobrze napisz jakbyś miał przyjść później.
-Jestem pewien, że nie będę musiał. Lecę. Powiedział całując ją w policzek.
-Dobrze pa.-Powiedziała i usłyszała ciche pyknięcie, gdy Harry się deportował.
*************
Gdy wszedł do swojego biura usłyszał, że sowa zapukała w okno. Podszedł do sowy, odwiązał list i zaczął czytać.
Drogi panie Potter
Wiemy, że bardzo zależy panu na stałym informowaniu o wszystkim co dzieje się z panem Draconem, dlatego uznałem, że powinien pan wiedzieć, że dzisiaj o godzinie 6.49 pan Malfoy się wybudził i chciał się z panem widzieć.
Ordynator oddziału urazów pozaklęciowych
Gdy Harry przeczytał list szybko naskrobał informacje do Ginny:
Dowiedziałem się, że Draco się wybudził. Piszę to, bo pomyślałem, że może będziesz chciała wiedzieć.
Harry
*************
Ginny usłyszała pukanie do drzwi więc wyciągnęła różdżkę i ostrożnie je otworzyła.
-Cześć Ginny przepraszam, że nie zapowiedzianie wpadam.
-Och nie, nic się nie stało wejdź.
-Swoją drogą macie naprawdę bardzo silne te zabezpieczenia ledwo się przez nie przedarłam.
-Harry o to zadbał, mogłaś powiedzieć, to wszystko bym zdjęła.
-No a dzisiaj tak bez zapowiedzi, bo nie mogłam już wytrzymać z Ronem dlatego przyszłam do ciebie, bo czuję, że muszę się komuś wygadać.
-A o co znowu poszło? Powiedziała wzdychając.
-On pracuje non stop od rana do nocy jak tak można! Krzyknęła, a po jej policzku spłynęła łza.
-Czy mam z nim pogadać?
-Nie Ginny, chciałabym, żeby sam to zrozumiał.
-Tak wiem Hermiono, że Ron zachowuje się czasem jak kretyn ale on to zrozumie potrzebuje tylko czasu. Nie płacz już Hermiono. Lepiej powiedz co z Teddy'm.
-W porządku za miesiąc będzie mieć roczek.
-Jak on słodko wygląda kiedy śpi...
-Dobrze, że tak łatwo go uśpić...
-U mnie jest wręcz przeciwnie Harry zachowuje się, jakby go piorun poraził, pracuje o wiele mniej i podziękował dziś za śniadanie i powiedział, że ,,niedawno coś zrozumiał".
-Harry tak powiedział?-Może coś się ostatnio wydarzyło coś o czym nie wiesz.
-Powiedział, że to długa historia...
-A może...
-Czy ty coś wiesz?
-Nie, ale może to nie Harry...
-Masz rację co jak to nie on?
-Zadaj mu jakieś pytanie na, które umie odpowiedzieć tylko Harry.
-Dobry pomysł.- Powiedziała i podeszła do okna, bo zauważyła sowę, odwiązała list i zaczęła czytać.
-Coś się stało Ginny?- Nie powinnam już iść?
Ginny stała dalej ten list ją zamurował, ale wkrótce odpowiedziała. Draco się wybudził!-Powiedziała z uśmiechem.
-To świetnie!
-Ale pewnie nie pozwolą mi wejść na salę, więc po co mam tam iść.
-No może masz rację, lepiej zostańmy.
***********
Harry zamknął swoje biuro zapytał szefa o zgodę i gdy ją uzyskał deportował się do munga i czekał przed salą na lekarza.
-Może pan już wejść.
-Dziękuje.-Powiedział i wszedł do sali.
-Draco muszę ci zadać kilka pytań.
-Rób co musisz Harry.
-Czy wiesz kto był za to odpowiedzialny?
-Pamiętam, że to był głównie pomysł Yaxley'a.
-Czy pamiętasz wszystko co się wydarzyło?
-Pamiętam tylko do momentu, gdy zdenerwowani śmierciożercy się na mnie rzucili. Czy ja go zabiłem?
To pytanie go zamurowało.
- Tak on...nie żyje.
-Z jednej strony to jego wina ale z drugiej zabiłem go...
-Rozumiem cię Draco, ale to nie do końca twoja wina, to on rzucił te zaklęcie, ty się tylko broniłeś.
-Muszę przyjść na jakieś przesłuchania?
-Czeka cię jedna rozprawa dotycząca tego, gdy cię torturowali.
-Kiedy mam stąd wyjść?
-Nie wiem, chyba za kilka dni jeśli wszystko będzie dobrze.
-Czy oni mnie za to zamkną?
-Nie, nie martw się o to, broniłeś się tylko, jestem świadkiem. Zresztą, to mnie osłoniłeś za to nie da się podziękować...
-Harry, ty też dla mnie wiele zrobiłeś, w przeszłości wyrządziłem ci tyle szkody, wreszcie mogłem spłacić ten dług.
-To nie żaden dług Draco gdyby nie ty, dawno by mnie tu nie było.
-A teraz mogę odpocząć?
-Tak, oczywiście daj znać, gdy coś ci się przypomni.-Powiedział i wyszedł.
Całą resztę dnia przepracował głównie na przesłuchiwaniach i rozmawianiu z innymi aurorami, a gdy było już później wrócił do domu.
-Harry powiedz co powiedziałeś mi przed wyjazdem w trasę?
-O co ci chodzi?
-Proszę cię powiedz.
-Znaczysz dla mnie więcej niż wszystko.
-Dobrze wejdź.
-Co cię ugryzło?
-No, bo dziwnie się rano zachowałeś...
-Dobrze opowiem ci o wszystkim, usiądź. No więc przedwczoraj w nocy byłem w zupełnie innym miejscu czułem, że spadam ale powietrze miało taki opór, że spadłem delikatnie i w tym miejscu widziałem moich krewnych i oni pokazali mi projekcję kilku filmów o mojej o naszej przyszłości. Mieliśmy trójkę dzieci i ja cały czas pracowałem i one chciały mnie zobaczyć i pytały się ciebie cały czas kiedy wrócę i to było takie smutne...Następne wspomnienie to była jakaś napaść śmierciożerców i pomogłaś naszym dzieciom uciec, ale...sama zginęłaś. Ale to da się zmienić, nie dopuszczę do tego, będę was chronić!
Rzuciła mu się na szyję.
-My będziemy mieć troje dzieci?
-Chyba tak.
-Jak będą miały na imię?
-To może się zmienić, ale w tym wspomnieniu nazywały się James, Albus i Lily. James będzie najstarszy, a Lily najmłodsza.
-Harry ja nie chcę zostawić naszych dzieci i ciebie.- Szeptała
-Ciii...nie dopuszczę do tego.-Powiedział przytulając ją do piersi i gładząc jej włosy.
-A co z Draconem?
-Wydaje mi się, że teraz ma trochę poczucia winy, ale on tylko mnie bronił, pierwszy raz postawił się ojcu...
-Przynajmniej on przeżył.
-On chyba wolałby umrzeć niż żyć z tym poczuciem.
-A czy nasze dzieci przeżyły?
-Tak i ty też przeżyjesz nie pozwolę ci odejść...Moi rodzice powiedzieli, że najważniejsze jest to co dzieje się teraz. No i powiedzieli, że bardzo się cieszą, że jesteś w naszej rodzinie.
-Poradzimy sobie z tym prawda?
-Na pewno. Ta rozmowa z nimi dała mi taką mobilizację i ogromną siłę wiem, że oni są blisko mnie i czasem mi pomagają i podpowiadają w niektórych sprawach. Nie stracę mojej rodziny obiecuję, że zawsze będę blisko was...
-Cześć Harry, siadaj już gotowe.
-Dziękuje, że cały czas to dla mnie robisz.
-Chodzi ci o śniadanie?
-Nie tylko o śniadanie...Wspierasz mnie, pomagasz mi.
-No dziękuje, ale chyba nie robię nic takiego, co ma jakieś duże wpływy i coś, co zasługuje na podziękowania.
-Niedawno dowiedziałem się, że wszystko ma jakieś wpływy.
-Nie rozumiem, nie sądzę, żeby to czy zrobię ci śniadanie miało jakiś wpływ...
-Uwierz mi, że ma robisz dla mnie coś dobrego przez to musiałaś wcześniej wstać, zrobić śniadanie i gdybym się nie obudził, to obudziłabyś mnie żebym się nie spóźnił.
-No może masz racje, ale co takiego niedawno zrozumiałeś?
-Opowiem ci wszystko jak wrócę, a na pewno wrócę wcześniej to długa historia...
-Dobrze napisz jakbyś miał przyjść później.
-Jestem pewien, że nie będę musiał. Lecę. Powiedział całując ją w policzek.
-Dobrze pa.-Powiedziała i usłyszała ciche pyknięcie, gdy Harry się deportował.
*************
Gdy wszedł do swojego biura usłyszał, że sowa zapukała w okno. Podszedł do sowy, odwiązał list i zaczął czytać.
Drogi panie Potter
Wiemy, że bardzo zależy panu na stałym informowaniu o wszystkim co dzieje się z panem Draconem, dlatego uznałem, że powinien pan wiedzieć, że dzisiaj o godzinie 6.49 pan Malfoy się wybudził i chciał się z panem widzieć.
Ordynator oddziału urazów pozaklęciowych
Gdy Harry przeczytał list szybko naskrobał informacje do Ginny:
Dowiedziałem się, że Draco się wybudził. Piszę to, bo pomyślałem, że może będziesz chciała wiedzieć.
Harry
*************
Ginny usłyszała pukanie do drzwi więc wyciągnęła różdżkę i ostrożnie je otworzyła.
-Cześć Ginny przepraszam, że nie zapowiedzianie wpadam.
-Och nie, nic się nie stało wejdź.
-Swoją drogą macie naprawdę bardzo silne te zabezpieczenia ledwo się przez nie przedarłam.
-Harry o to zadbał, mogłaś powiedzieć, to wszystko bym zdjęła.
-No a dzisiaj tak bez zapowiedzi, bo nie mogłam już wytrzymać z Ronem dlatego przyszłam do ciebie, bo czuję, że muszę się komuś wygadać.
-A o co znowu poszło? Powiedziała wzdychając.
-On pracuje non stop od rana do nocy jak tak można! Krzyknęła, a po jej policzku spłynęła łza.
-Czy mam z nim pogadać?
-Nie Ginny, chciałabym, żeby sam to zrozumiał.
-Tak wiem Hermiono, że Ron zachowuje się czasem jak kretyn ale on to zrozumie potrzebuje tylko czasu. Nie płacz już Hermiono. Lepiej powiedz co z Teddy'm.
-W porządku za miesiąc będzie mieć roczek.
-Jak on słodko wygląda kiedy śpi...
-Dobrze, że tak łatwo go uśpić...
-U mnie jest wręcz przeciwnie Harry zachowuje się, jakby go piorun poraził, pracuje o wiele mniej i podziękował dziś za śniadanie i powiedział, że ,,niedawno coś zrozumiał".
-Harry tak powiedział?-Może coś się ostatnio wydarzyło coś o czym nie wiesz.
-Powiedział, że to długa historia...
-A może...
-Czy ty coś wiesz?
-Nie, ale może to nie Harry...
-Masz rację co jak to nie on?
-Zadaj mu jakieś pytanie na, które umie odpowiedzieć tylko Harry.
-Dobry pomysł.- Powiedziała i podeszła do okna, bo zauważyła sowę, odwiązała list i zaczęła czytać.
-Coś się stało Ginny?- Nie powinnam już iść?
Ginny stała dalej ten list ją zamurował, ale wkrótce odpowiedziała. Draco się wybudził!-Powiedziała z uśmiechem.
-To świetnie!
-Ale pewnie nie pozwolą mi wejść na salę, więc po co mam tam iść.
-No może masz rację, lepiej zostańmy.
***********
Harry zamknął swoje biuro zapytał szefa o zgodę i gdy ją uzyskał deportował się do munga i czekał przed salą na lekarza.
-Może pan już wejść.
-Dziękuje.-Powiedział i wszedł do sali.
-Draco muszę ci zadać kilka pytań.
-Rób co musisz Harry.
-Czy wiesz kto był za to odpowiedzialny?
-Pamiętam, że to był głównie pomysł Yaxley'a.
-Czy pamiętasz wszystko co się wydarzyło?
-Pamiętam tylko do momentu, gdy zdenerwowani śmierciożercy się na mnie rzucili. Czy ja go zabiłem?
To pytanie go zamurowało.
- Tak on...nie żyje.
-Z jednej strony to jego wina ale z drugiej zabiłem go...
-Rozumiem cię Draco, ale to nie do końca twoja wina, to on rzucił te zaklęcie, ty się tylko broniłeś.
-Muszę przyjść na jakieś przesłuchania?
-Czeka cię jedna rozprawa dotycząca tego, gdy cię torturowali.
-Kiedy mam stąd wyjść?
-Nie wiem, chyba za kilka dni jeśli wszystko będzie dobrze.
-Czy oni mnie za to zamkną?
-Nie, nie martw się o to, broniłeś się tylko, jestem świadkiem. Zresztą, to mnie osłoniłeś za to nie da się podziękować...
-Harry, ty też dla mnie wiele zrobiłeś, w przeszłości wyrządziłem ci tyle szkody, wreszcie mogłem spłacić ten dług.
-To nie żaden dług Draco gdyby nie ty, dawno by mnie tu nie było.
-A teraz mogę odpocząć?
-Tak, oczywiście daj znać, gdy coś ci się przypomni.-Powiedział i wyszedł.
Całą resztę dnia przepracował głównie na przesłuchiwaniach i rozmawianiu z innymi aurorami, a gdy było już później wrócił do domu.
-Harry powiedz co powiedziałeś mi przed wyjazdem w trasę?
-O co ci chodzi?
-Proszę cię powiedz.
-Znaczysz dla mnie więcej niż wszystko.
-Dobrze wejdź.
-Co cię ugryzło?
-No, bo dziwnie się rano zachowałeś...
-Dobrze opowiem ci o wszystkim, usiądź. No więc przedwczoraj w nocy byłem w zupełnie innym miejscu czułem, że spadam ale powietrze miało taki opór, że spadłem delikatnie i w tym miejscu widziałem moich krewnych i oni pokazali mi projekcję kilku filmów o mojej o naszej przyszłości. Mieliśmy trójkę dzieci i ja cały czas pracowałem i one chciały mnie zobaczyć i pytały się ciebie cały czas kiedy wrócę i to było takie smutne...Następne wspomnienie to była jakaś napaść śmierciożerców i pomogłaś naszym dzieciom uciec, ale...sama zginęłaś. Ale to da się zmienić, nie dopuszczę do tego, będę was chronić!
Rzuciła mu się na szyję.
-My będziemy mieć troje dzieci?
-Chyba tak.
-Jak będą miały na imię?
-To może się zmienić, ale w tym wspomnieniu nazywały się James, Albus i Lily. James będzie najstarszy, a Lily najmłodsza.
-Harry ja nie chcę zostawić naszych dzieci i ciebie.- Szeptała
-Ciii...nie dopuszczę do tego.-Powiedział przytulając ją do piersi i gładząc jej włosy.
-A co z Draconem?
-Wydaje mi się, że teraz ma trochę poczucia winy, ale on tylko mnie bronił, pierwszy raz postawił się ojcu...
-Przynajmniej on przeżył.
-On chyba wolałby umrzeć niż żyć z tym poczuciem.
-A czy nasze dzieci przeżyły?
-Tak i ty też przeżyjesz nie pozwolę ci odejść...Moi rodzice powiedzieli, że najważniejsze jest to co dzieje się teraz. No i powiedzieli, że bardzo się cieszą, że jesteś w naszej rodzinie.
-Poradzimy sobie z tym prawda?
-Na pewno. Ta rozmowa z nimi dała mi taką mobilizację i ogromną siłę wiem, że oni są blisko mnie i czasem mi pomagają i podpowiadają w niektórych sprawach. Nie stracę mojej rodziny obiecuję, że zawsze będę blisko was...
środa, 18 listopada 2015
14.Tajemniczy sen Harry'ego
Harry miał wrażenie, że spada ale nie było to gwałtowne spadanie raczej coś w rodzaju spadaniu ze spadochronem. To było bardzo dziwne doświadczenie. W końcu wylądował w bardzo jasnym miejscu nie był to jednak szpital ani żadne inne znane mu miejsce. Próbował opuścić to miejsce ale póki co gdy zbliżał się do jedynych drzwi coś odciągało go z powrotem.W końcu jednak po wielu próbach dał sobie spokój i usiadł na ziemi czekając na kogoś lub na coś co pozwoliłoby mu się stamtąd wydostać. Po chwili jego oczekiwania się spełniły i wokół niego pojawiło się kilka rozmazanych postaci, których na razie nie mógł zobaczyć przez ostrość jasnego światła. Nagle jednak okazało się, że znalazł się w bardzo dziwnym ale pięknym miejscu wśród swoich bliskich. Teraz był już pewny, że otacza go wiele zmarłych pokoleń rodziny Potter'ów. W końcu jednak odważył się zapytać:
-Co ja tutaj robię?
Na to pytanie odpowiedział jego ojciec:
-Jesteś tu z nami w bardzo ważnym celu i musimy ci wszystko szybko powiedzieć, bo nie mamy na to za wiele czasu, a musimy ci wszystko wyjaśnić.
-No dobrze...
-Choć przejdziemy teraz do sali projekcji obok.- Powiedziała jego matka podając mu rękę.
Zdezorientowany wstał i poszedł za nimi.
-Może zanim przejdziemy do projekcji wszystko ci wytłumaczymy no więc chcieliśmy ci powiedzieć, że bardzo się cieszymy jak poślubiłeś Ginny ale chodzi o to, że za dużo czasu siedzisz w pracy zrobiłem ten sam błąd i dlatego, nie wykorzystałem nawet ostatnich chwil swojego życia.-Harry bardzo przypominasz mi nas i nie chcemy, żebyś popełniał te same błędy.
-Ale dlaczego akurat teraz tu jestem?
-No wiesz nawet w niebie są jakieś zasady Harry.
-Muszę wam zadać tyle pytań...
-Na razie projekcja Harry. Ta projekcja będzie co byłoby gdybyś bez reszty wciąż poświęcał się tylko pracy, to będzie projekcja dotycząca przyszłości. Teraz patrz uważnie.
Nagle na ekranie pojawiło się kilka postaci byli to: Ginny i jakaś trójka dzieci.
-Mamo, mamo on mi dokucza!
-James uspokój się masz nie dokuczać bratu!
Ale on...
-James, Albus spokój uwierzcie mi, że nie chcę tego słuchać, bo obaj dostaniecie karę.-Zagroziła Ginny.
-Lily pośpiesz się trzeba ich odprowadzić.
-Już jestem mamo!- Ze schodów zbiegła mała, ruda bardzo podobna do Ginny dziewczynka.
-No to idziemy!-Tylko trzymajcie się mnie na dworcu jest tłoczno!
Obraz się rozmył i na ekranie zregenerowało się nowe miejsce był to dworzec King's Cross.
-No to kto pierwszy?
-Ja!- Powiedział najstarszy chłopiec i przebiegł przez barierkę. Następnie przebiegł drugi chłopiec, a na końcu Ginny i Lily.
-Mamo, a co jeśli nikt nie będzie się ze mną przyjaźnił.-Zapytał Albus.
-Jesteś wspaniałym chłopcem, nie masz się czym przejmować na pewno znajdziesz sobie przyjaciół.-I przytuliła go do siebie.
-A będziecie do mnie pisać?
-Oczywiście kochanie!
-A tata będzie na święta?-Powiedział błagalnym tonem.
To pytanie ją zamurowało widać było, że nie potrafi na nie odpowiedzieć.
-Tak...na pewno skarbie.
Przytuliła ich wszystkich i po chwili nadjechał pociąg.
-James, Albus weźcie kufry! Kocham was! Biegła jeszcze wzdłuż pociągu, a później wróciła do Lily.
-Mamo dlaczego nie mogę jechać z nimi?-Ja też chcę jechać!
-Wiem o co ci chodzi ja też zawsze zostawałam z mamą i chciałam jechać z braćmi ale nie martw się odwiedzimy babcie, dziadka i wujków, polatamy na miotłach.
-A tata też z nami polata?
Jej reakcja była taka sama jak ostatnio.
-Może...
Obraz znowu się rozmył i pojawiły się w dolinie Godryka.
-Lily dlaczego jeszcze nie śpisz?
-Chce się widzieć z tatą i poczekać na niego z tobą.
-Lily jesteś mała i musisz się wyspać.
-I tak nie umiem zasnąć proszę zgódź się.-Mówiła błagalnym tonem.
-No...dobrze.- Powiedziała i usiadła na kanapie, a Lily położyła się kładąc głowę na jej kolanach i po jakimś czasie zasnęła. Nagle przyszedł list:
Przepraszam cię mamy problemy z mugolami to bardzo ważne nie wrócę dzisiaj w nocy.
Kocham was Harry
Ten list bardzo ją zdenerwował od razu po przeczytaniu pogniotła pergamin i rzuciła na ziemię. Po chwili jej złość przeszła w płacz.
-Myślę, że na razie tyle wystarczy. Powiedział jego ojciec i ekran zgasł.-Już wiesz o co nam chodzi?
-Tak, zaniedbywałem moją rodzinę...
-Niestety, taka jest prawda to była twoja decyzja, żeby siedzieć po nocach w pracy, nikt cię do tego nie zmuszał wręcz odwrotnie.
-A czy ten pamiętnik...
-Tak, Harry ten pamiętnik miał was zbliżyć do siebie ale mimo to musieliśmy cię tu sprowadzić.-Ona tęskni za tobą nosi twoje zdjęcie w wewnętrznej kieszeni.
-Już rozumiem o co chodziło mamo, ale ja tylko chce ich chronić.
-Będąc od nich daleko nie ochronisz ich Harry.
-Dobrze mamy jeszcze trochę czasu na jeszcze jedną, ostatnią i najważniejszą projekcję.
Ginny i trójka ich dzieci byli w dolinie Godryka był wieczór i padał deszcz.
Wszyscy spali wszyscy oprócz Ginny...Nagle ktoś deportował się w ich ogrodzie wiedziała, że to nie Harry, bo przysłał jej przed chwilą list, że nie wróci. Szybko pobiegła na górę i obudziła dzieci. Szybko schodźcie powiedziała otwierając klapę w podłodze wchodźcie szybko i idźcie na koniec tunelu to dojdziecie do Hermiony. James opiekuj się nimi. ---- Zamknęła klapę, zasłoniła ją dywanem i nałożyła na nią kilka zaklęć ochronnych i zwodzących. Po chwili bariera ochronna zakleć została przebita i wtargnęli do jej domu nie zdążyła uciec...Następnie została torturowana oczwiście próbowała się bronić ale było ich za dużo i otoczyli ją ciasnym kręgiem.
-Gdzie jest Potter i jego bachory?!!
-Nie wiem!
-Nie kłam, wiesz gdzie oni są!!!CRUCIO!
-Dajemy ci ostatnią szansę powiedz, albo umrzesz!!!
-Nigdy wam tego nie powiem!!!
-A więc nie, dosyć tego AVADA KEDAVRA!!!
-Padła martwa na ziemię, a oni odeszli przeszukując ich dom. Nagle projekcja się zatrzymała.
-Myślę, że już wystarczy.-Powiedział jego ojciec.- Jak widzisz nawet nie byłoby cię przy jej śmierci.
-Czy to na prawdę musi się sprawdzić?-Ja chcę to zmienić!-Znajdę ich wszystkich!!!
-Bardzo się cieszymy, że wreszcie to zrozumiałeś, gdybyś tam był razem z nimi wezwałbyś aurorów i walczyłbyś z nimi i nikomu nic by się nie stało.
-Czyli mam jeszcze szanse to zmienić?
-Tak Harry, ale najważniejsze jest to, co zrobisz w najbliższych dniach.
-A no i żebyś uwierzył, że to nie jest tylko sen, to Ginny ma dla ciebie prezent jest ukryty w jej szufladzie.-Powiedziała Lily.
-A teraz odprowadzimy cię z powrotem do domu...W tej samej chwili obudził się w swoim łóżku. Czy to była prawda? Będzie musiał to sprawdzić. Ginny była już na treningu więc sięgnął do jej szuflady i...była tam mała paczka z podpisem ,,Dla Harry'ego". Czyli to jednak była prawda...Tylko jak to się mogło stać? Szczerze nie wyglądało mu to na żaden ,,zbieg okoliczności".Wciąż nie mógł zapomnieć tych zawiedzionych i błagalnych min jego dzieci. Nie może do tego dopuścić! Kocha ją i będzie chronił swoją rodzinę. Po tych rozmyślaniach zjadł śniadanie, ubrał się i wyszedł do ministerstwa.
Po ciężkich dwóch godzinach treningu Ginny wróciła do domu i postanowiła iść do nory.
W norze siedziała kilka godzin aż przyleciała sowa z listem otworzyła go i przeczytała.
Przykro mi ale nie mogę wrócić dzisiaj w nocy muszę zostać w pracy to bardzo ważne przepraszam wynagrodzę ci to. ŻARTOWAŁEM! Tak na prawdę wrócę dzisiaj wcześniej kocham cię.
Harry
-Muszę już wracać do domu.
-Dobrze Ginny ale Harry pracuje do późna zostań jeszcze.
-Nie, on wróci dzisiaj wcześniej.
-No dobrze, rozumiem, to odwiedźcie nas niedługo.
-Dobrze, na pewno was odwiedzimy. Powiedziała i deportowała się do doliny.
-Gdy wszedła do domu, od razu poczuła zapach ,0jakby ktoś coś gotował. Wszedła do kuchni i obserwowała jak Harry coś gotował. Nie wierzyła własnym oczom, była ciekawa kiedy zauważy, że ona już wróciła.
-O, jesteś już Ginny usiądź zaraz będzie gotowe.
-Ale ja już wcześniej zrobiłam kolację, mieliśmy tylko odgrzać...
-Na prawdę?- Teraz mi to mówisz.
-Zaraz ci pokarzę co dla ciebie mam Accio prezent!-Odpakuj.
-Jakie ładne te zdjęcia ty je ozdabiałaś?
-Tak.
-Jest tu cała nasza rodzina oprócz moich rodziców...
-Harry nie przejmuj się, masz nas teraz to my jesteśmy twoją rodziną nic z tym nie zrobisz niestety...Ja też chciałabym, żeby tu byli, żeby mogli mnie poznać zanim wyszłam za ciebie za mąż, nie wiem nawet czy zgodziliby się na to, żebyśmy byli razem.
-Jestem pewien, że gdziekolwiek są, są z nas dumni i nas kochają, na pewno cieszą naszym szczęściem...
-Co ja tutaj robię?
Na to pytanie odpowiedział jego ojciec:
-Jesteś tu z nami w bardzo ważnym celu i musimy ci wszystko szybko powiedzieć, bo nie mamy na to za wiele czasu, a musimy ci wszystko wyjaśnić.
-No dobrze...
-Choć przejdziemy teraz do sali projekcji obok.- Powiedziała jego matka podając mu rękę.
Zdezorientowany wstał i poszedł za nimi.
-Może zanim przejdziemy do projekcji wszystko ci wytłumaczymy no więc chcieliśmy ci powiedzieć, że bardzo się cieszymy jak poślubiłeś Ginny ale chodzi o to, że za dużo czasu siedzisz w pracy zrobiłem ten sam błąd i dlatego, nie wykorzystałem nawet ostatnich chwil swojego życia.-Harry bardzo przypominasz mi nas i nie chcemy, żebyś popełniał te same błędy.
-Ale dlaczego akurat teraz tu jestem?
-No wiesz nawet w niebie są jakieś zasady Harry.
-Muszę wam zadać tyle pytań...
-Na razie projekcja Harry. Ta projekcja będzie co byłoby gdybyś bez reszty wciąż poświęcał się tylko pracy, to będzie projekcja dotycząca przyszłości. Teraz patrz uważnie.
Nagle na ekranie pojawiło się kilka postaci byli to: Ginny i jakaś trójka dzieci.
-Mamo, mamo on mi dokucza!
-James uspokój się masz nie dokuczać bratu!
Ale on...
-James, Albus spokój uwierzcie mi, że nie chcę tego słuchać, bo obaj dostaniecie karę.-Zagroziła Ginny.
-Lily pośpiesz się trzeba ich odprowadzić.
-Już jestem mamo!- Ze schodów zbiegła mała, ruda bardzo podobna do Ginny dziewczynka.
-No to idziemy!-Tylko trzymajcie się mnie na dworcu jest tłoczno!
Obraz się rozmył i na ekranie zregenerowało się nowe miejsce był to dworzec King's Cross.
-No to kto pierwszy?
-Ja!- Powiedział najstarszy chłopiec i przebiegł przez barierkę. Następnie przebiegł drugi chłopiec, a na końcu Ginny i Lily.
-Mamo, a co jeśli nikt nie będzie się ze mną przyjaźnił.-Zapytał Albus.
-Jesteś wspaniałym chłopcem, nie masz się czym przejmować na pewno znajdziesz sobie przyjaciół.-I przytuliła go do siebie.
-A będziecie do mnie pisać?
-Oczywiście kochanie!
-A tata będzie na święta?-Powiedział błagalnym tonem.
To pytanie ją zamurowało widać było, że nie potrafi na nie odpowiedzieć.
-Tak...na pewno skarbie.
Przytuliła ich wszystkich i po chwili nadjechał pociąg.
-James, Albus weźcie kufry! Kocham was! Biegła jeszcze wzdłuż pociągu, a później wróciła do Lily.
-Mamo dlaczego nie mogę jechać z nimi?-Ja też chcę jechać!
-Wiem o co ci chodzi ja też zawsze zostawałam z mamą i chciałam jechać z braćmi ale nie martw się odwiedzimy babcie, dziadka i wujków, polatamy na miotłach.
-A tata też z nami polata?
Jej reakcja była taka sama jak ostatnio.
-Może...
Obraz znowu się rozmył i pojawiły się w dolinie Godryka.
-Lily dlaczego jeszcze nie śpisz?
-Chce się widzieć z tatą i poczekać na niego z tobą.
-Lily jesteś mała i musisz się wyspać.
-I tak nie umiem zasnąć proszę zgódź się.-Mówiła błagalnym tonem.
-No...dobrze.- Powiedziała i usiadła na kanapie, a Lily położyła się kładąc głowę na jej kolanach i po jakimś czasie zasnęła. Nagle przyszedł list:
Przepraszam cię mamy problemy z mugolami to bardzo ważne nie wrócę dzisiaj w nocy.
Kocham was Harry
Ten list bardzo ją zdenerwował od razu po przeczytaniu pogniotła pergamin i rzuciła na ziemię. Po chwili jej złość przeszła w płacz.
-Myślę, że na razie tyle wystarczy. Powiedział jego ojciec i ekran zgasł.-Już wiesz o co nam chodzi?
-Tak, zaniedbywałem moją rodzinę...
-Niestety, taka jest prawda to była twoja decyzja, żeby siedzieć po nocach w pracy, nikt cię do tego nie zmuszał wręcz odwrotnie.
-A czy ten pamiętnik...
-Tak, Harry ten pamiętnik miał was zbliżyć do siebie ale mimo to musieliśmy cię tu sprowadzić.-Ona tęskni za tobą nosi twoje zdjęcie w wewnętrznej kieszeni.
-Już rozumiem o co chodziło mamo, ale ja tylko chce ich chronić.
-Będąc od nich daleko nie ochronisz ich Harry.
-Dobrze mamy jeszcze trochę czasu na jeszcze jedną, ostatnią i najważniejszą projekcję.
Ginny i trójka ich dzieci byli w dolinie Godryka był wieczór i padał deszcz.
Wszyscy spali wszyscy oprócz Ginny...Nagle ktoś deportował się w ich ogrodzie wiedziała, że to nie Harry, bo przysłał jej przed chwilą list, że nie wróci. Szybko pobiegła na górę i obudziła dzieci. Szybko schodźcie powiedziała otwierając klapę w podłodze wchodźcie szybko i idźcie na koniec tunelu to dojdziecie do Hermiony. James opiekuj się nimi. ---- Zamknęła klapę, zasłoniła ją dywanem i nałożyła na nią kilka zaklęć ochronnych i zwodzących. Po chwili bariera ochronna zakleć została przebita i wtargnęli do jej domu nie zdążyła uciec...Następnie została torturowana oczwiście próbowała się bronić ale było ich za dużo i otoczyli ją ciasnym kręgiem.
-Gdzie jest Potter i jego bachory?!!
-Nie wiem!
-Nie kłam, wiesz gdzie oni są!!!CRUCIO!
-Dajemy ci ostatnią szansę powiedz, albo umrzesz!!!
-Nigdy wam tego nie powiem!!!
-A więc nie, dosyć tego AVADA KEDAVRA!!!
-Padła martwa na ziemię, a oni odeszli przeszukując ich dom. Nagle projekcja się zatrzymała.
-Myślę, że już wystarczy.-Powiedział jego ojciec.- Jak widzisz nawet nie byłoby cię przy jej śmierci.
-Czy to na prawdę musi się sprawdzić?-Ja chcę to zmienić!-Znajdę ich wszystkich!!!
-Bardzo się cieszymy, że wreszcie to zrozumiałeś, gdybyś tam był razem z nimi wezwałbyś aurorów i walczyłbyś z nimi i nikomu nic by się nie stało.
-Czyli mam jeszcze szanse to zmienić?
-Tak Harry, ale najważniejsze jest to, co zrobisz w najbliższych dniach.
-A no i żebyś uwierzył, że to nie jest tylko sen, to Ginny ma dla ciebie prezent jest ukryty w jej szufladzie.-Powiedziała Lily.
-A teraz odprowadzimy cię z powrotem do domu...W tej samej chwili obudził się w swoim łóżku. Czy to była prawda? Będzie musiał to sprawdzić. Ginny była już na treningu więc sięgnął do jej szuflady i...była tam mała paczka z podpisem ,,Dla Harry'ego". Czyli to jednak była prawda...Tylko jak to się mogło stać? Szczerze nie wyglądało mu to na żaden ,,zbieg okoliczności".Wciąż nie mógł zapomnieć tych zawiedzionych i błagalnych min jego dzieci. Nie może do tego dopuścić! Kocha ją i będzie chronił swoją rodzinę. Po tych rozmyślaniach zjadł śniadanie, ubrał się i wyszedł do ministerstwa.
Po ciężkich dwóch godzinach treningu Ginny wróciła do domu i postanowiła iść do nory.
W norze siedziała kilka godzin aż przyleciała sowa z listem otworzyła go i przeczytała.
Przykro mi ale nie mogę wrócić dzisiaj w nocy muszę zostać w pracy to bardzo ważne przepraszam wynagrodzę ci to. ŻARTOWAŁEM! Tak na prawdę wrócę dzisiaj wcześniej kocham cię.
Harry
-Muszę już wracać do domu.
-Dobrze Ginny ale Harry pracuje do późna zostań jeszcze.
-Nie, on wróci dzisiaj wcześniej.
-No dobrze, rozumiem, to odwiedźcie nas niedługo.
-Dobrze, na pewno was odwiedzimy. Powiedziała i deportowała się do doliny.
-Gdy wszedła do domu, od razu poczuła zapach ,0jakby ktoś coś gotował. Wszedła do kuchni i obserwowała jak Harry coś gotował. Nie wierzyła własnym oczom, była ciekawa kiedy zauważy, że ona już wróciła.
-O, jesteś już Ginny usiądź zaraz będzie gotowe.
-Ale ja już wcześniej zrobiłam kolację, mieliśmy tylko odgrzać...
-Na prawdę?- Teraz mi to mówisz.
-Zaraz ci pokarzę co dla ciebie mam Accio prezent!-Odpakuj.
-Jakie ładne te zdjęcia ty je ozdabiałaś?
-Tak.
-Jest tu cała nasza rodzina oprócz moich rodziców...
-Harry nie przejmuj się, masz nas teraz to my jesteśmy twoją rodziną nic z tym nie zrobisz niestety...Ja też chciałabym, żeby tu byli, żeby mogli mnie poznać zanim wyszłam za ciebie za mąż, nie wiem nawet czy zgodziliby się na to, żebyśmy byli razem.
-Jestem pewien, że gdziekolwiek są, są z nas dumni i nas kochają, na pewno cieszą naszym szczęściem...
niedziela, 15 listopada 2015
13.Dawne wspomnienia
Harry niestety, musiał już iść do ministerstwa, więc ubrał się i deportował się do ministerstwa. Ginny po jakimś czasie też wstała, ubrała się i zrobiła śniadanie. W domu bardzo jej się nudził dlatego często przeglądała albumy i sprzątał. W tym dniu było tak samo ale wszystkie zdjęcia z albumów znała już na pamięć. Więc tym razem odkurzała półkę z książkami aż jedna z nich spadła za regał i Ginny przesunęła go jednym ruchem różki i wyciągnęła książkę. Okazało się, że był to jej stary pamiętnik w, którym często opisywała swoje uczucia i marzenia. Otworzyła go i zaczęła czytać.
5 września 1991
Kilka dni temu cała nasza rodzina musiała się rozstać. Chłopcy wyjechali do szkoły, tata miał jakiś wyjazd z pracy i w domu zostałyśmy tylko ja i mama. Zobaczę się z nimi dopiero na święta ale to jeszcze bardzo długo...Jestem ciekawa czy ten chłopiec to na prawdę był Harry Potter chciałabym go poznać. Będę musiała w listach zapytać o to Rona może wie coś o nim. Mam nadzieję, że szybko wrócą, bo bez nich jest trochę smutno...
To było nawet ciekawe zaczęła czytać następne strony.
31 października 1992
Już jutro jadę do hogwartu nie mogę się doczekać! I dwa miesiące temu przyjechał do nas Harry Potter jest zupełnie w porządku ale zawsze muszę się przy nim wygłupić, ostatnio gdy go zobaczyłam to upuściłam wszystkie książki, które miałam w rękach pomógł mi je zbierać ale to było niezręczne. Co się ze mną dzieje!? I poznałam. Przecierz go lubię, a czuję, że muszę od niego uciekać, bo zaraz coś głupiego zrobię.Nie wiem co z tym zrobić...
Zaczęła się śmiać. Czy ona na prawdę była kiedyś taka głupia? Dobrze pamięta jak zbierała z nim te książki i...spojrzeli sobie w oczy nigdy tego nie zapomni. Czytała dalej.
1 września 1992
Ale się cieszę jestem w gryffindorze tak samo jak moi bracia i Harry. Przez to, że musiałam usiąść obok Harry'ego prawie nic nie zjadłam i musiałam udawać, że spadł mi widelec. W ogóle raczej starałam się rozmawiać z Hermioną może powinnam jej o tym powiedzieć zna lepiej Harry'ego może wie jak mi pomóc?
Nagle przestała czytać, bo usłyszała, że ktoś wszedł do środka i gwałtownie wyciągnęła różdżkę.
-Spokojnie Ginny to tylko ja chciałam ci zrobić niespodziankę i przyszłam z Teddy'm. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
-Och nie, no co ty pewnie, że nie. A jak tam ma się mój chrześniak?
-Świetnie zaczyna chodzić i ma jednego ząbka.
-Słodki z niego maluszek.
-No teraz śpi, ale pewnie niedługo się obudzi na jedzenie. A jak się czujesz w porządku?
-No tak w porządku, a co u Rona?
-Pracuje u Gringotta rzeczywiście się na tym zna w tej kwestii nawet ja tyle nie wiem.
-To musi być w tym naprawdę dobry myślałam, że sobie nie poradzi, no wiesz to trudny zawód.
-Szkoda tylko, że nie ma czasu zajmować się Teddy'm...czasem zastanawiam się czy nie jesteśmy za młodzi, żeby zajmować się dzieckiem mamy dopiero 20 lat.
Tak, ale Teddy jest z wami szczęśliwy jesteście dobrymi rodzicami. Powiedziała i przytuliła Hermionę.
-Dziękuję Ginny.-Szepnęła.
-Nie masz za co, przyjaźnimy się.
-Zawsze mnie pocieszasz, jesteś świetną przyjaciółką.
-Chcesz może kawy albo herbaty?
-Tak, dziękuje herbaty. Czasem wydaje mi się jakbyś to ty była starsza i bardziej doświadczona Ginny.
-Ale tak nie jest i nie wiem dlaczego tak myślisz.
-Po prostu jesteś dla mnie jak siostra zawsze mnie pocieszasz i mówisz coś mądrego, a czasem się złościsz, ale słusznie.
-No co ty, to ty zawsze mówisz coś mądrego.-Uśmiechnęła się do niej i podała jej kubek herbaty.-Ja jak mam jakieś problemy to zawsze najpierw idę do ciebie i Harry'ego, a tak w ogóle to pokarzę ci co znalazłam.-Wszedła po schodach na górę, chwyciła pamiętnik, zbiegła na dół i podała go Hermionie.
-Co to jest?
-Mój pamiętnik czytaj.
-Przeczytała szybko kilka stron i zamknęła go uśmiechając się.- To naprawdę twój pamiętnik?
-Tak wiem, że to głupie i śmieszne.
No właśnie nie, to jest wspaniałe!-Nie wiedziałam, że to było już wcześniej...
-No wiesz chyba nie do końca, bo w zasadzie to na początku chciałam, żeby był tylko moim przyjacielem...
...A został twoim mężem.-Dokończyła z uśmiechem.
-No, masz rację.
Nagle dziecko zaczęło płakać i Hermiona wstała i wzięła go na ręce. Ciii już cichutko. Wzięła butelkę mleka i malec się uspokoił.
-No i widzisz, masz podejście do dzieci.
-Po prostu był głodny.
-Ale uspokoił się od razu jak wzięłaś go na ręce i usłyszał twój głos.
-Chyba będziemy się już zbierać, muszę jeszcze iść na zakupy.
-Zobaczymy się wieczorem u mamy pa.
Ubrała ciepło dziecko i deportowała się do domu.
Ginny skończyła sprzątać i zjadła obiad. Chyba powinna dowiedzieć się co z Draconem w końcu uratował Harry'emu życie, a niewiadomo czy sam nie umrze.
Ubrała ciepło podróżny płaszcz i deportowała się do szpitala. Wjechała windą na pierwsze piętro i czekała na korytarzu na lekarza.
-Przepraszam co z Draconem?
-Czy jest pani kimś z rodziny?
-Nie, ale...on uratował mojemu mężowi życie! Bardzo proszę...
-No dobrze jego stan nie zagraża już życiu ale możliwe, że wybudzi się dopiero za parę miesięcy.
-Dobrze dziękuje panu. Po czym wyciągnęła z torebki pióro i pergamin i napisała list do Harry'ego
Harry udało mi się dowiedzieć, że z Draconem jest już lepiej,
a przynajmniej jego stan nie zagraża życiu ale wciąż nie wiedzą kiedy dokładnie się obudzi wracaj szybko będę u mamy.
Kocham cię Ginny
**************
Robiło się już późno Harry był już po kilku przesłuchaniach przynajmniej dowiedzieli się kilku rzeczy i już niedługo kilku z nich na pewno będzie skazana na pocałunek dementorów.
Wciąż rozmyślał o tym liście od Ginny ulżyło mu gdy dowiedział się, że Draco jednak żyje ale i tak nigdy nie będzie jak miał mu się za to odwdzięczyć. Wziął swoje rzeczy zamknął biuro i deportował się do Nory.
-Harry już jesteś zjedz coś, na pewno jesteś zmęczony.
-Gdzie jest Ginny?
-Jest na górze w swoim pokoju.
Harry zjadł trochę zupy, bo nie umiał odpędzić się od pani Weasley i poszedł na górę.
Siedziała na łóżku odwrócona do niego plecami i rozmawiała z Hermioną.
-Harry już jesteś, tak szybko?!
-Tak, tym razem jestem wcześniej...
-To ja nie będę wam przeszkadzać.-Powiedziała i odeszła.
-Auu Hermiona! Jęknął Ron.
-No co, trzeba było nie podsłuchiwać.-Wracajmy już do domu.
-Harry myślisz, że Draco naprawdę będzie żył? Lekarze mogą się przecież mylić, a jego stan i tak jest ponoć nie najlepszy...
-Nie martw się jest pod dobrą opieką, na pewno niedługo się wybudzi.-Powiedział i objął ją ramieniem.
-W szkole zawsze był nieprzyjemny i nie myślałam, że kiedyś postawi się ojcu i uratuje komuś życie, szczególnie tobie...
-Też bym się tego po nim nie spodziewał, zdecydowanie udowodnił, że przeszedł na naszą stronę.
-Wracajmy już do domu muszę ci coś pokazać...
Ubrali się i deportowali się do domu.
-Accio pamiętnik!-Zobacz co znalazłam przeczytaj, a ja zrobię kolację.
Po paru minutach skończył czytać, a Ginny usiadła obok niego z kolacją. Pamiętasz, gdy upuściłam książki.
-No w zasadzie to nie upuściłaś ich, dosłownie wyleciały ci z rąk.
-No tak, masz racje.
-Teraz już wiem dlaczego cały czas ,,spadały" ci widelce.-Powiedział ze śmiechem.-Pamiętam to wszystko doskonale i niestety, to jak mieszkałem u Dursley'ów, a jak pytałem Hermionę co ci jest, to mówiła, że przejmujesz się ocenami...
-No tak, to rzeczywiście wiarygodna wymówka w stylu Hermiony.
-W tym dniu gdy Hagrid mnie zabrał to było dla mnie bardzo dziwne, bo nie myślałem, że czarodzieje na prawdę istnieją...A teraz jestem mężem, ojcem chrzestnym mam wielu przyjaciół.-Tak naprawdę to nigdy nie byłem szczęśliwszy i cieszę się, że cię mam. Objął ją i pocałował ją w czubek głowy
-Ja też jestem szczęśliwa, spełniły się wszystkie moje marzenia...
5 września 1991
Kilka dni temu cała nasza rodzina musiała się rozstać. Chłopcy wyjechali do szkoły, tata miał jakiś wyjazd z pracy i w domu zostałyśmy tylko ja i mama. Zobaczę się z nimi dopiero na święta ale to jeszcze bardzo długo...Jestem ciekawa czy ten chłopiec to na prawdę był Harry Potter chciałabym go poznać. Będę musiała w listach zapytać o to Rona może wie coś o nim. Mam nadzieję, że szybko wrócą, bo bez nich jest trochę smutno...
To było nawet ciekawe zaczęła czytać następne strony.
31 października 1992
Już jutro jadę do hogwartu nie mogę się doczekać! I dwa miesiące temu przyjechał do nas Harry Potter jest zupełnie w porządku ale zawsze muszę się przy nim wygłupić, ostatnio gdy go zobaczyłam to upuściłam wszystkie książki, które miałam w rękach pomógł mi je zbierać ale to było niezręczne. Co się ze mną dzieje!? I poznałam. Przecierz go lubię, a czuję, że muszę od niego uciekać, bo zaraz coś głupiego zrobię.Nie wiem co z tym zrobić...
Zaczęła się śmiać. Czy ona na prawdę była kiedyś taka głupia? Dobrze pamięta jak zbierała z nim te książki i...spojrzeli sobie w oczy nigdy tego nie zapomni. Czytała dalej.
1 września 1992
Ale się cieszę jestem w gryffindorze tak samo jak moi bracia i Harry. Przez to, że musiałam usiąść obok Harry'ego prawie nic nie zjadłam i musiałam udawać, że spadł mi widelec. W ogóle raczej starałam się rozmawiać z Hermioną może powinnam jej o tym powiedzieć zna lepiej Harry'ego może wie jak mi pomóc?
Nagle przestała czytać, bo usłyszała, że ktoś wszedł do środka i gwałtownie wyciągnęła różdżkę.
-Spokojnie Ginny to tylko ja chciałam ci zrobić niespodziankę i przyszłam z Teddy'm. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
-Och nie, no co ty pewnie, że nie. A jak tam ma się mój chrześniak?
-Świetnie zaczyna chodzić i ma jednego ząbka.
-Słodki z niego maluszek.
-No teraz śpi, ale pewnie niedługo się obudzi na jedzenie. A jak się czujesz w porządku?
-No tak w porządku, a co u Rona?
-Pracuje u Gringotta rzeczywiście się na tym zna w tej kwestii nawet ja tyle nie wiem.
-To musi być w tym naprawdę dobry myślałam, że sobie nie poradzi, no wiesz to trudny zawód.
-Szkoda tylko, że nie ma czasu zajmować się Teddy'm...czasem zastanawiam się czy nie jesteśmy za młodzi, żeby zajmować się dzieckiem mamy dopiero 20 lat.
Tak, ale Teddy jest z wami szczęśliwy jesteście dobrymi rodzicami. Powiedziała i przytuliła Hermionę.
-Dziękuję Ginny.-Szepnęła.
-Nie masz za co, przyjaźnimy się.
-Zawsze mnie pocieszasz, jesteś świetną przyjaciółką.
-Chcesz może kawy albo herbaty?
-Tak, dziękuje herbaty. Czasem wydaje mi się jakbyś to ty była starsza i bardziej doświadczona Ginny.
-Ale tak nie jest i nie wiem dlaczego tak myślisz.
-Po prostu jesteś dla mnie jak siostra zawsze mnie pocieszasz i mówisz coś mądrego, a czasem się złościsz, ale słusznie.
-No co ty, to ty zawsze mówisz coś mądrego.-Uśmiechnęła się do niej i podała jej kubek herbaty.-Ja jak mam jakieś problemy to zawsze najpierw idę do ciebie i Harry'ego, a tak w ogóle to pokarzę ci co znalazłam.-Wszedła po schodach na górę, chwyciła pamiętnik, zbiegła na dół i podała go Hermionie.
-Co to jest?
-Mój pamiętnik czytaj.
-Przeczytała szybko kilka stron i zamknęła go uśmiechając się.- To naprawdę twój pamiętnik?
-Tak wiem, że to głupie i śmieszne.
No właśnie nie, to jest wspaniałe!-Nie wiedziałam, że to było już wcześniej...
-No wiesz chyba nie do końca, bo w zasadzie to na początku chciałam, żeby był tylko moim przyjacielem...
...A został twoim mężem.-Dokończyła z uśmiechem.
-No, masz rację.
Nagle dziecko zaczęło płakać i Hermiona wstała i wzięła go na ręce. Ciii już cichutko. Wzięła butelkę mleka i malec się uspokoił.
-No i widzisz, masz podejście do dzieci.
-Po prostu był głodny.
-Ale uspokoił się od razu jak wzięłaś go na ręce i usłyszał twój głos.
-Chyba będziemy się już zbierać, muszę jeszcze iść na zakupy.
-Zobaczymy się wieczorem u mamy pa.
Ubrała ciepło dziecko i deportowała się do domu.
Ginny skończyła sprzątać i zjadła obiad. Chyba powinna dowiedzieć się co z Draconem w końcu uratował Harry'emu życie, a niewiadomo czy sam nie umrze.
Ubrała ciepło podróżny płaszcz i deportowała się do szpitala. Wjechała windą na pierwsze piętro i czekała na korytarzu na lekarza.
-Przepraszam co z Draconem?
-Czy jest pani kimś z rodziny?
-Nie, ale...on uratował mojemu mężowi życie! Bardzo proszę...
-No dobrze jego stan nie zagraża już życiu ale możliwe, że wybudzi się dopiero za parę miesięcy.
-Dobrze dziękuje panu. Po czym wyciągnęła z torebki pióro i pergamin i napisała list do Harry'ego
Harry udało mi się dowiedzieć, że z Draconem jest już lepiej,
a przynajmniej jego stan nie zagraża życiu ale wciąż nie wiedzą kiedy dokładnie się obudzi wracaj szybko będę u mamy.
Kocham cię Ginny
**************
Robiło się już późno Harry był już po kilku przesłuchaniach przynajmniej dowiedzieli się kilku rzeczy i już niedługo kilku z nich na pewno będzie skazana na pocałunek dementorów.
Wciąż rozmyślał o tym liście od Ginny ulżyło mu gdy dowiedział się, że Draco jednak żyje ale i tak nigdy nie będzie jak miał mu się za to odwdzięczyć. Wziął swoje rzeczy zamknął biuro i deportował się do Nory.
-Harry już jesteś zjedz coś, na pewno jesteś zmęczony.
-Gdzie jest Ginny?
-Jest na górze w swoim pokoju.
Harry zjadł trochę zupy, bo nie umiał odpędzić się od pani Weasley i poszedł na górę.
Siedziała na łóżku odwrócona do niego plecami i rozmawiała z Hermioną.
-Harry już jesteś, tak szybko?!
-Tak, tym razem jestem wcześniej...
-To ja nie będę wam przeszkadzać.-Powiedziała i odeszła.
-Auu Hermiona! Jęknął Ron.
-No co, trzeba było nie podsłuchiwać.-Wracajmy już do domu.
-Harry myślisz, że Draco naprawdę będzie żył? Lekarze mogą się przecież mylić, a jego stan i tak jest ponoć nie najlepszy...
-Nie martw się jest pod dobrą opieką, na pewno niedługo się wybudzi.-Powiedział i objął ją ramieniem.
-W szkole zawsze był nieprzyjemny i nie myślałam, że kiedyś postawi się ojcu i uratuje komuś życie, szczególnie tobie...
-Też bym się tego po nim nie spodziewał, zdecydowanie udowodnił, że przeszedł na naszą stronę.
-Wracajmy już do domu muszę ci coś pokazać...
Ubrali się i deportowali się do domu.
-Accio pamiętnik!-Zobacz co znalazłam przeczytaj, a ja zrobię kolację.
Po paru minutach skończył czytać, a Ginny usiadła obok niego z kolacją. Pamiętasz, gdy upuściłam książki.
-No w zasadzie to nie upuściłaś ich, dosłownie wyleciały ci z rąk.
-No tak, masz racje.
-Teraz już wiem dlaczego cały czas ,,spadały" ci widelce.-Powiedział ze śmiechem.-Pamiętam to wszystko doskonale i niestety, to jak mieszkałem u Dursley'ów, a jak pytałem Hermionę co ci jest, to mówiła, że przejmujesz się ocenami...
-No tak, to rzeczywiście wiarygodna wymówka w stylu Hermiony.
-W tym dniu gdy Hagrid mnie zabrał to było dla mnie bardzo dziwne, bo nie myślałem, że czarodzieje na prawdę istnieją...A teraz jestem mężem, ojcem chrzestnym mam wielu przyjaciół.-Tak naprawdę to nigdy nie byłem szczęśliwszy i cieszę się, że cię mam. Objął ją i pocałował ją w czubek głowy
-Ja też jestem szczęśliwa, spełniły się wszystkie moje marzenia...
piątek, 13 listopada 2015
12.Różne wersje wydarzeń
Harry już kilka godzin siedział w szpitalu na korytarzu czekając na jakieś dalsze wieści. W końcu z sali wyszedł lekarz.
-Panie Potter Ginewra się już obudziła.
Ta wiadomość od razu wybiła go z transu. Wstał i podszedł do jej łóżka, a następnie wyczarował krzesło i na nim usiadł.
-Harry wszystko z tobą w porządku?!-Rzuciła mu się na szyję, a inni się na nich patrzyli.
-Ginny odpoczywaj!
-Już dosyć leżałam, a jak cię widzę to czuję się świetnie.-Mówiąc to usiadła po turecku.
-Mi też ulżyło jak się dowiedziałem, że się obudziłaś. Pamiętasz jak ci powiedziałem...
-,,Pamiętaj, że znaczysz dla mnie więcej niż wszystko"?-Powiedziała równocześnie z nim.-Oczywiście, że pamiętam to są piękne słowa Harry takie szczere.
-Opowiedz mi tyle ile pamiętasz z tej napaści.
-Miałyśmy trening i był bardzo silny wiatr zaczęłyśmy od mini meczu. Violett była z nas wszystkich najwyżej, bo wypatrywała znicza i powiedziała nam, że widzi jakieś czarne postacie. Na początku myślałam, że to dementorzy ale okazało się, że się myliłam chciałyśmy uciekać ale byli zbyt szybcy...Później pamiętam, że spadłam z miotły i jak mnie torturowali dalej już nic nie pamiętam...
-Spadłaś z miotły przecież ty jeszcze nigdy nie spadłaś!?
-To znaczy... chyba bardziej zostałam zepchnięta i spadłam.
-Po wyjściu ze szpitala musisz być na rozprawie w ministerstwie. Oświadczył.
-A już wiecie kto nas zdradził?
-Nie, ale musi to być ktoś z waszej drużyny, bo wasze boisko jest silnie chronione.
-Ale...ktoś od nas? To niemożliwe!
-Niestety, to musi być prawda trzeba się dowiedzieć kto to był, więc pewnie będą was przesłuchiwać...
-Kto to mógł zrobić? Wszystkie chodziłyśmy razem.
-Czy w waszej drużynie ktoś nowy niedawno się pojawił?
-Nie, a czemu pytasz?
-No, bo ktoś kto jest w waszej drużynie od dawna zrobiłby to wcześniej.
-Masz racje, a jest ktoś z rodziny Weasley'ów?
-A no tak idę im powiedzieć, że się wybudziłaś.
Po jakimś czasie wrócił razem z rodziną Weasley'ów.
-Ginny kochanie wyglądasz fatalnie jesteś taka blada, jak się czujesz?
-Och, mamo dobrze się czuję!
-Przyniosłam ci śniadanie odpoczywaj!
-No dobrze, dobrze. A ty idź do ministerstwa Harry wiem, że powinieneś, a ze mną wszystko w porządku.
-Nie chcę cie zostawiać samej powinienem tu zostać...
-Proszę cie rozwiąż tę sprawę zobaczymy się wieczorem kocham cię!
-Ja ciebie też.-Cmoknęła go w policzek i się położyła, a Harry poszedł do pracy.
Jak co dzień zjechał w dół windą i przeglądał papiery w swoim biurze. Po co mu teraz papiery? Cały czas myślał kręcąc się nerwowo w kółko kto to mógł być? No tak dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał, ten trener był dziwny i podejrzany możliwe, że to jego wina. Musi się tego koniecznie dowiedzieć. Dlatego poszedł do departamentu magicznych gier i sportów i zapukał do jednego z gabinetów.
-Przepraszam czy wie pan coś na temat Tim'a Marley'a? To dotyczy tej ostatniej ucieczki śmierciożerców.
-Tim Marley? Tak, wcześniej z nim pracowałem teraz został trenerem Harpii z Hollyhead, bo sam nie może latać kiedyś doznał urazu...
-A czy miał może jakieś rozprawy był w areszcie?
-Nie wiem, ale mam jego papiery możesz zobaczyć on był zawsze człowiekiem uprzejmym i uczciwym nie sądzę, żeby to była jego sprawa, ale mogę się mylić.
-Dobrze dziękuje sprawdzę te papiery.
Po kilkudziesięciu minutach przekonał się jednak, że nie był ani razu w areszcie i wydawałoby się, że to nie jego wina, ale zawsze mógł to być imperius lub eliksir wielosokowy...To też musi brać pod uwagę. Więc wrócił oddał papiery i zapytał szefa czy mógłby dostać jego adres po czym deportował się we wskazane miejsce, zapukał drzwi ale się nie otwierały. Miał tego dosyć wywarzył drzwi zaklęciem i wszedł do środka. Nagle usłyszał coś w ogrodzie to był on od razu wybiegł i puścił się za nim rzucał w niego zaklęciami aż w końcu udało mu się trafić go zaklęciem spowalniającym, a następnie drętwotą i incarcerousem. Wrócił z nim do domu i przywiązał go liną antydeportacyjną do krzesła.
-Auu o co chodzi?
-Przykro mi, ale to było konieczne jesteś podejrzany o pomaganie śmierciożercom.
-Ale ja...ja nic nie wiem?
-Nie udawaj niewinni chyba nie uciekają prawda?!-Wycedził przez zęby.
-Ja nie uciekałem, biegałem dla formy.
-Nie kłam! Wiem, że chciałeś się deportować!
-Nie kłamię! Puszczaj mnie! Kim w ogóle jesteś?!
-Jestem aurorem i lepiej mi to wytłumacz i oddaj mi różdżkę. Harry wziąłby mu ją już wcześniej ale chciał wiedzieć jak na to zareaguje. No ponoć nie masz nic do ukrycia więc mi ją oddaj.
-Ale ja...
W końcu rzucił expelliarmus i trzymał jego różdżkę w ręce.
-Na razie jesteś zatrzymany idziemy.- Rzucił zaklęcie, a liny opadły i deportowali się do ministerstwa.
-Teraz wezmę cię na przesłuchanie i testy, więc lepiej mów prawdę.
Zapukał do jednego z gabinetów, a drzwi się otworzyły.
-O co chodzi?
-Mam trenera Harpii, prawdopodobnie to jego wina.
-Dobrze sprawdzimy to Potter dziękuje jak będziemy coś wiedzieć to dam znać.
-Dobrze.- zamknął drzwi i odszedł.
Znowu deportował się do Munga nie mógł myśleć o pracy, kiedy ona leżała w szpitalu no i powinien się dowiedzieć co z Draconem.
-Ginny już jestem.
-O cześć Harry myślałam, że przyjdziesz dopiero jutro.
-Wydaje mi się, że ta napaść to może być wina waszego trenera on jest trochę dziwny teraz sprawdzają czy nie jest pod wpływem imperiusa i czy to w ogóle jest on.
-On nie jest dziwny może i go nie znasz ale jest miły.
-O, jakiś list.-Sięgnęła po niego i zaczęła czytać.
-To do ciebie Harry z ministerstwa.
Drogi panie Potter!
Cieszymy się, że udało ci się rozgryźć tego trenera. Tak na prawdę , to był on pod wpływem imperiusa rzuconego przez śmierciożerców niedawno zaklęcie przestało działać i powiedział nam całą prawdę na razie zatrzymamy go do czasu rozprawy.
Gawain Robards
-I co, wiadomo coś?-Zapytała Ginny.
-Tak, to ten trener, ale pod wpływem imperiusa.
-No tak, rzeczywiście ostatnio zachowywał się dziwnie tak, jakby nie wiedział co ma robić na treningach. A teraz wróć już do domu i się wyśpij.
-Ale ja nie potrzebuję snu, potrzebuję ciebie i będę tu siedział. Mówiąc to chwycił jej dłoń.
-Ale jutro idziesz do pracy...
-Trudno i tak nie jestem zmęczony, a chcę być przy tobie.
-Dziękuję.
Przesiedział w szitalu całą noc obserwując jak Ginny spokojnie śpi aż w końcu nastał ranek i musiał już iść do ministerstwa. Nie chcąc jej budzić pocałował ją w czoło i deportował się do ministerstwa.
W ministerstwie nic się nie zmieniło Harry przeglądał różne papiery i przesłuchał kilka osób ten dzień minął mu szybko i chciał już wracać do Ginny dlatego zamknął swoje biuro i do niej poszedł.
-O, Harry jesteś, a co się stało Draconowi, bo słyszałam, że też tu leży?
-No tak uratował mi życie, rzucił się zakrywając nas zaklęciem tarczy no i dlatego Lucjusz nie żyje, a Draco tu leży nie chcę, żeby znowu ktoś przeze mnie umarł.
-Harry to wcale nie twoja wina.
-Już wiele osób chciało mnie chronić i wszyscy skończyli tak samo zawsze wciągam wszystkich w kłopoty ciebie też przepraszam...
-Nie masz za co Harry, ja zrobiłabym to samo na miejscu Dracona, a od tego jest rodzina i przyjaciele, wszyscy się o siebie boimy.
-No tak śpij już.
Kolejne dni mijały szybko, Ginny wracała do zdrowia i coraz bardziej zbliżał się dzień jej wypisu.
-Harry jeśli wszystko będzie w porządku to mnie wypiszą!
-To świetnie!
-Idę na ostatnie badania.
-To ja tu zaczekam i zacznę cię już pakować.
-Wszystko w porządku wracamy do domu!
-Cieszę się chodźmy.
Deportowali się przed domem tak dawno tu nie byli, w ogóle tak dawno nie byli razem...
-Harry, ale co będzie teraz z naszą trasą.
-Niestety, woleli ją zakończyć, te boisko nie jest już bezpieczne, ale za 3 dni macie trening no oprócz Violett nadal jest z nią źle tak samo jak z Draconem...
-Kiedy to się wreszcie skończy?
-Nie wiem, ale zakończę to raz na zawsze. No i zobacz co przygotowałem wcześniej. Machnął różdżką i na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia.
-Ja..bardzo dziękuję.-Rzuciła mu się na szyję.
Zjedli kolacje i rozmawiali o ostatnich wiadomościach z ministerstwa.
-Oby nic nie stało się Draconowi wiem, że chciał dobrze, on na prawdę się zmienił...
-Nie martw się tym. Powiedziała spokojnie odgarniając jego zmierzwione włosy z czoła.
-Pocałowali się gwałtownie i spontanicznie teraz stracili dla siebie głowę nie było lepszego sposobu na okazywanie sobie uczuć...
-Panie Potter Ginewra się już obudziła.
Ta wiadomość od razu wybiła go z transu. Wstał i podszedł do jej łóżka, a następnie wyczarował krzesło i na nim usiadł.
-Harry wszystko z tobą w porządku?!-Rzuciła mu się na szyję, a inni się na nich patrzyli.
-Ginny odpoczywaj!
-Już dosyć leżałam, a jak cię widzę to czuję się świetnie.-Mówiąc to usiadła po turecku.
-Mi też ulżyło jak się dowiedziałem, że się obudziłaś. Pamiętasz jak ci powiedziałem...
-,,Pamiętaj, że znaczysz dla mnie więcej niż wszystko"?-Powiedziała równocześnie z nim.-Oczywiście, że pamiętam to są piękne słowa Harry takie szczere.
-Opowiedz mi tyle ile pamiętasz z tej napaści.
-Miałyśmy trening i był bardzo silny wiatr zaczęłyśmy od mini meczu. Violett była z nas wszystkich najwyżej, bo wypatrywała znicza i powiedziała nam, że widzi jakieś czarne postacie. Na początku myślałam, że to dementorzy ale okazało się, że się myliłam chciałyśmy uciekać ale byli zbyt szybcy...Później pamiętam, że spadłam z miotły i jak mnie torturowali dalej już nic nie pamiętam...
-Spadłaś z miotły przecież ty jeszcze nigdy nie spadłaś!?
-To znaczy... chyba bardziej zostałam zepchnięta i spadłam.
-Po wyjściu ze szpitala musisz być na rozprawie w ministerstwie. Oświadczył.
-A już wiecie kto nas zdradził?
-Nie, ale musi to być ktoś z waszej drużyny, bo wasze boisko jest silnie chronione.
-Ale...ktoś od nas? To niemożliwe!
-Niestety, to musi być prawda trzeba się dowiedzieć kto to był, więc pewnie będą was przesłuchiwać...
-Kto to mógł zrobić? Wszystkie chodziłyśmy razem.
-Czy w waszej drużynie ktoś nowy niedawno się pojawił?
-Nie, a czemu pytasz?
-No, bo ktoś kto jest w waszej drużynie od dawna zrobiłby to wcześniej.
-Masz racje, a jest ktoś z rodziny Weasley'ów?
-A no tak idę im powiedzieć, że się wybudziłaś.
Po jakimś czasie wrócił razem z rodziną Weasley'ów.
-Ginny kochanie wyglądasz fatalnie jesteś taka blada, jak się czujesz?
-Och, mamo dobrze się czuję!
-Przyniosłam ci śniadanie odpoczywaj!
-No dobrze, dobrze. A ty idź do ministerstwa Harry wiem, że powinieneś, a ze mną wszystko w porządku.
-Nie chcę cie zostawiać samej powinienem tu zostać...
-Proszę cie rozwiąż tę sprawę zobaczymy się wieczorem kocham cię!
-Ja ciebie też.-Cmoknęła go w policzek i się położyła, a Harry poszedł do pracy.
Jak co dzień zjechał w dół windą i przeglądał papiery w swoim biurze. Po co mu teraz papiery? Cały czas myślał kręcąc się nerwowo w kółko kto to mógł być? No tak dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał, ten trener był dziwny i podejrzany możliwe, że to jego wina. Musi się tego koniecznie dowiedzieć. Dlatego poszedł do departamentu magicznych gier i sportów i zapukał do jednego z gabinetów.
-Przepraszam czy wie pan coś na temat Tim'a Marley'a? To dotyczy tej ostatniej ucieczki śmierciożerców.
-Tim Marley? Tak, wcześniej z nim pracowałem teraz został trenerem Harpii z Hollyhead, bo sam nie może latać kiedyś doznał urazu...
-A czy miał może jakieś rozprawy był w areszcie?
-Nie wiem, ale mam jego papiery możesz zobaczyć on był zawsze człowiekiem uprzejmym i uczciwym nie sądzę, żeby to była jego sprawa, ale mogę się mylić.
-Dobrze dziękuje sprawdzę te papiery.
Po kilkudziesięciu minutach przekonał się jednak, że nie był ani razu w areszcie i wydawałoby się, że to nie jego wina, ale zawsze mógł to być imperius lub eliksir wielosokowy...To też musi brać pod uwagę. Więc wrócił oddał papiery i zapytał szefa czy mógłby dostać jego adres po czym deportował się we wskazane miejsce, zapukał drzwi ale się nie otwierały. Miał tego dosyć wywarzył drzwi zaklęciem i wszedł do środka. Nagle usłyszał coś w ogrodzie to był on od razu wybiegł i puścił się za nim rzucał w niego zaklęciami aż w końcu udało mu się trafić go zaklęciem spowalniającym, a następnie drętwotą i incarcerousem. Wrócił z nim do domu i przywiązał go liną antydeportacyjną do krzesła.
-Auu o co chodzi?
-Przykro mi, ale to było konieczne jesteś podejrzany o pomaganie śmierciożercom.
-Ale ja...ja nic nie wiem?
-Nie udawaj niewinni chyba nie uciekają prawda?!-Wycedził przez zęby.
-Ja nie uciekałem, biegałem dla formy.
-Nie kłam! Wiem, że chciałeś się deportować!
-Nie kłamię! Puszczaj mnie! Kim w ogóle jesteś?!
-Jestem aurorem i lepiej mi to wytłumacz i oddaj mi różdżkę. Harry wziąłby mu ją już wcześniej ale chciał wiedzieć jak na to zareaguje. No ponoć nie masz nic do ukrycia więc mi ją oddaj.
-Ale ja...
W końcu rzucił expelliarmus i trzymał jego różdżkę w ręce.
-Na razie jesteś zatrzymany idziemy.- Rzucił zaklęcie, a liny opadły i deportowali się do ministerstwa.
-Teraz wezmę cię na przesłuchanie i testy, więc lepiej mów prawdę.
Zapukał do jednego z gabinetów, a drzwi się otworzyły.
-O co chodzi?
-Mam trenera Harpii, prawdopodobnie to jego wina.
-Dobrze sprawdzimy to Potter dziękuje jak będziemy coś wiedzieć to dam znać.
-Dobrze.- zamknął drzwi i odszedł.
Znowu deportował się do Munga nie mógł myśleć o pracy, kiedy ona leżała w szpitalu no i powinien się dowiedzieć co z Draconem.
-Ginny już jestem.
-O cześć Harry myślałam, że przyjdziesz dopiero jutro.
-Wydaje mi się, że ta napaść to może być wina waszego trenera on jest trochę dziwny teraz sprawdzają czy nie jest pod wpływem imperiusa i czy to w ogóle jest on.
-On nie jest dziwny może i go nie znasz ale jest miły.
-O, jakiś list.-Sięgnęła po niego i zaczęła czytać.
-To do ciebie Harry z ministerstwa.
Drogi panie Potter!
Cieszymy się, że udało ci się rozgryźć tego trenera. Tak na prawdę , to był on pod wpływem imperiusa rzuconego przez śmierciożerców niedawno zaklęcie przestało działać i powiedział nam całą prawdę na razie zatrzymamy go do czasu rozprawy.
Gawain Robards
-I co, wiadomo coś?-Zapytała Ginny.
-Tak, to ten trener, ale pod wpływem imperiusa.
-No tak, rzeczywiście ostatnio zachowywał się dziwnie tak, jakby nie wiedział co ma robić na treningach. A teraz wróć już do domu i się wyśpij.
-Ale ja nie potrzebuję snu, potrzebuję ciebie i będę tu siedział. Mówiąc to chwycił jej dłoń.
-Ale jutro idziesz do pracy...
-Trudno i tak nie jestem zmęczony, a chcę być przy tobie.
-Dziękuję.
Przesiedział w szitalu całą noc obserwując jak Ginny spokojnie śpi aż w końcu nastał ranek i musiał już iść do ministerstwa. Nie chcąc jej budzić pocałował ją w czoło i deportował się do ministerstwa.
W ministerstwie nic się nie zmieniło Harry przeglądał różne papiery i przesłuchał kilka osób ten dzień minął mu szybko i chciał już wracać do Ginny dlatego zamknął swoje biuro i do niej poszedł.
-O, Harry jesteś, a co się stało Draconowi, bo słyszałam, że też tu leży?
-No tak uratował mi życie, rzucił się zakrywając nas zaklęciem tarczy no i dlatego Lucjusz nie żyje, a Draco tu leży nie chcę, żeby znowu ktoś przeze mnie umarł.
-Harry to wcale nie twoja wina.
-Już wiele osób chciało mnie chronić i wszyscy skończyli tak samo zawsze wciągam wszystkich w kłopoty ciebie też przepraszam...
-Nie masz za co Harry, ja zrobiłabym to samo na miejscu Dracona, a od tego jest rodzina i przyjaciele, wszyscy się o siebie boimy.
-No tak śpij już.
Kolejne dni mijały szybko, Ginny wracała do zdrowia i coraz bardziej zbliżał się dzień jej wypisu.
-Harry jeśli wszystko będzie w porządku to mnie wypiszą!
-To świetnie!
-Idę na ostatnie badania.
-To ja tu zaczekam i zacznę cię już pakować.
-Wszystko w porządku wracamy do domu!
-Cieszę się chodźmy.
Deportowali się przed domem tak dawno tu nie byli, w ogóle tak dawno nie byli razem...
-Harry, ale co będzie teraz z naszą trasą.
-Niestety, woleli ją zakończyć, te boisko nie jest już bezpieczne, ale za 3 dni macie trening no oprócz Violett nadal jest z nią źle tak samo jak z Draconem...
-Kiedy to się wreszcie skończy?
-Nie wiem, ale zakończę to raz na zawsze. No i zobacz co przygotowałem wcześniej. Machnął różdżką i na stole pojawiło się mnóstwo jedzenia.
-Ja..bardzo dziękuję.-Rzuciła mu się na szyję.
Zjedli kolacje i rozmawiali o ostatnich wiadomościach z ministerstwa.
-Oby nic nie stało się Draconowi wiem, że chciał dobrze, on na prawdę się zmienił...
-Nie martw się tym. Powiedziała spokojnie odgarniając jego zmierzwione włosy z czoła.
-Pocałowali się gwałtownie i spontanicznie teraz stracili dla siebie głowę nie było lepszego sposobu na okazywanie sobie uczuć...
środa, 11 listopada 2015
11.Ogromne poświęcenie
Harry nie umiał spać cały czas myślał co ma zrobić czy ma komuś o tym powiedzieć ale później twierdził, że jednak lepiej nie mogą mieć szpiega, a jak się dowiedzą to mogą zrobić krzywdę Ginny...Już postanowił musi sobie poradzić sam poradził sobie sam z Voldemortem to z bandą śmierciożerców też sobie poradzi. Wziął ze sobą tylko różdżkę i pelerynę niewidkę i deportował się na pustkowiu przed, którym była wysoka twierdza budząca grozę. Czy ta decyzja była dobra? I tak nie było czasu na rozmyślania jest już za późno, żeby się z tego wycofać. Ważne, żeby tylko Ginny nic się nie stało...Gdy zbliżył się do twierdzy założył pelerynę niewidkę i rzucił na siebie kilka zaklęć zwodzących. Oby to wystarczyło pomyślał-choć wiedział, że śmierciożerców łatwo nie oszuka. Stał pod bramą i przez chwilę przyglądał się tej wysokiej budowli. Czy uda mu się tu wtargnąć? To było dosyć dziwne wejście, nikt nie pilnował i w ogóle nie było widać tam śmierciożerców. Gdzie oni się wszyscy podziali? A, co jeśli już jest po wszystkim...Nie, nie może tak myśleć musi być dobrze. Powoli bacznie się rozglądając otworzył bramę i wszedł do środka. Później powolnym ostrożnym krokiem otworzył wrota i wszedł do środka. W środku było wielkie pomieszczenie, a obok były stare, drewniane schody prowadzące na górę. Wszedł na schody, a one głośno zaskrzypiały. Szedł w górę rozglądając się uważnie ale wciąż nikogo nie było widać ani słychać. W końcu doszedł do długiego wąskiego korytarza, otworzył pierwsze lepsze drzwi i wszedł do środka. Było tam jakieś biuro po środku stało stare zakurzone biurko na, którym leżało mnóstwo pożółkłych papierów, a na oknach wisiały stare, brudne, poszarpane zasłony. Przyjrzał się papierom i nagle wyświetlił się jakiś napis ale w tej samej chwili odezwał się głos dochodzący zza jego pleców:
-No, no, no wreszcie jesteś Potter po co ci te papierki nie wolałbyś zobaczyć się z żoną?
To był Lucjusz Malfoy jak zwykle bezczelny, nie znający miłości mężczyzna. Harry gdy usłyszał jego głos gwałtownie się obrócił i pewniej zacisnął dłoń na różdżce.
-Och przecież wiem, że tu jesteś Potter masz zamiar ujawnić się i walczyć jak mężczyzna, czy bawić się w chowanego jak dziecko?
I tak nie miał wyjścia więc powoli zdjął z siebie pelerynę.
-No i teraz możemy rozmawiać, może przejdźmy do naszego gościa, zapewne nie może się doczekać, żeby ujrzeć cię ostatni raz...
W milczeniu zeszli po schodach i weszli do wielkiej sali. Gdzie nieprzytomna siedziała związana Ginny pilnowana przez Travers'a
-No wreszcie jesteś Potter, co z nim zrobimy Lucjuszu?
-Zaczekaj trochę cierpliwości na razie popatrzy sobie na nasz spektakl, a później dalsza część przedstawienia...
-Czego od niej chcecie!?-Zdecydował się odezwać.
-Od niej?-Ona jest tylko przynętą i częścią twojego cierpienia najpierw zabijemy ją, a dopiero później ciebie no i zaczekamy sobie na tych frajerów z ministerstwa.-Powiedział ze śmiechem.-DOBRA DOSYĆ TEGO!!! Crucio!! Przez Ginny przeszedł gwałtowny dreszcz uniosła się i opadła na ziemię.
-NIEEE!!! Opadł na kolana i krzyczał ze łzami w oczach.
-Och nieee, nieee czy ty siebie słyszysz?
-Mam propozycję, zrobisz dla nas to co rozkażemy, a wypuścimy ją i damy całej twojej rodzinie spokój.
-W ŻYCIU SIĘ NA TO NIE ZGODZĘ I TAK BYŚCIE ICH ZABILI!!!!
-Nie chcesz, to nie, nie będziemy się ciebie prosić! W tej samej chwili padły zaklęcia:
-protego!
-imperio!
-expelliarmus
-drętwota
Te dwa ostatnie zaklęcia zostały rzucone przez osobę stojącą w progu, Harry nie mógł dostrzec kto to jest, ponieważ było ciemno ale wkrótce, gdy ta osoba przeszła przez próg okazało się, że to...Draco Malfoy.
-Draco?
-Wiedziałem, że przyjdziesz ją ratować, zaraz będą tu aurorzy...bo mnie gonią...
-Co gonią?! Nic już z tego wszystkiego nie rozumiał.
-No, bo wiesz uciekłem z aresztu, bo chciałem was ratować.
-Synu...mój synu...Proszę cię oddaj mi moją różdżkę no przecież jestem twoim ojcem, a ty przeszedłeś na stronę zdrajców i szlam, przez to sam stajesz się zdrajcą, ale daję ci szansę przejść na stronę lepszych i tak zaraz pojawią się tu śmierciożercy...
-Nie mam takiego zamiaru, A TY JESTEŚ DLA MNIE NIKIM, NIE JESTEŚ MOIM OJCEM!!!
-Widzę, że jednak podejmujesz tę złą decyzję, jak chcesz. Po chwili wokół nich pojawiła się otaczająca ich grupa śmierciożerców, ale niemalże w tej samej chwili, pojawiło się grono aurorów.
Zaczęła się bitwa Lucjusz dzięki pewnemu śmierciożercowi odzyskał swoją różdżkę i teraz walczył z Harry'm. Teraz każdy z nich z kimś walczył, wszędzie padały różne zaklęcia i trzeba było co chwilę schylać głowę i robić uniki, aby nie dostać jednym z nich.
W końcu Harry'emu udało się trafić Lucjusza drętwotą, więc szybko wszedł pod pelerynę niewidkę, rozwiązał, wziął na ręce i deportował się z nieprzytomną Ginny do Świętego Munga.
Gdy wrócił wszyscy aurorzy byli już pokonani.
Gdy wszedł cały krąg śmierciożerców rozstąpił się i teraz wszyscy skupili uwagę na Harry'm i Lucjuszu.
-No teraz już nikt ci nie pomoże Potter jesteś zdany sam na siebie!-Może jakieś ostatnie życzenia, słowa?
-Prędzej czy później zgnijecie w Azkabanie nie mam nic więcej do powiedzenia!!!
W tej samej chwili Draco się ocknął i po cichu wstał i tak wszyscy byli tak skupieni, że zapomnieli o aurorach którzy powoli się rozbudzali.
-Dosyć już tego! rzekł Lucjusz. Avada Kedavra!
W tej samej chwili Draco rzucił się osłaniając Harry'ego zaklęciem tarczy i osłaniając go ciałem.
Zaklęcie odbiło się od tarczy i ugodziło Lucjusza.
Niestety, kilku zirytowanych śmierciożerców rzuciło na Dracona drętwotę. Na szczęście wszyscy aurorzy zdążyli się już wybudzić i zajęli się wszystkimi śmierciożercami. Wszyscy oprócz Harry'ego.
-DRACO! DRACO! Klęczał przy jego ciele i odruchowo sprawdził jego puls, był ledwo wyczuwalny.Szybko wziął go i przeniósł do Świętego Munga, a później poszedł dowiedzieć się co z Ginny.
-Doktorze! Czy ona żyje?
-Tak, spokojnie wszystko jest z nią w porządku, niedługo powinna się wybudzić, jest w dobrych rękach panie Potter. W końcu w szpitalu pojawiła się cała rodzina Weasley'ów.
-Harry wszystko z tobą w porządku?
-Tak, teraz to oni potrzebują pomocy.
-Oni?-Wtrącił Ron.-Oni znaczy kto?
-No tak, to długa historia Draco ocalił mi życie, ale sam dostał poczwórną drętwotą nie wiadomo czy przeżyje.
-Draco nie myślałam, że coś takiego zrobi?
-Ja też nie, ale on naprawdę się zmienił świetny z niego przyjaciel...
-No, no, no wreszcie jesteś Potter po co ci te papierki nie wolałbyś zobaczyć się z żoną?
To był Lucjusz Malfoy jak zwykle bezczelny, nie znający miłości mężczyzna. Harry gdy usłyszał jego głos gwałtownie się obrócił i pewniej zacisnął dłoń na różdżce.
-Och przecież wiem, że tu jesteś Potter masz zamiar ujawnić się i walczyć jak mężczyzna, czy bawić się w chowanego jak dziecko?
I tak nie miał wyjścia więc powoli zdjął z siebie pelerynę.
-No i teraz możemy rozmawiać, może przejdźmy do naszego gościa, zapewne nie może się doczekać, żeby ujrzeć cię ostatni raz...
W milczeniu zeszli po schodach i weszli do wielkiej sali. Gdzie nieprzytomna siedziała związana Ginny pilnowana przez Travers'a
-No wreszcie jesteś Potter, co z nim zrobimy Lucjuszu?
-Zaczekaj trochę cierpliwości na razie popatrzy sobie na nasz spektakl, a później dalsza część przedstawienia...
-Czego od niej chcecie!?-Zdecydował się odezwać.
-Od niej?-Ona jest tylko przynętą i częścią twojego cierpienia najpierw zabijemy ją, a dopiero później ciebie no i zaczekamy sobie na tych frajerów z ministerstwa.-Powiedział ze śmiechem.-DOBRA DOSYĆ TEGO!!! Crucio!! Przez Ginny przeszedł gwałtowny dreszcz uniosła się i opadła na ziemię.
-NIEEE!!! Opadł na kolana i krzyczał ze łzami w oczach.
-Och nieee, nieee czy ty siebie słyszysz?
-Mam propozycję, zrobisz dla nas to co rozkażemy, a wypuścimy ją i damy całej twojej rodzinie spokój.
-W ŻYCIU SIĘ NA TO NIE ZGODZĘ I TAK BYŚCIE ICH ZABILI!!!!
-Nie chcesz, to nie, nie będziemy się ciebie prosić! W tej samej chwili padły zaklęcia:
-protego!
-imperio!
-expelliarmus
-drętwota
Te dwa ostatnie zaklęcia zostały rzucone przez osobę stojącą w progu, Harry nie mógł dostrzec kto to jest, ponieważ było ciemno ale wkrótce, gdy ta osoba przeszła przez próg okazało się, że to...Draco Malfoy.
-Draco?
-Wiedziałem, że przyjdziesz ją ratować, zaraz będą tu aurorzy...bo mnie gonią...
-Co gonią?! Nic już z tego wszystkiego nie rozumiał.
-No, bo wiesz uciekłem z aresztu, bo chciałem was ratować.
-Synu...mój synu...Proszę cię oddaj mi moją różdżkę no przecież jestem twoim ojcem, a ty przeszedłeś na stronę zdrajców i szlam, przez to sam stajesz się zdrajcą, ale daję ci szansę przejść na stronę lepszych i tak zaraz pojawią się tu śmierciożercy...
-Nie mam takiego zamiaru, A TY JESTEŚ DLA MNIE NIKIM, NIE JESTEŚ MOIM OJCEM!!!
-Widzę, że jednak podejmujesz tę złą decyzję, jak chcesz. Po chwili wokół nich pojawiła się otaczająca ich grupa śmierciożerców, ale niemalże w tej samej chwili, pojawiło się grono aurorów.
Zaczęła się bitwa Lucjusz dzięki pewnemu śmierciożercowi odzyskał swoją różdżkę i teraz walczył z Harry'm. Teraz każdy z nich z kimś walczył, wszędzie padały różne zaklęcia i trzeba było co chwilę schylać głowę i robić uniki, aby nie dostać jednym z nich.
W końcu Harry'emu udało się trafić Lucjusza drętwotą, więc szybko wszedł pod pelerynę niewidkę, rozwiązał, wziął na ręce i deportował się z nieprzytomną Ginny do Świętego Munga.
Gdy wrócił wszyscy aurorzy byli już pokonani.
Gdy wszedł cały krąg śmierciożerców rozstąpił się i teraz wszyscy skupili uwagę na Harry'm i Lucjuszu.
-No teraz już nikt ci nie pomoże Potter jesteś zdany sam na siebie!-Może jakieś ostatnie życzenia, słowa?
-Prędzej czy później zgnijecie w Azkabanie nie mam nic więcej do powiedzenia!!!
W tej samej chwili Draco się ocknął i po cichu wstał i tak wszyscy byli tak skupieni, że zapomnieli o aurorach którzy powoli się rozbudzali.
-Dosyć już tego! rzekł Lucjusz. Avada Kedavra!
W tej samej chwili Draco rzucił się osłaniając Harry'ego zaklęciem tarczy i osłaniając go ciałem.
Zaklęcie odbiło się od tarczy i ugodziło Lucjusza.
Niestety, kilku zirytowanych śmierciożerców rzuciło na Dracona drętwotę. Na szczęście wszyscy aurorzy zdążyli się już wybudzić i zajęli się wszystkimi śmierciożercami. Wszyscy oprócz Harry'ego.
-DRACO! DRACO! Klęczał przy jego ciele i odruchowo sprawdził jego puls, był ledwo wyczuwalny.Szybko wziął go i przeniósł do Świętego Munga, a później poszedł dowiedzieć się co z Ginny.
-Doktorze! Czy ona żyje?
-Tak, spokojnie wszystko jest z nią w porządku, niedługo powinna się wybudzić, jest w dobrych rękach panie Potter. W końcu w szpitalu pojawiła się cała rodzina Weasley'ów.
-Harry wszystko z tobą w porządku?
-Tak, teraz to oni potrzebują pomocy.
-Oni?-Wtrącił Ron.-Oni znaczy kto?
-No tak, to długa historia Draco ocalił mi życie, ale sam dostał poczwórną drętwotą nie wiadomo czy przeżyje.
-Draco nie myślałam, że coś takiego zrobi?
-Ja też nie, ale on naprawdę się zmienił świetny z niego przyjaciel...
niedziela, 8 listopada 2015
10.Powrót do przeszłości
Harry obudził się wiedział, że na dole nikogo nie ma, i że nikt nie będzie na niego czekał aż wróci z pracy. Nawet jak wychodził do pracy to dobrze było wiedzieć, że jest bezpieczna i że wróci do niej, a ona jak zwykle będzie na niego czekać z kolacją. A teraz pojechała gdzieś i nie wiadomo kiedy tak na prawdę wróci. Ubrał się i zszedł na dół do kuchni.
Nagle z kominka wyłoniła się głowa.
-Potter szef chce cię widzieć.
-To nie znaczy, że możesz się tutaj tak sobie pojawiać nie mogę prosić o jakąś prywatność dla tutejszych domowników!!!
-Przepraszam wiem co masz na myśli po prostu zjaw się w jego biurze jak najszybciej.
Co ja wyprawiam mówił sobie w głowie sam do siebie przecież nigdy taki nie był. Czy on jest zły dlatego, że teraz jest samotny? Będzie z nią korespondował ale to wciąż nie to samo co mieć ją obok siebie...Dokończył śniadanie i deportował się do ministerstwa.
W ministerstwie wszyscy coś do siebie szeptali. Czy to znowu dotyczy tego ostatniego artykułu, bo miał już tego serdecznie dość w zasadzie nie wiedział co dzisiaj napisali w proroku. Zapukał i gdy głos ze środka mruknął proszę otworzył drzwi i wszedł do środka.
-O co chodzi?
-Jeśli czytałeś dzisiejszego,,proroka" to zapewne wiesz, że doszło do masowej ucieczki z Azkabanu i, że wszyscy znowu jesteśmy w niebezpieczeństwie dlatego muszę cię wysłać, żebyś przeszukał z innymi aurorami dom Lestrange'ów i Malfoy'ów i proszę sprawdzić pana Dracona, bo ta ucieczka to może być jego sprawa.
-Dobra zajmę się tym.
-Pomoże ci kilku starszych aurorów.
-Dobrze.-Odpowiedział i odszedł, a sprzed ministerstwa deportował się do rezydencji Malfoy'ów by sprawdzić czy Draco jest w domu i z nim porozmawiać.
Zadzwonił dzwonkiem i po jakimś czasie drzwi się otworzyły i stanął w nich szczupły, blady i wysoki blondyn taki sam jak jego ojciec.
-Mogę na chwilę...
-Oo, tak pewnie wejdź.-Zaprosił go gestem do środka.
-Co cię tu sprowadza Harry?
Czy on do niego powiedział Harry? Ta jego uprzejmość była bardzo dziwna.
-A tak jestem tu w sprawach służbowych miałem ci zadać kilka pytań.
-No nie znowu chodzi o mojego ojca tak co tym razem narobił proszę cię nie porównujcie mnie do niego on dla mnie nie istnieje!
-Dobrze uspokój się twój ojciec uciekł z Azkabanu i musimy się dowiedzieć kto jest za to odpowiedzialny rozumiesz.
-Więc proszę MOŻESZ PRZESZUKAĆ MNIE I TEN PRZEKLĘTY DOM, SPRAWDZIĆ WSZYSTKIE MOJE PAPIERY NIE MAM NIC DO UKRYCIA!!!
-Wierzę ci Draco ale nie mogę ci ufać w stu procentach proszę cię zrozum też mnie nie mam w tej sprawie za wiele do powiedzenia.
-Każdy mi to mówi gdy tylko tu przychodzą ja chciałbym tylko zostawić przeszłość za plecami zapomnieć o tym łajdaku, który zwie się moim ojcem. Zmieniłem się nie wiesz jak bardzo mi wstyd za to wszystko co zrobiłem przepraszam cię.
-Znam to uczucie też chciałbym żyć nowym życiem ale sprawy z przeszłości nie chcą mnie opuścić niestety, wielu rzeczy nie da się zakończyć.
-Tak, ale ty masz pracę, słyszałem, że żonę, chrześniaka ja mam tylko matkę, która jest w śpiączce od pół roku i ojca, którego nie potrafię już nazwać ojcem.
-Dobrze daj sobie pomóc wezmę cię do ministerstwa po pierwsze musimy sprawdzić czy to na prawdę ty, a po drugie musimy cię przesłuchać przykro mi to mówić ale bez veritaserum się chyba nie obejdzie.
-No dobrze możecie mnie zamknąć trudno.
-Na razie nigdzie cię nie zamykamy i wypuścimy cię jak jest tak jak mówisz no i powinieneś z kimś porozmawiać...
-Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego.-Powiedział ze zmęczeniem.
-Postaram się tobie pomóc ale nie wiem czy się uda zaufaj nam chcemy dobrze.
-Róbcie ze mną co chcecie już mówiłem, że nic nie ukrywam.-Powiedział zrezygnowany.
-Dobrze oddaj mi różdżkę.
Posłusznie wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni i oddał mu ją.
-Dobra możemy deportować się do ministerstwa.
Deportowali się przed ministerstwem wsiedli do windy i wcisnęli guzik, a żelazne kraty zasunęły się z łoskotem.
W milczeniu przeszli przez szeroki korytarz i zapukali w drzwi biura szefa aurorów i gdy usłyszeli ,,proszę" weszli do środka.
-O, to ty Potter usiądź lub też usiądźcie.
-Nagle do gabinetu wszedł kolejny auror.
-O, dobrze, że jesteś Dawlish zaprowadź Malfoy'a na przesłuchania tylko na razie nie dawajcie mu veritaserum zaraz tam przyjdę. I co wiesz coś więcej Pottter?
-Niestety, niewiele wygląda na to, że znienawidził ojca. Póki co to bezpodstawne ale wydaje mi się, że on najchętniej sam zamknął by go w Azkabanie.
-Tak, wiem Potter, że to twój kolega z Hogwartu i że mu ufasz ale nie mamy pewności. ---------Sprawdzałeś jego tożsamość?
-Tak, sprawdzałem to na pewno on.
Do gabinetu wpadł jakiś zdyszany auror.
On mówi...że chce...rozmawiać...z Potterem. Mówił sapiąc
-Dziękuję ci, Potter idziemy. Harry kiwnął głową na zgodę i razem wyszli z gabinetu i zjechali windą w dół do pokoju przesłuchań.
-Do środka wszedł tylko Harry.
-Przepraszam cię za te wszystkie lata. Powiedział z twarzą ukrytą w dłoniach
-Teraz to nieważne przebaczyłem ci już dawno temu, a teraz proszę cię żebyś odpowiedział na kilka moich pytań.-Czy wiedziałeś o tym, że planują uciec?
-NIE, NIC NIE WIEDZIAŁEM I NA PEWNO BYM MU NIE POMÓGŁ!!!
-Dobrze proszę cię uspokój się, jeśli coś wiesz to nam powiedz to bardzo ważne możliwe, że już ktoś zginął!
-Naprawdę nic nie wiem.
-Dobrze, a czy masz jakieś podejrzenia kto mógłby to zrobić?
-No dobrze nie mogę już tak dłużej to byli Avery i Nott oni uciekli jako pierwsi torturowali mnie, grozili, że mnie zabiją jak wam powiem!!!
-Jesteś pewny?
Pokiwał potakująco głową.
-Możesz jeszcze wszystko odwołać lub powiedzieć, jeśli jeszcze coś wiesz to ostatnia szansa.-A skąd się dowiedziałeś co planują?
-Obserwowałem ich i gdy dowiedziałem się wszystkiego chcieli żebym się do nich przyłączył, a gdy im odmówiłem zaczęli mnie torturować.-No i mówili coś o Stone fortress możliwe, że to miejsce gdzie się spotykają ale nie wiem gdzie to jest.
-Rozumiem na razie zostaniesz pod naszą obserwacją do dnia ostatecznego przesłuchania gdy już ich złapiemy.
-Dziękuje ci za to co dla mnie robisz po tym co ja ci zrobiłem spodziewałem się, że mnie nienawidzisz, ale dobrze wiesz, że nie umiałbym zabić.
-Wiem Draco.-Powiedział i wyszedł resztę dnia spędził w swoim biurze szukając informacji ale wciąż niczego nie znalazł, a robił się już senny. W końcu postanowił dzisiaj sobie odpuścić dlatego deportował się do domu. Najwięcej przesiadywał w ich sypialni lub w małym pokoju na przeciwko. To kiedyś był jego pokój to tam wszystko się zaczęło. Czy kiedyś będzie to pokój ich dziecka, czy kiedyś będzie mógł być pewny, że jego rodzina jest bezpieczna? Czy uda im się kiedyś pozbyć wszystkich śmierciożerców. Miał dosyć rozmyślań postanowił napisać list do Ginny.
Dzisiaj miałem bardzo dziwny dzień w pracy jak już pewnie wiesz śmierciożercy uciekli z Azkabanu dlatego miałem przeszukać dom Malfoy'ów i przesłuchać Dracona. Nie wiem czy to nie jest jakaś przykrywka ale jeśli tak to Draco jest bardzo dobrym aktorem, bo wszystko to wygląda bardzo szczerze on twierdzi, że chce się zmienić i znienawidził swojego ojca. Mało tego Draco ponoć był torturowany i grozili mu, że jak powie coś ministerstwu to go zabiją. To wszystko jest bardzo dziwne prawda? Mam nadzieję, że szybko ich złapiemy i że nie zdążą już zabić nikogo więcej. Kocham cię.
Harry
Był już bardzo zmęczony dzisiejszym dniem, więc położył się od razu zasnął.
Gdy wstał dzień jak co dzień ubrał się i przesiadywał w ministerstwie w swoim gabinecie poszukując w papierach tego miejsca. Stone fortress wciąż nic mu to nie mówiło, a w papierach też nie znalazł tego miejsca. Wpadł na pewien pomysł najlepiej będzie jak zapyta Laughter'a on się na tym zna. Zapukał do drzwi jego biura i wszedł do środka.
-Co się stało Potter?
-To bardzo ważne Malfoy powiedział, że śmierciożercy mówili coś o miejscu Stone fortress czy wiesz gdzie to jest.
-Wiesz wydaje mi się, że tam spotykali się Black'owie, ale nie jestem pewny zaczekaj. Wstał i podszedł do wielkiej szafy wyciągnął z niej wielką, starą, zakurzoną księgę.-Tutaj są wszystkie dziwne i podejrzane miejsca o jakich wiemy bardzo możliwe, że tutaj to znajdziesz.
-Dobra dzięki.
-Przeszukał całą księgę aż w końcu znalazł była to kiedyś forteca, a wokół niej są bagna i kiedyś była tam wioska to miejsce było od dawna opuszczone i ludzie mówili, że jest nawiedzone, więc bali się tam chodzić. Teraz wiedział już gdzie to jest, i gdy miał już wychodzić, zobaczył sowę pukającą w okno otworzył je odwiązał list i zaczął czytać:
Chcemy ci tylko przekazać, że twoja żona jest w naszych rękach i, że na pewno będziemy się z nią dobrze bawić jeśli nie chcesz nie przychodź stracisz niezłą zabawę.
Pamiętaj z nami nie wygrasz Potter wiemy, że wiesz już gdzie jesteśmy więc lepiej staw się jak najszybciej, bo inaczej nie tylko ty ucierpisz...
Nagle z kominka wyłoniła się głowa.
-Potter szef chce cię widzieć.
-To nie znaczy, że możesz się tutaj tak sobie pojawiać nie mogę prosić o jakąś prywatność dla tutejszych domowników!!!
-Przepraszam wiem co masz na myśli po prostu zjaw się w jego biurze jak najszybciej.
Co ja wyprawiam mówił sobie w głowie sam do siebie przecież nigdy taki nie był. Czy on jest zły dlatego, że teraz jest samotny? Będzie z nią korespondował ale to wciąż nie to samo co mieć ją obok siebie...Dokończył śniadanie i deportował się do ministerstwa.
W ministerstwie wszyscy coś do siebie szeptali. Czy to znowu dotyczy tego ostatniego artykułu, bo miał już tego serdecznie dość w zasadzie nie wiedział co dzisiaj napisali w proroku. Zapukał i gdy głos ze środka mruknął proszę otworzył drzwi i wszedł do środka.
-O co chodzi?
-Jeśli czytałeś dzisiejszego,,proroka" to zapewne wiesz, że doszło do masowej ucieczki z Azkabanu i, że wszyscy znowu jesteśmy w niebezpieczeństwie dlatego muszę cię wysłać, żebyś przeszukał z innymi aurorami dom Lestrange'ów i Malfoy'ów i proszę sprawdzić pana Dracona, bo ta ucieczka to może być jego sprawa.
-Dobra zajmę się tym.
-Pomoże ci kilku starszych aurorów.
-Dobrze.-Odpowiedział i odszedł, a sprzed ministerstwa deportował się do rezydencji Malfoy'ów by sprawdzić czy Draco jest w domu i z nim porozmawiać.
Zadzwonił dzwonkiem i po jakimś czasie drzwi się otworzyły i stanął w nich szczupły, blady i wysoki blondyn taki sam jak jego ojciec.
-Mogę na chwilę...
-Oo, tak pewnie wejdź.-Zaprosił go gestem do środka.
-Co cię tu sprowadza Harry?
Czy on do niego powiedział Harry? Ta jego uprzejmość była bardzo dziwna.
-A tak jestem tu w sprawach służbowych miałem ci zadać kilka pytań.
-No nie znowu chodzi o mojego ojca tak co tym razem narobił proszę cię nie porównujcie mnie do niego on dla mnie nie istnieje!
-Dobrze uspokój się twój ojciec uciekł z Azkabanu i musimy się dowiedzieć kto jest za to odpowiedzialny rozumiesz.
-Więc proszę MOŻESZ PRZESZUKAĆ MNIE I TEN PRZEKLĘTY DOM, SPRAWDZIĆ WSZYSTKIE MOJE PAPIERY NIE MAM NIC DO UKRYCIA!!!
-Wierzę ci Draco ale nie mogę ci ufać w stu procentach proszę cię zrozum też mnie nie mam w tej sprawie za wiele do powiedzenia.
-Każdy mi to mówi gdy tylko tu przychodzą ja chciałbym tylko zostawić przeszłość za plecami zapomnieć o tym łajdaku, który zwie się moim ojcem. Zmieniłem się nie wiesz jak bardzo mi wstyd za to wszystko co zrobiłem przepraszam cię.
-Znam to uczucie też chciałbym żyć nowym życiem ale sprawy z przeszłości nie chcą mnie opuścić niestety, wielu rzeczy nie da się zakończyć.
-Tak, ale ty masz pracę, słyszałem, że żonę, chrześniaka ja mam tylko matkę, która jest w śpiączce od pół roku i ojca, którego nie potrafię już nazwać ojcem.
-Dobrze daj sobie pomóc wezmę cię do ministerstwa po pierwsze musimy sprawdzić czy to na prawdę ty, a po drugie musimy cię przesłuchać przykro mi to mówić ale bez veritaserum się chyba nie obejdzie.
-No dobrze możecie mnie zamknąć trudno.
-Na razie nigdzie cię nie zamykamy i wypuścimy cię jak jest tak jak mówisz no i powinieneś z kimś porozmawiać...
-Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego.-Powiedział ze zmęczeniem.
-Postaram się tobie pomóc ale nie wiem czy się uda zaufaj nam chcemy dobrze.
-Róbcie ze mną co chcecie już mówiłem, że nic nie ukrywam.-Powiedział zrezygnowany.
-Dobrze oddaj mi różdżkę.
Posłusznie wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni i oddał mu ją.
-Dobra możemy deportować się do ministerstwa.
Deportowali się przed ministerstwem wsiedli do windy i wcisnęli guzik, a żelazne kraty zasunęły się z łoskotem.
W milczeniu przeszli przez szeroki korytarz i zapukali w drzwi biura szefa aurorów i gdy usłyszeli ,,proszę" weszli do środka.
-O, to ty Potter usiądź lub też usiądźcie.
-Nagle do gabinetu wszedł kolejny auror.
-O, dobrze, że jesteś Dawlish zaprowadź Malfoy'a na przesłuchania tylko na razie nie dawajcie mu veritaserum zaraz tam przyjdę. I co wiesz coś więcej Pottter?
-Niestety, niewiele wygląda na to, że znienawidził ojca. Póki co to bezpodstawne ale wydaje mi się, że on najchętniej sam zamknął by go w Azkabanie.
-Tak, wiem Potter, że to twój kolega z Hogwartu i że mu ufasz ale nie mamy pewności. ---------Sprawdzałeś jego tożsamość?
-Tak, sprawdzałem to na pewno on.
Do gabinetu wpadł jakiś zdyszany auror.
On mówi...że chce...rozmawiać...z Potterem. Mówił sapiąc
-Dziękuję ci, Potter idziemy. Harry kiwnął głową na zgodę i razem wyszli z gabinetu i zjechali windą w dół do pokoju przesłuchań.
-Do środka wszedł tylko Harry.
-Przepraszam cię za te wszystkie lata. Powiedział z twarzą ukrytą w dłoniach
-Teraz to nieważne przebaczyłem ci już dawno temu, a teraz proszę cię żebyś odpowiedział na kilka moich pytań.-Czy wiedziałeś o tym, że planują uciec?
-NIE, NIC NIE WIEDZIAŁEM I NA PEWNO BYM MU NIE POMÓGŁ!!!
-Dobrze proszę cię uspokój się, jeśli coś wiesz to nam powiedz to bardzo ważne możliwe, że już ktoś zginął!
-Naprawdę nic nie wiem.
-Dobrze, a czy masz jakieś podejrzenia kto mógłby to zrobić?
-No dobrze nie mogę już tak dłużej to byli Avery i Nott oni uciekli jako pierwsi torturowali mnie, grozili, że mnie zabiją jak wam powiem!!!
-Jesteś pewny?
Pokiwał potakująco głową.
-Możesz jeszcze wszystko odwołać lub powiedzieć, jeśli jeszcze coś wiesz to ostatnia szansa.-A skąd się dowiedziałeś co planują?
-Obserwowałem ich i gdy dowiedziałem się wszystkiego chcieli żebym się do nich przyłączył, a gdy im odmówiłem zaczęli mnie torturować.-No i mówili coś o Stone fortress możliwe, że to miejsce gdzie się spotykają ale nie wiem gdzie to jest.
-Rozumiem na razie zostaniesz pod naszą obserwacją do dnia ostatecznego przesłuchania gdy już ich złapiemy.
-Dziękuje ci za to co dla mnie robisz po tym co ja ci zrobiłem spodziewałem się, że mnie nienawidzisz, ale dobrze wiesz, że nie umiałbym zabić.
-Wiem Draco.-Powiedział i wyszedł resztę dnia spędził w swoim biurze szukając informacji ale wciąż niczego nie znalazł, a robił się już senny. W końcu postanowił dzisiaj sobie odpuścić dlatego deportował się do domu. Najwięcej przesiadywał w ich sypialni lub w małym pokoju na przeciwko. To kiedyś był jego pokój to tam wszystko się zaczęło. Czy kiedyś będzie to pokój ich dziecka, czy kiedyś będzie mógł być pewny, że jego rodzina jest bezpieczna? Czy uda im się kiedyś pozbyć wszystkich śmierciożerców. Miał dosyć rozmyślań postanowił napisać list do Ginny.
Dzisiaj miałem bardzo dziwny dzień w pracy jak już pewnie wiesz śmierciożercy uciekli z Azkabanu dlatego miałem przeszukać dom Malfoy'ów i przesłuchać Dracona. Nie wiem czy to nie jest jakaś przykrywka ale jeśli tak to Draco jest bardzo dobrym aktorem, bo wszystko to wygląda bardzo szczerze on twierdzi, że chce się zmienić i znienawidził swojego ojca. Mało tego Draco ponoć był torturowany i grozili mu, że jak powie coś ministerstwu to go zabiją. To wszystko jest bardzo dziwne prawda? Mam nadzieję, że szybko ich złapiemy i że nie zdążą już zabić nikogo więcej. Kocham cię.
Harry
Był już bardzo zmęczony dzisiejszym dniem, więc położył się od razu zasnął.
Gdy wstał dzień jak co dzień ubrał się i przesiadywał w ministerstwie w swoim gabinecie poszukując w papierach tego miejsca. Stone fortress wciąż nic mu to nie mówiło, a w papierach też nie znalazł tego miejsca. Wpadł na pewien pomysł najlepiej będzie jak zapyta Laughter'a on się na tym zna. Zapukał do drzwi jego biura i wszedł do środka.
-Co się stało Potter?
-To bardzo ważne Malfoy powiedział, że śmierciożercy mówili coś o miejscu Stone fortress czy wiesz gdzie to jest.
-Wiesz wydaje mi się, że tam spotykali się Black'owie, ale nie jestem pewny zaczekaj. Wstał i podszedł do wielkiej szafy wyciągnął z niej wielką, starą, zakurzoną księgę.-Tutaj są wszystkie dziwne i podejrzane miejsca o jakich wiemy bardzo możliwe, że tutaj to znajdziesz.
-Dobra dzięki.
-Przeszukał całą księgę aż w końcu znalazł była to kiedyś forteca, a wokół niej są bagna i kiedyś była tam wioska to miejsce było od dawna opuszczone i ludzie mówili, że jest nawiedzone, więc bali się tam chodzić. Teraz wiedział już gdzie to jest, i gdy miał już wychodzić, zobaczył sowę pukającą w okno otworzył je odwiązał list i zaczął czytać:
Chcemy ci tylko przekazać, że twoja żona jest w naszych rękach i, że na pewno będziemy się z nią dobrze bawić jeśli nie chcesz nie przychodź stracisz niezłą zabawę.
Pamiętaj z nami nie wygrasz Potter wiemy, że wiesz już gdzie jesteśmy więc lepiej staw się jak najszybciej, bo inaczej nie tylko ty ucierpisz...
9.Pożegnanie
-Harry'ego obudził pocałunek w policzek.
-Cześć
-Cześć odprowadzisz mnie?
-Zastanowię się, może jak ładnie poprosisz...
Ładnie...proszę...mówiła między pocałunkami.
-Dobra zgadzam się, bo zaraz się spóźnisz.
-To chodź na śniadanie.
-A gdzie Teddy?
-Jest tutaj, nie wiesz jak słodko wyglądaliście, jak razem zasnęliście.
Harry usiadł i odgryzł kawałek tosta.
-A no i mama przysłała dzisiaj list, żebyśmy przyszli na pożegnalną kolacje, bo dawno u niej nie byliśmy i lepiej już chodźmy, bo musimy jeszcze odstawić Teddy'ego pamiętasz?!
-Spokojnie pamiętam, wzięliśmy już wszystkie jego rzeczy?
-Chyba tak...
Deportowali się i zapukali do drzwi małego domu, które niemalże od razu się otworzyły.
-No wreszcie jesteście! Był bardzo niegrzeczny?
-Nie no co ty zasnął z tatusiem chrzestnym i spał całą noc, ale teraz nie możemy rozmawiać zobaczymy się wieczorem u rodziców. I znowu się deportowali tym razem na stadionie quiddicha Ginny szybko się przebrała i cała drużyna zaczęła trening, jak zwykle zaczynały od prostych ćwiczeń z kaflem, a kończyły na coraz trudniejszych. Jak po każdym treningu Gwenog dodała kilka słów od siebie:
Chciałam przedstawić wam naszego trenera Tim'a Marley'a. Jest moim dobrym przyjacielem i będzie naszym trenerem podczas trasy, ponieważ teraz nie wystarczy już tylko kapitan, mam nadzieję, że go polubicie. A no i nie zapomnijcie, że dziś jest bankiet u mnie w domu, jak chcecie to przyjdźcie. To tyle na dziś dziękuje.
W szatni wszystkie zaczęły plotkować o nowym trenerze, tylko Ginny nie chciała mówić na ten temat.
-Myślicie, że jest dobrym trenerem?
-No, a co wygląda ci na złego Violett.
-Weź przestań, jestem zaręczona, patrzę na to z zupełnie innej perspektywy, a ty co o tym myślisz Ginny?
-Hmm...nie wiem, nie znam go okarze się na treningach pa.-Pożegnała się i wyszła z szatni.
-Coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku, ale nie wiadomo ile mnie nie będzie i cieszę się ale będę tęsknić.
-Też będę tęsknić, ale jak dostaniecie się do czołowej dziesiątki, to będziecie jedną z najpopularniejszych drużyn na świecie, choć wasza drużyna zasługuje na pierwsze miejsce.
-Dziękuję Harry, ale na pierwsze nie mamy żadnych szans, nawet do dwudziestki pewnie się nie dostaniemy...
-Uda wam się, trzeba być dobrej myśli no a ja będę ci cały czas przysyłał listy i zdjęcia.
-Dobrze tylko proszę cię, jak mnie nie będzie, nie pracuj tyle odpocznij raz na jakiś czas, bo inaczej naśle na ciebie Hermionę.
-Dobra, dobra wszystko tylko nie nasyłaj Hermiony.-Powiedział ze śmiechem.
-No, nie wiem, nie wiem.
-Harry co to jest?-Zapytała wchodząc do kuchni.
-A co nie podoba ci się?
-Oczywiście, że mi się podoba, ale nie musiałeś, a poza tym też coś dla ciebie mam...
Machnęła różdżką i pojawiło się mnóstwo ciastek i różnych pysznych rzeczy.
-No nie, wpadłaś na ten sam pomysł, nie wierzę!
-No to zostanie ci dużo jedzenia.-Powiedziała ze śmiechem.
-Bardzo śmieszne tylko kto to wszystko zje?-Może zaproszę jutro Rona i Hermione jak wrócę wcześniej.
-Pewnie mama jeszcze coś ci jutro przyniesie.
-A no i mam dla ciebie prezent.-machnął różdżką i pojawiła się mała paczka.
-Ginny odwinęła papier w środku był złoty naszyjnik z małym, otwieranym, złotym serduszkiem, w którym było ich wspólne zdjęcie. Wziął je, odsunął włosy i zapiął go na jej szyi.
-Dziękuję ci jest piękny!-Ale ja nic dla ciebie nie mam.
-Nie musisz i tak nie mogłem mieć lepszego prezentu od ciebie. Pocałował ją teraz rządziły się nimi tylko uczucia wtedy zapominali o wszystkim i dawali się porwać, bo niestety, mało było takich chwil gdy mogli być razem...
-Idziemy już do Nory?
-Może razem gdzieś wyjdziemy?
-W zasadzie moja drużyna, organizuje bankiet pożegnalny, możemy razem iść.
-Dobra to idę się przebrać.
-Harry ubrał swoją szatę wyjściową, a Ginny ubrała długą, czarną, dopasowaną, wieczorową sukienkę i długie kolczyki.
Harry czekał na nią na dole w przedpokoju.
-Jesteś gotowy?-Zapytała schodząc ze schodów.
-Eee...tak, wyglądasz świetnie!-Poczuła, że się rumieni.
-To co deportujmy się!
Deportowali się przed domem Gwenog, był bardzo ładny i bogaty, jak przystało na prawdziwą gwiazdę quidditcha.
-To tutaj?
-Tak, to tutaj jestem pewna, może będzie tam kilku twoich znajomych z pracy.
Drzwi otworzyła im Gwenog.
-Ginny, jednak przyszłaś wejdźcie do środka.
-Tak, ale muszę wracać za niedługo.
-Ginny najlepiej z całej drużyny dogadywała się z Violett, bo zwykle miały podobne zdania i zawsze trzymały się razem.
-A gdzie jest Caroline?
-Rozmawia z tym Tim'em jest miły i wysportowany ale ciężko się z nim rozmawia, nie wiem co Alex w nim widzi.
-Przepraszam za ciekawość, ale kiedy bierzesz ślub?
-W grudniu przed świętami i musisz koniecznie przyjść!
-Dziękuję, na pewno przyjdę.
-A no i przyjdź z Harry'm oczywiście.
-Dzięki, przekażę mu, teraz rozmawia z twoim narzeczonym zgaduje, że o jakichś zabezpieczeniach.-Powiedziała ze śmiechem.
-Tak, ja też jestem zaręczona z aurorem, więc odwiedzaj mnie.
-Mnie też możesz odwiedzać, siedzę w domu całkiem sama, muszę przyznać, że zawsze inaczej wyobrażałam sobie moje życie...
-No, tak to już chyba jest jak myślisz, że jesteś mega szczęśliwy to karta się odwraca.
-Masz rację, idę z nim pogadać.
Nagle rozległ się głos Gwenog i nastała cisza.
PRZEPRASZAM tak chciałam wam powiedzieć, że jesteśmy świetną drużyną, a osobą towarzyszącym, że możecie być z nich dumni, a teraz zapraszam do stołu.
-Harry!
-Jesteś, szukałem cię, musimy już iść do Nory, no wiesz obiecaliśmy...
-Dobra chodźmy.-Przechodząc żegnali się ze wszystkimi, wyszli i deportowali się do Nory.
-Ooo, jesteście wreszcie kochani.-Powiedziała Molly otwierając im drzwi.-Dobrze, że już jesteście, zaraz wszystko wystygnie!
-Cześć Ginny.
-Cześć Harry.
Witali się ze wszystkimi i usiedli przy wielkim stole w salonie.
-Cześć Ron jak tam w pracy?
-Eee, jakoś leci.-Co to?-Zapytał wskazując złoty naszyjnik na szyi Ginny.
-Och, to prezent od Harry'ego prawda, że jest prześliczny.
-O, widzę, że Harry rozdaje dzisiaj prezenty, zobacz co dał Teddy'emu.
Dał mu wielkiego pluszowego hipogryfa.
-A mogę zobaczyć ten naszyjnik?
-Pewnie.
-Wow za ile on to kupił, no wiesz, to wyrób goblinów.
-Serio? A od kiedy ty się na tym znasz?
-A no tak, zapomniałem ci powiedzieć, zmieniłem kierunek kursu, jak go ukończę będę pracować w Gringoćcie.
-Naprawdę?!-Ty i praca w Gringoćcie!
-Tak, wiem ciężko w to uwierzyć, ale wreszcie jestem w czymś naprawdę dobry!
-Gratuluję!-Bylebyś tylko nie musiał karmić tamtych pająków!-Parsknęła śmiechem.
-No bardzo śmieszne, ty w drugiej klasie bałaś się Harry'ego!
-Ja się go nie bałam! Tylko bałam się przy nim wygłupić!
-No dobra nieważne będę za tobą tęsknił.
-Ja też będę tęsknić Ron.
-Nie, gadajcie tyle tylko jedzcie, bo będzie zimne!
-Dobrze mamo.
Gdy skończyli jeść wszyscy ze sobą rozmawiali o pracy, o ministerstwie i o byle czym, byleby tylko rozmawiać.
MOGĘ PROSIĆ O CISZĘ dziękuję, ponieważ Ginny zaraz wyjeżdża, chciałam coś powiedzieć. Ginny już jako mała dziewczynka, dążyła do swojego celu i teraz chyba jej się to udaje i spełnia swoje marzenia, mogę być dumna, że mam taką córkę. Po tych słowach rozpłakała się na dobre i pan Weasley podał jej chusteczkę i kontynuował:
Molly ma rację, możemy być z ciebie dumni Ginny spełniaj swoje marzenia, a teraz już czas iść.
-Daj Ginny.-Powiedział Harry i wziął od niej walizkę.
-Jeszcze się przebiorę i możemy iść.
Po chwili wróciła już przebrana.
-Jestem gotowa, możemy iść. I cała rodzina odprowadziła ją pod dom Gwenog, gdzie stał już ich magiczny bus, którym będą podróżować i w którym będą mieszkać przez najbliższe miesiące. Cała rodzina ją wyściskała cała, oprócz Harry'ego.
-Ginny dobrze wiesz, że jak wszyscy będę tęsknił wróć cała i zdrowa będę na ciebie czekał, pamiętaj, że znaczysz dla mnie więcej niż wszystko.
Pocałowała go i wsiadła do busu, a on po chwili rozpłynął się w powietrzu.
Teraz Harry stał samotnie na deszczu i powiedział sam do siebie:
Kocham Cię.
-Cześć
-Cześć odprowadzisz mnie?
-Zastanowię się, może jak ładnie poprosisz...
Ładnie...proszę...mówiła między pocałunkami.
-Dobra zgadzam się, bo zaraz się spóźnisz.
-To chodź na śniadanie.
-A gdzie Teddy?
-Jest tutaj, nie wiesz jak słodko wyglądaliście, jak razem zasnęliście.
Harry usiadł i odgryzł kawałek tosta.
-A no i mama przysłała dzisiaj list, żebyśmy przyszli na pożegnalną kolacje, bo dawno u niej nie byliśmy i lepiej już chodźmy, bo musimy jeszcze odstawić Teddy'ego pamiętasz?!
-Spokojnie pamiętam, wzięliśmy już wszystkie jego rzeczy?
-Chyba tak...
Deportowali się i zapukali do drzwi małego domu, które niemalże od razu się otworzyły.
-No wreszcie jesteście! Był bardzo niegrzeczny?
-Nie no co ty zasnął z tatusiem chrzestnym i spał całą noc, ale teraz nie możemy rozmawiać zobaczymy się wieczorem u rodziców. I znowu się deportowali tym razem na stadionie quiddicha Ginny szybko się przebrała i cała drużyna zaczęła trening, jak zwykle zaczynały od prostych ćwiczeń z kaflem, a kończyły na coraz trudniejszych. Jak po każdym treningu Gwenog dodała kilka słów od siebie:
Chciałam przedstawić wam naszego trenera Tim'a Marley'a. Jest moim dobrym przyjacielem i będzie naszym trenerem podczas trasy, ponieważ teraz nie wystarczy już tylko kapitan, mam nadzieję, że go polubicie. A no i nie zapomnijcie, że dziś jest bankiet u mnie w domu, jak chcecie to przyjdźcie. To tyle na dziś dziękuje.
W szatni wszystkie zaczęły plotkować o nowym trenerze, tylko Ginny nie chciała mówić na ten temat.
-Myślicie, że jest dobrym trenerem?
-No, a co wygląda ci na złego Violett.
-Weź przestań, jestem zaręczona, patrzę na to z zupełnie innej perspektywy, a ty co o tym myślisz Ginny?
-Hmm...nie wiem, nie znam go okarze się na treningach pa.-Pożegnała się i wyszła z szatni.
-Coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku, ale nie wiadomo ile mnie nie będzie i cieszę się ale będę tęsknić.
-Też będę tęsknić, ale jak dostaniecie się do czołowej dziesiątki, to będziecie jedną z najpopularniejszych drużyn na świecie, choć wasza drużyna zasługuje na pierwsze miejsce.
-Dziękuję Harry, ale na pierwsze nie mamy żadnych szans, nawet do dwudziestki pewnie się nie dostaniemy...
-Uda wam się, trzeba być dobrej myśli no a ja będę ci cały czas przysyłał listy i zdjęcia.
-Dobrze tylko proszę cię, jak mnie nie będzie, nie pracuj tyle odpocznij raz na jakiś czas, bo inaczej naśle na ciebie Hermionę.
-Dobra, dobra wszystko tylko nie nasyłaj Hermiony.-Powiedział ze śmiechem.
-No, nie wiem, nie wiem.
-Harry co to jest?-Zapytała wchodząc do kuchni.
-A co nie podoba ci się?
-Oczywiście, że mi się podoba, ale nie musiałeś, a poza tym też coś dla ciebie mam...
Machnęła różdżką i pojawiło się mnóstwo ciastek i różnych pysznych rzeczy.
-No nie, wpadłaś na ten sam pomysł, nie wierzę!
-No to zostanie ci dużo jedzenia.-Powiedziała ze śmiechem.
-Bardzo śmieszne tylko kto to wszystko zje?-Może zaproszę jutro Rona i Hermione jak wrócę wcześniej.
-Pewnie mama jeszcze coś ci jutro przyniesie.
-A no i mam dla ciebie prezent.-machnął różdżką i pojawiła się mała paczka.
-Ginny odwinęła papier w środku był złoty naszyjnik z małym, otwieranym, złotym serduszkiem, w którym było ich wspólne zdjęcie. Wziął je, odsunął włosy i zapiął go na jej szyi.
-Dziękuję ci jest piękny!-Ale ja nic dla ciebie nie mam.
-Nie musisz i tak nie mogłem mieć lepszego prezentu od ciebie. Pocałował ją teraz rządziły się nimi tylko uczucia wtedy zapominali o wszystkim i dawali się porwać, bo niestety, mało było takich chwil gdy mogli być razem...
-Idziemy już do Nory?
-Może razem gdzieś wyjdziemy?
-W zasadzie moja drużyna, organizuje bankiet pożegnalny, możemy razem iść.
-Dobra to idę się przebrać.
-Harry ubrał swoją szatę wyjściową, a Ginny ubrała długą, czarną, dopasowaną, wieczorową sukienkę i długie kolczyki.
Harry czekał na nią na dole w przedpokoju.
-Jesteś gotowy?-Zapytała schodząc ze schodów.
-Eee...tak, wyglądasz świetnie!-Poczuła, że się rumieni.
-To co deportujmy się!
Deportowali się przed domem Gwenog, był bardzo ładny i bogaty, jak przystało na prawdziwą gwiazdę quidditcha.
-To tutaj?
-Tak, to tutaj jestem pewna, może będzie tam kilku twoich znajomych z pracy.
Drzwi otworzyła im Gwenog.
-Ginny, jednak przyszłaś wejdźcie do środka.
-Tak, ale muszę wracać za niedługo.
-Ginny najlepiej z całej drużyny dogadywała się z Violett, bo zwykle miały podobne zdania i zawsze trzymały się razem.
-A gdzie jest Caroline?
-Rozmawia z tym Tim'em jest miły i wysportowany ale ciężko się z nim rozmawia, nie wiem co Alex w nim widzi.
-Przepraszam za ciekawość, ale kiedy bierzesz ślub?
-W grudniu przed świętami i musisz koniecznie przyjść!
-Dziękuję, na pewno przyjdę.
-A no i przyjdź z Harry'm oczywiście.
-Dzięki, przekażę mu, teraz rozmawia z twoim narzeczonym zgaduje, że o jakichś zabezpieczeniach.-Powiedziała ze śmiechem.
-Tak, ja też jestem zaręczona z aurorem, więc odwiedzaj mnie.
-Mnie też możesz odwiedzać, siedzę w domu całkiem sama, muszę przyznać, że zawsze inaczej wyobrażałam sobie moje życie...
-No, tak to już chyba jest jak myślisz, że jesteś mega szczęśliwy to karta się odwraca.
-Masz rację, idę z nim pogadać.
Nagle rozległ się głos Gwenog i nastała cisza.
PRZEPRASZAM tak chciałam wam powiedzieć, że jesteśmy świetną drużyną, a osobą towarzyszącym, że możecie być z nich dumni, a teraz zapraszam do stołu.
-Harry!
-Jesteś, szukałem cię, musimy już iść do Nory, no wiesz obiecaliśmy...
-Dobra chodźmy.-Przechodząc żegnali się ze wszystkimi, wyszli i deportowali się do Nory.
-Ooo, jesteście wreszcie kochani.-Powiedziała Molly otwierając im drzwi.-Dobrze, że już jesteście, zaraz wszystko wystygnie!
-Cześć Ginny.
-Cześć Harry.
Witali się ze wszystkimi i usiedli przy wielkim stole w salonie.
-Cześć Ron jak tam w pracy?
-Eee, jakoś leci.-Co to?-Zapytał wskazując złoty naszyjnik na szyi Ginny.
-Och, to prezent od Harry'ego prawda, że jest prześliczny.
-O, widzę, że Harry rozdaje dzisiaj prezenty, zobacz co dał Teddy'emu.
Dał mu wielkiego pluszowego hipogryfa.
-A mogę zobaczyć ten naszyjnik?
-Pewnie.
-Wow za ile on to kupił, no wiesz, to wyrób goblinów.
-Serio? A od kiedy ty się na tym znasz?
-A no tak, zapomniałem ci powiedzieć, zmieniłem kierunek kursu, jak go ukończę będę pracować w Gringoćcie.
-Naprawdę?!-Ty i praca w Gringoćcie!
-Tak, wiem ciężko w to uwierzyć, ale wreszcie jestem w czymś naprawdę dobry!
-Gratuluję!-Bylebyś tylko nie musiał karmić tamtych pająków!-Parsknęła śmiechem.
-No bardzo śmieszne, ty w drugiej klasie bałaś się Harry'ego!
-Ja się go nie bałam! Tylko bałam się przy nim wygłupić!
-No dobra nieważne będę za tobą tęsknił.
-Ja też będę tęsknić Ron.
-Nie, gadajcie tyle tylko jedzcie, bo będzie zimne!
-Dobrze mamo.
Gdy skończyli jeść wszyscy ze sobą rozmawiali o pracy, o ministerstwie i o byle czym, byleby tylko rozmawiać.
MOGĘ PROSIĆ O CISZĘ dziękuję, ponieważ Ginny zaraz wyjeżdża, chciałam coś powiedzieć. Ginny już jako mała dziewczynka, dążyła do swojego celu i teraz chyba jej się to udaje i spełnia swoje marzenia, mogę być dumna, że mam taką córkę. Po tych słowach rozpłakała się na dobre i pan Weasley podał jej chusteczkę i kontynuował:
Molly ma rację, możemy być z ciebie dumni Ginny spełniaj swoje marzenia, a teraz już czas iść.
-Daj Ginny.-Powiedział Harry i wziął od niej walizkę.
-Jeszcze się przebiorę i możemy iść.
Po chwili wróciła już przebrana.
-Jestem gotowa, możemy iść. I cała rodzina odprowadziła ją pod dom Gwenog, gdzie stał już ich magiczny bus, którym będą podróżować i w którym będą mieszkać przez najbliższe miesiące. Cała rodzina ją wyściskała cała, oprócz Harry'ego.
-Ginny dobrze wiesz, że jak wszyscy będę tęsknił wróć cała i zdrowa będę na ciebie czekał, pamiętaj, że znaczysz dla mnie więcej niż wszystko.
Pocałowała go i wsiadła do busu, a on po chwili rozpłynął się w powietrzu.
Teraz Harry stał samotnie na deszczu i powiedział sam do siebie:
Kocham Cię.
sobota, 7 listopada 2015
8.Ciężki dzień
Ginny już od rana siedziała w kuchni i myślała czy na prawdę chce jechać w tę trasę czy to na pewno jest dobry pomysł?
-Cześć Ginny myślałem, że już wyszłaś na trening.
-Zaraz wyjdę tylko zastanawiam się czy ten wyjazd to dobry pomysł?
-Ginny będę za tobą strasznie tęsknił ale to niepowtarzalna szansa chyba nie chcesz jej stracić prawda?
-Masz rację bardzo chcę jechać to dobry pomysł.-O kurcze ja już muszę iść widzimy się za parę godzin.
-Dobrze pa będę czekał.
Tym razem to Harry powinien zająć się domem ale wcale nie chciało mu się sprzątać ani gotować czy załatwiać jakieś inne sprawy. Teraz wiedział już co czuje Ginny za każdym razem jak wychodzi do pracy i nie ma go cały dzień, a czasem nawet noc...
Czy ona mu to kiedyś wybaczy i co będzie jak będą mieć dzieci nie będzie mógł tak obciążać Ginny. Rozmyślał krążąc po kuchni i popijając gorącą kawę. Nudziło mu się, więc postanowił przejrzeć wszystkie rzeczy zaczął od salonu. Salon był duży i przestronny na półkach stało wiele książek, a na kominku stały ich wspólne zdjęcia. On nie miał biologicznej rodziny nie pamiętał ich i znał ich tylko z opowieści ale dzięki Weasleyom odczuł wiele uczuć troskliwości, przyjaźni, miłości to oni zawsze pomagali mu w trudnych sytuacjach jak im się za to odwdzięczy? Sięgnął po jeden z albumów leżących na półce to album Weasley'ów na jednym ze zdjęć była mała, ładna ruda dziewczynka uśmiechnął się na samą myśl, że jest to Ginny...Jak to musiało być dawno wtedy jeszcze nawet nie wiedział kim tak na prawdę jest i kim chce być. Na kolejnym ze zdjęć było dwoje dorosłych ludzi. Obydwoje mieli rude włosy był pewien, że było to zdjęcie ślubne państwa Weasley'ów. Dalej były zdjęcia ich wszystkich na jednym był Percy na następnym Ron i Charlie, Freda i George'a i ich zdjęcia gdy byli w Egipcie. Widać, że mają bardzo szczęśliwą rodzinę. Gdy skończył już oglądać cały album odłożył go na miejsce i postanowił deportować się na trening Ginny. Właśnie kończyli usiadł sobie na trybunach ale Ginny była tak skupiona, że nawet go nie zauważyła zresztą chyba nikt go nie zauważył widać było, że Gwenog im nie odpuszcza. Harry wpadł na pewien pomysł przywołał pergamin i pióro i napisał:
Przepraszam Ginny ale musiałem koniecznie iść do ministerstwa
bardzo mi przykro ale Ci to wynagrodzę.
Harry
**************
Ginny przebierała się w szatni i gdy już chciała napisać list do Harry'ego to nadleciała sowa.
-Co tam masz? Zapytała odwiązując list.-No nie wiedziałam jak on mógł!!!-Już widać, że nie będzie tęsknił!!!-Oczywiście ministerstwo jest o wiele ważniejsze od moich uczuć!!!! Zapomniała o tym, że stoi w drzwiach szatni i wszystkie dziewczyny się na nią patrzą.
-Przepraszam-mruknęła ze złością.
-Co się stało Ginny?
-Nieważne PO PROSTU MÓJ KOCHANY MĄŻ ZNOWU MNIE OLAŁ!!!
-Mowa o mnie?-Nagle pojawił się za nią i ją objął.
-Ale co?!
-Dałaś się nabrać złośnico! Zabieram cię do domu.
-Dobra to pa dziewczyny!
-Pa Ginny!powiedziały i deportowali się.
-Dlaczego to zrobiłeś?zapytała z pobłażliwym uśmiechem
-Chciałem tylko zobaczyć jaką masz minę i co powiesz.
-Bardzo śmieszne.
-Ale lepiej już nie będę tak robił, bo jeszcze po drodze kogoś pobijesz.
-O matko Gwenog daje nam niezły wycisk.
-No wiesz chce być dobrym kapitanem coś o tym wiem.
-Jest dobrym kapitanem i mamy silną drużynę.
-Może byśmy odwiedzili Teddy'ego?
-Dobry pomysł nie widziałeś go chyba wieki, a bardzo urósł i wiele się nauczył.
-No na nic nie mam czasu przepraszam cię...
-Niedługo i tak mnie tu nie będzie.
-Zjedli obiad i deportowali się przed małym domkiem Rona i Hermiony.
-Harry? To ty nie w pracy?
-Wziąłem wolne, bo Ginny niedługo wyjeżdża.
-Aha rozumiem cześć Ginny.
-Cześć.
-To może rozbierzcie się i usiądźcie.-Gestem zaprosiła ich do środka.
Wszyscy przeszli do salonu i wygodnie się rozsiedli.
-A kiedy w zasadzie wyjeżdżasz?- Zapytał Ron.-W proroku o tym trąbią i chcą z każdym zawodnikiem przeprowadzić wywiad współczuję.
-O nie tylko nie mów, że ze Skitter.
-Niestety, tak nie przepuści okazji porozmawiania z żoną Harry'ego Pottera i gwiazdą quidditcha.
-CO!? Ja jej nic nie powiem może sobie już napisać, że Ginewra Potter nie udzieliła odpowiedzi.
-Masz rację też jej nienawidzę.-Wtrąciła Hermiona.
-A wyjeżdżamy jutro wieczorem.
-Tak szybko i ja nic o tym nie wiedziałem!
-O jakaś sowa.-Hermiona podeszła i otworzyła okno.- Odwiązała list i podała go Ginny.
To do ciebie Ginny.
Droga Ginewro!
Z przykrością zawiadamiam, że musisz się koniecznie stawić dzisiaj o piętnastej w ministerstwie. Dotyczy to pewnego wywiadu na, który wszystkie musimy się stawić. Sama tego nie pochwalam ale nie ma innej możliwości.
Gwenog Jones
-Która jest godzina?
-Druga.
-Mam godzinę.
-Gdzie jest Teddy?-Zapytał Harry.
-Tutaj.-Machnęła różdżką i przy nich pojawiła się kołyska z chłopcem.
-Ale wyrósł miałaś rację Ginny.-Mogę go wziąć na ręce?
-Oczywiście, zobacz jak się do ciebie uśmiecha Harry.
-Może weźmiemy go do siebie na jeden dzień?
-Dobry pomysł Harry!
-Co!? Po co nie potrzebujemy pomocy.
-Hermiono wy wyglądacie jak trupy kiedy ostatnio spałaś!?
-Ginny proszę cię mama wczoraj mówiła dokładnie to samo.
-No i miała całkowitą rację Ron.
-Nagle malec się rozpłakał Harry usiadł na ziemi i posadził malucha przed sobą zabawiając go peleryną niewidką i lewitującymi zabawkami.
-Jesteście pewni, że tego chcecie.-westchnęła.
-To wam się na prawdę przyda, a jutro znowu się z nim zobaczycie.
-Ron i Hermiona spojrzeli po sobie porozumiewawczo. No dobrze. oznajmili
-Poradzimy sobie z nim prawda maluchu.
-Harry jest lepszą niańką niż aurorem.-Wszyscy parsknęli śmiechem.
-Masz rację Ron.
-Przez cały czas bawili się z Teddy'm aż zbliżyła się piętnasta.
-Niestety, muszę już iść choć chętnie bym z wami została. mruknęła
-Będziemy na ciebie czekać.
-Deportowała się w szatniach chyba są już na boisku.-Pomyślała i wyszła.
Miała rację cała drużyna już tam była.
-Wreszcie jesteś Ginny. Było tam mnóstwo fotografów i reporterów aż oczy ją bolały od błyśnięć.
-Teraz pani kolej.-Powiedziała Skitter.-Usiądź.-Wskazała krzesło na przeciwko siebie.
Usiadła i założyła ręce.
-Jak długo pani gra?-Zapytała, a jej jadowicie zielone pióro zaczęło notować.
-Od pół roku. 0-Burknęła.
-Czy planuje pani potomstwo.
-O ile mi wiadomo to nie ma związku z grą! Syknęła
-A, więc TAK czy NIE.
-To nie pani sprawa.-Mówiła przez zęby.
-Czy wyjeżdża pani w tę trasę?
-Tak wyjeżdżam.
-Dobrze...więc ostatnie pytanie.
-Co na to pani mąż?
-A SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ CO ON SOBIE MYŚLI!!!
-Dobrze dziękuje możesz już wracać.-Do widzenia
-Chętnie.-mruknęła pod nosem.- Do widzenia
-Po tym całym wywiadzie miała już dość i deportowała się prosto do domu.
-Jesteś Harry!?
-Tak jestem na górze przewijam malucha!!
Usiadła w fotelu i rozmyślała.
-No jestem.-Usiadł obok niej trzymając na kolanach Teddy'ego.
-Nie wiesz jak się cieszę, że ten wywiad się już skończył!
-Wiem o co chodzi, a ja byłem z Teddy'm na pokątnej i na spacerze teraz jak widać zasnął.
-Słodkie z niego maleństwo...
-No masz rację i do tego jest bardzo sprytny, a propo tego zobacz co znalazłem Accio album!
-Albumy?
-Tak dzisiaj je przeglądałem tak na prawdę nigdy tego nie widziałem pamiętam, że jeden z nich dostaliśmy jako prezent ślubny.
-No tak w tym naszym jest narazie mało zdjęć.
-Masz rację może byśmy kilka zrobili?
-Teraz?
-No tak jak Teddy śpi to w końcu nasz chrześniak.
Accio aparat!
-Uwaga! 3...2...1...
-No i jest!
-A o co cię pytali?
-Nieważne i tak pewnie wszystko będzie w ,,proroku".
-No tak masz rację.
-Idę zrobić kolację.
-To ja odłożę małego do łóżeczka, bo chyba przyszły ,,proroki".
-Rozłożył gazetę i na pierwszej stronie dostrzegł mnóstwo artykułów. Obok jednego z nich było jego zdjęcie z Teddy'm, a obok drugiego było zdjęcie Ginny.
PO RAZ PIERWSZY WIDZIMY GO Z CHRZEŚNIAKIEM!
Słynny Harry Potter nie ma nawet czasu dla swojego osieroconego chrześniaka! Po raz pierwszy nasi reporteży widzą go ze swoim 8-miesięcznym chrześniakiem. Czy Harry Potter uważa się za takiego ważniaka, że nawet trudno jest mu się zaopiekować swoim chrześniakiem!? Jak widać w ogóle nie interesuje go jego chrześniak i żona których zaniedbuje.
SŁAWNA, PIĘKNA, UTALENTOWANA JAKIE JESZCZE TAJEMNICE SKRYWA GINEWRA POTTER?
Dzisiaj cała drużyna Harpi z Hollyhead udzieliła nam wywiadu (więcej 6s) w tym także sławna Ginewra Potter.
Jak zareaguje pani mąż na ten wyjazd? Zapytałam.
W ogóle się tym nie przejmuje ma w nosie uczucia innych. Powiedziała bez skrupułów.
Czy planuje pani potomstwo?
O tym na razie nie ma mowy jak już to nie z nim!
A więc czyżby pani Ginewra miała już kogoś innego na oku?
,,Nie powinna się marnować u boku tego drania". Mówi zdecydowana większość ankietowanych.
-Coś się stało? Wybiła go z transu Ginny.
-Ginny czy ludzie na prawdę mnie mają za takiego człowieka?
-Mogę zobaczyć?-Wzięła od niego proroka i szybko go przeczytała.-Chyba nie wierzysz w te bzdety?!Ona to wszystko przekręciła wcale nie powiedziałam ,, O tym na razie nie ma mowy jak już to nie z nim!" POWIEDZIAŁAM, ŻE TO NIE JEJ SPRAWA!!!
-Spokojnie oczywiście, że w to nie wierzę tylko się upewniam.
-JA CIĘ WCALE NIE ZDRADZAM, A Z CIEBIE ZROBILI JAKIEGOŚ POTWORA.
Przez te krzyki obudził się malec, którego wzięła na ręce.
-Mogą sobie uważać co chcą ale wcale taki nie jesteś Harry.-Powiedziała spokojnym głosem ale malec wciąż płakał.
-Masz rację Ginny ja ci ufam i nie obchodzi mnie to co wymyśla sobie ten głupi żuk!
-Idę pod prysznic.
-Harry wstał i wszedł do sypialni przywołał łóżeczko Teddy'ego i usiadł na łóżku oglądając ich zdjęcia. Czy ludzie na prawdę tak o nim myślą, że marnuje życie Ginny? Teddy znowu zaczął płakać, więc zaczął chodzić z nim w kółko, żeby go uśpić. Gdy się uspokoił położył go koło siebie i obaj zasnęli.
-Cześć Ginny myślałem, że już wyszłaś na trening.
-Zaraz wyjdę tylko zastanawiam się czy ten wyjazd to dobry pomysł?
-Ginny będę za tobą strasznie tęsknił ale to niepowtarzalna szansa chyba nie chcesz jej stracić prawda?
-Masz rację bardzo chcę jechać to dobry pomysł.-O kurcze ja już muszę iść widzimy się za parę godzin.
-Dobrze pa będę czekał.
Tym razem to Harry powinien zająć się domem ale wcale nie chciało mu się sprzątać ani gotować czy załatwiać jakieś inne sprawy. Teraz wiedział już co czuje Ginny za każdym razem jak wychodzi do pracy i nie ma go cały dzień, a czasem nawet noc...
Czy ona mu to kiedyś wybaczy i co będzie jak będą mieć dzieci nie będzie mógł tak obciążać Ginny. Rozmyślał krążąc po kuchni i popijając gorącą kawę. Nudziło mu się, więc postanowił przejrzeć wszystkie rzeczy zaczął od salonu. Salon był duży i przestronny na półkach stało wiele książek, a na kominku stały ich wspólne zdjęcia. On nie miał biologicznej rodziny nie pamiętał ich i znał ich tylko z opowieści ale dzięki Weasleyom odczuł wiele uczuć troskliwości, przyjaźni, miłości to oni zawsze pomagali mu w trudnych sytuacjach jak im się za to odwdzięczy? Sięgnął po jeden z albumów leżących na półce to album Weasley'ów na jednym ze zdjęć była mała, ładna ruda dziewczynka uśmiechnął się na samą myśl, że jest to Ginny...Jak to musiało być dawno wtedy jeszcze nawet nie wiedział kim tak na prawdę jest i kim chce być. Na kolejnym ze zdjęć było dwoje dorosłych ludzi. Obydwoje mieli rude włosy był pewien, że było to zdjęcie ślubne państwa Weasley'ów. Dalej były zdjęcia ich wszystkich na jednym był Percy na następnym Ron i Charlie, Freda i George'a i ich zdjęcia gdy byli w Egipcie. Widać, że mają bardzo szczęśliwą rodzinę. Gdy skończył już oglądać cały album odłożył go na miejsce i postanowił deportować się na trening Ginny. Właśnie kończyli usiadł sobie na trybunach ale Ginny była tak skupiona, że nawet go nie zauważyła zresztą chyba nikt go nie zauważył widać było, że Gwenog im nie odpuszcza. Harry wpadł na pewien pomysł przywołał pergamin i pióro i napisał:
Przepraszam Ginny ale musiałem koniecznie iść do ministerstwa
bardzo mi przykro ale Ci to wynagrodzę.
Harry
**************
Ginny przebierała się w szatni i gdy już chciała napisać list do Harry'ego to nadleciała sowa.
-Co tam masz? Zapytała odwiązując list.-No nie wiedziałam jak on mógł!!!-Już widać, że nie będzie tęsknił!!!-Oczywiście ministerstwo jest o wiele ważniejsze od moich uczuć!!!! Zapomniała o tym, że stoi w drzwiach szatni i wszystkie dziewczyny się na nią patrzą.
-Przepraszam-mruknęła ze złością.
-Co się stało Ginny?
-Nieważne PO PROSTU MÓJ KOCHANY MĄŻ ZNOWU MNIE OLAŁ!!!
-Mowa o mnie?-Nagle pojawił się za nią i ją objął.
-Ale co?!
-Dałaś się nabrać złośnico! Zabieram cię do domu.
-Dobra to pa dziewczyny!
-Pa Ginny!powiedziały i deportowali się.
-Dlaczego to zrobiłeś?zapytała z pobłażliwym uśmiechem
-Chciałem tylko zobaczyć jaką masz minę i co powiesz.
-Bardzo śmieszne.
-Ale lepiej już nie będę tak robił, bo jeszcze po drodze kogoś pobijesz.
-O matko Gwenog daje nam niezły wycisk.
-No wiesz chce być dobrym kapitanem coś o tym wiem.
-Jest dobrym kapitanem i mamy silną drużynę.
-Może byśmy odwiedzili Teddy'ego?
-Dobry pomysł nie widziałeś go chyba wieki, a bardzo urósł i wiele się nauczył.
-No na nic nie mam czasu przepraszam cię...
-Niedługo i tak mnie tu nie będzie.
-Zjedli obiad i deportowali się przed małym domkiem Rona i Hermiony.
-Harry? To ty nie w pracy?
-Wziąłem wolne, bo Ginny niedługo wyjeżdża.
-Aha rozumiem cześć Ginny.
-Cześć.
-To może rozbierzcie się i usiądźcie.-Gestem zaprosiła ich do środka.
Wszyscy przeszli do salonu i wygodnie się rozsiedli.
-A kiedy w zasadzie wyjeżdżasz?- Zapytał Ron.-W proroku o tym trąbią i chcą z każdym zawodnikiem przeprowadzić wywiad współczuję.
-O nie tylko nie mów, że ze Skitter.
-Niestety, tak nie przepuści okazji porozmawiania z żoną Harry'ego Pottera i gwiazdą quidditcha.
-CO!? Ja jej nic nie powiem może sobie już napisać, że Ginewra Potter nie udzieliła odpowiedzi.
-Masz rację też jej nienawidzę.-Wtrąciła Hermiona.
-A wyjeżdżamy jutro wieczorem.
-Tak szybko i ja nic o tym nie wiedziałem!
-O jakaś sowa.-Hermiona podeszła i otworzyła okno.- Odwiązała list i podała go Ginny.
To do ciebie Ginny.
Droga Ginewro!
Z przykrością zawiadamiam, że musisz się koniecznie stawić dzisiaj o piętnastej w ministerstwie. Dotyczy to pewnego wywiadu na, który wszystkie musimy się stawić. Sama tego nie pochwalam ale nie ma innej możliwości.
Gwenog Jones
-Która jest godzina?
-Druga.
-Mam godzinę.
-Gdzie jest Teddy?-Zapytał Harry.
-Tutaj.-Machnęła różdżką i przy nich pojawiła się kołyska z chłopcem.
-Ale wyrósł miałaś rację Ginny.-Mogę go wziąć na ręce?
-Oczywiście, zobacz jak się do ciebie uśmiecha Harry.
-Może weźmiemy go do siebie na jeden dzień?
-Dobry pomysł Harry!
-Co!? Po co nie potrzebujemy pomocy.
-Hermiono wy wyglądacie jak trupy kiedy ostatnio spałaś!?
-Ginny proszę cię mama wczoraj mówiła dokładnie to samo.
-No i miała całkowitą rację Ron.
-Nagle malec się rozpłakał Harry usiadł na ziemi i posadził malucha przed sobą zabawiając go peleryną niewidką i lewitującymi zabawkami.
-Jesteście pewni, że tego chcecie.-westchnęła.
-To wam się na prawdę przyda, a jutro znowu się z nim zobaczycie.
-Ron i Hermiona spojrzeli po sobie porozumiewawczo. No dobrze. oznajmili
-Poradzimy sobie z nim prawda maluchu.
-Harry jest lepszą niańką niż aurorem.-Wszyscy parsknęli śmiechem.
-Masz rację Ron.
-Przez cały czas bawili się z Teddy'm aż zbliżyła się piętnasta.
-Niestety, muszę już iść choć chętnie bym z wami została. mruknęła
-Będziemy na ciebie czekać.
-Deportowała się w szatniach chyba są już na boisku.-Pomyślała i wyszła.
Miała rację cała drużyna już tam była.
-Wreszcie jesteś Ginny. Było tam mnóstwo fotografów i reporterów aż oczy ją bolały od błyśnięć.
-Teraz pani kolej.-Powiedziała Skitter.-Usiądź.-Wskazała krzesło na przeciwko siebie.
Usiadła i założyła ręce.
-Jak długo pani gra?-Zapytała, a jej jadowicie zielone pióro zaczęło notować.
-Od pół roku. 0-Burknęła.
-Czy planuje pani potomstwo.
-O ile mi wiadomo to nie ma związku z grą! Syknęła
-A, więc TAK czy NIE.
-To nie pani sprawa.-Mówiła przez zęby.
-Czy wyjeżdża pani w tę trasę?
-Tak wyjeżdżam.
-Dobrze...więc ostatnie pytanie.
-Co na to pani mąż?
-A SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ CO ON SOBIE MYŚLI!!!
-Dobrze dziękuje możesz już wracać.-Do widzenia
-Chętnie.-mruknęła pod nosem.- Do widzenia
-Po tym całym wywiadzie miała już dość i deportowała się prosto do domu.
-Jesteś Harry!?
-Tak jestem na górze przewijam malucha!!
Usiadła w fotelu i rozmyślała.
-No jestem.-Usiadł obok niej trzymając na kolanach Teddy'ego.
-Nie wiesz jak się cieszę, że ten wywiad się już skończył!
-Wiem o co chodzi, a ja byłem z Teddy'm na pokątnej i na spacerze teraz jak widać zasnął.
-Słodkie z niego maleństwo...
-No masz rację i do tego jest bardzo sprytny, a propo tego zobacz co znalazłem Accio album!
-Albumy?
-Tak dzisiaj je przeglądałem tak na prawdę nigdy tego nie widziałem pamiętam, że jeden z nich dostaliśmy jako prezent ślubny.
-No tak w tym naszym jest narazie mało zdjęć.
-Masz rację może byśmy kilka zrobili?
-Teraz?
-No tak jak Teddy śpi to w końcu nasz chrześniak.
Accio aparat!
-Uwaga! 3...2...1...
-No i jest!
-A o co cię pytali?
-Nieważne i tak pewnie wszystko będzie w ,,proroku".
-No tak masz rację.
-Idę zrobić kolację.
-To ja odłożę małego do łóżeczka, bo chyba przyszły ,,proroki".
-Rozłożył gazetę i na pierwszej stronie dostrzegł mnóstwo artykułów. Obok jednego z nich było jego zdjęcie z Teddy'm, a obok drugiego było zdjęcie Ginny.
PO RAZ PIERWSZY WIDZIMY GO Z CHRZEŚNIAKIEM!
Słynny Harry Potter nie ma nawet czasu dla swojego osieroconego chrześniaka! Po raz pierwszy nasi reporteży widzą go ze swoim 8-miesięcznym chrześniakiem. Czy Harry Potter uważa się za takiego ważniaka, że nawet trudno jest mu się zaopiekować swoim chrześniakiem!? Jak widać w ogóle nie interesuje go jego chrześniak i żona których zaniedbuje.
SŁAWNA, PIĘKNA, UTALENTOWANA JAKIE JESZCZE TAJEMNICE SKRYWA GINEWRA POTTER?
Dzisiaj cała drużyna Harpi z Hollyhead udzieliła nam wywiadu (więcej 6s) w tym także sławna Ginewra Potter.
Jak zareaguje pani mąż na ten wyjazd? Zapytałam.
W ogóle się tym nie przejmuje ma w nosie uczucia innych. Powiedziała bez skrupułów.
Czy planuje pani potomstwo?
O tym na razie nie ma mowy jak już to nie z nim!
A więc czyżby pani Ginewra miała już kogoś innego na oku?
,,Nie powinna się marnować u boku tego drania". Mówi zdecydowana większość ankietowanych.
-Coś się stało? Wybiła go z transu Ginny.
-Ginny czy ludzie na prawdę mnie mają za takiego człowieka?
-Mogę zobaczyć?-Wzięła od niego proroka i szybko go przeczytała.-Chyba nie wierzysz w te bzdety?!Ona to wszystko przekręciła wcale nie powiedziałam ,, O tym na razie nie ma mowy jak już to nie z nim!" POWIEDZIAŁAM, ŻE TO NIE JEJ SPRAWA!!!
-Spokojnie oczywiście, że w to nie wierzę tylko się upewniam.
-JA CIĘ WCALE NIE ZDRADZAM, A Z CIEBIE ZROBILI JAKIEGOŚ POTWORA.
Przez te krzyki obudził się malec, którego wzięła na ręce.
-Mogą sobie uważać co chcą ale wcale taki nie jesteś Harry.-Powiedziała spokojnym głosem ale malec wciąż płakał.
-Masz rację Ginny ja ci ufam i nie obchodzi mnie to co wymyśla sobie ten głupi żuk!
-Idę pod prysznic.
-Harry wstał i wszedł do sypialni przywołał łóżeczko Teddy'ego i usiadł na łóżku oglądając ich zdjęcia. Czy ludzie na prawdę tak o nim myślą, że marnuje życie Ginny? Teddy znowu zaczął płakać, więc zaczął chodzić z nim w kółko, żeby go uśpić. Gdy się uspokoił położył go koło siebie i obaj zasnęli.
czwartek, 5 listopada 2015
7.Niepowtarzalna szansa dla Ginny
Ginny musiała bardzo wcześnie wstać dzisiaj miała kolejny ciężki trening przed sobą, a poza tym Gwenog prosiła, żeby tym razem przyszły wcześniej. Tak, więc wstała uczesała się ubrała i przygotowała jeszcze coś specjalnego dla Harry'ego.
************
Harry wstał godzinę później od Ginny ręką szukał jej koło siebie ale jej nie było musiała pewnie iść na trening pomyślał. Wstał i zszedł na dół wokół roznosił się bardzo ładny słodki zapach wszedł do kuchni i na stole zobaczył dwa talerze:
Na jednym z nich było mnóstwo jego ulubionych ciastek zbożowych, a na drugim były kanapki i wiele innego pysznego jedzenia. Pewnie dlatego wstała tak wcześnie. Obok talerzy zobaczył małą kartkę na której było zgrabnie napisane:
To specjalnie dla ciebie jeszcze raz przepraszam cię za wczoraj chyba jednak nie powinnam być tak zazdrosna. Widzimy się wieczorem kocham cię!
Ginny
Ona zawsze wie jak poprawić mu humor zna go dobrze jak nikt inny ale nie musiała tego dla niego robić oczywiście, że jej wybaczył nie mógł by wytrzymać tego, że jest na nią zła.
Trochę zjadł, ubrał się i deportował się do ministerstwa.
*************
Ginny miała w sobie dużo energii przez co bardzo dobrze szło jej na treningu.
Bardzo dobrze ci idzie Ginny to teraz poćwiczymy z kaflem. Po wykonanym ćwiczeniu Gwenog przywołała je do siebie ostro zachamowały i zeskoczyły z mioteł.
-Słuchajcie mam dla was bardzo dobrą wiadomość jesteście świetną drużyną i z przyjemnością oświadczam, że dostałyśmy się do wyjątkowej ligi będziemy przez najbliższy miesiąc na wyjeździe i będziemy miały szanse zagrać z różnymi drużynami b jestem z was bardzo dumna. Przytuliły się wszystkie do siebie i skakały z radości.
-Ale...będziemy musiały bardzo wiele ćwiczyć, bo tamte drużyny są bardzo silne i będziemy musiały ostro wziąć się za siebie pamiętajcie, że każda z was pracuje sama na swój sukces to tyle na dzisiaj dziękuje następny trening jutro o 7.00.
-Jesteś świetna Ginny dzięki tobie to wygramy i wreszcie będziemy pierwsze w tabeli.
-Dzięki Violett ty też jesteś świetna łapiesz znicza w wielkim stylu.
-Jak myślicie uda nam się?-wtrąciła Alice
-Oczywiście, że się uda mamy bardzo dobrą drużynę, a ta trasa jest po to, żebyśmy się jeszcze bardziej poznały i zgrały prawda.
Wszyscy się za nami ztęskniom długo nas nie będzie możliwe, że kilka miesięcy zależy od rozplanowania meczy.
Teraz Ginny pomyślała o Harrym, a co on na to powie? Nie będą się widzieć przez miesiąc albo i dłużej będzie musiała z nim o tym porozmawiać.
-To ja już wracam pa dziewczyny!
-Pa do jutra.
Po czym Ginny wzięła wszystkie swoje rzeczy i deportowała się do domu Rona i Hermiony.
-Cześć Hermiona to ja Ginny już jestem!
-Dobrze jestem w kuchni!
-Cześć- przytuliła Hermionę, a ty co dzisiaj taka wesoła pogodziłaś się już z Harry'm?
-Eee... co skąd ty w ogóle wiesz, że się pokłóciliśmy?!
-Jestem twoją przyjaciółką zauważyłam poza tym chyba mam ten sam problem...
-Masz na myśli tę dziewczynę Charlie'ego?
-No, więc dobrze myślałam...
-A gdzie jest Teddy?
-Śpi na górze zresztą nie dziwię mu się nie spał całą noc, a teraz śpi już godzinę.
-Nie chce się wtrącać ale...pogodziliście się już?
-Raczej nie rano gdzieś wyszedł i nie wiem gdzie jest byłam już u mamy, u Freda i George'a ale nigdzie go nie ma, a teraz mi głupio, że byłam zazdrosna i chcę z nim pogadać.
-Ja też wczoraj dałam niezły pokaz Harry'emu ale dotknęły mnie jego słowa ,,Czy ufasz mi?"
no i wtedy zrobiło mi się głupio przemyślałam to i dziś rano zostawiłam mu śniadanie.
-Ja już sama nie wiem co chwilę się kłócimy wy się prawie wcale nie kłócicie, A MY! Szkoda gadać...
-Hermiona nie dziwię ci się czasem Ron jest na prawdę denerwujący i po prostu nie da się inaczej jak wykrzyczeć mu wszystko w twarz ale nie martw się znam go wyszedł, ochłonie trochę, przemyśli całą sprawę i wróci, żeby cię przeprosić.
-No tak tylko, dlaczego tak często się kłócimy? Czy nasze zdania są aż tak różne?
-Czasem tak bywa ale przeciwieństwa się przyciągają prawda?
-No nie wiem może masz rację.
-Ale mam świetną wiadomość i to dlatego dzisiaj jestem taka szczęśliwa. Wyjeżdżamy z drużyną quidditcha w trasę.
-Gratuluję to świetna wiadomość!
-Ja też się bardzo cieszę ale nie będzie mnie kilka miesięcy...
-Będę za tobą tęsknić ale będę ci przysyłała listy.-Przytuliła Ginny do siebie.
-Na prawdę świetnie grasz i cała wasza drużyna zasługujecie na ten wyjazd. Nagle z góry doszedł ich płacz dziecka.
-Oo Teddy się już obudził.-machnęła różdżką i z górnego piętra nadleciała kołyska delikatnie zgięła nadgarstek i łóżeczko delikatnie stanęło na ziemi.
-Chyba jest głodny.
-No cześć ciocia Ginny przyszła cię odwiedzić maluszku-zaszczebiotała, a maluch od razu się uśmiechnął i wypluł trochę mleka Hermiona wytarła mu buzię i nad kołyską wyczarowała małą karuzelę, którą mały chciał chwycić wyciągając rączki.
-Chcesz się bawić tak?-Zapytała pieszczotliwym tonem.
-Mogę go wziąć na ręce?
-Zaczekaj zaraz ci go dam. i po chwili podała go w jego ręce.
-Oh słodkie maleństwo szkoda, że Harry nie widzi swojego chrześniaka...
-Nie martw się jeszcze będzie mieć wiele okazji, żeby go zobaczyć.
-Nagle do środka ktoś wszedł i obie instynktownie wyciągnęły różdżki i osłoniły dziecko.
Jednak okazało się, że to tylko Ron.
-RON DLACZEGO NAS TAK STRASZYSZ!!!
-To ja już pójdę nie będę wam przeszkadzać papa maluchu.-Malec zaśmiał się i wyciągnął do niej rączki. W Dolinie Godryka miała jeszcze dużo pracy wieczór zbliżał się coraz bardziej i Ginny wpatrywała się jak słońce zachodzi i niebo robi się ciemne i ciężkie i przez to wszystko zasnęła.
*************
Harry miał już dosyć na dziś jedyne co teraz chciał zrobić to porozmawiać z Ginny i położyć się spać w sumie było już późno i ma prawo wrócić już do domu zamknął swoje biuro i deportował się do domu. Był na miejscu wreszcie będzie mógł odpocząć. Gdy wszedł do środka Ginny się obudziła.
-Harry! Krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
-Cześć co dzisiaj takie przywitanie?
-Taki dzień poza tym tęskniłam i mam bardzo dobre wieści.-Cieszyła się jak mała dziewczynka.
-Zaraz mi opowiesz tylko pójdę pod prysznic.
Ginny przeszła do salonu i oglądała sobie ich wspólne zdjęcia ustawione na kominku na wszystkich byli szczęśliwi ale czy tak jest na prawdę? Jest z nim szczęśliwa ale spędzają ze sobą za mało czasu. Może nie powinna wyjeżdżać? po jej głowie tłukło się wiele różnych myśli.
-No jestem to co chciałaś mi powiedzieć?
-Niedługo wyjedziemy z drużyną w trasę.
-GINNY TO DOSKONALE!!!-Wziął ją na ręce i zrobił kółko.
-Dobra puść mnie! Krzyknęła ze śmiechem.
-Też się bardzo bardzo cieszę ale nie będzie mnie kilka miesięcy...
-No nie znowu będę sam...
-Dlatego pytam się czy powinnam jechać?
-Ginny spójrz na mnie. chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie.
OCZYWIŚCIE, ŻE POWINNAŚ JECHAĆ poradzę sobie będę bardzo tęsknił ale będę ci przysyłał sowy, a to jest możliwe, że jedyna szansa wykorzystaj ją.-I ja też mam dobre wieści biorę kilka dni wolnego spędzimy je razem.
-Mam dobry pomysł zacznijmy od teraz. Pocałowała go on to odwzajemnił i zapomnieli o wszystkim...
************
Harry wstał godzinę później od Ginny ręką szukał jej koło siebie ale jej nie było musiała pewnie iść na trening pomyślał. Wstał i zszedł na dół wokół roznosił się bardzo ładny słodki zapach wszedł do kuchni i na stole zobaczył dwa talerze:
Na jednym z nich było mnóstwo jego ulubionych ciastek zbożowych, a na drugim były kanapki i wiele innego pysznego jedzenia. Pewnie dlatego wstała tak wcześnie. Obok talerzy zobaczył małą kartkę na której było zgrabnie napisane:
To specjalnie dla ciebie jeszcze raz przepraszam cię za wczoraj chyba jednak nie powinnam być tak zazdrosna. Widzimy się wieczorem kocham cię!
Ginny
Ona zawsze wie jak poprawić mu humor zna go dobrze jak nikt inny ale nie musiała tego dla niego robić oczywiście, że jej wybaczył nie mógł by wytrzymać tego, że jest na nią zła.
Trochę zjadł, ubrał się i deportował się do ministerstwa.
*************
Ginny miała w sobie dużo energii przez co bardzo dobrze szło jej na treningu.
Bardzo dobrze ci idzie Ginny to teraz poćwiczymy z kaflem. Po wykonanym ćwiczeniu Gwenog przywołała je do siebie ostro zachamowały i zeskoczyły z mioteł.
-Słuchajcie mam dla was bardzo dobrą wiadomość jesteście świetną drużyną i z przyjemnością oświadczam, że dostałyśmy się do wyjątkowej ligi będziemy przez najbliższy miesiąc na wyjeździe i będziemy miały szanse zagrać z różnymi drużynami b jestem z was bardzo dumna. Przytuliły się wszystkie do siebie i skakały z radości.
-Ale...będziemy musiały bardzo wiele ćwiczyć, bo tamte drużyny są bardzo silne i będziemy musiały ostro wziąć się za siebie pamiętajcie, że każda z was pracuje sama na swój sukces to tyle na dzisiaj dziękuje następny trening jutro o 7.00.
-Jesteś świetna Ginny dzięki tobie to wygramy i wreszcie będziemy pierwsze w tabeli.
-Dzięki Violett ty też jesteś świetna łapiesz znicza w wielkim stylu.
-Jak myślicie uda nam się?-wtrąciła Alice
-Oczywiście, że się uda mamy bardzo dobrą drużynę, a ta trasa jest po to, żebyśmy się jeszcze bardziej poznały i zgrały prawda.
Wszyscy się za nami ztęskniom długo nas nie będzie możliwe, że kilka miesięcy zależy od rozplanowania meczy.
Teraz Ginny pomyślała o Harrym, a co on na to powie? Nie będą się widzieć przez miesiąc albo i dłużej będzie musiała z nim o tym porozmawiać.
-To ja już wracam pa dziewczyny!
-Pa do jutra.
Po czym Ginny wzięła wszystkie swoje rzeczy i deportowała się do domu Rona i Hermiony.
-Cześć Hermiona to ja Ginny już jestem!
-Dobrze jestem w kuchni!
-Cześć- przytuliła Hermionę, a ty co dzisiaj taka wesoła pogodziłaś się już z Harry'm?
-Eee... co skąd ty w ogóle wiesz, że się pokłóciliśmy?!
-Jestem twoją przyjaciółką zauważyłam poza tym chyba mam ten sam problem...
-Masz na myśli tę dziewczynę Charlie'ego?
-No, więc dobrze myślałam...
-A gdzie jest Teddy?
-Śpi na górze zresztą nie dziwię mu się nie spał całą noc, a teraz śpi już godzinę.
-Nie chce się wtrącać ale...pogodziliście się już?
-Raczej nie rano gdzieś wyszedł i nie wiem gdzie jest byłam już u mamy, u Freda i George'a ale nigdzie go nie ma, a teraz mi głupio, że byłam zazdrosna i chcę z nim pogadać.
-Ja też wczoraj dałam niezły pokaz Harry'emu ale dotknęły mnie jego słowa ,,Czy ufasz mi?"
no i wtedy zrobiło mi się głupio przemyślałam to i dziś rano zostawiłam mu śniadanie.
-Ja już sama nie wiem co chwilę się kłócimy wy się prawie wcale nie kłócicie, A MY! Szkoda gadać...
-Hermiona nie dziwię ci się czasem Ron jest na prawdę denerwujący i po prostu nie da się inaczej jak wykrzyczeć mu wszystko w twarz ale nie martw się znam go wyszedł, ochłonie trochę, przemyśli całą sprawę i wróci, żeby cię przeprosić.
-No tak tylko, dlaczego tak często się kłócimy? Czy nasze zdania są aż tak różne?
-Czasem tak bywa ale przeciwieństwa się przyciągają prawda?
-No nie wiem może masz rację.
-Ale mam świetną wiadomość i to dlatego dzisiaj jestem taka szczęśliwa. Wyjeżdżamy z drużyną quidditcha w trasę.
-Gratuluję to świetna wiadomość!
-Ja też się bardzo cieszę ale nie będzie mnie kilka miesięcy...
-Będę za tobą tęsknić ale będę ci przysyłała listy.-Przytuliła Ginny do siebie.
-Na prawdę świetnie grasz i cała wasza drużyna zasługujecie na ten wyjazd. Nagle z góry doszedł ich płacz dziecka.
-Oo Teddy się już obudził.-machnęła różdżką i z górnego piętra nadleciała kołyska delikatnie zgięła nadgarstek i łóżeczko delikatnie stanęło na ziemi.
-Chyba jest głodny.
-No cześć ciocia Ginny przyszła cię odwiedzić maluszku-zaszczebiotała, a maluch od razu się uśmiechnął i wypluł trochę mleka Hermiona wytarła mu buzię i nad kołyską wyczarowała małą karuzelę, którą mały chciał chwycić wyciągając rączki.
-Chcesz się bawić tak?-Zapytała pieszczotliwym tonem.
-Mogę go wziąć na ręce?
-Zaczekaj zaraz ci go dam. i po chwili podała go w jego ręce.
-Oh słodkie maleństwo szkoda, że Harry nie widzi swojego chrześniaka...
-Nie martw się jeszcze będzie mieć wiele okazji, żeby go zobaczyć.
-Nagle do środka ktoś wszedł i obie instynktownie wyciągnęły różdżki i osłoniły dziecko.
Jednak okazało się, że to tylko Ron.
-RON DLACZEGO NAS TAK STRASZYSZ!!!
-To ja już pójdę nie będę wam przeszkadzać papa maluchu.-Malec zaśmiał się i wyciągnął do niej rączki. W Dolinie Godryka miała jeszcze dużo pracy wieczór zbliżał się coraz bardziej i Ginny wpatrywała się jak słońce zachodzi i niebo robi się ciemne i ciężkie i przez to wszystko zasnęła.
*************
Harry miał już dosyć na dziś jedyne co teraz chciał zrobić to porozmawiać z Ginny i położyć się spać w sumie było już późno i ma prawo wrócić już do domu zamknął swoje biuro i deportował się do domu. Był na miejscu wreszcie będzie mógł odpocząć. Gdy wszedł do środka Ginny się obudziła.
-Harry! Krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
-Cześć co dzisiaj takie przywitanie?
-Taki dzień poza tym tęskniłam i mam bardzo dobre wieści.-Cieszyła się jak mała dziewczynka.
-Zaraz mi opowiesz tylko pójdę pod prysznic.
Ginny przeszła do salonu i oglądała sobie ich wspólne zdjęcia ustawione na kominku na wszystkich byli szczęśliwi ale czy tak jest na prawdę? Jest z nim szczęśliwa ale spędzają ze sobą za mało czasu. Może nie powinna wyjeżdżać? po jej głowie tłukło się wiele różnych myśli.
-No jestem to co chciałaś mi powiedzieć?
-Niedługo wyjedziemy z drużyną w trasę.
-GINNY TO DOSKONALE!!!-Wziął ją na ręce i zrobił kółko.
-Dobra puść mnie! Krzyknęła ze śmiechem.
-Też się bardzo bardzo cieszę ale nie będzie mnie kilka miesięcy...
-No nie znowu będę sam...
-Dlatego pytam się czy powinnam jechać?
-Ginny spójrz na mnie. chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie.
OCZYWIŚCIE, ŻE POWINNAŚ JECHAĆ poradzę sobie będę bardzo tęsknił ale będę ci przysyłał sowy, a to jest możliwe, że jedyna szansa wykorzystaj ją.-I ja też mam dobre wieści biorę kilka dni wolnego spędzimy je razem.
-Mam dobry pomysł zacznijmy od teraz. Pocałowała go on to odwzajemnił i zapomnieli o wszystkim...
wtorek, 3 listopada 2015
6.Zazdrość i miłość
Ginny gdy tylko się obudziła do jej okna podleciała sowa z listem. Ginny otworzyła okno i odwiązała list.
Nie chce Ci zawracać głowy Ginny ale może chciałabyś przyjść dzisiaj do nas i odwiedzić Teddy'ego no wiesz jesteś jego matką chrzestną, więc mam nadzieję, że nie gniewasz się na nas za to, że adoptowaliśmy twojego chrześniaka. Mamy nadzieję, że przyjdziesz. Hermiona
Miałabym się za to na nich gniewać pomyślała i szybko im odpisała:
Oczywiście, że się na was nie gniewam Hermiono nie wiem skąd Ci to przyszło do głowy no i na pewno do was przyjdę.
Ginny
Po czym przywiązała list do nóżki sowy i wypuściła ją przez okno. Gdy się już ubrała i zjadła śniadanie wyszła na werandę i deportowała się przed małym domkiem.
-Kto tam? Usłyszała ze środka Hermionę.
-To ja Ginny.
-Oo cześć Ginny!
-Cześć, a Ron jest w domu?
-Nie on wróci wieczorem jest w ministerstwie.
-No, a co z Teddy'm?
-No wiesz opieka nad małym dzieckiem nie jest taka prosta ale dobrze, że mam urlop macierzyński, bo nie dałabym sobie rady.
-Spokojnie Hermiono jestem pewna, że jesteście dobrymi rodzicami.
-A Harry pewnie teraz goni wilkołaki co?
-Wilkołaki?
-No tak pisze o tym w proroku znowu napadli na mugoli...
-O matko znowu kłopoty czy to się wreszcie kiedyś skończy?
-Takie jest życie ciągle jakieś kłopoty...
-No to się chyba nie skończy albo prorok albo śmierciożercy albo wilkołaki albo nie wiadomo co jeszcze.
-Wiem Ginny też mam ciężko tylko, że Harry ma szczególnie trudne życie...
-To co robimy, bo tak przynudzałyśmy, że nawet Teddy zasnął. Zaśmiały się.
-Potrzebuje też jakiegoś mężczyzny, bo wyrośnie na mamin synka. Oo Ginny tak bym chciała, żeby to było nasze biologiczne dziecko.
-Nie zaczynaj znowu Hermiono on też nie będzie miał prawdziwych rodziców ale będziecie mieć siebie.
-To może chodźmy na spacer?
-Dobry pomysł.
-Zaczekaj tylko ubiorę malucha.
-Ładny ten wasz dom taki... wesoły.
-No mi też się tutaj podoba.
-Dobra mały ubrany to możemy iść.
-Ładnie tu. O co chodzi Hermiona co się stało?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Nie udawaj przecież widzę, że coś jest nie tak.
-No dobrze ja i Ron boimy się co będzie gdy Teddy będzie starszy czy powiedzieć mu, że jego rodzice i biologiczna rodzina nie żyją? Wtedy nie kochał by nas jak prawdziwych rodziców, bo zawsze myślałby co by było gdyby jego rodzice żyli.
-Na razie jest mały ale moim zdaniem powinniście mu w przyszłości powiedzieć no, bo co by było jakby po kilkunastu latach dowiedział się, że jest adoptowany i, że okłamywaliście go przez wszystkie lata no wiesz ja bym się bardzo zdenerwowała.
-Może masz racje tylko tak jak mówiłam nie będzie nas tak bardzo kochał tego najbardziej się obawiamy.
-Hermiona nie ma się o co bać wiesz ja znam Harry'ego od dawna i wiem, że jakby miał rodziców nawet adopcyjnych to bardzo by ich kochał, a poza tym sama wiesz jak się ucieszył gdy się dowiedział o Syriuszu.
-No tak ale przecierz cały czas myślał o swoich prawdziwych rodzicach.
-Tylko dlatego, bo nie miał o czym innym myśleć niż o przeszłości to zupełnie inna sytuacja a propo Harry'ego może zapytaj go o to samo chociaż domyślam się co powie.
-Może masz racje Ginny ale mamy na te rozmyślania jeszcze trochę czasu.
-Dobra wracajmy już do domu, bo maluch się budzi.
-A wiesz, że Charlie przyjeżdża dzisiaj do Nory?
-Tak wiem dostałam już list od mamy.
-Ma przyjść z jakąś,, przyjaciółką".
-Uważasz, że dlatego przyjeżdża...
-No on nigdy nie miał żadnej dziewczyny i wszyscy mają nadzieję, że wreszcie sobie kogoś znalazł.-To ja już się będę zbierać muszę jeszcze posprzątać może coś upiekę.
-To pa zobaczymy się jutro. Przytuliły się do siebie.
pa trzymaj się. Ginny wyszła z domu obróciła się i stała już w Dolinie Godryka. Weszła do środka usiadła w fotelu i oglądała różne magazyny. Później przeszła się po całym domu i zatrzymała się w ich sypialni z półki ściągnęła album i zaczęła go przeglądać głównie były tam zdjęcia jej i Harry'ego ale też zdjęcia innych członków rodziny. Później otworzyła szafę i przykładała do siebie różne ciuchy nie wiedziała co ubrać na tą kolację, która dość uroczyście się zapowiadała. Gdy już wybrała co ubierze ubrała się i deportowała się do Nory.
-Ginny kochanie no wreszcie jesteś! Nawet Harry już przyszedł.
-Harry?
-Tak dzisiaj wrócił wcześniej.
-Harry! Rzuciła mu się na szyje.
-Cześć Ginny nie spodziewałaś się, że wrócę wcześniej prawda.
-Wreszcie zrezygnowałeś z pracy i spędzasz czas z rodziną.
-O ktoś się deportował może to Charlie ze swoją przyjaciółką.
Może.
-Do domu wszedł Charlie, a za nim wszedła dziewczyna w długich czarnych włosach mocno pomalowana ubrana w ciasny gorset i ciemne ciuchy rzeczywiście wyglądała na wielbicielkę smoków.
-O wow serio to jest ta jego ,, przyjaciółka"
-Na to wygląda. Mruknęła. Zauważyła, że wszyscy zamarli i patrzyli się tylko na tą nową dziewczynę zjadła w pośpiechu kolację, bo już nie mogła już dłużej słuchać jak opowiada o smokach.
-Choć Harry wracajmy do domu. Wycedziła przez zęby.
-Dopiero co przyszliśmy coś się stało?
-Nie ale chce już wracać.
-No dobrze. Dziękujemy my już będziemy wracać.
-Nie zostaniecie na deser?
-Nie mamo chce już wrócić.
-Dobrze to do zobaczenia odwiedźcie nas niedługo.
-Dobrze mamo pa i deportowali się sprzed domu.
-Idę spać mam dosyć tego wieczoru.
-Co się stało?-Pogładził ją po policzku od razu odepchnęła jego dłoń i wyszła do salonu na kanapie rozłożyła sobie koc była wściekła. Harry musiał się dowiedzieć o co chodzi, więc zbiegł na dół by to wyjaśnić.
-Ginny, dlaczego śpisz tutaj proszę cię powiedz mi o co chodzi, pomogę ci.
-Ty to tylko pogarszasz myślisz, że tego nie widzę!!!
-O co ci chodzi!?
-Ta cała Roxi działa mi już na nerwy niech lepiej wraca do Rumunii, bo smoczki za nią tęsknią zresztą ty i Ron wtedy też byście tęsknili!!!
-Pfff Ginny czy ty sugerujesz, że MI SIĘ PODOBA ROXI!!??
-Widziałam jak z Ronem ją obgadywaliście i wyglądało to inaczej. Warknęła
-No co ty przecierz jesteśmy małżeństwem, a w ogóle nawet jakbym nie był żonaty to ona mi się wcale nie podoba jak dla mnie jest no wiesz jak pogromczyni smoków...
-TERAZ PRZYPOMNIAŁO CI SIĘ, ŻE JESTEŚMY MAŁŻEŃSTWEM!!!!!
-Daj mi wytłumaczyć. A z Ronem wtedy rozmawialiśmy o tym, że strasznie wygląda i, że wkurza nas to, że umie mówić tylko o smokach. Zresztą od kiedy podejrzewasz mnie o takie rzeczy?
-O hmm MOŻE OD KIEDY WIELKI HARRY POTTER MA MNÓSTWO WIELBICIELEK!!!
-Ale ma też żonę, którą bardzo kocha i nigdy by jej nie zdradził. Nie ufasz mi? Te słowa zabrzmiały jej w głowie i ukoiły jej złość przecierz mu ufa, więc po co to wszystko może przesadziła?
-Przepraszam mruknęła i przytuliła się do niego.-Oczywiście, że ci ufam tylko nie chce, żeby ktoś mi cię odbił szczególnie taka smocza babka. zaśmiali się. Wróciła z powrotem do sypialni cała złość opadła ale nie chciało jej się spać, wciąż myślała o tej Roxi jak jej brat może z nią chodzić on też lubi smoki ale bez przesady.
W końcu mruknęła Dobranoc i położyła głowę na jego piersi.
-Dobranoc Harry.
Nie chce Ci zawracać głowy Ginny ale może chciałabyś przyjść dzisiaj do nas i odwiedzić Teddy'ego no wiesz jesteś jego matką chrzestną, więc mam nadzieję, że nie gniewasz się na nas za to, że adoptowaliśmy twojego chrześniaka. Mamy nadzieję, że przyjdziesz. Hermiona
Miałabym się za to na nich gniewać pomyślała i szybko im odpisała:
Oczywiście, że się na was nie gniewam Hermiono nie wiem skąd Ci to przyszło do głowy no i na pewno do was przyjdę.
Ginny
Po czym przywiązała list do nóżki sowy i wypuściła ją przez okno. Gdy się już ubrała i zjadła śniadanie wyszła na werandę i deportowała się przed małym domkiem.
-Kto tam? Usłyszała ze środka Hermionę.
-To ja Ginny.
-Oo cześć Ginny!
-Cześć, a Ron jest w domu?
-Nie on wróci wieczorem jest w ministerstwie.
-No, a co z Teddy'm?
-No wiesz opieka nad małym dzieckiem nie jest taka prosta ale dobrze, że mam urlop macierzyński, bo nie dałabym sobie rady.
-Spokojnie Hermiono jestem pewna, że jesteście dobrymi rodzicami.
-A Harry pewnie teraz goni wilkołaki co?
-Wilkołaki?
-No tak pisze o tym w proroku znowu napadli na mugoli...
-O matko znowu kłopoty czy to się wreszcie kiedyś skończy?
-Takie jest życie ciągle jakieś kłopoty...
-No to się chyba nie skończy albo prorok albo śmierciożercy albo wilkołaki albo nie wiadomo co jeszcze.
-Wiem Ginny też mam ciężko tylko, że Harry ma szczególnie trudne życie...
-To co robimy, bo tak przynudzałyśmy, że nawet Teddy zasnął. Zaśmiały się.
-Potrzebuje też jakiegoś mężczyzny, bo wyrośnie na mamin synka. Oo Ginny tak bym chciała, żeby to było nasze biologiczne dziecko.
-Nie zaczynaj znowu Hermiono on też nie będzie miał prawdziwych rodziców ale będziecie mieć siebie.
-To może chodźmy na spacer?
-Dobry pomysł.
-Zaczekaj tylko ubiorę malucha.
-Ładny ten wasz dom taki... wesoły.
-No mi też się tutaj podoba.
-Dobra mały ubrany to możemy iść.
-Ładnie tu. O co chodzi Hermiona co się stało?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Nie udawaj przecież widzę, że coś jest nie tak.
-No dobrze ja i Ron boimy się co będzie gdy Teddy będzie starszy czy powiedzieć mu, że jego rodzice i biologiczna rodzina nie żyją? Wtedy nie kochał by nas jak prawdziwych rodziców, bo zawsze myślałby co by było gdyby jego rodzice żyli.
-Na razie jest mały ale moim zdaniem powinniście mu w przyszłości powiedzieć no, bo co by było jakby po kilkunastu latach dowiedział się, że jest adoptowany i, że okłamywaliście go przez wszystkie lata no wiesz ja bym się bardzo zdenerwowała.
-Może masz racje tylko tak jak mówiłam nie będzie nas tak bardzo kochał tego najbardziej się obawiamy.
-Hermiona nie ma się o co bać wiesz ja znam Harry'ego od dawna i wiem, że jakby miał rodziców nawet adopcyjnych to bardzo by ich kochał, a poza tym sama wiesz jak się ucieszył gdy się dowiedział o Syriuszu.
-No tak ale przecierz cały czas myślał o swoich prawdziwych rodzicach.
-Tylko dlatego, bo nie miał o czym innym myśleć niż o przeszłości to zupełnie inna sytuacja a propo Harry'ego może zapytaj go o to samo chociaż domyślam się co powie.
-Może masz racje Ginny ale mamy na te rozmyślania jeszcze trochę czasu.
-Dobra wracajmy już do domu, bo maluch się budzi.
-A wiesz, że Charlie przyjeżdża dzisiaj do Nory?
-Tak wiem dostałam już list od mamy.
-Ma przyjść z jakąś,, przyjaciółką".
-Uważasz, że dlatego przyjeżdża...
-No on nigdy nie miał żadnej dziewczyny i wszyscy mają nadzieję, że wreszcie sobie kogoś znalazł.-To ja już się będę zbierać muszę jeszcze posprzątać może coś upiekę.
-To pa zobaczymy się jutro. Przytuliły się do siebie.
pa trzymaj się. Ginny wyszła z domu obróciła się i stała już w Dolinie Godryka. Weszła do środka usiadła w fotelu i oglądała różne magazyny. Później przeszła się po całym domu i zatrzymała się w ich sypialni z półki ściągnęła album i zaczęła go przeglądać głównie były tam zdjęcia jej i Harry'ego ale też zdjęcia innych członków rodziny. Później otworzyła szafę i przykładała do siebie różne ciuchy nie wiedziała co ubrać na tą kolację, która dość uroczyście się zapowiadała. Gdy już wybrała co ubierze ubrała się i deportowała się do Nory.
-Ginny kochanie no wreszcie jesteś! Nawet Harry już przyszedł.
-Harry?
-Tak dzisiaj wrócił wcześniej.
-Harry! Rzuciła mu się na szyje.
-Cześć Ginny nie spodziewałaś się, że wrócę wcześniej prawda.
-Wreszcie zrezygnowałeś z pracy i spędzasz czas z rodziną.
-O ktoś się deportował może to Charlie ze swoją przyjaciółką.
Może.
-Do domu wszedł Charlie, a za nim wszedła dziewczyna w długich czarnych włosach mocno pomalowana ubrana w ciasny gorset i ciemne ciuchy rzeczywiście wyglądała na wielbicielkę smoków.
-O wow serio to jest ta jego ,, przyjaciółka"
-Na to wygląda. Mruknęła. Zauważyła, że wszyscy zamarli i patrzyli się tylko na tą nową dziewczynę zjadła w pośpiechu kolację, bo już nie mogła już dłużej słuchać jak opowiada o smokach.
-Choć Harry wracajmy do domu. Wycedziła przez zęby.
-Dopiero co przyszliśmy coś się stało?
-Nie ale chce już wracać.
-No dobrze. Dziękujemy my już będziemy wracać.
-Nie zostaniecie na deser?
-Nie mamo chce już wrócić.
-Dobrze to do zobaczenia odwiedźcie nas niedługo.
-Dobrze mamo pa i deportowali się sprzed domu.
-Idę spać mam dosyć tego wieczoru.
-Co się stało?-Pogładził ją po policzku od razu odepchnęła jego dłoń i wyszła do salonu na kanapie rozłożyła sobie koc była wściekła. Harry musiał się dowiedzieć o co chodzi, więc zbiegł na dół by to wyjaśnić.
-Ginny, dlaczego śpisz tutaj proszę cię powiedz mi o co chodzi, pomogę ci.
-Ty to tylko pogarszasz myślisz, że tego nie widzę!!!
-O co ci chodzi!?
-Ta cała Roxi działa mi już na nerwy niech lepiej wraca do Rumunii, bo smoczki za nią tęsknią zresztą ty i Ron wtedy też byście tęsknili!!!
-Pfff Ginny czy ty sugerujesz, że MI SIĘ PODOBA ROXI!!??
-Widziałam jak z Ronem ją obgadywaliście i wyglądało to inaczej. Warknęła
-No co ty przecierz jesteśmy małżeństwem, a w ogóle nawet jakbym nie był żonaty to ona mi się wcale nie podoba jak dla mnie jest no wiesz jak pogromczyni smoków...
-TERAZ PRZYPOMNIAŁO CI SIĘ, ŻE JESTEŚMY MAŁŻEŃSTWEM!!!!!
-Daj mi wytłumaczyć. A z Ronem wtedy rozmawialiśmy o tym, że strasznie wygląda i, że wkurza nas to, że umie mówić tylko o smokach. Zresztą od kiedy podejrzewasz mnie o takie rzeczy?
-O hmm MOŻE OD KIEDY WIELKI HARRY POTTER MA MNÓSTWO WIELBICIELEK!!!
-Ale ma też żonę, którą bardzo kocha i nigdy by jej nie zdradził. Nie ufasz mi? Te słowa zabrzmiały jej w głowie i ukoiły jej złość przecierz mu ufa, więc po co to wszystko może przesadziła?
-Przepraszam mruknęła i przytuliła się do niego.-Oczywiście, że ci ufam tylko nie chce, żeby ktoś mi cię odbił szczególnie taka smocza babka. zaśmiali się. Wróciła z powrotem do sypialni cała złość opadła ale nie chciało jej się spać, wciąż myślała o tej Roxi jak jej brat może z nią chodzić on też lubi smoki ale bez przesady.
W końcu mruknęła Dobranoc i położyła głowę na jego piersi.
-Dobranoc Harry.
Subskrybuj:
Posty (Atom)